Komentarze
Love Live! Sunshine!!
- Oś czasu : SasukeUchiha : 26.05.2020 17:22:38
- Skopiujmy raz jeszcze : Byczusia : 27.06.2019 21:58:47
- Re: Co to się stanęło. : KamionLi : 4.11.2016 23:06:40
- Re: Słabo : Rory : 29.09.2016 21:49:09
- Co to się stanęło. : Ciku : 25.09.2016 21:40:46
- Słabo : Kysz : 25.09.2016 11:56:48
- komentarz : rorek : 22.08.2016 19:08:53
- komentarz : Rory : 22.08.2016 18:52:15
- Re: odcinek 8 : Koogie : 21.08.2016 21:31:12
- Re: odcinek 8 : Kysz : 21.08.2016 19:57:16
Oś czasu
Skopiujmy raz jeszcze
Co to się stanęło.
Bzdurna fabułą, każda nowa postać gorsza od poprzedniej, niepotrzebna, nudna, tandetna drama, głupoty typu „okej, czas żeby dziewczyny zaśpiewały swoją piosenkę na eliminacjach, ale wiecie co? W momencie jak mają wejść na scenę dajmy OPENING, a po openingu już po zawodach, koniec. Piosenki niet, występu niet, ale za to drama jak najbardziej”
Co do tej dramy to poważnie, ktoś tam powinien za ten scenariusz popełnić sudoku, jest to tak potrzebne w tej bajce jak prostytutce majtki. Żeby to jeszcze jakieś ciekawe było czy coś, ale nie.. już więcej emocji było w Glasslipie.
Strasznie się zawiodłem, liczyłem na lekką, zabawną serie o idolkach z fajnymi występami i piosenkami. Niestety nic z tego nie dostałem.
Wspomnę jeszcze tylko o Chice i jej przemowach. Z takim tandetnym pierdzieleniem w anime się jeszcze nigdy nie spotkałem.
Słabo
Zresztą, skoro już jesteśmy przy pytaniach – czy ktoś byłby w stanie mi wytłumaczyć skąd się bierze popularność takich postaci, jak Hanamaru (ta od Zura), czy You (przyjaciółka głównej, ta od pływania)? Są to najbardziej popularne dziewczyny z Aquors (obok Yoshino, ale przy niej akurat wiem, co decyduje o popularności), lecz w serii wypadają chyba najbardziej nijako (ta od Zura ma chociaż to, że mówi „Zura”, ale You? Nie licząc jej odcinka, prawie w ogóle nic o niej nie było przecież…).
Ogólnie to… klapa. Seria bzdurna, przesłodzona i sztuczna, zawierająca wszystko to, co odrzucać może od idolkowych tytułów, a nie potrafiąca zaoferować w zamian niczego więcej. Lubię oglądać stadko słodkich dziewczynek na ekranie, ale jeśli już mają robić słodkie rzeczy, to niech to będą zwyczajne słodkie rzeczy, a nie wydumane próby bycia sławnymi idolkami. Gdzieś tam pewnie kryje się przesłanie, że idolką może zostać każda, wystarczy tylko mocno tego chcieć, lecz niestety nie kupuję tego, a przynajmniej nie w takiej wersji. Dla mnie to jedna z porażek lata, bezczelnie żerująca na popularności pierwszego LL, które było znacznie lepsze. Będę się starała o tym szybko zapomnieć i gdyby nie daj boże miała kiedyś powstać kontynuacja, to raczej nie sięgnę. A jeśli chodzi o idolki, w następnej kolejności spróbuję chyba THE iDOLM@STER. To zaś dostaje ode mnie 5/10, a i to w głównej mierze za 8 epek.
Ale jeśli takowe będzie, to pewnie na zakończenie Sunshine.
odcinek 8
Reszta odcinka też ciekawa, bo w końcu da się zaobserwować jakieś wyjście ze schematu, choćby częściowe. Bardzo mnie ciekawi, czy to będzie split cour (liczba płyt zapowiada 13 odcinków pierwszego sezonu), czy może zakończy się na jednej serii, ale zupełnie nietypowo. Jeszcze jest ostatnia opcja, czyli dno, ale tego nie chciałbym zobaczyć.
No i z ogromną chęcią obejrzałbym anime o Saint Snow. Może kiedyś ktoś tam w Sunrise pójdzie po rozum do głowy i zrobi coś podobnego, skoro już pokazali, że wiedzą jak.
po 5 epkach
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że bohaterki poza byciem moe są całkowicie bezpłciowe i pozbawione jakiegokolwiek charakteru. Osobowość? A po co im to – jak się doda każdej inny kolor włosów i fryzurę, to styknie, będzie je po czym odróżniać. Na tę chwilę czuję, że właśnie takie coś zalęgło się w głowach twórców. Póki co najbardziej charakterystyczne tam są: Ruby (jedyna, której imię zapamiętałam tak btw.), bo jest chorobliwie nieśmiała; chuuni, no bo jest chuuni; przewodnicząca, gdyż wiecznie ma o wszystko pretensje i jest tą, która występuje początkowo przeciwko głównej bohaterce. Reszta zlewa mi się w jedno ta właściwie (znaczy zlewałaby się, gdyby nie różne kolory włosów).
Niby nie ogląda się tego jakoś szczególnie źle, choć dość często zaliczam facepalmy przed monitorem. Tyle tylko, że to naprawdę jest po prostu nijakie. Nikt się tu nie wysila na pokazanie czegoś więcej, wszystko podąża utartym szlakiem i właściwie oglądając pierwsze Love Live można powiedzieć, że widziało się i to (a nawet pokusić się o stwierdzenie, że jak widziało się jedną standardową, idolkową serię, widziało się wszystkie xd).
Na tę chwilę najbardziej ciekawi mnie jaka drama stoi za niechęcią przewodniczącej do idolek i czy to będzie tak głupie, jak podejrzewam. xd Bo jakoś nie mogę sobie wyobrazić żadnego normalnego powodu…
3
po 1 epku
Zdecydowanie jestem bardziej gotowa na idolkowe serie, niż przedtem, bo ten pierwszy odcinek nawet mi się podobał. Było słodziutko, radośnie i głupiutko, i na to właśnie liczyłam. Same bohaterki mnie nie odrzuciły, ale faworytki jakiejś specjalnej nie mam jeszcze (tak sobie myślę, że najprędzej to chyba będzie Mari albo Yoshiko). I jedyny problem miałam właściwie z grafiką. Niektóre sceny były tak przyjemnie dynamiczne, ale jak sobie pomyślę o tych tandetnych scenach tańca w CGI, to już mnie skręca. Nie do końca też przypadły mi do gustu projekty postaci, czy też raczej to, jak się zaprezentowały na ekranie. Jakże one się nieraz straszliwie wykrzywiały, ta mimika będzie mnie straszyć po nocach jeszcze długo pewnie. No… ale widywałam już gorsze wizualnie serie, więc jakoś to przeboleję… i raczej obejrzę do końca (1 „odcinek cukru” w tygodniu to będzie tak w sam raz). A potem rzucę się na jakąś inną idolkową serię pewnie. xd
Jest dobrze.
High quality pandering
Dobra, nie jest to kino ambitne, ale nigdy takim być nie miało. Od bohaterek, których charaktery można określić jednym słowem, poprzez sporą ilość kadrów typu „popatrzmy na jej nogi przez dwie sekundy” i kończąc sceną otwierającą która jest oczywiście na akihabarze, to anime to jest z angielskiego pandering.
Kwestia jest taka, że jejku jaki to cukiereczek jest dla oka, jejku jak urocze są te postaci (ta mimika twarzy dużo im daje). Doceniam tez ladna konstrukcje pierwszego odcinka, którego pierwsza scena była także początkiem sceny zamykającej. No i sama scena na akihabarze miała sporo ładnych szczegółów jak, gra światła pasująca do narreracji, czy strasznie spodobały mi się ulotki wędrujące do ekranu tytułowego. Proste, ale ładne.
Postaci są przyjemne, póki co i dla mnie jako fana słodkich slice of life, to wystarcza. Żeby cieszyć się tego typu produkcją, trzeba mieć jednak chociaż drobne zamiłowanie do lekkich seriach o dziewczynkach z liceum.
Wybacznie za angielski teraz:
This is high quality pandering and I have no issues with being pandered to.
W każdym razie, jeżeli utrzyma się poziom wizualny, to będę pod ogromnym wrażeniem. Póki co jestem naprawdę zaskoczony i czekam na kolejny odcinek.