Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 4/10
fabuła: 8/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 6 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,83

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 150
Średnia: 8,02
σ=1,27

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Saiki Kusuo no Psi Nan

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 24×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Disastrous Life of Saiki K.
  • 斉木楠雄のΨ難
Widownia: Shounen; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Supermoce
zrzutka

Jeśli uważaliście, że jakieś anime byłoby dobre, gdyby tylko jego bohater nie był tak irytująco potężny… To nie poznaliście jeszcze Kusuo Saikiego.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Zaraz, ile właściwie ta seria ma odcinków i jaki jest jej tytuł? Odpowiedź na żadne pytanie nie jest aż tak oczywista, więc zaczniemy od wyjaśnienia zamieszania technicznego. Tytuł, jak to często w przypadku japońskich tytułów bywa, wykorzystuje sprytną grę słów. 斉木楠雄のΨ難 zawiera, jak widać, grecką literę psi. Kojarzy się przez to z mocami paranormalnymi (zwanymi także psioniką), ale może też być czytana (po japońsku, na wzór wymowy angielskiej) „sai”. Dlatego tytuł można luźno przetłumaczyć „Kusuo Saikiego kłopoty z psi” lub „Nieszczęścia Kusuo Saikiego” i odpowiednio do tego zapisywać Saiki Kusuo no Psi Nan lub Saiki Kusuo no Sainan. Podstępną rzeczą jest też kwestia liczby odcinków. Pięciominutowe odcinki emitowane były w telewizji w dni robocze, a następnie – w weekend – emitowano je jeszcze raz, złączone w „pełnowymiarowy” odcinek z czołówką i napisami końcowymi. Ponieważ na tej wersji opiera się recenzja, tę właśnie liczbę odcinków uwzględniliśmy w naszej bazie.

Nieprawdopodobny wynik losowania genowej loterii sprawił, że zupełnie zwyczajnemu panu Saikiemu i zupełnie zwyczajnej pani Saiki urodził się niezwykły syn. Moce paranormalne Kusuo dostał w hurcie, pełen pakiet premium z dodatkowymi opcjami dla VIP­‑ów. Telepatia, teleportacja, telekineza (właściwie wszystko­‑kineza), cofanie czasu, niewidzialność… Prościej może będzie napisać, jaką zdolnością nasz bohater nie został obdarzony: otóż nie widzi duchów. Poza tym niektóre moce mają jakieś ograniczenia częstotliwości albo zasięgu, ale to generalnie detale – gdyby tylko sobie życzył, Kusuo miałby u stóp cały świat. Jednakże nasz bohater życzy sobie tylko jednego: świętego spokoju i życia, w którym o jego mocach poza (z konieczności) najbliższą rodziną nikt by nie wiedział. Żadnego ratowania świata, żadnego pomagania bliźnim w potrzebie, w ogóle żadnego wchodzenia w bliższą znajomość z tymiż bliźnimi, ze szczególnym uwzględnieniem rówieśników. O, może jeszcze od czasu do czasu mógłby zjeść galaretkę kawową.

Jednakże życie bywa wyjątkowo złośliwe i nie brakuje w nim ludzi całkowicie odpornych na zawoalowane sugestie, że taki jeden Kusuo Saiki chciałby być zostawiony w spokoju. Tymczasem obdarzony powierzchownością oprycha oraz lotnością kowadła Riki Nendou bez żadnego dania racji uważa go za swojego kumpla. Za przyjaciela i potencjalnie pokrewną duszę uznaje go Shun Kaidou, ciężki przypadek chuunibyou, czyli nastoletnich fantazji i ucieczki od rzeczywistości. Przewodniczący klasy, Kineshi Hairo, zawsze jest gotów porwać innych do czynu ognistym duchem i przykładem… Na domiar wszelkich nieszczęść nie mogłoby oczywiście zabraknąć problemów z płcią piękną, na przykład upartą (acz nieco powierzchowną) Chiyo Yumeharą, albo – co gorsza – szkolną boginią, Kokomi Teruhashi. Zresztą co tu dużo mówić, gdzie się Saiki nie ruszy, natyka się na kogoś wyraźnie powołanego do istnienia tylko po to, by uprzykrzać mu życie. Koszmar, prawda?

Z której by strony nie spojrzeć, założenia fabularne tej serii brzmią pospolicie, żeby nie powiedzieć – sztampowo. Ot, kolejna szkolna komedia o grupie oryginałów­‑idiotów, z jednym jeszcze większym oryginałem w centrum. Pomysł kojarzył mi się z emitowanym sezon wcześniej Sakamoto Desu ga?, które kompletnie nie trafiło w moje poczucie humoru, zaś siermiężna oprawa graficzna raczej nie zachęcała. Tym razem przeżyłam jednak wyjątkowo przyjemne zaskoczenie. Saiki Kusuo no Psi Nan jest komedią autentycznie zabawną, zaś reżyser, Hiroaki Sakurai, popisał się prawdziwym wyczuciem krótkiej formy. Pięciominutowe odcinki są wypełnione do ostatniej sekundy, ale jednocześnie nie sprawiają wrażenia przeładowanych. To niesamowite, ile całkiem porządnej fabuły, odsączonej z niepotrzebnych zapychaczy i ograniczonej tylko do samej esencji, da się zmieścić w takim czasie. Szybkostrzelne gagi nabijają się najpierw z wytartych kanonów gatunku (oraz mang i anime jako takich), a w drugiej kolejności – z ludzkich przywar, zawsze będących wdzięcznym tematem satyry. Oczywiście nie ma cudów i nie będę czarować. Poziom nie jest idealnie równy, trafiają się odcinki słabsze, jednak humor nie spada nigdy w rejony żenujące, zaś odcinki najlepsze to prawdziwe perełki. Potencjalnie ryzykowne żarty są łagodzone zwykle tym, że to, co widzowi wydaje się wątpliwe moralnie lub całkowicie niedopuszczalne, Kusuo nazywa od razu po imieniu, nie pozostawiając wątpliwości co do tego, jaka jest na dany temat jego opinia. Ostatecznie ocenę fabuły – chociaż uśrednioną z konieczności – uważam za w pełni adekwatną do tego, co tu dostajemy.

Nigdy nie ukrywałam, że ogromny wpływ na wystawiane przeze mnie oceny anime ma to, jakie wrażenie zrobią na mnie bohaterowie danej serii. Pod tym względem także Saiki Kusuo no Psi Nan prezentuje się umiarkowanie zachęcająco, bowiem na pierwszy rzut oka obsada składa się z dziwadeł niemających wiele wspólnego z rzeczywistością i stworzonych tylko po to, żeby było zabawniej. Na drugi rzut oka dawno nie spotkałam tak przeuroczych postaci. Nikt nie zostaje tu przyporządkowany do pojedynczej szufladki, chociaż każdy ma wyraźne cechy charakterystyczne, zazwyczaj mocno przerysowane. Jednak im dalej w odcinki (a czasu jest dość), tym więcej aspektów pozornie jednowymiarowych postaci poznajemy i tym bardziej okazuje się, że autor ma wszystko całkiem dobrze przemyślane. Widać to na przykładzie Kaidou, typu obśmianego już w wielu komediach – łatwo można by z niego zrobić żałosnego mięczaka, ale byłoby to bardzo niesprawiedliwe podsumowanie, a jego odreagowywanie rzeczywistości także nie bierze się całkowicie znikąd. Widać to na przykładzie Kokomi, cynicznie wykorzystującej swój wizerunek idealnej dziewczyny, z której w innej serii zrobiono by zapewne odrażającą harpię. Tego, co rozgrywa się między nią a Kusuo, nie nazwę wątkiem romantycznym, ale najciekawsze było to, że kibicowałam z równym zapałem obu stronom, bo to nie był pościg drapieżnika za ofiarą ani też oganiania się od natrętnej muchy­‑idiotki. To była sytuacja, gdzie bardzo wyraźnie trafiła kosa na kamień, z efektem cudownie komicznym.

O postaciach można by pisać jeszcze dużo (obsada liczy dobrze ponad kilkanaście osób) i niekonkretnie (bo opisywanie, a czasem samo zdradzanie istnienia niektórych paskudnie popsułoby seans), przejdźmy więc może do osoby najważniejszej, czyli Kusuo Saikiego. Czyli bohatera praktycznie pozbawionego mimiki, którego kwestie Hiroshi Kamiya odczytuje niemalże niezmiennym, monotonnym i lekko poirytowanym głosem, w dodatku nie czyniąc żadnego rozróżnienia pomiędzy monologiem wewnętrznym (będącym jednocześnie narracją) a wypowiedziami słyszalnymi dla otoczenia. Jak to się może udać? Nie mam pojęcia, ale się udało. Kusuo jest na pierwszy rzut oka osobą potrzebną do puentowania żartów, jedynym normalnym i inteligentnym człowiekiem pośród bandy półgłówków i… zaraz, czy my się przypadkiem nie za bardzo zasugerowaliśmy tym, co sam o sobie mówi?

Jasne, inteligencji i umiejętności złośliwego komentowania otaczającego go świata nie można Saikiemu odmówić, jednak poza tym podejrzanie przypomina on… zwyczajnego nastolatka z bardzo zwyczajnym przekonaniem, że góruje intelektem nad całym światem, a w ogóle to ten świat nie jest mu absolutnie do niczego potrzebny. To właśnie przekonanie regularnie rozbija się w zderzeniu z rzeczywistością (na co Kusuo reaguje jak mój kot na nieudany skok: udaje, że nic się nie stało). Może nie będzie to widoczne na pierwszy rzut oka, ponieważ nie ma tu ani ckliwości, ani łopatologicznego wbijania do głowy widza morałów, ale Saiki Kusuo no Psi Nan okazuje się w pierwszym rzędzie opowieścią o przyjaźni. Pełną wyjątkowego ciepła, zaskakującego tym bardziej, że pojawia się całkowicie mimochodem, tak jakby stanowiło przypadkowy efekt uboczny.

Niska ocena grafiki wynika z tego, że jak bym nie patrzyła, tego aspektu w żaden sposób nie da się wybronić. Owszem, sporo uproszczeń jest tu z góry zamierzonych lub dowcipnie wytłumaczonych. Owszem, to nie jest tytuł, który wymagałby fajerwerków wizualnych. Jednak cały czas odnosiłam wrażenie, że nawet uproszczona i niskobudżetowa grafika mogłaby wyglądać lepiej. To, co pokazano tutaj, było jakieś takie toporne i pozbawione wdzięku. Żałuję tego tym bardziej, że wielu widzów atrakcyjną oprawę wizualną uważa za bardzo istotny element serii i dla nich to anime okaże się zapewne nie do przebrnięcia. Na muzykę nie pozostaje wiele miejsca, ponieważ odcinki wypchane są narracją Saikiego, jednak sprawdza się ona poprawnie. Na uwagę zasługują wyjątkowo dobrze dobrane piosenki. Pierwszy ending i drugi opening, wykonywane przez grupę idolek Denpagumi.Inc, są kompletnie absurdalne i żywiołowe, a w towarzyszącej im animacji radośnie podskakują bohaterowie w wersjach super­‑deformed. Z kolei pierwszy opening i drugi ending, śpiewane nieco androgynicznym głosem przez Natsukiego Hanae (notabene grającego także rolę Reity Toritsuki), odzwierciedlają zawarte w serii ciepło (co przekonuje mnie, że jednak było ono starannie zaplanowane).

Przyznam, że znajduję jakąś dziwną przyjemność w tym, żeby mieć udaną serię tylko dla siebie – tu co tydzień fandom omdlewa z zachwytu nad bieżącym hitem sezonu, a tutaj ja sobie siedzę cichutko i cieszę się nowym odcinkiem. Teraz jednak Saiki Kusuo no Psi Nan się skończyło, kontynuacja została zapowiedziana, więc najwyższa pora, by spróbować przekonać innych do tego tytułu. Jeśli ominęliście go, ponieważ wyglądał brzydko, sztampowo lub nieciekawie, zachęcam, by dać mu drugą szansę. Na grafikę wiele się nie poradzi, ale poza tym można zostać mile zaskoczonym. Tym bardziej że to w sumie seria dość uniwersalna, mogąca się podobać wszystkim amatorom dobrych komedii, niezależnie od płci.

Avellana, 8 stycznia 2017

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: J.C.STAFF
Autor: Shuuichi Asou
Projekt: Masayuki Onji
Reżyser: Hiroaki Sakurai
Scenariusz: Michiko Yokote
Muzyka: Psychic Lover

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Saiki Kusuo no Psi Nan - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl