x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Jedna z najlepszych kinówek jakie oglądałem, a obejrzałem już sporo. Efektowne walki, ciekawa fabuła, było wszystko. Widzę, że recenzja na kompletny minus, jak i inne komentarze. Nie rozumiem tego zupełnie. Oglądało mi się świetnie. Moda na hejt widzę trwa, m.
A
Xaven
15.10.2018 23:12 Czarny rycerz i jego księżniczka.
Spoko walki były, ładna animacja i sekwencja ruchów, fabuła nawet też dawała radę do momentu kiedy wszystko zaczęło się wyjaśniać (i było to tak przewidywalne). Ostatnie ~30‑40 minut to głupota fabularna, ale te do tego momentu to nawet to fajnie się mi oglądało. Do SAO mam sentyment, jedno z pierwszych moich anime… Fanem nie jestem, ale powiem, że Ordinal Scale jako tako to udany projekt tej ultra popularnej serii, mimo to fajerwerków nie ma.
Z postaciami wiadomo, stary dobry skład nie rdzewieje… A plot armor nie umiera.
kliknij: ukryte Walka z ostatnim bossem to kpina. Co oni się tak w SAO męczyli jak go tak łatwo tutaj zjechali.
Według mnie, kinówka bardzo dobra. W zasadzie wszystko to, co lubiłem w seriach (szczególnie pierwszej) było ukazane i tutaj. Akcja, jakaś zgrabna fabuła – nieco kartonowa i naciągana, ale dająca się wciągnąć – oraz postaci które bardzo szanuje. No i przede wszystkim dwie kwestie które różniły się od wersji odcinkowej: oprawa wizualna i audio. O ile audio było 'okey', bo twórcy zapuścili bardzo przyjemne utworki podczas walk, to graficznie kinówka (jak to zwykle bywa w sumie) majstersztyk. Walki epickie, czasami nawet aż zbytnio. Animacje dopieszczone i gorące jak bułeczki, przyjemnie się to oglądało.
Jako fan SAO, prawdopodobnie oceniłem tak wysoko ze względu na sentyment do całokształtu, tym niemniej cudownie spędzone 2h.
A
ZSRRKnight
27.05.2018 22:15 SAO raz jeszcze, czyli zaaaawód
Ehh, oglądanie Sword Art Online Ordinal Scale to był bardzo, bardzo zły pomysł. Nie spodziewałem się, że dwugodzinna dawka SAO będzie aż tak zabójcza. Ledwo uszedłem z życiem. Uff, gorąco nie polecam, chyba że serio chcecie sprawdzić swoją wytrzymałość.
Ba, obejrzałem to głównie na rzekomą scenę z nagą Asuną, bo do fabuły nie miałem już żadnych wymagań. I co – golizny to tu nie ma. Jedna licha, krótka scena w wannie, gdzie widać taaak dużo, że po prostu szok i przebija najmocniejsze serie ecchi. Dosłownie pół sutka gdzieś tam w rogu ekranu. Jeśli się nie jest odpowiednio skupionym to się nawet tego nie zauważy.
Czyli zaaaawód, co przy oglądaniu SAO nie zdarza się zbyt często, bo i tak nastawiasz się na totalny bezsens.
Jako tako ratuje ten gówno‑film grafika, ale ona przed zaśnięciem przed ekranem nikogo nie uratuje.
Jeszcze raz – Zawóóóód i Nuuuda, a seria telewizyjna aż tak nudna nie jest.
Jeszcze raz – gorąco nie polecam
mhm
8.07.2018 00:46 Re: SAO raz jeszcze, czyli zaaaawód
Ba, obejrzałem to głównie na rzekomą scenę z nagą Asuną,
Doszedłem do tego momentu i dalej było gorzej. Idiotyczna opinia jak i argumenty.
Wielki powrót SAO? Mimo całej mojej antypatii do SAO II, Ordinal Scale obejrzałam z przyjemnością. Pomysł na pseudo‑wirtualną rzeczywistość był świetny, sceny akcji przykuwają do ekranu, film też nie poszedł w kierunku rozwleczonej dramy (jak druga seria anime) i postawił na intrygę, a to jest jak najbardziej na plus.
Końcówka kuleje pod względem logiki i ostateczna walka z big bossem, kiedy to cała drużyna łączy siły niczym Power Rangers, mooocno psują odbiór, ale poza tym film jest godny polecenia.
Nie wiem, jak im się to udało, ale mam nadzieję, że ta sama ekipa zajmie się trzecią serią.
wyjęte z kontekstu”
- „Cóż, to akurat jest proste – są Japończykami tworzącymi dla Japończyków, wobec czego ich gust pozostawia wiele do życzenia.”
- „Nie ulega jednak wątpliwości, że największym problemem Sword Art Online od samego początku okazał się autor powieści, czy raczej jego wątpliwe zdolności literackie”
Nie wyobrażam sobie że jakikolwiek Japończyk, jaki by nie był tworzył czy pisał pod Twoje dyktando albo Twój gust drogi recenzencie.
Po za tym, po kij oglądasz anime? – po to żeby pisać tego typu frazesy?
Po za tym, po kij oglądasz anime? – po to żeby pisać tego typu frazesy?
Tak.
Diffie Hellman
11.03.2018 20:58 Re: recenzja
Slova, weź skombinuj jakiś budżet, najlepiej taki by mieć w czterech literach oglądalność, i kopsnij się do Japonii zbawić anime. Nie wiem, napadnij bank albo rzuć się z siekierką na jakąś bogatą lichwiarkę w podeszłym wieku. Tylko pamiętaj, że nie jesteś Napoleonem, zdarza się najlepszym.
Nie ulega żądnej wątpliwości, że największym Twoim problemem od samego początku jesteś Ty, a raczej Twoja znajomość mentalności i obyczaju Japończyków. Dlatego też piszesz takie frazesy. Chyba bardziej dla Ciebie będzie zrozumiała prostota tworów od Marvela niż twórczości mangi czy anime.
a raczej Twoja znajomość mentalności i obyczaju Japończyków
Nie wiem co to ma do rzeczy zważywszy na to, że industry w Japonii kisi się we własnym sosie i w tym momencie zjada własny ogon, bo zaczynają w nim pracować ludzie wychowani w pewnym trendzie i ten trend kultywujący dla następnego pokolenia jako święte satus quo. Spójrz na problem szerzej, może wtedy zrozumiesz o czym pisałem.
A
SAOfan
20.01.2018 11:53
Ordinal Scale według mnie to takie sobie podrasowane Pokemon GO
Pierwszy sezon SAO bardzo mi się podobał – było wiele niespójności, problemów z mechanizmami świata gry itd. ale jako przygodówka bardzo mnie sobą zachwyciło. Drugi sezon już o wiele mniej – bardzo fajny pomysł, natomiast w realiach SAO raczej nie wypalił, poza tym całość niewiele wnosiła. No i prawie 3 lata później mamy kinówkę, gdzie bohaterowie przenoszą się z VR do AR. Niby jest to całkiem niezła idea na kontynuację ale mnie ta historia jakoś nie przekonywała. Kirito, Asuna i reszta mieli już sporo afterów i więcej ich nie potrzebują – chyba, że w dużym podkreśleniu.
Miałem głęboką nadzieję, że kinówka będzie zamknięciem historii SAO – bo nie ukrywam, że trochę ją przemęczyłem i potraktowałem bardziej jako „powinność fana” ale na końcu oczywiście pojawia się teaser i wiadomość „SAO will return”(Sword Art Online: Alicization – tak, po seansie się doinformowałem). Widać minie trochę czasu, zanim wydoją markę i dadzą jej spokój.
Może i byłby sens utrzymywać się przy SAO‑paczce gdyby nie fakt, że przez ostatnie kilka lat pojawiły się dziesiątki serii oparte na mmo i do tego w podobnych, często o wiele ciekawszych konwencjach(do dzisiaj czekam na bardziej treściwy sezon Log Horizon, drugi sezon Hai to Gensou no Grimgar, czy nowego Overlorda w styczniu).
Podsumowując – było znośnie ale moim zdaniem czas najwyższy, żeby zakończyć SAO definitywnie. 5/10.
Skończyć? Całe Alicization ma więcej nowelek niż to, co do tej pory wypuszczono, a że grono SAO nie maleje, nie liczyłbym na szybką śmierć tej serii. No i dodajmy do tego, że jakieś Moon Cradie zostało niedawno wypuszczone, także marzeniem ściętej głowy będzie koniec tego anime. Będą doić tą krowę tak samo jak Naruto – do ostatniego grosza. Nie będę ukrywać, że mi się to podoba, bo jak pisałem niżej – SAO to mój guilty pleasure, ale rozumiem zdanie ludzi, że powinno dać się umrzeć tej serii śmiercią naturalną, póki jeszcze są ludzie oglądający to dla „przyjemności” a nie z nostalgii.
Kurcze no osobiście nie miałbym nic przeciwko, gdyby faktycznie było czuć tutaj jakiś progres ale SAO moim zdaniem od końca pierwszego sezonu „stoi w miejscu”.
Stały schemat:
1. Nowy zwyrol z Aincradu, który sobie coś ubzdurał.
2. Nowa, rewolucyjna technologia/świat/gra, która po prostu wszystkim się nagle zaczęła podobać.
3. Asuna ma znowu problemy ze sobą
4. Kirito bawi się w detektywa.
5. Pokazanie wszystkich postaci drugo i trzecioplanowych bez powodu.
6. Punkt kulminacyjny.
7. Kirito ratuje sytuację.
8. Krótki after i teaser.
+ ewentualnie jakieś gratisy, np. kliknij: ukryte sutki Asuny :>
Póki co od czasu pierwszego sezonu Mother's Rosario zdawał się być najciekawszym arc'iem – reszta to takie powielanie materiału.
Alicization zmienia jakoś całość, czy mamy następny arc‑tasiemiec bez większego celu?
1. Tylko na początku arcu, ale odhaczone.
2. Odhaczona pierwsza połowa.
3. Odhaczone.
4. AAAAAAAAA, niespodzianka! Odhaczone. Ale nie tylko Kirito.
5. Chyba odhaczone.
6. Długo trzeba będzie czekać jak nie upchną tego jakoś, ale będzie w końcu odhaczone.
7. O ile mnie pamięć nie myli, to odhaczone? Niech ktoś mnie poprawi jeżeli się mylę.
8. A tego nie wiem, zobaczymy, ale IMO 99% odhaczone będzie.
+ w gratisy aż tak bardzo się nie zapędzałem, więc nie wiem, ale zapewne będzie jakiś bonusik dla wytrwałych
Odpowiedz sobie na swoje pytanie sam :P
Saarverok
17.11.2017 20:26
Problemem z SAO polega na tym, że idea Aincradu mogłaby być rozciągnięta spokojnie na 20‑50 odcinków. Zamiast tego dostaliśmy kopa w łeb i około 13 odc z Aincradu i kolejną podobną liczbę z ALO. I do dzisiaj to Aincrad uważam za core SAO i wyobrażam sobie wycie fanów, gdyby ostatecznie kliknij: ukryte Asuna umarła i całość by się skończyła. Na moje – the best of best, anime legenda i te sprawy.
Niestety, świat Aincradu oparty jest na wątłym źródle w postaci nowelki – skończył się materiał źródłowy, zaczęto więc taśmowo powielać świat, postacie i pomysł na akcję. Bo SAO sprzedało się świetnie i trzeba je w związku z tym wydoić. Zabijając przy tym ducha serii.
Dlatego niestety piłują to nieszczęsne core na drobne wykałaczki, bo nikt chyba do końca nie zdawał sobie sprawy, że pierwsze SAO będzie aż tak dobrze wycelowanym i dochodowym produktem. Pełnym wad, luk i niedomówień, ale jednak. A szkoda.
Bo gdyby ktoś zawierzył, że to będzie świetna seria, to nie mielibyśmy ALO, GGO, MR czy ALI. Byłoby po prostu jedno dobrze dopracowane SAO.
Tak pozostaje tylko głupiemu fandomowi łykanie tej rozdrobnionej papki, która jeszcze niedawno była sprzedawana jako smaczna potrawa.
Autor Wymagany
2.01.2018 03:39
Bo gdyby ktoś zawierzył, że to będzie świetna seria, to nie mielibyśmy ALO, GGO, MR czy ALI. Byłoby po prostu jedno dobrze dopracowane SAO.
Chyba najlepsze podsumowanie :)
Jeśli chodzi o mnie, to ALO było słabe, ale było poprzedzone naprawdę fajnym plot twistem, więc częściowo wybaczam, ale Aincradu to nie wybaczę. Z tego „uniwersum” można było te 50 odcinków wyciągnąć spokojnie, bardziej szczegółowo pokazać progres Kirito, pokazać świat, skupić się na lore Aincradu, a przede wszystkim ukazać te piętra jak należy, sposób w jaki zrobiono to w anime wołał o pomstę do nieba.
1) Obrażanie innych/ich inteligencji. Względnie nieuznawanie opinii różnych od tej, którą posiada autor. Przykłady:
"Dla niektórych pewne kwestie dotyczące SAO stały się oczywistością, dla innych trudną do przełknięcia prawdą, część naprawdę opornych na argumenty zawodników do dziś nie dała się przekonać do prawdziwego oblicza ich ulubionej serii, nie potrafiąc odpowiedzieć sobie na pytanie, czy lubią „sztukę miecza na linie” dlatego, że jest doskonała (a nie jest), czy dlatego, że im się podoba." (przy okazji, prócz problemów merytorycznych, temu zdaniu brakuje również bardzo wiele pod względem jakości, ale o tym więcej w trzecim podpunkcie)
"[autorzy] są Japończykami tworzącymi dla Japończyków, wobec czego ich gust pozostawia wiele do życzenia"
2) Słownictwo. Pewne myśli naprawdę da się znacznie kulturalniej wyrazić. Przykłady:
"wątpliwe zdolności literackie", "wypociny", "ułomności", "wszelkie schematy miernej, pozbawionej wizji i pomysłu dojnej krowy", ”lekkostrawną papkę", "wątpliwej jakości gierki", "idiotycznie", ”miernoty zarówno scenariusza, jak i całej koncepcji", "cienkie i nijakie", "przejaw słabizny"
"Niezupełnie rozumiem, co by miało im zaszkodzić, skoro na własne życzenie pozbawiają się człowieczego rozumu i godności, ośmieszając się publicznie"
3) Język polski. Czy też raczej brak zdolności do jego prawidłowego używania (przypominam, że recenzje powinny trzymać poziom nieco wyższy niż standardowa kulturalna rozmowa, ale niestety omawianemu tekstowi nawet do kulturalnej rozmowy trochę brakuje). Również kilka przykładów:
a. używane słownictwo: "Ba", "Ogólnie chodzi o to, że", "świeci gołym cycem", "graczom po śmierci dzieje się coś z głową", "skopane", wszystkie przykłady z podpunktu nr 2
b. zdania/sformułowania z rodzaju:
wspomniany już wcześniej przykład z podpunktu nr 1
"nawet jeśli w sumie to mają całą sprawę gdzieś"
4) Forsowanie własnego zdania przez autora. Recenzja służy do wyrażania opinii, a nie do jej narzucania.
5) Chaotyczność recenzji, przejawiająca się w dwóch formach. Po pierwsze: zbyt długie, a do tego wewnętrznie poplątane zdania. Drugie wyjaśnię na przykładzie: raz autor pisze, że na ubraniach bohaterek plusy animacji się kończą, a potem (po dłuższym fragmencie o wadach) pojawia się fragment z informacją, że efekty wizualne i tła są bardzo dobre. Po czym wracamy do wad (o ile wadą można nazwać bycie „niedoskonałym”, bo to dokładnie zarzuca filmowi autor recenzji, zamiast zwyczajnie napisać, że animacja była dobra, chociaż zdarzają się lepsze/mogłaby być lepsza – różnica niby subtelna, ale jednak jest). Całość wygląda trochę tak, jakby autor nie przeczytał tekstu (w celu wychwycenia błędów i jego jakościowej poprawy) przed publikacją…
Tak więc, w ramach podsumowania: To ma być recenzja?
Recenzja przed publikacją jest czytana jeszcze przez co najmniej dwie osoby, także Avellana i Memolthia (zwłaszcza ta pierwsza) powinny się wypowiedzieć na temat tych zarzutów.
Dx
26.10.2017 11:03 Re: Słowo o recenzji
Nie jest żadnym wyznacznikiem, to, że ktoś wcześniej czytał twój tekst przed jego głównym udostępnieniem, gdyż te osoby mają nie tylko twoje recenzje do sprawdzenia i nie są one sprawdzane pod względem poprawności słowa, tak aby nie wywoływały burzy w komentarzach. Przypominam przykład, moim zdaniem, dennej recenzji, anime Clannad, na której to recenzji było, chyba… najwięcej pousuwanych komentarzy.
Pogódź się z tym, że możesz otrzymać konstruktywną krytykę, dotyczącą treści pisanych przez ciebie.
Bardzo rzadko odpowiadam na komentarze do recenzji, w szczególności cudzych, więc proszę to potraktować jak wyjątek od reguły!
Odpowiedź na końcowe pytanie brzmi: to jest recenzja. Nie jest to natomiast szkolne wypracowanie. Recenzjom w naszym portalu zawsze bliżej było do felietonów niż do esejów, a co za tym idzie, niektórzy recenzenci – w tym właśnie Slova – mogą używać stylu zawierającego pewne kolokwialne sformułowania. Szczególnie jeśli „wyczyszczenie” recenzji wymagałoby poważnej ingerencji w styl autora i spowodowałoby, że tekst stanie się zwyczajnie nijaki i pozbawiony charakteru. To, którym recenzentom i dlaczego „wolno” takiego stylu użyć, to temat na dłuższe wyjaśnienia, na pewno nie tutaj, bo za daleko odchodzi to od tematu dyskusji.
Redaktor w zasadzie nie powinien ingerować w zamysł i przekaz autora, jedynie sugerować poprawki stylistyczne i usuwać ewentualne usterki językowe. Niemniej, jako że jednocześnie jestem redaktorem naczelnym i właścicielką portalu, zdarzały się przypadki, gdy wykreślałam lub łagodziłam zbyt ostre sformułowania w recenzjach (oczywiście takie zmiany zawsze wymagają zatwierdzenia przez autora). W tym przypadku aż głupio mi pisać o tym, bo przytoczone sformułowania, wraz ze swoją teatralną przesadą, mają raczej komiczny wydźwięk i zostały użyte żartobliwie. Nie zmienia to faktu, że nie zamierzam polemizować z uwagami dotyczącymi treści recenzji – to zadanie jej autora. Chciałam tylko dać znać, że redakcja odpowiada za treść recenzji w portalu w tym zakresie, że pilnuje, by treść ta była zgodna z polskim prawem. Natomiast redakcja nie musi podzielać poglądów autora, ani też nie odpowiada za nie.
No niestety wyszło to słabo. Problemy takie jakie seria miała, tak teraz są powielane. Tylko, że format się zmienił to i parę błędów zamieniono na nowe. Ale od początku.
Fabuła siada. Leży, kwiczy -- jest tu pod tym względem bardzo słabo. Prostota i prymitywizm wykonania woła o pomstę do nieba. Przykładem są pewne wątki, które są poruszane, ale nagle się ucinają. Do tego same kliknij: ukryte wymazywanie wspomnień o grze SAO jest kuriozalne i tak naprawdę nie jest wyjaśnione jak to wszystko działa.
Do tego dorzućmy kolejną wadę -- czy technologiczny gigant na skalę światową jakim jest Japonia serio nie ma jakichś kontroli produktów elektronicznych? Serio? Każda kolejna wersja zabawki, czy to VR czy AR (ta nowa z filmu), jest po prostu niebezpieczna. Nikt nigdy nie sprawdza jak to działa i jakie są zagrożenia? Bezsens.
Dalej mamy trochę nowych postaci. I tak jak Eiji jest słabym „złym”, tak Yuna wypada dużo lepiej. Jest to spory plus, w końcu jakaś ciekawsza postać. Problem w tym, że obie postaci są tylko do zapomnienia -- miałkie i bez wyrazu. Motywacje profesorka mają czynić z niego postać tragiczną, ale niestety jego pobudki są na tyle jasne, że kliknij: ukryte fakt, iż chce niejako przywrócić córkę do życia, nie równoważy możliwemu zabiciu 10000 osób. Co sprowadza się do tego, że na końcu dostajemy zwykłego, słabo przedstawionego (kolejny problem serii -- słaba charakteryzacja postaci) GŁÓWNEGO ZŁEGO. W gruncie rzeczy nie różni się od poprzedników.
Walki są ok. Choreografia nie powala, ale też nie kuleje. Jest parę fajnych ujęć. Niestety dużo w nich postaci statycznych. Obserwatorzy patrzą jak nasi główni bohaterowie walczą, jakby tylko Asuna, Kirito i reszta zgrai umieli grać w gry akcji. Słabo przemyślane.
Muzyka jest ok, zdecydowanie najmocniejszy aspekt filmu.
Animacja i grafika momentami podobały mi się, ale nie widzę żadnego dużego skoku w stosunku do poprzednich serii, a od tego czasu wyszło sporo dużo lepiej wyglądających serii. Wobec czego, także i tutaj SAO leży.
Jest jeszcze jedna kwestia. Kirito. kliknij: ukryte Z jednej strony bardzo mi się podoba, że to nie on jest wielkim zbawcą świata na koniec filmu. Chociaż z drugiej strony cały build‑up do momentu finałowej walki od mniej więcej połowy filmu to on nagle zostaje uber mistrzem gry, która mocno różni się od SAO. Ta różnica jest dosyć spora. Kirito nie jest w takiej kondycji fizycznej, żeby robić takie akrobacje. Nie ma szans, nie po 2 latach (chyba)
leżenia na łóżku będąc podpiętym pod maszynę VR. I nawet czas,
jaki minął od wybudzenia się z SAO nie jest dostatecznie długi by odzyskał on sprawność fizyczną potrzebną do niektórych wygibasów z filmu. Szczytem wszystkiego było zeskoczenie z górnych trybun w obronie Asuny. Masakra. Końcowa ocena to 2/10, ale tylko dlatego, że nie było aż tak głupie i denne jak seria anime. Obejrzeć można. Tylko po co?
Slova w tym akapicie o warstwie wizualnej strasznie ciężko zrozumieć o czym piszesz. W sensie, orientuję się co chcesz przekazać, ale wydaję mi się, że powtarzasz to samo na kilka różnych sposobów. Taki trochę bełkot Ci tam wyszedł.
Do reszty recenzji nie mam zastrzeżeń. Lepsze od niej będą tylko komentarze :D
Do reszty recenzji nie mam zastrzeżeń. Lepsze od niej będą tylko komentarze :D
Jak na razie komentarze, z całym szacunkiem dla komentujących, póki co się do tekstu recenzji nie umywają… Co nie oznacza, że uważam je za jakieś szczególnie złe, po prostu recenzja taka miodna. Od dłuższego czasu się tak nie uchachałem :)
Rekt
25.10.2017 22:04
Jeśli bawi cię rzucanie błotem, to zapewne tak. Dla mnie, co z przykrością muszę przyznać, recenzje Slovy są nudne, bo i przewidywalne. Mogę zamknąć oczy i przewidzieć, przy której serii napiszę coś sensownego, a którą zwyczajnie obrzuci błotem w niewybrednym stylu (nie żebym ten film uważał za dobry czy nawet przeciętny, ale styl recenzji i wystawiona ocena były do przewidzenia).
Nie wiem, może stary zgred już jestem, ale recenzja raczej zbyt monotonna. Fajnie by były, gdyby Slova czasem pisał w innym tonie, kiedy coś mu się nie spodoba. Tymczasem widzę tylko dokładnie to samo rzucanie błotem, co zwykle.
Samo w sobie rzucanie błotem mnie nie bawi. Sztuka rzucać błotem tak, by nadać temu odpowiednio humorystyczny ton. Być może mam marnej jakość gust, ale trudno. Każdy ma prawo czerpać radość z tego, co on akurat lubi a nie da się każdego zadowolić.
Recenzja mnie ubawiła, lubię sarkastyczne teksty redaktora Slova, a to czy z jego tezami bądź ocenami z recenzji, tej bądź innych, się zgadzam to już zupełnie inna rzecz.
Rekt
25.10.2017 23:02
Każdy ma prawo czerpać radość z tego, co on akurat lubi a nie da się każdego zadowolić.
Każdego na pewno nie. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że tego typu recenzje nastawione są na jedno – na dramę. Nawet w komentarzach nikt specjalnie się z tym faktem nie kryje.
Natomiast zarzut mam do tego jeden – coś takiego miałoby sens nawet w ramach urozmaicenia, czy jakiejś alternatywnej recenzji. Tymczasem redaktor zwyczajnie sili się tutaj na taką ironię (bo z całym szacunkiem, ale dużo śmieszniejsze teksty widziałem) za każdym razem, gdy jakaś seria mu się nie spodoba. Czasem ma to nawet takie tendencje hipsterskie („wiem, że ta bajka jest lubiana/popularna, więc zmieszam ją z błotem”). To łatwo daje się zauważyć, bo, jak wspominałem, nikt się specjalnie z tym nie kryje. Łącznie z samym autorem.
Zwyczajnie krytycznie zwracam tutaj uwagę, że jest to trochę słabe. Strona już i tak przez lata skurczyła się o tyle, że nie ma potrzeby prosić o uwagę we własnym gronie. Naprawdę.
Osobiście? Chętnie poczytałbym recenzję o tym, co się nie podobało, ale bez zbędnego rzucania błotem. Ten sam żart powtarzany w kółko szybko staje się nudny.
Chętnie bym napisał tekst o tym, co mi się nie podobało, ale wtedy musiałbym napisać analizę pełną spoilerów, a to nie zamyka się w formie recenzji. Inna sprawa, że w mojej opinii i tak poświęciłem zbyt wiele słów na temat tego filmu.
R
3
24.10.2017 17:50
Prawdziwa „recenzja” od prawdziwego „recenzenta”... 2/10, dobrze, że tę całą stronę bierze się z przymrużonym okiem, a czasem w ogóle z zamkniętymi oczami, hehe.
Orziii26.10.2017 09:15:28 - komentarz usunięto
R
Przypadkowy przechodzień
24.10.2017 12:33 Recenzja poniżej pewnego poziomu
Niezupełnie rozumiem, co by miało im zaszkodzić, skoro na własne życzenie pozbawiają się człowieczego rozumu i godności, ośmieszając się publicznie
Recenzja poniżej pewnego poziomu. Autor raz po raz atakuje i obraża użytkowników rozszerzonej rzeczywistości (i nie tylko), co jest zupełnie niepotrzebne i nie na miejscu, szczególnie że jest to technologia istniejąca i na pewno żyje na tym świecie sporo ludzi, którzy z niej korzystali (także w miejscach publicznych, jak mniemam).
Zresztą nie trzeba AR, żeby wyglądać głupio. Widziałam ludzi grających w miejscach publicznych w Kinecta. Skakali, machali rękami i dobrze się bawili, ale co tu ukrywać, wyglądali niezbyt mądrze. Ciekawe, czy zdawali sobie sprawę, że według niektórych osób właśnie „pozbawiają się człowieczego rozumu i godności”...
Po co tyle agresji? Rozumiem, że film się nie podobał, ale tym bardziej jestem przekonana, że autor recenzji znalazłby wystarczającą liczbę argumentów uzasadniających swoją ocenę nawet bez tych wszystkich niekulturalnych uwag.
Diffie-Hellman
24.10.2017 16:33 Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Ale jaka agresja? Jakie niekulturane uwagi? Jaki brak argumentów? Czytaliśmy ten sam tekst?
Btw, Slova dzięki ci, twój tekst jak zwykle dostarczył mi więcej rozrywki niż samo anime.
Boiii
24.10.2017 17:51 Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
„Jaka agresja?” Tekst jest wręcz przesycony jakimiś niepotrzebnymi hiperbolami. Autor aż za bardzo próbuje wcisnąć swoje zdanie. Wydawało mu się chyba, że jeśli 'mocniej' wszystko napisze, to nie będzie musiał podawać konkretów.
Brak słowa o ścieżce dźwiękowej.
Recenzja ani śmieszna, ani rzeczowa. Oceny cząstkowe nijak się mają do oceny ogólnej.
Slova
24.10.2017 20:39 Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Oceny cząstkowe nijak się mają do oceny ogólnej.
Bo nie muszą.
Brak słowa o ścieżce dźwiękowej.
Jedyne co z tego zapamiętałem to piosenki. Niewarte wzmianki.
Boiii
25.10.2017 14:56 Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Bo nie muszą.
Nie muszą, ale taki sposób oceniania tylko potwierdza słowa moje i osoby wyżej o agresywnym sposobie przekazu opinii.
Niewarte wzmianki.
Ocena muzyki obecna i do tego 7/10. Nice.
Slova
25.10.2017 15:43 Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Słuchaj, jak jest o czym pisać przy muzyce, to piszę. Sprawdź recenzję Area88 TV chociażby.
potwierdza słowa moje i osoby wyżej o agresywnym sposobie przekazu opinii.
To i tak nic w porównaniu do słów, jakie padały podczas seansu, tam to dopiero była agresja.
Boiii
25.10.2017 19:12 Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Cóż, wierzę ci, ale jeżeli uważasz, że nie ma o czym pisać, to myślę, że na tym powinniśmy zakończyć.
Muzyka w tej odsłonie grała według mnie istotną rolę – w końcu wiemy, jaką rolę teoretycznie miała Yuna w całej grze. Z tego co pamiętam, to chyba większość (jak nie wszystkie) potyczki były toczone przy akompaniamencie utworów Yuki Kajiury śpiewanych przez Kandę, przez co od razu przypominały mi się stare bajki Disneya. Oczywiście nie mówię tego w celu porównania – takie tylko skojarzenia.
Tak czy siak, muzyka grała dużą rolę w całości i według mnie warto powiedzieć kilka zdań o tym, jaka była dobra/słaba/nawet nijaka.
Slova
25.10.2017 20:18 Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Wiesz, zupełnie nie zauważyłem tego, o czym mówisz w kontekście muzyki i Yuny.
xXxXx
26.10.2017 00:23 Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Jakoś nas to nie dziwi.
Boiii
26.10.2017 00:57 Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
To mogłeś chociaż nie wyciszać filmu.
Slova
26.10.2017 09:32 Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Cóż, nie oglądałem sam, podpytam się innych osób, czy cokolwiek kojarzą.
xXxXx
26.10.2017 17:24 Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
>Zajmuj się pisaniem recenzji.
>Miej potrzebę pytania ludzi czy pamiętają coś z filmu, który recenzujesz, bo sam spałeś.
Slova
26.10.2017 18:48 Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Dobra, przeczytałem raz jeszcze ten fragment odnośnie roli Yuny.
Jeśli chodzi tylko o to, że śpiewała przy potyczkach, to oczywiście to zauważyłem. Jeśli chodzi o to, że była bardrem w SAO, to… cóż… to jest moim mało istotne. W ogóle jej postać wydaje mi się mało istotna dla fabuły, raczej była pretekstem i finalnym plotholem.
Przypadkowy przechodzień
24.10.2017 20:50 Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Ale jaka agresja? Jakie niekulturane uwagi?
Podałam przykład na początku swojej wypowiedzi. A potem wyjaśniłam, co jest z nim nie tak.
Jaki brak argumentów?
Nigdzie nie napisałam, że nie ma argumentów. Uważam, że argumenty były, ale przeplecione niezbyt miłymi uwagami, które były niepotrzebne (i nie zawsze trafione moim zdaniem). I tyle.
A
MrParumiV18
3.10.2017 00:42 Subiektywny, trochę dziwny i nieplanowany wywód na temat filmu Sword Art Online
Witam i chciałbym na wstępie zaznaczyć, że nie jestem jakimś tam wielkim fanem czy też przeciwnikiem/hejterem serii i uniwersum Sword art Online.
A teraz taka krótka dygresja. Za każdym razem gdy piszę jakąkolwiek opinię na jakimkolwiek serwisie na temat serii Sword art Online, muszę pisać w kółko powyższe zdanie, aby być w jakimś tam mikroskopijnym stopniu zabezpieczonym i nie mieć żadnych problemów z wyżej wymienionymi grupami docelowymi, które bądź co bądź często skaczą sobie do gardełek w obronie lub w celu szydzenia z owego tytułu. Jest to śmieszne w swojej prostocie, ale dzięki temu magicznemu zdaniu – szczególnie, że jest ono w 100% prawdziwe, ponieważ jestem idealnie po środku tego całego zamieszania trwającego raz ciszej, a raz głośniej już od momentu premiery pierwszego sezonu – mogę bez przeszkód wyrażać swoją oczywiście czysto subiektywną opinię na temat (tym razem) filmu animowanego z tego uniwersum i jestem z tego powodu naprawdę szczęśliwy, jak dziecko. :D
Wracając teraz do sedna sprawy czyli do mojej subiektywnej, ale krótkiej opinii na temat filmu Sword Art Online: Ordinal Scale, to muszę stwierdzić już na samym wstępie, że po seansie film ten spełnił moje pokładane w nim przed obejrzeniem oczekiwania, ale umówmy się, że nie były one jakieś wygórowane. Zaczynając od początku, przed rozpoczęciem seansu wymagałem kilku rzeczy, przede wszystkim tego aby ów film był bardzo ładny wizualnie, głównie za sprawą świetnej animacji, dużej ilości szczegółów i ładnych barw, żeby posiadał miłą dla ucha ścieżkę dźwiękową, żeby nie ukazał gorszej fabuły i scenariusza niż ten, który widniał w seriach tv, a umówmy się, że tam historia była jednym z najgorszych aspektów, zresztą tak samo jak postaci. A jeśli już o nich wspomniałem to także liczyłem na to, że jak już były one słabo wykreowane, schematyczne, często irytujące, nieinteresujące i nie przemawiało za nimi praktycznie nic pozytywnego (coś dobrego zawsze się znajdzie :D) już w seriach tv, to żeby chociaż w tym filmie (stare i te nowe postaci) nie były gorzej napisane, a będę w całości usatysfakcjonowany seansem.
No i po obejrzeniu z dużą dozą subiektywności, szczerości i samozadowolenia muszę przyznać, że seria spełniła moje pokładane w niej oczekiwania praktycznie w 100%. Niemiłosiernie cieszyła oko, miło się słuchało kawałków jakie były śpiewane/grane w tle, postaci drażniły tak samo, ale nie gorzej, a fabuła wraz z scenariuszem nie stoczyły się niżej niż ich poziom w serii tv (tak, tamte fabuły i scenariusze jednak jakiś poziom miały, mizerny, ale miały :D). Oczywiście nie twierdzę, że film ten, nie daj boże, jest jakiś doskonały czy/lub świetny. Ostatecznie mam wiele zastrzeżeń, czy to do scenariusza, czy postaci, kilku błędów fabularnych pominiętych przez twórców tylko po to aby historia mogła iść w jakimś stopniu na przód, ale jak już pisałem wielokrotnie, wiedziałem już na starcie, że tak będzie, po prostu liczyłem, że nie będzie gorzej (dla mnie nie było), a jakby było lepiej to tylko na plus (tego też nie było xD).
Podsumowując, film Sword Art Online: Ordinal Scale MNIE zadowolił, nie uważam, że seans był czasem zmarnowanym, dostałem to czego chciałem, a już sam fakt, że pisze o nim tak długi wywód, świadczy, że film zapamiętam na długo i na pewno jeszcze kiedyś obejrzę go ponownie, przynajmniej dla strony wizualnej, która na to zasługuje. A pewnie teraz wielu zastanawia fakt, jaką ja ocenę końcową wystawiłem temu tytułowi, a moi drodzy, subiektywne 8/10 dałem. Jestem z siebie zadowolony, że dałem taką, a nie inną i raczej w najbliższej przyszłości się ona nie zmieni. Kończąc, tutaj raczej nikt nie zagląda po odpowiedź na pytanie czy warto obejrzeć, ale żeby nie było, ja naprawdę i szczerze polecam. Widziałem o wiele, wiele gorsze rzeczy i nawet przy niż uważałem, że czasu nie zmarnowałem, gdyż zawsze to daje jakieś porównanie i doświadczenie na przyszłość. Tyle ode mnie, dziękuję bardzo za przeczytanie do końca i pozdrawiam serdecznie.
PS Tak, wiem, że teraz krytycy SAO wypruwają mi flaki (że JAK TO!? Jak to możliwe!? On nie ma gustu!?, Spalić! Zakopać! ;D), a fani tego tytułu cieszą się z oceny jaką wystawił zwykły random znad Przemszy i chwalą, że jestem ich Bogiem, Mędrcem, który kieruje ich ku lepszemu jutru! XD Chociaż wróć, wyczuwam spisek i pewnie zgłoszą się do mnie jeszcze przedstawicie trzeciej grupy, tajnej sekty, która uważa, że…
Pawonashi
5.10.2017 22:53 Trochę za długa odpowiedź na Twoją opinię, ale popierająca ją
Opinia dobrze napisana, chwali się to. Zaskakujące jest to, iż mimo Twojego stosunkowo chłodnego podejścia do scenariusza i postaci serii tak dobrze oceniłeś film. Choć w sumie ja oceniłem identycznie XD
Uwielbiam SAO w dość niedojrzały sposób – w pierwszej serii kupiła mnie wizja możliwej do stworzenia w niezbyt odległej przyszłości gry MMORPG, w której walczysz przede wszystkim bronią białą i bezpośrednio odpowiadasz za ruchy swojej postaci. No i romans (proszę o usprawiedliwienie – w ilu shounenach w ciągu pierwszych kilku odcinków para głównych bohaterów tworzy związek? I idzie do łóżka… i bierze ślub… i ma dziecko…...................). Wiem, że postaci są słabo scharakteryzowane, scenariusz wadliwy, a Yui (zwłaszcza od czasu Excalibura) robi za bezczelne oszustwo.
Ale uważam, że film jest dobry. Ma dobrze sprecyzowane motywacje antagonistów, którzy wydają się całkiem ludzcy w swoich działaniach, niezłą animację (wiadomo, Miyazaki to nie jest, ale skłamałbym, gdybym powiedział że scen akcji nie ogląda się przyjemnie), dobrą muzykę i nienajgorzej wykonane interakcje między postaciami pierwszo- i drugoplanowymi. Przedstawiona w filmie gra może się podobać, ale trudno mi uwierzyć, że mogłaby istnieć.
Najbardziej dziwią bądź denerwują rzeczy takie jak fanserwis dla facetów w dziwnych momentach, niepotrzebna w ostatnim akcie Sinon (niestety, odniosłem wrażenie, że była tam kompletnie bezużyteczna – z całym szacunkiem dla postaci), niewyjaśnione działanie ubrania Eijiego i dość nachalne momenty typu „Pamiętacie, jakie to było świetne w sezonie pierwszym? To macie! :D”
Biorąc pod uwagę, że fabuła mnie wciągnęła i akcja była naprawdę dobra (co tu kryć… ostatnia batalia mimo absolutnego braku napięcia to była dla mnie uczta), ósemka wydaje mi się sprawiedliwa. Fanom film się spodoba, antyfanom chyba nie bardziej niż serial, a pozostali nie mają tu czego szukać.
A
Saarverok
30.09.2017 20:59
Mi się podobało. Bardziej jak już ktoś wspomniał jako odniesienie do wątku VR i postępu technologicznego. Ostatnio przeczytałem artykuł o robotach do pewnych aktywności 18+ :) którym wgrywa się różne typy osobowości i które uczą się pewnych zachowań. Za dnia bawią się z dziećmi, a w nocy…
I tu właśnie jest to, co mnie urzekło w tym SAO. Tak jak 20 lat temu Bill Gates mówił o tym, że komputer każdy będzie miał w domu i go wyśmiano, tak tutaj dostajemy obraz rzeczywistości rozszerzonej (nad którą prace już trwają od jakiegoś czasu). I sam nie wiem, mnie to osobiście przeraża. Ale w odniesieniu do tych robotów średnio ok. 40% ankietowanych nie miałoby nic przeciwko. Zastanawia mnie to, czy jest to kolejny etap ewolucji na który nie jestem gotowy, czy może tylko obawa o przyszłość.
Ale już wyobrażam sobie czasy >30 lat jak moje dziecię podejdzie i powie „To jest Samantha/Ken, sztuczne AI, właśnie się zaręczyliśmy”. Obraz uproszczony, ale daje mi do myślenia.
Szmira jakich mało, najgorsza kinówka jaką oglądałem w ciągu ostatnich kilku lat, przebiła nawet Kiseki no Endymion, które zrobiono dokładnie na tym samym schemacie, tj. pokaż jak najwięcej bohaterów, nawet jeśli to bez sensu.
Ach, analiza fabuły tegoż i dlaczego każdy z pomysłów scenarzysty był strzałem w stopę wymagałaby kilku stron opisów, ale wzdychałem z zażenowania w każdej nowej scenie.
Aż jestem zaskoczona, jak bardzo podobał mi się ten film. Przy SAO zawsze mnie bolał zmarnowany potencjał. Że ze wszystkich możliwych do obrania dróg skupią się na romansie, co jak dla mnie zdecydowanie obniżyło jakość widowiska.
A tutaj mamy do czynienia z 10000 ludźmi, których życie zmieniła gra. 4000 zabitych i ich bliskich. 6000 osób, które musi sobie jakoś poradzić po przeżytym koszmarze. Materiał na 10000 bardzo dobrych, mocnych, psychologicznych historii. Zamiast tego kolejne kontynuacje skupiały się głównie na „Kirito! Daisuki!” „Asuna! Daisuki!”. I co jest absolutnie niezaskakujące, każde odejście od tego rodzaju osi fabularnej przynosiło nam lepsze widowisko.
Żeby nie było, w Ordinal Scale naturalnie znajdziemy kolejne „Daisuki”, natomiast tutaj antagonistami nie są zboczeńcy tylko ludzie, których dotknęła strata bliskiej osoby, co mi się szalenie podobało. Fajnie jest, jeśli da się zrozumieć drugą stronę barykady, a nie mamy narzuconego antagonisty, który po prostu jest Wielkim Złym TM. Nie chcę dać nikomu do zrozumienia, że fabuła jest doskonała, natomiast określiłabym ją jako przynajmniej dobrą.
Najmilej mi się oglądało pierwszą połowę filmu. Asuna w duecie z Kirito zwykle przyprawia mnie o atak próchnicy, natomiast na samym początku filmu nasza wieczna para wreszcie, podobnie jak w bardzo dobrym Mother's Rosario (od którego zaczęłam żywić do Asuny pewną sympatię), porusza się samodzielnie. Miło oglądać akcję, w której brak Kirito i wreszcie Asuna może przypomnieć widzowi, że sama jest szalenie zdolnym graczem i liderem, a nie panienką do ciągłego ratowania kliknij: ukryte (choć na to oczywiście też przyjdzie pora). Samego Kirito najbardziej lubię w duecie z Sinon, które to odczucie naszło mnie również przy oglądaniu Ordinal Scale, no ale to temat na innego posta.
Tak z innej beczki ciekawa jestem, kiedy autor zrozumie, że Yui zabija jego dzieło? Po pierwsze jest jednym wielkim cheatem, a jej brak zmusiłby bohaterów to większego ruszania mózgownicą, co by wyszło serii na dobre. W filmie, dokładnie jak w serii, każda scena z Yui jest dużo gorsza niż mogłaby być bez niej. Nie czaję, czemu twórca z uporem maniaka trzyma się tego czegoś.
Muzyka to średnia Kajiura, bardzo dobra, lecz wtórna. To wszystko już gdzieś wcześniej było. Z drugiej strony skłamałabym jakbym powiedziała, że żadna z piosenek nie wpadła mi w ucho.
Animacja, jak można było się spodziewać po filmie kinowym, bardzo dobra.
Smaczkiem SAO jest ten element fantastyki naukowej, która może się stać rzeczywistością w ciągu kilkunastu, a może nawet kilku lat. Po prostu fajnie patrzy się na ten nowy sprzęt ^^.
Podsumowując, serdecznie polecam. Jeśli ktoś lubi SAO i toleruje to anime w jego najgorszych momentach, powinien być bardzo usatysfakcjonowany seansem.
Albo zgorzkniałem i mój gust strasznie się zmienił, albo ja nie wiem, ale kompletnie się z tym nie zgadzam. Fanem SAO jestem, to anime to taki mój guilty pleasure, ale mój boże, ile można wałkować ten sam motyw? Strasznie się męczyłem oglądając tego potworka. No i przede wszystkim – to magiczne poplątanie tych wszystkich nowinek ze sobą… Ja wiem, że mocną SAO na 100% nie jest tłumaczenie tych wszelakich zawiłości technologicznych, ale w tym filmie już przeszli samych siebie. Te próby połączenia świata VR z AR… Po co to? Nie dało się tego inaczej zrobić? Już nie będę wspominać o głównym wątku historii, bo nawet jak próbuje patrzeć na to z najlepszej strony – nie ma kompletnie sensu. Nawet końcówka filmu go nie ratuje, bo przecież i tak wiadomo było, że prędzej czy później całość się tak skończy. kliknij: ukryte SAO to nie Clannad, gdzie zaręczyny są tylko częścią opowiadanej historii, czy Naruto, gdzie na ogłoszenie „oficjalnych par” trzeba było czekać ponad 10 lat. To tak, jakby zrobić film do jakiegoś romansu 5/10 zakończonym happy endem dla MHs opowiadający o ich zaręczynach. Kompletnie nie rozumiem po kiego grzyba ten wątek był wrzucony.
Rozpisywać się nie będę jak koleżanka, bo jestem zbyt leniwy, ale dla kontrastu – nie polecam tego filmu. Nawet jeżeli ktoś jest fanem i nie przeszkadzają mu wady tej serii, może się srogo rozczarować.
No proszę, jak różne są ludzkie gusta :) Może tak silne pozytywne wrażenia wzięły mi się stąd, że nastawiłam się na najgorsze, a seans mnie miło zaskoczył? Kto wie, może już po prostu dziecinnieję na stare lata ;p
Podkreślę tylko, że wątek AsunaXKirito od połowy seansu z powrotem mnie nudził i przyprawiał o próchnicę. Doceniam po prostu pierwszą połowę filmu, w której występowali bardziej solo.
Natomiast historia Yuny i fantazja technologiczna podobała mi się, co przerzuciło się na przyjazne odebranie całego filmu :)
Może tak silne pozytywne wrażenia wzięły mi się stąd, że nastawiłam się na najgorsze
Definitywnie przez to. Ja nie nastawiałem się na nic, obejrzałem od niechcenia, bez żadnych przemyśleń na temat jaka ta seria była i bez analizy czego mogę się spodziewać. Coś jak wypad na wycieczkę szkolną do kina na byle jaki film, byle nie mieć danego dnia zajęć.
Mordarg00
30.09.2017 09:39
Chronologicznie to jest nromalnie ppo Sword Art II??
10/10
Czarny rycerz i jego księżniczka.
Z postaciami wiadomo, stary dobry skład nie rdzewieje… A plot armor nie umiera.
kliknij: ukryte Walka z ostatnim bossem to kpina. Co oni się tak w SAO męczyli jak go tak łatwo tutaj zjechali.
Jest okey
Jako fan SAO, prawdopodobnie oceniłem tak wysoko ze względu na sentyment do całokształtu, tym niemniej cudownie spędzone 2h.
SAO raz jeszcze, czyli zaaaawód
Ba, obejrzałem to głównie na rzekomą scenę z nagą Asuną, bo do fabuły nie miałem już żadnych wymagań. I co – golizny to tu nie ma. Jedna licha, krótka scena w wannie, gdzie widać taaak dużo, że po prostu szok i przebija najmocniejsze serie ecchi. Dosłownie pół sutka gdzieś tam w rogu ekranu. Jeśli się nie jest odpowiednio skupionym to się nawet tego nie zauważy.
Czyli zaaaawód, co przy oglądaniu SAO nie zdarza się zbyt często, bo i tak nastawiasz się na totalny bezsens.
Jako tako ratuje ten gówno‑film grafika, ale ona przed zaśnięciem przed ekranem nikogo nie uratuje.
Jeszcze raz – Zawóóóód i Nuuuda, a seria telewizyjna aż tak nudna nie jest.
Jeszcze raz – gorąco nie polecam
Re: SAO raz jeszcze, czyli zaaaawód
Doszedłem do tego momentu i dalej było gorzej. Idiotyczna opinia jak i argumenty.
Końcówka kuleje pod względem logiki i ostateczna walka z big bossem, kiedy to cała drużyna łączy siły niczym Power Rangers, mooocno psują odbiór, ale poza tym film jest godny polecenia.
Nie wiem, jak im się to udało, ale mam nadzieję, że ta sama ekipa zajmie się trzecią serią.
recenzja
- „Cóż, to akurat jest proste – są Japończykami tworzącymi dla Japończyków, wobec czego ich gust pozostawia wiele do życzenia.”
- „Nie ulega jednak wątpliwości, że największym problemem Sword Art Online od samego początku okazał się autor powieści, czy raczej jego wątpliwe zdolności literackie”
Nie wyobrażam sobie że jakikolwiek Japończyk, jaki by nie był tworzył czy pisał pod Twoje dyktando albo Twój gust drogi recenzencie.
Po za tym, po kij oglądasz anime? – po to żeby pisać tego typu frazesy?
Re: recenzja
Tak.
Re: recenzja
Re: recenzja
Re: recenzja
Re: recenzja
Nie wiem co to ma do rzeczy zważywszy na to, że industry w Japonii kisi się we własnym sosie i w tym momencie zjada własny ogon, bo zaczynają w nim pracować ludzie wychowani w pewnym trendzie i ten trend kultywujący dla następnego pokolenia jako święte satus quo. Spójrz na problem szerzej, może wtedy zrozumiesz o czym pisałem.
Miałem głęboką nadzieję, że kinówka będzie zamknięciem historii SAO – bo nie ukrywam, że trochę ją przemęczyłem i potraktowałem bardziej jako „powinność fana” ale na końcu oczywiście pojawia się teaser i wiadomość „SAO will return”(Sword Art Online: Alicization – tak, po seansie się doinformowałem). Widać minie trochę czasu, zanim wydoją markę i dadzą jej spokój.
Może i byłby sens utrzymywać się przy SAO‑paczce gdyby nie fakt, że przez ostatnie kilka lat pojawiły się dziesiątki serii oparte na mmo i do tego w podobnych, często o wiele ciekawszych konwencjach(do dzisiaj czekam na bardziej treściwy sezon Log Horizon, drugi sezon Hai to Gensou no Grimgar, czy nowego Overlorda w styczniu).
Podsumowując – było znośnie ale moim zdaniem czas najwyższy, żeby zakończyć SAO definitywnie. 5/10.
Stały schemat:
1. Nowy zwyrol z Aincradu, który sobie coś ubzdurał.
2. Nowa, rewolucyjna technologia/świat/gra, która po prostu wszystkim się nagle zaczęła podobać.
3. Asuna ma znowu problemy ze sobą
4. Kirito bawi się w detektywa.
5. Pokazanie wszystkich postaci drugo i trzecioplanowych bez powodu.
6. Punkt kulminacyjny.
7. Kirito ratuje sytuację.
8. Krótki after i teaser.
+ ewentualnie jakieś gratisy, np. kliknij: ukryte sutki Asuny :>
Póki co od czasu pierwszego sezonu Mother's Rosario zdawał się być najciekawszym arc'iem – reszta to takie powielanie materiału.
Alicization zmienia jakoś całość, czy mamy następny arc‑tasiemiec bez większego celu?
2. Odhaczona pierwsza połowa.
3. Odhaczone.
4. AAAAAAAAA, niespodzianka! Odhaczone. Ale nie tylko Kirito.
5. Chyba odhaczone.
6. Długo trzeba będzie czekać jak nie upchną tego jakoś, ale będzie w końcu odhaczone.
7. O ile mnie pamięć nie myli, to odhaczone? Niech ktoś mnie poprawi jeżeli się mylę.
8. A tego nie wiem, zobaczymy, ale IMO 99% odhaczone będzie.
+ w gratisy aż tak bardzo się nie zapędzałem, więc nie wiem, ale zapewne będzie jakiś bonusik dla wytrwałych
Odpowiedz sobie na swoje pytanie sam :P
Niestety, świat Aincradu oparty jest na wątłym źródle w postaci nowelki – skończył się materiał źródłowy, zaczęto więc taśmowo powielać świat, postacie i pomysł na akcję. Bo SAO sprzedało się świetnie i trzeba je w związku z tym wydoić. Zabijając przy tym ducha serii.
Dlatego niestety piłują to nieszczęsne core na drobne wykałaczki, bo nikt chyba do końca nie zdawał sobie sprawy, że pierwsze SAO będzie aż tak dobrze wycelowanym i dochodowym produktem. Pełnym wad, luk i niedomówień, ale jednak. A szkoda.
Bo gdyby ktoś zawierzył, że to będzie świetna seria, to nie mielibyśmy ALO, GGO, MR czy ALI. Byłoby po prostu jedno dobrze dopracowane SAO.
Tak pozostaje tylko głupiemu fandomowi łykanie tej rozdrobnionej papki, która jeszcze niedawno była sprzedawana jako smaczna potrawa.
Chyba najlepsze podsumowanie :)
Jeśli chodzi o mnie, to ALO było słabe, ale było poprzedzone naprawdę fajnym plot twistem, więc częściowo wybaczam, ale Aincradu to nie wybaczę. Z tego „uniwersum” można było te 50 odcinków wyciągnąć spokojnie, bardziej szczegółowo pokazać progres Kirito, pokazać świat, skupić się na lore Aincradu, a przede wszystkim ukazać te piętra jak należy, sposób w jaki zrobiono to w anime wołał o pomstę do nieba.
Słowo o recenzji
1) Obrażanie innych/ich inteligencji. Względnie nieuznawanie opinii różnych od tej, którą posiada autor. Przykłady:
"Dla niektórych pewne kwestie dotyczące SAO stały się oczywistością, dla innych trudną do przełknięcia prawdą, część naprawdę opornych na argumenty zawodników do dziś nie dała się przekonać do prawdziwego oblicza ich ulubionej serii, nie potrafiąc odpowiedzieć sobie na pytanie, czy lubią „sztukę miecza na linie” dlatego, że jest doskonała (a nie jest), czy dlatego, że im się podoba." (przy okazji, prócz problemów merytorycznych, temu zdaniu brakuje również bardzo wiele pod względem jakości, ale o tym więcej w trzecim podpunkcie)
"[autorzy] są Japończykami tworzącymi dla Japończyków, wobec czego ich gust pozostawia wiele do życzenia"
2) Słownictwo. Pewne myśli naprawdę da się znacznie kulturalniej wyrazić. Przykłady:
"wątpliwe zdolności literackie", "wypociny", "ułomności", "wszelkie schematy miernej, pozbawionej wizji i pomysłu dojnej krowy", ”lekkostrawną papkę", "wątpliwej jakości gierki", "idiotycznie", ”miernoty zarówno scenariusza, jak i całej koncepcji", "cienkie i nijakie", "przejaw słabizny"
"Niezupełnie rozumiem, co by miało im zaszkodzić, skoro na własne życzenie pozbawiają się człowieczego rozumu i godności, ośmieszając się publicznie"
3) Język polski. Czy też raczej brak zdolności do jego prawidłowego używania (przypominam, że recenzje powinny trzymać poziom nieco wyższy niż standardowa kulturalna rozmowa, ale niestety omawianemu tekstowi nawet do kulturalnej rozmowy trochę brakuje). Również kilka przykładów:
a. używane słownictwo: "Ba", "Ogólnie chodzi o to, że", "świeci gołym cycem", "graczom po śmierci dzieje się coś z głową", "skopane", wszystkie przykłady z podpunktu nr 2
b. zdania/sformułowania z rodzaju:
wspomniany już wcześniej przykład z podpunktu nr 1
"nawet jeśli w sumie to mają całą sprawę gdzieś"
4) Forsowanie własnego zdania przez autora. Recenzja służy do wyrażania opinii, a nie do jej narzucania.
5) Chaotyczność recenzji, przejawiająca się w dwóch formach. Po pierwsze: zbyt długie, a do tego wewnętrznie poplątane zdania. Drugie wyjaśnię na przykładzie: raz autor pisze, że na ubraniach bohaterek plusy animacji się kończą, a potem (po dłuższym fragmencie o wadach) pojawia się fragment z informacją, że efekty wizualne i tła są bardzo dobre. Po czym wracamy do wad (o ile wadą można nazwać bycie „niedoskonałym”, bo to dokładnie zarzuca filmowi autor recenzji, zamiast zwyczajnie napisać, że animacja była dobra, chociaż zdarzają się lepsze/mogłaby być lepsza – różnica niby subtelna, ale jednak jest). Całość wygląda trochę tak, jakby autor nie przeczytał tekstu (w celu wychwycenia błędów i jego jakościowej poprawy) przed publikacją…
Tak więc, w ramach podsumowania: To ma być recenzja?
Re: Słowo o recenzji
Re: Słowo o recenzji
Pogódź się z tym, że możesz otrzymać konstruktywną krytykę, dotyczącą treści pisanych przez ciebie.
Re: Słowo o recenzji
Są.
Przypominam, że jeszcze niczego z powyższych nie zanegowałem.
Re: Słowo o recenzji
Odpowiedź na końcowe pytanie brzmi: to jest recenzja. Nie jest to natomiast szkolne wypracowanie. Recenzjom w naszym portalu zawsze bliżej było do felietonów niż do esejów, a co za tym idzie, niektórzy recenzenci – w tym właśnie Slova – mogą używać stylu zawierającego pewne kolokwialne sformułowania. Szczególnie jeśli „wyczyszczenie” recenzji wymagałoby poważnej ingerencji w styl autora i spowodowałoby, że tekst stanie się zwyczajnie nijaki i pozbawiony charakteru. To, którym recenzentom i dlaczego „wolno” takiego stylu użyć, to temat na dłuższe wyjaśnienia, na pewno nie tutaj, bo za daleko odchodzi to od tematu dyskusji.
Redaktor w zasadzie nie powinien ingerować w zamysł i przekaz autora, jedynie sugerować poprawki stylistyczne i usuwać ewentualne usterki językowe. Niemniej, jako że jednocześnie jestem redaktorem naczelnym i właścicielką portalu, zdarzały się przypadki, gdy wykreślałam lub łagodziłam zbyt ostre sformułowania w recenzjach (oczywiście takie zmiany zawsze wymagają zatwierdzenia przez autora). W tym przypadku aż głupio mi pisać o tym, bo przytoczone sformułowania, wraz ze swoją teatralną przesadą, mają raczej komiczny wydźwięk i zostały użyte żartobliwie. Nie zmienia to faktu, że nie zamierzam polemizować z uwagami dotyczącymi treści recenzji – to zadanie jej autora. Chciałam tylko dać znać, że redakcja odpowiada za treść recenzji w portalu w tym zakresie, że pilnuje, by treść ta była zgodna z polskim prawem. Natomiast redakcja nie musi podzielać poglądów autora, ani też nie odpowiada za nie.
dno
Fabuła siada. Leży, kwiczy -- jest tu pod tym względem bardzo słabo. Prostota i prymitywizm wykonania woła o pomstę do nieba. Przykładem są pewne wątki, które są poruszane, ale nagle się ucinają. Do tego same kliknij: ukryte wymazywanie wspomnień o grze SAO jest kuriozalne i tak naprawdę nie jest wyjaśnione jak to wszystko działa.
Do tego dorzućmy kolejną wadę -- czy technologiczny gigant na skalę światową jakim jest Japonia serio nie ma jakichś kontroli produktów elektronicznych? Serio? Każda kolejna wersja zabawki, czy to VR czy AR (ta nowa z filmu), jest po prostu niebezpieczna. Nikt nigdy nie sprawdza jak to działa i jakie są zagrożenia? Bezsens.
Dalej mamy trochę nowych postaci. I tak jak Eiji jest słabym „złym”, tak Yuna wypada dużo lepiej. Jest to spory plus, w końcu jakaś ciekawsza postać. Problem w tym, że obie postaci są tylko do zapomnienia -- miałkie i bez wyrazu. Motywacje profesorka mają czynić z niego postać tragiczną, ale niestety jego pobudki są na tyle jasne, że kliknij: ukryte fakt, iż chce niejako przywrócić córkę do życia, nie równoważy możliwemu zabiciu 10000 osób. Co sprowadza się do tego, że na końcu dostajemy zwykłego, słabo przedstawionego (kolejny problem serii -- słaba charakteryzacja postaci) GŁÓWNEGO ZŁEGO. W gruncie rzeczy nie różni się od poprzedników.
Walki są ok. Choreografia nie powala, ale też nie kuleje. Jest parę fajnych ujęć. Niestety dużo w nich postaci statycznych. Obserwatorzy patrzą jak nasi główni bohaterowie walczą, jakby tylko Asuna, Kirito i reszta zgrai umieli grać w gry akcji. Słabo przemyślane.
Muzyka jest ok, zdecydowanie najmocniejszy aspekt filmu.
Animacja i grafika momentami podobały mi się, ale nie widzę żadnego dużego skoku w stosunku do poprzednich serii, a od tego czasu wyszło sporo dużo lepiej wyglądających serii. Wobec czego, także i tutaj SAO leży.
Jest jeszcze jedna kwestia. Kirito. kliknij: ukryte Z jednej strony bardzo mi się podoba, że to nie on jest wielkim zbawcą świata na koniec filmu. Chociaż z drugiej strony cały build‑up do momentu finałowej walki od mniej więcej połowy filmu to on nagle zostaje uber mistrzem gry, która mocno różni się od SAO. Ta różnica jest dosyć spora. Kirito nie jest w takiej kondycji fizycznej, żeby robić takie akrobacje. Nie ma szans, nie po 2 latach (chyba)
leżenia na łóżku będąc podpiętym pod maszynę VR. I nawet czas,
jaki minął od wybudzenia się z SAO nie jest dostatecznie długi by odzyskał on sprawność fizyczną potrzebną do niektórych wygibasów z filmu. Szczytem wszystkiego było zeskoczenie z górnych trybun w obronie Asuny. Masakra.
Końcowa ocena to 2/10, ale tylko dlatego, że nie było aż tak głupie i denne jak seria anime. Obejrzeć można. Tylko po co?
Do reszty recenzji nie mam zastrzeżeń. Lepsze od niej będą tylko komentarze :D
Jak na razie komentarze, z całym szacunkiem dla komentujących, póki co się do tekstu recenzji nie umywają… Co nie oznacza, że uważam je za jakieś szczególnie złe, po prostu recenzja taka miodna. Od dłuższego czasu się tak nie uchachałem :)
Nie wiem, może stary zgred już jestem, ale recenzja raczej zbyt monotonna. Fajnie by były, gdyby Slova czasem pisał w innym tonie, kiedy coś mu się nie spodoba. Tymczasem widzę tylko dokładnie to samo rzucanie błotem, co zwykle.
Recenzja mnie ubawiła, lubię sarkastyczne teksty redaktora Slova, a to czy z jego tezami bądź ocenami z recenzji, tej bądź innych, się zgadzam to już zupełnie inna rzecz.
Każdego na pewno nie. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że tego typu recenzje nastawione są na jedno – na dramę. Nawet w komentarzach nikt specjalnie się z tym faktem nie kryje.
Natomiast zarzut mam do tego jeden – coś takiego miałoby sens nawet w ramach urozmaicenia, czy jakiejś alternatywnej recenzji. Tymczasem redaktor zwyczajnie sili się tutaj na taką ironię (bo z całym szacunkiem, ale dużo śmieszniejsze teksty widziałem) za każdym razem, gdy jakaś seria mu się nie spodoba. Czasem ma to nawet takie tendencje hipsterskie („wiem, że ta bajka jest lubiana/popularna, więc zmieszam ją z błotem”). To łatwo daje się zauważyć, bo, jak wspominałem, nikt się specjalnie z tym nie kryje. Łącznie z samym autorem.
Zwyczajnie krytycznie zwracam tutaj uwagę, że jest to trochę słabe. Strona już i tak przez lata skurczyła się o tyle, że nie ma potrzeby prosić o uwagę we własnym gronie. Naprawdę.
Osobiście? Chętnie poczytałbym recenzję o tym, co się nie podobało, ale bez zbędnego rzucania błotem. Ten sam żart powtarzany w kółko szybko staje się nudny.
Recenzja poniżej pewnego poziomu
Recenzja poniżej pewnego poziomu. Autor raz po raz atakuje i obraża użytkowników rozszerzonej rzeczywistości (i nie tylko), co jest zupełnie niepotrzebne i nie na miejscu, szczególnie że jest to technologia istniejąca i na pewno żyje na tym świecie sporo ludzi, którzy z niej korzystali (także w miejscach publicznych, jak mniemam).
Zresztą nie trzeba AR, żeby wyglądać głupio. Widziałam ludzi grających w miejscach publicznych w Kinecta. Skakali, machali rękami i dobrze się bawili, ale co tu ukrywać, wyglądali niezbyt mądrze. Ciekawe, czy zdawali sobie sprawę, że według niektórych osób właśnie „pozbawiają się człowieczego rozumu i godności”...
Po co tyle agresji? Rozumiem, że film się nie podobał, ale tym bardziej jestem przekonana, że autor recenzji znalazłby wystarczającą liczbę argumentów uzasadniających swoją ocenę nawet bez tych wszystkich niekulturalnych uwag.
Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Btw, Slova dzięki ci, twój tekst jak zwykle dostarczył mi więcej rozrywki niż samo anime.
Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Brak słowa o ścieżce dźwiękowej.
Recenzja ani śmieszna, ani rzeczowa. Oceny cząstkowe nijak się mają do oceny ogólnej.
Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Bo nie muszą.
Jedyne co z tego zapamiętałem to piosenki. Niewarte wzmianki.
Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Nie muszą, ale taki sposób oceniania tylko potwierdza słowa moje i osoby wyżej o agresywnym sposobie przekazu opinii.
Ocena muzyki obecna i do tego 7/10. Nice.
Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
To i tak nic w porównaniu do słów, jakie padały podczas seansu, tam to dopiero była agresja.
Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Muzyka w tej odsłonie grała według mnie istotną rolę – w końcu wiemy, jaką rolę teoretycznie miała Yuna w całej grze. Z tego co pamiętam, to chyba większość (jak nie wszystkie) potyczki były toczone przy akompaniamencie utworów Yuki Kajiury śpiewanych przez Kandę, przez co od razu przypominały mi się stare bajki Disneya. Oczywiście nie mówię tego w celu porównania – takie tylko skojarzenia.
Tak czy siak, muzyka grała dużą rolę w całości i według mnie warto powiedzieć kilka zdań o tym, jaka była dobra/słaba/nawet nijaka.
Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
>Miej potrzebę pytania ludzi czy pamiętają coś z filmu, który recenzujesz, bo sam spałeś.
Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Jeśli chodzi tylko o to, że śpiewała przy potyczkach, to oczywiście to zauważyłem. Jeśli chodzi o to, że była bardrem w SAO, to… cóż… to jest moim mało istotne. W ogóle jej postać wydaje mi się mało istotna dla fabuły, raczej była pretekstem i finalnym plotholem.
Re: Recenzja poniżej pewnego poziomu
Podałam przykład na początku swojej wypowiedzi. A potem wyjaśniłam, co jest z nim nie tak.
Nigdzie nie napisałam, że nie ma argumentów. Uważam, że argumenty były, ale przeplecione niezbyt miłymi uwagami, które były niepotrzebne (i nie zawsze trafione moim zdaniem). I tyle.
Subiektywny, trochę dziwny i nieplanowany wywód na temat filmu Sword Art Online
A teraz taka krótka dygresja. Za każdym razem gdy piszę jakąkolwiek opinię na jakimkolwiek serwisie na temat serii Sword art Online, muszę pisać w kółko powyższe zdanie, aby być w jakimś tam mikroskopijnym stopniu zabezpieczonym i nie mieć żadnych problemów z wyżej wymienionymi grupami docelowymi, które bądź co bądź często skaczą sobie do gardełek w obronie lub w celu szydzenia z owego tytułu. Jest to śmieszne w swojej prostocie, ale dzięki temu magicznemu zdaniu – szczególnie, że jest ono w 100% prawdziwe, ponieważ jestem idealnie po środku tego całego zamieszania trwającego raz ciszej, a raz głośniej już od momentu premiery pierwszego sezonu – mogę bez przeszkód wyrażać swoją oczywiście czysto subiektywną opinię na temat (tym razem) filmu animowanego z tego uniwersum i jestem z tego powodu naprawdę szczęśliwy, jak dziecko. :D
Wracając teraz do sedna sprawy czyli do mojej subiektywnej, ale krótkiej opinii na temat filmu Sword Art Online: Ordinal Scale, to muszę stwierdzić już na samym wstępie, że po seansie film ten spełnił moje pokładane w nim przed obejrzeniem oczekiwania, ale umówmy się, że nie były one jakieś wygórowane. Zaczynając od początku, przed rozpoczęciem seansu wymagałem kilku rzeczy, przede wszystkim tego aby ów film był bardzo ładny wizualnie, głównie za sprawą świetnej animacji, dużej ilości szczegółów i ładnych barw, żeby posiadał miłą dla ucha ścieżkę dźwiękową, żeby nie ukazał gorszej fabuły i scenariusza niż ten, który widniał w seriach tv, a umówmy się, że tam historia była jednym z najgorszych aspektów, zresztą tak samo jak postaci. A jeśli już o nich wspomniałem to także liczyłem na to, że jak już były one słabo wykreowane, schematyczne, często irytujące, nieinteresujące i nie przemawiało za nimi praktycznie nic pozytywnego (coś dobrego zawsze się znajdzie :D) już w seriach tv, to żeby chociaż w tym filmie (stare i te nowe postaci) nie były gorzej napisane, a będę w całości usatysfakcjonowany seansem.
No i po obejrzeniu z dużą dozą subiektywności, szczerości i samozadowolenia muszę przyznać, że seria spełniła moje pokładane w niej oczekiwania praktycznie w 100%. Niemiłosiernie cieszyła oko, miło się słuchało kawałków jakie były śpiewane/grane w tle, postaci drażniły tak samo, ale nie gorzej, a fabuła wraz z scenariuszem nie stoczyły się niżej niż ich poziom w serii tv (tak, tamte fabuły i scenariusze jednak jakiś poziom miały, mizerny, ale miały :D). Oczywiście nie twierdzę, że film ten, nie daj boże, jest jakiś doskonały czy/lub świetny. Ostatecznie mam wiele zastrzeżeń, czy to do scenariusza, czy postaci, kilku błędów fabularnych pominiętych przez twórców tylko po to aby historia mogła iść w jakimś stopniu na przód, ale jak już pisałem wielokrotnie, wiedziałem już na starcie, że tak będzie, po prostu liczyłem, że nie będzie gorzej (dla mnie nie było), a jakby było lepiej to tylko na plus (tego też nie było xD).
Podsumowując, film Sword Art Online: Ordinal Scale MNIE zadowolił, nie uważam, że seans był czasem zmarnowanym, dostałem to czego chciałem, a już sam fakt, że pisze o nim tak długi wywód, świadczy, że film zapamiętam na długo i na pewno jeszcze kiedyś obejrzę go ponownie, przynajmniej dla strony wizualnej, która na to zasługuje. A pewnie teraz wielu zastanawia fakt, jaką ja ocenę końcową wystawiłem temu tytułowi, a moi drodzy, subiektywne 8/10 dałem. Jestem z siebie zadowolony, że dałem taką, a nie inną i raczej w najbliższej przyszłości się ona nie zmieni. Kończąc, tutaj raczej nikt nie zagląda po odpowiedź na pytanie czy warto obejrzeć, ale żeby nie było, ja naprawdę i szczerze polecam. Widziałem o wiele, wiele gorsze rzeczy i nawet przy niż uważałem, że czasu nie zmarnowałem, gdyż zawsze to daje jakieś porównanie i doświadczenie na przyszłość. Tyle ode mnie, dziękuję bardzo za przeczytanie do końca i pozdrawiam serdecznie.
PS Tak, wiem, że teraz krytycy SAO wypruwają mi flaki (że JAK TO!? Jak to możliwe!? On nie ma gustu!?, Spalić! Zakopać! ;D), a fani tego tytułu cieszą się z oceny jaką wystawił zwykły random znad Przemszy i chwalą, że jestem ich Bogiem, Mędrcem, który kieruje ich ku lepszemu jutru! XD Chociaż wróć, wyczuwam spisek i pewnie zgłoszą się do mnie jeszcze przedstawicie trzeciej grupy, tajnej sekty, która uważa, że…
Trochę za długa odpowiedź na Twoją opinię, ale popierająca ją
Uwielbiam SAO w dość niedojrzały sposób – w pierwszej serii kupiła mnie wizja możliwej do stworzenia w niezbyt odległej przyszłości gry MMORPG, w której walczysz przede wszystkim bronią białą i bezpośrednio odpowiadasz za ruchy swojej postaci. No i romans (proszę o usprawiedliwienie – w ilu shounenach w ciągu pierwszych kilku odcinków para głównych bohaterów tworzy związek? I idzie do łóżka… i bierze ślub… i ma dziecko…...................). Wiem, że postaci są słabo scharakteryzowane, scenariusz wadliwy, a Yui (zwłaszcza od czasu Excalibura) robi za bezczelne oszustwo.
Ale uważam, że film jest dobry. Ma dobrze sprecyzowane motywacje antagonistów, którzy wydają się całkiem ludzcy w swoich działaniach, niezłą animację (wiadomo, Miyazaki to nie jest, ale skłamałbym, gdybym powiedział że scen akcji nie ogląda się przyjemnie), dobrą muzykę i nienajgorzej wykonane interakcje między postaciami pierwszo- i drugoplanowymi. Przedstawiona w filmie gra może się podobać, ale trudno mi uwierzyć, że mogłaby istnieć.
Najbardziej dziwią bądź denerwują rzeczy takie jak fanserwis dla facetów w dziwnych momentach, niepotrzebna w ostatnim akcie Sinon (niestety, odniosłem wrażenie, że była tam kompletnie bezużyteczna – z całym szacunkiem dla postaci), niewyjaśnione działanie ubrania Eijiego i dość nachalne momenty typu „Pamiętacie, jakie to było świetne w sezonie pierwszym? To macie! :D”
Biorąc pod uwagę, że fabuła mnie wciągnęła i akcja była naprawdę dobra (co tu kryć… ostatnia batalia mimo absolutnego braku napięcia to była dla mnie uczta), ósemka wydaje mi się sprawiedliwa. Fanom film się spodoba, antyfanom chyba nie bardziej niż serial, a pozostali nie mają tu czego szukać.
I tu właśnie jest to, co mnie urzekło w tym SAO. Tak jak 20 lat temu Bill Gates mówił o tym, że komputer każdy będzie miał w domu i go wyśmiano, tak tutaj dostajemy obraz rzeczywistości rozszerzonej (nad którą prace już trwają od jakiegoś czasu). I sam nie wiem, mnie to osobiście przeraża. Ale w odniesieniu do tych robotów średnio ok. 40% ankietowanych nie miałoby nic przeciwko. Zastanawia mnie to, czy jest to kolejny etap ewolucji na który nie jestem gotowy, czy może tylko obawa o przyszłość.
Ale już wyobrażam sobie czasy >30 lat jak moje dziecię podejdzie i powie „To jest Samantha/Ken, sztuczne AI, właśnie się zaręczyliśmy”. Obraz uproszczony, ale daje mi do myślenia.
Ach, analiza fabuły tegoż i dlaczego każdy z pomysłów scenarzysty był strzałem w stopę wymagałaby kilku stron opisów, ale wzdychałem z zażenowania w każdej nowej scenie.
Sutki asuny niczego nie wynagradzają.
A tutaj mamy do czynienia z 10000 ludźmi, których życie zmieniła gra. 4000 zabitych i ich bliskich. 6000 osób, które musi sobie jakoś poradzić po przeżytym koszmarze. Materiał na 10000 bardzo dobrych, mocnych, psychologicznych historii. Zamiast tego kolejne kontynuacje skupiały się głównie na „Kirito! Daisuki!” „Asuna! Daisuki!”. I co jest absolutnie niezaskakujące, każde odejście od tego rodzaju osi fabularnej przynosiło nam lepsze widowisko.
Żeby nie było, w Ordinal Scale naturalnie znajdziemy kolejne „Daisuki”, natomiast tutaj antagonistami nie są zboczeńcy tylko ludzie, których dotknęła strata bliskiej osoby, co mi się szalenie podobało. Fajnie jest, jeśli da się zrozumieć drugą stronę barykady, a nie mamy narzuconego antagonisty, który po prostu jest Wielkim Złym TM. Nie chcę dać nikomu do zrozumienia, że fabuła jest doskonała, natomiast określiłabym ją jako przynajmniej dobrą.
Najmilej mi się oglądało pierwszą połowę filmu. Asuna w duecie z Kirito zwykle przyprawia mnie o atak próchnicy, natomiast na samym początku filmu nasza wieczna para wreszcie, podobnie jak w bardzo dobrym Mother's Rosario (od którego zaczęłam żywić do Asuny pewną sympatię), porusza się samodzielnie. Miło oglądać akcję, w której brak Kirito i wreszcie Asuna może przypomnieć widzowi, że sama jest szalenie zdolnym graczem i liderem, a nie panienką do ciągłego ratowania kliknij: ukryte (choć na to oczywiście też przyjdzie pora). Samego Kirito najbardziej lubię w duecie z Sinon, które to odczucie naszło mnie również przy oglądaniu Ordinal Scale, no ale to temat na innego posta.
Tak z innej beczki ciekawa jestem, kiedy autor zrozumie, że Yui zabija jego dzieło? Po pierwsze jest jednym wielkim cheatem, a jej brak zmusiłby bohaterów to większego ruszania mózgownicą, co by wyszło serii na dobre. W filmie, dokładnie jak w serii, każda scena z Yui jest dużo gorsza niż mogłaby być bez niej. Nie czaję, czemu twórca z uporem maniaka trzyma się tego czegoś.
Muzyka to średnia Kajiura, bardzo dobra, lecz wtórna. To wszystko już gdzieś wcześniej było. Z drugiej strony skłamałabym jakbym powiedziała, że żadna z piosenek nie wpadła mi w ucho.
Animacja, jak można było się spodziewać po filmie kinowym, bardzo dobra.
Smaczkiem SAO jest ten element fantastyki naukowej, która może się stać rzeczywistością w ciągu kilkunastu, a może nawet kilku lat. Po prostu fajnie patrzy się na ten nowy sprzęt ^^.
Podsumowując, serdecznie polecam. Jeśli ktoś lubi SAO i toleruje to anime w jego najgorszych momentach, powinien być bardzo usatysfakcjonowany seansem.
Rozpisywać się nie będę jak koleżanka, bo jestem zbyt leniwy, ale dla kontrastu – nie polecam tego filmu. Nawet jeżeli ktoś jest fanem i nie przeszkadzają mu wady tej serii, może się srogo rozczarować.
Podkreślę tylko, że wątek AsunaXKirito od połowy seansu z powrotem mnie nudził i przyprawiał o próchnicę. Doceniam po prostu pierwszą połowę filmu, w której występowali bardziej solo.
Natomiast historia Yuny i fantazja technologiczna podobała mi się, co przerzuciło się na przyjazne odebranie całego filmu :)
Definitywnie przez to. Ja nie nastawiałem się na nic, obejrzałem od niechcenia, bez żadnych przemyśleń na temat jaka ta seria była i bez analizy czego mogę się spodziewać. Coś jak wypad na wycieczkę szkolną do kina na byle jaki film, byle nie mieć danego dnia zajęć.