x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Przyciemnione, niemrawo się rusza, projekty postaci (szalony kapelusznik? różowowłosa dziewczynka w bojowym bikini?) to jakieś odpadki. Jeszcze nigdy magia nie wyglądała tak nudno.
Takie sobie. Upchnięcie czegoś, co jakoś dałoby radę jako seria TV do filmu o długości trzech odcinków. Większość postaci schematyczna (Olga jak Rin) albo nudna (vide główny bohater). Mash (serio, jak usłyszałem to imię, to po prostu czekałem, aby okazało się, że jej Noble Phantasm nosi nazwę „Gorące Wargi”) wyglądała jak panienka z Rezerocośtam. Jedyny naprawdę jasny punkt to Casterolancer.
Ted
4.01.2017 14:02
Chociaż to nie był film. Sam First Order był zresztą tylko częścią całej emisji, bo potem leciał Grand Order promujący nowe gry.
Zastanawiałem się pomiędzy gołą klatą Castera, ujęciem wszystkich „Grand Orderów„i strzelającym Archerem; jak widać, chyba jestem zbyt staroświecki ;f Ktoś będzie pisał reckę, to może dodać nawet 3 ujęcia i to z każdej strony! :)
A
Ted
3.01.2017 22:01
Całkiem zgrabnie to wyszło. Chętnie obejrzałbym wersję TV od tego studia.
Przy okazji zapowiedzieli też Apocrypha, który na szczęście też nie będzie od Ufotable.
Za fejtami ogólnie jakoś mocno nie jestem, ale Ufotable jako studio też nie jest jakieś specjalne. Przy F/Z bardziej jechali na historii, która była lepsza niż w F/SN, natomiast samo UBW wspominam raczej słabo (już DEEN zrobił to lepiej, ale może być to też zasługa ciekawszej ścieżki).
Generalnie mam wrażenie, że ludzie też bardziej skupiają się na kwestiach technicznych, gdzie Ufotable ma sporo do pokazania, ale oni często mają budżet bez dna, jak np. przy Zestirii, gdzie wszystko sponsorowało Bandai. Przeważnie ciężko o takie warunki produkcyjne.
Tak czy owak, na pewno chętniej zobaczę to w wykonaniu innego studia. Szczególnie, że F/SN lepiej zrobiło DEEN.
Yagami1
4.01.2017 03:02
A twoim wielkim argumentem jest sam OPening. Nic więcej.
Przedstaw jakieś konkretne argumenty a nie odstawiasz błazenade, Kam‑chan.
Po pierwsze, „Ty” zwracając się do kogoś pisze się z dużej litery.
Po drugie, średnie wyniki na MAL, ANN i Tanuku dają Fate/SN of DEEN odpowiednio 7,57; 7,52 i 7,67, zaś Fate/SN UBW otrzymało odpowiednio 8,42 i 8,45; 8,315; 7,9 i 7,76 (dwie strony dzielą serię na dwie połowy z powodu emisji). Różnice w ocenie są wyraźnie widoczne.
Po trzecie, różnice w poziomie technicznym są widoczne nawet dla kompletnego laika.
Po czwarte, UBW jest wierną i dobrą adaptacją, z pewnymi potknięciami, ale nadal wierną i sprawnie przeprowadzoną. Seria od DEEN natomiast próbuje wepchnąć do serii stos własnych pomysłów, nie mających za bardzo sensu i tworzących na dokładkę całą serię plotholi. Jeśli chcieli próbować mieszać wątki z różnych route, manga robi to całkiem dobrze, ich własne autorskie pomysły zupełnie nie.
Po piąte, seria od DEEN ma też koszmarne problemy z tempem i odpowiednim dobraniem tego, co ekranizować sama w sobie.
Po szóste, co do jakości samych adaptowanych ścieżek – Stay Night jest powszechnie uważane za najsłabszą historię, sam autor przyznaje, że obecnie mając więcej doświadczenia napisałby ją inaczej.
O tym co fandom twierdzi o tych seriach nie będę już dyskutował.
Podsumowując – seria od DEEN mogła podobać Ci się bardziej i nikt Ci tego nie zabrania. Jednakże seria ufotable jest obiektywnie (i tak, można tu użyć tego słowa) lepiej zrobioną serią.
Ted
4.01.2017 19:56
Piszemy „dużą/wielką literą”, skoro już chcesz być takim jaśnie polonistą.
A porównania to jednak masz dość chybione, skoro mówimy o jednak dość starej serii, więc trudno tutaj nawet brać pod uwagę np. kwestie graficzne (a mimo upływu lat muzyka utkwiła mi w pamięci, czego o UBW powiedzieć nie mogę).
Wierna adaptacja? Proszę cię, to może być argument, ale dla fanatycznych fanów serii. Sam jesteś zresztą w tych rozważaniach bardzo wybiórczy, skoro bezsensownie pozmieniana Zestiria jakoś jest już OK. Włącznie z beznadziejną końcówką (Ufotable plz, to było słabe). Sam może nie znam dokładnie tej ścieżki w oryginale, ale była dla mnie całkiem ładnie domknięta (a sam wjazd Archera w stylu „Wejścia smoka” oceniam lepiej niż cały jego występ w UBW).
O, koszmarne tempo, to jest właśnie dobre określenie na S/N ale od Ufo. W pierwszej części mamy trochę efekciarskich walk, ale najpierw trzeba nie zasnąć po tym strasznie wolnym początku (zresztą same walki są przede wszystkim efektywne, bo inne aspekty trochę kuleją). Druga część skupia się na dość nudnej i bezsensownej paplaninie, która jednak ma jakieś większe znaczenie dla fabuły. W każdym razie seria w zasadzie nie wykorzystuje nawet w połowie swojego zaplecza, którym są efekty, bo tam się zwyczajnie mało dzieje, nawet w walkach.
Ekhu, to w zasadzie trzy historie tworzące całość. Możemy sobie dywagować, co tam jest „publicznie” uznawane, ale mnie się osobiście UBW prawie w ogóle nie podobało. Duża w tym zasługa skupieniu się na najgorszej postaci, czyli Rin, znanej też jako bezczelne kopiuj‑wklej z NGE, która akurat w pierwszej ścieżce nie była aż tak irytująca. Saber też jakoś do mnie bardziej przemawiała w pierwszej ścieżce (chociaż ją też niespecjalnie lubię).
Ekhu, ekhu, fandom niech sobie twierdzi, co tam chce. Nie od dziś wiadomo, że w obu przypadkach (anime/gry) to jest istna wylęgarnia raków. Chociaż pod tym względem duże większe zastrzeżenia mam do tejlsów niż do fejtów (które akurat średnio lubię), a tam Ufotable też się nie popisało (chociaż do pewnego momentu wygląda to całkiem nieźle, ale ogólnie pacing od czapy).
No, możemy powiedzieć, że jest lepiej zrobioną serią. Ale jednocześnie postawmy filozoficzne pytanie w stylu UBW – czy lepsze znaczy dobre? Przy oglądaniu pierwszej ścieżki byłem, to fakt, dużo młodszy, a sama animacja poza Chinami jeszcze raczkowała, jednak oglądało się to zwyczajnie przyjemniej (zresztą to nie tylko moja opinia, jak przejrzeć „internety”).
Cóż, jeszcze zobaczymy, co przyniesie HF. Ale jak dla mnie Ufotable jest zdecydowanie przereklamowane w roli adaptatora tego uniwersum. Zresztą „fani” (na których się tak powołujesz) mieli spore zastrzeżenia nawet przy F/Z (wycięta scena Enkidu z Graalem, a jakoś fillerowy odcinek z Rin się znalazł, meh).
Swoją drogą, powoływanie się na „fandom” jest słabe. Pewien inny „fandom” skacze z radości, bo Sunrise ostatnio postanowił ożywić trupa, żeby wyciągnąć z niego więcej kasy, a przy okazji zrujnować całkiem udane zakończenie. Sam też prowokujesz tylko ostrzejszy ton dyskusji takimi stwierdzeniami, bo to tak, jakby ludzie mieli się sugerować Oscarami… gdzie przeciętnego człowieka nierzadko śmieszy, jakie „dzieła” zostały wam wyłonione.
A porównania to jednak masz dość chybione, skoro mówimy o jednak dość starej serii, więc trudno tutaj nawet brać pod uwagę np. kwestie graficzne (a mimo upływu lat muzyka utkwiła mi w pamięci, czego o UBW powiedzieć nie mogę).
Fate DEEN nie było chwalone specjalnie za grafikę nigdy, nawet w swoich czasach, więc ten problem odpada. Reakcję na obie serie można porównać spokojnie, warto też zauważyć, że DEEN ma tu właśnie przewagę nostalgii (o czym piszę dalej).
Sam może nie znam dokładnie tej ścieżki w oryginale, ale była dla mnie całkiem ładnie domknięta
Zakończenie było w porządku. Idiotyzmy były w połowie, m.in. najpiękniejszy przykład – porwanie nie wiadomo po co Sakury i ubieranie jej w strój sado‑maso.
Duża w tym zasługa skupieniu się na najgorszej postaci, czyli Rin, znanej też jako bezczelne kopiuj‑wklej z NGE, która akurat w pierwszej ścieżce nie była aż tak irytująca.
Ciekawe, jesteś równo pierwszą osobą wyrażającą taką opinię, przy okazji całkowicie błędna i ignorującą potężną ilość charakteru postaci. To znaczy, rozumiem, że analizę postaci ograniczasz tutaj do słowa tsundere i pokaleczonego niemieckiego, ale nadal… nie bardzo.
Ale jednocześnie postawmy filozoficzne pytanie w stylu UBW – czy lepsze znaczy dobre? Przy oglądaniu pierwszej ścieżki byłem, to fakt, dużo młodszy, a sama animacja poza Chinami jeszcze raczkowała, jednak oglądało się to zwyczajnie przyjemniej
Polecam tym razem zmierzyć się ze wspomnieniami i wrócić do serii DEEN. Obawiam się, że piszesz przez różowe okulary. Oglądałem tę serię z dużym opóźnieniem i przy znajomości większej ilości anime stanowczo nie zachwycała.
Może to być także efekt Tsukihime – seria wydaje się lepsza kiedy nie zna się oryginału i nie wie jak bardzo został okaleczony.
Na tym proponuję skończyć dyskusję, chyba że jesteś gotowy dla niej obejrzeć ponownie serię DEEN, wtedy możemy kontynuować po seansie ;-)
Ja tu tylko na moment się wetnę do martwej rozmowy.
„Piszemy „dużą/wielką literą”, skoro już chcesz być takim jaśnie polonistą” – ale tu nie chodzi o same zasady, tylko o szacunek.
Ocena
Re: Ocena
Re: Ocena
Przy okazji zapowiedzieli też Apocrypha, który na szczęście też nie będzie od Ufotable.
Generalnie mam wrażenie, że ludzie też bardziej skupiają się na kwestiach technicznych, gdzie Ufotable ma sporo do pokazania, ale oni często mają budżet bez dna, jak np. przy Zestirii, gdzie wszystko sponsorowało Bandai. Przeważnie ciężko o takie warunki produkcyjne.
Tak czy owak, na pewno chętniej zobaczę to w wykonaniu innego studia. Szczególnie, że F/SN lepiej zrobiło DEEN.
Przedstaw jakieś konkretne argumenty a nie odstawiasz błazenade, Kam‑chan.
Pozostawię to bez komentarza, bo to już na serio czyste trollowanie jest.
Po pierwsze, „Ty” zwracając się do kogoś pisze się z dużej litery.
Po drugie, średnie wyniki na MAL, ANN i Tanuku dają Fate/SN of DEEN odpowiednio 7,57; 7,52 i 7,67, zaś Fate/SN UBW otrzymało odpowiednio 8,42 i 8,45; 8,315; 7,9 i 7,76 (dwie strony dzielą serię na dwie połowy z powodu emisji). Różnice w ocenie są wyraźnie widoczne.
Po trzecie, różnice w poziomie technicznym są widoczne nawet dla kompletnego laika.
Po czwarte, UBW jest wierną i dobrą adaptacją, z pewnymi potknięciami, ale nadal wierną i sprawnie przeprowadzoną. Seria od DEEN natomiast próbuje wepchnąć do serii stos własnych pomysłów, nie mających za bardzo sensu i tworzących na dokładkę całą serię plotholi. Jeśli chcieli próbować mieszać wątki z różnych route, manga robi to całkiem dobrze, ich własne autorskie pomysły zupełnie nie.
Po piąte, seria od DEEN ma też koszmarne problemy z tempem i odpowiednim dobraniem tego, co ekranizować sama w sobie.
Po szóste, co do jakości samych adaptowanych ścieżek – Stay Night jest powszechnie uważane za najsłabszą historię, sam autor przyznaje, że obecnie mając więcej doświadczenia napisałby ją inaczej.
O tym co fandom twierdzi o tych seriach nie będę już dyskutował.
Podsumowując – seria od DEEN mogła podobać Ci się bardziej i nikt Ci tego nie zabrania. Jednakże seria ufotable jest obiektywnie (i tak, można tu użyć tego słowa) lepiej zrobioną serią.
A porównania to jednak masz dość chybione, skoro mówimy o jednak dość starej serii, więc trudno tutaj nawet brać pod uwagę np. kwestie graficzne (a mimo upływu lat muzyka utkwiła mi w pamięci, czego o UBW powiedzieć nie mogę).
Wierna adaptacja? Proszę cię, to może być argument, ale dla fanatycznych fanów serii. Sam jesteś zresztą w tych rozważaniach bardzo wybiórczy, skoro bezsensownie pozmieniana Zestiria jakoś jest już OK. Włącznie z beznadziejną końcówką (Ufotable plz, to było słabe). Sam może nie znam dokładnie tej ścieżki w oryginale, ale była dla mnie całkiem ładnie domknięta (a sam wjazd Archera w stylu „Wejścia smoka” oceniam lepiej niż cały jego występ w UBW).
O, koszmarne tempo, to jest właśnie dobre określenie na S/N ale od Ufo. W pierwszej części mamy trochę efekciarskich walk, ale najpierw trzeba nie zasnąć po tym strasznie wolnym początku (zresztą same walki są przede wszystkim efektywne, bo inne aspekty trochę kuleją). Druga część skupia się na dość nudnej i bezsensownej paplaninie, która jednak ma jakieś większe znaczenie dla fabuły. W każdym razie seria w zasadzie nie wykorzystuje nawet w połowie swojego zaplecza, którym są efekty, bo tam się zwyczajnie mało dzieje, nawet w walkach.
Ekhu, to w zasadzie trzy historie tworzące całość. Możemy sobie dywagować, co tam jest „publicznie” uznawane, ale mnie się osobiście UBW prawie w ogóle nie podobało. Duża w tym zasługa skupieniu się na najgorszej postaci, czyli Rin, znanej też jako bezczelne kopiuj‑wklej z NGE, która akurat w pierwszej ścieżce nie była aż tak irytująca. Saber też jakoś do mnie bardziej przemawiała w pierwszej ścieżce (chociaż ją też niespecjalnie lubię).
Ekhu, ekhu, fandom niech sobie twierdzi, co tam chce. Nie od dziś wiadomo, że w obu przypadkach (anime/gry) to jest istna wylęgarnia raków. Chociaż pod tym względem duże większe zastrzeżenia mam do tejlsów niż do fejtów (które akurat średnio lubię), a tam Ufotable też się nie popisało (chociaż do pewnego momentu wygląda to całkiem nieźle, ale ogólnie pacing od czapy).
No, możemy powiedzieć, że jest lepiej zrobioną serią. Ale jednocześnie postawmy filozoficzne pytanie w stylu UBW – czy lepsze znaczy dobre? Przy oglądaniu pierwszej ścieżki byłem, to fakt, dużo młodszy, a sama animacja poza Chinami jeszcze raczkowała, jednak oglądało się to zwyczajnie przyjemniej (zresztą to nie tylko moja opinia, jak przejrzeć „internety”).
Cóż, jeszcze zobaczymy, co przyniesie HF. Ale jak dla mnie Ufotable jest zdecydowanie przereklamowane w roli adaptatora tego uniwersum. Zresztą „fani” (na których się tak powołujesz) mieli spore zastrzeżenia nawet przy F/Z (wycięta scena Enkidu z Graalem, a jakoś fillerowy odcinek z Rin się znalazł, meh).
Swoją drogą, powoływanie się na „fandom” jest słabe. Pewien inny „fandom” skacze z radości, bo Sunrise ostatnio postanowił ożywić trupa, żeby wyciągnąć z niego więcej kasy, a przy okazji zrujnować całkiem udane zakończenie. Sam też prowokujesz tylko ostrzejszy ton dyskusji takimi stwierdzeniami, bo to tak, jakby ludzie mieli się sugerować Oscarami… gdzie przeciętnego człowieka nierzadko śmieszy, jakie „dzieła” zostały wam wyłonione.
Fate DEEN nie było chwalone specjalnie za grafikę nigdy, nawet w swoich czasach, więc ten problem odpada. Reakcję na obie serie można porównać spokojnie, warto też zauważyć, że DEEN ma tu właśnie przewagę nostalgii (o czym piszę dalej).
Zakończenie było w porządku. Idiotyzmy były w połowie, m.in. najpiękniejszy przykład – porwanie nie wiadomo po co Sakury i ubieranie jej w strój sado‑maso.
Ciekawe, jesteś równo pierwszą osobą wyrażającą taką opinię, przy okazji całkowicie błędna i ignorującą potężną ilość charakteru postaci. To znaczy, rozumiem, że analizę postaci ograniczasz tutaj do słowa tsundere i pokaleczonego niemieckiego, ale nadal… nie bardzo.
Polecam tym razem zmierzyć się ze wspomnieniami i wrócić do serii DEEN. Obawiam się, że piszesz przez różowe okulary. Oglądałem tę serię z dużym opóźnieniem i przy znajomości większej ilości anime stanowczo nie zachwycała.
Może to być także efekt Tsukihime – seria wydaje się lepsza kiedy nie zna się oryginału i nie wie jak bardzo został okaleczony.
Na tym proponuję skończyć dyskusję, chyba że jesteś gotowy dla niej obejrzeć ponownie serię DEEN, wtedy możemy kontynuować po seansie ;-)
„Piszemy „dużą/wielką literą”, skoro już chcesz być takim jaśnie polonistą” – ale tu nie chodzi o same zasady, tylko o szacunek.