Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 5/10
fabuła: 8/10 muzyka: 4/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 7 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 10
Średnia: 5,6
σ=2,5

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Kysz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kabukibu!

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2017
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • カブキブ!
Postaci: Artyści, Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Niemal podręcznikowy przykład historii o szkolnym klubie. Znane schematy podane w interesujący sposób.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Z tego typu szkolnymi historiami jest tak: na początku musimy mieć bohatera, który czymś się interesuje, ewentualnie takiego, który nie ma żadnych zainteresowań i to go trochę gryzie. W tym przypadku dostajemy opcję pierwszą – głównym bohaterem jest Kurogo Kurusu, który od dziecka uwielbia kabuki. Po drugie, ów bohater musi rozpocząć nową szkołę z myślą o rozwijaniu swojej pasji w odpowiednim klubie. A jeśli takowego nie ma (tak jak w tej historii) – założyć go. Co też Kurusu planuje uczynić. W następnej kolejności przychodzi pora na zbieranie nowych członków, bowiem, jak każdy szanujący się fan szkolnych historii wie, by zarejestrować nowy klub, należy znaleźć przynajmniej pięciu uczniów, którzy wyrażają chęć dołączenia do niego. Standardowo też na początku nasz bohater jest sam, bądź ma jednego przyjaciela, który chce mu pomóc (tym razem mamy wersję drugą), a nikt specjalnie nie kwapi się, by do tej dwójki dołączyć. Oczywiście Kurogo nie zamierza się łatwo poddawać, ma nawet na oku kilku ciekawych kandydatów i powoli (z obowiązkowymi drobnymi przeciwnościami losu) udaje mu się zebrać wystarczającą ekipę. Do kolekcji musimy odhaczyć jeszcze punkty o rywalizacji klubowej, problemach organizacyjnych (w tym z salą do występów) oraz upartym uczniu, który nie chce dołączyć do reszty, i mamy scenariusz gotowy. Nie mam zamiaru nikogo czarować, że tu będzie inaczej. A może jednak…

Czasami zdarzają się na szczęście serie, które poruszają się po płaszczyźnie utartych schematów, ale potrafią zaoferować widzowi sporą porcję ciekawej rozrywki. Przecież nikt nie powiedział, że wszystkie historie muszą być szalenie odkrywcze i oryginalne. Ba! W przypadku anime czysto rozrywkowych lepiej sprawdza się właśnie operowanie znanymi i lubianymi motywami. Pod warunkiem, że wie się, jak to robić, by nie wpaść w pułapkę powtarzalności. Kabukibu! naprawdę dobrze udało się pod tym względem osiągnąć coś na kształt złotego środka, idealne wyważenie proporcji między popularnymi szablonami a nietypowym ich zastosowaniem. Najprościej będzie to wyjaśnić na przykładzie samego Kurogo. Chłopak ma oczywiście fioła na punkcie swojego ukochanego kabuki i momentami przesadza w przekonywaniu innych do tej sztuki, ale przy tym nie jest irytujący, bo nie przekracza pewnej granicy. Zdziwiło mnie, gdy w pogoni za nowymi członkami klubu potrafił się cofnąć i przemyśleć niektóre kwestie, a przede wszystkim wysłuchać argumentów innych. Na dodatek zna swoje słabości i nie pcha się na siłę na scenę, acz gdyby tego wymagało dobro klubu, mógłby się poświęcić.

Również pozostali bohaterowie zgrabnie wymykają się z prostej klasyfikacji według standardowych klisz. Początkowo seria zapowiadała się trochę na paradę bishounenów w szkolnej odsłonie, co zapewne skończyłoby na żenującym poziomie. Na szczęście nigdy nie miała być tego typu historią, o czym świadczy chociażby fakt, że w obsadzie nie tylko pojawiają się bohaterki, ale odgrywają sporą rolę. Mam słabość do mieszanej ekipy bohaterów, w której nie dominuje żadna z płci. W anime to wciąż rzadko spotykany układ, zresztą nie zawsze udany. Kabukibu! natomiast również i pod tym względem nie przesadza, dzięki czemu na ekranie mogliśmy zobaczyć po prostu grupkę znajomych, których łączy wspólna pasja, nie zaś wydumany wielokąt uczuciowy. Co ciekawe – w kilku scenach można się dopatrzyć romantycznych akcentów, aczkolwiek nie na tyle jednoznacznych, by zadowolić fanów romansów, im więc specjalnie bym tego nie polecała.

Ponieważ na pierwszym planie mam w sumie niewielu bohaterów, pozwolę sobie pokrótce scharakteryzować ich wszystkich. W skład szkolnego zespołu kabuki wchodzi, poza Kurogo, jeszcze sześcioro (po pewnym czasie siedmioro) uczniów. Jest więc przyjaciel głównego bohatera, opanowany i małomówny Tonbo Murase. Odpowiada on za wszelkiej maści aspekty techniczne przedstawienia, a przede wszystkim stanowi największą podporę psychiczną dla Kurogo. To on ma też udział w najbardziej widocznym wątku romantycznym, wyraźnie zbliżając się do Kaoru Asagi, gwiazdy kółka teatralnego i bożyszcza wszystkich nastolatek w szkole. Kaoru odznacza się nieco męskim typem urody i z tego powodu bywa często mylona z chłopakiem. Motyw wcale nie nowy, powiecie. I racja. Co nie zmienia faktu, że tym razem nie wykorzystano go ani w celach fanserwisowych, ani czysto komediowych, dzięki czemu wypadł całkiem ożywczo. Dalej mamy, jakby dla równowagi, odrobinę zniewieściałego Hanamichiego Niwę, który w dzieciństwie pobierał nauki tradycyjnego tańca japońskiego. Gdy go poznajemy, za wszelką cenę chce zerwać z dawnym wizerunkiem i być bardziej „męski”, wydaje mu się bowiem, że z takim charakterem trudno mu będzie znaleźć dziewczynę. Trochę z tymi zmianami osobowościowymi w jego przypadku przesadzono, na pewno można było to lepiej rozwiązać, ale w ogólnym rozrachunku nie wyszło tak źle. Jego przyjaciółką z dzieciństwa jest słodziutka Riri Miwayama. O niej właściwie trudno mi cokolwiek napisać, bowiem jej kreacja opiera się głównie na tym, że… jest zwyczajną nastolatką. Zresztą to samo tyczy się Katsumiego Kazumy, który do trupy dołącza jako ostatni, rezygnując na jej rzecz z kółka teatralnego. Od tej dwójki na pewno barwniejsza jest Maruko Janome, wcale nie zahukana otaku, uwielbiająca projektować i szyć kostiumy (np. do cosplayu). Dziewczyna nie daje sobie w kaszę dmuchać, nie boi się też użyć przemocy, kiedy trzeba, co z reguły sprowadza się do temperowania wyskoków przyjaciela z dzieciństwa, pełnego energii Shina Akutsu. Shin to, obok Kurogo i Jina (o którym kilka słów za chwilę), jedna z centralnych postaci w tym anime. Pewne wydarzenia z przeszłości sprawiły, że ma obecnie uraz do kabuki, czy też konkretnie do występowania w przedstawieniach. Jego zachowanie momentami przypomina fanaberie rozpieszczonego dzieciaka, choć daleko mu do irytowania widza. Wręcz przeciwnie – łatwo wzbudza on sympatię z powodu żywiołowego, nieco ekscentrycznego charakteru. Nigdy nie wiadomo, co za chwilę zrobi, a to zawsze się ciekawie ogląda.

Pozostaje zatem Jin Ebihara, spełniający tu rolę „tego upartego”, który do pozostałych za nic nie chce dołączyć. Należy on do grona profesjonalnych aktorów kabuki i dlatego uważa, że nie powinien bawić się w teatr, jak określa poczynania reszty bohaterów. Ma wyniosły charakter, choć oczywiście nie jest złą osobą. Nie zdradzę zapewne żadnej tajemnicy, jeśli dodam, że obecnie jego kariera utknęła w swoistego rodzaju martwym punkcie, głównie dlatego, że chłopak za bardzo się stara i nie potrafi się tak zwyczajnie cieszyć samą grą. Również nad jego osobą wypadałoby trochę popracować, bo momentami jego zachowanie zbyt łatwo wpasowuje się w standardowy schemat tego typu postaci. Na szczęście dość dużo zyskuje on w finale i gdyby historia toczyła się dalej, zapewne bylibyśmy świadkami jego rozwoju. A przynajmniej dostałby więcej czasu antenowego, by się solidniej zaprezentować. Bo chociaż, jak już wspomniałam, to jeden z ważniejszych bohaterów, poświęca mu się chyba zbyt mało uwagi. Jego wątek pojawia się raczej w tle, mimo iż jednocześnie stanowi trzon tej części historii, którą zaprezentowano w anime. W końcu wszystko sprowadza się do tego, by zgodził się on dołączyć do grupy. Warto natomiast wspomnieć o dziadku Jina, uznawanym za Żywy Skarb Narodowy, który to tytuł nadawany jest mistrzom tradycyjnych japońskich sztuk. W tej roli spodziewałabym się zobaczyć raczej surowego mentora, dla którego kabuki to świętość nie do ruszenia, nie zaś sympatycznego staruszka, życzliwie spoglądającego na wszelkie ciekawe eksperymenty związane z tą gałęzią sztuki. Stara się on nakierować swojego wnuka na właściwą ścieżkę kariery, robi to jednak z wyczuciem, bez prowadzenia go za rączkę, uznając, że osobiste doświadczenia przyniosą w tym zakresie więcej pożytku, niż najlepsze nawet kazania.

To jednak nie bohaterowie stanowią największą zaletę omawianej tu serii, a fabuła. Przede wszystkim wypadałoby postawić pytanie, ile właściwie jest kabuki w historii o kabuki? O dziwo – sporo. Klubowe zajęcia nie sprowadzają się tylko do pogaduszek na różne tematy, a rzeczom niezwiązanym z kabuki nie poświęca się prawie w ogóle uwagi. W ciągu kilkunastu odcinków mamy okazję obejrzeć kilka występów i jeszcze więcej prób, a także uzupełnić wiedzę na temat tej sztuki oraz poznać kilka ciekawostek z nią związanych. Nie na tyle, żebyśmy nagle stali się wielkimi znawcami tej dziedziny, lecz na wystarczającym poziomie, by lepiej poczuć jej klimat i zrozumieć emocje towarzyszące bohaterom. Na dodatek metoda jej prezentacji jest naprawdę godna uwagi. Japończycy miewają tendencję do łączenia tradycji z nowoczesnością w sposób bardzo przerysowany i wręcz tandetny bądź przedstawiania jej w mocno hermetycznej formie. Jednym z poruszanych w serii tematów jest właśnie dostosowanie kabuki do potrzeb współczesnych widzów i dotarcie z tą sztuką do jak największego grona odbiorców, ale z zachowaniem jej specyficznego charakteru. Taką też taktykę obrali twórcy, by przybliżyć nam ów japoński teatr i co najważniejsze – udało im się osiągnąć odpowiedni efekt.

Niestety, ta ciekawa opowieść kryje się za nijaką oprawą graficzną. Co prawda to panie z CLAMP­‑a odpowiadają za oryginalne projekty postaci, jednak po dostosowaniu ich do potrzeb animacji praktycznie tego nie widać. Wyraźnie rzucają się za to w oczy krzywizny, obecne nie tylko na drugim planie. Animację ograniczono do niezbędnego minimum, co pewnie było najlepszym możliwym rozwiązaniem. Lepiej częściej patrzeć na statyczne kadry, niż ze wstrętem odsuwać się od ekranu za każdym razem, gdy ktoś się rusza. By uzupełnić podstawowe informacje na temat grafiki, dodam tylko, że tła także są bezpłciowe. A przecież gdyby odważono się zaryzykować i postawiono na styl zaprezentowany w endingu, to mogłoby być jedno z ładniejszych anime nie tylko sezonu wiosennego, ale wręcz całego roku 2017.

Pozwolę sobie wylać teraz trochę jadu na muzykę. Skoro seria poświęcona jest tradycyjnej dziedzinie japońskiej sztuki, idealnym uzupełnieniem obrazu byłby bardziej klasyczny podkład dźwiękowy. Przy odpowiedniej aranżacji na pewno przypadłby do gustu szerszemu gronu widzów, a przy okazji zachwyciłby co bardziej wymagających odbiorców. Tylko po co? Przecież wszyscy wiemy, że lepiej (łatwiej, taniej) zaserwować tandetną papkę z typowego popiku, który wpada jednym uchem, a wypada drugim. Opening śpiewa znany seiyuu Hiro Shimono, który powinien poprzestać na podkładaniu głosu bohaterom anime, bo to mu znacznie lepiej wychodzi. Ending zaś to dziecko japońskiego szału na idoli, śpiewany jest bowiem przez nowo powstałą grupę o nazwie Kabukibu Rocks. Może nie skrzeczą oni tak, jak pan Shimono, ale brzmią jak co drugi podobny zespół.

Kabukibu! na pewno nie zostanie serią, która na stałe wpisze się w kanony gatunku. Zbyt wielki jest przesyt na rynku szkolnych opowieści, by zwyczajnie dobry tytuł mógł się tu wyróżnić. Ba – można wręcz rzec, że będzie to jedno z tych niedocenionych anime, co do których właściwie nie wiadomo, dlaczego są tak mało popularne. W końcu mamy tu wszystko, co trzeba – interesującą i oryginalną tematykę, jaką jest kabuki, sympatyczne grono w­‑sumie­‑nie­‑tak­‑szablonowych bohaterów oraz przyzwoitą dawkę dobrego humoru, a to wszystko podane w wyjątkowo realistycznej odsłonie. Jeśli zatem komuś wydaje się, że już niczego nowego w tym gatunku nie da się pokazać, powinien dać temu szanse. A nuż będzie musiał zmienić nieco zdanie.

Kysz, 15 sierpnia 2017

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio DEEN
Autor: Yuuri Eda
Projekt: CLAMP, Majiro
Reżyser: Kazuhiro Yoneda
Scenariusz: Yoshiko Nakamura
Muzyka: Masaru Yokoyama

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Kabukibu! - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl