Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 8/10 grafika: 8/10
fabuła: 6/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,75

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 18
Średnia: 6,39
σ=1,86

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Soushin Shoujo Matoi

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 13 (12×24 min, 24 min)
Tytuły alternatywne:
  • Matoi the Sacred Slayer
  • 装神少女まとい
Gatunki: Przygodowe
zrzutka

Bardzo klasycznie zrobiona seria magical girls. Udana, ale niezbyt zaskakująca.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Trzynastoletnia Matoi Sumeragi mieszka z samotnie wychowującym ją tatą, zaś po szkole pomaga w świątyni szintoistycznej, należącej do rodziny jej bardzo dziecinnej przyjaciółki Yumy Kusanagi. Gdy ta ostatnia przypadkowo dowiaduje się o tym, że w tejże świątyni przed wiekami odprawiano egzorcyzmy, natychmiast dochodzi do wniosku, że byłoby cudownie, gdyby ona też to umiała… Matoi nie podziela jej entuzjazmu, ale to oczywiście Yumy nie zniechęca. Tymczasem ojciec Matoi, będący policjantem, prowadzi śledztwo w dość nietypowej sprawie młodych kobiet, które są znajdowane nieprzytomne i osłabione, ale bez śladów przemocy czy używek w organizmie. Jaki to ma związek? Cóż, egzorcyzmy czy nie, jak się okazuje, stare legendy zawierały ziarno prawdy. Tyle że to nie Yuma, tylko Matoi przemienia się w… magiczną egzorcystkę? Wprawdzie jednorazowo udaje jej się zażegnać niebezpieczeństwo, ale można łatwo zgadnąć, że od tej pory jej życie nieodwracalnie się zmieni. Demony nazywane Nights przenikają na Ziemię z innych wymiarów, a chociaż szybko się okazuje, że walczą z nimi różne siły i organizacje, Matoi wydaje się budzić ich szczególne zainteresowanie.

W skierowanych do widzów starszych niż małe dzieci seriach z nurtu magical girls w ostatnich latach da się wyróżnić dwie wyraźne tendencje. Jedną oczywiście jest fanserwis, często w wersji yuri. Drugą można streścić jako „krew, mrok i cierpienie” i polega na zestawieniu niezwykle słodkich z wyglądu dziewcząt w cukierkowych strojach z okolicznościami, które sprawiają, że dziewczęta te stają się fizycznie lub psychicznie pokręcone, albo przynajmniej poważnie uszkodzone. Od dawna natomiast nie było tytułu, który wpisywałby się w kanony gatunku i nie próbował się z nich wyłamywać na każdym kroku, a przy tym prezentował ciut bardziej realistyczne i poważniejsze podejście do fabuły niż produkcje z cyklu Precure. Tę właśnie lukę postanowiono chyba wypełnić, tworząc Soushin Shoujo Matoi.

Można powiedzieć, że realizm i magical girls to w ogóle nie są pojęcia, które idą w parze. Wspomniane wyżej kanony gatunku zwyczajnie trudno jest w przekonujący sposób wpisać w świat rzeczywisty – z reguły wymagają poważnego zawieszenia niewiary i udawania, że nie zauważa się najoczywistszych dziur logicznych. Na tym tle można powiedzieć, że omawiana tutaj seria zrobiła naprawdę dobrą robotę, ponieważ świat przedstawiony z grubsza trzyma się kupy. Mam tu na myśli zarówno jego strukturę, jak i wyjaśnienie pochodzenia mocy magicznych oraz Nightsów, a także osadzenie elementów nadprzyrodzonych w zwykłej rzeczywistości. Oczywiście nie jest idealnie, ale powiedzmy, że na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza i nie obraża nadmiernie inteligencji widza. Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o sposobach popychania naprzód fabuły, zdecydowanie zbyt często wykorzystujących zbiegi okoliczności i (co gorsza) irracjonalne działania Yumy w celu skierowania wydarzeń na właściwe tory. O pojawiającym się pod koniec serii elemencie deus ex machina nawet nie wspomnę, tym bardziej że trudno mi zagłębić się w szczegóły tak, żeby nie zdradzić zbyt wiele.

Nie po raz pierwszy jednak się zdarza, że to, co jest największą siłą serii, staje się także jej największą słabością. Soushin Shoujo Matoi gra według zasad i miło jest dla odmiany obejrzeć anime, którego twórcy starają się po prostu zrobić dobrą produkcję rozrywkową i nie udają, że muszą jej dodawać siódme dno albo wytyczać nowe szlaki. Jednocześnie jednak kanony gatunku są znane od lat, więc seria płaci za to wysoką cenę – szybko się okazuje, że nie jest w stanie zaskoczyć widza, bo nawet te elementy zaskakujące, które umieszczono w fabule, można z łatwością przewidzieć znacznie wcześniej. Być może dlatego właśnie Soushin Shoujo Matoi wydaje się… zbyt poprawne, bez błysku, bez jakiejś nutki niepowtarzalności, która pozwoliłaby zapamiętać akurat ten tytuł. Początkowo można przypuszczać, że tym razem przepisem na sukces będzie połączenie wątków magical girls z elementami szintoistycznymi, ale powiedzmy całkiem szczerze: to tylko kwestia zaczerpnięcia kilku ładnie brzmiących nazw i określonej stylizacji, nic poza tym.

Matoi jest całkiem udaną protagonistką, w przekonujący sposób łączącą idealistyczne podejście (zrozumiałe u osoby tak młodej) z dość realistycznym spojrzeniem na świat i ogólnym opanowaniem. Chwilami może się wydawać nad wiek dojrzała, ale ma to swoje uzasadnienie w jej sytuacji rodzinnej, która tę dojrzałość po prostu wymusiła. Problem polega jednak na tym, że Matoi jest… ciut za grzeczna i za rozsądna. Gdyby tylko o nią chodziło, najprawdopodobniej dałaby się z łatwością przekonać, że nie powinna się mieszać w niebezpieczne walki, tylko zostawić je profesjonalistom. Tu właśnie na scenę wkracza Yuma, dla odmiany postać rażąco wręcz nieudana. Początkowo byłam przekonana, że jej entuzjazm i hurraoptymizm wynikają po prostu z braku poczucia zagrożenia i pierwszy bliższy kontakt z demonem zweryfikuje jej nastawienie. Niestety, Yuma absolutnie nie uczy się na błędach, co sprawia, że staje się skrajnie irytująca z dwóch powodów. Po pierwsze, jest po prostu nieznośna jako osoba, wrzaskliwo­‑hiperaktywna i głupia w stopniu, który chyba nikomu nie będzie się wydawać uroczy. Po drugie, bije po oczach wyjaśnienie, dlaczego Yuma się tak zachowuje: otóż jej zadaniem jest popychanie Matoi do działania i zmuszanie, by znajdowała się tam, gdzie wcale się nie wybierała, oraz robiła to, czego nie miała zamiaru robić. To sprawia, że sama Yuma okazuje się nie tyle przemyślaną bohaterką, ile po prostu działającym bez cienia subtelności mechanizmem fabularnym, co jest widoczne tym bardziej, gdy skontrastować ją z udaną resztą obsady.

Zaskoczyła mnie Clarus Tonitrus, młodziutka egzorcystka pracująca dla wspieranej przez Watykan organizacji Anti­‑Creed. Jej zimny charakter oraz motywacja do walki (rzecz jasna zemsta) nie wróżyły najlepiej, jednak o dziwo okazało się, że da się taką postać uczłowieczyć, nie odbierając jej jednocześnie charakteru ani nie wymieniając go całkowicie na inny. Jeszcze bardziej zaskoczyło mnie, że w serii pojawiają się dorośli, a co więcej – są to normalni, kompetentni dorośli, tacy jak opiekun Clarus z Anti­‑Creed, Cariot, czy też pracująca dla japońskiej organizacji badającej Nights Haruka Luciela. Chociaż ich organizacje odnoszą się do siebie co najmniej nieufnie, oni sami potrafią dzielić się informacjami i współpracować, ale właśnie w granicach potrzeby chwili i zdrowego rozsądku. Warto też poświęcić parę słów Shingo Sumeragiemu, czyli ojcu Matoi, bardzo przekonująco sportretowanemu dorosłemu mężczyźnie, który stara się, nie zawsze zręcznie, ułożyć jakoś relacje z córką po dłuższej rozłące. Powiedziałabym, że właśnie te wątki, relacji międzyludzkich, bardziej trzymały mnie przy ekranie niż w sumie dość przewidywalny wątek główny.

Pod względem wizualnym Soushin Shoujo Matoi bardzo się stara i w ramach ograniczeń budżetowych osiąga sporo. Chociaż niewiele jest tu scen naprawdę dynamicznych (i dość często widać różnego rodzaju niedoróbki), zadbano o to, by ujęcia ważne fabularnie były przynajmniej ładnie zakomponowane. Dzięki temu powiedziałabym, że ta seria sprawia wrażenie bardziej wysokobudżetowej niż była w rzeczywistości, ale chyba należy to potraktować jako komplement. Praktycznie pomija się tutaj sekwencje przemian bohaterek w wersje magical girl, czyli powtarzany do znudzenia sposób na urwanie z odcinka czasu powtarzalnym fragmentem animacji. Pojawia się trochę fanserwisu, ale traktowanego albo w kategoriach raczej humorystycznych (jak biust Haruki), albo też bardzo naturalnych (jak nagość bohaterek po powrocie do zwykłej postaci). Na pewno nie jest to tytuł, który z rozbierania postaci żeńskich starał się uczynić wabik i właściwie można się zastanawiać, czy nie byłoby lepszym pomysłem, gdyby zrezygnował z tego w ogóle. Niezła jest także muzyka, co nie powinno dziwić, bo Tatsuya Katou ma na koncie już niejedną ścieżkę dźwiękową. W postaci Matoi wcieliła się Ayaka Suwa, która grała już trochę, ale raczej nie pierwszoplanowe role (m.in. Chris w KonoSuba); uciążliwą Yumę wykwiczała Naomi Oozora (m.in. Inari w Inari, Konkon, Koi Iroha). Rolę Clarus powierzono doświadczonej Haruce Tomatsu, która grała m.in. Asunę w Sword Art Online i Morgianę w Magi.

Soushin Shoujo Matoi oglądałam z prawdziwą przyjemnością, ale jednocześnie nie czekałam na kolejny odcinek i gdybym z jakiegoś powodu musiała przerwać tę serię w połowie, nie doskwierałaby mi nieznajomość zakończenia. To może brzmieć ostro, ale wydaje mi się, że na tym polega problem tego anime: jest fajne, jest w sumie udane, ale brakuje mu tego czegoś, co by sprawiło, że będzie polecane i zostanie zapamiętane.

Avellana, 21 stycznia 2017

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: White Fox
Projekt: Gouichi Iwahata, Mai Toda, Noritaka Suzuki, Seiichi Shirato
Reżyser: Masayuki Sakoi
Scenariusz: Yousuke Kuroda
Muzyka: Tatsuya Katou

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Soushin Shoujo Matoi - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl