Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 7/10 grafika: 8/10
fabuła: 8/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,60

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 72
Średnia: 7,51
σ=1,67

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Ushio to Tora [2016]

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Ushio & Tora [2016]
  • うしおととら [2016]
Tytuły powiązane:
Gatunki: Horror, Przygodowe
Widownia: Shounen; Postaci: Uczniowie/studenci, Youkai; Rating: Przemoc; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia
zrzutka

Ostateczna rozprawa z Hakumen no Mono i zamknięcie opowieści o Ushio i Torze – klasyczny finał klasycznego shounena.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Po pierwszej serii można się było spodziewać, że przed tytułowymi bohaterami już tylko ostatnia prosta do finałowej bitwy. Zastanawiałam się nawet, czym właściwie ma zostać wypełniona końcówka i jak się okazało, po raz kolejny nie doceniłam tego anime. Hakumen no Mono nie jest łatwym przeciwnikiem i nie zamierza dawać swoim wrogom sportowej szansy – metoda, do jakiej się ucieka, jest zarówno piekielnie skuteczna, jak i wyjątkowo podła. Ushio i Tora przynajmniej na pewien czas zostają osamotnieni, zaś ich adwersarz przekonuje ludzi, że metodą na jego zabicie jest zniszczenie kamiennego filaru, pod którym jest w rzeczywistości uwięziony. Bohaterowie zaczynają wyścig z czasem, by do tego nie dopuścić, ale bariera utrzymująca pradawnego demona słabnie coraz bardziej. W jaki sposób uda się ponownie zebrać sojuszników do ostatecznej bitwy? Co trzeba będzie poświęcić, by ją wygrać?

Oryginalny materiał mangowy został bardzo głęboko pocięty, ale nie w sposób, który zagrażałby jego spójności. Teraz dopiero można docenić coś, co nie jest takie częste w japońskich komiksach shounen, zazwyczaj ciągniętych, dopóki nie stracą popularności, bez oglądania się na konsekwencję. Fabuła Ushio to Tora okazuje się zaskakująco spójna wewnętrznie i można to docenić dopiero w jej części finałowej. Epizodyczne historie nie służyły tylko do zajęcia czymś bohaterów, ale wprowadzały postaci w jakiś sposób potrzebne później. Co więcej, praktycznie wszystkie tajemnice zostają wyjaśnione, a pytania zyskują odpowiedzi. Możemy się przekonać, że tak naprawdę od samego początku bardzo niewiele rzeczy działo się tutaj przypadkiem, nawet jeśli mogło się wydawać inaczej. Jeśli to brzmi, jakby fabuła była nudna i przewidywalna, zapewniam, że autor przygotował kilka niespodzianek – owszem, pasują one do tego, co wiemy do tej pory, ale mogą naprawdę zaskoczyć. Zamknięta, solidna konstrukcja to ogromna zaleta tej serii, szczególnie w dobie urwanych, reklamujących niezakończony oryginał adaptacji.

Podkreślałam w recenzji pierwszej części, że jest to klasyczny shounen – i muszę to podtrzymać w całej rozciągłości. Warto jednak zauważyć, że chociaż Ushio to Tora stosuje się do reguł gatunku, nie robi tego ślepo. Na przykład, chociaż finał można by teoretycznie streścić do „zwycięstwo dzięki sile przyjaźni”, udaje się uniknąć wrażenia lukrowanej sztancy po prostu dlatego, że w starciu z tak groźnym przeciwnikiem korzystanie z każdej dostępnej pomocy jest nieuniknione. Oczywiście, podkreśla się tu rolę Ushio, jednoczącego ludzi i youkai, jednak trudno nie zauważyć, że jest on tylko katalizatorem porozumienia, które nakazują zdrowy rozsądek i instynkt samozachowawczy. Nie znajdziemy też tutaj motywu obecnego w shounenach od bardzo dawna, który zawsze mnie lekko irytował: gloryfikowania piękna walki jako takiej. Tylko jedna postać dąży tu do starcia z godnym przeciwnikiem i kończy się to dla niej tragicznie, bo inaczej się skończyć nie może. Natomiast w konflikcie Hakumen kontra Ushio i Tora (oraz reszta świata) nie ma mowy o równorzędności; przeciwnika szanuje się tylko w tym znaczeniu, żeby nie rzucać się na niego na ślepo. Walka, jeszcze bardziej niż wcześniej, jest pozbawiona reguł, przy jej stawce liczy się tylko skuteczność, a nie uroda starcia. Mimo to zarówno poszczególne pojedynki, jak i walka finałowa, robią wrażenie – właśnie dlatego, że nie ma już w nich teatralności, zachwycania się przeciwnikiem czy wymiany grzeczności i komplementów. Jednocześnie, chociaż seria robi się zdecydowanie krwawa, nie epatuje naturalistyczną brutalnością, traktując rany i śmierć jako oczywiste konsekwencje wojny, a nie jako coś, co należy podkreślać na każdym kroku, także wizualnie.

Ushio nie stał się niestety ciekawszą postacią, ale o tym także pisałam wcześniej – jest on ograniczony wymogami historii, a gdy dowiadujemy się, jak wiele rzeczy było w jego przypadku z góry narzuconych, okazuje się, że właściwie nie ma on manewru. Oczywiście, może się załamać i odmówić walki, ale wie doskonale, że w ten sposób nie uratuje ani siebie, ani nikogo innego. Ciekawe zresztą, że chociaż brakuje mu charyzmy przywódcy jednoczącego ludzi i youkai, nie wypada w tej roli szczególnie sztucznie. Sekret chyba tkwi w tym, że sam Ushio nie do końca zdaje sobie sprawę z własnego znaczenia; robi tylko to, co uważa za słuszne lub konieczne. Tym razem znacznie więcej miejsca zostaje poświęcone Torze, ale właściwie wszystko, co mogłabym na ten temat napisać, paskudnie popsułoby seans. Od dawna już było widać, że on także w całą tę wojnę nie został wciągnięty przypadkiem, a nowe informacje pasują do wcześniejszych, choć jednocześnie nie sądzę, by ktoś z widzów potrafił je przewidzieć. Na szczęście wszystko to nie wiąże się z wymianą charakteru na inny – Tora do samego końca pozostaje sobą i całe szczęście, bo w odróżnieniu od swojego kompana, dysponuje ogromną charyzmą.

Teraz mogę już poświęcić parę słów przeciwnikowi bohaterów – a raczej przeciwnikowi wszystkiego, co żywe. Hakumen no Mono jest adwersarzem intrygującym, co wydaje się o tyle dziwne, że jego charakter jest bardzo jednowymiarowy. To inkarnacja chaosu i zniszczenia, dąży do zagłady świata po prostu dlatego, że taka jest jego natura. Nie ma tu mowy o próbie zrozumienia jego stanowiska, nie mówiąc już o przekonywaniu do czegokolwiek. Wydaje się naprawdę przerażający, w czym ogromna zasługa doświadczonej seiyuu, Megumi Hayashibary, która obdarzyła go głosem upiornym i przejmującym zimnem do kości. Dlatego właśnie nie jest „nudny”, tak jak nie będzie „nudne” trzęsienie ziemi czy wybuch wulkanu – skala destrukcji, do jakiej jest zdolny, jest przerażająca. Hakumen jest jednocześnie nieludzki i możliwy do ogarnięcia umysłem, skonstruowany niezwykle wręcz konsekwentnie. Warto zauważyć, że jest on w stanie oszukiwać i zwodzić ludzi, skłaniając ich, by postępowali zgodnie z jego planami, jednakże tak naprawdę nie jest w stanie – a może nawet nie próbuje – przeciągnąć nikogo na swoją stronę. Jego armia składa się z pozbawionych własnej woli istot będących emanacją jego mocy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to właśnie staje się przyczyną jego klęski i że dlatego tak ważne jest gromadzenie przez Ushio sojuszników stających do wspólnej walki.

Po omówienie grafiki i muzyki mogłabym w zasadzie odesłać do poprzedniej recenzji, ponieważ żadne zmiany nie nastąpiły – i nie należało się ich spodziewać. Dlatego powtórzę tylko, że widzowie oczekujący efektownej i dynamicznej animacji mogą być zawiedzeni, ale to nie znaczy, że ta seria źle wygląda. Minimalne zastosowanie komputera bardzo dobrze pasuje do staroświeckiej kreski, a to, co walki tracą na urodzie, nadrabiają klimatem. Owszem, bywają statyczne i szczególnie w końcówce bardzo polegają na zatrzymanych planszach, ale mimo wszystko nie potrafiłabym obciąć za to punktów. Ocenę przyznaję za grafikę jako całość – rysunek, kompozycję, klimat – nie za samą animację. Piosenki otwierające i zamykające odcinek są w tym samym staroświeckim stylu, co poprzednio, nie nastąpiły także zmiany w ścieżce dźwiękowej.

Jeśli ktoś czekał na zakończenie tej serii, żeby sprawdzić, czy warto ją oglądać, mogę potwierdzić, że spełniła wszystkie moje oczekiwania. Fabuła jest pewnie i konsekwentnie prowadzona do samego końca, nie wyrywa się z kanonu gatunku, ale też doskonale wie, jak i po co wykorzystywać poszczególne wątki i motywy. Ushio to Tora to idealna propozycja dla wszystkich, którzy z sentymentem wspominają dawne serie anime. Pozostałym zainteresowanym radzę rzucić okiem na kilka odcinków – jeśli wyda się to wam zbyt staroświeckie, nie ma sensu brnąć dalej w seans. Jeśli poczujecie się zaintrygowani, nie powinniście się rozczarować.

Avellana, 2 lipca 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Mappa
Autor: Kazuhiro Fujita
Projekt: Tomoko Mori
Reżyser: Satoshi Nishimura
Scenariusz: Kazuhiro Fujita, Toshiki Inoue
Muzyka: Eishi Segawa

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Ushio to Tora - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl