Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 grafika: 6/10
fabuła: 4/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 95
Średnia: 6,22
σ=2,15

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Servamp

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • サーヴァンプ
Tytuły powiązane:
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Shoujo; Postaci: Uczniowie/studenci, Wampiry; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Supermoce
zrzutka

Nastolatek odkrywa, że jego uroczy kotek jest wampirem. Próba pozbycia się go z domu kończy się niepowodzeniem… Niestety, bo gdyby się udało, może zamiast tego anime powstałoby inne, lepsze?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Mahiru Shirota to zwyczajny licealista ze smutną przeszłością, która miała niebagatelny wpływ na jego postawę życiową. Po śmierci matki żaden z członków rodziny nie przejawiał ochoty, by przygarnąć chłopca. Na szczęście pojawił się tajemniczy wujek, który wziął Mahiru do siebie i zapewnił mu opiekę, a także normalne dzieciństwo. Jednak wydarzenia z przeszłości odcisnęły piętno na bohaterze – otóż postanowił on, że nie będzie robił w życiu nic kłopotliwego. Inna sprawa, że jego definicja „kłopotliwości” wydaje się nieco dziwna, dlatego Mahiru bliżej do dobrego Samarytanina niż asertywnego, skupionego raczej na sobie człowieka. Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że kiedy bohater znajduje małego, potrzebującego pomocy kociaka, bez namysłu zabiera go do domu i nadaje imię Kuro. Problem polega na tym, że kiedy Mahiru wraca po lekcjach, zamiast słodkiej puchatej kulki znajduje w mieszkaniu tajemniczego ktosia, bez skrępowania rozwalonego na dywanie, zajętego oglądaniem telewizji i wyżeraniem jego zapasów. Gość okazuje się wampirem, który pod wpływem słońca zmienia się w kota, ale poza tym jest nieszczególnie groźny, ponieważ całą cenną energię poświęca na leżenie i nicnierobienie. Jego lenistwo nie zna granic, nawet kilka słów wyjaśnień sprawia mu problem. Jak łatwo zgadnąć, Mahiru podejmuje decyzję o wyrzuceniu niechcianego lokatora. Problem polega na tym, że nie dość, że mu się to nie udaje, to jeszcze przez przypadek zawiera z wampirem dwudziestoczterogodzinny kontrakt, w wyniku którego panowie są zmuszeni przebywać razem.

Cóż, skoro jest jeden wampir, możemy mieć pewność, że wkrótce pojawi się ich więcej. Antagoniści wkraczają na scenę już w pierwszym odcinku, a swoją motywację ujawniają w drugim. Poza tym otrzymujemy całe mnóstwo informacji o pozostałych „braciach” Kuro, naturalnie w telegraficznym skrócie. Bo musicie wiedzieć, drodzy czytelnicy, że Kuro nie jest zwyczajnym krwiopijcą, ale servampem, czyli jedną z siedmiu (a właściwie ośmiu) potężnych istot, zdolną zawierać kontrakt ze zwykłymi śmiertelnikami. Rzeczony kontrakt polega na tym, że w zamian za możliwość picia krwi, wampir obdarza partnera niewyobrażalną mocą. Wspólnie mogą stawić czoła każdemu niebezpieczeństwu. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby odgadnąć, że Mahiru i Kuro będą zmuszeni zawrzeć taki układ na stałe, by pokonać pojawiającego się nagle i niespodziewanie Tsubakiego, szalonego servampa, siejącego w mieście chaos i zniszczenie. Ponieważ jednak przeciwnik jest wyjątkowo silny i przebiegły, a Mahiru zupełnie nie radzi sobie z władaniem nowymi umiejętnościami, autorka w ekspresowym tempie podsuwa mu sojuszników, czyli pozostałych servampów i ich panów.

Trzeba przyznać, że jest to niezwykle barwna zbieranina różnego rodzaju ekscentryków. Niestety, podobnie jak para głównych bohaterów, nie wychodzą poza schemat napakowanych supermocami szmacianych lalek, przerzucanych z kąta w kąt wszechmocną wolą mangaczki i scenarzystów. Owszem, są silni i teoretycznie charyzmatyczni, ale ich charaktery da się określić trzema przymiotnikami na krzyż. Każdy ma jedną wyróżniającą go cechę, która tłumi wszystkie inne i staje się wyznacznikiem jego zachowania, co najlepiej widać na przykładzie servampów. Kuro (inaczej Sleepy Ash) jest leniwy, Snow Lily to ekshibicjonista, Hyde to psychopatyczny egocentryk, Hugh jest naczelnym mądralą, Doubt Doubt to małomówny wampir­‑samotnik… Mogłabym w ten sposób opisać całą obsadę, ponieważ ta sama zasada obowiązuje w przypadku panów. Mimo to chyba żaden z nich nie irytuje tak bardzo, jak Mahiru. Nie mam nic przeciwko dobrodusznej sierotce, pragnącej wieść spokojne życie w otoczeniu przyjaciół, i rozumiem, że taki był zamysł twórcy. Problem polega na tym, że przez swoje żelazne zasady i nieograniczone pokłady empatii, Mahiru co i rusz pakuje w kłopoty siebie i towarzyszy. Wydaje mu się, że skoro ma pewną wizję świata, jego zdaniem jedyną słuszną, to tenże świat powinien się do tej wizji nagiąć. Świetnym przykładem jest jego rozmowa z Tsubakim, podczas której pewny swego Mahiru stara się wyłożyć wampirowi, że źle czyni i to nie rozwiąże jego problemów. Rzecz w tym, że rozmowa odbywa się w rzeczywistości kontrolowanej przez Tsubakiego, Kuro i Mahiru nie mają tyle siły, by go pokonać, a przypominam, że pan jest czystej wody świrem i nieszczególnie interesuje go opinia innych. Wszyscy wiemy, co jest wybrukowane dobrymi chęciami i chyba tylko protagonista zdaje się tego nie wiedzieć. Druga sprawa to jego relacja z Kuro, a właściwie brak relacji. Panowie żyją obok siebie, są skrajnie niedopasowani, ale nie w interesujący, kreujący atrakcyjne dla widza zgrzyty sposób. Gdyby na miejsce Mahiru podstawić któregoś z jego plączących się na drugim planie kolegów, wyszłoby na to samo.

W ogóle wszystko związane z bohaterami – ich osobowości, relacje i dialogi, jest sztuczne i płytkie. Nie sposób pozbyć się wrażenia, że jedyny pomysł, jaki Strike Tanaka miała na postacie, to wrzucić do wora dużo krzykliwych i dziwacznych osobowości, i mocno wymieszać. Wyszła z tego mieszanka średnio strawna, o czym najlepiej świadczy fakt, że najznośniejszą, najbardziej przemyślaną i chyba najsympatyczniejszą postacią jest „ten zły”, czyli Tsubaki.

Tak naprawdę Servamp nie ma w sobie krzty czegoś, co trzymałoby widza przy ekranie. No dobrze, ostatecznie serię obejrzałam, ale raz, że trwało to długo, a dwa, chyba tylko z niezdrowej fascynacji – w sensie, jak jeszcze da się zarżnąć sprawdzony schemat. Nie oczekiwałam arcydzieła, liczyłam na przeciętne „patrzydło”, pełne charyzmatycznych dziwolągów, toczących efektowne pojedynki. A tu takie rozczarowanie. Seria jest chaotyczna i fatalnie zakomponowana, pierwsze odcinki to miniencyklopedia tego, kto, kiedy, gdzie i jak. Widz jest bombardowany informacjami, które spokojnie dało się w zgrabny sposób wpleść w fabułę, zamiast podawać je łopatą naraz. Akcja pędzi na złamanie karku, a z każdego kąta wyskakują nowi bohaterowie, wszyscy jednakowo ważni i niezbędni dla fabuły. Ale najgorsze jest to, że mimo takiego natłoku wiadomości i niesamowitego tempa, całość jest koszmarnie przewidywalna. Wystarczy zobaczyć postać i już wiesz, jaka jest i jak się zachowa.

Anime nie ratuje oprawa graficzna, równie niestaranna i robiona po łebkach, co reszta elementów. Projekty postaci są pomysłowe i całkiem porządnie wykonane, ale nie raz i nie dwa widz ma wrażenie, że już gdzieś tego bohatera widział. Może z innym kolorem włosów, może w innym ubraniu, ale jednak. Nie oskarżam nikogo o plagiat, ale podobnie jak w przypadku fabuły i postaci, grafika jest wtórna i powiela znane pomysły. Poza tym z jakiegoś powodu uznano, że widz już po wyglądzie musi rozpoznać ważne osoby, dlatego możecie być pewni, że im bardziej krzykliwa fryzura lub ubiór, tym bohater istotniejszy. Łatwo to wychwycić, bo kolory są wściekle nasycone i jaskrawe, a włosy zazwyczaj żyją własnym życiem. Szkoda, że tyle uwagi nie poświęcono tłom oraz animacji. Te pierwsze są bardzo typowe i zupełnie nie zapadają w pamięć, zresztą w ramach oszczędności często zasłaniają je zbliżenia twarzy lub zastępują statyczne plansze z rysunkiem. A gdyby to nie wystarczyło, zawsze można posłużyć się magiczną barierą, dzięki której zwykli śmiertelnicy nie wiedzą, że coś się dzieje, a poza tym ma tę zaletę, że barwi tło na jeden kolor i cudownie usuwa wszelkie niewygodne szczegóły w rodzaju domów, ludzi czy roślin. Animacja także nie porywa, co prawda zdarzają się efektowne momenty, ale jest ich bardzo mało. Podczas pojedynków dominują zbliżenia, nagłe zaciemnianie tła i tym podobne atrakcje. Nie jest tragicznie, nie przypominam sobie jakichś widowiskowych wpadek, ale jak na anime, które powinno kipieć akcją i dynamiką, jest słabo.

Podobnie ma się sprawa ścieżki dźwiękowej, nijakiej i pełnej nudnych aranżacji, które zupełnie nie wpadają w ucho. Kompozycje w oderwaniu od obrazu całkowicie tracą sens, ale nawet jako podkład sprawdzają się tak sobie. Czołówka to zupełnie inny przypadek – animacja jest solidna i zachęcająca, melodia energiczna, mocna i z pazurem, niestety wokal rujnuje misternie budowany efekt. Rozumiem, że miało być mrocznie, rockowo i w ogóle, ale OLDCODEX przedobrzyli, wyszło darcie ryja niezależne od podkładu i z muzyką mające niewiele wspólnego. Napisom końcowym dla odmiany towarzyszy lekka i kipiąca pozytywną energią pioseneczka, śpiewana przez Takumę Terashimę, czyli seiyuu Mahiru. Da się tego słuchać bez zgrzytania zębami, tylko człowiek jest lekko skonsternowany, bo wydaje mu się, że nagle przełączył anime. Warto natomiast pochwalić aktorów, którzy wlali sporo życia w te jednowymiarowe kukły, nawet jeśli momentami ich gra ograniczała się do wrzasków. Oprócz wspomnianego Takumy Terashimy w serii słychać między innymi: Ryouheia Kimurę (Chihiro Furuya w Sankarea) w roli Hyde'a, Tatsuhisę Suzukiego (Makoto Tachibana we Free!) grającego Tsubakiego, Yukiego Kajiego (Issei Hyoudou w High School DxD) jako Kuro oraz całą plejadę gwiazd, w tym Hiroshiego Kamiyę, Hikaru Midorikawę, Daisuke Ono i Junichiego Suwabe w rolach drugo- i trzecioplanowych.

Servamp nie sprawdza się ani jako niewymagająca rozrywka, ani reklama mangi. Zaprezentowana historia jest powtarzalna i pełna nieumiejętnie wykorzystanych schematów, przez co szybko nudzi. Bohaterowie to zgraja wycinanek z papieru, trzymana na siłę razem i przestawiana według widzimisię twórców, niezależnie od sensu i logiki. Przykro mi, ale produkcji z wampirami w roli głównej nie brakuje, na pewno da się wśród nich znaleźć coś ciekawszego i lepiej zrealizowanego. Jeżeli natomiast szukacie chały, która rozpuści Wam mózgi, to też lepiej sięgnąć po coś innego, ponieważ Servamp sprawdzi się tylko jako środek na bezsenność. Od biedy można serię wykorzystać do celów motywacyjnych, po dwóch odcinkach na pewno zajmiecie się czymś, co mieliście zrobić, a nie oglądaniem anime. Innych zastosowań nie widzę.

moshi_moshi, 17 stycznia 2017

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Brain's Base
Autor: Strike Tanaka
Projekt: Junko Yamanaka
Reżyser: Hideaki Nakano
Scenariusz: Kenji Konuta

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Servamp - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl