Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

Tanaka-kun wa Itsumo Kedaruge

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    A
    Patka 30.04.2019 18:45
    Jeju, ale to było przyjemne i bardzo zabawne. Uśmiech nie schodził mi się z twarzy przy oglądaniu, nie brakowało też momentów, gdy parskałam na cały głos śmiechem. Gagi zdecydowanie bardzo udane.
    Największy plus serii to Tanaka. Świetnie wykreowany główny bohater, niepodobny do kogokolwiek innego, którego znam. W dużej mierze to zasługa Kensho Ono – z każdym kolejnym odcinkiem coraz bardziej byłam zachwycona jego pracą. Nie wyobrażam sobie lepszego seiyuu na jego miejscu. O dziwo, zachowanie Tanaki nie wydawało mi się przesadzone – a przynajmniej nie miałam wrażenia, że twórcy przeholowali. W swojej apatii potrafił być rozbrajający. Na osobne oklaski zasługują jego komentarze do danych sytuacji – to one głównie sprawiały, że śmiałam się do monitora.
    Inni bohaterowie też wypadli dobrze, na czele oczywiście z Ootą i jego niemal nieograniczoną chęcią wspierania Tanaki. Ich relacja wypadła naturalnie, dla mnie to anime mogłoby się kręcić tylko wokół tej dwójki, reszta zaś pojawiałaby się od czasu do czasu, gdy byłoby trzeba. Nie znaczy oczywiście, że koleżanki i koledzy byli źli, jednak to właśnie duet Tanaka­‑Oota zrobił całe anime.

    No, to był ciekawy, odprężający seans. :)
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Yuki Asakawa 11.11.2016 12:39
    Chcę więcej! Dokładnie takiej lekkiej, przyjemnej komedii oczekiwałam.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Lenneth 13.08.2016 01:37
    Nudne, choć urocze
    Obejrzałam z ciekawości. Główna przesłanka tej serii, czyli niesamowite lenistwo i brak energii u tytułowego bohatera, wydała mi się interesująca – zastanawiałam się, czy zdołam się odnaleźć w tej postaci. ;) A poza tym, jak zwykle nie zabieram się za szkolne okruchy życia, tak tym razem postanowiłam zobaczyć, czy może przypadkiem coś ciekawego i wartościowego mnie nie omija.

    Zasnąć, o dziwo, nie zasnęłam – seria wydała mi się raczej odprężająca i urocza niż irytująco nudna, i biorąc pod uwagę jej przyzwoitą realizację, nie dziwię się, że komuś może się podobać. Co nie zmienia faktu, że średnio wstrzeliła się w moje gusta. Zabrakło mi przede wszystkim humoru, zdecydowana większość dowcipów była dla mnie kompletnie płaska i nieśmieszna. Riposty i puenty nie powalały. Na każdym kroku widziałam kadry żywcem przeniesione z yonkomy i nie były to kadry szczególnie porywające… Ale to jeszcze nic w porównaniu z odcinkiem o wizycie w „Wacu”. Paranoiczne reakcje kasjerki na dwójkę nastolatków były tak niesamowicie naciągane i przerysowane, że już bardziej się nie dało.

    Ale pomijając tę nieszczęsną kasjerkę, postacie uznaję za zdecydowany plus serii. Tanaka i Oota są oczywiście przerysowani, ale niezupełnie jednowymiarowi, a ich relacja oraz koledzy i koleżanki z klasy wypadają całkiem naturalnie. Nawet jeśli nieustannie mnie dziwiło, jakim cudem ludzie dookoła nie tylko bezkrytycznie akceptują Tanakę, ale jeszcze uważają go za ideał albo pragną się z nim przyjaźnić. Podobał mi się niewymuszony, lekko zarysowany romans z udziałem Shiraishi, a także jego podsumowanie w ostatnim odcinku.

    Oprawa graficzna prosta, ale całkiem ładna, podobała mi się zwłaszcza szkoła. Opening i ending słodkie, a przy okazji wpadające w ucho tak bardzo, że ani razu nie udało mi się ich pominąć.

    Generalnie – może to dobra rzecz była, ale zdecydowanie nie dla mnie.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 2
    Yagami1 27.07.2016 15:07
    Seria o niczymm­‑czyli przysłowiowe dno.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    darkster2000 1.07.2016 23:16
    Zasypiałem podczas oglądania.
    Cóż tutaj dużo mówić.
    Seria ta to niesamowicie wręcz lekka i relaksująca komedia, ze świetnie wykreowanymi, oryginalnymi postaciami. W przeciwieństwie do innych przedstawicieli gatunki, nie rzuca brutalnie gagami w twarz widza, lecz podaje je lekko i łagodnie. Skutkuje to zmniejszoną intensywnością, jednocześnie pozwalając bardziej optymalnie rozmieścić gagi. Dzięki temu widz nie zostaje „przesycony” żartami, które bawią do samego końca.
    Od strony technicznej seria prezentuje się równie dobrze. Lekka, blada i przyjemna dla oka grafika idealnie komponuje się z wpasowaną muzyką. Warto także wspomnieć o openingu, który perfekcyjnie oddaje apatyczny klimat serii.

    Niezapadająca zbytnio w pamięć seria ta idealnie nadaje się na wieczory, pozwalając widzowi odpocząć i zrelaksować się po ciężkim dniu.

    Moja ocena: 8/10
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    vaka 30.06.2016 01:58
    Świetne! Widać, że bohaterzy mają mają dużo dystansu do siebie, a twórcy do swojej produkcji.
    Humor i gagi sytuacyjne są momentami wręcz powalające, właśnie dlatego, że oparte na takim fajnym dystansie i
    ironii. Tanaka jest przeuroczy, miło wreszcie zobaczyć bohatera, który nie biega, nie skacze i na nic się
    nie sili. Ma cudowne, spokojne podejście do świata i fajnie słucha się jego uwag czynionych z pozycji cichego, inteligentnego obserwatora. W tej serii nie pojawia się też żaden kretyński motyw pt. „Tanaka musi się zmienić i stać się bardziej aktywną jednostką”. Nie, to wręcz – podana z wielkim mrugnięciem w stronę widza – apoteoza bierności. I czemu nie? Skoro lubi takie życie i nikomu nie szkodzi, to dlaczego miałby się zmieniać? Kiedy myślę o Tanace od razu mam też miłe skojarzenie i na myśl nasuwa mi się świetna „Hyouka” i jej główny bohater Houtarou. Na szczęście (UFF!) w tym anime nie zaserwowano nam dla kontrastu tak irytującej postaci jaką była Chitanda.
    Żadnych głębszych wątków romantycznych jak na razie nie zaobserwowałam (jestem po 10 odcinku i jednostronnej miłości Okularnicy do tego nie zaliczam) i może i dobrze. Świetnie się jednak bawię oglądając wszelkie interakcje między Tanaką i Ohtą i czynione z przymrużeniem oka przez twórców aluzje co do tego, że pasują do siebie niczym mąż i żona (np. Tanaka: „Chciałbym, żeby Ohta był moją żoną” w domyśle: mógłby mnie wszędzie nosić :D). I poważnie jeżeli chodzi o jakiś romans to oni dwoje by do siebie bardziej pasowali niż ktokolwiek inny w tym anime. :) Jak cudownie, że Ohta w pełni akceptuje „statyczną” osobowość Tanaki i w ogóle nie próbuje go na siłę zmieniać!
    Mam nadzieje, że to się nie skończy jakimś dziwacznym wątkiem Tanaka­‑Shiraishi, bo jakoś mam wrażenie, że zepsułoby to tą serie.
    Podoba mi się również grafika. Jej oszczędność jest zdecydowanie na plus, podkreśla klimat tej serii. Eteryczny, bladolicy i delikatny Tanaka, rozczulający wizerunek Miyano, czy absolutnie cudowna Echizen i jej rumieńce i długie spódnice – jednym słowem jestem na tak.
    Polecam, ode mnie 8/10 z gwiazdką do ulubionych. To ciepłe, lekkie, totalnie urocze okruchy życia z dużą ilością scen komediowych i świetnymi, wielowymiarowymi postaciami. Aż by się chciało kolejny sezon.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Kysz 27.06.2016 20:50
    Jednak na plus.
    Jestem wielką fanką okruchów życia, więc już na starcie serie tego typu mają u mnie spory kredyt zaufania. Nie zmienia to jednak faktu, że niektóre konwencje są mi bliższe, inne zaś nieco gorzej wpisują się w moje gusta. Tanaka­‑kun od samego początku zaliczał się do tej pierwszej kategorii, przede wszystkim ze względu na fakt występowania mieszanej ekipy bohaterów – w serii nie uświadczymy dominacji żadnej z płci, co osobiście bardzo cenię, a niestety niezbyt często mamy do czynienia takim układem. Coś jednak było nie tak i długo nie mogłam się wpasować w tę serię. Pierwszy odcinek mnie znużył i zaczęłam się obawiać, czy to wszystko wypali, ale potem pojawiła się Miyano i nieco rozwiała moje wątpliwości. Wciąż wszakże to nie było to i właściwie wciąż nie jestem tak do końca przekonana do tego tytułu. Niektóre odcinki oglądało mi się lepiej, ale bywały i takie, które mi się niemiłosiernie wręcz dłużyły (wyróżnić tu muszę zwłaszcza odcinek 5, stanowiący kwintesencję wszystkiego, co uważam za słabość tej serii). Pod koniec było już znacznie lepiej, ale przyszło to trochę zbyt późno niestety.

    Przede wszystkim największy problem mam z Tanaką, którego uważam za wyjątkowo nudnego protagonistę. Czasami potrafił błysnąć humorem, ale przez większość czasu był dla mnie zwyczajnie upierdliwy. Cały czas nie mogłam się nadziwić dlaczego właściwie Ohta się z nim kumpluje, a tym bardziej co widzi w nim Shiraishi. Z jednej strony uważam, że nie jest to zła postać, nawet dość ciekawym pomysłem było postawienie go na pierwszym planie, ale kompletnie nie byłam w stanie go polubić. Może za bardzo przesadzili z jego biernością po prostu.
    Reszta bohaterów na szczęście była w stanie łatwo zamazać to złe wrażenie, każdy z nich bowiem szybko wzbudził moją sympatię. Trochę brakowało mi wątku romantycznego z Ohtą, co oczywiście nie uznaję za minus serii jako tako, ale gdyby się ów motyw pojawił, z pewnością wpłynąłby pozytywnie na mój odbiór serii.

    Spodobała mi się natomiast oprawa graficzna w tej serii. Cudów pod tym względem nie oczekiwałam i czasami wyraźnie było widać oszczędności, ale stylistycznie idealnie wpisano się w kreowany tu klimat. Zastosowano uproszczenia, ale na szczęście zrezygnowano z popularnych ostatnio przebarwień, rozjaśniania części planszy, kreskowania itp. W niektórych scenach tła wyglądały przepięknie i potrafiły cieszyć oczy. Same projekty postaci natomiast wypadły dość oryginalnie, a do tego wszyscy były bardzo charakterystyczni i nie sposób ich było ze sobą pomylić. Dla mnie to całkowicie wystarczy.

    Seria nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia i choć w ogólnym rozrachunku wystawiłam jej wysoką ocenę (8/10), to zrobiłam to głównie z sympatii dla tego typu okruszków oraz z powodu wyjątkowo dobrych ostatnich odcinków (długo wszakże moja ocena wahała się w okolicach 6­‑7). Tak czy siak, to na pewno jedna z lepszych serii w wiosennym sezonie i na pewno rzecz warta uwagi nawet dla osób nie zaliczających się do wielkich fanów gatunku.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 2
    The Beatle 26.06.2016 14:22
    Jeśli kiedyś w dyskusji usłyszę „ale to tylko proste komediowe okruchy życia” w odpowiedzi na moje rzekomo zawyżone oczekiwania, będę miał w zanadrzu przykład tej serii – prostych komediowych okruchów życia, które nie są „tylko”. Chociaż myślałem, że to anime nie dla mnie, kilka początkowych odcinków szybko zweryfikowało, że nie mogło mi się nie spodobać.

    Koncept fabularny można wyrzucić do kosza, gdyż nie ma tu znaczenia. Umiejscowienie akcji w szkole pozwala na pewne oszczędności na pomyśle i produkcji, więc niech im będzie, ale akcja mogłaby równie dobrze mieć miejsce w biurze, czy jakimkolwiek innym miejscu, gdzie regularnie spotyka się grupa ludzi (czego, wbrew pozorom, nie można powiedzieć o dowolnej serii szkolnej). Siłą są tu bowiem postacie. Z bohaterów, których ze względu na częstość pojawiania się zaklasyfikowałbym do pierwszego i drugiego planu (wychodzi, że jest ich ośmioro), tylko dwójkę kolegów­‑z-klasy – Shimurę i Katou – można skwitować jako jednowymiarowych. Autentycznie każda postać posiada taki zestaw cech, że nie da się tego zawrzeć w jednym sformułowaniu, ani też znaleźć takiej samej w innej serii. Do tego wystarczy już tylko operować tymi postaciami, dobierając je w grupy w różnych sytuacjach, żeby zapewnić materiał na 12 udanych odcinków. Tak niewiele trzeba.

    Dobrym rozwiązaniem okazało się wplecenie w anime wątków romantycznych, czy może raczej angażujących silne uczucia (bo w standardach anime zaliczenie do tej kategorii kwestii Rino i Tanaki byłoby pomówieniem). Z jednej strony zrobiono to w taki sposób, że nie krępowano komediowej natury anime, z drugiej zakotwiczyło to serię w realizmie, przez co zyskała na polu obyczajowym. Na szczególną uwagę zasługuje to, że pokazali, iż nie są potrzebne heroiczne wyczyny i ratowanie świata, żeby narodziło się uczucie. Tak, tak, to nie jest seria fantastyczna, więc nie mogło tu być inaczej, ale sęk w tym, że w gatunku, do którego należy Tanaka­‑kun, zwykle takie sytuacje rozładowuje się na gruncie komediowym, a tutaj mimo że nie doszło do szczególnego rozwinięcia, czuć było chemię.

    Nie jest tak, że seria to ideał. Zmieniłbym w niej parę rzeczy, w szczególności tempo niektórych odcinków, chociażby ostatniego. Czasami przydałoby się więcej humoru, a akurat go zabrakło, czasem zanadto drążono jakiś wątek niepasujący do klimatu serii. Ogółem jednak nie było to uciążliwe. Z początku myślałem też, że będę miał do czynienia z serią jednego żartu – „Tanaka jest leniwy” – ale tu nie mogłem się bardziej mylić, choć oczywiście, chcąc nie chcąc, jest to motyw przewodni.

    Najsłabszą stroną serii jest jej grafika. Widać uproszczenia, widać oszczędności. Z drugiej strony patrząc na takie rzeczy jak kolorystyka czy zachowanie jakości rysunku, dochodzę do wniosku, że gdyby anime dostali w ręce inni ludzie, bardzo łatwo byłoby je zepsuć. Jeśli oszczędność była taka, na jaką wygląda, serię spotkało wielkie szczęście, że postacie się nie powykrzywiały, tła nie wybieliły, a przede wszystkim grafika nigdzie nie weszła z butami na przyjemność seansu.

    Kompletnie inny poziom reprezentuje udźwiękowienie, bo, coby nie owijać w bawełnę, lepszego w tym sezonie nie słyszałem. Bezbłędnie dopasowane klimatycznie piosenki przewodnie, tło, które lubi gitarę oraz melodykę (na moje ucho; mógł to równie dobrze być akordeon)... A do tego świetna gra seiyuu. Tanaka brzmiał jak znudzona osoba, ale nie na jedno kopyto, Miyano mnie zupełnie kupiła i chyba tylko Shiraishi miejscami sprawiała wrażenie, że chce więcej, niż może, ale i tak było to daleko od przeciętnej.

    Nie oglądałem tej wiosny szczególnie dużo, ale jako że nie widzę specjalnie kandydatów do przejęcia tego tytułu, a Re:Zero nie daję aż takiego kredytu zaufania, niech będzie: anime sezonu.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Klemens 7.05.2016 17:30
    Romans? Tego się nie spodziewałem. Wszystko zaczyna wchodzić na właściwe tory według mnie :x
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 1
    Tamago-chan 16.04.2016 21:49
    Po drugim odcinku
    Pierwszy odcinek dłużył mi się niemiłosiernie. Nudne to było strasznie i niestety mało zabawne (a właśnie na to skrycie liczyłam). Ale po drugim myślę, że zostanę póki co przy tym anime. Ta mała dziewczyna była taka fajna, że jakoś całkiem zatarła moje rozczarowanie pierwszym odcinkiem. No i było już nieco zabawniej. Jeżeli to się utrzyma myślę, że może z tego wyjść całkiem przyjemna, lekka seryjka. Tylko chyba sam Tanaka i jego przyjaciel to trochę za mało, więc cały czas powinien być przy nich ktoś jeszcze, a już najlepiej żeby przewijało się wiele postaci. Jakoś od razu gdy pojawiła się ta mała anime odżyło i nawet dwójkę głównych bohaterów bardziej polubiłam :) Jestem dobrej myśli w każdym bądź razie.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Easnadh 10.04.2016 13:48
    Anime jest bez życia, podobnie jak protagonista
    Yonkoma wyłazi z tego każdą możliwą szparą… I nie twierdzę przy tym, że yonkomy są złe czy też ich adaptacje to zły pomysł – twórcom takiego „Nozakiego” udało się króciutkie rozdzialiki połączyć w bardzo spójną i płynną całość, na dodatek każdy odcinek był autentycznie śmieszny. Natomiast w „Tanace­‑kun” domyślny czwarty panel (który baaaardzo łatwo można wyczuć), czyli to, co miało być śmieszną pointą, jest… yyy… nieśmieszne. Jeśli nie śmieszne, to przynajmniej zabawne, a jeśli nie zabawne, to przynajmniej zaskakujące, a jeśli nie zaskakujące, to chociażby, błagam!, ciekawe. Nope. Niczego takiego w „Tanaka­‑kun wa Itsumo Kedagure” nie stwierdzono. Szkoda, bo opening (a później ending) zwiastował coś całkiem uroczego, no a poza tym w obsadzie jest Hosoya Yoshimasa… Ale oglądając to chyba zanudziłabym się na śmierć.

    A w ogóle – jaki to anime musi mieć marny budżecik… Chyba wydali wszystko na Hosoyę :<
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime