x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Co za dużo, to nie zdrowo
Zacznę może od tego, że daleka jestem od zachwytów tą serią, chociaż nie uważam też czasu spędzonego na seansie za całkiem stracony.
Otóż, największy problem miałam z fabułą, która choć na początku wydawała się całkiem sympatyczna i wciągająca, to jednak dość szybko przekształciła się w jakiś przedziwny twór, którego celem było chyba całkowite przygwożdżenie widza tytaniczną dawką dramatu. Nie wiem, pewnie miało mnie to w jakimś stopniu poruszyć, ale to się niespecjalnie udało, z dwóch względów.
Po pierwsze, nijak nie umiałam się wczuć w fabułę tak oderwaną od czegokolwiek. Co prawda, realia elitarnych szkół dla dziewcząt z lat siedemdziesiątych są mi z oczywistych względów raczej obce, ale mimo wszystko, pomysł na główny wątek trąci lekkim absurdem. kliknij: ukryte Żeby dziewczęta, bądź co bądź prawie dorosłe, tak się zachowywały dla udziału w jakimś stowarzyszeniu, które na dobrą sprawę nie zajmuje się niczym? No, bo cóż też te pannice tam robiły poza parzeniem herbaty i urządzaniem przyjęć? Również nachalne demonizowanie roli tegoż bractwa wzbudzało bardziej niezamierzoną wesołość niż przerażenie czy cokolwiek innego.
Drugą sprawą, która poważnie zepsuła mi odbiór tego anime było całkowite przeholowanie z traumą i dramatem. Ja rozumiem, że to taka stylistyka, ale tego naprawdę było za dużo. Za dużo, za gęsto, zbyt intensywnie, aż do granic przerysowania. Nie można widza nieustannie walić młotkiem po łbie tragedią postaci, bo po pewnym czasie zaczyna się na to znieczulać. Potrzebne jest trochę oddechu, rozluźnienia i tego mi tu zdecydowanie zabrakło. Wyszło to trochę tak, jakby ktoś zaplanował sobie, że stworzy monumentalny dramat, który wyciśnie łzy z każdego twardziela i zaczął ten pomysł realizować na siłę, wciskając wszystko co wydało mu się wystarczająco wzniosłe, tragiczne, łzawe i dramatyczne, specjalnie nie zastanawiając się nad tym czy to wszystko się z sobą klei i czy jest strawne, dorzucając co i rusz kolejne, zupełnie niepotrzebne komplikacje.
Kolejną sprawą, która łączy się w sumie z poprzednim akapitem, są postaci. Przyznaję, nie jestem fanką kobiet w głównych rolach. Ale już nawet nie o to chodzi, tam nikt nie był normalny! Praktycznie każda jedna postać jest mocno psychicznie skrzywiona, często bez żadnego wyraźnego powodu. kliknij: ukryte Np. taka Mariko, która przez większość czasu zachowuje się jak niezrównoważona histeryczka i tak na prawdę (co mnie najbardziej bolało) nikt na to nie reagował, nikt nie próbował dociec przyczyny takiego stanu rzeczy ani nie podjął jakiejś radykalniejszej próby pomocy. Swoją drogą, to w gruncie rzeczy imponujące, że można było zbudować taką psychozę, tylko dlatego, że ojciec jest kobieciarzem. Każdy ten dramat z osobna byłby dobry, ale takie ich nagromadzenie tworzy całość nie do przyjęcia. Nie oszukujmy się, to co prezentuje ta fabuła, to są odchylenia i jako takie powinny stanowić odstępstwa od normy, która jest dominantą. Odchylenia powinny stanowić margines. kliknij: ukryte Szybko licząc, próby samobójcze podjęło tam… 5 osób? Moim zdaniem to zdecydowanie za dużo. Poza tym, wiele rzeczy w scenariuszu zdawało się powciskanych na siłę, właściwie tylko po to, żeby było jeszcze bardziej dramatycznie, bardziej skomplikowanie i bardziej boleśnie kliknij: ukryte (np. sprawa z Rei i Fukiko, które niby były przyrodnimi siostrami, a potem nagle ni stąd ni zowąd okazało się, że jednak rodzonymi, a całość miała na celu prawdopodobnie tylko to, żeby śmierć Rei wydała się smutniejsza w obliczu tego niedopowiedzenia).
Tak naprawdę, jedyną bohaterką, która do samego końca ani na chwilę nie traci na normalności, będąc przy tym niesłychanie uroczą i sympatyczną jest Tomoko, która realizuje swoją postacią model przyjaciółki idealnej, jaką każda dziewczyna chciałaby mieć. Reszta postaci (no może z wyjątkiem Nanako) pozostaje w moje świadomości przewrażliwionymi, z upodobaniem kontemplującymi własny (często wyolbrzymiony) ból, dziwadłami.
kliknij: ukryte W tym momencie muszę wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy, a mianowicie o śmierci Rei, która była prawdopodobnie najgłupszym zgonem jaki widziałam w anime. Definitywnie, Rei powinna za ten wyczyn dostać nagrodę Darwina, autentycznie przez dłuższą chwilę nie mogłam wyjść z podziwu, że ktoś mógł wpaść na coś tak kretyńskiego. (Zupełnym nawiasem mówiąc, nie wydaje mi się, aby po tego typu wypadku, możliwe było wystawienie ciała w otwartej trumnie, ale kto by się przejmował takimi błahostkami w serii obdarzonej tagiem „realizm”...)
Jakby całość nie była jeszcze dość napuszona, obrazu dopełniają jeszcze te przesadnie pretensjonalne pseudonimy – Mona Lisa, Saint Juste, Borgia. Po co to?
Więc ponieważ bohaterki żeńskie mnie, delikatnie mówiąc, nie zachwyciły, więc ochoczo rzuciłam się uwielbiać tych męskich. I uwielbiałam wszystkich dwóch. Zwłaszcza Ichinomiyę, który był absolutnie cudowny, ale Henmi też dawał radę.
Wątki shoujo‑ai choć czytelnie zasygnalizowane, moim zdaniem nie były tam do końca potrzebne. Można by je zupełnie wyciąć, a fabuła nic by na tym nie straciła, wszystko mogłoby się potoczyć zupełnie tak samo. kliknij: ukryte O ile ten wątek ma jeszcze jakiś sens i uzasadnienie w przypadku postaci Mariko, to już np. taka „miłość” Nanako do Rei była moim zdaniem wyciągnięta totalnie z tylnej kieszeni i dłuższy czas nie mogłam wyjść z szoku, gdy ten wątek się pojawił.
Inną rzeczą, która mi bardzo „zgrzytała” podczas oglądania była sprawa ojczyma Nanako – rzecz niby całkiem trzecioplanowa, rozgrywająca się gdzieś w tle, ale mimo wszystko dla mnie ważna. kliknij: ukryte Trudno mi było się pogodzić z faktem, że człowiek, który wychowywał z miłością, bądź co bądź, nie swoje dziecko, mógł tak zupełnie się wypiąć na rodzonego syna bez żadnego racjonalnego powodu.
Na koniec jeszcze kilka słów o oprawie wizualnej. Trochę ciężko mi się zgodzić z zachwytami na jej temat. Nie jestem ortodoksyjnym wyznawcą wielkich oczu, ale lubię zachowane proporcje ciała, zwłaszcza długości nóg, a tego tu zdecydowanie zabrakło. Również duży problem miałam ze sposobem rysowania Rei, naprawdę wiele czasu zajęło mi przekonanie samej siebie, że patrzę na nastolatkę, a nie na solidnie zbudowanego mężczyznę. Skonfrontowałam to z mangą i tam Rei nie ma aż tak rozbudowanych barków, więc nie wiem z czego to wynikło.
Również animacja pozostawia wiele do życzenia, nawet jeśli weźmie się pod uwagę rok powstania i przyjmie, że stop‑klatki i powtarzanie niektórych ujęć po trzy razy jest elementem budowania klimatu, to jednak niektóre sceny zwyczajnie przeczą prawom fizyki kliknij: ukryte (vide scena, w której Fukiko próbuje skoczyć z dachu, a Rei ją powstrzymuje).
Podsumowując, jestem troszkę rozczarowana. Sama historia miała potencjał, ale pogrążył ją moim zdaniem nadmierny patos. Albo to zwyczajnie moja wina, że nie poczułam klimatu. W każdym razie, jednak wolę „realistyczne” serie, które są trochę bliższe prawdziwemu życiu.
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Odpowiadając na niektóre Twoje zarzuty:
1) siostrzeństwa i braterstwa typu Phi‑Beta‑Kappa, są plagą, pardon chlubą wielu zachodnich uniwersytetów, np. Ivy League. Przyjęcie do nich jest nobilitujące i nieziemsko trudne, a kandydat musi znieść końską dawkę upokorzeń, jak zniesie – zostaje członkiem braterstwa/siostrzeństwa, które jest znane z tego, że jest znane. A potem sam staje się seniorem gnębiącym następnych kandydatów, coś jak „kocenie” w wojsku. Nauczyciele latami udawali, że tego nie widzieli, ale parę lat temu takie praktyki zostały nagłośnione przez ofiary.
Autorka mangi, na podstawie której powstało anime, zapewne sugerowała się tym mechanizmem. Co z psychiką człowieka wyprawia presja dostania się do elitarnego stowarzyszenia.
Zblazowane dziewczęta pozujące na damy z ubiegłych stuleci zajmowały się nie tylko parzeniem herbaty, ale i miały przywileje u nauczycieli – kursy doszkalające, ujawnienie zakresu pytań testowych itd. Głównie dlatego warto było tam się dostać.
2) Co do tygryso‑konia, znaczy się トラウマ [link][link][/link], masz absolutną rację!
Mariko zachowuje się jak kliknij: ukryte ofiara gwałtu, a nie porzucone dziecko. Teksty w stylu: „Mężczyźni są brutalni i zboczeni, myślą tylko o jednym”, „Nie mogę cię puścić samej z obcym chłopakiem, bo jeszcze ci krzywdę zrobi”, chorobliwe czepianie się Nanako, żeby tylko nie zostawiała jej samej w domu (w domyśle: z ojcem zboczeńcem), nawet anoreksja (wiele ofiar sądzi, że zostały skrzywdzone, bo wyglądały zbyt kobieco, więc usiłują pozbyć się tłuszczu z biustu i bioder poprzez zagłodzenie się na śmierć). Oglądając serial miałam co i rusz wrażenie, że „straszna prawda pod rodzinnym dachem”, którą poznała Nanako, to molestowanie przez ojca‑pedofila, a nie jakieś tam porzucenie.
„Książę” Kaoru nie jest lepsza. kliknij: ukryte Rzuca chłopaka, co powoduje cierpienie obojga, ale „to dla jego dobra”. Rozumiem, że nie chciała go ograniczać, ale mogła go spytać o zdanie… Przez cały czas histeryzuje, że jest tak ciężko chora, że „kupcie trumnę, bo ja umrę” – takie robi brewerie, że traci resztki współczucia widza (mojego w każdym razie). A potem i tak okazuje się, że żyje i ma się dobrze, było takie jazdy robić?
Miya‑sama postrzega siebie jako wrażliwą istotkę, kliknij: ukryte której czułe serduszko zostało bezlitośnie złamane i pomimo upływu lat nie może się zagoić. (Mnie też zrobiono coś takiego, więc znam ten ból.) Tylko, że ta „czuła i wrażliwa” duszyczka jest wyrachowaną, okrutną sadystką, z upodobaniem dręczącą własną siostrę fizycznie i psychicznie, czerpiąc z tego satysfakcję niemalże seksualną. Nie ma też oporów przed zepsuciem Nanako. W tym momencie resztki współczucia wyparowują z sykiem…
Na koniec najciekawszy przypadek kliniczny: Saint Juste. kliknij: ukryte Ta potrafi przestraszyć. A to się znienacka zaśmieje, a to zapłacze, a to próbuje uwieść, a to zabić Nanako. Najgorsze, że szantażuje emocjonalnie innych, bo ma satysfakcję, że ktoś się przez nią martwi, dlatego często straszy przyjaciół (Kaoru, Nanako) zachowaniami autodestrukcyjnymi, np. skacze z okna, ćpa. Wiem, że do tego stanu doprowadziło ją bezustanne, wieloletnie maltretowanie fizyczne i psychiczne przez siostrę, ale jej zachowanie było do cna irytujące. A oprócz sadystycznej siostry miała też rodziców i brata – ślepi byli, przez palce patrzyli, czy jak?
Nanako miała być tą normalną, jednak jest tak przerażająco naiwną gąską, że można się załamać. Najwyraźniej brak jej instynktu samozachowawczego, gdyż toksyczne i niebezpieczne relacje przyciągają ją jak magnes.
Dlatego zgadzam się, że jedyną osobą, którą naprawdę można było polubić, była Tomoko.
3) Też uważam sposób rysowania postaci za zwyczajnie brzydki. Rei i Kaoru wyglądają jak mężczyźni – wielkie toto, szerokie w barach, płaskie jak deska, z patykowatymi kończynami i końską twarzą…
Klimat to ta historia miała, ale kojarzący się z Małą Księżniczką czy Tajemniczym Opiekunem – o tym, że akcja nie dzieje się w XIX wieku, przekonywały mnie tylko sceny jazdy metrem.
Też nie uważam czasu przeznaczonego na oglądanie za stracony, jednak po opiniach, jakie to mhroczne, śmiałe erotycznie, pełne przemocy itd, mam wrażenie, że owe trudne tematy zostały ledwie muśnięte, żeby broń Boże nie zmącić powierzchni stawu i żeby przypadkiem nie wypłynęły spod niej prawdziwe brudy…
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Może i faktycznie to prawda, ale nie zmienia to faktu, że próby samobójcze czy rzucanie się na innych z ostrymi narzędziami w imię uczestnictwa w stowarzyszeniu wydaje mi się jakimś strasznie ponurym żartem (a przynajmniej chciałabym, żeby nim było). Tak czy siak wydaje się to strasznie przesadzone.
Otóż to. Wszystkie jej zachowania wskazywały na ten rodzaj traumy i kiedy pojawiło się wyjaśnienie, to przyznam szczerze, że byłam trochę „rozczarowana”, że tylko o to chodziło.
Zgadzam się z każdziutkim twoim zdaniem o bohaterach (czemuż ja nie umiem tak trafnie przelewać własnych myśli na słowa? :()
Ogólnie wszystko w tym anime wydaje mi się strasznie przesadzone – poczynając na pseudonimach bohaterek, poprzez ich traumy, a na ich reakcjach na wydarzenia kończąc. Dla mnie to było strasznie męczące. Dałam się trochę złapać na haczyk dojrzałej historii dla wyrobionego widza, a w zasadzie nie dostrzegłam w niej wiele więcej poza opowieścią o egzaltowanych, rozhisteryzowanych panienkach z upodobaniem sprawiającym ból sobie i wszystkim naokoło. Dla mnie nawrzucanie do historii wszelkiej maści tragedii samo w sobie nie czyni jeszcze fabuły głęboką. To mogłoby jeszcze robić wrażenie, gdyby z bohaterkami dało się złapać jakąś nić sympatii, ale z takimi niestabilnymi emocjonalnie dziwadłami ciężko jest się utożsamiać i zwyczajnie je polubić, więc nie za bardzo daje się też przejąć ich losem. kliknij: ukryte Np. śmierć Saint‑Juste w ogóle mnie ruszyła, a wręcz parsknęłam śmiechem, bo to naprawdę był wyjątkowo kretyński pomysł na zgon.
PS. Co to jest tygryso‑koń, bo chyba czegoś nie załapałam :)
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
No chyba, że chodziło o coś innego xp
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Jeśli naprawdę jest tak jak piszesz i takie durnowate bractwa a la Korea Północna robiące uczniom sieczkę z mózgu rzeczywiście istnieją i nauczyciele udają, że tego nie widzą dla jakiejś głupiej tradycji… Panie Boże miej w opiece uczniów tych szkół i tych nauczycieli z ciemnotę umysłu na rekordowym poziomie, którzy nie widzą, że wychowują sobie zachodnie wersje Kim Ir Sena…
Nie mam pojęcia jak małe mózgi muszą mieć ludzie pracujący w takich placówkach, skoro uważają takie systemy za chlubę, ale to nie zmienia faktu, że wszystkie tego typu bractwa dla dobra uczniów powinny być bezwzględnie rozwiązywane, a ich członkowie‑oprawcy i nauczyciele, którzy im na to pozwalają wsadzani za kratki. Nie wiem czy nagłośnienie tych praktyk coś zmieniło, ale mam nadzieję, że Organizacje Broniące Praw Człowieka choć częściowo się z nimi rozprawiły, i kot wie, może Bush (który należał do tego całego Phi Beta Kappa) za swojej kadencji dla dobra społeczeństwa chociaż trochę wpłynął na ten szkolny komunizm…
Też mnie to zastanawiało – skąd u niej takie przekonania, że jeśli ojciec kliknij: ukryte pisze porno, to znaczy, że wszyscy mężczyźni są brutalnymi zboczeńcami? I co w ogóle było w nim takiego zboczonego? Przecież jeśli on tylko o tym pisze, to nie ma bezpośredniej styczności z seksem. Co innego gdyby był kliknij: ukryte reżyserem/aktorem filmów pornograficznych, czy choćby rysownikiem hentai, dziennikarzem gazety dla dorosłych albo zajmował się prostytucją, ale co jest złego w samym pisaniu? Tak w ogóle to nie znam się na pornografii, ale kliknij: ukryte tutaj pierwszy raz spotkałam z określeniem pisarza powieści erotycznych „pornografem”. I nie rozumiem tego, że inni uważali go za bezwartościowego człowieka. Yukio Mishima, słynny japoński pisarz też pisał o seksie, ale nikt nigdy nie nazywał go kliknij: ukryte pornografem, ani tym bardziej bezwartościowym człowiekiem. Ba, przecież to był wieloletni kandydat do Nobla! Wracając do Mariko. W pewnym momencie pomyślałam, że może ona kliknij: ukryte przeczytała któryś z tekstów ojca i zaczęła się bać, że on zamierza zrobić z nią to co tam opisał (bo taka sytuacja rzeczywiście miała miejsce, kiedy pewien mężczyzna trafił przed sąd, bo biedak pisząc swój fanfik o porwaniu i morderstwie istniejącej naprawdę grupy wokalnej Girls Aloud, nie pomyślał, że ktoś czytając jego opowiadanie może się przestraszyć, że autor zamierza naprawdę wcielić to w życie), ale potem pomyślałam, że przecież to niemożliwe, żeby 14‑latka czytała coś co jest dozwolone definitywnie od 18 lat, zwłaszcza w latach 70‑tych. Więc nie wiem skąd u niej takie obawy…
Oj, tutaj absolutnie się nie zgodzę! Fakt, mogła kliknij: ukryte zapytać chłopaka o zdanie, ale po prostu nie chciała go martwić tak jak to zrobił Piotr w serialu Magda M. kliknij: ukryte kiedy nie powiedział Magdzie, że leci do USA by się leczyć na śmiertelną chorobę, ale w końcu przeżył i potem do siebie wrócili. Jak już napisała Ariel‑chan Kaoru była (po Nanako) najnormalniejsza ze wszystkich bohaterek, prawda?. Co do jej paniki. Po pierwsze: kliknij: ukryte to był rak – bardzo poważna choroba i w mandze skończyło się to dla niej tragicznie. Przecież ona nie była jasnowidzem więc skąd miała wiedzieć, że wyzdrowieje? Po drugie: kliknij: ukryte Masz do niej pretensje, że się bała śmierci, „bo w końcu przeżyła i wyzdrowiała, więc było takie jazdy robić?”. Skarbie, Ty chyba nie do końca rozumiesz na czym polega mechanizm kliknij: ukryte hipochondrii i tego typu fobii. Wszystkie tego typu lęki polegają na tym, że człowiek boi się czegoś, co wcale nie musi być groźne, ale w jego psychice jest coś co powoduje, że jednak go to przeraża nawet jeśli tak naprawdę nie jest to nic niebezpiecznego. Ile razy ludzie boją się malutkich pajączków na ścianie, które przecież nie są jadowite czy malutkich myszek, które przecież ich nie zjedzą jak Popiela. Fobie mają to do siebie, że często są nieuzasadnione. Ale akurat w przypadku Kaoru, jej lek był w pełni uzasadniony, to normalne że po takich przeżyciach bała się chorób i śmierci. Uwierz mi zarówno hipochondria, jak i tanatofobia (lęk przed śmiercią) czy aichmofobia (lęk przed zastrzykami) są bardzo nieprzyjemne, trudne w leczeniu i nie można mieć do innych za to pretensji, bo każdy tak naprawdę wolałby nie mieć tych lęków. Tym razem ja coś o tym wiem, bo w dzieciństwie z powodu astmy często chorowałam i trafiałam do szpitala, a jak w zeszłym roku nagle i niespodziewanie straciłam dziadka boje się o innych bliskich. A niedawno temu moje obawy się potwierdziły i byłam na pogrzebie, ale wole o tym nie pisać…
O to właśnie chodziło, żeby ona kliknij: ukryte sama w swoim wybujanym ego uważała siebie za „wspaniałą i wrażliwą Królową”, która tak naprawdę nie jest. Ale muszę przyznać, że o ile jeszcze mogłam nieco zrozumieć kliknij: ukryte znienawidzenie siebie przez Mariko, to za Chiny nie potrafię zrozumieć kliknij: ukryte prawie wszystkich zachowań Miyi! Uciekła z płaczem z przyjęcia urodzinowego koleżanki, bo została „potwornie znieważona” poprzez… usadzenie na końcu stołu. Jak służąca przypadkiem potłukła jej figurkę, to ona sama stłukła wszystkie, które zostały, by (!?) „nie odebrano jej kolejnych”… Co to właściwie miało być? Czy ona miała nierówno pod sufitem??? W dodatku inne jej zachowania tez były bardzo nielogiczne. Skoro tak szaleńczo kochała Takehiko, to czemu w ogóle nie próbowała do niego wrócić? Przecież on był przyjacielem jej brata więc mogła częściej go widywać i spokojnie się do niego zbliżyć. Ale po co, lepiej nękać jego koleżankę podejrzaną o bycie rywalką i nie robić innego w celu odzyskania ukochanego… I kiedy on przyszedł na jej 18‑tkę, zamiast szaleć za szczęścia i spędzić z nim cały wieczór, nawet się od niego nie odezwała i tylko nie pozwoliła Nanako na rozmowę z nim… I jak pisałam w poprzednim komentarzu coś mi się wydaje, że Miya po prostu była niepoczytalna. Nie dość, że namówiła Rei do tego bezsensownego samobójstwa, to jeszcze zachowywała się tak jakby w ogóle nie była świadoma, że to zabić mogło jej siostrę, opamiętała się dopiero jak Rei była pół żywa i potem powiedziała jej, że kiedyś to zrobią znowu, nie wyciągając z tego żadnych wniosków. I jak Rei, przestała w to wierzyć, Fukiko nagle ogłosiła, że mogą zrobić to teraz, od tak i tym razem próbowała zabić się pierwsza, jakby nie była świadoma, że obie zginą! Albo te sytuacje jak rzucała się na nią z ostrymi narzędziami przy świadkach. Przy „podwładnych” to jeszcze mogła to robić, bo przecież na „Jej Wysokość” nikt z nich nie będzie skarżył, ale na przyjęciu gdzie było pełno ludzi z poza bractwa w tym jej bart i jego znajomy??? A poza tym, musiała zaraz skakać na nią z nożem a nie mogła po prostu powiedzieć: „Rei, zagraj coś innego”? A o próbie utopienia Nanako, to już wolę się nie wypowiadać. Czy to babsko naprawdę, nie rozumiało, że bycie przewodniczącą klubu nie daje prawdziwego immunitetu i za coś takiego grozi jej kryminał? Zresztą nie tylko za to, bo za znęcanie się nad siostrą tym bardziej powinni ją wsadzić za kratki. Dla własnej „satysfakcji i zabawy” tak ją manipulowała, że zrobiła sobie z niej lalkę, którą można ranić fizycznie i maltretować psychicznie… I chciała to samo zrobić z Nanako, bo przecież jej jako przewodniczącej tego Durnego Klubu wolno wszystko i ona jest Panią i Władczynią, a reszta ma jej słuchać a jak ktoś się sprzeciwi, to z nożem na niego… Ta dziewucha to po prostu jak to ujęła Eire w recenzji mangi „przykładem opisanych osób, które „w kingsajz poszły i w odwłokach im się poprzewracało”, a mówiąc po niefilozoficznemu: „głupią baba, której od władzy i podziwu przewróciło się w głowie”. Przerażające jest to, że to tak naprawdę zwykła nastolatka na czele zwykłego szkolnego klubu a z zachowania przypominała Stalina, Kim Jong Una, czy Jima Jonesa(szczególnie tego ostatniego, bo podejrzewam, że gdyby nie wystarczyła jej tylko jedna niewolnica psychiczna, której bólem można się napawać, to zrobiłaby z resztą członkiń bractwa to samo co z Rei, a wtedy wszystkie bohaterki prawdopodobnie skończyłyby jak mieszkańcy Jonestown … Straszne… Takie sadystki seksualne jak ona powinny trafiać tam gdzie jest miejsce wszystkich którzy z powodu parafili dopuszczają się przestępstw dla własnych przyjemności – do zakładu zamkniętego! Szkoda, że Ustawa o Bestiach, która weszła w życie dopiero w 2014 i tylko w Polsce…
Ja nawet ją rozumiałam i współczułam, bo to naturalne, że kliknij: ukryte cieszyła się ze współczucia i troski, skoro siostra, która tak strasznie kochała cały czas traktowała ja jak niewolnicę i maltretowała dla zabawy. Zgadam się z tym, że można było się jej przestraszyć. Ja na miejscu Nanako bałabym się przebywać z nią sam na sam, zwłaszcza pom tym jak naćpana próbowała ją zabić. Ale jest coś co mi w niej zgrzytało. Momentami miałam wrażenie, że kliknij: ukryte ona w ogóle nie wyciągała wniosków z tego co się działo wokół niej. Nie znam się na psychice ofiar przemocy domowej, ale trochę mnie to dziwiło. Np. wspomniana sytuacja, kiedy pod wpływem prochów prawie zabiła Nanako, bo miała halucynacje, że to Miya przyszła popełnić z nią samobójstwo. Moim zdaniem po takiej sytuacji sumienie powinno od razu jej podpowiedzieć, że musi z tym skończyć, ale potem kiedy Nanako próbowała jej pomóc i chciała wyrzucić te narkotyki to Rei nakrzyczała na nią. Tak samo było z rzucaniem szablą w Kaoru, jak chciała wyrzucić jej bransoletkę. I nawet jej za to nie przeprosiła. Albo te wszystkie sytuacje kiedy „Stalin w Kiecce” znęcał się nad nią, a ona jakby w ogóle nie dostrzegała tego, że Miya wcale jej nie kocha. Np. sytuacja z wiązem. Czekała i czekała jak zaklęta w deszczu i kiedy Nanako tłumaczyła jej, że Miya nie przyjdzie w ogóle to do niej nie docierało. Rozumiem, że miłość zaślepia, ale żeby aż tak żeby nie być świadomym krzywd jakie jawnie wyrządza ukochana? [/b] Sytuacja rodzinna Rei jest niemal identyczna z sytuacją kliknij: ukryte Satellizer z Freezing. Ona też była dzieckiem kochanki bogacza i jak straciła matkę została oficjalnie uznana przez ojca za córkę, jej przybrana starsza siostra ją zaakceptowała, a przyrodni brat Louis zrobił z niej sobie seksualną niewolnicę, którą przez lata maltretował fizycznie i psychicznie. Ale Satella cały czas była świadoma, tego, że Louis ją krzywdzi, walczyła z tym i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to Zły Człowiek mimo iż był jej krewnym. Po namyśle Rei przypomina mi raczej inną postać z tej samej serii: kliknij: ukryte Holly – dziewczynę z której Louis zrobił sobie niewolnicę w zastępstwie za Satellizer jak rodzina ich rozdzieliła wysyłając do różnych szkół, po odkryciu prawdy. Patrząc na Holly miałam wrażenie, że ona cierpiała na syndrom sztokholmski, dlatego twierdziła, że pozwala mu na to wszystko, bo naprawdę bardzo go kocha mimo, że on dawał jej do zrozumienia, że jest dla niego tylko zastępstwem za siostrę. Więc może Rei też na to cierpiała. Acz nie jestem tego pewna, bo kliknij: ukryte np. Natascha Kampusch też podobno miała ten syndrom, ale doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jest krzywdzona. Jeśli chodzi o rodziców i brata – kliknij: ukryte Jej Wysokość Babsztyl Pierwszy herbu Sydystka mogła tak jak Louis manipulować siostrą, by rodzice nie wiedzieli, o tym że ją krzywdzi. Ale po nieudanej próbie samobójczej córki powinni się zorientować, że coś jest nie tak! Powinni od razu zrobić wszystko by dociec przyczyny, a także objąć Rei ścisłą opieką, dopóki nie byłoby 100%-owej pewności, że to się nie powtórzy. A oni zamiast tego pozwolili zamieszkać jej samej… Dziwne i straszne…
To co ona jeszcze kilka dni temu robiła na Twoim avatarze? :-)
Ok, też na poważnie. Co do tych relacji… W sumie podziwiam ją, bo ja bym na jej miejscu kliknij: ukryte co najmniej cztery bohaterki tej serii po prostu pozwała do sądu, albo przynajmniej zerwała z nimi znajomość na dobre… Naprawdę musiała mieć świętą cierpliwość, a do tego zdolność wybaczania i odwagę na wysokim poziomie jeśli nic nie zrobiła w obliczu tego, że kliknij: ukryte co najmniej cztery panny próbowały ją zamordować z byle powodu, a trzy jeszcze dodatkowo ja molestowały, a ona nadal się z nimi zdawała… Ja bym nie wytrzymała i natychmiast kliknij: ukryte zawiadomiła rodziców, a potem dyrektora i policję po prostu dla własnego bezpieczeństwa. Najpierw powinni wziąć się za Borgię, bo jej niezrównoważenie w obliczu tego Bractwa przechodziło wszelkie granicę, potem Miye, która chciała utopić i molestować Nanako w odcinku ze szminką (jakby jej nie przerwano, pewnie doszłoby do gwałtu) z powodu jakiejś wyolbrzymionej zazdrości, potem Rei (no dobra, jej wyczynów Nanako nie zgłosiła na policję, bo w końcu ją kochała), która przecież mogła pod wpływem narkotyków znowu próbować kogoś zabić i na dodatek też musiała molestować Nanako, tylko po to by dotknąć tej części ciała, która dotknęła warg Miyi, a na samym końcu Mariko (ok w jej przypadku też niekoniecznie było wezwanie policji w końcu nie zdążyła nic zrobić), która szantażowała Nanako, że ja zabije ja jak pójdzie do domu i oczywiście też musiała brać do ust jej uszy (aż strach pomyśleć co by było jakby Nanako u niej wtedy została…)
Jak pisałam wyżej – one są wzorowane na postaciach z Róży Wersalu Ikedy. Rei jest wzorowana na Lady Oscar, która ubierała się od małego jak mężczyzna, a wzorem Kaoru był jej ukochany Oscar – Andre (a poza tym była kliknij: ukryte po mastektomii więc musiała być płaska).
Zgadzam się, twórcy trochę przesadzili z tym „starym stylem”. Momentami chyba zapominali, że ta historia tak naprawdę dzieje się w XIX wieku. Wiem, że obalenia Bractwa miało być nawiązaniem do Rewolucji Francuskiej więc członkinie tego całego stowarzyszenia musiały przypominać damy z ubiegłych epok, a przewodnicząca na królową, ale twórcy z tym po prostu przesadzili, bo w efekcie klub przestał wyglądać jak klub, tylko naprawdę stała się dworkiem, a członkinie, przestały przypominać współczesne nastolatki. I poza scenami z pociągiem i z telefonami nic tak naprawdę nie wskazywało na to, że to jest współczesna szkoła…
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Róży Wersalu nie znam, ale może się zainteresuję.
Co Nanako robiła w moim avatarze? A może ja też lubię ryzyko? Choćby przez to, jak lokuję swoje uczucia :P kliknij: ukryte (faceci tacy jak Griffith z Berserka i bynajmniej nie ze względu na wygląd, tylko na ową specyficzną osobowość) Tak naprawdę, chodzi wyłącznie o fizyczne podobieństwo do bohaterki, bo taką gąską nigdy nie byłam.
Co do Mii i Rei – jak najbardziej. Seriali czy filmów, do których nawiązujesz, nie oglądałam.
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
„Grisznak, proszę nie gniewaj się tym, co napisałam o Twojej ulubionej serii i nie szukaj mnie potem z tą dziadkową pepeszą, z którą chciałeś zapoznać każdego, kto się nie zgodzi, że Cat Shit One, to najlepsza manga militarna jaka kiedykolwiek pojawiła się nad Wisłą ;-) Tobie nie spodobały się moje ulubione W.I.T.C.H.-usie, mnie Twoja Oniisamka, to chyba jesteśmy kwita nie? ;-) I to ja wzięłam od ciebie tą recenzję Crystala, której tak nie chciałeś pisać… ”
Dobra wracam do komentarza. Na samym wstępie zaznaczam, że nie obejrzałam całego anime, tylko część odcinków bo na pewno nie jest to serial na moje nerwy. Musiałam przede wszystkim pominąć odcinki w których Misaki znęcała się nad Mariko i Nanako, tylko dlatego, że dostały się do Sorority, a ona nie, bo na sam widok takich prześladowców aż się we mnie gotuje, a takim potworom jak ona najchętniej wymierzałabym karę jaką dostają pijani kierowcy w Singapurze… Pominęłam też odcinki z wątkiem śmierci i chorób, bo takie wątki w serialach za bardzo mnie przygnębiają. I od razu przepraszam jeśli popełnię jakiś błąd z powodu nieznajomości całości lub nieznajomości tego typu szkolnych klubów. Myślę, że jeszcze wrócę kiedyś do tej serii, ale póki co oceny wyższej niż 7 wystawić nie mogę.
Im nie chodziło, o to czym zajmuje się to bractwo, tylko o to, że bycie jego członkiem dawało przywileje i co najważniejsze – oznaczało (w ich mniemaniu), że jest się kimś ważnym, kto „rządzi w szkole” i kogo wszyscy podziwiają. I tak jak już napisała lasgna777, one miały jeszcze te wszystkie przywileje. Zwróć uwagę na to o czym rozmawiały starsze członkinie jak kliknij: ukryte się bały, że Sorority zostanie obalone. Jak to ujęła ta cała Miya one się bały głównie tego, że przestaną być kimś „ważnym” i stracą swoja pozycję i przywileje, a to że zniknie tradycja szkoły je nie obchodziło. O tym, co myślę o takich zachowaniach napiszę za chwilę.
Masz rację. Musze przyznać, że tutaj po raz pierwszy zetknęłam się, ze szkolnym klubem… Który ma na dobra sprawę niewiele wspólnego ze szkolnego klubem. To Bractwo przypominało mi coś pomiędzy sekta a Koreą Północną, czy innym krajem o podobnym ustroju. Bo w końcu to co one tam robiły przypominało coś na wzór totalitaryzmu! To z jednej strony przeraża, z drugiej denerwuje, a z trzeciej po prostu śmieszy głupota, która uderzyła im do głowy. Ja też jak patrzyłam na te pannice, ich zachowanie i zasady tego całego bractwa, to pierwszym co na myśl to: „Ale durne to całe Bractwo…” ;-) ponieważ:
1. Władza większa niż dyrektor i nauczyciele (?)
Nie znam się na tego typu Bractwach, ale czy gdzieś na świecie istnieje szkoła gdzie starsi uczniowie‑przewodniczący mieliby większą władze niż grono pedagogiczne? Momentami można odnieść wrażenie, że Miya jest dyrektorką Serain, a starsze członkinie to nauczycielki (ba, przecież nawet uczyły resztę członkiń przed egzaminami), bo właśnie tak traktują je inne uczennice. A nauczyciele mieli tu w ogóle jakąś rolę? Chyba tylko podczas sprawy zawieszenia Mariko, a tak to do niczego innego nie byli potrzebni. Czy taki system jest normalny i w ogóle możliwy? Nawet w Westone Collague z Kuroshitsuji, gdzie również prefekci dormitoriów pełnili ważną rolę, dyrektor miał większą władzę niż oni. Może i taki system pasowałby go wiktoriańskiej Anglii, ale nie do Japonii w latach 70‑tych.
2. Ich chore totalitarne zasady i hierarchia
Wspaniała Miya‑sama Jest Królową i Nikt Nie Może Zrobić Nic Co By Jej Nie Pasowało, a Jej Wolno Robić Wszystko Łącznie z kliknij: ukryte Rzucaniem Się z Nożem Na Siostrę za To Że Śmiała Zagrać Melodie, Której Ona Nienawidzi… A inne członkinie, traktowali na zasadzie „jak się potkniesz w jakikolwiek sposób to bezapelacyjnie wylatujesz”. Nie znoszę takiego systemu, bo sama miałam tak w liceum, „które tak się bało że starci miano jednego z najlepszych w województwie, że jak ktoś był gorszy w nauce, dawali mu znać, że chcą się go pozbyć”. Raz przed Wielkanocą przyszłam na egzamin chora, ledwo trzymając się na nogach i zaraz to tym miałam wrócić do domu, a nasza arogancka wychowawczyni zaczęła mi robić, wyrzuty, że będę mieć zaległości. Zupełne wariactwo! Ale zamknęłam jej usta mówiąc, że wolę spędzać Święta z rodziną nić w łóżku ;-) Wracając jednak do Oniisamy… Te Babsztyle zachowują się mniej więcej tak jak ta wychowawczyni, tyle że jeszcze gorzej, jakby ta duma rzuciła im się na mózg! kliknij: ukryte Wyrzucają koleżankę bo była chora jak pisała egzaminy i nie dostała dobrej oceny, inna członkinię zwalniają i nazywają „Zgniłym Jabłkiem”, bo śmiała usiąść na krześle pani Przewodniczącej. I najbardziej zmartwiło mnie to, że wyrzuciły dziewczynę maltretowana psychicznie, bo w końcu nie wytrzymała i zaatakowała nożykiem do tapety swoją oprawczynię, mimo że wszyscy wiedzieli o tym, że jest nękana i ma trudna sytuację, a jak Miya rzucała się na Rei z nożem, tylko dlatego, że przypadkiem zagrała jej znienawidzoną melodię, to jakoś nikt jej nie zwolnił z bractwa… I jak w nią rzuciła tą deska z igłami, to nikt nie chciał pomóc Rei, bo nie daj Boże zrobiłby coś co by się nie spodobało Jej Wysokości Fukiko Pierwszej i jak Nanako jej pomogła, to Mariko przekonywało ją, że nie powinna tego robić co jeszcze podpadnie Miyi. Tak, bo przecież ważniejsze jest to, żeby ta baba była zadowolona, a to że jej siostra krwawi to nic takiego…
3. Traktowanie pozycji w tym durnym Bractwie jak Bóg wie czego.
Tutaj znowu wspomnę te zachowania, o których już pisałaś. Rozumiem, że nastolatki chcą zabłysnąć i z tego powodu robią różne rzeczy, często nie zdając sobie sprawy z konsekwencji… Ale to co tutaj pokazano tak jak napisałaś poniżej wydaje się przesadzone i wygląda jak ponury żart (jeśli tak naprawdę jest Boże miej w opiece nastolatki, których umysły znajdują się na tak niskim poziomie…). Ja też nie rozumiem jak prawie dorosłe uczennice mogą robić taki rzeczy. I jeśli mam być szczera, to sam fakt traktowania przynależności do tego Bractwa, jak Koronacji, wywyższania się z tego powodu i uważania siebie za Pępek Świata, któremu wszystko wolno, bo rządzi szkołą tak mnie denerwował, że jak bym spotkała Aya, Miyę czy Borgię to by je normalnie przewróciła w kałużę błota i podeptała to by zobaczyły, gdzie tak naprawdę znajduje się miejsce takich potworów jak one i że należenie do durnego klubu Cesarzową z immunitetem nie czyni… Dobra wracając do postaci. Jak nic ten głupi klub zrobił im wodę sodową z mózgu (o ile jeszcze coś z tych ich mózgów, bo chyba całkiem się rozpuściły)… Np. Borgia – kliknij: ukryte niezrównoważona, agresywna baba, która bije inne osoby, które nic złego nie zrobiły, a zawiniły tylko tym, że mogły zaszkodzić temu głupiemu Sorority. Ale to jak próbowała zrzucić Nanako z balkonu tylko dlatego, że nie chciała podać jej informacji, które mogłyby uratować to durne Bractwo… Słów mi brakuje po prostu. A jakby Mona Lisa nie też nie zachowała rozsądku i jej nie złapała? Jeżeli Borgia próbuje dla jakiegoś szkolnego klubu zamordować koleżankę świadczy o tym, że jej mozg znajduje się gdzieś na poziomie Brevika i zaraz po tym powinna przyjechać policja zakuć ją w kaftan bezpieczeństwa i zamknąć w psychiatryku… Nie wiem jak to inaczej określić. Nie wspominając już o tym, co robiła Aya. Nie wiem i nie chcę wiedzieć jak można znęcać się nad niewinnymi koleżankami tylko dlatego, że miały więcej szczęścia od niej i przyjęto je do tego durnego Bractwa. A za kliknij: ukryte wyciąganie na światło dzienne skandali ich obyczajowych to po prostu powinno się z nią zrobić to, co we Freezing First Chronicle zrobiła Chiffon z babami, które pobiły jej najlepszą przyjaciółkę i zabiły jej ukochanego żółwia – czyli dosłownie rozerwać na kawałki! I muszę przyznać, że jak Mariko w końcu puściły nerwy i ją zaatakowała, to po prostu pomyślałam: „I BARDZO DOBRZE! SAMA TEGO CHCIAŁAŚ! Ty jej zadałaś tyle ran psychicznych, niech ona Ci teraz zada jedną fizyczną potworze!” Ok, jestem świadoma, że to się mogło źle skończyć, zwłaszcza, że taki łudząco podobny kliknij: ukryte atak w szkole naprawdę miał miejsce w 2004 roku, kiedy to zdesperowana Natsumi Tsuji (znana jako Nevada‑tan) zaatakowała swoją prześladowczynię Satomi Mitarai i niestety skończyło się to tragicznie, ale zgadzam się z Nanako, że to nie była wina Mariko (co ciekawsze Navady też niektórzy nie winią za to co zrobiła, a w Niemczech powstał zespół na jej cześć ). Nie wiem jak inni ale, dla mnie winić za to kliknij: ukryte Mariko, to tak jakby winić Jacka Soplicę, za strzelanie do Stonika Horeszki ;-) A co do Miyi… O tym w następnym komentarzu…
4. Królowa Absolutna = Słońce Komunizmu w długiej kiecce
Jak były urodziny Fukiko, to prawie padłam, jak zobaczyłam co jej kupiły na prezenty. kliknij: ukryte Złoty naszyjnik z diamentami, mogę jeszcze zrozumieć, ale kupowanie jej na urodziny 1800 róż?! We Freezing też przewodniczące szkoły darzono szacunkiem, ale ogólnie traktowano je jak koleżanki, a nie jakieś Ukochane Królowe. Trudno wyobrazić sobie, żeby Chiffon, Elizabeth i Ticy ktoś ze szkoły kupował takie prezenty (a one też pochodziły z bogatych i szlacheckich rodzin, ale na co dzień funkcjonowały jak normalne nastolatki, bez pozowania na jakieś napuszone damy). Przewodniczącym szkoły daje się w prezencie ciasteczka, tak jak to zrobiła Nanako, ewentualnie coś ze sklepu „wszystko po 5 zł”, a nie jakieś kliknij: ukryte supermegodrogie rzeczy! Takie kosztowności mogłaby dostać na 18 kliknij: ukryte od ojca córka Billa Gatesa, albo księżniczka Charlotte! Albo całowanie Miyi rąk jak biskupowi… To już świadczy o tym, że inne członkinie otaczały ją jakimś nienormalnym kultem i traktowały jak jakąś „ukochaną przywódczynię”, której „Wspaniałość” znajduje się tak naprawdę mniej więcej na poziomie Stalina! Ale przecież Miya to jest zwyczajna nastolatka, a nie córunia Słońca Komunizmu! A to nie jest żadne państwo, ani sekta gdzie bezwzględnie trzeba oddawać hołd Ukochanemu Przywódcy i trzeba go czcić, to jest zwyczajny szkolny klub, na czele którego stoi babsko stylizujące się na Królowa, którą przecież tak naprawdę nie jest! Miałam wrażenie, że jeszcze chwila i kliknij: ukryte urządziły jej kartoniadę albo postawiły by pomnik… To jakiś za przeproszeniem „totalitarny debilizm”… To jest szkoła japońska, a nie ZSRR ;-)
Zgadzam się. Wiem, że ta autorka tworzy chyba wyłącznie dramaty. Wiem, że większość serii yuri to tragedie. Ale granica gdzieś istnieje. Nie znam się na angście, ale faktycznie to co tu pokazali to moim zdaniem lekka przesada. Nawet Grisznak przyznał, że anime posiada taka wadę. Czytałam pierwszy rozdział Lady Oscar, który faktycznie był całkiem zabawny i jeśli tak samo zabawna była mangowa wersja „Braciszka”, to faktycznie wielka szkoda.
Częściowo się zgadzam. Na pewno psychicznie skrzywiona były Mariko i Miya. Rei też ale przynajmniej tutaj był widoczny powód – kliknij: ukryte kazirodcza miłość do sadystki i narkotyki. A jeśli chodzi o Kaoru i Nanako, nie mogę się wypowiedzieć bo niestety nie widziałam akurat żadnego odcinka w którym pokazałyby jakieś psychiczne skrzywienia ;-)
Całkowicie się zgadzam. Widziałam w życiu naprawdę dużo serii w których poruszano motyw rozwodu i porzucenia, ale o czymś takim mi się nie śniło. Czytałam w Otaku, że Mariko cierpiała na paranoję i to chyba dla mnie jedyne logiczne wytłumaczenie jej zachowania. Rozumiem, że kliknij: ukryte mogła znienawidzić siebie z powodu porzucenia, ale reszta jej zachowań w ogóle mi tu nie pasowała. kliknij: ukryte Np. zagłodzenie się i podgryzanie ust. Rozumiem, że, mogłaby wmawiać sobie „to dlatego, że jestem brzydka i muszę, być ładniejsza” gdyby rzucił ją chłopak, ale nie ojciec. Od kiedy rodzice, oceniają dzieci po wyglądzie? Zazwyczaj w takich sytuacjach dzieci chcą się jakoś przypodobać dobrym zachowaniem, wynikami w nauce/sporcie czy wygraniem konkursu, ale nie wyglądem… I tak właściwie, to co ten jej ojciec kliknij: ukryte takiego zrobił, żeby aż tak go znienawidzić? Przecież to nie był Gendo Ikari! Na dobrą sprawę to on był miłym i ciepłym mężczyzną, który zawinił tylko tym, że kochał inną kobietę bardziej od jej mamy i spędzał z nimi mało czasu. Aha i jeszcze pisał pornograficzne powieści więc (w mniemaniu innych, którego totalnie nie rozumiem) był bezwartościowym mężczyzną… I odniosłam wrażenie, że on kliknij: ukryte o problemach córka dowiedział się dopiero podczas tego wątku z „rozlewem krwi”, a jakby wiedział o tym wcześniej od razu by zareagował. Rozumiem, że mogłaby go znienawidzić jakby rzeczywiście ją skrzywdził poniżając, traktując jak śmiecia, bijąc czy nękając, ale przecież on nic nie zrobił! Ba, przecież kliknij: ukryte to on jej pomógł kiedy się załamała po ataku na Misaki. A jak już się zainteresował, to ona zamiast się cieszyć i to świętować tak jak powiedziała Tomoko, nakrzyczała na niego, że ma się nią nie interesować i wracać do tamtej kobiety i próbowała podpalić dom… Porzucone dzieci się tak nie zachowują. W wielu znacznie gorszych przypadkach zachowują się znacznie normalniej. Weźmy Np. Usiego z Wampirzycy Karin. kliknij: ukryte Babcia od urodzenia zachowywała się jakby nie istniał, tylko dlatego, że jej córka urodziła go w licem, a jak już do niego się odezwała, to mówiła mu że nie powinien się urodzić i jest niepotrzebnym dzieckiem. Rozbiła też związek jego rodziców i pozbawiła go ojca. Biedny chłopak często czuł się niepotrzebny, na próżno próbował się jej przypodobać, chodził smutny i cichy, ale nie próbował popełniać samobójstwa, ani tym bardziej urządzać babci awantur, że ma się im nie interesować… Albo Will z W.I.T.C.H. mająca tyle lat co Mariko. Tutaj to była szalona sytuacja rodzinna. kliknij: ukryte Rodzice się rozwiedli, bo ojciec oddalił się od rodziny z powodu interesów, a mama zaczęła chodzić z nauczycielem Will. Córka oczywiście nie była tym zachwycona. Jak już go zaakceptowała, to powrócił jej ojciec. Wydawało się, że chce wrócić do córki i byłej żony, ale okazało, się że chciał tylko zaszantażować mamę Will by dała mu pieniądze, bo inaczej odbierze jej córkę. Na szczęście bogata znajoma dała mu te pieniądze i wszystko wróciło do normy. Po kilku sagach Will mama i nauczyciel pobrali się. Kiedy zamieszki razem oczywiście nie obyło się bez problemów, ale w końcu Will zaczęła go traktować jak „vice‑tatę”. Potem para doczekała się dziecka, które Will pokochała go jak rodzonego braciszka. A w kolejnych sagach pojawili się jeszcze rodzice jej ojczyma, którzy oficjalnie w uznali ją za wnuczkę. I mimo tych wszystkich problemów Will ani razu nie zachowywała się jak Mariko! A skoro już mówię o W.I.T.C.H. Tutaj muszę wspomnieć o czymś, o czym pewnie nie wie wiele osób oglądających ten serial. Oniisama e… jest popularna we Włoszech i twórcy tego komiksu podczas ósmej sagi Teach2b W.I.T.C.H. nawiązali właśnie do wątku Mariko tworząc postaci dwóch (podobnych do niej) japońskich sióstr: starszej Mariko i młodszej Shinobu również zamieszanych w wątek odrzucenia prze ojca ;-) I nie wiem jak inni ale moim zdaniem wyszło im to znacznie realniej niż wątek ich imienniczki.
kliknij: ukryte Ich ojciec pan Takeda był naukowcem i właścicielem firmy zajmującej technologią chłodzenia. Mariko również została naukowcem i pracowała z nim. Ojciec pokładał wielki nadzieje w jej ogromnym talencie i miał obsesję na jej punkcie. Podczas eksperymentów odkryli przejście do innego wymiaru. Oczarowana Mariko zakochała się w jednym z jego mieszkańców i postanowiła dla niego zrezygnować z kariery. Jej ojciec nie mógł tego znieść. Na skutek pewnych wydarzeń córka zapadła w magiczna śpiączkę i Takeda musiał przenieść ją do laboratorium. Wmówił sobie, że jeśli zniszczy magiczne istoty uda mu się ją obudzić (choć była to tylko wymówka, bo chciał się ich pozbyć, by Mariko nie miała już do czego wracać i oddała się karierze naukowca). Zaczął znęcać się nad jej chłopakiem, szantażować go i zmuszać do ataków na inne magiczne istoty. Oddalił się od swojej drugiej córki, która zamknęła się w sobie i próbowała przypodobać się ojcu np. dobrymi ocenami, ale on zachowywał się jakby „jej nie było”. Czasami myślał, że nie chce żeby płakała, ale nic w tym kierunku nie zrobił. Nie wiedział jednak, że Shinobu również posiada magiczne moce, które ukrywa przed wszystkimi. Dziewczynka coraz bardziej cierpiała także z powodu tęsknoty, za ukochaną Mariko bo były ze sobą bardzo zżyte. Chodziła do szkoły cicha i smutna, z nikim nie rozmawiała. Któregoś dnia nie wytrzymała i zakradła się do firmy ojca używając swojej mocy niewidzialności. I zobaczyła jak jej tata mówi, o tym że chce zniszczyć wszystkie magiczne istoty by obudzić Mariko, a do tego znęcą się nad jej chłopakiem i zmusza go szantażem do narażenia na śmierć (!) niemowlaka z magicznymi mocami… Załamana Shinobu otworzyła sejf taty (domyśliła się, że hasło to imię Mariko) wyjęła z niego substancję chemiczną i próbując popełnić samobójstwo wstrzyknęła ją sobie na oczach ojca mówiąc mu, że jeśli chce odzyskać w ten sposób jedną córkę musi stracić drugą. Takeda zrozumiał błąd i próbował ją ratować, mówiąc jej, że jeśli nie chce żyć dla niego to niech pomyśli o swojej mamie dla której musi żyć… Potem sam został zaatakowany i wpadł w kłopoty. Shinobu bardzo martwiła się o niego mimo, że traktował ją jak powietrze. Kiedy w końcu jej udało się przeżyć, a Mariko została wybudzona spotkały się z i tatą choć nikt nie chciał mu wybaczyć Shinobu nalegała i powiedziała, że to ciągle ich ojciec nawet jeśli zrobił coś złego. I Takeda przeprosił wszystkich na kolanach zalewając się łzami i mówiąc, że robił to z miłości.
Czy to nie wydaje się znacznie bardziej realne (mniejsza o to, że są tu magiczne elementy ;-) od wątku tej Mariko Shinobu z Oniisama e…?
W pełni się zgadzam. Lepiej byłoby moim zdaniem przedstawić te wszystko w osobnych odcinkach, albo chociaż w dużych odstępach czasu. I myślę, że jedna, góra dwie osoby z problemami psychicznymi by wystarczyły, a tu było ich za dużo.
Znowu się zgadzam, to stanowczo za dużo. Jedna, góra dwie by wystarczyły. A zdradzisz mi, kto był tą kliknij: ukryte piąta, bo ja widziałam tylko cztery: Rei, Miya, Mariko i Misaki. Ale jeśli mam być szczera, to o ile jeszcze mogą zrozumieć, że kliknij: ukryte Mariko i Aya chciały to zrobić z poczucia winy, to za Chiny nie rozumiem tego, że kliknij: ukryte Miya namówiła Rei do wspólnego „romantycznego” samobójstwa kochanków (tzw. shinju). Przecież ona wcale jej nie kochała, czuła mięte do Takehiko, a ją traktowała jak zabawkę. I jeszcze powiedziała jej, że to po to by nikt ich nie mógł rozdzielić… A czy ktoś wiedział w ogóle o tym, że Rei się w niej zakochała? Czy może ona zrobiła to tylko po to, żeby patrzeć jak jej „zabawka” umiera dla niej… Jeśli tak, to znaczy, że Fukiko chyba była niepoczytalna. I efekt był taki, że Rei umierała powoli myśląc o tym, że Miya do niej zaraz dołączy, ale ona koniec końców nie podcięła sobie żył i ze strachu, że Rei umrze wezwała pomoc… A potem powiedziała, że kiedyś znowu to zrobią i kiedy Rei już wiedziała, że Miya jej nigdy nie kochała, Fukiko postanowiła jednak popełnić z nią samobójstwo by udowodnić Rei że się myli, choć ona nic ją nie obchodziła. A jakby Miya jednak zginęła z nią to już nigdy nie zobaczyłaby swojego ukochanego Henmi. I jeszcze Fukiko jako pierwsza skoczyła z dachu, a jak Rei ją powstrzymała zaczęła krzyczeć ze strachu. Przecież chyba nie zrobiła tego dlatego, że wiedziała, że Rei ja złapie, bo wiadomo było, że Asaka marzyła by z nią umrzeć. Więc po co Miya miałaby w ogóle umierać? Co by jej to dało? Tracić życie dla siostry której nie kochała, podczas gdy kochała kogoś innego? I gdzie tu sens?
Tez odniosłam takie wrażenie, że niektóre rzeczy były niepotrzebne, np. sceny w których kliknij: ukryte Mariko i Rei molestowały uszy Nanako. I ona w ogóle na to nie zareagowała… Co do sióstr… kliknij: ukryte Nie widziałam akurat tych odcinków w których to pokazano, ale też wydaje mi się, że to było dodane trochę na siłę. Czy to miało wtedy jakieś znacznie czy miały tylko wspólnego ojca, czy oboje rodziców wspólnych? Nie zależnie od tego płynęła w nich ta sama krew i nie mogły być kochankami, a Miya nie powinna tak się znęcać nad członkiem rodziny!
Jeszcze Kaoru nie była chyba znowu tak bardzo psychicznie skrzywiona. Nie widziałam co prawda, żadnego odcinka w którym kliknij: ukryte panikowałaby z powodu choroby, ale przez większość czasu była chyba jedyną osoba, która jakoś sobie radziła ze swoimi problemami i jako jedyna umiała postawić się temu babsku w długiej spódnicy.
A czy mogłabyś to uściślić? Masz na myśli to kliknij: ukryte w jaki sposób zginęła bo nie powinna wpaść przypadkiem pod pociąg łapiąc upuszczony bukiet, czy to że jej śmierć w tym momencie nie pasowała do całości fabuły?
Niekoniecznie. Zajrzyj do mangi kliknij: ukryte „Balsamista”. W dzisiejszych czasach można tak pozszywać, pomalować i „odrestaurować” zwłoki, że nawet po sekcji ciało może wyglądać jak żywe.
Też wydało mi się to dziwne. Rozumiem, że można nazywać chłopczycę „Księciem”, skoro w książce Genji Monogatari (to taki japoński odpowiednik naszego „Pana Tadeusza”) był bohater o tym samym imieniu. Rozumiem, że można nazwać Mona Lisa dziewczynę podobną do tego obrazu. Rozumiem, że można nazywać przewodniczącą Księżną, skoro japońskie słowo „Księżna” występuje w jej nazwisku. Ale co do reszty pseudonimów… Czy przezwiska szkolne nie powinny być potocznie zrozumiałe dla każdego? Przecież wiele osób, nie będzie rozumiało, czemu na uczennice mówi się Borgia, Cattleya, Vampanella czy Saint Juste póki się nie sprawdzi co te słowa oznaczają. Nie każdy będzie wiedział, np. że Borgia to wpływowy włoski ród. Ja też musiałam sobie sprawdzać, że Cattleya to rodzaj storczyka, Saint Juste to francuski rewolucjonista, a co to jest „Vampanella” nie wiem do dziś ;-) I nie rozumiem po co nazwali jedną z uczennic Medusa, skoro to nazwa potwora z mitologii greckiej, ani czemu Rei dostała pseudonim rewolucjonisty na długo przed tym jak kliknij: ukryte pomagała obalić Sorority. Nie mogli nazwać jej np. po prostu „Rewolucjonistka”?
Riyoko Ikeda, po prostu lubi yuri, bo już w Lady Oscar coś sygnalizowała pomiędzy Rosalie i Oscar. Fakt wątki z trójkątem kliknij: ukryte Mariko‑Nanako‑Rei, można by potraktować jako bonus do fabuły i bez nich historia niewiele by straciła, ale był tam jeszcze jeden wątek shoujo‑ai, o którym zapomniałaś: Rei‑Fukiko. I on chyba był zbyt ważny dla fabuły, by go tak po prostu usunąć, bo historia za bardzo by się zmieniła. A o tym skąd się wzięła miłość Nanako do Rei za chwilę.
Tego wątku też nie oglądałam, ale tutaj również się zgodzę. Nie wiem, może kliknij: ukryte chciał się odciąć od przykrej przyszłości, albo coś w tym stylu… Nie było tam czegoś takiego?
Mi oprawa audiowizualna nawet się podobała z paroma wyjątkami. Fakt, postaci miały zdecydowanie za długie kończyny. I jeszcze jedna, rzecz mi przeszkadzała – jak dla mnie wszystkie postaci ze starszych klas z wyglądu, ubioru i stylizacji wyglądały jakby miała jakieś 25‑30 lat, a 18‑19. Jeśli chodzi o Rei… Czy ona przypadkiem nie była transseksualistą? Ubierała się jak mężczyzna miała lesbijskie skłonności, nawet pseudonim miała męski… Na początku myślałam, że te tabletki, które bierze to hormony, a nie narkotyki. Jeśli chodzi jej sposób rysowania, już Ci tłumaczę skąd to się wzięło. Autorka tworząc projekty postaci do tej mangi wzorowała się postaciach ze swojego największego dzieła wspomnianej wcześniej Lady Oscar. A Rei była wzorowana na tytułowej bohaterce, która (ponieważ jej ojciec generał nie miał syna, a potrzebował potomka do kontynuowania tradycji) była wychowywana jak chłopiec, nosiła mundur i służyła w królewskiej gwardii jako jedyna kobieta. Reżyser tego anime pracował również przy Lady Oscar i pewnie chciał „pogłębić” wizje Ikedy. Stąd też ta miłość Nanako, która jest wzorowana na wspomnianej wcześniej Rosalie. Podobnie Kaoru była wzorowana na Andre, a Miya na (choć nie jestem tego pewna za względu na kolosalną różnicę charakterów) Marii Antoninie.
Mi natomiast spodobała się muzyka. Taka klimatyczna i nastrojowa. I jeszcze tekst openingu, skoda tylko, że w skróconej wersji do TV nie puszczali zwrotki o srebrnym pucharze. Ja bym puściła i o złotym i o srebrnym, żeby było konsekwentnie. A Ty co o niej myślisz? ;-)
A już myślałam, że jestem jedyną osoba, która podczas oglądania tej sceny pomyślała: kliknij: ukryte „No jak to, przecież Rei w momencie gdy złapała Miye, powinna zlecieć w dół razem z nią, ona jakby chwyciła ją i się cofnęła z powrotem na dach”… Miło, że ktoś jeszcze to zauważył ;-)
I tu właśnie jest to co najbardziej mi zgrzytało w tej serii.
kliknij: ukryte Dlaczego NIKOMU nie przyszło do głowy, żeby powiadomić o tym dorosłych???
Przez całą serię zastanawiałam się, czemu wszystkie bohaterki same zmagają się z tymi wszystkimi problemami, a żadna z nich nie pomyślała o tym, żeby poprosić o pomoc dorosłych, bo tutaj w wielu przypadkach aż się prosiło by powiadomić o wszystkim co się dzieje rodziców/dyrektora/policję/psychologa/lekarza i nie dość, że prawie nikt im nie pomógł, to jeszcze nikt nawet dorosły nie zauważył, co tu się dzieje. Rozumiem, że większość nastolatków nie chce martwić rodziców, ani narażać się innym, toteż często milczą ze swoimi problemami, ale takie postacie jak Kaoru, Henmi, bart Rei czy choćby Nanako po tym jak znalazła odwagę, by porzucić Bractwo wydawały mi się kimś, kto nie powinien bać się zareagować i powiadomić dorosłych, zwłaszcza w obliczu tylu naprawdę poważnych problemów. Dlaczego Kaoru wiedząć, że Miya znęca się nad Rei rozmawiała o tym tylko z Fukiko (a przecież było oczywiste, że do tej pustej „głowy w koronie” nic nie dotrze) a nie powiadomiła jej rodziców, ani nie skierowała przyjaciółki do jakiegoś ośrodka zajmującego się leczeniem narkomanów i ofiar psychicznych? Czemu nie powiedziała temu dyrektorowi? Nanako pisała listy do brata, ale czy on jej w ogóle odpowiadał? W któryms odcinku było powiedziane, że odpisywał jej i udzielał rad? Jeśli tak, to dlaczego jak się dowiedziała o tym, że Miya przyjęła ją do Sorority, by zrobić z niej kolejną psychiczna niewolnicę i zmusić do jego porzucenia on nie poszedł do niej i nie powiedział: „Ja Cię nie kocham, a Ty odczep się od mojej siostry!”? Dlaczego jak Fukiko, rzuciła się na Rei na przyjęciu nikt nie zareagował i nie próbował dociec czemu skoczyła na nią z nożem? Członkinie rozumiem nie chciały podpadać Jej Wysokości, ale Henmi i brat Rei też tam byli i nawet się tym nie zainteresowali… Żeby brat się nie zainteresował atakiem jednej siostry na drugą? Dlaczego Nanako i Kaoru nie powiedziały nikomu o próbie morderstwa Borgii, ani o żadnej innej próbie zabicia Nanako, bo z tego co naliczyłam co najmniej 4 osoby próbowały ją zabić, z czego trzy ją dodatkowo molestowały! Czemu podczas petycji żadna z dziewczyn, które ją organizowały nie wyciągnęła na światło dzienne tych psychopatycznych ataków Miyi, żeby wszyscy zobaczyli jej prawdziwą twarz? Dlaczego jak Mariko zaatakowała Misaki, to mimo, że było to przy całej klasie nikt nie powiedział dyrektorowi, że to Aya znęcała się nad i tak już biedną Shinobu! Nawet Nanako słówkiem nie pisnęła o tym ani dyrektorowi, ani nawet rodzicom Mariko, że to był atak w afekcie! Ale oczywiście powiedziała o tym Bractwu, jak usuwali Mariko, bo przecież ważniejsze jest, to że zostanie usunięta ze szkolnego klubu, a to, że dyrektor może ją usunąć, że szkoły, już się nie liczy, więc po co się za nią wstawiać u grona pedagogicznego, skoro ważniejszy jest szkolny samorząd…
Ogólnie rzecz biorąc nie nazwałabym tej serii misternie zbudowaną, bo jednak można się tu doszukać pewnych błędów, przedramatywzowań, denerwujących i jednocześnie przerażających postaci itp. Ale jakby pozmieniać parę rzeczy moim zdaniem byłoby lepiej. Resztę napiszę w kolejnym komentarzu.
Mniej więcej 7/10 ;-)
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Zdaje mi się, że chodziło mi wtedy o kliknij: ukryte matkę Rei, ale oglądałam to rok temu i mogę nie pamiętać dokładnie.
To pierwsze. Po prostu to, kliknij: ukryte że ktoś może się rzucić z mostu za bukietem kwiatów wydało mi się bezbrzeżnie głupie.
kliknij: ukryte A po upadku z wysokości prosto pod rozpędzony pociąg? Co prawda, nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale wydaje mi się, że po takim wypadku zwłoki powinny być poważnie rozczłonkowane.
No właśnie, o ile pamiętam, nie. kliknij: ukryte Nie odzywał się przez te 10 lat, czy ileś tam, potem się spotkali i było już spoko. Ogólnie bardzo po macoszemu potraktowano ten wątek, a trochę szkoda, bo to akurat było całkiem ciekawe.
kliknij: ukryte Odpisywać to chyba odpisywał, ale nie jestem pewna czy zdawał sobie sprawę z tego, jaka naprawdę jest Fukiko i jakie żywi do niego uczucia. Może ktoś kto ma serię bardziej na świeżo będzie umiał na to odpowiedzieć ;)
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Faktycznie, trochę mnie poniosło ;-) To dlatego, że to był pierwszy post jaki robiłam w Wordzie i wracałam do niego po przemyśleniach. A myślałam, że nie wyjdzie dłuższy od mojego komentarza do Opowieści z Ziemiomorza. Tak już mam, że za bardzo się rozpisuję, Pani Redaktor Avellana też zwracała mi już uwagę, że piszę za długie recenzję, ale to jakoś tak samo wychodzi… ;-)
Rzeczywiście sam pomysł, żeby kliknij: ukryte spadła łapiąc bukiet był nieco nierealny. Chociaż zdarzały się już dziwniejsze zgony jak słynna śmierć Hanki Mostowiak z M jak Miłość, która zginęła po tym jak wjechała w kartony koło drogi. Ale w realnym świecie też zdarzają się czasami takie dziwaczne wypadki jak śmierć córki milionera Anastazji Tutik i jej chłopaka Miguela Ramosa. I chociaż ta tragedia wydarzyła się naprawdę wiele osób skomentowało ten wypadek: „Za głupotę się płaci”…
Ja też się na tym nie znam, po prostu napisałam, coś co ledwo pamiętałam z Balsamisty, którego czytała dawno temu w Empiku. Chyba masz rację, ale wolałabym teraz nie wnikać w temat balsamowania i bo kliknij: ukryte w zeszłym tygodniu byłam na pogrzebie…
Też się z tym zgadzam. Takie wątki kliknij: ukryte z powrotem po latach członków rodziny, zawsze są ciekawe jak np. w kliknij: ukryte Wampirzycy Karin (niestety w anime nie było tego wątku), gdzie ojciec musiała zerwać kontakty z synem i jego mamą, bo rozdzieliła ich wspomniana wyżej agresywna babcia.
Tak, ale to nie zmienia faktu, że kliknij: ukryte Nanako mogła spokojnie powiedzieć mu, o tym co wyprawia tą jędza i poprosić go o pomoc w walce z nią. Bo w tej sytuacja było jak było, ale Jej Wysokość Sadystka Pierwsza, jego na pewno by posłuchała.
I jeszcze na koniec:
Jak chcesz coś bliższemu prawdziwemu życiu i z normalniejszymi postaciami to polecam:
- „Tu Detektyw Jeż” – manga epizodyczna o prywatnych detektywach, którzy mają do czynienia z osobistymi problemami zwykłych ludzi. Duuuużo lżejsze od Onisamki z humorem, romansem, zaskakującymi zwrotami akcji i wieloma kliknij: ukryte happy endami.
- „Bia – Czarodziejskie wyzwanie” – jak nazwa wskazuje z elementami fantastycznymi, ale to nie znaczy, że nie ma tu też realistycznych historii. Fabuła podobnie jak u Jeża epizodyczna, przedstawiająca prywatne dramaty różnych ludzi, ale zamiast detektywów pomocy udziela mała czarownica. Tutaj też nie ma nadmiernego angstu, jest za to wiele odcinków o znacznie spokojniejszym przebiegu.
- Ewentualnie Gen ‘ei wo Kakeru Taiyou – ok, tutaj fabuła na pewno nie jest lepiej zbudowana niż w Oniisama e… i nie jest perfekcyjnie wyważona, ale jest w niej parę spokojniejszych i zabawnych momentów, a postacie nie są tak psychicznie skrzywione i mają wyraźne powody do swoich zachowań ;-)
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Jakże miałbym się gniewać, skoro Twój post po części jednak potwierdza klasę tego tytułu. Może i piszę to nieco ironicznie, ale skoro anime skłoniło cię do napisania tak obszernego postu, który właściwie mógłby być recenzją alternatywną, to jedno można stwierdzić z całą pewnością – to nie była przeciętna seria.
I serio, daleki jestem od przekonywania ludzi na siłę, że tylko mój gust jest najlepszy. Acz sięgnij kiedyś po „Maria Sama Ga Miteru” – dostaniesz bardziej „ludzką” i uroczą, momentami wręcz zabawną wersję tej historii, choć także z pewną dozą dramatyzmu.
No i masz nade mną wyraźną przewagę, bo ja Twoich W.I.T.C.H.-uś nie dałem rady obejrzeć, ty zaś dzielnie zmogłaś prawie całą Oniisamkę.
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Z tych serii, które polecałeś zdecydowanie bardziej od Oniisamki spodobała mi się Detektyw Jeżyk – ludzki, romantyczny i co najważniejsze – optymistyczny!
A skoro jesteś takim specem od Ikedy to może wiesz:
1. Czy naprawdę istnieją placówki gdzie funkcjonują kluby kliknij: ukryte z takim reżimem, i kultem przewodniczących, w dodatku mające większą władzę niż dyrektor i nauczyciele?
2. Czy Rei była kliknij: ukryte transseksualistką jak Claudine Ikedy, czy raczej tylko lesbijką‑chłopczycą jak Sailor Uranus i nie miała przypadkiem syndromu sztokholmskiego?
3. Kto był tym kliknij: ukryte piątym samobójcą?
4. Na jakiej podstawie Mariko uważała, że jej ojciec kliknij: ukryte musi być zboczony i brutalny skoro on nic zboczonego nie zrobił tylko pisał o seksie?
5. Czy kliknij: ukryte Stalin w kicce… Znaczy się jej Wysokość Sadystka Pierwsza herbu Dziewuszysko była naprawdę wzorowana na Marii Antoninie (bo o ile nawiązania do innych postaci z Lady Oscar się zgadzają, ona jakoś jej nie przypomina, bo Królowa Francji chyba była raczej dobrą osobą, tylko nie umiała rządzić) i nie była przypadkiem ciut niepoczytalna?
6. I najważniejsze: Co to jest „Vampanella”? Bardzo mnie ciekawi ten pseudonim ;-)
Akurat tak się składa, że sama chciałam przeczytać jakieś łagodniejsze yuri, tyle, że myślałam o Love My Life i miałam się Ciebie spytać co byś mi polecił jako pierwsze: mangę czy film? ;-)
Dzięki ;-) Ale Ty za to czytałeś mangę W.I.T.C.H. Haruko Iidy, a ja nie czytałam mangi Mój Drogi Bracie… :-)
PS. Co myślisz o siostrach Takeda? Mariko i Shinobu przypominają z opisu Mariko Shinobu? ;-)
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Mangi takie jak Oniisama E… to odniesienie do japońskiej twórczości literackiej z pierwszej połowy XX wieku, kiedy kwitły tam takie właśnie dziewczyńskie opowieści w realiach szkół średnich. Na zachodzie mieliśmy to w np. „Dziewczętach w Mundurkach” (film przepiękny, zwłaszcza jego remake z Romy Shneider i Lili Palmer w rolach głównych, ale też bardzo smutny). Zaś względem roli samorządów – Japończycy mają po prostu fetysz, co widać w każdym niemal anime. Acz owszem, w realiach elitarnych szkół europejskich istniały tego rodzaju „kółka” zrzeszające wybranych uczniów. Choć naturalnie o władzy jak w anime raczej nie mogli pomarzyć – jeśli czytałaś „Małą Księżniczkę”, to pewnie pamiętasz, jak była traktowana Sara czy Lawinia – to było bliższe faktom niż wszechwładza SS (Strasznej Siostry).
Kwestia interpretacji – ja bym powiedział, że miała syndrom odrzucenia i rozpaczliwie szukała kogoś, kto by ją zaakceptował, a w całym tym towarzystwie zabrakło właśnie takiej osoby, która potrafiłaby jej okazać nieco zwyczajnego, ludzkiego ciepła.
Jakby liczyć wszystkie próby, udane i nie, to mieliśmy Rei, Fukiko, matkę Rei, Mariko i po raz drugi Rei. Tyle pamiętam, acz zaznaczam, anime widziałem wiele lat temu.
Po pierwsze, nie wiemy, co tak dokładnie w tych książkach było, po drugie, pamiętaj, że to historia stylizowana. Mariko aspiruje do „dobrego towarzystwa”, a zawód ojca jej przeszkadza, więc musi to sobie jakoś zracjonalizować, bo w końcu to niemożliwe, żeby ludzie, na których patrzy jak na bogów, mogli się mylić.
Ikeda lubiła się bawić kreacjami postaci, szczególnie tych, które sama lubiła (a przyznawała, że do tworzenia mang pchnęła ją m.in. lektura „Marii Antoniny” Zweiga), ale tu ograniczyła się do kwestii wyłącznie wizualnych. Inna inszość, że pamiętaj, iż Japonia w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku miała recepcję kultury europejskiej via Francja i to tamtejsze wzorce oddziaływały na nią silnie. Fryzura a'la Maria Antonina byłą modna, także wśród twórczyń mang, jeśli chciały podkreślić prawdziwą bądź też jedynie sugerowaną królewską proweniencję postaci.
A to jest po prostu japońska wariacja na słowo „wampir”, którą znajdziesz też w „Klanie Poe” Hagio Moto (obie autorki w końcu należały do Grupy 24).
Mangę. Film jest niezły, ale to jednak adaptacja. A mangi Ebine Yamaji są naprawdę udane.
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
2. Zgadzam się, to faktycznie zależy od tego jak ktoś to zinterpretuje. Rei to kliknij: ukryte z jednej strony osoba będąca w identycznej rodzinnej sytuacji jak Satellizer, z drugiejz uległości taka jakby Holly Rose, z trzeciej z wierzchu trochę jak Haruka, a z czwartej taka jakby Claudine… Szkoda, że biedaczka przez dłuższy czas nie dostrzegała tego, że to Kaoru i Nanako naprawdę ją kochają i jak naprawdę patrzy na nią Miya, bo to nią powinna atakować ostrymi narzędziami, a nie je. Smutne…
3. Z tych, które wypisałeś nie widziałam tylko kliknij: ukryte mamy Rei. A po Mariko była jeszcze Misaki, po tym jak wreszcie dotarło do niej jakim jest potworem i chciała utopić się w morzu.
4. Masz rację! Kurczę, nie pomyślałam o tym, że kliknij: ukryte zawód ojca mógł jej przeszkadzać w tej całej „karierze członka Bractwa”. I pewnie podgadywanie Misaki też dolało oliwy do ognia. Już nawet zapomniałam, o tym że Mariko tak na tym zależało, że aż podgryzała sobie usta. Co do książek – też tak myślałam, że może to być taka sytuacja jak wtedy gdy kliknij: ukryte pewien biedy mężczyzna trafił przed sąd, bo ludzie czytający jego fanfik o morderstwie istniejącego naprawdę zespołu Girls Aloud przestraszyli, się że on to wcieli w życie [link] [link][/link]. Zdziwiło mnie to, że kliknij: ukryte Mariko czytała porno, bo myślałam, że w 70‑tych latach osoby nieletnie nie miały żadnego dostępu do książek +18, a co dopiero 14‑latka. Szkoda, że twórcy tego bardziej nie rozwinęli…
5. Rozumiem, czyli była podobna tylko z wyglądu. Co do fryzur – ciekawe, nie widziałam o tym ;-)
6. Aha, więc o to chodziło… Dzięki w życiu bym na to nie wpadła. Swoją drogą, to ciekawe czemu nazwali starsze koleżanki „Wampirzycą” i „Meduzą”. Co mają pseudodamy z ubiegłych epok do magicznych istot?
7. Dzięki, przeczytam mangę, jak będę mieć wolną chwilę i może jak zapoznam się lepiej gatunkiem nawet zrobię recenzję ;-)
Dzięki za odpowiedzi ;-)
spoiler
Re: spoiler
Re: spoiler
Liczba odcinków?
Re: Liczba odcinków?
Re: Liczba odcinków?
JPF wydaje Braciszka w MM (a w MM złych tytułów na razie próżno szukać) więc tym bardziej polecam spróbowanie obejrzenia tego anime, albo kupno mangi. Zapewne po tym i tak będzie ochota na sięgnięcie po alternatywne medium przekazu, więc..
Słodko- gorzki sen ...
Mogłabym jeszcze długo wygłaszać peany na cześć Oniisama, ale i tak nie oddam niezwykłości tej historii w kilku słowach.
arcydzieło, 10/10.
punkt widzenia
To nie jest błąd? Właśnie zacząłem czytać tom 3 – będący ostatnim i z tego, co mi wiadomo są tylko trzy. Potwierdza to również liczba tomów w mangowym wpisie na Tanuku i angielska wikipedia.
Brother... Dear Brother...
Z początku wszystkie postaci mnie irytowały z wyjątkiem Tomoko i Ksiącia Kaoru. Były to jedyne, logicznie myślące dziewczyny. Nie wspominam nawet, że nienawiść do Mia‑samy i Mariko sięgała absolutnego zenitu i momentami miałem ochotę uderzyć ręką w monitor byle tylko trafić w twarz którejś z nich.
Ostatecznie wszystko zaczęło się układać, aż do kliknij: ukryte śmierci Rei. W tym momencie mój świat się załamał. I tak jak Fukiko czy Nanako, również miałem nadzieję, że śmierć „Anioła Śmierci” to tylko zły sen. Niestety. Był to drugi raz w moim życiu kiedy z oczu poleciała mi łza. Jedynym takim momentem do tej pory był płacz Ushio w „Clannad After Story”.
Lady Saint‑Just… w którymś z odcinków spauzowałem sobie anime i poleciałem do Wikipedii zobaczyć czy ktoś taki rzeczywiście istniał i jeżeli tak, to kim był. Et voila… jeden z przywódców Wielkiej Rewolucji, kliknij: ukryte dokładnie jak podczas zbierania podpisów do zlikwidowania Sorority.
Motyw Sorority idealnie ukazuje, jak mściwi i zawistni potrafią być ludzie. Ta zazdrość, nienawiść… po prostu czyste zło. Początkowo to wszystko można zbierać wiadrami a i tak będzie się wylewać. Poziom tego jest wręcz szokujący. Ale koniec, końców… nie powiem… musicie zobaczyć ;).
Wiele osób mówi, że Nanako jest postacią bezbarwną i dopiero z kolejnymi odcinkami się rozkręca. Ja jednak jestem w opozycji. Jak dla mnie od początku jest to najfajniejsza postać. Zupełnie jak Nagisa z Clannad, Ichigo z Bleach'a, czy Luffy z One Piece. Są to postacie, które za nic nie chcą, żeby wokół nich komukolwiek działa się krzywda.
Postaci – 12
Fabuła – 9+
Grafika – 10
Muzyka – 9
Ocena ostateczna – 10!
Re: Brother... Dear Brother...
Fukiko – początkowo mnie irytowała, kliknij: ukryte zepsuta psychopatyczna lala przypomianała mi moją pierwszą szefową, taki typ co to najpierw bombarduje miłością, oplątuje pajęczą siecią, uzależnia emocjonalnie, a potem mobbinguje… Zaczęłam ją rozumieć dopiero, kiedy poznałam jej tajemnicę kliknij: ukryte (też mi się to przydarzyło, łącznie z tym utkwieniem w przeszłości). Ale to nie usprawiedliwia kliknij: ukryte sadystycznego dręczenia własnej siostry i doprowadzenia jej do anoreksji, narkomanii i schizofrenii. Choć w przedostatnim odcinku postąpiła szlachetnie, wiele dziewczyn wykorzystałoby nadarzającą się okazję.
Rei – nie czułam tej postaci za Chiny Ludowe. Ani ładna, ani normalna. kliknij: ukryte A to się dziwacznie odezwie, a to się zaśmieje aż ciarki przechodzą, bez przerwy pozuje i udaje, i najwyraźniej czerpie sadomasochistyczną radość z napędzania strachu przyjaciołom. Rozumiem, że miała trudne dzieciństwo, ale każda normalna osoba na jej miejscu uciekłaby czym prędzej od takiej trucizny jak Fukiko, zwłaszcza że mieszkała z dala od niej. Ale nie, będzie łazić za swoją dręczycielką i prosić się o kolejne baty. Choć podobała mi się jako dziecko, bardziej ludzka.
Mariko – na początku uznałam ją za kliknij: ukryte fałszywą malowaną lalunię, podstępną żmiję, wiecznie knującą intrygi, do tego nimfomankę... Dopiero jak przestała kombinować, polubiłam ją, mimo całej jej sztuczności.
Kaoru – równie „urodziwa” jak Rei (same kości, twarz faceta), ale dużo sympatyczniejsza. Choć potem zaczęła odstawiać takie same jazdy jak Rei, które zamiast wzruszać, irytowały.
Ogólnie:
*Grafika – 5 – mimo iż ta seria powstała zaledwie rok wcześniej niż Sailor Moon, archaiczna kreska przypomina wczesną Cutey Honey, He‑Mana i jego siostrę Szmi‑Rę czy królewny z przecukrzonych bajek Disneya. Jak już musieli zrobić hiperpoprawne, „antymangowe” małe oczy i duże usta, to można było to zrobić tak jak pan Miyazaki… I ten duszny przepych w openingu i endingu, jakieś lale, karoce, za dużo lukru…
Z tej samej przyczyny odrzucała mnie „Utena”, z tą różnicą, że przegięcie graficzne było w drugą stronę.
*Postaci – 9, bo przeważnie intrygujące, choć miejscami irytujące. I te pretensjonalne ciuchy i fryzury! Niby akcja dzieje się współcześnie, ale widz ma wrażenie, że to było dawno temu. Np. fryzura Nanako przypomina lata 50, Miya‑sama stylizuje się na Madonnę Rafaela, Saint Just pozuje na dekadenta z końca XIX wieku, reszta dziewczyn też jakby urwała się z innej epoki. Chwilami miałam wrażenie, że oglądam wyciskacz łez o koleżankach „Księżniczki Sary”, tylko bardziej mroczny.
*Fabuła – 9, ten minus za ckliwe zakończenie. Kaoru‑no‑kimi, kliknij: ukryte histeryzująca że za chwilę umrze albo pójdzie w ślady koleżanki‑samobójczyni, nie tylko żyła długo i szczęśliwie, ale jeszcze się rozmnożyła. Było urządzać takie jazdy? Aż dziw, że kliknij: ukryte ten chłopak się nie zniecierpliwił na te ciągłe schizy, huśtawki nastrojów, groźby samobójstwa itd. i faktycznie nie wziął sobie innej panny, na przykład Fukiko, może wydobyłby z niej te dobre cechy charakteru i stałaby się lepszym człowiekiem. Razili mnie też dorośli z ich pustymi frazesami, nie mającymi odzwierciedlenia w ich czynach. Ponadto „wielka tragedia” Mariko jest przegadana – kliknij: ukryte jej niektóre zachowania sugerują ewidentną ofiarę ciężkiego przestępstwa, widz patrząc na nią oczekuje czegoś na miarę Anthy Himemiyi, a dostaje miałkie i słabe wytłumaczenie, w ogóle nieadekwatne.
*Muzyka – 9, hamonijka ustna jakoś mi nie pasuje do scen zagrożenia i napięcia.
W rezultacie – 7. Być może dlatego, że ktoś mi ją polecił, bo „jest podobne do Uteny”, i patrzę przez jej pryzmat. Emocje, które w „Utenie” były gorące, tu są zaledwie letnie.
sam pozytyw
w trakcie
Anime pociągają mnie zazwyczaj dlatego, że zostaję pochłonięta przez przedstawiany świat i bohaterów, przez konwencję i ekspresję w jakiej są tworzeni. Wiele razy jednak ryczę z uciechy w quasi‑wzruszających momentach i irytuję się na bezsensy pustych frazesów i pompatyczności, na którą mam alergię.
W Oniisama e jest inaczej. Wszystko tu jest dla mnie inne. Nie pociąga mnie ani kreska, ani konwencja zatrzymanych obrazów jako kulminacja napięcia (trudno mi je nazwać). Postaci są również tak specyficzne, że wcale się z nimi nie utożsamiam. A jednak coś mnie pociąga w tym dziwnym stylu (piszę „dziwnym” w kontekście: dziwnym dla mnie, dziwnym w stosunku do tego, do czego się przyzwyczaiłam).
Może nieco o bohaterach. Główna bohaterka – Nanako jest dosyć ciekawa, a to tylko i wyłącznie z tego względu, że niekiedy przejawia własny rozum, jeszcze częściej własną inicjatywę, a choć zazwyczaj ogranicza się po prostu do obserwacji i rozmyślania na temat tego co zaobserwowała ma u mnie plus.
Mariko i Rei nieco mnie denerwują. Mariko jednak dodaje nieco humoru, w dodatku ma tak zadziorną osobowość, że trudno się czasem nie uśmiechnąć. Rei natomiast odpycha mnie swoim sposobem bycia, swoim gorzkim śmiechem, swoimi papierosami i męskim ubiorem. Rozumiem, że taka właśnie powinna być, ale nie lubię jej i tyle.
Dwaj panowie, wokół których wszystko po trochu się kręci są w porządku, choć brakuje mi w nich nieco realności. Są zbyt idealni. Nie traktuję ich jak ludzi, raczej jako konieczne kreacje.
Miya‑sama (nie umiem inaczej o niej myśleć) przeraża mnie. Jest najbardziej realna i właśnie dlatego mnie przeraża. Choć jest w niej ogromnie dużo tego „czegoś”. Jestem dopiero po 22ep. ale mam przeczucie, że postać ta oprócz strachu wywrze na mnie znacznie większe wrażenie… Zobaczymy.
Najbardziej pozytywnymi postaciami są naturalnie Kaoru‑no‑Kimi i Tomoko. Są obie do siebie trochę podobne. Takie urocze, nie pozbawione uroku: chłopczyce. Chłopczyca starsza i młodsza. Tryskające energią, pewne siebie, potrafiące postawić na swoim, nie przejmujące się tym co mówią inni. Prezentują sobą najbardziej ulubione przeze mnie typy dziewcząt.
Wreszcie fabuła: Jej ciągłość i konsekwencja pomaga mi zapomnieć o irytujących mnie drobiazgach i wtopić się w intrygującą atmosferę. To prawda, odcinki ciągną się jeden za drugim, ale bez uszczerbku dla akcji. To po prostu takie subiektywne wrażenie. Pewnie dlatego, że nie jestem przyzwyczajona do takiej konwencji.
Cóż. Jakkolwiek kilka szczegółów nie pozwala mi Zachwycać się, jednak warto mieć tę pozycję na liście oglądniętych anime. pewnością dotrwam do końca i będę zadowolona z faktu zetknięcia się z czymś Innym. Z czymś co będę mogła przyrównać do przyszłych pozycji, a co stawia wcale nie najniższą poprzeczkę.
WOMEN’S WORLD
POCZTÓWKI ZNAD KRAWĘDZI
Kobiecość zwykle definiuje się poprzez emocjonalną intensywność. Nie czuję potrzeby polemizowania z tą praktyką. Dlatego uważam, że mówienie o kobiecości dojrzewającej stanowi wystarczające usprawiedliwienie dla rzeczywistości przedstawionej balansującej na granicy histerii. Często zarzuca się „Oniisama e” nadmierny dramatyzm i egzaltację. Fakt – seria jest do cna przesycona angstem, niemal schizofreniczna w obsesyjnym splataniu światła i mroku, euforii i tragedii. Czy jednak istnieje język bardziej stosowny dla opisu doświadczeniu adolescencji niż język uczuciowego ekscesu? Moim zdaniem nie. O dojrzewaniu, o utracie, o rozpadzie starego ładu i „końcu sezonu bajek” najlepiej opowiadać w opartym na ostrych kontrastach stylu chiaroscuro. Tylko tak – przez hiperbolę, oksymoron, antynomię – można oddać sprawiedliwość bezkompromisowości młodzieńczego bycia i postrzegania. A może po prostu młodzieńczej wrażliwości, kruchości. Bezbronności niedorosłych istot „bez skóry”, o ciągle jeszcze nieuformowanej mentalnej granicy, przez którą zarówno piękno świata, jak i jego brud wdzierają się gwałtownie, boleśnie, bezwzględnie. Bez znieczulenia. Myślę, że w tym też tkwi część atrakcyjności „Oniisama e” – seria kontaktuje widza ze światem „w zenicie” (zegar z openingu wskazuje południe), z rzeczywistością, która nie zdążyła jeszcze „zblaknąć”, lecz wciąż skrzy się szaleńczo zarówno rozkoszą i bólem, pełna najstraszniejszych gróźb i najcudowniejszych obietnic. Tak świeża, tak realna, że aż dziwna, niesamowita. „Oniisama e” potwierdza, iż czasem, paradoksalnie, najlepszą formą realizmu (rozumianego jako formuła oddelegowana do odzwierciedlania rzeczywistości) jest… oniryzm. Włosy Fukiko unoszące się pod wodą jak potworne wodorosty, Nanako wirująca przed lustrem jak figurka dopiero co zdjęta z misternej pozytywki, Mariko o twarzy porcelanowej lalki, rozdzierający, niemal zwierzęcy, wywołujący ciarki szloch Rei (doskonała gra Sumi Shimamoto – nie myślałam, że po „Evangelionie” coś mnie jeszcze może zaskoczyć w kwestii oddawania głosem rozpaczy)… Wszystkie te obrazy i dźwięki – dalekie od topornego mimesis a bliższe estetyce snu – zapadają głęboko w pamięć i doskonale służą odmalowaniu granicznych stanów świadomości.
W CIENIU ZAKWITAJĄCYCH DZIEWCZĄT
Cienia w „Oniisama e” jest więcej niż światła (choć proporcje nie są aż tak zaburzone, jak to się na pierwszy rzut oka wydaje). Proces dojrzewania sam z siebie dość mroczny, w przypadku dojrzewania do kobiecości zyskuje dodatkowe ciemne tony uosobione w serii przez ambiwalentną figurę lalki – z jednej strony pozytywny, nostalgiczny symbol dzieciństwa i dziewczęcej niewinności, z drugiej wcielenie opresyjnego ideału oraz „kukłowatej” bierności podatnej na przemoc, manipulację (zabawka w rękach innych i losu) oraz porzucenie. Dorosły świat, do którego aspirują bohaterki, wydaje się niezbyt przyjazny kobietom, wręcz groźny (bardzo tu dużo kobiet nieszczęśliwych, samotnych, zdradzonych i porzuconych). To męski świat, z bardzo niewielką liczbą kobiecych ról życiowych do wyboru. Kim być? Ułożoną, opanowaną, idealnie piękną damą? Pełną życia, niezależną, samowystarczalną chłopczycą kpiącą sobie z konwenansów? Romantyczną, androgyniczną socjopatką manifestującą bunt poprzez męski strój i ostentacyjny ból istnienia? Dziewczęta z Liceum Seiran szukają swojego miejsca, swojej tożsamości pomiędzy sobą – poprzez naśladowanie, identyfikację, nawet quasi romantyczne zadurzenie. Przeglądają się w sobie wzajemnie. W sobie nawzajem odnajdują siłę, wzór, potwierdzenie, dopełnienie (Mariko i Kaoru, Rei i Fukiko) Dzięki wymianie spojrzeń (grze odbić) konfrontują się też z własną słabością i brzydotą (Mariko i Misaki Aya). Nie bez powodu drugim, po lalce, istotnym rekwizytem serii, jest lustro – niezbędne narzędzie zarówno samopoznania, jak i samokreacji (oba te symbole‑klucze zawiera obrazek endingu). Dojrzewania. Jako ogromny plus serii, zdolny zrównoważyć cały ładunek nieszczęścia, patologii i cierpienia, jakim obciąża ona widza, zaliczam fakt, że nikomu nie odmówiono w niej przywileju mentalnego wzrostu. Czasem okrężnymi drogami, czasem o włos od totalnej porażki, nie bez strat i ran, każda z postaci kończy swoją podróż ku dojrzałości mniejszym czy większym sukcesem – nawet czołowa bitch całej historii wykorzystuje swoją szansę na zadośćuczynienie i na wyrwanie się z destruktywnych schematów. Proces ów nigdy nie dokonuje się jednak w samotności.
O MIŁOŚCI I INNYCH DEMONACH
„Oniisama e” definiowane jest jako shoujo‑ai. Najpierw jednak jest to shoujo – najbardziej rasowe, skoncentrowane, esencjonalne shoujo, jakie tylko może być, czyli rzecz skupiona na dwóch podstawowych wymiarach bycia: interpersonalnym i intrapersonalnym. Na relacjach międzyludzkich i na meandrach życia wewnętrznego, które zresztą odsłania z wnikliwością godną traktatu z pogranicza psychologii klinicznej i filozofii egzystencjalnej. To jedna z najpiękniejszych i najmądrzejszych opowieści o miłości i intymności, z jaką się zetknęłam. Miłość ma tu wiele twarzy – od lojalnej, ofiarnej przyjaźni po chorobliwe, niszczące uzależnienie – i bynajmniej nie ogranicza się do relacji pomiędzy kobietami, choć te ostatnie ukazane są z wyjątkową subtelnością: z zachowaniem całej migotliwości różnych odcieni wzajemnej fascynacji i oddania. Nie ma nic erotycznego w przyjaźni Rei i Kaoru, a jednak do tych dwóch dziewcząt należą – według mnie – sceny najbardziej wzruszającej, najgłębszej intymności. Kaoru jest zresztą moją ukochaną postacią. To ona formułuje najważniejszą „tezę” całej historii: Nikt nie jest w stanie zrozumieć drugiego, ale wystarczy, jeśli się stara. W gruncie rzeczy te słodko‑gorzkie słowa stanowią pozytywne przesłanie. Takie, jakiego należałoby oczekiwać od realistycznej serii. Co więcej – autorzy się go trzymają, pokazując bliskość, zwyczajne „bycie przy” jako jedyne skuteczne lekarstwo na trud i absurd istnienia. Ponieważ dużo jest w „Oniisama e” międzyludzkiej patologii (200 procent normy wyrabiają same Rei i Fukiko), można stracić z oczu ilość pozytywnych, konstruktywnych relacji, zwłaszcza przyjaźni: wspomniane Rei i Kaoru, Nanako i Tomoko oraz panowie: Takashi i Takehiko. Ujął mnie sposób, w jaki buduje się w „Oniisama e” obraz kondycji ludzkiej. Całą serię przenika specyficzna czułość wobec człowieka i jego pogmatwania – bywa on małoduszny, bezmyślny, okrutny, podły, chciwy i zaślepiony, ale też mężny, mądry, wspaniałomyślny i ofiarny. Najczęściej jednak jest po prostu słaby, omylny, samotny i przerażony – rozpaczliwie spragniony miłości i aprobaty drugiego. Dotyczy to nawet kliknij: ukryte psychopatycznej, bezlitosnej Fukiko, która ostatecznie okazuje się pożałowania godnym stworzeniem spętanym przez stare rany i iluzje. Jest coś głęboko niesamowitego, wręcz wstrząsającego, w rozwiązaniu wątku tej postaci – kiedy okazuje się, że kliknij: ukryte potężna, bezwzględna intrygantka pociągająca za sznurki licznych marionetek, z perwersyjnie uległą Rei na czele, sama jest niczym więcej niż tylko piękną, bezbronną lalką (Fukiko własnoręcznie daje Rei lalkę jako substytut własnej osoby) usiłującą kompensować niepewność kompulsywną kontrolą, sadomasochistycznym dążeniem do doskonałości, okrucieństwem i uzurpacją.
KTO SIĘ BOI SHOUJO‑AI?
Ano ja sama trochę się bałam. Wszak taka ze mnie fanka shoujo‑ai jak z koziej rzyci trąba. Nie spodziewając się, bym kiedykolwiek mogła w obrębie tej konwencji znaleźć coś dla siebie, do „Oniisama e” podchodziłam jak przysłowiowy pies do jeża. Jedynie nimb klasyki absolutnej od samego początku wodził mnie mocno na pokuszenie. I słusznie, bo nieczęsto zdarzają się tytuły, dla których 10‑stopniowa skala wydaje się za ciasna (i który tak bezbłędnie niszczy nawyk ciasnego etykietowania ludzkich relacji, skoro już o różnych „ciasnościach” mowa). „Oniisama e” to dzieło totalne, skończone. Może nie doskonałe, ale doskonałości bardzo, bardzo bliskie – przede wszystkim jako rzecz przemyślana, spójna, bezbłędnie i celowo wykorzystująca wszystkie środki wyrazu dostępne w obrębie animowanego medium: obraz, muzykę, aktorstwo głosowe, fabułę. „Oniisama e” zachwyca na wielu poziomach – od malarsko wysmakowanej kreski przez doskonałą oprawę muzyczną (nie wiem, czy kiedykolwiek będę potrafiła słuchać piosenki z openingu bez bolesnego ukłucia w sercu – na razie, podobnie jak początkowe akordy „Starless Night” z „NANY”, „Kin no Utsuwa, Gin no Utsuwa” wywołuje u mnie automatyczne świeczki w oczach) po skomplikowaną i wiarygodną historię skoncentrowaną wokół imponującej liczby wyrazistych i dynamicznych postaci. Historię, która opowiadana jest nie tylko poprzez wydarzenia, dialogi, ale też przez cały system wizualnych symboli, detali, obrazowych paralel (vide niepokojące i brzemienne w znaczenia motywy lalki i lustra). Przyznam, że owa subnarracja symboliczna stanowi artystyczny chwyt, który cenię niezwykle wysoko i który zawsze winduje moje osobiste oceny w górę („Kenshin – Tsuioku Hen”, „Koi Kaze”, „Utena”). Także „Oniisama e” nadaje on tę unikalną znaczeniową spójność i gęstość – sprawia, że człowiek kończy oglądanie z dojmującym poczuciem niewystarczalności pojedynczego seansu. Z ochotą na seans powtórny – żeby już tym razem niczego nie uronić z misternej gry sensów, żeby smakować, kontemplować, przeżywać… i długo, długo nie móc się otrząsnąć!
Re: WOMEN’S WORLD
Z przyjemnością czyta się takie dopracowane komentarze, dodatkowo jeszcze korespondujące i z moim zdaniem o tej wspaniałej serii. Pozdrawia :)
Re: WOMEN’S WORLD
Re: WOMEN’S WORLD
Brother, Dear Brother
P.S. kliknij: ukryte Najbardziej zabolała mnie śmierć Rei, miałam nadzieję, że jakoś da sobie radę, a tu ten wypadek :(
Spoilery się ukrywa!
Morg
Nie ma róży bez kolców.
Przyznaję, że w trakcie seansu zastanawiałam się, czy twórcy kreując charaktery postaci (szczególnie Rei, Fukiko i Mariko) nie korzystali przypadkiem z jakiegoś podręcznika opisującego różne przypadki mentalnych odchyleń. Mamy tu i ciężki przypadek depresji, niezdrową siostrzaną fascynację połączoną z relacją ocierającą się o s‑m, do tego zaborczość i ogólne emocjonalne rozchwianie. Co prawda motywy większości dziwnych zachowań zostają prędzej czy później ukazane i wyjaśnione, jednak nie pozbyłam się wrażenia, że nawet bez negatywnego wpływu środowiska/rodzinny/traumy z dzieciństwa, z bohaterkami ciągle byłoby coś nie tak. Więc zamiast współczuć umęczonym życiem licealistkom, zastanawiałam się czemu nikt po prostu nie zaciągnął ich do jakiegoś psychiatry.
Mimo tego anime było niezłe i ze smutkiem przyznaję, że niestety takich produkcji już się nie robi.
Udało mi się polubić wszystkie bohaterki (nawet uber drama queen Saint‑Just, której początkowo nie znosiłam, w końcu wkradła się moje łaski). Cieszyły interesujące dialogi, rozbudowana lecz zarazem spójna fabuła, dopracowana grafika, raczej niespotykana w anime forma narracji oraz dość wyraźny rozwój charakterów wszystkich bohaterek, które dojrzewają i powoli rozwiązują swoje problemy.
Tak więc pomimo przedramatyzowania, na które jestem uczulona, seria ma u mnie mocne 7.
piękna rzecz
Po namyśle stwierdzam, że kreska urzeka – jest przepiękna (w odróżnieniu od obecnych podrasowanych komputerowo i mocno sztucznych). Muzyka idealnie dopasowana do serii.
Moją ulubioną postacią była Kaoru – chyba jedyna mocno stąpająca po ziemi i z własnym rozumem, potrafiąca samodzielnie myśleć i kliknij: ukryte nie dająca się manipulować Fukiko, potrafiąca się jej przeciwstawić. Tym bardziej miłym zaskoczeniem było dla mnie to, że kliknij: ukryte to Fukiko w ostateczności była tą osobą, która przemówiła Kaoru do rozsądku i przekonała ją do powrotu do Henmiego i przeżycia swojego szczęścia, pomimo fatum choroby. Swoją drogą ucieszyłam się, że w okolicach swojego ślubu Kaoru zaczęła się ubierać bardziej kobieco, lekko się malowała i po prostu wyglądała przepięknie.
Nanako początkowo mnie irytowała – takie słodkie, łagodne dziewczę, co to muchy nie skrzywdzi. W zasadzie jej podejście do życia i ludzi podobało mi się, ale w wielu momentach i sytuacjach przejawiała skrajną wręcz naiwność. Tu się buntowałam. Ale w ogólnym rozrachunku ciekawa z niej postać.
Cholerka, mogłabym się dalej rozpisywać, ale może dam spokój :) Ogólnie mówiąc – szczerze polecam owe 39 odcinków. Uczta dla oka, ucha, trening dla własnych przemyśleń i emocji gwarantowany :)
Dwa zastrzezenia co do fabuly:
1.Sprawa Mariko: kliknij: ukryte krecila, psula kontakty Nanako z jej odwieczna przyjaciolka, w koncu dziewczyny sie pogodzily… ale nigdy nie wyjasnily sobie do konca, dlaczego „Nanako” zaczela olewac przyjaciolke na rzecz Shinobu. Czeso sprawy sie w anime tak urywaja i za to wielki minus. Nie lubie, jak cos jest tak nienaturalnie urwane.
Sprawa Saint Just : kliknij: ukryte niepotrzebnie zmienili jej samobojstwo na wypadek. Wersja mangowa bardziej mi do gustu przypadla (jesli dobrze pamietam)
Dalabym tej serii 10 , gdyby nie miala ZBYT wolnego tempa… Tak dam 8.
Wybitne
Głeboko....
(aaa no i nie potrafiłam sie pogodzić z tym ze Saint Juste była przedstawiona w tak meski sposob i wogole smutny watek)
Zasłużona 10!!!!! Polecam
Mój Drogi Braciszku...
cudo*-*
*_* cudo!!!
fani braciszka wiecznie żywi (choć ukryci)
a po co tytuł ?
Zasadniczo zgadzam się z recenzentem, anime to ma w sobie wiele już nieco staroświeckiego uroku którego ze świecą szukać w produkcjach nowych. Cóż, świat się zmienia a z nim także podejście do wielu spraw jak i sposób ich przedstawiania.
Jednak muszę też powiedzieć że serial ten wciągnął mnie na dobre mniej więcej od połowy. Wcześniej raczej dominowało we mnie uczucie rozbawienia podczas obserwowania tego co potrafiły wymyśleć panienki z dobrych domów, aby dostać się do wymarzonej elity.
Niemniej jednak, fakt pozostaje faktem że jest to pozycja klasyczna, świetna i godna polecenia każdemu kto interesuje się oferowaną tematyką.
Pozdrawiam !
Re: a po co tytuł ?
Tym bardziej cieszę się, widząc, że nie jestem jedyną osobą w naszym kraju, która ten tytuł widziała (a przyznam, że do tej pory miałem mniej więcej takie odczucie gdy pytałem o BDB, nawet podczas paneli yuri/shoujo‑ai, które prowadziłem.