Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 9/10 grafika: 7/10
fabuła: 8/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,00

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 4
Średnia: 7,75
σ=1,48

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kirakira Precure à la Mode

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2017
Czas trwania: 49×24 min
Tytuły alternatywne:
  • キラキラ☆プリキュアアラモード
zrzutka

Słodycze nie są może receptą na wszystko – ale w tym przypadku okazały się receptą na bardzo udaną serię mahou shoujo.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Trudno jest umieszczać w każdej recenzji Precure niemal identyczny akapit, ale muszę się liczyć z tym, że nie każdy nowy czytelnik ma ochotę prowadzić analizę porównawczą kilkunastu tekstów. Ten cykl (z małymi wyjątkami) w każdej odsłonie wprowadza nowy świat i nowe bohaterki, zachowując tylko kilka wspólnych elementów, z których najważniejszym jest konstrukcja „przydomków” magicznych dziewcząt, mających zawsze postać „Cure …”. Każdą część, w tym także i tę, można oglądać niezależnie od pozostałych, jeśli więc ktoś chciałby się zaznajomić ze światem Precure, nic nie stoi na przeszkodzie, by zaczął od tej serii. Co więcej, może to być wskazane, jako że mamy do czynienia z jedną z najlepszych odsłon tego cyklu.

Ta opowieść zaczyna się w dniu, w którym Ichika Usami, uczennica drugiej klasy gimnazjum, postanawia upiec ciasto na przyjazd dawno niewidzianej mamy. Próby odtworzenia biszkoptu z bitą śmietaną, jaki robiła dla niej mama, początkowo spełzają na niczym. Z pomocą przychodzi zwabiona zapachem słodyczy mała wróżka, Pecorin, a po pierwszym zaskoczeniu Ichika przyjmuje jej ofertę i razem pieką ciasto… Które niestety, dla odmiany, zwabia złośliwego stworka. Tu jednak wkracza jeszcze więcej magii – od teraz Ichika może przemieniać się w Cure Whip (to od bitej śmietany, whipped cream, gdyby się ktoś zastanawiał) i walczyć z czyhającym na słodycze i radość w ludzkich sercach złem. Niedługo zresztą dołączają do niej nowe znajome – jej rówieśnice, Himari Arisugawa (Cure Custard) oraz Aoi Tategami (Cure Gelato) oraz dwie licealistki, Akira Kenjou (Cure Chocolat) i Yukari Kotozume (Cure Macaron). Co więcej, w posiadaniu Ichiki znajdzie się magiczny kuferek, który po otwarciu przekształca się w śliczny budynek… Idealny, żeby otworzyć własną cukiernię!

Jak widać, tematem przewodnim w tym przypadku są słodycze, a dokładniej – słodycze z motywem zwierzęcym, bowiem Ichika, przy wszystkich niedostatkach techniki, jest bardzo pomysłowa, jeśli chodzi o ozdabianie swoich dzieł. Słodkie słodycze i słodkie zwierzątka to na oko tak sztampowy przepis na serię „dla dziewczynek”, że aż szkoda gadać. Jednak nie bez powodu za Kirakira Precure à la Mode odpowiada ta sama ekipa, co za Go! Princess Precure. Po raz kolejny okazuje się, że przynajmniej w przypadku tego cyklu nie ma zasadniczego związku między atrakcyjnością pomysłu przewodniego a jakością samej serii (za przykład negatywny może posłużyć Mahou Tsukai Precure!). W swoim czasie właśnie o Go! Princess Precure napisałam, że jest najlepszą częścią jak do tej pory. Nowa odsłona, podobnie jak tamta, nie popełnia błędów w żadnej z „warstw” składających się na tę opowieść, wydaje mi się natomiast, że pod pewnymi względami może nawet zostać uznana za lepszą.

O jakich warstwach mowa? Pierwszą z nich jest oczywiście główny wątek fabuły, czyli to, co w Precure najbardziej powtarzalne – walka ze złem. Tu nie należy się spodziewać rewolucji, ale trzeba powiedzieć, że Kirakira Precure à la Mode radzi sobie zaskakująco dobrze z odkrywaniem kart po jednej i stopniowym odsłanianiem zagadki. Początkowo w ogóle trudno powiedzieć, kto stoi za złośliwymi duszkami, polującymi na słodyczową magię – seria bardzo długo utrzymuje w tajemnicy głównego złego i moim zdaniem wychodzi jej to na dobre. Trzeba zresztą przyznać, że nawet powtarzalne motywy są dobrze wykorzystane pod tym względem, że cała ta historia ma wyjątkowo dużo sensu. Malutką, ale jednak rewolucją na tle reszty cyklu było przyznanie półgębkiem, że ludzie jednak mogą być po prostu źli, a także – że po prostu nie da się zrobić tak, żeby wszyscy byli szczęśliwi, bo niektórzy pragną czegoś, co się z czyimś innym pragnieniem wyklucza. Inna rzecz, że nawet ci przeciwnicy, którzy postanawiają w pewnym momencie porzucić czynienie zła, nie dostają w pakiecie wymiany charakteru na nowy czy łatwiejszy, a że pozostają potem na drugim planie, znacząco ubarwiają swoją obecnością serię. Muszę jeszcze zaznaczyć, że chociaż mnie to w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało, czytałam w internecie narzekania na to, że walki z przeciwnikami są potraktowane po macoszemu. To prawda, często można odnieść wrażenie, że są tylko odwalanym dla porządku punktem odcinka, ale coś za coś.

Tym, co sprawia, że na walki nie zostaje aż tyle czasu, jest druga warstwa, czyli „życie codzienne” bohaterek, wypychające przestrzeń pomiędzy kawałkami głównego wątku. To zdecydowanie najmocniejsza strona tej serii, lepsza nawet niż w Go! Princess Precure. Opowieść o księżniczkach in spe rozgrywała się w szkole z internatem, dość wyizolowanym i oderwanym od reszty świata środowisku. Tutaj bohaterki prowadzą znacznie bardziej zwyczajne życie, dzieląc czas między szkołę, cukiernię oraz inne obowiązki i zainteresowania. Odcinki wykorzystano optymalnie, poświęcając każdej z dziewcząt odpowiednio dużo czasu i konsekwentnie rozwijając jej wątek. Poszczególne epizody są po prostu udane – pomysłowe i spójne, z jednej strony zwyczajnie interesujące, a z drugiej pozbawione jakichś kosmicznych udziwnień. Może zresztą należałoby napisać inaczej: nawet jeśli okoliczności są niecodzienne, bohaterki mierzą się z bardzo życiowymi problemami.

Aby jednak to miało sens, same bohaterki muszą być… Może nie realistyczne, ale w każdym razie wiarygodne. Trzeba powiedzieć, że są one wręcz unikatowe choćby dlatego, że nie prezentują pięciu wariacji na temat „lukrowana i słodka”, jak to często w Precure bywa. Mają indywidualne charaktery, mają nawet wady i to prawdziwe wady, a nie jakiś tam niesprecyzowany „mrok w sercu” służący tylko dodawaniu napięcia dramatycznego. Seria wykorzystuje pokaźną liczbę odcinków, by przybliżyć każdą z osobna, a także by zaprezentować je w różnych zestawieniach i kombinacjach pokazujących, że są naprawdę zaprzyjaźnione, a nie tylko skupione bezkrytycznie na głównej bohaterce. Skoro jednak o przyjaźni mowa, warto podrzucić jeszcze jedną informację. Precure, jak piszę w każdej recenzji, jest zasadniczo cyklem dla dzieci, całkowicie bezpiecznym i grzecznym pod każdym względem. Niektóre jego części zyskały pewną popularność w fandomie yuri, jednak za każdym razem powodem było to, że łączącą dziewczęta przyjaźń przy bardzo, bardzo dużej dozie samozaparcia dałoby się zinterpretować jako coś więcej. Tutaj natomiast w przypadku Yukari i Akiry trzeba bardzo, bardzo dużej dozy samozaparcia, żeby zinterpretować to jako zwykłą przyjaźń… Ostrzegam jednak, że ten wątek, jeśli chcemy go tak nazwać, pojawia się na tyle marginalnie i w tle, że nie wystarczy jako jedyny powód do oglądania serii.

Bez dobrych pomysłów na wypełnienie odcinków i udanych bohaterek nie byłoby trzeciej warstwy, czyli tego, co można nazwać górnolotnie przesłaniem serii. Pod tym względem Kirakira Precure à la Mode także przypomina Go! Princess Precure, ponieważ motywem jest tutaj poszukiwanie swojej drogi w życiu. Warto jednak zauważyć, że odpowiedź na pytanie „co chcę robić w przyszłości” jest tylko jedną ze składowych tych poszukiwań, ponieważ równie ważne jest w ogóle poukładanie sobie różnych życiowych spraw. Twórcy nie stosują łopatologii, więc podejrzewam, że wielu widzom może to umknąć, ale ta seria zawiera bardzo dużo niegłupich obserwacji i wniosków, w dodatku zdecydowanie „zachodnich”, a nie „japońskich” w charakterze. Nie mówię tylko o jasnym i wyraźnym podkreśleniu, że należy robić w przyszłości to, co się chce, a nie to, co się „powinno”, zgodnie ze szlachetnymi zasadami, że należy dawać z siebie jak najwięcej innym. Dowiadujemy się też na przykład, że jeśli w gimnazjum nie ma się jeszcze pojęcia, co chce się robić w przyszłość, to… jest to całkowicie normalne i nie należy się przejmować. Sporo tu także lekcji radzenia sobie z emocjami, ponieważ bohaterkom nie zawsze i nie wszystko musi się udawać, a scenarzyści nie podtykają za każdym razem wspaniałych „nagród pocieszenia”. Nie mogę też nie wspomnieć o odcinku, który wzbudził mój absolutny zachwyt, a stanowi dobry dowód na to, o czym piszę powyżej. Otóż zaczyna się on retrospekcją, w której mamusia informuje małą Ichikę, że jeśli płacze, to cały świat jest smutny, a jeśli się cieszy, to cały świat jest szczęśliwy… Zaś reszta odcinka upływa na pokazaniu, dlaczego takie podejście jest toksyczne.

Pod względem oprawy technicznej nie jest to może najładniejsza z serii Precure, ale za to nadrabia pomysłowością. Nie twierdzę też, że jest nieudana – ale trochę rozczarowały mnie tła, raczej sztampowe i bez większego pomysłu – ten cykl stać pod tym względem na znacznie więcej. Na plus wyróżniają się natomiast kostiumy bohaterek, dzięki zwierzęcym motywom bardzo charakterystyczne, co przy kilkunastu szalenie podobnych pod tym względem seriach jest nie do pogardzenia. Starano się także podkreślić indywidualizm bohaterek strojami „cywilnymi”, zaskakująco nieprzesłodzonymi i do rzeczy. Animacja walk cierpi trochę na brak inwencji, ataki są na ogół dość podobne do siebie, natomiast sceny przemiany to jedne z najlepszych w całym cyklu, pięknie skomponowane i stylizowane, z odrębnymi motywami muzycznymi dla każdej bohaterki. Zazwyczaj nie przewijałam ich, bo po prostu dobrze się na nie patrzyło. Również muzycznie jest to udana odsłona. Melodie towarzyszące akcji są niezłe, czołówka zgrabna i wpadająca w ucho, a piosenka przy napisach końcowych bardzo dobra, jeśli pominąć upiorny engrisz. Przede wszystkim uwagę zwracają jednak piosenki śpiewane przez Aoi, która w wolnym czasie jest wokalistką zespołu rockowego – proszę, w serii dla dziewcząt da się użyć czegoś innego niż idolkowego j­‑popu!

Polecam, w szczególności na zapoznanie się z cyklem. Oczywiście – dla tych, którzy nie czytali recenzji dostatecznie uważnie – przypomnę, że mówimy o serii dla dzieci, więc nie należy oczekiwać ani stylistyki, ani rozwiązań fabularnych typowych dla anime mahou shoujo kierowanych do starszych widzów. Mimo to w swojej kategorii jest to tytuł świetny, pokazujący dobitnie, że tego rodzaju serie mogą być udane i nie obrażać inteligencji widza. Trzeba tylko dać szansę i nie skreślać z góry ze względu na „dziecinną” oprawę – to anime zaczyna się dobrze, a z czasem robi się jeszcze lepsze.

Avellana, 24 lutego 2018

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Asahi Housou, Asatsu DK, Toei Animation
Autor: Izumi Toudou
Projekt: Marie Ino
Reżyser: Kouhei Kureta, Yukio Kaizawa
Scenariusz: Jin Tanaka
Muzyka: Yuuki Hayashi

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Kirakira Precure à la Mode – wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl