x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Można by wymieniać wady, można by znajdować klisze z innych produkcji miecz&magia, można by narzekać, na płaskie charaktery, ale do licha, każdy odcinek oglądałam z gigantycznym bananem na twarzy i potężnym poczuciem – dajcie kolejny! Już! Teraz! Zaraz!
Postacie są cudownie chwytliwe – i tym dobrym, i złym, i dokumentnie‑nie‑wiadomo‑jakim kibicowałam z całego serca. Wszyscy mieli charyzmy dość by obdzielić kilkanaście serii, a para głównych bohaterów sama wystarczyłaby na co najmniej dwa tuziny zwykłych anime. I to gdyby podzielić ich na wszystkie postacie występujące w przeciętnych ekranizacjach Light Novel. Naprawdę tylko w tych dwóch szło się zakochać bez pamięci. Byli rewelacyjni.
Fabuła jest solidna, porządna i świetnie się ogląda. Ilość zwrotów akcji była przyzwoita, aczkolwiek to chyba najsłabszy element tej produkcji.
Natomiast oprawa audiowizualna Thunderbolt Fantasy jest świetna, rewelacyjna, genialna, mistrzowska, niezwykła, cudowna, wciskająca w fotel i znajdźcie sobie jeszcze z dwa tuziny podobnych przymiotników. Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem, zwłaszcza lalkarzy i wykonawców zarówno lalek, jak i teł. Tu każdy detal był doprowadzony do mistrzostwa. Nie będę się rozpisywała o szalenie efektownych scenach walki, ale takich drobiazgach, jak posiłek, poruszanie palcami, sceny tańca, powiewające szaty, fantastyczne lokalizacje pełne detali i „niepotrzebnych” ozdobników nadających im pozór życia. Same szaty postaci były tak naładowane haftami, ozdobami, zapinkami, kamieniami i innymi drobiazgami, że głowa boli. Nosić tego na pewno by się nie dało, ale jak wyglądało! Nie ukrywam, że dużym plusem dla mnie było natężenie mojego ulubionego fetyszu, czyli „bladych, długowłosych, androgenicznych azjatów”. Tu mamy ich z pół tuzina, co usatysfakcjonowało mnie bardziej niż w pełni. Pozostałe składniki oprawy – czyli muzyka (świetna!) i głosy były dobrane cudownie. Naprawdę aktorzy spisali się na medal – nie mówiąc o frajdzie jaką daje np. usłyszenie Michiru w roli demona, czy Hieia jako seryjnego mordercy. Za samo to należy się punkt do frajdy oglądania.
Tak, ten komentarz jest jednym wielkim piskiem niezrównoważonej fanki, ale odkładając to na bok – w recenzjach zwłaszcza gier komputerowych ważnym składnikiem końcowej oceny była tzw. miodność. Czyli ile dziecięcej radości sprawia nam dany produkt. W moim przypadku, po obejrzeniu iluś tam produkcji standardowych, przeciętnych, fajnych ale typowych, Thunderbolt Fantasy było jak objawienie. Powiew świeżości w skostniałym rynku. Coś czego jeszcze nie widziałam (a jestem dobrze po pół tysiącu obejrzanych anime). Dało mi masę zwykłej radochy, wypieków na policzkach i zachwytu nad maestrią wykonania.
Nie jest to seria głęboka, wstrząsająca, zmieniająca obraz świata. To zwykły produkt rozrywkowy, nic więcej, ale w swojej kategorii zachwycający pod każdym względem. Przynajmniej mnie.
Mocne 9/10.
Co nie? Co nie? Co nie? <3 Kocham z całego serduszka!
Nie wiem, kto tu był piękniejszy, Lin, Betsu Ten Gai czy Setsu Mu Shou <3 Ach, te rzęsy… I to bawienie się w reklamę szamponu by Kichou (Kichou vel Lin Setsu A xD po mojemu Kichał po prostu)
Najpiękniejsza była ostatnia walka – głównie przez „The land is cloaked in deepest blue”, no i oczywiście same piękności. Lin kontra Betsu to uczta dla wzroku… W ogóle cała seria to uczta dla wzroku <3
Lin i Fu Kan to był naprawdę niezły duet :D W drugiej serii jeszcze im ludzie dochodzą do paczki xD albo raczej „paczki” xD Ach, Shou Kyou Ken, czemuż ty jesteś taki Shou Kyou Ken(owaty)? xD
Polecam oczywiście także film :D oraz drugą serię (nad którą obecnie jeszcze się produkuję… xD)
Seiyuu byli genialni! Lin Setsu A to chyba moja ulubiona rola Kousuke Toriumi.
Tak sobie myślę, że taka bogata oprawa wizualna (animacja, barokowość detali w projekcie postaci) nie byłyby możliwe w anime…
Jeżeli lubisz „bladych, długowłosych, androgenicznych azjatów”, to polecam 魔道祖师.
Tfu xD Tak, tajwańskie. Tajlandzkie, tajwańskie, co za różnica, i tu skośnoocy, i tu skośnoocy xD
A
Baka404
16.12.2018 07:53 Po paru..
Patrzu na Shindenie, a tam łoceny 5‑6.. Ni możu być! Wkurzył żem siem jeno i żem myślem: wejdy ino na tanuki i oświce towarzycho. A tu co? A ło! Jeno oświcone already^^ Bosssko. Oka, cosik nadziergał, miche pocieszył, więc wraca do seansów. Pozdro.
Zdania nie zmieniam względem mojego ostatniego komentarza i stawiam 9! I będę się kłócić, że to ma naprawdę dobrą fabułę ;p A w każdym razie po seansie kilku lekko ciepłych serii, jak kilka razy zostałam zaskoczona, to i tak jestem usatysfakcjonowana ^^.
Bohaterowie, zwłaszcza główna dwójka, naprawdę dająca się lubić, potrafiąca zaskoczyć fabuła, genialna muzyka, ogólnie fajny klimat. Osobiście bardzo polecam i na pewno siegnę po sequel :)
O zgrozo… Seria tworzona w oparciu o rule of cool nie morze mieć takiej końcówki! No po prostu nie morze! Pomimo fabuły wątpliwej jakości czy postaci‑schematów (albo wręcz karykatur) oglądało się to przyjemnie dzięki świetnej akcji. Pojedynki były w zasadzie jedyną rzeczą, która w tym anime się w jakiś sposób wybijała ponad średnią i która (na szczęście) zdołała się wybić na sam szczyt. Dlatego uważam za wręcz skandaliczne potraktowanie walki z demonem na końcu. kliknij: ukryte O ile pokonanie Betsu Ten Gaia było w miarę jeszcze do przełknięcia, to wywalenie Królowej Demonów, przed którą wszyscy robili w gacie, w kosmos w ciągu jakichś pięciu sekund bo Sho Fu Kan ma w kieszeni arsenał mieczy‑pogromców wszelkiego zła? Serio? W takich seriach walka z finałowym bossem zawsze musi być najlepszą walką w całej historii. Inaczej nie ma potrzeby, żeby ta walka była właśnie na końcu. Napięcie powinno się budować tak, aby kulminacja była pod koniec, a nie gdzieś w środku.
Mimo tego, naprawdę warto obejrzeć jeśli poszukuje się dobrej serii akcji. Niczego więcej tu nie ma, ale akcji jest naprawdę dużo i to dobrej jakości.
W takich seriach walka z finałowym bossem zawsze musi być najlepszą walką w całej historii.
Po pierwsze, nie musi.
Po drugie, będzie ciąg dalszy, więc nie była to finałowa walka.
Po trzecie, była to wspaniała scena i w związku z tym bardzo udana walka, nawet jeśli krótka.
Jak nie musi, to po co ten cały hype, że „o matko, toż to największe zło i w ogóle nie mamy szans”? Po co budować napięcie i robić nadzieję, jeśli nie ma się zamiaru dostarczyć widzowi odpowiedniego rozwiązania? Skoro nagle okazuje się, że i Ryo Fu Setsujin, i Sho Fu Kan są przepakowani to po cholerę było to całe zbieranie drużyny? Wygląda na to, że którykolwiek z nich w pojedynkę dałby sobie radę i nawet by się nie spocił.
To, że będzie ciąg dalszy nie ma znaczenia – na razie to jest finał. Historia się ciągnie, ale ten etap został zamknięty.
„Wspaniała” to dla mnie za dużo powiedziane, scena była udana. Ale jak to się ma do tego czy walka była udana to już nie wiem. Walki w zasadzie tam nie było, a na pewno nie w porównaniu do wcześniejszych walk w tej serii. Sho Fu Kan machnął kilka razy mieczem i potem użył ulti… nawet się nie naładował! Skandal!
A, że niby coś tam o testowaniu jak silny jest Sho Fu Kan? Bo serio nie pamiętam. Jak tak, to jest już tak ograny schemat, że aż oczy bolą. Zresztą użyty tylko po to żeby wprowadzić parę dodatkowych postaci, które na dłuższą metę w ogóle się nie liczą.
Nie, chodzi o to, że potrzebowali Bystrego Łucznika, by wygrać w Dolinie Marionetek i Kei Gai, żeby przejść przez Dolinę Umarłych. Ken się przyplątał przy okazji razem z Łucznikiem xD Shou Fu Kan i Setsujin by sobie tu sami nie poradzili. Chyba. xD
Jak na kogoś tak wielbiącego tę serię chyba nieuważnie oglądałaś :D Przecież to Sho Fu Kan odwalił całą robotę. To on zabijał umarłych i to on pokonał golema. A do wieży dostali się za pomocą tych martwych ptaków, a nie przez labirynt. Jak widać reszta grupy była zbędna. A patrząc na to jak OP Sho Fu Kan naprawdę jest dokładnie widać, że nigdy nie byli potrzebni, skoro w ciągu 5 sekund zabił Królową Demonów, to ten golem nie miał najmniejszych szans :D
No tak, odwalił za nich robotę, a i połowa druzyny poleciała na tych Kotsuhizoku. ALE oni o tym nie wiedzieli. Tzn. Setsujin nie wiedział że taki osiłek im się trafił. Poza tym Ken i reszta przeszli ten labirynt, więc Kei Gai też się przydała. Wszystko się zgadza – bohaterowie nie muszą być wszystkowiedzacymi prorokami :P
Owszem, nie muszą. I byłoby wszystko spoko, gdyby na koniec nie dowiedzielibyśmy się, że Setsujin i Sho Fu Kan to jednoosobowe armie zdolne pokonać dowolnego wroga. Skoro Setsujin sam pokonał Betsu Ten Gaia, to nie dałby sobie rady z dojściem do niego?
Ogółem moje zarzuty to głównie słaba i oklepana fabuła (grupa osobliwych bohaterów wyrusza na wyprawę żeby pokonać Tego Złego) i kiepskie przedstawienie postaci. Jak już wspominałem, wszystko nadrabiały walki, ale tylko do ostatniego odcinka. Poprzez uczynienie z Setsujina i Sho Fu Kana takich mega kozaków nagle wszystkie ich poprzednie starcia okazały się dziecinadą. Cała ta radość, którą miałem z oglądania poprzednich walk nagle prysła, bo wiedziałem już, że tak naprawdę wynik każdej z nich był z góry przesądzony. Całe napięcie, całe to uczucie, że bohaterom może coś się stać nagle prysło. Jak dla mnie jest to duży błąd, wręcz monumentalny jeśli chodzi o serię, w której walki były w zasadzie jedyną rzeczą, która mnie interesowała. To i oczywiście fakt, że te ostatnie dwie walki były dosyć marne w porównaniu do poprzednich.
Skoro Setsujin sam pokonał Betsu Ten Gaia, to nie dałby sobie rady z dojściem do niego?
I właśnie tutaj widać, że nie oglądałeś uważnie… on bardzo nie chciał się ujawniać i nie zrobiłby tego do końca, gdyby nie fakt, że właśnie tego potrzebował by upokorzyć przeciwnika.
Całe napięcie, całe to uczucie, że bohaterom może coś się stać nagle prysło.
Nie wiem jak finałowej walce udało się przebić wstecz przez czasoprzestrzeń, aby zepsuć Ci przyjemność, którą czerpałeś z poprzednich walk, ale wierzę że owo osobliwe zjawisko nastąpiło.
Obawiam się też, że klasyczna chińska fabułą heroiczna po prostu nie jest dla Ciebie, ale to tak jakby się czepiać horroru, że ma elementy nadprzyrodzone…
No spoko, ale można to było lepiej rozplanować, a nie wprowadzając postaci, które w zasadzie nie mają żadnego wpływu w ostatecznym rozrachunku.
To bardzo proste akurat – walki były jedyną rzeczą, która mi się podobała w tym anime. Do tego były na tyle dobre, że w miarę wynagradzały mi luki w pozostałych aspektach. Więc kiedy nagle okazało się, że wcale nie było żadnego zagrożenia i że ta dwójka jest totalnie przekokszona, wszystko się zmieniło. Może źle to ująłem. Powinienem był powiedzieć, że zawód jaki odczułem po ostatnim odcinku był zwiększony przez porównanie do tego jak dobrze była prowadzona akcja w poprzednich odcinkach. No i jak przemyślałem sobie całą historię jeszcze raz, po zakończeniu seansu, to właśnie doszedłem do tych wyżej wymienionych wniosków.
Jeśli chodzi o coś tak mało oryginalnego i z tak dużymi problemami (fabułą, postaci) użyłbym raczej słowa „sztampowa” niż „klasyczna”. Wuxia rządzi się swoimi prawami, ale to nie znaczy, że można jej braki wytłumaczyć konwencją.
A
Ariel-chan
1.10.2016 03:12 The land is cloaked in deepest blue & Ryo Fu Setsujin ^^
„The land is cloaked in deepest blue
The shadow of eagles across the moon
Endure the pain, it's easy now
In words can I say it?”.
To tak w rytmie najpiękniejszego main themu napiszę komentarz <3
Seria była boska. Nie tak totalnie boska, miała swoje dłużyzny – jak gadali, to nie wszystko rozumiałam, trochę przynudzali, zaś z walk… no też nie zawsze ogarniałam, co się dzieje ^_^ Taki przerost formy nad treścią. Ale… ALE! *_* Mimo że nie ogarniałam, oglądało się ekscytująco i z zapartym tchem. Wszystko głównie dzięki przeboskiej muzyce dorównującej w skali epickości Tytanom i innym tego typu. Main Theme „ThunderBOLTfantasy” i jego żeńska wersja „Darkest” to po prostu coś tak pięknego, że aż ciary przechodzą i puszczone w odpowiednich momentach… Ach, aż żałuję, że refren w ciągu tak długiego utworu jest tylko raz <3 Opening też mnie ujął od pierwszego usłyszenia, T.M. Revolution w swej najlepszej, najszybciej odsłonie, przy takim openingu aż chce się oglądać dalej… czy raczej cofać, by słuchać i oglądać go jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz.
Po drugie – Ryo Fu Setsujin, Enigmatyczny Wicher. Uwielbiam ten jego przydomek i podoba mi się bardziej niż imię, więc już tak na tego Li Setsu A mówię xD Zresztą Shinra Kokotsu (Kości Stworzenia) też najlepiej mi się podoba, nie dziwię się, że mieli przydomki xD Setsujin – no coś pięknego, co się pojawił na ekranie to nie umiałam od niego oderwać wzroku – TAKĄ lalę to bym chciała mieć, choć nie zbieram takich kolekcjonerskich cudów i w ogóle nie byłoby mnie stać xD Strasznie mi szkoda, że nie okazał się być demonem. Ba, myślałam nawet, że może będzie bratem (przyrodnim? przyszywanym? xD) Betsu Ten Gaia, to by było piękne. Ale jeszcze nie tracę nadziei, zapowiedzieli na koniec drugą serię, więc może… może? *_* Setsujin zasługuje zdecydowanie by mieć rangę co najmniej demona, a najlepiej to boga (anioła? xD) niż zwykłego… ekhem… wiadomo kogo, spojler. Choć nie do końca jego zachowanie ogarniałam, to miałam w którymś momencie wrażenie… Xellos? XELLOS, to ty? xD Normalnie taki niezły manipulant i intrygant jak Xellos. kliknij: ukryte To pewnie temu miałam wrażenie, że powinien być Mazoku xD pasowałoby jak ulał.
Shou Fu Kan – o, jak ja go polubiłam ^_^ Jak na głównego bohatera był świetny. Zabawny, szczery, facepalmy zaliczał i w ogóle jakiś taki… no wyjątkowo udany główny bohater, bo zwykle żadnego nie trawię. Nie umiem powiedzieć czemu, ale z niego i Ryo Fu Setsujina jest fajna para – kliknij: ukryte bardzo się cieszę, że Xell… tfu tfu xD Setsu poleciał za nim na koniec. Pewnie w drugiej serii zobaczymy ich już podróżujących ładnie razem ^_^
Czy mi się wydaje, ale Ken i dziewoja Go In Shi kliknij: ukryte zostali… razem? xD Nawet coś o dziecku przebąkiwali xD Nawet to było trochę widać, więc jestem skłonna uwierzyć.
Betsu Ten Gai, Shinra Kokotsu, jakiś ty był piękny! T_T kliknij: ukryte Czemuś musial tak skończyć?! Może nic mu nie będzie, w końcu to demon. Albo ktoś go wskrzesi. Jestem bardzo za xD
Najgorsze w tym wszystkim były te chińskie nazwy, których ani przeczytać, ani zapamiętać, ani powtórzyć, bo po japońsku mówili zupełnie inaczej. Well, dla mnie nazywają się po japońsku i tego będę się trzymać. Taka rzecz, która z początku mnie odstraszyła. Walki piękne i zjawiskowe, normalnie nie lubię takich rzeczy, ale tutaj aż zaciskałam zęby, żeby tylko nikomu nic się nie stało xD kliknij: ukryte (czytaj: Setsujinowi na końcu, ale po drodze chyba też xD).
Czekam na drugą serię, mam nadzieję, że tym razem będzie równie pięknie i zjawiskowo, ale trochę jeszcze popracują nad fabułą ^_^ Byłoby idealnie <3
Rinsey
1.10.2016 12:44 Re: The land is cloaked in deepest blue & Ryo Fu Setsujin ^^
Taaaak! Ryo Fu Setsujin może spokojnie uchodzić za brata Xella :D Miałam dokładnie to samo skojarzenie :D
Jak efekty podczas pierwszej połowy ostatniego odcinka były wspaniałe, tak kliknij: ukryte ten król demonów mnie nieco rozczarował. xD Wzorowy przykład na to, że jak chce się zrobić coś strasznego i sporo się przy tym kombinuje, to trzeba zrobić to dobrze, bo inaczej wyjdzie karykaturalnie. Sama ta walka poszła jakoś szybko, za szybko moim zdaniem. Pokazali stwora, a w następnej scenie już go nie ma. Patrząc na to ile czasu spędzili robiąc inne rzeczy, to jednak mogliby lepiej pociągnąć ten wątek.
Tak, w ogóle to co się stało z demonicą z czerwonym pejczem? kliknij: ukryte Arcydemon miał ją wynagrodzić za to, że go przebudziła i tyle ją widzieli. Nie było też widać, że zostaje wciągnięta razem z królem. Z uwag odnośnie napisów – kliknij: ukryte to był w końcu król demonów czy to była królowa? Seiyuu było raczej kobiece, ale co rzuciło mi się w oczy, to odpowiedź samuraja na pytanie strażniczki. Zapytała „Co się stało z Yu Fiu Miu?”, a on na to, że „ją” gdzieś wysłał. W nadrzędnej części zdania użyli „her”, w podrzędnej „she”. Trochę dziwne, skoro do tej pory zawsze nazywali ją królem.
No raczej ona, w japońskim nie ma podziału na rodzaj męski i żeński, da się mówić bez użycia płci, więc o ile wcześniej jej nie nazwali kobietą w jakiś inny sposób, to raczej nie było możliwości potwierdzenia płci. Tłumacze Horrible Subs sami do tego odcinka widocznie nie wiedzieli, jakiej jest płci, ot, i cała filozofia, wcale nic dziwnego xD
Nie mam pojęcia, co się stało z demonicą, za to wiem, co się stało kliknij: ukryte z Betsu Ten Gaiem i nie podoba mi się to ;_; XD Jak to tak, druga seria bez najpiękniejszego złego świata? Będzie druga seria, więc mam nadzieję, że jakoś przeżył. W końcu demon, nie? ;_; Za to Ryo Fu Setsujin (uwielbiam ten jego przydomek xD), znaczy się Lin Setsu, był przeboski <3 I dalej jestem zawiedziona, że nie jest demonem (lub czymś jeszcze lepszym) i dalej mam nadzieję, że jeszcze się okaże nie być zwykłym śmiertelnikiem kliknij: ukryte (ja bym mu dała łatkę boga, ale okej, to się wytnie xD Jak dla mnie mógłby być nawet majinem, tylko trochę ładniejszą wersją niż ta potworzyca XD).
Mniej więcej kojarzę, że nie ma rodzajów w języku japońskim, ale dlaczego akurat tłumaczyli tego stwora jako Króla? Czy w japońskim jest jedno słowo na króla i królową, czy też władcę i władczynię? To byłoby dziwne. No chyba, że CR tak założyło, że to musi być król. Pytam z czystej ciekawości, bo większego znaczenia to naprawdę nie ma xd
Lin Setsu, był przeboski <3 I dalej jestem zawiedziona, że nie jest demonem (lub czymś jeszcze lepszym) i dalej mam nadzieję, że jeszcze się okaże nie być zwykłym śmiertelnikiem
Jego złodziejski fach jest okraszony niesławą w całej krainie, potrafi idealną kopię rzeczy, którą widział i trzymał w rękach przez ileś tam sekund, porusza mieczem lepiej niż największe zło tej krainy, jego ogromnie inteligentny i strzela celnymi ripostami – czego Ty jeszcze chcesz? xd
E… Hmm… No… Żeby był demonem? Albo bratem Betsu Ten Gaia?! xD No napisałam przecież xD
Albo nie, wiem! *_* Mógłby być księciem tego kraju! Księciem, który się zbuntował i poszedł se w świat robić, co chce <3 To też bym była zadowolona. Tak, za mało mi jeszcze xD
Najgorsze w tej produkcji są nazwy. Nie znam chińskiego i nie mam pojęcia, jak te nazwy się czyta, a zapisuje się je inaczej. Poza tym bohaterowie używają przynajmniej dwóch określeń na daną postać, a nie ułatwia fakt, że CR czasem je tłumaczy na angielski, a czasem nie. Niby nic, ale jak się czasem rozgadają na pół odcinka, to już w ogóle mi się miesza od 3 języków.
Potwierdzam. Tego się nie da oglądać z tymi chińskimi nazwami. Bo ani tego przeczytać ani spamiętać ani nie ma nic wspólnego z tym co mówią. Pisze mi Mie Tsu Gof (wymyśliłam, ale serio nazywał się jakoś Mie coś tam xD) a słyszę Betsu Ten Gai. No jak dla mnie Betsu Ten Gai to Betsu Ten Gai a nie jakiś Mie Tsu Gof xDDD Generalnie zmieniam se w napisach na japońskie nazwy i jest o wiele lepiej xDDD tylko jeszcze trzeba było je ogarnąć xD
Przyczyna jest prosta – napisy mają imiona/nazwy po chińsku, ale seiyuu mówią po japońsku. Ponieważ każde z imion da się przetłumaczyć (mają jakieś konkretne znaczenie) są one tłumaczone na japoński i czytane przez seiyuu po japońsku. Więc o ile subby nie są dostarczane przez producenta (szczerze nie wiem jak jest) to jest to wina fansuberów.
Mogło być lepsze. Seria oferuje początkowo sporo, robi niezłe wrażenie, ale potem grzęźnie w banale zwyczajnej historyjki o zbieraniu drużyny i robieniu questa. Pod koniec trochę nabiera rumieńców, ale w moim odczuciu za mało, aby to naprawdę było dobre. Liczyłem chyba na nieco ciekawsze i mniej oczywiste zwroty akcji – i chyba jednak na ciut więcej, jeśli chodzi o głównych złych, których rola w całej tej historii ograniczała się do pojawienia się i umierania, bez istotnego wpływu na fabułę. Ogólnie przypominało to adaptację typowego jrpga. Wizualnie udane, nawet się brak mimiki daje się we znaki. Ale mimo to wrażenie niedosytu pozostaje. Obejrzę do końca, ale bez szału, na który liczyłem.
Przede wszystkim – seria się jeszcze nie skończyła. Poza tym, seria utrzymuje się w klasycznej konwencji, bo takie jest założenie – oraz nadal wprowadziła kilka bardzo przyjemnych zaskoczeń, szczególnie w dwóch głównych rolach męskich.
Nie wiem też o jakich umierających „głównych złych” piszesz, gdyż kliknij: ukryte n etapie 12 odcinka jeszcze żaden z nich nie umarł…
„Zły” i „główny zły” to nieco inne pojęcia… z nazwanych i ważnych „złych” postaci na razie umarli kliknij: ukryte Screaming Phoenix Killer, One‑Eyed Impaler i dwójka pomagierów z Bones of Creation – o ile ich rola w fabule jest dość ważna, żadna z tych postaci nie stała nawet blisko pozycji „głównego złego”.
A
Rinsey
24.09.2016 13:53 Największe zaskoczenie sezonu
Jeszcze został jeden odcinek, ale wątpię, aby cokolwiek już zmieniło moje zdanie.
Początek był ciężki. Było to moje pierwsze zetknięcie z takim rodzajem „animacji” i chociaż doceniałam piękno lalek, jakoś nie mogłam się wczuć w przeżycia bohaterów. Brak emocji na twarzach mocno mi w tym przeszkadzał do czasu, gdy ujrzałam FABUŁĘ. Do absurdów zdolności bohaterów przyzwyczaiłam się dosyć szybko, biorąc do za część konwencji. Ale od czasu pojawienia się Screaming Phoenix Killera, stwierdziłam z rozdziawem szczęki, że to ma najprawdziwszą FABUŁĘ. I od tego momentu wsiąkłam i będę bić pokłony ku tej serii. Przyznaję, nie jest to dla każdego, ale ode mnie jest mocna 9‑ka.
A
Turbo Kapec
18.07.2016 03:32
Poległem… Obejrzałem pierwszy odcinek ale dalej nie dam rady… Walki spoko, sejiu spoko, jeszcze lubię takie klimaty ale nie jestem w stanie zdzierżyć tych martwych twarzy. Nie sposób nie docenić wykonania, tego jak lalki się poruszają i jak to wszystko jest zgrabnie wykadrowane ale, dla mnie, lalki to lalki… Identycznie mam z plastelinowymi bajami, ot taka granica mentalna ;/
A
GLASS
17.07.2016 23:15
Miłośniczka twórczości Jima Hensona i starszych poklatkowych dobranocek oznajmiam, że kocham tą serię i nie ważnie, czy okaże się tylko średniakiem – lalki są piękne i gra aktorska również na poziomie. A subtelne efekty z użyciem CGI dodaje serialowi uroku i „nowoczesności” na miarę XXI wieku :D
Seria dla wielbicieli wszelkiej maści bjd, dollfie i innych takich. Technicznie pewnie nie dało się tego zrobić ciekawiej i lale są wystarczające piękne, by w pierwszej chwili oszołomić. Po przyjrzeniu się muszę jednak stwierdzić, ze widziałam już ładniejsze moldy. „Aktorzy” mają okropne usta i te gumowe łapki :( Jointowe prezentowałyby się tak bardzo lepiej…
Fabularnie bez rewelacji, ale chyba nie o fabułę tu chodzi. Jest EFEKTOWNIE. W bonusie dużo błysków i latających kończyn.
To była chyba jedna z najlepszych rzeczy jakie widziałem w tym roku. Pomysł był ciekawy, ale wyszło genialnie. Ta dynamika, efekty, muzyka, dekoracje. A OP zwiastuje jeszcze więcej widowiskowych rzeczy. Nawet dialogi przpadły mi do gustu. Gwarantuje że nie widzieliście jeszcze czegoś takiego. Pamiętam że się za bajtla oglądało teatrzyki kukiełkowe, ale to jest godne najbardziej widowiskowych produkcji filmowych! A bajka to to nie jest bo jucha i flaki(?) leją się gęsto.
Postacie są cudownie chwytliwe – i tym dobrym, i złym, i dokumentnie‑nie‑wiadomo‑jakim kibicowałam z całego serca. Wszyscy mieli charyzmy dość by obdzielić kilkanaście serii, a para głównych bohaterów sama wystarczyłaby na co najmniej dwa tuziny zwykłych anime. I to gdyby podzielić ich na wszystkie postacie występujące w przeciętnych ekranizacjach Light Novel. Naprawdę tylko w tych dwóch szło się zakochać bez pamięci. Byli rewelacyjni.
Fabuła jest solidna, porządna i świetnie się ogląda. Ilość zwrotów akcji była przyzwoita, aczkolwiek to chyba najsłabszy element tej produkcji.
Natomiast oprawa audiowizualna Thunderbolt Fantasy jest świetna, rewelacyjna, genialna, mistrzowska, niezwykła, cudowna, wciskająca w fotel i znajdźcie sobie jeszcze z dwa tuziny podobnych przymiotników. Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem, zwłaszcza lalkarzy i wykonawców zarówno lalek, jak i teł. Tu każdy detal był doprowadzony do mistrzostwa. Nie będę się rozpisywała o szalenie efektownych scenach walki, ale takich drobiazgach, jak posiłek, poruszanie palcami, sceny tańca, powiewające szaty, fantastyczne lokalizacje pełne detali i „niepotrzebnych” ozdobników nadających im pozór życia. Same szaty postaci były tak naładowane haftami, ozdobami, zapinkami, kamieniami i innymi drobiazgami, że głowa boli. Nosić tego na pewno by się nie dało, ale jak wyglądało! Nie ukrywam, że dużym plusem dla mnie było natężenie mojego ulubionego fetyszu, czyli „bladych, długowłosych, androgenicznych azjatów”. Tu mamy ich z pół tuzina, co usatysfakcjonowało mnie bardziej niż w pełni. Pozostałe składniki oprawy – czyli muzyka (świetna!) i głosy były dobrane cudownie. Naprawdę aktorzy spisali się na medal – nie mówiąc o frajdzie jaką daje np. usłyszenie Michiru w roli demona, czy Hieia jako seryjnego mordercy. Za samo to należy się punkt do frajdy oglądania.
Tak, ten komentarz jest jednym wielkim piskiem niezrównoważonej fanki, ale odkładając to na bok – w recenzjach zwłaszcza gier komputerowych ważnym składnikiem końcowej oceny była tzw. miodność. Czyli ile dziecięcej radości sprawia nam dany produkt. W moim przypadku, po obejrzeniu iluś tam produkcji standardowych, przeciętnych, fajnych ale typowych, Thunderbolt Fantasy było jak objawienie. Powiew świeżości w skostniałym rynku. Coś czego jeszcze nie widziałam (a jestem dobrze po pół tysiącu obejrzanych anime). Dało mi masę zwykłej radochy, wypieków na policzkach i zachwytu nad maestrią wykonania.
Nie jest to seria głęboka, wstrząsająca, zmieniająca obraz świata. To zwykły produkt rozrywkowy, nic więcej, ale w swojej kategorii zachwycający pod każdym względem. Przynajmniej mnie.
Mocne 9/10.
:D
Nie wiem, kto tu był piękniejszy, Lin, Betsu Ten Gai czy Setsu Mu Shou <3 Ach, te rzęsy… I to bawienie się w reklamę szamponu by Kichou (Kichou vel Lin Setsu A xD po mojemu Kichał po prostu)
Najpiękniejsza była ostatnia walka – głównie przez „The land is cloaked in deepest blue”, no i oczywiście same piękności. Lin kontra Betsu to uczta dla wzroku… W ogóle cała seria to uczta dla wzroku <3
Lin i Fu Kan to był naprawdę niezły duet :D W drugiej serii jeszcze im ludzie dochodzą do paczki xD albo raczej „paczki” xD Ach, Shou Kyou Ken, czemuż ty jesteś taki Shou Kyou Ken(owaty)? xD
Polecam oczywiście także film :D oraz drugą serię (nad którą obecnie jeszcze się produkuję… xD)
Tak sobie myślę, że taka bogata oprawa wizualna (animacja, barokowość detali w projekcie postaci) nie byłyby możliwe w anime…
Jeżeli lubisz „bladych, długowłosych, androgenicznych azjatów”, to polecam 魔道祖师.
Ja lubię, ale niekoniecznie w chińskich bajkach ^^' xD
Po paru..
Re: Po paru..
Re: Po paru..
Koniec
Bohaterowie, zwłaszcza główna dwójka, naprawdę dająca się lubić, potrafiąca zaskoczyć fabuła, genialna muzyka, ogólnie fajny klimat. Osobiście bardzo polecam i na pewno siegnę po sequel :)
Mimo tego, naprawdę warto obejrzeć jeśli poszukuje się dobrej serii akcji. Niczego więcej tu nie ma, ale akcji jest naprawdę dużo i to dobrej jakości.
Po pierwsze, nie musi.
Po drugie, będzie ciąg dalszy, więc nie była to finałowa walka.
Po trzecie, była to wspaniała scena i w związku z tym bardzo udana walka, nawet jeśli krótka.
To, że będzie ciąg dalszy nie ma znaczenia – na razie to jest finał. Historia się ciągnie, ale ten etap został zamknięty.
„Wspaniała” to dla mnie za dużo powiedziane, scena była udana. Ale jak to się ma do tego czy walka była udana to już nie wiem. Walki w zasadzie tam nie było, a na pewno nie w porównaniu do wcześniejszych walk w tej serii. Sho Fu Kan machnął kilka razy mieczem i potem użył ulti… nawet się nie naładował! Skandal!
Prawdopodobnie z tych powodów, które zostały wprost i dosłownie podane w anime…
Ogółem moje zarzuty to głównie słaba i oklepana fabuła (grupa osobliwych bohaterów wyrusza na wyprawę żeby pokonać Tego Złego) i kiepskie przedstawienie postaci. Jak już wspominałem, wszystko nadrabiały walki, ale tylko do ostatniego odcinka. Poprzez uczynienie z Setsujina i Sho Fu Kana takich mega kozaków nagle wszystkie ich poprzednie starcia okazały się dziecinadą. Cała ta radość, którą miałem z oglądania poprzednich walk nagle prysła, bo wiedziałem już, że tak naprawdę wynik każdej z nich był z góry przesądzony. Całe napięcie, całe to uczucie, że bohaterom może coś się stać nagle prysło. Jak dla mnie jest to duży błąd, wręcz monumentalny jeśli chodzi o serię, w której walki były w zasadzie jedyną rzeczą, która mnie interesowała. To i oczywiście fakt, że te ostatnie dwie walki były dosyć marne w porównaniu do poprzednich.
I właśnie tutaj widać, że nie oglądałeś uważnie… on bardzo nie chciał się ujawniać i nie zrobiłby tego do końca, gdyby nie fakt, że właśnie tego potrzebował by upokorzyć przeciwnika.
Nie wiem jak finałowej walce udało się przebić wstecz przez czasoprzestrzeń, aby zepsuć Ci przyjemność, którą czerpałeś z poprzednich walk, ale wierzę że owo osobliwe zjawisko nastąpiło.
Obawiam się też, że klasyczna chińska fabułą heroiczna po prostu nie jest dla Ciebie, ale to tak jakby się czepiać horroru, że ma elementy nadprzyrodzone…
To bardzo proste akurat – walki były jedyną rzeczą, która mi się podobała w tym anime. Do tego były na tyle dobre, że w miarę wynagradzały mi luki w pozostałych aspektach. Więc kiedy nagle okazało się, że wcale nie było żadnego zagrożenia i że ta dwójka jest totalnie przekokszona, wszystko się zmieniło. Może źle to ująłem. Powinienem był powiedzieć, że zawód jaki odczułem po ostatnim odcinku był zwiększony przez porównanie do tego jak dobrze była prowadzona akcja w poprzednich odcinkach. No i jak przemyślałem sobie całą historię jeszcze raz, po zakończeniu seansu, to właśnie doszedłem do tych wyżej wymienionych wniosków.
Jeśli chodzi o coś tak mało oryginalnego i z tak dużymi problemami (fabułą, postaci) użyłbym raczej słowa „sztampowa” niż „klasyczna”. Wuxia rządzi się swoimi prawami, ale to nie znaczy, że można jej braki wytłumaczyć konwencją.
The land is cloaked in deepest blue & Ryo Fu Setsujin ^^
The shadow of eagles across the moon
Endure the pain, it's easy now
In words can I say it?”.
To tak w rytmie najpiękniejszego main themu napiszę komentarz <3
Seria była boska. Nie tak totalnie boska, miała swoje dłużyzny – jak gadali, to nie wszystko rozumiałam, trochę przynudzali, zaś z walk… no też nie zawsze ogarniałam, co się dzieje ^_^ Taki przerost formy nad treścią. Ale… ALE! *_* Mimo że nie ogarniałam, oglądało się ekscytująco i z zapartym tchem. Wszystko głównie dzięki przeboskiej muzyce dorównującej w skali epickości Tytanom i innym tego typu. Main Theme „ThunderBOLTfantasy” i jego żeńska wersja „Darkest” to po prostu coś tak pięknego, że aż ciary przechodzą i puszczone w odpowiednich momentach… Ach, aż żałuję, że refren w ciągu tak długiego utworu jest tylko raz <3 Opening też mnie ujął od pierwszego usłyszenia, T.M. Revolution w swej najlepszej, najszybciej odsłonie, przy takim openingu aż chce się oglądać dalej… czy raczej cofać, by słuchać i oglądać go jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz.
Po drugie – Ryo Fu Setsujin, Enigmatyczny Wicher. Uwielbiam ten jego przydomek i podoba mi się bardziej niż imię, więc już tak na tego Li Setsu A mówię xD Zresztą Shinra Kokotsu (Kości Stworzenia) też najlepiej mi się podoba, nie dziwię się, że mieli przydomki xD Setsujin – no coś pięknego, co się pojawił na ekranie to nie umiałam od niego oderwać wzroku – TAKĄ lalę to bym chciała mieć, choć nie zbieram takich kolekcjonerskich cudów i w ogóle nie byłoby mnie stać xD Strasznie mi szkoda, że nie okazał się być demonem. Ba, myślałam nawet, że może będzie bratem (przyrodnim? przyszywanym? xD) Betsu Ten Gaia, to by było piękne. Ale jeszcze nie tracę nadziei, zapowiedzieli na koniec drugą serię, więc może… może? *_* Setsujin zasługuje zdecydowanie by mieć rangę co najmniej demona, a najlepiej to boga (anioła? xD) niż zwykłego… ekhem… wiadomo kogo, spojler. Choć nie do końca jego zachowanie ogarniałam, to miałam w którymś momencie wrażenie… Xellos? XELLOS, to ty? xD Normalnie taki niezły manipulant i intrygant jak Xellos. kliknij: ukryte To pewnie temu miałam wrażenie, że powinien być Mazoku xD pasowałoby jak ulał.
Shou Fu Kan – o, jak ja go polubiłam ^_^ Jak na głównego bohatera był świetny. Zabawny, szczery, facepalmy zaliczał i w ogóle jakiś taki… no wyjątkowo udany główny bohater, bo zwykle żadnego nie trawię. Nie umiem powiedzieć czemu, ale z niego i Ryo Fu Setsujina jest fajna para – kliknij: ukryte bardzo się cieszę, że Xell… tfu tfu xD Setsu poleciał za nim na koniec. Pewnie w drugiej serii zobaczymy ich już podróżujących ładnie razem ^_^
Czy mi się wydaje, ale Ken i dziewoja Go In Shi kliknij: ukryte zostali… razem? xD Nawet coś o dziecku przebąkiwali xD Nawet to było trochę widać, więc jestem skłonna uwierzyć.
Betsu Ten Gai, Shinra Kokotsu, jakiś ty był piękny! T_T kliknij: ukryte Czemuś musial tak skończyć?! Może nic mu nie będzie, w końcu to demon. Albo ktoś go wskrzesi. Jestem bardzo za xD
Najgorsze w tym wszystkim były te chińskie nazwy, których ani przeczytać, ani zapamiętać, ani powtórzyć, bo po japońsku mówili zupełnie inaczej. Well, dla mnie nazywają się po japońsku i tego będę się trzymać. Taka rzecz, która z początku mnie odstraszyła. Walki piękne i zjawiskowe, normalnie nie lubię takich rzeczy, ale tutaj aż zaciskałam zęby, żeby tylko nikomu nic się nie stało xD kliknij: ukryte (czytaj: Setsujinowi na końcu, ale po drodze chyba też xD).
Czekam na drugą serię, mam nadzieję, że tym razem będzie równie pięknie i zjawiskowo, ale trochę jeszcze popracują nad fabułą ^_^ Byłoby idealnie <3
Re: The land is cloaked in deepest blue & Ryo Fu Setsujin ^^
Tak, w ogóle to co się stało z demonicą z czerwonym pejczem? kliknij: ukryte Arcydemon miał ją wynagrodzić za to, że go przebudziła i tyle ją widzieli. Nie było też widać, że zostaje wciągnięta razem z królem.
Z uwag odnośnie napisów – kliknij: ukryte to był w końcu król demonów czy to była królowa? Seiyuu było raczej kobiece, ale co rzuciło mi się w oczy, to odpowiedź samuraja na pytanie strażniczki. Zapytała „Co się stało z Yu Fiu Miu?”, a on na to, że „ją” gdzieś wysłał. W nadrzędnej części zdania użyli „her”, w podrzędnej „she”. Trochę dziwne, skoro do tej pory zawsze nazywali ją królem.
Nie mam pojęcia, co się stało z demonicą, za to wiem, co się stało kliknij: ukryte z Betsu Ten Gaiem i nie podoba mi się to ;_; XD Jak to tak, druga seria bez najpiękniejszego złego świata? Będzie druga seria, więc mam nadzieję, że jakoś przeżył. W końcu demon, nie? ;_; Za to Ryo Fu Setsujin (uwielbiam ten jego przydomek xD), znaczy się Lin Setsu, był przeboski <3 I dalej jestem zawiedziona, że nie jest demonem (lub czymś jeszcze lepszym) i dalej mam nadzieję, że jeszcze się okaże nie być zwykłym śmiertelnikiem kliknij: ukryte (ja bym mu dała łatkę boga, ale okej, to się wytnie xD Jak dla mnie mógłby być nawet majinem, tylko trochę ładniejszą wersją niż ta potworzyca XD).
Jego złodziejski fach jest okraszony niesławą w całej krainie, potrafi idealną kopię rzeczy, którą widział i trzymał w rękach przez ileś tam sekund, porusza mieczem lepiej niż największe zło tej krainy, jego ogromnie inteligentny i strzela celnymi ripostami – czego Ty jeszcze chcesz? xd
Albo nie, wiem! *_* Mógłby być księciem tego kraju! Księciem, który się zbuntował i poszedł se w świat robić, co chce <3 To też bym była zadowolona. Tak, za mało mi jeszcze xD
Nie wiem też o jakich umierających „głównych złych” piszesz, gdyż kliknij: ukryte n etapie 12 odcinka jeszcze żaden z nich nie umarł…
Największe zaskoczenie sezonu
Początek był ciężki. Było to moje pierwsze zetknięcie z takim rodzajem „animacji” i chociaż doceniałam piękno lalek, jakoś nie mogłam się wczuć w przeżycia bohaterów. Brak emocji na twarzach mocno mi w tym przeszkadzał do czasu, gdy ujrzałam FABUŁĘ. Do absurdów zdolności bohaterów przyzwyczaiłam się dosyć szybko, biorąc do za część konwencji. Ale od czasu pojawienia się Screaming Phoenix Killera, stwierdziłam z rozdziawem szczęki, że to ma najprawdziwszą FABUŁĘ. I od tego momentu wsiąkłam i będę bić pokłony ku tej serii. Przyznaję, nie jest to dla każdego, ale ode mnie jest mocna 9‑ka.
IT'S LIT!!!
Jak ktoś ma wątpliwości to radzę się przełamać i obejrzeć jeden odcinek. Warto.
Fabularnie bez rewelacji, ale chyba nie o fabułę tu chodzi. Jest EFEKTOWNIE. W bonusie dużo błysków i latających kończyn.
Jak tak dalej pójdzie to będzie anime(?) roku…