Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 9/10 grafika: 6/10
fabuła: 8/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 35
Średnia: 7,43
σ=1,23

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Onihei

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2017
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 鬼平
Postaci: Samuraje/ninja; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Japonia; Czas: Przeszłość; Inne: Realizm
zrzutka

Kryminalne zagadki Edo.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Czasy samurajów obrosły legendą. Dawne dzieje przedstawiane są przez Japończyków z nutą romantyzmu i sporą dozą fantazji, mającymi niewiele wspólnego z rzeczywistością. Zjawisko ubarwiania opowieści dotyczy zarówno literatury, komiksu, jak i kinematografii, w różnym stopniu zacierając prawdziwy obraz minionej epoki. Zazwyczaj dzieje się tak ze względów czysto komercyjnych i rozrywkowych, co samo w sobie nie jest ani naganne, ani też w żaden sposób szkodliwe. Ze smutkiem stwierdzam jednak, że łatwiej trafić na tytuł, w którym Oda Nobunaga jest pyskatą nastolatką, niż taki, który mógłby zostać wyemitowany w paśmie historycznym poważnego kanału tematycznego.

Niedostatek bardziej realistycznych pozycji nie jest wyłącznie cechą charakterystyczną XXI wieku. Od zawsze tytuły pokroju Ninja Scroll i Rurouni Kenshin były wyznacznikiem panujących trendów. Przez wiele lat rzadko kiedy wykraczano poza sprawdzone ramy, a nieliczne próby pokroju Hyouge Mono mimo uznania krytyków, zwłaszcza japońskich, były przez widzów omijane, a na Zachodzie nie były w stanie przebić się do szerszego grona odbiorców. Z tego względu walkę ze schematami podejmują jedynie nieliczni zdeterminowani twórcy, nierzadko ledwo zdolni uciułać budżet wystarczający na produkcję. Braki kadrowe i finansowe nadrabiają zaangażowaniem, dzięki czemu każda sekunda czasu ekranowego jest dopracowana z podziwu godną pieczołowitością. Potencjalny widz ma z ich twórczością tylko jeden problem, a mianowicie niewielką szansę, by w ogóle o niej usłyszeć.

Jak rzadko kiedy doceniam wówczas informacyjną rolę recenzji. Na Onihei trafiłem przypadkiem, rozczarowany nijakością pozostałych emitowanych w tym czasie anime. Minimalistyczny, nieco tandetny plakat i mało konkretny opis nie nastrajały najlepiej, zwłaszcza po kilku wcześniejszych chybionych przygodach z podobnie zapowiadającymi się serialami. Moją uwagę przyciągnęła obietnica adaptacji nawiązującej do powieści Shoutarou Ikenamiego i długiej mangi powstałej na jej bazie. Sięganie po niemalże zapomniany, a w najlepszym wypadku niszowy materiał źródłowy dawało bowiem nadzieję na odskocznię od seriali ślepo podążających za modą.

Od pierwszych chwil nabrałem pewności, że autorzy Onihei nie chcieli i nie musieli nikomu udowadniać słuszności swojej koncepcji. Wnikliwie przeanalizowali źródłowy materiał, odrobili lekcję z realiów epoki i stworzyli coś wyjątkowego w swej prostocie. Fabuła ilustrująca fragmenty z życia słynnego Heizou Hasegawy, modelowego policjanta swoich czasów, to intrygująca pocztówka z przeszłości przygotowana z dbałością o rozmaite drobne szczegóły. W odróżnieniu od przyjętego standardu protagonista odgrywa tu zaledwie drugoplanową rolę wobec akcji i tego, co twórcy chcieli z każdym odcinkiem przekazać. Trzynaście odcinków ułożono w logicznej chronologii, ale są to historie luźno ze sobą związane, a każda doskonale broni się jako zamknięta całość.

Ważnym czynnikiem nadającym serii charakteru i uroku jest umiar, z jakim potraktowano tytułowego bohatera. Heizou, nazywany powszechnie demonem i będący postrachem okolicznych złodziei, nie jest wszechpotężnym, nieomylnym ideałem samuraja. Wręcz przeciwnie, ma za sobą burzliwą, mało chlubną przeszłość, ale doświadczenia te dały mu talent niezastąpiony w jego pracy. Podobnie jak panna Marple, choć młodszy wiekiem, zna się dobrze na ludziach i ich charakterach. Potrafi łatwo zjednywać sobie podwładnych, szacunek wrogów i podziw maluczkich, kryminalne zagadki rozwiązując nie tylko dzięki bystrości umysłu, ale przede wszystkim dzięki zdolności wyciągania z ludzi ich najlepszych cech charakteru i maksimum umiejętności. Jest surowym, ale sprawiedliwym szefem, jaki w każdej epoce i na każdym stanowisku sprawdziłby się doskonale. Całości dopełnia głos Kenyuu Horiuchiego, nieznanego szerszej publiczności, tu świetnie sprawdzającego się w powierzonej mu roli.

Podobnie przedstawia się reszta obsady. Onihei ma pod sobą dziesiątki podwładnych, zarówno policjantów, jak i informatorów, z których kilku widz ma okazję lepiej poznać. Wszyscy oni mają mniej lub bardziej osobiste powody, by darzyć szefa szacunkiem, a ich losy splatają się poprzez półświatek, w którym obracają się każdego dnia. Nierzadko postawieni w obliczu trudnych dylematów, zwłaszcza w kwestii lojalności, zachowują się przekonująco i sensownie w danych okolicznościach, udowadniając jednocześnie, że ludzie od zawsze byli tacy sami, niezależnie od epoki. Różniły ich tylko przyjęte zwyczaje i normy społeczne, ale kwintesencja zwyczajnej przyzwoitości zawsze pozostawała taka sama. Mimo kulturowych różnic między Japonią a światem Zachodu, pogłębionych dodatkowo przez minione stulecia, okazuje się, że bariera poznawcza nie istnieje. Z łatwością można identyfikować się z dowolną postacią i rozumieć kierujące nią motywacje, dopiero potem łatwo, lekko i przyjemnie osadzając je w kontekście historycznym i kulturowym. To najbardziej przystępny tytuł z akcją osadzoną w epoce samurajów, jaki miałem okazję oglądać, nie zatracający ani na moment charakterystycznego dla tych czasów ducha.

Uniwersalność serii widać na każdym kroku, a akcję można by, zamieniając pewne szczegóły, z łatwością przenieść w okres międzywojenny, początki japońskiej państwowości, czy lata 80. XX wieku. Starzy ludzie narzekają, jak to kiedyś było lepiej, młodzi idą się wyszumieć mimo krytycznego spojrzenia rodziców, matki zamartwiają się o swe pociechy, a każdy bez wyjątku próbuje po prostu żyć. Dotyczy to również nieodzownych w kryminale czarnych charakterów reprezentujących bogactwo motywacji, skali działania i przebiegłości. W Onihei wielokrotnie przywoływany jest złodziejski kodeks, zakazujący mordować, gwałcić i okradać biedaków, interpretowany z pewną dozą swobody, a przez niektórych ewidentnie ignorowany. Nierzadko to właśnie on bywa przyczyną konfliktów doprowadzających do sytuacji, w których czarne i białe moralnie wybory niepokojąco szarzeją. Heizou Hasegawa nieustannie stawiany jest w obliczu trudnych wyborów pomiędzy obowiązkiem wynikającym z zajmowanej pozycji i kodeksu busido (do którego notabene wielu bohaterów, a zwłaszcza Heizou, podchodzi ze zdrowym dystansem) a współczuciem i sprawiedliwością wykraczającymi poza literę prawa.

Fanów łamigłówek zmuszony jestem rozczarować, ponieważ Onihei koncentruje się bardziej na kwestiach moralnych niż kryminalnych. Rzadko kiedy istotna bywa zagadka, zazwyczaj odpowiedź znana jest już z góry, a istotne staje się tylko to, jak zareagują bohaterowie postawieni w trudnej sytuacji. Nie zmienia to faktu, że serial uchyla rąbka tajemnicy o dawnych czasach, ukazując szczegółowo metody dawnych kryminalistów i ich sztuczki, a także sposób pracy dawnej policji, oparty w olbrzymiej mierze na szpiegach i informatorach. Normalnych, nie skaczących po ścianach i rzucających metalowymi gwiazdkami. Tu i ówdzie wkracza na scenę element nieco ubarwiony, czy w jednym odcinku wręcz fantastyczny, ale nie stoi on w sprzeczności z realistycznym stylem dominującym w anime. Podobnie ma się sprawa z całkiem sporą ilością niewymuszonego, lekkiego humoru bez krztyny błazenady.

Jak rzadko kiedy autorzy postanowili nie popuszczać wodzy fantazji również podczas pojedynków szermierczych. Częściowo podyktowane było to z pewnością ograniczonymi środkami i niemożnością pokuszenia się o bardziej atrakcyjną oprawę, ale przede wszystkim wynikało z rozsądnego, spójnego z resztą uniwersum podejścia do estetyki walk. Starcia są krótkie, gwałtowne i krwawe, bez pokazów nadludzkich zdolności i tajemnych technik przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Również sposób poruszania się postaci, trzymania miecza, ustawienia podczas walki, wszystko to zostało dokładnie zaplanowane i zilustrowane. To detale niemal niedostrzegalne, ale ich suma buduje zaufanie widza i powoduje, że jeszcze bardziej daje się on wciągnąć w ów fascynujący świat.

Nadużycie mojego zaufania nastąpiło podczas całego seansu zaledwie dwa razy. Za pierwszym razem na samym początku, gdy niepotrzebnie krwawa i eksponowana scena tortur obudziła obawy o chęć maskowania niedostatków budżetowych brutalnością, mającą zaszokować i odcisnąć się w pamięci, ale na szczęście było to zjawisko jednostkowe. Powtórnie wydarzyło się to w kilku momentach, gdy nieprawdopodobny zbieg okoliczności umiejscawiał bohaterów pod jednym dachem lub na jednej ulicy tylko po to, by przyśpieszyć zawiązanie akcji lub rozstrzygnięcie toczącego się śledztwa. Wynika to z epizodycznej formuły serialu i niewielkiej ilości odcinków, niepozostawiających zbyt wiele czasu na solidne zawiązanie większości wątków.

O wiele poważniejszym problemem, choć dla niżej podpisanego całkowicie nieistotnym, jest surowa oprawa wizualna, niewątpliwie zniechęcająca wielu odbiorców już na starcie i zawężająca grono tych, którzy o Onihei mogliby i chcieli usłyszeć. Tak to już jednak bywa i byle mizerota przystrojona jak na odpust ma większe szanse zapisać się w pamięci szerokiej publiczności niż estetycznie skromna, ale fabularnie wciągająca perła. Twórcy, zdając sobie sprawę z ograniczeń, postawili przede wszystkim na wyrazistą mimikę postaci, by podkreślić jak najlepiej towarzyszące bohaterom emocje, a także na wierne odwzorowanie architektury, mody i sztuki użytkowej tamtych czasów. Obejścia, karczmy, zakłady rzemieślnicze i miejskie alejki z pozoru wyglądają jak w każdym innym podobnym anime, ale sposób, w jaki łączą się w całość, może się podobać mimo skromności środków. Żałuję jedynie, że wybrana kolorystyka jest w charakterystyczny dla niskobudżetowych tytułów sposób przybrudzona i konserwatywna, mimo że można było pokusić się o żywszą paletę barw.

Mimo skromnych środków (pół żartem można rzec, że nie starczyło ich nawet na pełną minutę trzydzieści sekund openingu) i odważnego forsowania własnej wizji wbrew popularnym trendom Onihei jest dla mnie jednym z lepszych anime roku 2017, a już na pewno najbardziej zaskakującym i oferującym o wiele więcej, niż może się z początku wydawać. Polecam przede wszystkim zmęczonym kolejnymi przypadkami strojenia bohaterów okresu Sengoku w szkolne mundurki i zbrojeniu ich w broń laserową, ale tak naprawdę każdemu jako wartościową, a jednocześnie przystępną odskocznię od głównego nurtu anime.

Tassadar, 7 maja 2017

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio M2, TMS Entertainment
Autor: Shoutarou Ikenami
Projekt: Hiroshi Uchida, Shigeyuki Miya, Yasuhiro Moriki
Reżyser: Shigeyuki Miya
Scenariusz: Mika Abe, Seishi Minakami, Shigeru Murakoshi
Muzyka: Kouhei Tanaka

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Onihei - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl