x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Na razie odcinek drugi i cały czas z uśmiechem na ustach. Ciężar początku procesu twórczego, próba wdrożenia w życie inspiracji i wyobraźni nastoletniego twórcy gry randkowej… Być może zabawne tylko dla osób, które tego doświadczyły :)
Nie byłby to pierwszy raz, kiedy ucięto by sporą część materiału. Sam optowałbym za trzecim sezonem ale póki co można tylko spekulować, bo szczegółowych informacji oczywiście jak na złość brak.
W tych czasach to bardziej prawdopodobne niż druga opcja.
A
dlaczego?
22.07.2017 04:51
Trochę załamuje mnie ocena pani redaktor oraz średnia… mam wrażenie że nie macie pojęcia czym jest harem i jaki bajzel tam jest. Na chwile obecną jest ok.400 serii haremowych jakie wyszło od początków anime i są zakwalifikowane jako takowe. Bez problem „Jak wychować nudną dziewczynę” może powalczyć o top 5 i na pewno jest najlepszą haremówką ostatnich 3 lat no chyba że mentalnie utknęliście na poziomie „hs dxd” ale tu już raczej potrzebny jest specjalista.
Powstrzymując się od złośliwości, polecam przeczytać recenzję, jeśli rzeczywiście ciekawi Cię dlaczego została wystawiona taka ocena i ewentualnie kwestionować poszczególne argumenty.
Bez przesady, myślę że jeśli chodzi o haremówki, to spokojnie jest powyżej przeciętnej i jak ktoś je lubi, to warta spróbowania. Gorzej jak się właśnie wyjdzie poza harem.
Wszystkie haremetki oprócz Kato to childhood friendy i nie ma żadnego powodu dla którego ten cały harem buja się w bohaterze (LATAMI).
Za to poza haremem jest bardzo w porządku bo realistycznie i zrównoważenie pokazuje proces pracy nad takimi projektami. Wprawdzie trochę tam było fantastyki bo nie każdy ma genialnego rysownika i pisarza przebranych w kuse kiecki szesnastolatek i zwykle są jeszcze kwestie funduszy, ale może właśnie dzięki tym uproszczeniom cała reszta jest niezła.
Takie są haremy. Przy okazji daj znać jak kiedyś będą się do Ciebie lepić kobiety i klejem nie będą pieniądze (albo desperacja). Mając na myśli harem, oczywiście nie miałem na myśli powodu, dla którego dziewczęta się uganiają za głównym bohaterem. W serii tego typu jest to raczej mało istotne. Chodziło mi o same haremetki, zaistniałe wydarzenia między bohaterami i ewentualny rozwój relacji (też Utaha – Eriri). Welp kwestia też taka, że mi każda bohaterka przypadła do gustu (nawet nie wiem czy nie pierwsza taka haremówka dla mnie).
A imo to „realistyczne” pokazanie procesu pracy jest właśnie za bardzo uproszczone, żebym miał jakoś pozytywnie do tego podejść. Plus samo rozpoczęcie współpracy dwójki mocno utalentowanych osób (które już rozpoczęły swoje kariery) z otaku (który NIC nie potrafi) jest co najmniej śmieszne, tym bardziej w Japonii i tym bardziej po usłyszeniu „a bo mam marzenie stworzyć najlepszą grę ever” ??? Przez co jeszcze wyszedł kliknij: ukryte dramat z tym, że mają lepszą ofertę pracy, na szczęście dobrze rozwiązany. A jeśli chodzi o wątek pracy, polecam Shirobako chociażby.
PS. Utaha nie jest przyjaciółką z dzieciństwa, i jeśli uważasz, że postać która pojawia się na ekranie w celach fanserwisowych też jest haremetką, to… Uważaj dalej :P Plus wyciągać największy archetyp wśród haremówek jako argument przeciwko temu, że jest ona dobra, to tak trochę imo bardziej argument przeciwko gatunkowi.
Spotykam się z takim generalizującym podejściem, ale się z nim nie zgadzam. Serie typowo haremowe zwykle gdzieś mają bardzo dobrze wyjaśnione dlaczego bohaterowi się ten harem zebrał. Tutaj owszem jest wątek projektu, ale to nie tłumaczy dlaczego haremetki są aż tak głupie, żeby przez lata bujać się w gościu, który się nimi nie interesuje.
Co do innych kwestii – no cóż, tak wygląda prowadzenie kreatywnych projektów. Temat wcale nie jest uproszczony, tylko nie przedstawia popularnych wątków emocjonalnych, które zwykle nic wspólnego z realizmem nie mają. Za to podejmuje temat motywacji, weny twórczej i terminów. Odpowiedzialności, ciężkiej pracy i utrzymania relacji.
Shirobako jest bardzo podobne, z tym, że często porusza kwestie osobistych sukcesów (porażek) schodząc na grząski grunt emocji. Np. jak na aktorka głosowa dostaje akceptację, to nie obserwujemy projektu, tylko cieszymy się że wreszcie się jej udało. No ale tak czy siak, Shirobako to bardzo dobra seria.
Utaha rzeczywiście miała nie być przyjaciółką z dzieciństwa, dlatego że okres rozdzielenia był krótszy (6 miesięcy). Jednak pod względem motywu „rozstanie i odnowienie więzi” to jest to kalka relacji z innymi bohaterkami. Występują wspólne wspomnienia, fakt znajomości był zaskoczeniem dla innych bohaterek. Gdyby projekt odbywał się dwa lata później, (na studiach) nie byłoby wątpliwości że jest to przyjaciółka z dzieciństwa.
Zresztą gdyby to była 2/3 przyjaciółka z dzieciństwa to bym pewnie nie zauważył, ale 4 haremetki z tą samą nonsensowną kalką to przesada.
Serie typowo haremowe zwykle gdzieś mają bardzo dobrze wyjaśnione dlaczego bohaterowi się ten harem zebrał.
Ok. Czekam na przykłady. I to dużo, skoro „zwykle”. Ciekawi mnie co dla Ciebie jest dobrym wyjaśnieniem, lol. Mała porada – nie ma dobrego wyjaśnienia istnienia haremu.
Temat wcale nie jest uproszczony
Pozwól, że zacytuję z twojego posta wcześniej.
Wprawdzie trochę tam było fantastyki bo nie każdy ma genialnego rysownika i pisarza przebranych w kuse kiecki szesnastolatek i zwykle są jeszcze kwestie funduszy, ale może właśnie dzięki tym uproszczeniom cała reszta jest niezła.
tylko nie przedstawia popularnych wątków emocjonalnych, które zwykle nic wspólnego z realizmem nie mają
Z realizmem to nic wspólnego nie miały próby przekonywania Katou podniecaniem się jak dziecko, żeby dołączyła do jakiegoś dziwnego z jej punktu widzenia projektu. Jak i również kliknij: ukryte metoda traktowania pracowników jak śmieci w celu uzyskania lepszych rezultatów. Co ważniejsze nie mam bladego pojęcia co się kryje pod hasłem „popularne wątki emocjonalne”.
Shirobako jest bardzo podobne, z tym, że często porusza kwestie osobistych sukcesów (porażek) schodząc na grząski grunt emocji. Np. jak na aktorka głosowa dostaje akceptację, to nie obserwujemy projektu, tylko cieszymy się że wreszcie się jej udało
Ale bazując na powyższym cytacie zakładam, że chodzi po prostu o emocje ogólnie, więc pozwolę sobie odpowiedzieć w ten sposób. Brak pokazywania emocji w pracy, która wymaga kreatywności, byłby głupotą i tutaj te emocje są obecne. Może inne anime oglądaliśmy. No chyba, że chcesz mi naprawdę powiedzieć, że chociażby kliknij: ukryte rozmowa Utahy z mh o zaprzestaniu współpracy albo tygodniowy wyjazd Eriri spowodowany brakiem weny były pozbawione emocji. Nie wspominając o głównym bohaterze, który eksploduje podnieceniem wtedy, kiedy chodzi o tworzenie jego wspaniałej gry (tu trochę imo przesadzone reakcje miewał, ale niby nic dziwnego – otaku i on za wszystko odpowiada, więc sobie może). A Katou jest kreowana jako super powściągliwa, więc o niej nie ma co pisać.
Za to podejmuje temat motywacji, weny twórczej i terminów. Odpowiedzialności, ciężkiej pracy i utrzymania relacji.
Tak, ta motywacja, o której wyżej wspomniałem, naprawdę trzyma poziom, mh jest równie dobry… Umówmy się, motywację to tu same sobie podtrzymują Utaha i Eriri, na co wpływ ma twój ulubiony harem. Co do weny zgadzam się, ale to nic specjalnego, wszędzie tam gdzie kreatywność, pojawia się ten motyw. Nie mam bladego pojęcia jak niby podejmuje temat terminów lol, ot po prostu pojawia się, że mają termin, nie udało im się i nie ma pokazanych żadnych konsekwencji, kliknij: ukryte a przecież umówili się że coś tam dostarczy do kogoś. Chwila. Czy to możliwe, że to idealnie się zgrywa z twoim przykładem z Shirobako? Ups. Woleli rozegrać akcję z tym, że Eriri coś się stało. Główny bohater gdzieś tam też miał termin, żeby dać zarys scenariusza i wolał sobie siedzieć w mangach, bardzo odpowiedzialne. kliknij: ukryte Podejście do Eriri i jego niezachwianej wiary, że wszystko samo się zrobi też. Geniusz czy nie, człowiek to człowiek. Eriri, która odrzuca w końcu zaoferowaną pomoc (zasługa Utahy) odrzuca, „no bo jak to, ja nie dam rady?” – raczej naiwności i lekceważenia(chociaż stawiałbym na twoje ulubione emocje – zbierającą się frustrację), a nie odpowiedzialności. I pomyśleć, że to w Japonii się dzieje, gdzie praca stoi wyżej niż rodzina. Jedynie Katou i Utaha są odpowiedzialne i to zasługa ich charakterów, a nie tego, że to po prostu praca. Co do ciężkiej pracy, to nawet nie skomentuję, bo to nadmiernie eksploatowany motyw ogólnie w anime. A jeśli chodzi o „utrzymanie relacji” przez co rozumiem, kliknij: ukryte to że mh, Utaha i Eriri pozostali w przyjaznych stosunkach, też nie ma nic wspólnego z pracą, bo przede wszystkim się przyjaźnią/kolegują, a haremetki też podkochują.
Utaha rzeczywiście miała nie być przyjaciółką z dzieciństwa, dlatego że okres rozdzielenia był krótszy (6 miesięcy). Jednak pod względem motywu „rozstanie i odnowienie więzi” to jest to kalka relacji z innymi bohaterkami. Występują wspólne wspomnienia, fakt znajomości był zaskoczeniem dla innych bohaterek. Gdyby projekt odbywał się dwa lata później, (na studiach) nie byłoby wątpliwości że jest to przyjaciółka z dzieciństwa.
Dla Ciebie dzieciństwo to pierwsze 20 lat czy nawet jak 80‑letnia babcia będzie miała 2 lata przerwy w kontakcie z kimś, to ten ktoś będzie przyjacielem z dzieciństwa? Jest coś takiego jak okres dojrzewania i z reguły zaczyna się w okolicach rozpoczęcia gimnazjum. Poza tym więź na zasadzie autor‑fan nazywać przyjaźnią, to co najmniej grubo przesadzone. Rozdzieleni także nie byli, bo w szkole się widywali, a to że widz nie śledził tych wydarzeń, nie ma nic do rzeczy. I nie trzeba być rozdzielonym, żeby ktoś był przyjacielem z dzieciństwa lol.
Zresztą gdyby to była 2/3 przyjaciółka z dzieciństwa to bym pewnie nie zauważył, ale 4 haremetki z tą samą nonsensowną kalką to przesada.
Jest tylko jedna – Eriri, Michiru teoretycznie można by uznać, ale nie pasuje do kryteriów haremetki. Poza tym 4? Chyba jakby Izumi doliczyć, ale to jeszcze gorzej niż Michiru – kliknij: ukryte co prawda ma potencjał, jako że dołączy do składu, ale obecnie stanowczo nie. A jak tak lubisz wszystkich bliskich mh wrzucać do haremu, to pominąłeś brata Izumi.
Żeby nie było, nie krytykuję animca, tylko podejście, że praca jest przedstawiona realnie. Nigdy tego od Saekano nie oczekiwałem. Co więcej niektóre zachowania, które skrytykowałem uważam za poprawnie przedstawione z punktu widzenia relacji bohaterów. A co do jeszcze Shirobako, to właśnie dobrze scenę pokazali, bo to raczej oczywiste, że człowiek się będzie cieszyć i pewnie świętować (tym bardziej po zaprezentowaniu swoich umiejętności, a nie CV i gadki), kiedy w końcu dostał pracę w swojej branży. Może przerzuć się na filmy dokumentalne.
A tak w ogóle pan trollujesz mocno, już totalnie bez logiki. Raczej nie będzie mi się chciało dalej dyskutować.
PS.
ale to nie tłumaczy dlaczego haremetki są aż tak głupie, żeby przez lata bujać się w gościu, który się nimi nie interesuje.
A to wytłumacz mi pan, jak w realnym świecie istnieją takie kobiety (a i faceci się zdarzają). Jak jest się młodym, to pasuje stwierdzenie „serce nie sługa”, a i bywa tak, że ludzie sobie potrafią wmówić, to czego pragną czy unikać stawiania sobie trudnych pytań (albo bardziej poprawnie odpowiadania na nie). Pominę zaburzenia związane z emocjami i ogólnie gospodarkę hormonalną.
Przyczyny wytworzenia się haremu, przykłady lecąc od góry na liście tanukowej:
Higurashi no Naku Koro ni Kai – typek jest jedynym chłopakiem w wiosce
Bakemonogatari – problemy haremetek powodują nieuniknioną więź z bohaterem
Kami Nomi zo Shiru Sekai – bohater podbija dziewczyny po kolei i stopniowo
SAO – bez powodu, aczkolwiek jest pokazane że Kirito jest szczególnie utalentowany i odnosi spore sukcesy
Hayate no Gotoku! – chyba faktycznie nie ma powodu
Od dołu:
Lance N' Masques – kiepski powód
Isuca – typek jest nieskończonym źródłem mocy
Absolute Duo – facet ma specyficzną moc (to zresztą popularny motyw)
Rail Wars! – bez powodu, ale ten harem też taki naciągany
Kanojo ga Flag o Oraretara – znowu facet ma specyficzną moc
Gokukoku no Brynhildr – Wiedźmy są zdane na łaskę typka, który organizuje im życie
Pominę dyskusję na temat realizmu, dlatego że z tego co widzę różnimy się perspektywą i subiektywną oceną pewnych kwestii. Dyskusja niezależnie jak rozbudowana miałaby strukturę tak nie tak nie ze sporadycznymi zarzutami o trollowanie.
„przyjaciółka z dzieciństwa”
Tak, niestety nie znalazłem definicji, ja to rozumiem jako zasadniczo (intensywna) pierwotna znajomość, przerwa i zmiana kontekstu, odnowienie więzi. Pojawiają się odwołania do wspólnych wspomnień, często będzie rozwiązanie jakiejś zaszłej zagadki. To czy pierwotna znajomość ma miejsce w wieku 1, 3, 14 czy 25 lat jest moim zdaniem drugorzędne. W anime to zwykle jest wczesna młodość, bo sceną jest szkoła, więc siłą rzeczy nie zobaczymy „koleżanek z wojska”.
Eiri, Michiru i Izuma, dobrze liczysz. Do każdej z tych 3 jest w serii bezpośrednio odniesiony termin przyjaciółka z dzieciństwa. A oczywiście że każda spełnia kryteria, Michiru otwarcie deklaruje chęć współżycia, a zachowanie Izumy nie pozostawia specjalnie żadnych wątpliwości odnośnie jej motywacji.
W sposób „serce nie sługa samo się tak dzieje” można by wszystko przemycić. I tak się zresztą robi, kwestia natężenia. Tutaj moim zdaniem jest przesada.
Lina
26.07.2017 18:57
A mi to bardzo przypominało sytuację z drugim sezonem Oregairu – trochę chaotycznie i mniej sympatycznie niż pierwszy sezon, ale za to z intensywnymi momentami.
Szczerze powiedziawszy z dwóch tych adaptacji lepiej mi się oglądało Saekano, a niektóre cechy będące w oczach recenzentki wadami ja uznaję – może nie tyle za zalety – ale znak firmowy Saekano np. podchody i droczenie się pomiędzy Tomoyą, Utahą i Eriri. Postacie nie cierpią wtedy pod względem, że są przez to mniej naturalne czy mniej ciekawe, raczej odwrotnie, a co najwyżej cierpią jeśli któraś z tych postaci pomyślała, że to „było czymś więcej, a druga strona niekoniecznie… co więcej potrafią sobie z tym również na swój sposób poradzić i pokazać to np. w scenie na peronie.
Fajnie zamknięty sezon. Bałem się niedopowiedzeń, jakichś słów nienawiści, cliffhangerów, czy czegokolwiek innego ale ja czuję się usatysfakcjonowany i mam głęboką nadzieję, że pojawi się również 3 sezon za jakiś czas.
Mam jednak wrażenie, że projekt ich nowszej gry jest jeszcze bardziej oklepany, niż pierwszy. Nie gustuję co prawda w VN ale nie brzmi to specjalnie zachęcająco. Nie chwytam się tej kwestii zbyt mocno, bo i tak bardzo rajcuje mnie cały proces i „perypetie” bohaterów.
Swoją drogą ostatni odcinek, to bardzo miły gest w stronę fanów – nie dość, że w końcu kliknij: ukryte Utaha była szczera, to jeszcze na koniec w zabawny sposób próbowali zburzyć czwartą ścianę(kuzynka miała przechlapane :D). W pewien sposób mam wrażenie, że jednak pomimo różnych grup, w których będą pracować to wszyscy będą nadal blisko siebie – i chyba dobrze, nadal potrafią pozytywnie zaskoczyć.
No i mam wrażenie, że na koniec historii serce Tomoyii zdobędzie kliknij: ukryte Megumi – zdziwiłbym się, gdyby było inaczej.
Ode mnie 8/10 za ten sezon. Jak najbardziej warto obejrzeć.
Tworzyli wcześniej grę o jakiejś losowej nazwie. Teraz zdecydowali się na następny projekt o faktycznej nazwie serii, co sugerowałoby, że całość tak naprawdę się dopiero zacznie. Dlaczego mieliby kończyć historię rozpoczynając projekt(grę) o tytule faktycznej historii? Mam nadzieję, że tym razem jest jaśniej.
Chodziło o to po prostu, że to nie koniec historii, nic poza tym. Trzymam kciuki za 3 sezon ale czy się pojawi? Nie mam pojęcia :/
SLV
23.06.2017 10:40
Fajnie zamknięty sezon.
Przecież to status quo, żadne zamknięcie, czuję się niepocieszony, chociaż to zamyka siódmy tom, czyli jakby pierwszą część pierwowzoru. Mam nadzieję na kontynuację.
Zamknięty w sensie brak większych cliffhangerów, niedopowiedzeń pomiędzy postaciami i jakichś innych niejasności. Ostatni odcinek był bardzo fajnym domknięciem i jednocześnie podstawką pod nowy sezon, jeśli ten kiedykolwiek wyjdzie. Tak to przynajmniej wygląda z mojego punktu widzenia.
PS. Zbyt dużo się wydarzyło przez ostatnie 3 odcinki, żeby móc określać sytuację statusem quo.
Generalnie toja się dziwię jednemu.
Wszystko, z czym działają bohaterowie, jets totalnym chłamem. VNka była totalnym chłamem fabularnie, generyczna, takie mozna odnieść wrażenie z tego, co w serii pokazano. Ale to podniecanie się tą grą na dwudziestolecie jakiejś tam seri? Przecież to wygląda jak setna odsłona tego samego JRPG, mam wrażenie, że ktoś tu albo nie miał pojęcia, jak wyglądają dobre gry (autor), albo chciał pokazać patologię wewnętrznego japońskiego przemysłu gier. No sory, ale żadne z dzieł ukazanych w serii nie wygląda zachęcająco, a ta gra w szczególności. A one tam się tym podniecają jakby to sam Kojima napisał.
Znaczy się, wszystko co pokazują sugeruje, że chodzi o nową grę w serii Dragon Quest (czy raczej copyright friendly wersji z ich świata).
W tym momencie pisanie, że ktoś nie wie jak wyglądają dobre gry jest cokolwiek dziwne, ponieważ mówimy o najukochańszej serii jRPG w Japonii (tak, w Japonii Dragon Quest jako seria wygrywa nawet z Final Fantasy pod tym względem).
OK, jeżeli chodzi o dragon questa to zrozumiałe, ale w tym odcinku padło, że to ma być, w założeniu, najlepsza gra w ogóle. A nie ukrywajmy – DQ do czołówki światowej daleko.
Slova, to że nie lubisz gatunku gier nie znaczy, że gatunek jest zły :P
Poza tym zwracam uwagę, że Dragon Quest razem z Final Fantasy zajmują najwyższe miejsca w rankingach gier w Japonii (wszystkich gier, a nie jRPGów tylko).
A ja jeszcze raz powtórzę, że z rozmowy w najnowszym odcinku wynika, że z tą grą mierzą szerzej. A znając japoński rynek gier doskonale zdajesz sobie sprawę, że wszystko w nim jest robione pod specyficznego odbiorcę, który chce coś i to coś musi dostać. Innowacyjność jest tego zupełnym zaprzeczeniem, a zachód prześciga się w innowacyjności, chociaż najczęściej nici z tego wychodzą. RPG w stylu Dragon Questa na świecie miałby małe szanse sukcesu, przynajmniej nie w takiej formie, w jakieś chcieliby go japońscy odbiorcy.
I tu nie ma nic do rzeczy, czy lubię dany gatunek gier, czy nie – z punktu widzenia zachodniego odbiorcy to, nad czym oni pracują, jest totalnie przeciętne i nie ma się czym podniecać.
Slova, wybacz, ale nie masz racji na bardzo wielu poziomach.
Po pierwsze kwestia samej gry – klasyczny najnowszy Dragon Quest właśnie wychodzi za pół roku na zachodzie… co z założenia zaprzecza Twojemu argumentowi. Hype train fanów jRPG jest wielki od dawna. Klasyczne jRPG nie sprzedają się zachodzie tak dobrze jak w Japonii, nadal mają jednak dużą ilość fanów. Przykładowo – FF XIII sprzedało milion kopii w pierwszym miesiącu po wypuszczeniu w Stanach. Final Fantasy XV podobno „shipped” 5 mln kopii (w skali świata) w ciągu 24 godzin od premiery.
Po drugie, nie, zachód nie prześciga się w innowacyjności. Zachód tłucze właśnie kolejne militarne strzelanki, klony Destiny i Ubisoftowe open worldy.
Praktycznie wszystkie innowacyjne duże gry (mówimy o głównym rynku, nie o indie w tym wypadku) z ostatnich lat pochodzą od japońskich twórców lub są robione za japońskie pieniądze. Chcesz przykładów? Nowy Tomb Raider, Nier: Automata, Yakuza 0, Persona 5, Horizon Zero Dawn, nowy Deus Ex, czy wreszcie Dark Souls i Bloodborne. Aha, jedyny horror (gatunek uznany za martwy przez duże firmy) w dużym biznesie wypuszczony w ostatnich latach to też Japonia – Resident Evil 7.
Hype train fanów jRPG jest wielki od dawna. Klasyczne jRPG nie sprzedają się zachodzie tak dobrze jak w Japonii, nadal mają jednak dużą ilość fanów.
Właśnie. Fanów jRPG. Nadal to są gry skierowane i robione pod konkretnego odbiorcę, który jest przygotowany na to, że dostanie znowu to samo, bo chce dostać znowu to samo. Tylko,że to jest nisza w niszy.
Zachód tłucze właśnie kolejne militarne strzelanki
Zauważ, że do czasy, gdy ten gatunek się ustabilizował, to każda seria wprowadzała coś innowacyjnego, co później stawalo się (ale najczęściej nie) standardem. Podałeś przykład gatunku, w którym trudno już o coś innowacyjnego i coraz częściej autorzy sięgają wręcz do korzeni.
Nowy Tomb Raider, Nier: Automata, Yakuza 0, Persona 5, Horizon Zero Dawn, nowy Deus Ex, czy wreszcie Dark Souls i Bloodborne
Zauważ, że większość z tych gier nie ma wiele wspólnego z tym, czego oczekują fani jRPG. Ponadto mają ugruntowaną pozycję na światowym rynku, albo mają wielką siłę przebicia, bo są po prostu solidnie wykonane (czego nie można Japończykom odmówić). Ale jak one mają się do naszego klona dragonquesta z Saekano? Nijak. Po pierwsze – mają szersze grono odbiorców, a po drugie przyciągają nowych ludzi właśnie innowacyjnością. Nie celują w niszę (może poza Personą, ale w porównaniu do reszty to nie jest blockbuster). Ja w żadnym wypadku nie wypominam temu, co robią w Saekano, że to wygląda tak, jak wygląda. Ja wypominam to, że taka gra nie ma szans na sukces podobny do powyższych tytułów, a wszyscy w anime i chyba sam autor są przekonani, że to się nie może nie udać. W tym tkwi problem.
Ja wypominam to, że taka gra nie ma szans na sukces podobny do powyższych tytułów, a wszyscy w anime i chyba sam autor są przekonani, że to się nie może nie udać. W tym tkwi problem.
Zacznijmy od tego, że podchodzisz do problemu w tym momencie jak zachodni wielcy wydawcy (EA, Ubisoft). Czyli nie liczy się to, czy gra się sprzeda dobrze i będzie mieć zyski. Liczy się to, czy będą to największe możliwe zyski za grę ever.
jRPG to inny rynek niż CoD, Destiny, Battlefield czy Skyrim, tutaj sukces liczy się inaczej. Oczywiście że jest to nisza, każdy produkt ma swoją niszę. Ważna jest jej wielkość. W zależności od niej, produkt może być sukcesem przy mniejszej sprzedaży. Tym samym jeśli weźmiesz niższy budżet, znacznie niższa sprzedaż może przynieść sukces.
Dragon Quest IX sprzedał w dwa dni po wyjściu (w Japonii) 2,3 mln kopii. Doszedł do 4,5 mln w Japonii mniej więcej rok po wydaniu, zaś na początku 2011 roku osiągnął 5 mln (obecnie w 2017 siedzi na jakiś 6 mln worldwide). To nie są złe wyniki – ba, to lepszy wynik niż pierwsze Dark Souls. Nie znam niestety budżetu DQ IX, więc nie powiem Ci jak to działa do poniesionych nakładów, ale to była gra DSowa – czyli raczej nie była jakoś niezwykle droga w produkcji.
Natomiast Final Fantasy sprzedaje się na świecie jak ciepłe bułeczki. XV sprzedała 6 mln kopii w trzy miesiące.
Podsumowując: jRPG nie musi sprzedać się jak Battlefield, aby być wielkim światowym sukcesem, więc nie ma nic złego w tym, że wszyscy w anime zachowują się, jakby sukces był gwarantowany. On praktycznie jest gwarantowany, jeśli czegoś koszmarnie nie spartolą, po prostu na niższą skalę.
Ale ja o jednym, ty o drugim. Ja odnoszę się wprost do deklaracji, jaka padła w anime i do reakcji bohaterów. I twierdzę, że ich zachwyty były zbyt wielkie (bo nie było czym się zachwycać), zwłaszcza, jeśli ta gra ma podbić światowy rynek (a jasno padło w odcinku, że ma być najlepsza w ogóle, czyli jednak liga battlefieldów itd.).
Dobrze więc, krótko, bo widzę że niestety nie dociera :P
Zachwyty bohaterów nie były zbyt wielkie, ponieważ mają szansę pracować w jednym z największych franchise w dziedzinie w której mogą się wykazać (tzn. w dziedzinie pisarstwa – fabuła, postacie oraz projekty postaci i inne dla rysownika). Battlefield nie daje np. pisarzowi takich opcji wykazania się, to chyba jasne. Rysownikowi zresztą też nie.
Po drugie, są one ściągane na sam początek projektu wyraźnie, co zwłaszcza dla pisarki jest opcją wyjątkową jeśli chodzi o projektowanie gier – produkcji gier nie zaczyna się od pisania fabuły, zazwyczaj wręcz odwrotnie – pisze się fabułę pod gameplay i istniejące assety.
Po trzecie, gra ma wielką szansę być światowym sukcesem, w gatunku jRPG. Postacie mówią tak, ponieważ nikt normalny nie będzie w normalnej dyskusji mówił „uwzględniając skalę rynku nasza gra będzie światowym sukcesem i powinna sprzedać około 6 mln, co nie jest szczególnie dużą ilością w skali największych gier, ale w naszym gatunku będzie szczytem osiągniętych kiedykolwiek wyników”.
Dodatkowo, bo zapomniałem napisać – zachowujesz się też, jakby obie bohaterki nie były w praktyce greenhornami w branży (jedna ma jedną krótką serię LN, druga nic oficjalnie wydanego), dla których praca w projekcie o tej skali może oznaczać prawdziwy przełom kariery.
Ale one ekscytowały się samym przedłożonym projektem, a nie możliwością swojego udziału w nim. Ten drugi wręcz z początku nie był powodem do entuzjazmu.
Dobrze z tego wybrnęli. kliknij: ukryte Obawiałem się, że nie dopełnią wątku i faktycznie można by mieć żal do tego w jaki sposób potoczyła się akcja ale widać, że był to po prostu mocny filar pod kontynuację(czyli jednak nowa ekipa?), której być może już tak szybko nie ujrzymy. Mam wrażenie, że to jedna z tych serii, która nie doczekuje się zakończenia w adaptacji anime… obym się mylił.
Za rogiem koniec serii, która chyba tak naprawdę już się skończyła, przynajmniej ja to tak odczułem.
Ciekawy jestem tylko jeszcze jak bardzo „urośnie” Kato w tym wszystkim.
Kurde. Czy mnie coś ominęło? Co to za końcówka była? Co to była za akcja z Kato na koniec? Cały odcinek jakiś mega flashback, rozmowa z Iori i TO? Czy ja coś podczas trwania tego odcinka przespałem? Przecież ta scena zasługuje na zwycięstwo „Największe z czterech liter" (autocenzura) tego sezonu. Ogółem, to ile ma być odcinków? MAL mówi 11, tutaj 12, a po tym zakończeniu mam wrażenie, że ten był ostatni.
Z jednej strony jestem ciekaw jak się pociągnie wątek, z drugiej obawiam się trochę, że skończy się ucięty cliffhangerem podobnie jak przykładowo Boku wa Tomodachi ga Sukunai Next(jakoś tak mi się skojarzyło).
Szczerze jestem zaskoczony. Nie wiem jeszcze, czy pozytywnie, bo najbardziej istotną kwestię oczywiście pozostawili na następny odcinek… i generalnie zaczynają się zbierać czarne chmury, bo zostały już zaledwie dwa odcinki, a historia dopiero zaczynała nabierać kształtów.
Ja czuję, że utną 3/4 materiału i w magiczny sposób Kato z pomocą Tomoyi zrobią Friends no Jutsu i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie przy produkcji następnej gry, a do tego seria zachowa status quo, z lekkim przechyleniem szali na korzyść Kato. Poza tym, zdaje mi się, że i tak już ten wątek jest uproszczony – nie uwierzę w to, że ta cała kuzynka‑melomanka była tylko po to, żeby dodać do ich gry muzykę i nic innego do fabuły nie wniosła.
Jest to sytuacja podbramkowa – kliknij: ukryte bo gdyby Tomoyi udało się jednak przekonać Eriri i Utahę, żeby zrezygnowały z gry, to zrobi się kliszowo(przyjaźń wygrywa, etc.), a jeśli będzie chciał złożyć nową ekipę, to jest to materiał na następny, bardzo duży wątek i istnieje sposobność, że dwie twórczynie, na których mocno się skupiała fabuła zostaną wyłączone z dalszej części historii(a przynajmniej z pierwszego planu).
Kuzynka dostała bardzo mało czasu antenowego w drugiej serii. Nie sprawiała jednak wrażenia nikogo bardziej przywiązanego(bardzo powszechny archetyp postaci) ale kto wie. Szczerze mówiąc prawie o niej zapomniałem i nie przywiązywałem do niej szczególnej uwagi. Tomoya chyba też nie.
Dwa ostatnie odcinki będą kluczowe dla dalszej historii ale obawiam się, że o trzecim sezonie nie usłyszymy przez jakiś czas, jeśli w ogóle…
A
Arthas
19.05.2017 21:34
tragedia co się w tej bajce wyprawia. Pierwszy sezon był mega przyjemny, postacie zabawne, ogólnie wszystko było takie mocne 8/10, a tutaj mamy 6 odcinków z czego jeden nieodbiegający od poprzedniego sezonu, a reszta to całkowicie niepotrzebna pseudo drama. Nie wiem czy autor był niedawno szczepiony i dostał jakiś powikłań czy coś, ale takiego spadku poziomu to chyba nawet najstarsi górale się nie spodziewali. Chociaż z drugiej strony patrząc na studio które to tworzy, to nie powinienem się dziwić, że jakość poleci w dół(mimo kilku wyjątków) Wielka szkoda, bo w tym marnym sezonie właśnie na Saekano liczyłem najbardziej :/
Ted
19.05.2017 21:49
A co ma studio do materiału źródłowego? Przecież oni ci nie zmienią tam fabuły.
Poza tym A‑1 w tym sezonie niszczy adaptacją GBF (grałem w grę i to nie jest nawet 10% tego, co pokazują w animcu), no i ma też na swoim koncie sporo ładnych tytułów. Problemu na pewno upatrywałbym w źródle, bo to w końcu pocięta LNka. Jeszcze pozostaje kwestia samego charakteru LNek (jest tendencja do kopania fabuły w ostatnich tomach, tak np. było z OreGairu.
Arthas
20.05.2017 07:54
Nie no masz rację, pomyliłem się. Żadne studio nigdy i nigdzie nie wciskało swojej wizji, niszcząc przy tym wiele anime. Każde anime zawsze powstaje w 100% zgodne z materiałem źródłowym. Mój błąd. Przepraszam.
Ted
20.05.2017 11:54
Do adaptacji LNki? Nie kojarzę nawet jednego przypadku z oryginalną ścieżką/fillerami. Oni nie mają takich możliwości, bo dostają jasny sygnał – wypromuj książki/wytnij, ile się da.
Generalnie tutaj są tylko 3, w sumie 4 przypadki:
1) Podziuraw materiał jak ser (6 tomów w 12 odcinkach) i po prostu skończ na ostatnim arcu.
1.1) Podziuraw materiał jak ser i skończ historię w pośpiechu (w zasadzie wspomniane OreGairu się prawie tutaj kwalifikuje, skoro brakło im materiału, żeby domknąć końcówkę).
2) Zrób jako taką adaptację na 24 odcinki. Ani to specjalnie dobre, ani jakoś tragicznie pocięte (np. Asterisk).
3) Zrób porządną adaptację tom po tomie (tutaj kojarzę tylko serię Monogatari).
Nie jestem pewien, pod który przypadek podpada Saekano, bo nie chce mi się sprawdzać, ile tomów adaptuje anime. Natomiast technicznie wygląda to jak 1.1), zresztą OreGairu też skopało się mocno w ostatnich tomach.
Coś pięknego – już miałem narzekać na Pana Etycznego ale kurde no powróciła mi w niego wiara, może jest ślepy na dziewczęce zaloty ale jako geek pierwsza klasa. Z drugiej strony kurde no nie mogę się doczekać kliknij: ukryte reakcji Utahy, straszny cliffhanger :<
Tak właściwie to też nie zauważyłem żadnych nawiązań. A oglądałem większość.
Ted
29.04.2017 02:27 Re: 3 ep
Plz, już na początku drugiego odcinka (po openingu) masz pełno nawiązań. Nawet sama Utaha mówi, że czyta Monogatari, zanim wchodzi charakterystyczna paleta barw.
Coś mi tu nie gra… Ja ten odcinek już tydzień temu widziałem, po 5 sekundach aż zatrzymałem i streściłem sobie całość – było tak jak mam zapisane w pliku, a jednak jest to nowy odcinek. Czy ja już oszalałem, czy coś jest kurcze nie tak?
Ja wiem, rozumiem to, że niektórzy liczą odcinek 0 jako 1. Bardziej chodzi mi o to, że czułem się, jakbym oglądał to już tydzień temu, a streszczenie całego odcinka jeszcze mnie przy tym tylko utwierdziło. Problem w tym, że ten odcinek wyszedł dopiero wczoraj, a nie tydzień temu, więc kurcze – jak…?
Film‑zajawka: [link]
Pytanie tylko czy to będzie już zakończenie prawidłowe(LN i Manga są już zamknięte), original ending… czy może znowu jakiś film o niczym.
Aha, HS DxD jest znacznie lepiej skonstruowaną serią niż Saenai, to tak przy okazji.
Z całym szacunkiem do Saekano i niechęcią do wielu tytułów to Saekano duuużo brakuje do jakiejś ścisłej topki.
Poza tym jest kiepską haremówką.
Za to poza haremem jest bardzo w porządku bo realistycznie i zrównoważenie pokazuje proces pracy nad takimi projektami. Wprawdzie trochę tam było fantastyki bo nie każdy ma genialnego rysownika i pisarza przebranych w kuse kiecki szesnastolatek i zwykle są jeszcze kwestie funduszy, ale może właśnie dzięki tym uproszczeniom cała reszta jest niezła.
A imo to „realistyczne” pokazanie procesu pracy jest właśnie za bardzo uproszczone, żebym miał jakoś pozytywnie do tego podejść. Plus samo rozpoczęcie współpracy dwójki mocno utalentowanych osób (które już rozpoczęły swoje kariery) z otaku (który NIC nie potrafi) jest co najmniej śmieszne, tym bardziej w Japonii i tym bardziej po usłyszeniu „a bo mam marzenie stworzyć najlepszą grę ever” ??? Przez co jeszcze wyszedł kliknij: ukryte dramat z tym, że mają lepszą ofertę pracy, na szczęście dobrze rozwiązany. A jeśli chodzi o wątek pracy, polecam Shirobako chociażby.
PS. Utaha nie jest przyjaciółką z dzieciństwa, i jeśli uważasz, że postać która pojawia się na ekranie w celach fanserwisowych też jest haremetką, to… Uważaj dalej :P Plus wyciągać największy archetyp wśród haremówek jako argument przeciwko temu, że jest ona dobra, to tak trochę imo bardziej argument przeciwko gatunkowi.
Co do innych kwestii – no cóż, tak wygląda prowadzenie kreatywnych projektów. Temat wcale nie jest uproszczony, tylko nie przedstawia popularnych wątków emocjonalnych, które zwykle nic wspólnego z realizmem nie mają. Za to podejmuje temat motywacji, weny twórczej i terminów. Odpowiedzialności, ciężkiej pracy i utrzymania relacji.
Shirobako jest bardzo podobne, z tym, że często porusza kwestie osobistych sukcesów (porażek) schodząc na grząski grunt emocji. Np. jak na aktorka głosowa dostaje akceptację, to nie obserwujemy projektu, tylko cieszymy się że wreszcie się jej udało. No ale tak czy siak, Shirobako to bardzo dobra seria.
Utaha rzeczywiście miała nie być przyjaciółką z dzieciństwa, dlatego że okres rozdzielenia był krótszy (6 miesięcy). Jednak pod względem motywu „rozstanie i odnowienie więzi” to jest to kalka relacji z innymi bohaterkami. Występują wspólne wspomnienia, fakt znajomości był zaskoczeniem dla innych bohaterek. Gdyby projekt odbywał się dwa lata później, (na studiach) nie byłoby wątpliwości że jest to przyjaciółka z dzieciństwa.
Zresztą gdyby to była 2/3 przyjaciółka z dzieciństwa to bym pewnie nie zauważył, ale 4 haremetki z tą samą nonsensowną kalką to przesada.
Ok. Czekam na przykłady. I to dużo, skoro „zwykle”. Ciekawi mnie co dla Ciebie jest dobrym wyjaśnieniem, lol. Mała porada – nie ma dobrego wyjaśnienia istnienia haremu.
Pozwól, że zacytuję z twojego posta wcześniej.
Z realizmem to nic wspólnego nie miały próby przekonywania Katou podniecaniem się jak dziecko, żeby dołączyła do jakiegoś dziwnego z jej punktu widzenia projektu. Jak i również kliknij: ukryte metoda traktowania pracowników jak śmieci w celu uzyskania lepszych rezultatów. Co ważniejsze nie mam bladego pojęcia co się kryje pod hasłem „popularne wątki emocjonalne”.
Ale bazując na powyższym cytacie zakładam, że chodzi po prostu o emocje ogólnie, więc pozwolę sobie odpowiedzieć w ten sposób. Brak pokazywania emocji w pracy, która wymaga kreatywności, byłby głupotą i tutaj te emocje są obecne. Może inne anime oglądaliśmy. No chyba, że chcesz mi naprawdę powiedzieć, że chociażby kliknij: ukryte rozmowa Utahy z mh o zaprzestaniu współpracy albo tygodniowy wyjazd Eriri spowodowany brakiem weny były pozbawione emocji. Nie wspominając o głównym bohaterze, który eksploduje podnieceniem wtedy, kiedy chodzi o tworzenie jego wspaniałej gry (tu trochę imo przesadzone reakcje miewał, ale niby nic dziwnego – otaku i on za wszystko odpowiada, więc sobie może). A Katou jest kreowana jako super powściągliwa, więc o niej nie ma co pisać.
Tak, ta motywacja, o której wyżej wspomniałem, naprawdę trzyma poziom, mh jest równie dobry… Umówmy się, motywację to tu same sobie podtrzymują Utaha i Eriri, na co wpływ ma twój ulubiony harem. Co do weny zgadzam się, ale to nic specjalnego, wszędzie tam gdzie kreatywność, pojawia się ten motyw. Nie mam bladego pojęcia jak niby podejmuje temat terminów lol, ot po prostu pojawia się, że mają termin, nie udało im się i nie ma pokazanych żadnych konsekwencji, kliknij: ukryte a przecież umówili się że coś tam dostarczy do kogoś. Chwila. Czy to możliwe, że to idealnie się zgrywa z twoim przykładem z Shirobako? Ups. Woleli rozegrać akcję z tym, że Eriri coś się stało. Główny bohater gdzieś tam też miał termin, żeby dać zarys scenariusza i wolał sobie siedzieć w mangach, bardzo odpowiedzialne. kliknij: ukryte Podejście do Eriri i jego niezachwianej wiary, że wszystko samo się zrobi też. Geniusz czy nie, człowiek to człowiek. Eriri, która odrzuca w końcu zaoferowaną pomoc (zasługa Utahy) odrzuca, „no bo jak to, ja nie dam rady?” – raczej naiwności i lekceważenia(chociaż stawiałbym na twoje ulubione emocje – zbierającą się frustrację), a nie odpowiedzialności. I pomyśleć, że to w Japonii się dzieje, gdzie praca stoi wyżej niż rodzina. Jedynie Katou i Utaha są odpowiedzialne i to zasługa ich charakterów, a nie tego, że to po prostu praca. Co do ciężkiej pracy, to nawet nie skomentuję, bo to nadmiernie eksploatowany motyw ogólnie w anime. A jeśli chodzi o „utrzymanie relacji” przez co rozumiem, kliknij: ukryte to że mh, Utaha i Eriri pozostali w przyjaznych stosunkach, też nie ma nic wspólnego z pracą, bo przede wszystkim się przyjaźnią/kolegują, a haremetki też podkochują.
Dla Ciebie dzieciństwo to pierwsze 20 lat czy nawet jak 80‑letnia babcia będzie miała 2 lata przerwy w kontakcie z kimś, to ten ktoś będzie przyjacielem z dzieciństwa? Jest coś takiego jak okres dojrzewania i z reguły zaczyna się w okolicach rozpoczęcia gimnazjum. Poza tym więź na zasadzie autor‑fan nazywać przyjaźnią, to co najmniej grubo przesadzone. Rozdzieleni także nie byli, bo w szkole się widywali, a to że widz nie śledził tych wydarzeń, nie ma nic do rzeczy. I nie trzeba być rozdzielonym, żeby ktoś był przyjacielem z dzieciństwa lol.
Jest tylko jedna – Eriri, Michiru teoretycznie można by uznać, ale nie pasuje do kryteriów haremetki. Poza tym 4? Chyba jakby Izumi doliczyć, ale to jeszcze gorzej niż Michiru – kliknij: ukryte co prawda ma potencjał, jako że dołączy do składu, ale obecnie stanowczo nie. A jak tak lubisz wszystkich bliskich mh wrzucać do haremu, to pominąłeś brata Izumi.
Żeby nie było, nie krytykuję animca, tylko podejście, że praca jest przedstawiona realnie. Nigdy tego od Saekano nie oczekiwałem. Co więcej niektóre zachowania, które skrytykowałem uważam za poprawnie przedstawione z punktu widzenia relacji bohaterów. A co do jeszcze Shirobako, to właśnie dobrze scenę pokazali, bo to raczej oczywiste, że człowiek się będzie cieszyć i pewnie świętować (tym bardziej po zaprezentowaniu swoich umiejętności, a nie CV i gadki), kiedy w końcu dostał pracę w swojej branży. Może przerzuć się na filmy dokumentalne.
A tak w ogóle pan trollujesz mocno, już totalnie bez logiki. Raczej nie będzie mi się chciało dalej dyskutować.
PS.
A to wytłumacz mi pan, jak w realnym świecie istnieją takie kobiety (a i faceci się zdarzają). Jak jest się młodym, to pasuje stwierdzenie „serce nie sługa”, a i bywa tak, że ludzie sobie potrafią wmówić, to czego pragną czy unikać stawiania sobie trudnych pytań (albo bardziej poprawnie odpowiadania na nie). Pominę zaburzenia związane z emocjami i ogólnie gospodarkę hormonalną.
Higurashi no Naku Koro ni Kai – typek jest jedynym chłopakiem w wiosce
Bakemonogatari – problemy haremetek powodują nieuniknioną więź z bohaterem
Kami Nomi zo Shiru Sekai – bohater podbija dziewczyny po kolei i stopniowo
SAO – bez powodu, aczkolwiek jest pokazane że Kirito jest szczególnie utalentowany i odnosi spore sukcesy
Hayate no Gotoku! – chyba faktycznie nie ma powodu
Od dołu:
Lance N' Masques – kiepski powód
Isuca – typek jest nieskończonym źródłem mocy
Absolute Duo – facet ma specyficzną moc (to zresztą popularny motyw)
Rail Wars! – bez powodu, ale ten harem też taki naciągany
Kanojo ga Flag o Oraretara – znowu facet ma specyficzną moc
Gokukoku no Brynhildr – Wiedźmy są zdane na łaskę typka, który organizuje im życie
Pominę dyskusję na temat realizmu, dlatego że z tego co widzę różnimy się perspektywą i subiektywną oceną pewnych kwestii. Dyskusja niezależnie jak rozbudowana miałaby strukturę tak nie tak nie ze sporadycznymi zarzutami o trollowanie.
„przyjaciółka z dzieciństwa”
Tak, niestety nie znalazłem definicji, ja to rozumiem jako zasadniczo (intensywna) pierwotna znajomość, przerwa i zmiana kontekstu, odnowienie więzi. Pojawiają się odwołania do wspólnych wspomnień, często będzie rozwiązanie jakiejś zaszłej zagadki. To czy pierwotna znajomość ma miejsce w wieku 1, 3, 14 czy 25 lat jest moim zdaniem drugorzędne. W anime to zwykle jest wczesna młodość, bo sceną jest szkoła, więc siłą rzeczy nie zobaczymy „koleżanek z wojska”.
Eiri, Michiru i Izuma, dobrze liczysz. Do każdej z tych 3 jest w serii bezpośrednio odniesiony termin przyjaciółka z dzieciństwa. A oczywiście że każda spełnia kryteria, Michiru otwarcie deklaruje chęć współżycia, a zachowanie Izumy nie pozostawia specjalnie żadnych wątpliwości odnośnie jej motywacji.
W sposób „serce nie sługa samo się tak dzieje” można by wszystko przemycić. I tak się zresztą robi, kwestia natężenia. Tutaj moim zdaniem jest przesada.
Szczerze powiedziawszy z dwóch tych adaptacji lepiej mi się oglądało Saekano, a niektóre cechy będące w oczach recenzentki wadami ja uznaję – może nie tyle za zalety – ale znak firmowy Saekano np. podchody i droczenie się pomiędzy Tomoyą, Utahą i Eriri. Postacie nie cierpią wtedy pod względem, że są przez to mniej naturalne czy mniej ciekawe, raczej odwrotnie, a co najwyżej cierpią jeśli któraś z tych postaci pomyślała, że to „było czymś więcej, a druga strona niekoniecznie… co więcej potrafią sobie z tym również na swój sposób poradzić i pokazać to np. w scenie na peronie.
Mam jednak wrażenie, że projekt ich nowszej gry jest jeszcze bardziej oklepany, niż pierwszy. Nie gustuję co prawda w VN ale nie brzmi to specjalnie zachęcająco. Nie chwytam się tej kwestii zbyt mocno, bo i tak bardzo rajcuje mnie cały proces i „perypetie” bohaterów.
Swoją drogą ostatni odcinek, to bardzo miły gest w stronę fanów – nie dość, że w końcu kliknij: ukryte Utaha była szczera, to jeszcze na koniec w zabawny sposób próbowali zburzyć czwartą ścianę(kuzynka miała przechlapane :D). W pewien sposób mam wrażenie, że jednak pomimo różnych grup, w których będą pracować to wszyscy będą nadal blisko siebie – i chyba dobrze, nadal potrafią pozytywnie zaskoczyć.
No i mam wrażenie, że na koniec historii serce Tomoyii zdobędzie kliknij: ukryte Megumi – zdziwiłbym się, gdyby było inaczej.
Ode mnie 8/10 za ten sezon. Jak najbardziej warto obejrzeć.
A tytułu nowego projektu nie pamiętam. To w jakiś sposób mam powiązać ze sobą?
Przecież to status quo, żadne zamknięcie, czuję się niepocieszony, chociaż to zamyka siódmy tom, czyli jakby pierwszą część pierwowzoru. Mam nadzieję na kontynuację.
PS. Zbyt dużo się wydarzyło przez ostatnie 3 odcinki, żeby móc określać sytuację statusem quo.
Wszystko, z czym działają bohaterowie, jets totalnym chłamem. VNka była totalnym chłamem fabularnie, generyczna, takie mozna odnieść wrażenie z tego, co w serii pokazano. Ale to podniecanie się tą grą na dwudziestolecie jakiejś tam seri? Przecież to wygląda jak setna odsłona tego samego JRPG, mam wrażenie, że ktoś tu albo nie miał pojęcia, jak wyglądają dobre gry (autor), albo chciał pokazać patologię wewnętrznego japońskiego przemysłu gier. No sory, ale żadne z dzieł ukazanych w serii nie wygląda zachęcająco, a ta gra w szczególności. A one tam się tym podniecają jakby to sam Kojima napisał.
W tym momencie pisanie, że ktoś nie wie jak wyglądają dobre gry jest cokolwiek dziwne, ponieważ mówimy o najukochańszej serii jRPG w Japonii (tak, w Japonii Dragon Quest jako seria wygrywa nawet z Final Fantasy pod tym względem).
Poza tym zwracam uwagę, że Dragon Quest razem z Final Fantasy zajmują najwyższe miejsca w rankingach gier w Japonii (wszystkich gier, a nie jRPGów tylko).
A ja jeszcze raz powtórzę, że z rozmowy w najnowszym odcinku wynika, że z tą grą mierzą szerzej. A znając japoński rynek gier doskonale zdajesz sobie sprawę, że wszystko w nim jest robione pod specyficznego odbiorcę, który chce coś i to coś musi dostać. Innowacyjność jest tego zupełnym zaprzeczeniem, a zachód prześciga się w innowacyjności, chociaż najczęściej nici z tego wychodzą. RPG w stylu Dragon Questa na świecie miałby małe szanse sukcesu, przynajmniej nie w takiej formie, w jakieś chcieliby go japońscy odbiorcy.
I tu nie ma nic do rzeczy, czy lubię dany gatunek gier, czy nie – z punktu widzenia zachodniego odbiorcy to, nad czym oni pracują, jest totalnie przeciętne i nie ma się czym podniecać.
Po pierwsze kwestia samej gry – klasyczny najnowszy Dragon Quest właśnie wychodzi za pół roku na zachodzie… co z założenia zaprzecza Twojemu argumentowi. Hype train fanów jRPG jest wielki od dawna. Klasyczne jRPG nie sprzedają się zachodzie tak dobrze jak w Japonii, nadal mają jednak dużą ilość fanów. Przykładowo – FF XIII sprzedało milion kopii w pierwszym miesiącu po wypuszczeniu w Stanach. Final Fantasy XV podobno „shipped” 5 mln kopii (w skali świata) w ciągu 24 godzin od premiery.
Po drugie, nie, zachód nie prześciga się w innowacyjności. Zachód tłucze właśnie kolejne militarne strzelanki, klony Destiny i Ubisoftowe open worldy.
Praktycznie wszystkie innowacyjne duże gry (mówimy o głównym rynku, nie o indie w tym wypadku) z ostatnich lat pochodzą od japońskich twórców lub są robione za japońskie pieniądze. Chcesz przykładów? Nowy Tomb Raider, Nier: Automata, Yakuza 0, Persona 5, Horizon Zero Dawn, nowy Deus Ex, czy wreszcie Dark Souls i Bloodborne. Aha, jedyny horror (gatunek uznany za martwy przez duże firmy) w dużym biznesie wypuszczony w ostatnich latach to też Japonia – Resident Evil 7.
Właśnie. Fanów jRPG. Nadal to są gry skierowane i robione pod konkretnego odbiorcę, który jest przygotowany na to, że dostanie znowu to samo, bo chce dostać znowu to samo. Tylko,że to jest nisza w niszy.
Zauważ, że do czasy, gdy ten gatunek się ustabilizował, to każda seria wprowadzała coś innowacyjnego, co później stawalo się (ale najczęściej nie) standardem. Podałeś przykład gatunku, w którym trudno już o coś innowacyjnego i coraz częściej autorzy sięgają wręcz do korzeni.
Zauważ, że większość z tych gier nie ma wiele wspólnego z tym, czego oczekują fani jRPG. Ponadto mają ugruntowaną pozycję na światowym rynku, albo mają wielką siłę przebicia, bo są po prostu solidnie wykonane (czego nie można Japończykom odmówić). Ale jak one mają się do naszego klona dragonquesta z Saekano? Nijak. Po pierwsze – mają szersze grono odbiorców, a po drugie przyciągają nowych ludzi właśnie innowacyjnością. Nie celują w niszę (może poza Personą, ale w porównaniu do reszty to nie jest blockbuster). Ja w żadnym wypadku nie wypominam temu, co robią w Saekano, że to wygląda tak, jak wygląda. Ja wypominam to, że taka gra nie ma szans na sukces podobny do powyższych tytułów, a wszyscy w anime i chyba sam autor są przekonani, że to się nie może nie udać. W tym tkwi problem.
Zacznijmy od tego, że podchodzisz do problemu w tym momencie jak zachodni wielcy wydawcy (EA, Ubisoft). Czyli nie liczy się to, czy gra się sprzeda dobrze i będzie mieć zyski. Liczy się to, czy będą to największe możliwe zyski za grę ever.
jRPG to inny rynek niż CoD, Destiny, Battlefield czy Skyrim, tutaj sukces liczy się inaczej. Oczywiście że jest to nisza, każdy produkt ma swoją niszę. Ważna jest jej wielkość. W zależności od niej, produkt może być sukcesem przy mniejszej sprzedaży. Tym samym jeśli weźmiesz niższy budżet, znacznie niższa sprzedaż może przynieść sukces.
Dragon Quest IX sprzedał w dwa dni po wyjściu (w Japonii) 2,3 mln kopii. Doszedł do 4,5 mln w Japonii mniej więcej rok po wydaniu, zaś na początku 2011 roku osiągnął 5 mln (obecnie w 2017 siedzi na jakiś 6 mln worldwide). To nie są złe wyniki – ba, to lepszy wynik niż pierwsze Dark Souls. Nie znam niestety budżetu DQ IX, więc nie powiem Ci jak to działa do poniesionych nakładów, ale to była gra DSowa – czyli raczej nie była jakoś niezwykle droga w produkcji.
Natomiast Final Fantasy sprzedaje się na świecie jak ciepłe bułeczki. XV sprzedała 6 mln kopii w trzy miesiące.
Podsumowując: jRPG nie musi sprzedać się jak Battlefield, aby być wielkim światowym sukcesem, więc nie ma nic złego w tym, że wszyscy w anime zachowują się, jakby sukces był gwarantowany. On praktycznie jest gwarantowany, jeśli czegoś koszmarnie nie spartolą, po prostu na niższą skalę.
Zachwyty bohaterów nie były zbyt wielkie, ponieważ mają szansę pracować w jednym z największych franchise w dziedzinie w której mogą się wykazać (tzn. w dziedzinie pisarstwa – fabuła, postacie oraz projekty postaci i inne dla rysownika). Battlefield nie daje np. pisarzowi takich opcji wykazania się, to chyba jasne. Rysownikowi zresztą też nie.
Po drugie, są one ściągane na sam początek projektu wyraźnie, co zwłaszcza dla pisarki jest opcją wyjątkową jeśli chodzi o projektowanie gier – produkcji gier nie zaczyna się od pisania fabuły, zazwyczaj wręcz odwrotnie – pisze się fabułę pod gameplay i istniejące assety.
Po trzecie, gra ma wielką szansę być światowym sukcesem, w gatunku jRPG. Postacie mówią tak, ponieważ nikt normalny nie będzie w normalnej dyskusji mówił „uwzględniając skalę rynku nasza gra będzie światowym sukcesem i powinna sprzedać około 6 mln, co nie jest szczególnie dużą ilością w skali największych gier, ale w naszym gatunku będzie szczytem osiągniętych kiedykolwiek wyników”.
Ep 10
Za rogiem koniec serii, która chyba tak naprawdę już się skończyła, przynajmniej ja to tak odczułem.
Ciekawy jestem tylko jeszcze jak bardzo „urośnie” Kato w tym wszystkim.
Odcinek...
Re: Odcinek...
Re: Odcinek...
Re: Odcinek...
Szczerze jestem zaskoczony. Nie wiem jeszcze, czy pozytywnie, bo najbardziej istotną kwestię oczywiście pozostawili na następny odcinek… i generalnie zaczynają się zbierać czarne chmury, bo zostały już zaledwie dwa odcinki, a historia dopiero zaczynała nabierać kształtów.
Kuzynka dostała bardzo mało czasu antenowego w drugiej serii. Nie sprawiała jednak wrażenia nikogo bardziej przywiązanego(bardzo powszechny archetyp postaci) ale kto wie. Szczerze mówiąc prawie o niej zapomniałem i nie przywiązywałem do niej szczególnej uwagi. Tomoya chyba też nie.
Dwa ostatnie odcinki będą kluczowe dla dalszej historii ale obawiam się, że o trzecim sezonie nie usłyszymy przez jakiś czas, jeśli w ogóle…
Poza tym A‑1 w tym sezonie niszczy adaptacją GBF (grałem w grę i to nie jest nawet 10% tego, co pokazują w animcu), no i ma też na swoim koncie sporo ładnych tytułów. Problemu na pewno upatrywałbym w źródle, bo to w końcu pocięta LNka. Jeszcze pozostaje kwestia samego charakteru LNek (jest tendencja do kopania fabuły w ostatnich tomach, tak np. było z OreGairu.
Generalnie tutaj są tylko 3, w sumie 4 przypadki:
1) Podziuraw materiał jak ser (6 tomów w 12 odcinkach) i po prostu skończ na ostatnim arcu.
1.1) Podziuraw materiał jak ser i skończ historię w pośpiechu (w zasadzie wspomniane OreGairu się prawie tutaj kwalifikuje, skoro brakło im materiału, żeby domknąć końcówkę).
2) Zrób jako taką adaptację na 24 odcinki. Ani to specjalnie dobre, ani jakoś tragicznie pocięte (np. Asterisk).
3) Zrób porządną adaptację tom po tomie (tutaj kojarzę tylko serię Monogatari).
Nie jestem pewien, pod który przypadek podpada Saekano, bo nie chce mi się sprawdzać, ile tomów adaptuje anime. Natomiast technicznie wygląda to jak 1.1), zresztą OreGairu też skopało się mocno w ostatnich tomach.
3 ep
Re: 3 ep
Wstydź się, kolego.
Re: 3 ep
Re: 3 ep
Może dlatego, że z całej serii -monogatari widziałem tylko Shouwa Monogatari, Ore Monogatari i Teito Monogatari.
Re: 3 ep
Re: 3 ep
Re: 3 ep
Re: 3 ep
Re: 3 ep
Re: 3 ep
Re: 3 ep
Re: 3 ep
Re: 3 ep
Ciekawy wstęp – ukazuje kliknij: ukryte „kulisy” spotkania Pań artystek.
Zastanawia mnie tylko sam wątek romantyczny, bo zapowiada się na baaardzo przeciągnięty albo nierozwiązany…
00
[link]