Komentarze
Shuumatsu no Izetta
- Re: Bełkot x2 : Nigihayami : 2.02.2017 20:28:55
- Re: Bełkot x2 : Nigihayami : 2.02.2017 20:26:00
- Re: Bełkot x2 : Andrzej1993 : 30.01.2017 03:00:36
- Re: Bełkot x2 : koment : 25.01.2017 08:36:40
- Bełkot x2 : Andrzej1993 : 16.01.2017 03:33:20
- komentarz : He : 19.12.2016 00:06:47
- Po ostatnim odcinku... : Impos : 17.12.2016 22:37:46
- Wojna wszędzie, czary wszędzie! Co to będzie, co to będzie? : Enevi : 17.12.2016 19:36:54
- 9 odcinek : Impos : 21.11.2016 01:32:28
- komentarz : Impos : 21.11.2016 01:02:23
Bełkot x2
Kto to tworzył i co wciągał? Paradoksalnie najlepsze w całym anime są trzy przedostatnie minuty, pokazujące dalsze losy wojny.
Nadal nie mogę wyjść z podziwu, jakim cudem Japończycy przedstawiają swoich sojuszników jako czarne charaktery. Mam na to jedno wytłumaczenie – dla nich wojna w Europie to taka sama egzotyka, jak dla Polaków walki w Chinach. Szkoda tylko, że pełną dowolność w kreowaniu uniwersum tak spartaczono i mamy przerysowane losy quasi‑Europy
Insza inszość, że serial jest strasznie płytki, sztampowy, przewidywalny od pierwszej do ostatniej minuty. Dość brzydkie projekty postaci i obrzydliwa asymetria w ich budowaniu – serio, germański Cesarz to wzór typowego ''złego'', który zaśmiewa się na myśl o zamierzanych zbrodniach. Co gorsza, cała Germania jest taka, vide ten pułkownik z 10 odcinka, wzór zaślinionego psychopaty z wielkim nochalem. Bergmann miał zadatki na ciekawy szwarccharakter, ale i jego spłycono do zera ostatecznie.
Za to nasi bohaterowie z Eeeyyyiiisztatto&Co… ooo panie, toć druga strona barykady. Mężni, nieskazitelni, bohaterscy, pełni ideałów, że aż zbiera się na wymioty. Od Izetty w prostocie może być lepszy tylko patyk, a i to nie zawsze, generalnie postać miałka i sztampowa do bólu. Ortofine to samo, typowa heroina, co to kulom się nie kłania.
Ogólnie, nie polecam. Nawet najgorszemu wrogowi. Nawet sceny batalistyczne są do bani.
Podobało mi się i to sporo bardziej niż zakładałem, choć pewnie jednym z głównych powodów jest fakt że uwielbiam wszystko co z magią związane :)
Po ostatnim odcinku...
Nie do końca rozumiem po co im była w tym wszystkim II wojna światowa? Chyba tylko po to, żeby dodać sztucznej głębi tej historyjce… Bardzo lubię zabawy w „co by było gdyby”, ale tutaj po prostu dorzucono w środek mapy nieistniejące państewko z uroczą księżniczką, pozmieniano trochę nazw i zignorowano wszystko, co się dzieje poza „Zachodnią Europą”. Potencjalnie ciekawe wątki historii alternatywnej (Luizjana i Atlanta zamiast USA, tajemnicza Federacja Wołgi, która dopiero na sam koniec bierze udziału w działaniach wojennych, a jej przedstawiciele nie pojawiają się na konferencjach itd.) zasugerowano tak delikatnie, że równie dobrze mogły być przypadkowe.
Kolejny zarzut dotyczy tego, że praktycznie nie podano wyjaśnienia czemu ludzie tak prześladowali te nieszczęsne wiedźmy. Wątek kościoła jest ograniczony do minimum (w ostatnim odcinku pojawia się wyjaśnienie, że kliknij: ukryte książę zdradził Zofie, bo bał się Watykanu, ale w sumie kiepski ten Watykan z alternatywnej rzeczywistości, skoro dowiedział się o Wiedźmie w Ejlstadto z takim opóźnieniem). Magia, jaką stosują wiedźmy też nie przypomina tego, co opisywali inkwizytorzy, a potem etnografowie. Nie czepiałabym się gdyby to był po prostu jakiś świat fantasy, ale skoro robimy niby‑Europę…
Tak jak pisała Enevi dobrzy są dobrzy, a źli bardzo źli. Tylko, że prawdziwi Naziści byli (przynajmniej moim zdaniem) znacznie bardziej przerażający. Germania z tego anime to standardowe złe imperium, które mogłoby się znaleźć w dowolnym świecie fantasy. Znowu nie rozumiem po co było im to tło historyczne?
Cała seria cierpi też na plagę niespodziewanych zbiegów okoliczności. Kluczowe postacie pojawiają się w najbardziej dramatycznych momentach, a przedstawiciele wywiadu i służb specjalnych po obu stronach konfliktu na przemian wykazują się niemal boską przenikliwością, by potem nie potrafić połączyć najprostszych faktów (np. z ostatniego odcinka: kliknij: ukryte nikt nie pomyślał o tym, że ktoś może rozpoznać Berkmanna? Skąd ten pilot wiedział, jaką Berkman planuje ucieczkę? itd.?)
Oglądanie psują też idiotyzmy w stylu kliknij: ukryte klonowania. Skoro naukowcy z Germanii potrafią takie rzeczy, to w sumie magia im już niepotrzebna…
No i w finale trochę to wyglądało jakby twórcy sugerowali, że władca ma prawo poświęcić jednostkę dla dobra kraju ( kliknij: ukryte rozumiem, że Izetta sama zdecydowała się walczyć dla Fine, ale Zofia chyba nie wyrażała zgody na to spalenie na stosie?), co mi trochę nie leży…
Wojna wszędzie, czary wszędzie! Co to będzie, co to będzie?
Pomysł na fabułę właściwie wcale nie był taki zły i gdyby tylko się postarać, to mogła wyjść z tego całkiem niezła wariacja na temat, ale żeby to osiągnąć, to potrzeba by zdecydowanie więcej czasu i ambicji, bo pomijając same założenia, to Shuumatsu no Izetta nie zawiera w sobie niczego oryginalnego. To tak naprawdę w sporej części nieprzemyślany zbiór znanych i zdecydowanie wysłużonych schematów. Ograniczony czas antenowy swoją szosą, ale nadmiernych uproszczeń, dziur w fabule czy zupełnie zbędnych wątków i motywów nic nie usprawiedliwia. Niby zdarzają się pojedyncze, całkiem nieźle rozegrane sceny, ale jeśli zebrać wszystko do kupy, to wychodzi z tego rzecz sztampowa, przewidywalna i zwyczajnie nudna. Całość potraktowano wyjątkowo po macoszemu i w efekcie nawet mogące zainteresować wątki skończyły jako płytkie i zupełnie bezbarwne, a przy okazji wygodne rozwiązania fabularne. Ani początek, ani rozwinięcie akcji nie porywają, ale zakończenie już w ogóle pobawione jest jakiejkolwiek iskry, więc mimo sporej ilości fajerwerków nie ma co się spodziewać efektownego finału. Niezwykle słabo zarysowano również większość postaci, i co najciekawsze dopadło to te bardziej istotne. Charakter Izetty jest prosty jak konstrukcja cepa i w sumie nie byłoby nic w tym złego, gdyby nie fakt, że jej dobroć i oddanie wylewają się z ekranu non stop i wywołują jedynie wzruszenie ramion. Lepiej zapowiadała się księżniczka i w sumie nawet jako chodzący worek schematów wyszła całkiem nieźle. Aczkolwiek cała reszta raczej nie wywoła żadnych emocji, bo są tam tylko po to, by coś zrobić i fabuła mogła posunąć się do przodu. A, no i ta łopatologiczna polaryzacja chakraterów – Zła Germania, dobry Zachód itd. Owszem, początkowo kilka postaci zapowiadało się na nawet całkiem ciekawe, ale zwykle kończyło się to tak, że albo szybko zostały usunięte ze scenariusza, albo przestawały być ciekawe, więc tak naprawdę to nie było komu tu kibicować. W moim przypadku jakiekolwiek pozytywne emocje wzbudził chyba tylko obowiązkowy Zły Knuj w Okularach, którego pragmatyzm i egoizm były jedynymi niezłymi elementami całości, ale niestety i on skończył jako chodzący schemat z jasną wskazówką nad głową „jestem zły”. Gdyby na takich ludziach skupiła się seria i bardziej rozbudowała ich osobowości, to byłoby super… Ale wiecie, walczący za wielką sprawę i gotowi do poświęceń są tacy ciekawi i jak fajnie jest się z nimi identyfikować… Ta, jassssne.
Technicznie bywa różnie. Projekty postaci są ładne, tła śliczne, ale zarówno animacja, jak i kreska miewają jednak gorsze dni i wtedy jest co najwyżej średnio. Zdecydowanie najlepiej wypada klimatyczna ścieżka dźwiękowa i prześliczny ending w wykonaniu May'n.
Pomysł na serię twórcy mieli ryzykowny, ale chwali się, że ludzie chcą eksperymentować i próbują uciekać od typowych anime. Szkoda tylko, że schematy jednak dopadły produkcję na dosyć wczesnym etapie realizacji i z dobrych chęci niewiele wyszło. Podejrzewam, że Izetta nikogo nie obrazi, ale i nie zaskoczy, bo w zasadzie nie ma w tym nic intrygującego poza samymi założeniami, a seans należał do wyjątkowo nudnych, bo scenariusz nie dostarcza nic, co byłoby odkrywcze. Jako lekkie kino rozrywkowe też się nie sprawdzi, bo patrzenie na wyschnięte i puste pnie jest bardziej interesujące.
Hmmm, jak takie nudne, to czemu taki długi (jak na mnie) komentarz? Powiedzmy, że miałam ochotę napisać recenzję… xD
9 odcinek
Za to Bianca nie została chyba ochroniarką Fine ze względu na inteligencję. Wysłano ją z misją kliknij: ukryte ochrony tajnej komnaty przed germańskimi szpiegami, ale młody mężczyzna bez widocznych ran czy chorób planujący dostać się do starej stolicy i interesujący się historią białej wiedźmy wzbudził jej podejrzenia dopiero wtedy, kiedy przyłapała go na gorącym uczynku...
Nie wiem na jakiej zasadzie koleś w okularach zorientował się, na czym kliknij: ukryte polega słabość wiedźmy? Równie dobrze można było uznać upuszczenie torped do wody np. za ukrycie ich przed ogniem wroga… No i odwołanie pilotów w momencie kiedy wciąż mają szansę zestrzelić wiedźmę i zakończyć całą akcję? Poza tym czemu od razu nie wysłali szpiegów do starego zamku w Ejlstadto, skoro wiedzą, że tam należy szukać dalszych wskazówek?
Z drugiej strony pojawiają się dalsze wskazówki co do świata, w którym to się wszystko rozgrywa ( kliknij: ukryte Zjednoczone Stany Atlanty i Luizjana? Coś poszło nie tak podczas wojny secesyjnej?), tylko, że dalej nic z tego ciekawego nie wynika…
Jeśli to serio ma mieć tylko 12 odcinków, to zaczynam tracić nadzieję na coś ciekawszego.
Bełkot
A w ogóle, to najśmieszniejsze jest to, że Japończycy próbują przedstawiać Niemców jako tych złych, wrednych i podłych w II WŚ, bo przecież Japończycy byli po tej dobrej stronie.
Tak, czepiam się...
Żołnierz, którego losy obserwujemy od kilku odcinków przypadkiem kliknij: ukryte podsłuchuje w lesie rozmowę dowódcy z szefem wywiadu, którzy akurat rozmawiają o słabym punkcie Izetty, po czym uciekając przypadkiem gubi zdjęcie po którym można go zidentyfikować i po powrocie do obozu wpada na germańskiego szpiega, któremu wyznaje, że poznał sekret wiedźmy. Następnie super wywiad Ejsztatto błyskawicznie namierza szpiega i pechowego żołnierza, po czym interweniuje dokładnie w momencie, kiedy ten drugi ma zdradzić państwową tajemnicę... Niby każde z tych zdarzeń samo w sobie nie jest nierealne, ale jakoś razem trochę zepsuły efekt niespodziewanego kliknij: ukryte usunięcia postaci, która wcześniej zapowiadała się na jakiegoś ważniejszego drugoplanowego bohatera.
W międzyczasie Fine kliknij: ukryte wygłasza mowę w cukierni w rytm podniosłej muzyki…
1-3 odcinki
Podobał mi się pomysł z latającym karabinem (nie tyle co oryginalny, bo już gdzieś to było, tyle co ciekawie zrobiony, bo w sumie czemu wiedźmy mają się ograniczać do mioteł?) Nie widziałam jakiś wielkich dziur fabularnych i nie znam się na tyle na historii II WŚ, by coś mi zgrzytało.
W drugim odcinku powoli się rozkręca bitwa, przedstawiono nam jej realia i dość szybko mi zleciał.
Dopiero w 3 trochę mi zgrzytało kliknij: ukryte W sumie mogę zrozumieć dlaczego Biała Wiedźma (imienia jeszcze nie kojarzę)postanowiła walczyć, nie chciała widzieć śmierci i pomóc przyjaciółce (może też łatwiej jej się było zdecydować, bo zabiła w 2 odcinku?), ale jakoś mi się to aż tak nie podobała, ta je omnipotencja. Rozwaliła naście czołgów lancami i starymi mieczami, a nawet nie była ubrana w jakieś ochronne ubranko, wystarczył jeden celny starzał. Ogólnie ta scena jakoś mi nie podpasowała. Podobał mi się za to zaśpiewany hymn(?) na koniec, ładnie pasował do sytuacji. Ciekawi mnie tylko po jakiemu śpiewali, bo chyba nie po japońsku… Ogólnie będę oglądała dalej.
Ps. ciekawe czy pokażą księcia Henry'ego (bo cesarza raczej na pewno). Chciałabym ich zobaczyć ^^
ep3
kliknij: ukryte Pierwsza połowa, to realistycznie przedstawione wojna. Za to druga, to Izetta niczym Magneto, rozprawiająca się z przeciwnikiem.
Odcinek pierwszy
Zaczyna się od snu bohaterki, która w dzieciństwie spotyka drugą główną heroinę. Wtedy budzi się i akcja przenosi się do wagonu pociągu z początku II WŚ, gdzie Niemcy legitymują wszystkich pasażerów właśnie w poszukiwaniu naszej bohaterki. Okazuje się, że jest ona księżniczką Eeeyyyiiisztatto. Zacząłem w tym momencie wątpić w swoją wiedzę historyczną, ale w połowie odcinka wytłumaczono, że to owszem, jest Europa, ale ta inna Europa, gdzie Polska to Livonia, są inne dziwne kraje i magia, a Niemcami nie rządzi Hitler tylko cesarz xD
Pierwsza połowa odcinka poświęcona jest na pościg księżniczki po pociągu przez Niemców. Jej kraj ledwo powstrzymuje się przed najeźdźcami, a ona jedzie dogadać się z królem neutralnego państwa, w którym dzieje się akcja, aby zdobyć jego wsparcie. No i tak biegają i strzelają do siebie po tym pociągu, nie jest to brzydkie, ładne też niespecjalnie, nie znam tej księżuchny, więc nie zależy mi, czy ją zabiją czy nie, ale akcja jest. W pewnym momencie wpadają do wagonu z bagażami. Tam jest tajemnicza steampunkowa trumna z drugą MH. Główna musi ją otworzyć, nie ma potrzeby, ludzie chcą ją złapać czy nawet zabić, a ona biegnie do najdziwniejszej rzeczy, jaką w życiu widziała. Bo tak. Ok.
Trumna się nie otwiera, bohaterka ucieka przed złymi Germianinami. Moement na rozładowanie emocji, pokazanie, że główna bohaterka jest praworządna i miła oraz ma cycki tyłek. Potem spotyka się z człowiekiem, który miał jej pomóc wżenić się w tamtejszą rodzinę królewską, aby zdobyć wsparcie dla własnego kraju. Niestety Germianie przebijają się przez granicę Eeeyyiiisztatto, więc jej plan kończy się fiaskiem. A poza tym, to łapią ją Germianie.
Następna scena to lot samolotem księżniczki ze złymi Germianami do cesarza w Neue Berlin (lol). Dziwnym trafem i nie wiadomo dlaczego, na pokładzie samolotu znajduje się trumna z drugą mc. Wcześniej wszyscy, którzy ją widzieli zostali zabici przez takiego złego siwego pana, teraz leci sobie obok wroga. Bo tak. Samolot wpada w turbulencje, MH przepycha się z oprawcami, wali pompatyczną gadkę wymawiając na końcu swoje europejskie imię, którego nie potrafi poprawnie wypowiedzieć, bo mówi po japońsku i… trumna z drugą, rudą MH się otwiera, ona wyskakuje, ratuje księżniczkę swoim wybuchem sparkli, samolot przełamuje się na dwie części niczym rzucony o brzozę. Bohaterki spadają, ale nasza ruda MH czaruje wielki 2 metrowy bagnet i leci na nim po drugą bohaterkę. Okazuje się, że znają się z poprzedniego życia i odlatują w swoich ramionach na wielkim bagnecie. KONIEC.
Czysty masochizm.
Ktoś napisał w komentarzach, że muzyka kojarzy mu się z Yuki Kajiurą, ale to bardziej Akiko Shikata, znana ze ścieżki dźwiękowej do Umineko lub Cross Ange.
Z takich plusów, to momentami było naprawdę ładne, szczególnie w drugiej połowie, kiedy pokazywali germiańskie wojsko, zrzucanie ładunków z samolotów i inne manerwy.
Dosłownie wszyscy ludzie po stronie Eylstadtu są albo dobrzy, albo mili, albo praworządni, albo gotowi poświęcić siebie dla dobra ogółu. Naprawdę można się postarać o trochę więcej subtelności, szczególnie że seria wydaje się dosyć poważna jeśli chodzi o motywy i tematy jakie będzie przedstawiać.
Oprócz tego wszystko inne jest spoko. Grafika i muzyka są super, fabuła na razie powoli się rozkręca. Nie wiadomo po co była zmiana uniwersum z WWII na wymyśloną WWII, ale da się to na razie przeboleć.
No i czy Germania zajęła tylko część Livonii, czy też odpowiednik II Rzeczypospolitej w tym uniwersum jest podzielony na dwie części?
Mamy wszechobecny patos, zadziwiające zbiegi okoliczności i o dziwo zachowującą się z sensem bohaterkę. A najlepsze jest to, że to się ogląda. Serio. Akcja pędzi, wszystko dobrze wygląda i brzmi. Mogę mieć jedynie nadzieję, że autorzy nie zepsują tego i faktycznie mają pomysł, co dalej zrobić z tym bałaganem. No a zakończenie powala – wiedźma na przeciwpancernej rusznicy lata po okolicy (serio – takie prawie „Anti‑tank Kiki's Delivery Service”). Co oni tam brali? Czekam na ciąg dalszy z nadzieją, że autorzy nie przewrócą się o własne nogi.
Póki co zapowiada się coś wyjątkowego, lecz dopiero następny odcinek powie coś więcej. Ta seria może upaść na twarz przy próbie łączenia magii i technologii, ale mam dobre przeczucia.
Krótko mówiąc, polecam dać temu szansę. Kciuk w górę.
Czarownica z alpejskiej wioski
Jeśli chodzi o oprawę, to nie jestem znawcą, ale krajobrazy mi się podobały. Bardziej jednak urzekła mnie muzyka.