x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
kliknij: ukryte Powtarzające się motywy muzyczne:
Mytho – Dance of the sugar plum fairy Dziadek do orzechów
Ahiru – Little Overture Dziadek do orzechów
Drosselmeyer – March of the Toy Soldiers Dziadek do orzechów
Edel – Musique des automates Coppelia
Szkolny zegar – Waltz of the Hours Coppelia
Chyba mój ulubiony motyw:
Kraehe – Gymnopédie No.1 Erik Satie
❤️
Muzyka faktycznie zachowuje się niczym osobny element świata przedstawionego i jest nierozerwalnie związana z wydarzeniami, momentami słychać ją głośniej niż wypowiedzi bohaterów – co prawda nie jestem pewna czy nie była to wina jakiegoś błędu w nagraniu, ale tak czy owak spodobał mi się ten zabieg, miałam wrażenie że zaglądamy wtedy prosto w serca bohaterów.
Animacja momentami była taka sobie, ale nie raziła, a grafika faktycznie pasowała do bajkowej atmosfery i tylko dodawała historii odrealnienia.
Sam pomysł na dekonstrukcję budowy bajki i pytania stawiane przed widzem były fantastycznie przedstawione i rzeczywiście dawały do myślenia. Ogółem anime rzecz jasna nie pozbawione błędów, ale pozytywy bez wątpienia przyćmiewają jakiekolwiek wady. solidne 10/10.
Cudne, mistrzowskie, bravissimo!
To anime ma FABUŁĘ! Nie potrafię wskazać odcinka niepotrzebnego. To doskonały przykład na to, ile znaczy odpowiednie zaplanowanie WSZYSTKICH wydarzeń. Braaaavo po raz drugi!
Sposób narracji! Kompozycja szkatułkowa, wstęp przy pomocy króciuchnej opowiastki, już na początku seansu wywołującej u widza dreszcze. Te pytania na końcu każdego odcinka burzące wszelki spokój ducha u widza, trafiające absolutnie w samo sedno. Braaaavo po raz trzeci!
Bohaterowie, którzy żyją! Zmieniają się! Ich postawy mają całkowite uzasadnienie. Niby utarte schematy obracane o 180 stopni. Akcja biegnąca trudnym do przewidzenia szlakiem! Bravo, braaavissimo!!!
Mówiąc krótko, nie marudzić i oglądać! 10‑ka pełną gębą! Dzięki Tanuku za kolejną rewelacyjną recenzję, która mnie skłoniła do obejrzenia kolejnego arcydzieła!
Świetne anime :D
Re: Świetne anime :D
magiczna seria
Re: magiczna seria
Re: magiczna seria
Koniec
Polecam serdecznie :P
Re: Koniec
Re: Koniec
Re: Koniec
Re: Koniec
Zamaskowano spoiler. Moderacja
Re: Koniec
Re: Koniec
PS Jezu jaki ten komentarz stary O.o
Przeciętniak
Cudo
P.S
Nie macie wrażenia, że jak Tutu wymawiała imię Fakira to brzmiało to jak " fuck yea " ?
Re: Cudo
Genialne
Magiczne anime
Co do zakończenia:
kliknij: ukryte Z jednej strony niezadowalające, jak ja bym chciała taki pełny happy end, w którym Ahiru tworzy parę z Fakią! A z drugiej strony, gdy się tak pomyśli, to bardzo… odpowiednie zakończenie. Niesie ze sobą pewien morał, pokazuje że prawdziwą naturą Ahiru, jest bycie kaczką i nie należy udawać kogoś kim się nie jest. A jeżeli do kogoś to nie przemawia, to mimo wszystko pozostaje w miarę otwarte, przez co mogłam snuć śmiało swoje fantazje o Fakii piszącym opowieść w której Ahiru znów jest dziewczynką, nie naruszając przy tym w żaden sposób treści anime.
Princess Tutu oglądałam już 3 razy i za każdym mnie tak samo zachwycała i za każdym razem pod koniec kliknij: ukryte ryczałam jak głupia. Cóż powiedzieć, po prostu czarująca seria, należąca do grona moich ulubionych anime.
Re: Magiczne anime
Zakwalifikowanie „Princess Tutu” do mahou shoujo nie było błędem. Jest transformacja, magiczna broszka, a w pierwszym sezonie „potwory tygodnia”, które bohaterka zwycięża za pomocą białej magii.
Co do zakończenia, mam dokładnie taką samą koncepcję happy endu.
Dawno,dawno temu.....czyli stylizowana na baśń Dickensa opowieść na dobranoc?
Skoro akcja tej serii toczy się w szkole baletowej to naturalnością jest,że nie ominą nas sceny tańca,które naprawdę,naprawdę robią wrażenie.Ruchy postaci są płynne i delikatne.Oglądając tańczącą Rue czy Tutu nie mamy wrażenia,że na ekranie 'jakaś kłoda kręci piruety'.Jedynie co na początku może razić to trochę nierówna kreska,sprawiająca wrażenie,że to anime skierowane jest do dzieci w przedziale wiekowym od 6 do 8 lat,bo przecież dla takiego dziecka fakt iż bohaterka ma wielkości balona głowę,przyczepioną do chudziutkiego ciałka nie robi żadnej różnicy.Jednak jak już powiedziałam,ta wada tylko na początku rzeczywiście jest wadą,bo naprawdę można się do tego przyzwyczaić.
To co urzekło mnie w tym anime to muzyka.O ile ktoś do tej pory muzykę klasyczną traktował jedynie jako coś co nadaje się tylko na oprawę muzyczną do starego,polskiego filmu,o tyle tutaj niczego takiego sobie nie pomyśli,ba nawet polubi Jezioro Łabędzie czy Giselle.
W temacie napisałam,że dla wielu Princess Tutu może kojarzyć się z bajką,którą można puścić dziecku przed snem.Każdy jednak kto obejrzy choć kilka początkowych odcinków,od razu zauważy,że nie jest to raczej pozycja,którą rodzic mógłby zaserwować swojej pociesze.Obok słodkiej grafiki i uśmiechniętych twarzyczek,pojawia się mroczny,pełny czerni nastrój.
Nie będę zdradzała szczegółów odnośnie postaci czy elementów fabuły – to po prostu trzeba zobaczyć samemu.I pamiętajcie drodzy czytelnicy,niech was nie razi 'kreska dla dzieci'- pod całą tą milusią (początkowo) atmosferą,kryje się naprawdę coś,co milusie na pewno nie jest.Coś co diametralnie odróżnia Tutu od baśni Dickensa to zakończenie. kliknij: ukryte Te zawsze kończą się happy endem,ale tutaj nie mamy tak pozytywnego podsumowania,a szczególnie dla głównej bohaterki,która oddała swe ludzkie życie za szczęście Mytho i skończyła,na zawsze uwięziona w kaczej postaci
PS: Ja osobiście oglądałam Tutu 2 razy i na pewno sięgnę po nią po raz 3 i 4.
Ode mnie pełna 10.
Re: Dickens!
Po głowie chodził mi Andersen.
Wybaczcie mi ten jakże karykaturalny błąd.
Tutu
^^
Zamaskowano spoiler.
IKa
-.-'
No i tak właśnie dla mnie było. Pierwsze 13 odcinków były naprawdę ciekawe i oryginalne – taka klasyczna baśń, w której jednak na dobrą sprawę wszystko wydaje się być nie do końca takie, jak być powinno. Tak jak zostało powiedziane: książe, który nie wie co to miłość, księżniczka, która nie swojej miłości nie może wyznać. Ja bym dodał jeszcze: rycerz, który boi się działać i oddać życie za swojego księcia, i czarny charakter, który nie jest wcale taki czarny, i który zastanawia się, czy aby na pewno postępuje słusznie.
Jeśli po tych 13 odcinkach opowieść dobiegłaby końca to spokojnie mógłbym postawić serii 9/10 i odznaczyć sobie w pamięci jako tytuł, który warto obejrzeć raz jeszcze. Ale niestety, nie był to jeszcze koniec. Zaczęła się seria wypełniaczy ze schematem w stylu 'potwora tygodnia'. Charaktery bohaterów powędrowały raczej w stronę utartych schematów. Pewien bohater 'pragnąc więcej mocy' oczywiście ją w sobie odnalazł. Nowy główny zły to już klasyka gatunku, a i poboczni nie są oryginalni w żaden sposób. Rzecz jasna standardowo wygrywa miłość.
Ostatnie odcinki i samo zakończenie mają już trochę wyższy poziom, ale zbyt dużo zdążyło zostać do tego czasu popsute, by te parę scen zdołało uratować tę serię w moich oczach. Druga połowa nie zasługuje na więcej niż 6/10.
Może jeszcze coś. Nigdy w żaden sposób nie interesowałem się baletem czy teatrem, co mogło mi trochę utrudnić odbiór tej serii. Muszę jednak powiedzieć, że choć nie mam nic przeciwko muzyce klasycznej, a nawet jestem za 'symfonicznym udźwiękowieniem' to takie utwory napisane dawno, dawno temu kompletnie nie pasowały jako tło wydarzeń. Poza nielicznymi wyjątkami po prostu zero klimatu – wydarzenia na ekranie swoje, a (często zbyt głośna i natarczywa) muzyka swoje. Jestem na nie.
Ostatecznej oceny wystawiać nie będę, bo ciężko znaleźć jakiś kompromis między ocenami pierwszej i drugiej połowy. Poza tym oglądałem tą serię dopiero raz no i piszę 'na świeżo' po obejrzeniu i pod wpływem emocji, co jak wiadomo mocno rzutuje na opinię. Nie będę się jakoś bardzo upierał przy napisanych przeze mnie opiniach. Chciałem tylko zauważyć, że poza interesującą fabułą jest też spora dawka standardowej szmiry, klasycznej dla tego gatunku, więc takie wychwalanie tego tytułu jest dla mnie nie do końca zrozumiałe.
Anime bardzo dobre
Mistrzostwo
Re: Mistrzostwo
Re: Mistrzostwo
Re: Mistrzostwo
Re: Mistrzostwo
P.S. Mi też jak dotąd nie udało się znaleźć nic podobnego do Tutu, co w sumie jest dobre, gdyż świadczy o unikalności tego tytułu.
:D
Re: :D
Re: :D
:(
Re: :(
;(
Nie dość, że jestem gorącą fanką Czajkowskiego,
Nie dość, że mam z niewiadomych powodów fioła na punkcie kaczek
to kocham takie baśnie.
Dlaczego się skończyło ;(
Zupełnym przypadkiem trafiłam na „PT” bo szukałam hasła „Mytho” w znaczeniu „cło” XD ale zaciekawiona obejrzałam jeden odcinek, drugi… ogarnięta z początku pobłażającym rozczuleniem dla pomysłu: Księzniczka, Książę też mi coś… A potem zaczełam przejmować się i ryczeć z zawczasu przygotowaną chusteczką w odpowiednich momentach.
Uwielbiam zachrypnięty głos Ahiru, jej determinację i wiarę w dobro i w Rue (choć wolę wersję z imionami Mute, Fakia, Ruu ).
Fakir był uroczy, a Mytho przypominał mi kogoś kogo znam. Uwielbiam Edel – san i bezpośredniość Uzury. To czego nie znosiłam to postać Lillie. Irytująca dziwczyna wrrr.
chyba zacznę oglądać znów, bo pozostała mi dziwna pustka jak skończył się ostatni odcinek.
lekki zawód
I jeszcze jedno: ending to najpiękniejsza piosenka, jką kiedykolwiek słyszałam. Polecam posłuchanie pełnej wersji :)
Utena dla Juniorów
Nie znam się na grafice i muzyce- po prostu daję się porwać. Tutu wciągnęła mnie do początku. Chłonęłam każdy odcinek, a przy końcu naprawdę odetchnęłam z ulgą.
Zastanawiam się, czy Twórcy świadomie nawiązywali do Uteny- zabawa konwencją księcia i księżniczki, wykręcenie znanych motywów, heroina w dość nietypowej roli, odwrócenie postaci do góry nogami, nonsensowne zachowania kliknij: ukryte bunt przeciwko Mistrzowi Gry.
Anime niby dla dzieci, a ja nie mogłam się oderwać.
Marsz Weselny nigdy już nie będzie taki sam.
Re: Utena dla Juniorów
Swoją drogą Princess Tutu to świetne anime;]
Muzyka
Od nienawiści, aż po miłość? No bez przesady.
Re: Od nienawiści, aż po miłość? No bez przesady.
Ogromne wrażenie zrobiła na mnie animacja: tak starannej nie widziałem chyba nigdzie indziej, a to przecież nienowa produkcja.
Re: Od nienawiści, aż po miłość? No bez przesady.
Re: Od nienawiści, aż po miłość? No bez przesady.
Klasyka i anime, połaczenie niesamowite
Później już przestaje się zwracać uwagę na to, jak wyglądają postacie, ciągle trwa się tylko w fabule, która z każdym odcinkiem zaciekawia. Oczywiście tylko wtedy, gdy jest to czego się oczekuje od anime.
„Princess Tutu” to seria dość ciężkostrawna, więc nie każdemu może się podobać. Jednak skoro już się wypowiadasz negatywnie, podaj co dokładnie zarzucasz serii. Nie mówię tego, aby twoje argumenty z gruntu atakować – może wręcz się zgodzę. :)
Ja sam powstrzymam się od komentarza póki co, jestem bowiem dopiero w połowie. Generalnie zaliczam na plus.
do ,,dżul"
PrT
Mogę to oglądać wciąż i wciąż! <33
Re: PrT
Byłabym wdzięczna za odpowiedź…
Re: PrT
Re: PrT
Re: PrT
Princess Tutu jest jednym z nich.
Od dawna nie natrafiłam na serię, która tak by mnie wciągnęła, przy której tak się wzruszałam. Ta opowieść ma taką niesamowitą atmosferę, wspaniały baśniowy klimat. Jestem nią po prostu całkowicie zauroczona.
Zawsze lubiłam balet (chociaż nie tańczę), uważałam że jest piękny i niepowtarzalny. Jednak podczas oglądania tego anime… no cóż, jeszcze bardziej się w nim zauroczyłam.
Te wspaniałe utwory w tle, openinig i ending tak wspaniale wpasowujące się w klimat…
Cała fabuła i postacie, muzyka, sceny tańca, wszystko tutaj jest idealnie dopasowane i wspaniale ze sobą współgra tworząc piękną, harmonijną całość.
Nawet kliknij: ukryte smutne zakończenie tutaj pasuje. Nie twierdzę, że nie chciałabym aby było inne. Z całego serca bym chciała. Ale mimo wszystko los Ahiru, był przesądzony od początku (chociaż i tak jest lepiej niż było mówione bo przecież nie zniknęła). I bardzo się cieszę, że przynajmniej Rue miała swój happy end. Mimo tej całej Princess Kreahe bardzo ją lubiłam. Wracając do zakończenia, to jest przecież baśń. Oryginalnie Mała Syrenka też nie kończy się do końca dobrze
Uważam, że jest to anime niemalże dla każdego, i na palcach jednej ręki można liczyć osoby, którym się nie spodobało. I mam tu na myśli osoby, które obejrzały do końca, lub prawie do końca.
Godne polecenia dla wszystkich.
Całkowity zachwyt...
Świetny pomysł i doskonała realizacja. Anime, które naprawdę wciąga i pozostaje w pamięci! :D
Cudowne anime...
Sam pomysł jest piękny. Balet z muzyką klasyczną? Perełka po prostu! Cudowne utwory głównie Czajkowskiego, ale i innych wspaniałych wykonawców doskonale wkomponowywały się w akcję.
Coś o fabule.
Konwencja opowieści dla małych dziewczynek, ale zdecydowanie nie dla nich przeznaczona. Seria ta ukazuje, iż każde szczęście może być względne i każde z nas może być tym, na kogo nie wygląda. Sposób jej zawiązania również nie pozostawił mi wiele do życzenia. Mnie osobiście wtrącenia Drosselmeyer'a nie denerwowały, raczej nadawały całej opowieści pikanterii xP a jeśli chodzi o wątki miłosne kliknij: ukryte Ahiru i Fakir są po prostu wspaniali! <3 Jeśli chodzi o Rue i Mytho, są mi obojętni. Chociaż trochę mnie zdenerwowała obojętność białogłowego na los biednej Ahiru – ciekawe, co by zrobił, gdyby był kaczką? :( .
Teraz postaci.
Ahiru vel Princessa: ku mojej uldze nie piersiasta, rozdygotana nastolatka, którą wszyscy muszą ratować. Jest niezależna i urocza z tym swoim 'quack' <3 jest niezależna i odważna…
Mytho: on mnie bynajmniej nie denerwował. Był taki bezbronny i słodki ^^... szkoda tylko, że strasznie niedomyślny. Ale jego pragnienie uczuć, zakrawające już o lekki egoizm sprawił, że jest bardzo naturalną postacią w tym niewesołym świecie.
Fakir: pokochałam go od drugiego wejrzenia! Uzdolniony, przystojny, chłodny z pozoru, a pod spodem bardzo wrażliwy, odważny i opiekuńczy. Aż chciałoby się mieć takiego faceta naprawdę – w chwilach Fakira aż chce się być animowaną :) a jego kliknij: ukryte sceny z Ahiru, między innymi Pas de deux lub w ostatnim odcinku były po prostu piękne. No i ten jego kliknij: ukryte łzy i rumieniec, gdy dowiedział się o drugim „ja” Ahiru – BEZCENNE <333
Rue: zdolna, śliczna, tajemnicza… czego chcieć więcej? Stereotypowa postać, co? Ale należy dodać do tego jej bezcenne kliknij: ukryte alter ego i już tworzy się nam całkiem ładnie wykreowana postać. I w końcu kliknij: ukryte doceniła Ahiru… na końcu za co ją już kompletnie zaakceptowałam. kliknij: ukryte Zdobyła serce księcia – cóż, byłabym na nią wściekła gdyby nie to, że zrobiła w ten sposób miejsce dla Fakira w sercu naszej Kaczuszki :) .
Na temat muzyki rozwodzić się nie będę. Utwory klasyczne, wiadomo. MAJSTERSZTYK <3 a opening i ending również przyjemne dla ucha i z elementami pięknej klasyki :) seiyuu dobrane świetnie, Ahiru i Fakir zwłaszcza mi podpasowali. Ahhhh…
Czasem nieco uproszczona grafika serii tylko nadawała jej aurę bajkowości i lekkiej groteskowości. Bo, przecież, pod słodkimi oczami, ślicznymi strojami, rzystojnymi chłopcami i słodkimi zwierzątkami kryje się coś więcej… a, notabene, animacja jest płynna, przyjemna i udana.
Ogółem, mogłabym pisać poematy na temat 'Princess Tutu', ponieważ była to dla mnie świetna rozrywka, niezła rozgrzewka intelektualna, ukojenie dla moich uszu wcześniej przyćmionych muzycznym kiczem na rynku, swego rodzaju powrót do lat dzieciństwa i powód do śmiechu i wzruszeń. Nic dodać, nic ująć. Powinna być to dla każdego fana anime pozycja obowiązkowa, bo kto choć nie spróbuje – traci naprawdę wiele!
Nie oglądnełam wszystkich odcinków bo trudno je obejżeć z powodu małej popularonści tego anime, ale mam zamiar troche poszperać ;p
Szczerze polecam ^^
Jestem facetem
The End
Zamaskowano spoiler. Moderacja
chlip chlip
na pierwszy rzut oka wydaje się bajeczką dla dzieci o latających (tudzież tańczących) wróżkach. mnie do jego obejrzenia zachęciła recenzja z Otaku. lecz nie podchodziłam do niego z większym zainteresowaniem, raczej z chęcią wypełnienia czasu czymkolwiek. ale już po pierwszych odcinkach zmieniłam zdanie. to było coś, i to duże coś. a ostatnie odcinki to już wywołały u mnie ataki płaczu. kliknij: ukryte jak fakir siedział i pisał tą historię… ahhhh… a jednak to anime pod cukierkową osłoną kryje historię naprawdę do bólu smutną i w pewnym sensie prawdziwą, np. te odniesienia do marionetek, lalek, sterowania ludzkim życiem, są moim zdaniem mocno związane z rzeczywistością. te nawiązania są piękne.
daję temu anime 10/10.
Once upon a time... there was a *quack!*...
Dawno nie oglądałam serii, po której czułabym się źle, że już koniec, że ja przecież nie chcę, że ja ciągle chcę więcej… Od roku na pewno… I wróciło. Razem z Princess Tutu, a właściwie 3 ostatnimi odcinkami wróciło wszystko to, co tak kochałam w oglądaniu anime. Doszukiwanie się subtelnych (mniej lub bardziej) oznak wątku romantycznego, cieszenie się małymi zupełnie rzeczami, uwielbienie do bohaterów mimo wszystko, oglądanie całych openingu i endingu, kompletne oddanie się opowieści, bez zastrzeżeń, bez szukania logiki. Princess Tutu to było oglądanie anime zupełnie od nowa. Tak jakby to był pierwszy seans. Tyle, że tutaj najpierw musiałam przez kilka pierwszych odcinków odrzucić zupełnie to, czego się nauczyłam i jak nauczyłam się oglądać anime. Musiałam się wczuć, dać porwać historii, znowu poczuć się jak dziecko, które akceptuje wszystko takie jakim jest.
Było ciężko, przyzwyczaiłam się do zupełnie innego sposobu oglądania, do szukania sensu, logiki… A tutaj nie… I przez pierwsze odcinki towarzyszyła mi irytacja. „Czemu do cholery ten książę jest tak głupi?!”, „Czemu nikt nie robi ciężkiej krzywdy Fakirowi?!”, „Czy ta kretynka ma w ogóle jakikolwiek mózg?!”... Czuję się starsza o całe dwa dni. Tyle zajęła mi diametralna zmiana zdania i teraz z ciepłym uśmiechem patrzę na to co jeszcze niedawno sama myslałam o tej serii i bohaterach. Tak, na początku drażniła mnie Ahiru, która z czasem, bez ostrzeżenia kradnie serce i nie chce oddać… Ale ona się zmienia i to widać. Mytho czy Mute… no na niego to trzeba zdrowo poczekać. Na początku pierwsza myśl jaka mi przyszła o nim do głowy to: „marzenie yaoistek z Death Note! Near!”, naprawdę to jedyna postać, którą dopiero na samym saaamym końcu byłam w stanie zaakceptować. Rue lubiłam od początku i nigdy nie przestałam, kliknij: ukryte jej alterego to jest inna para baletek, ale ją jako taką lubiłam wiernie i od początku. Fakia~! znaczy… ekhm… Fakir. Fakir to jest w ogóle odrębna historia… W każdym razie w Fakirze byłam zakochana od samego początku. Był tak uroczo Kandowaty! Co prawda zdarzało mu się mnie irytować gdy dopiero zaczynałam, ale niedługo mi przeszło. I zaczęłam doszukiwać się tych malutkich rzeczy, które tak uwielbiam w relacjach dwójki bohaterów nie tej samej płci. Ujął mnie po raz pierwszy odcinek, kiedy Fakir ratował naszą Kaczuchę przed Iguaną… Jak przed nią się otwierał. I TAK, za to pokochałam namiętnie odcinek 12!!! Był bezapelacyjnie boski! kliknij: ukryte Zarumieniony Fakir „You're seeing me in a pretty disgraceful state here… She saw me crying?!!” Quack! Bezwzględnie piękny odcinek. Fakir to jest w ogóle epopeja, jak tak teraz na niego patrzę. Bardzo podobało mi się jego zachowanie względem Ahiru, pod koniec zwłaszcza. Czułam się trochę dziwnie przy tych deklaracjach Fakira w 25 akcie, ale teraz dochodzę do wniosku, że to było piękne. I potem… w 26… i końcówka… Kiedy on siedział na moście, a ona sobie pływała obok. Dawno nie zdarzyło mi się, żebym miała mokre oczki od jakiegokolwiek dzieła, animowanego czy nie. A tutaj tak, patrząc na Fakira, na Ahiru, patrząc na ending gdzie wreszcie wiedziałam kto odbija się w wodzie i na kogo tak patrzy nasza Kaczucha. Są przeuroczą parą i jakkolwiek to nie wygląda jestem nimi zachwycona. Zwłaszcza to ostatnie ujęcie, które tak kojarzy mi się ze spokojem, harmonią, to że są tam razem, cicho szczęśliwi, ze sobą…
Nota bene ja sympatię do Ahiru zaczęłam czuć dopiero jak zobaczyłam ją w kaczej postaci. Ujęła mnie, była przeurocza, dopiero potem ogólnie zwróciłam uwagę, że jest ślicznie narysowana. Poza wersją Tutu, ale o Tutu czy o nie daj Boże Ciemnej Stronie Mocy nie chcę mówić. Duuuużo superglue musiały zużywać żeby się te wdzinka im na klatkach piersiowych tak trzymały, naprawdę…
Poza tym… moja trauma… Marsz Weselny już NIGDY, NIGDY nie będzie taki sam! Już zawsze będzie mi się kojarzył z obsesjami, nerwicą natręctw, czy jak to zwał… Neko‑senseie z obsesjami na punkcie pewnych słów to nie jest to co lubię najbardziej… Był wyjątkowo antypatyczny, poza tym obrzydził mi tę melodię! Ale ale! Apropo muzyki… Habanera, Jezioro Łabędzie, Canone i wiele wiele innych, to są wielkie powody do mruczenia!!! (stara się NIE myśleć o kotach, nie myśleć o kotach, nie myśle…) Poza tym ujmujący opening i ending, ktorych mogę słuchać bez końca! Zakochałam się w muzyce na tydzień przed rozpoczęciem serii i sporo jej uroku jest właśnie w tej muzyce. Naprawdę pięknej. O endingu mówiłam, że poprzez grafikę i muzykę razem jest to jeden z piękniejszych endingów jakie widziałam. I robi na mnie duże wrażenie. A w obydwie piękne piosenki nie potrafiłam się nie wczuć. Zostawiają mnie zawsze w cudownym nastroju. Są pełne magii jak cała seria.
Ujęło mnie również w tej serii coś bliżej nieokreślonego… Cała otoczka tańca, baletu była już dla mnie niesamowita. Zwłaszcza, że równolegle jestem zafascynowana baletem jako takim i akurat ostatnio w okolicy domu w którym mieszkam pojawiły się łabędzie! Razem z kaczkami! Spodobała mi się także konwencja baśni, to mukashi mukashi na początku, które wprowadzało pewien niepokój, oraz melodyjne wymawianie niektórych kwestii, czy np to jak i co mówiła Edel.
Ano, powiedziałam o katarynce, a zapomniałabym o naszym pisarzu! Straszne niedopatrzenie, ale jakoś bardzo blednie nawet przy takiej Uzurze! Irytowął mnie, lubiłam jedynie jak dostawał w zadek! Miał kilka momentów, ale za mało jak na moją sympatię…
Natomiast jeśli chodzi o ogólną konwencję, walkę za pomocą tańca. Na początku mi to troszeńkę przeszkadzało, ale potem przyjęłam bezkrytycznie wszystko co mi pokazano i nie żałuję. Jakiekolwiek głębsze zastanawianie się nad tą serią nie jest mi potrzebne. Wystarczy, że pokochałam postaci, klimat, muzykę… wszystko co tylko można. I dobrze, że są jeszcze serie, które potrafią zrobić na mnie takie wrażenie i przywrócić dawny żal i smutek, że coś co pokochałam się skończyło. I dobrze, że są jeszcze serie, które potrafią ruszyć mnie do tego stopnia żebym znowu zaczęła robić grafiki i żebym napisała tak długi komentarz jak dawniej, a myślałam że nie będzie to już możliwe. A wszystko przez jedną małą AMVkę („Fairyland”, śliczna piosenka, śliczne AMV)... jedną małą żółtą kaczuszkę…
Re: Once upon a time... there was a *quack!*...
Piękne, piękne, jeszcze raz piękne. Dawno takiego klimatu nie czułem, to jak powrót do dzieciństwa, a zarazem kroczenie po naprawdę delikatnym lodzie, wypełnionym uczuciami i emocjami. Jest to anime wyjątkowe i żałuję szczerze, że dopiero teraz po nie siegnąłem. Jak na razie zmagam się z depresją poseansową bo naprawdę chciałbym więcej.
kliknij: ukryte Wiedziałem, że Ahiru będzie w końcu z Fakirem, tak do siebie pasowali… Miełaem jednak cichą nadzieję, że przemieni się ona z powrotem w dziewczątko. Czuję się niepocieszony, z drugiej strony wyjść z podziwu nie mogę, ehh….
Re: Once upon a time... there was a *quack!*...
to chyba nie jest miejsce na takie wyznania, ale świetny tekst, Salva :) przypomniałaś mi, jak bardzo podobała mi się Tutu, chyba zaraz sobie do niej znowu usiądę… pozdrowienia znad jeziora ;)
Re: Once upon a time... there was a *quack!*...
Z jednym tylko wyjątkiem – u mnie Neko‑sensei nie wywoływał tak negatywnych reakcji. Ja go nawet lubiłam. Ale zgodzę się z tym, że Marsz Weselny już nigdy nie będzie brzmiał tak samo. Mój Boże, teraz do mnie dotarło – czy skojarzenie z Neko‑sensei będzie mnie prześladować nawet na moim własnym ślubie?
Swoją drogą jestem totalną idiotką pozbawioną spostrzegawczości. Ja, teraz, dosłownie przed chwilką zauważyłam coś, oglądając dwunasty odcinek (tak, ja też go wprost uwielbiam) przyjrzałam się uważniej endingowi. I zrobiłam to tylko przez to, co napisałaś w swoim komentarzu. A mianowicie, odkryłam, że pod koniec tam w wodzie ktoś się odbija… Odkrywcze, prawda? Zwłaszcza, że widziałam ending duuużo więcej niż te 12 razy <załamana własnym brakiem spostrzegawczości>
Re: Once upon a time... there was a *quack!*...
A to by było wesołe, idziesz do ołtarza, słyszysz marsz weselny, dostajesz napadu dzikiego śmiechu i uciekasz z kwikiem z kościoła…
Re: Once upon a time... there was a *quack!*...
Chociaż z drugiej strony… siła skojarzeń bywa wielka i jeśli mi się przywidzi Neko‑sensei na miejscy pana młodego to za sobie nie ręczę. Zresztą, uciekłabym nawet gdybym go gdzieś w tłumie zobaczyła. Do psychiatryka.
o bozzzziuu >.<"
Re: o bozzzziuu >.<"
Re: o bozzzziuu >.<"
MRUcznie mi teraz :3
Aj, aj, ja zdecydowanie chcę więcej anime tego pokroju i klasy! Grafika faktycznie moze z początku odrzucać, ale całkiem szybko można łatwo ją podpiąć pod baśniowa kompozycje. Muzyka jest po prostu przecudna – i nie mówie tutaj tylko o „klasycznych” kawałkach, które całkiem często można usłyszeć. Zdecydowanie urzekający jest też opening wraz z endingiem – właściwie to ani razu ich nie przewijałam. W ogóle cała otoczka tworząca to anime to istny majstersztyk – zdecydowanie wciąga i chce sie ogladac więcej i więcej. Poczynając od baśniowego wprowadzenia przed każdym odcinkiem, poprzez nastrojowa muzyke, aż do zawiłej fabuły. Postaci nie da się nie lubić! Mnie osobiście przypadł do gustu najbardziej pierwszy łuk, zaczątek drugiego lekko jakby wyhamował z akcja, która nabrała szalenczego tempa pod sam koniec. Jestem pewna, ze niejednego zaskoczy. Co do samego zakonczenia, to uwazam je za bardzo dobre kliknij: ukryte generalnie zamknęli wszystkie wątki w taki klasycznie baśniowy sposób, z Myuto pozostał książę jak z obrazka, cała główna czwórka znalazła swoich połówków, w zasadzie jedyny niesmak może polegać na tym, że Ahiru pozostała kaczka – ja myślałam, że jednak wplota tu baśń brzydkiego kaczątka i zostanie łabędziem, a tu nic :D I Neko‑sensei z kociakami i żoneczka… Muah! Poza tym zdecydowanie ciekawa role przydzielili Fakirowi, najbardziej ubóstwiam scene, gdy dowiaduje sie, ze Ahiru to kaczka, jest po prostu boska i ten rumieniec :D Całkiem całkiem zaskoczył mnie pomysł z przewijaniem historii do tyłu. I w ogóle ten cały Drosselmeyer nadał anime barw. Chyba nikt nie chciałby oddać swojej historii w jego ręce, ale trzeba mu przyznać, że był zabójczy w swoich reakcjach i komentarzach.
Podsumowując, anime mozna nawiązac do słów Drosselmeyer z końca każdego odcinka – myślę, że każdy kto wychował się na baśniach i choć już „wyrósł”, to nadal podświadomie lubuje sie we wszelkich rzeczach tego typu i jak małe dziecko po każdym odcinku chce dalszej części. I tu dostaje taka klasycza baśń, ale dojrzalsza i bardziej intrygująca – bo to baśń jednocześnie stawiająca pytania, negująca klasyczne hepi endy i morały. Ot, takie typowe charakterystyczne dodatki do anime (emo, angst, mrok :D), zgrabnie wpleciony w motywy baśniowe. Jak dla mnie boskie! 9/10
cuuuudne!
grafika i muzyka dopasowane cudownie i zwłaszcza ta druga wspaniale podkreślająca i współtworząca klimat (żałuję tylko, że lepiej się na tym nie znam), bohaterowie znakomici i złego słowa nie powiem na nikogo, łącznie z Mytho i Drosselmeyerem… ale Fakir i Ahiru są oczywiście najlepsi i niemałą zasługę mają tu rzecz jasna ich seiyuu (ach, ten głęboki głos chmurnego chłopca i kwak brzydkiego kaczątka ;) (tylko kto mu wymyślił takie imię…??)
seria dla dzieci i dla dorosłych, każdy znajdzie tu coś dla siebie i nieobejrzenie tego byłoby po po prostu straszną stratą! Polecam gorąco!
ahhhh**
genialne
Barwna i ciepla historia
Ja pokochałem mahou shojo?
P.S. Polecam AMV „Hold Me On”, dzięki któremu w ogóle zainteresowałem się tą serią :)
Zakochłam się w Princess Tutu!
P.S. Nie jako pierwsza stwierdzam, ze Fakir jst cudowny- patrząc na niego żałuje, ze nie jestem animowana;)
Strzał w 10.!
anime to odpowiedziałabym.:
Tak,tak i jeszcze raz TAK.!
Cudowne postacie {mimo że troszeczkę nieproporcjonalne}
świetna ścieżka dźwiękowa {opening wymiata}
i cała fabuła również jest magiczna.<3
Pokochałam tą anime. ^^ ;D
hmm...
Ładnie zrobiona tylko te proporcje kończyn…. :P
Jeżeli chcecie sobie o fabule serii podyskutować, to możecie to robić do woli na forum. Komentarze nie do tego służą.
Wycięto dyskusję.
[-]
Egzekutor GTW FT
Moderatorus Rex
:)
Świetne anime
Fakt zgadzam się opinii, że mają ciut zaduże głowy i chude kończyny.Mam koleżanke po szkole baletowej i ma łydki 3 razy większe od moich, a w ten mandze mają zaskakująco chude.
Moją uwagę przykół także głos głownej bohatekrki.Strasznie mi się podoba i moim zdaniem wspaniale pasuje do osobowości dziewczyny :)
Princess Tutu
Re: Princess Tutu
Ukryto spoilery.
Na przyszłość proszę się pohamować ciut ze słownictwem.
Moderacja
Re: Princess Tutu