x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Oryginalna sportówka. W sumie to i sportówka i okruszki w jednym.
Dlaczego "sportówka"? Bo kliknij: ukryte dotyczy sportu: tańca towarzyskiego. Co ciekawe MOCNO skupia się na jednej postaci, więc niemal wszystko w rękach głównego bohatera, który ma predyspozycje, ale jest turbo amatorem i powoli się rozwija. Klasyczna zmiana samego siebie, dążenie w końcu do czegoś dla siebie, chęć poprawy, kombinowanie po swojemu. Z motywów sportówkowych oczywiście jest np: przejścia od rywali do kumpli którzy wspierają. Jest nawet wyjazd na obóz treningowy z gorącymi źródłami. Bardzo krótki i skromny wyjazd no i ciągle skupiający się na głównej parze, ale być musi! Co ciekawe, główny bohater to gimbus/licealista, a wątków szkolnych prawie, że nie ma. Nie ma zapuszczonego klubu szkolnego czy ostatnich zawodów dla starszych roczników – NIC TAKIEGO! Świetna decyzja!
Dlaczego "okruszki"? Bo kliknij: ukryte cała reszta obsady – trenerzy, „rywale”, partnerki – wszyscy w jakimś stopniu wspierają głównego bohatera. A oprócz tego mają swoje życie, swoje prywatne kariery, swoje problemy – cała obsada super!
Bardzo mi się niedowidząca babcia głównego bohatera podobała. Już nie widziała zawodników sumo podczas transmisji, więc wnuczek musiał komentować walki specjalnie dla niej.
Okruszki to mamy nawet do kwadratu bo w drugiej części serii, gdzie sportu/zawodów niby sporo, ale przyćmiewa wszystko problematyczna partnerka. Takie trudne sprawy wyszły niestety. Nowa postać jest wiarygodna w tym jaka jest, ale całość wypadła męcząco.
Druga cześć serii i te problemy kliknij: ukryte z dopasowaniem nie podeszła. Naprawdę byłem zmęczony ilością dramy/kłótni/łez. Ale z drugiej strony pokazano takie niuanse jak ważne są stroje, podstawy, ile błędów się ciągle popełnia – twarde zejście na ziemie, a to niskiej rangi zawody.
Dodatkowy minusik za bardzo obszerne flashbacki o Akirze (partnerka Chinatsu z młodości) i Kugimiyamie (rywal z tej części sezonu). A jak już się zgrali to niemal metafizyka wjechała w umyśle głównego bohatera… Przedobrzyli ;)
Zakończenie. kliknij: ukryte Wygrali to wygrali, dopasowali się w końcu, nie ma co drążyć tematu.
Graficznie wyjątkowo mi siadło od samego początku. Powyginane do przesady sylwetki, rzęsy bujne, sporo grymasów na twarzy, dużo mimiki. Oryginalnie i ładnie!
Pierwszej części nawet 9 bym dał, ale całościowo wychodzi naciągane 8. Mimo zjazdu pod koniec szkoda, że to już koniec.
A
Bez zalogowania
25.01.2021 12:51 Do odcinka11ego i później
Seria to dla mnie przede wszystkim obyczajowe anime o tym, jak bardzo odnalezienie się w jakiejś pasji, dziedzinie, hobby – jakim jest taniec – może być silnym stymulatorem do zmiany wewnątrz (a o za tym idzie do zmian życiowych)
Po drugie wpływ, jaki jeden człowiek ma na życie innych ludzi – niczym sieć naczyń połączonych.
Samo anime dzieli się dla mnie na część do 11ego odcinka i później. Pomijając kreskę, do której długo się przyzwyczajałam, oraz przesadną ekspresję mimiczną/ułożenia i rysunki ciał – to sympatyczni bohaterowie sprawili, że w momencie zakończenia odcinka 11ego chciałam wystawić aż 8‑9/10
Wprowadzenie kolejnej postaci wzbudziło we mnie niestety sporo irytacji, która towarzyszyła mi niemal do końca.
A jednak nadało to serii wymiar bardziej realistyczny.
Stąd jedna zaleta (przyjemność z oglądania historii) zmieniła się w inną (docenienie realizmu).
Jedynie zakończenie nie spodobało mi się. Wolałabym drugą wersję zdarzeń.
Ogólnie polecam, szczególnie tym osobom, które docenią tu warstwę obyczajową. A użyte środki wyrazu (niestandardowa grafika i artystyczne przedstawienie stanów wewnętrznych) nie będą przeszkodą.
Ciekawa seria, której realizm i artyzm dojrzewa z czasem.
A
zxc
11.04.2020 05:02
Pierwszą połowę można potraktować jako jakiś dziwny sportowy shonen i jest ok. Natomiast potem zamienia się to w typowo babskie pieprzenie(o uczuciach etc.) które ciężko zdzierżyć…
A
Chmura
14.04.2018 00:36 Czy to jest seria sportowa?
Nawet przyjemnie się oglądało, ale pod koniec zaczęło mnie bardzo nudzić. Przede wszystkim zabrakło mi tu ducha sportowej rywalizacji. kliknij: ukryte Wszyscy przeciwnicy, z którymi mierzył się główny bohater byli od niego lepsi i ich podziwiał, sam nie przejawiał w sobie jakiejś woli walki. Tańczył, bo lubił i tyle.. Nie przybliżyło mi też to tematu tańca. Mało było zagadnień strony technicznej, która jest chyba najważniejsza w tym sporcie, dużo niezrozumiałych dla laika opisów przeżyć psychicznych z nim związanych, jeśli na prawdę tak to wygląda w ogóle. Poza tym był taki błąd, może w tłumaczeniu, że na turnieju oni tańczyli tango argentyńskie, a to jest co innego niż tango turniejowe, choć oczywiście tango z pochodzi z Argentyny (kocham serię filmów z youtuba Viejos Milongueros Buenos Aires años 90, dokumentujących jak amatorzy, dziadkowie, różni ludzie chodzili w latach dziewięćdziesiątych w Buenos Aires na kursy tanga). Anime ma też u mnie minusik za dwa typy uśmiechów na całą paletę postaci, co trochę było głupie. Moim zdaniem wyszła z tego bardziej seria obyczajowa niż sportowa. Nie ma tragedii, ale na pewno z tematu dało by się wyciągnąć o wiele więcej.
Anonimowa
25.01.2021 19:11 Re: Czy to jest seria sportowa?
Zdecydowanie jest to bardziej obyczajowa seria (według mnie)
Zresztą tag okruchy życia jest tu podany jako pierwszy.
Pośpieszyłem się z oceną, bo anime w całokształcie bardzo dobre. Do kreski przyzwyczajałem się dość długo – koniec końców specyficzna, nie każdemu może przypaść do gustu (długie szyje, krzaczaste rzęsy, dziwne sylwetki itd.) ale w moim odczuciu przyjemna dla oka, wyrazista i czysta. Animacje, których nieco zabrakło, szczególnie tańca, na w miarę wysokim poziomie.
Fabularnie anime proste – taniec towarzyski jako nowy sens życia bohatera i jego stopniowa ewolucja, ale przyjemnie było w to brnąć i poznawać kolejne mini‑historię. Postaci sporo, o ile Tatary nie znosiłem za jego pipkowatość, to w ciągu trwania odcinków wiele się zmieniło. Chi‑chan irytowała mnie prawie do końca, ale postać wiarygodna i to się ceni.
Anime ma mnóstwooo flasbacków, retrospekcji, wywodów różnych osób, przemyśleń, opowieści, itp. i to dzięki nim można było przeciągnąć sezon aż do 24 odcinków. Niby nadało to klimat i pozwoliło dłużej cieszyć się historią, a także wczuć się w bohaterów, w ich wnętrza, niemniej chwilami strasznie nudziło.
Ale Ballroom e Youkoso zrobiło przede wszystkim coś wyjątkowego – zrobiło z dość niszowego tematu tańca towarzyskiego dzieło, które bardzo przyjemnie się oglądało.
Są takie tytuły, które w momencie, gdy zaczynam całkowicie odchodzić od kreskówek, przypominają mi dlaczego tak bardzo lubiłam anime. Tytułem takim jest Ballroom e Youkoso.
Dziękuję ;)
Ode mnie 8/10, choć przyznam, że wahałam się czy by nie dać 7, ale ostatnie sceny mnie bardzo rozczuliły.
pierwszy zmienny, drugi zmienny, trzeci zmienny czwarty zmienny i. Prawa kręci, lewa kręci, prawa kręci, lewa kręci i…
Dobra sportówka ma dla mnie ten szczególny element, który sprawia, że nie obchodzi mnie cała reszta… albo nie tyle „nie obchodzi”, co przechodzi na drugi plan. Otoż dobra seria sportowa w moim przypadku zachęca mnie do spróbowania tego co główny bohater. Przy „Baby Steps” miałam ochotę pójść na kort i popróbować jak to się robi. Gdy oglądałam znienawidzoną przez siebie siatkówkę w „Haikyuu” nagle miałam ochotę wziąć do ręki piłkę i nakłonić jakichś ludzi by ze mną zagrali…
Co by nie mówić o BeY… zapisałam się na kurs tańca towarzyskiego. Tak jakoś wyszło ^///^
Główny bohater jest trochę wkurzający, rysunek postaci jest specyficzny… mnie najbardziej przeszkadzały usta – te krechy… Wygięte do granic możliwości ciała nie były zbyt piękne ani realistyczne. Przebitki artystyczne (czworonożne wrażenie Tatary) były paskudne.
Ale fabuła była nawet niezła. Zawody, taniec… Nic zbędnego. Odrobina pobocznych historii. Jakoś tak się działo, że i tak cieszyłam sie na każdy odcinek i nie miałam poczucia ani dłużyzn, ani że jest nudno. Do końca mi się podobało.
Jak to się stało? To ja nie wiem. Ale mimo, że od początku miałam do tej serii jakieś ale, to podobało mi się :)
Postaci były całkiem fajne i na ich relacje (zwłaszcza pod koniec) patrzyło się z sympatią.
Ballroom e Youkoso – jest kolejnym przykładem odnośnie krytyki decyzji by iść zgodnie z mangowym pierwowzorem, albowiem wybija to z rytmu oglądania i traci się imersje. Czytając mangę płynie przechodzimy od klatki do klatki wypełniając luki przez wyobrażenie sobie ruchu, ale czasem przyjdzie na myśl jakby to wyglądało w płynnej animacji widzianej oczami. Oglądając Ballroom e Youkoso można poczuć zaledwie namiastkę ruchu. Taniec, czyli temat przewodni tego anime, który wszystkie inne wątki spowija cieniem jest potraktowany bez należytej uwagi. Chodzi o animację tańca, która jest niestety tylko niewielką częścią pokazu, gdyż „kamera” unika patrzenia na tancerzy kierując się na widownie i komentujące osoby, a jeśli już skieruje się na centrum uwagi wszystkich to pokazuje slajdy. We wszystkich anime sportowych najważniejsza jest animacja, co udowadnia anime Yuri!!! on Ice. Ballroom e Youkoso wypada przy nim blado, i nawet finałowy taniec zawodzi. Ktoś może zapytać czemu czepiam się kwestii technicznej już na początku, a nie na koniec. Otóż do stworzenia narracji wykorzystano wytarte klisze, które już dawno nie powodują emocji u widza, i skorzystanie z nich jeszcze raz bardziej męczy. Szkodzi im też mangowy format w anime, a mianowicie częstotliwość wydawania kolejnego tomu mangi jest znacznie mniejsza, niż odcinka anime. Toteż autor stosuje przypomnienia by skierować myśli czytelnika na dawne sceny o których już być może zapomniał, ale w anime to tylko kwestia jednego do kilku tygodni i powrót do ubiegłych wydarzeń jest irytujący, a zwłaszcza, że oraz za pierwszym razem były mdłe, i za drugim razem już chcę się… Porzuciłem kończąc pierwszy cour.
Porównujesz ballroom z yoi? no to chyba żart albo prowokacja :D przecież yoi było abominacją. Koszmarem, od którego wypływały oczy. To, że „cały czas się ruszało” nie jest argumentem, bo ruszało się w okropny sposób. I chyba Ci pamięć szwankuje, bo tam również pełno było powtarzanych ujęć, plansz, wiecznych ucieczek na publiczność (ciągle tę samą btw), na sufit i na postaci komentujące z boku. ¯\(°_o)/¯ Ogólnie publiczność i komentarze obserwatorów to cecha gatunkowa sportówek. Nawet w haikyuu to widać, a haikyuu dysponowało jakimś gadzilionem jenów budżetu. Yoi miało fenomenalny początek, a potem ciągnęło po dnie, podrygując od czasu do czasu, ballroom tymczasem jest mistrzostwem świata w kategorii „ukrywamy, że nie mamy kasy”. Absolutnie wszystko da się tu wpisać w zabieg artystyczny, nagminnie przekraczana jest granica między jakąś metaforą i abstrakcją z jednoczesnym zachowaniem dynamiki scen. Większość serii zderza się w którymś momencie z problemem oszczędności, a tutaj reżyser robi z tego oszczędzania formę wyrazu. Trochę jak te wszystkie kotki w kimi to boku. Dodatkowo obraz świetnie zgrywa się z muzyką. Rozumiem, że estetyka nie będzie komuś odpowiadać, bo twórców dosłownie ponosi, ale żeby w ogóle tego nie dostrzegać?
I ogólnie śmieszy mnie niesamowicie, że bronię sportówki, ale ponieważ jestem jedyną osobą na tanuku, której się to podoba… Poziom skomplikowania fabuły i głębia osobowości bohaterów o kilka stopni przewyższa inne serie tego typu.
GambleFaust
28.09.2017 10:40 Re: Po 11 odcinkach
Dziwna sprawa z BeY. Jak mi przychodzi pisać opinię to mógłbym narzekać bez końca, wymieniać po sto irytujących rzeczy, dla których nie warto zaczynać. Że muzyka słaba, tylko op się jakoś nadają. Że protag jest ciepło‑kluchowaty, a inni bohaterowie niewiele lepsi (najbardziej lubię Kiyoharu i Sengoku) Że pod względem kreski, średniawej zresztą to nic innego jak kopia Haikyuu, tylko zamiast grać w siatkówkę to tańczą. Że największym minusem serii to brzydka animacja tańca. Ale jak przychodzi mi oglądać kolejny odcinek to bawię się miodnie.
Muzyka powinna być ponad dialogi, a jest jedynie ledwo słyszalnym tłem. A przecież „głośna” ścieżka dźwiękowa w Yuri!!! on Ice się spodobała. Zatem czemu się nie wzorować? A sportówki nie zależnie od sportu powielają te same tematy, więc by tytuł został uznany za przynajmniej dobry trzeba wątki poprowadzić lepiej lub przedstawić z innego punktu widzenia, a najłatwiej zignorować fabułę i zrobić widowisko jak w Yuri!!! on Ice, aby przynajmniej oczy i uszy były zadowolone :)
dostrzegam wady tej serii, ale nie wydaje mi się, że zasługuje na zostanie kozłem ofiarnym, którego należy zrzucić w przepaść za błędy i schematy wszystkich innych sportówek. oczywiście jest to głęboko subiektywna opinia, a hyoudou jest najlepszy…
Nie uważam, że akurat Ballroom jest pokrzywdzone, gdyż naglę zostały dostrzeżone schematy. To czeka każde anime powielające klisze, gdyż zawsze znajdzie się osoba co już je widziała. A schematyczności jest więcej, jak ten niby romans, choć nie. Proste charaktery Mako i Shizuku zostały już wyeksploatowane, więc gdyby Tatara zostałby z którąś z nich, to by oznaczało kręcenie się w kółko jak Kirito z Asuną (SAO) przez kolejne tomy, albowiem nie bez powodu romanse najczęściej kończą się na stworzeniu pary, gdyż potem nie ma za bardzo jak prowadzić tego wątku, gdy wszystkie schematy zostały użyte na etapie tworzenia się więzi miłości, a przecież mangowa historia musi się toczyć dalej by zarabiać. Inny powód to możliwość wprowadzania nowych bohaterek, które są mechanizmem wyróżniającym sprowadzanym jedynie do roli kolejnej stacji, gdzie fabuła ma tylko postój by dalej jechać po tych samych torach, a jak wiadomo dłuższa podróż jest nużąca, to i Chinatsu długo nie będzie w centrum, i potem kolejna, kolejna, kolejna, aż popularność Ballroom e Youkoso poleci tak bardzo w dół, że na tomik czy dwa przed końcem pojawi się sugestia by z kimś połączyć Tatare by tak przypieczętować koniec mangi, której nie czytam tak na marginesie. Tak można dalej wymieniać… Czemu? Wrażenie odświeżenia szybko minęło, gdyż nie wiele go było, a teraz nie fajnie się ogląda :)
Porównałem tylko w aspekcie tańca, choć dla obu tytułów jest to najważniejsze… właściwie po co Ci cokolwiek tłumaczyć, jak i tak nie przeczytasz ze zrozumieniem tylko postawisz sobie pytanie na które odpowiesz według własnego uznania by na koniec zacząć generalizować i uogólniać w ogóle nie biorąc pod uwagę zdań na które odpowiadasz.
A przecież pisałem o tym, że anime ma więcej narysowanych klatek toteż ukazanie występu jakby się go widziało na żywo przez symulowanie ruchów prawdziwej kamery spowoduje, że widz wsłucha się w muzykę i odgłosy widowni, a oczami skupi na akcji. Powstanie imersja, która zachwyciła w Yuri!!! on Ice, choć również przyznaje, że widowisko trochę zostało zakłócone przez decyzje o oszczędności animacji. Jednak najważniejsze jest to, iż jest to przykładem, że sportówki powinno się tworzyć jak wydarzenia sportowe w telewizji, a nie oddawać trochę animacji pomiędzy klatkami wyciągniętymi z mangi, gdyż tak zatraca się dynamizm i imersję. Natomiast Haikyuu to tylko momenty animacji, które są brutalnie przezwane, co jest sporą wadą. Ślepe pożądanie za pierwowzorem mangowym szkodzi anime.
Mikagura Gakuen Kumikyoku to bardzo skromne pod względem kreski anime, a jednak ma ponad przeciętną animacje, czyli nie budżet jest przeszkodą, co poniekąd udowadnia Ballroom e Youkoso w scenach tańca animowanego, kiedy rzeczywistość ustępuje, a pojawia się ekspresjonizm. Dlatego sądzę, że to mangowy pierwowzór był powodem pokazu slajdów, a nie budżet.
Ballroom kręci się wokół tańca, i to widać przez zamykanie relacji między bohaterami w chwili, gdy wątek się kończy i nic dalej z niego nie wynika. Brak pomysłu na rozwinięcie, bo trzeba by zboczyć z schematów lub jeszcze bardziej się w nie zagłębić? To już lepiej nie komplikować i skupić się na tańcu? Ależ słaby ten taniec, to i anime jest słabe :)
Po takim wstępie, to chyba rzeczywiście nie warto czytać, ani odpowiadać, zwłaszcza, że sam prawdopodobnie nie przeczytałeś tego, co napisałeś…
cóż, nie zgadzam się, że anime powinny być realizowane jako wydarzenia sportowe. głównie dlatego, że sport w anime ma być elementem fabuły, a nie celem samym w sobie. w ogóle czy oglądanie anime dla sportu może skończyć się czymś innym, niż rozczarowaniem? dla mnie, wielkiej fanki łyżwiarstwa, yoi było pod tym względem rozczarowaniem wręcz niewymownym. Uważam, że stawianie tej serii jako wzoru jest niepoważne, gdyż naszpikowana jest ona błędami, na slajdy z ballroom zaś można chociaż patrzeć. Zwłaszcza, kiedy się wie, że w prawdziwych zawodach tanecznych też pełno psycho uśmiechów i pozowania. mogło być więcej ruchu? mogło być, ale przynajmniej bohaterowie nie mają chronicznie jednej nóżki krótszej…
swoją drogą to zabawne, bo identyczne zarzuty o „wierność pierwowzorowi” stawiam anime, które w tym sezonie trafiło mi się recenzować. Niemal słowo w słowo tak samo, ale tamta seria jest naprawdę brzydka…
Nie miałem na myśli by anime sportowo realizować jak wideoreportaż, a dać przynajmniej te 3 minuty wśród jakiś 552 na napawanie się występem, gdy słychać tylko muzykę i ewentualnie publiczność, a widzieć tylko taniec i tą wyjątkową chwile podkreślić animacją u ujęciami nie tylko z bliska bez nakładania dziewczęcych filtrów jak głębia akwarium. I nie mam na myśli by iść w pełen realizm, gdyż to animacja, która ma swoja atuty i warto je zobaczyć. Dla mnie i Yuri!!! on Ice jest rozczarowaniem, gdyż mi też nie spodobało się podejście do animacji, gdzie nie przywiązywano wagi do szczegółów jak bardziej realistyczna jazda po lodzie czy anatomia człowieka, a użycie tych samych chorografii z innym tłem irytowało szczególnie, jak te podpieranie się rakami powtarzane.
Nie czytam opinii przed obejrzeniem anime, gdyż chcę ją stworzyć sam. Nie czytam recenzji po obejrzeniu anime, gdyż chcę zapisać opinie nie zachwianą o inne przemyślenia. Nie czytam tanuki, albowiem nie piszę komentarzy i recenzji. I nie wiem jakie anime przyszło Ci recenzować :)
Zważywszy, że w animu taki dwuminutowy taniec potrafi trwać pół odcinka, towarzyszą mu komentarze dziesięciu osób i jeszcze rozmyślania tancerzy… jak to zrobić bez rozciągania w nieskończoność? Może w jakiejś innej historii, gdzie nie będzie sportówkowej narracji?
Argumentów z komentarza wyżej nie rozumiem. Znaczy nie czytasz mangi, ale masz opinię na jej temat. Ok, spoko. Dziwią mnie trochę te śmiałe proroctwa nie wiadomo na jakich podstawach, zwłaszcza, że kłóci się to z filozofią życiową Tatary, ale co tam :D poza tym może przecież tańczyć z Chinatsu, a prywatnie mieć dziewczynę (albo chłopaka?)
i eghem… nie napisałam tamtego ostatniego akapitu w poprzednim komentarzu, żebyś poszedł czytać moją recenzję _‑___ ot, zwróciłam uwagę na to jak można użyć argumentu, a w innej sytuacji właśnie z takim samym argumentem się nie zgodzić.
lol jakie emocje emocje :D wieeeesz, spojlery osobiste wrażenia -> kliknij: ukryte tam jeden wieki wielokąt uczuciowy. Mako może się kochać w Tatarze, ale Tatara kocha się w Shizuku, poza tym nie można zignorować jego relacji z Chinatsu (jego aktualna mangowa partnerka), z którą go osobiście szipuję, bo Chinatsu jest najlepsza <333 Tatara ogólnie jest szipowalny, można go szipować w wielorakich konfiguracjach i zawsze będzie pasować. Poczytaj fanfiki na otarcie łez ;p
Myślisz, że kliknij: ukryte Chinatsu zdąży się pojawić w anime, czy jednak będę musiała zacząć czytać mangę by się dowiedzieć, że jest najlepsza xD? Tatara ogólnie trochę mnie wkurza, ale razem z Mako jest po prostu najsłodszy na świecie (ona zresztą też)!
oczywiście, że mako jest mega słodka i kochana i z tatarą są mega pluszowi, ale cóż, dla mnie to bardziej dwójka kociaków albo szczeniaczków niż para‑para, ale szipowanie i tak jest dobre. ktoś na tumblrach napisał:
Ballroom e Youkoso is not a romance manga but they all have nice moments between them that you can ship everyone x everyone and is ok, because the only canon love is their love for dance.
kliknij: ukryte mam nadzieję, że chinatsu się pojawi ;_; dwa sezony są
KaaZ
11.09.2017 19:33 Re: MakoxTatara
„ale szipowanie i tak jest dobre” ... ohhh , aż mnie coś zabolało! Wybacz, musiałem.
Dodam jeszcze kruchą nadzieje, iż jeżeli główny bohater zacznie zachowywać się jak facet a nie pipa, szybciej reagować, traktować kobiety jak kobiety a nie tylko tancerki, ogarnąć coś z Mako (bardzo sympatyczna, dobrze zapowiadająca się postać) to brnąć przez emisje będzie się bardzo przyjemnie.
Jestem po czterech odcinkach, i już mogę wystawić jaką taką opinie.
Może zacząć od strony technicznej? Cóż, na forach twierdzili, że anime ma ciekawą, dynamiczną i bardzo 'kreskówkową' grafikę. W zasadzie nie można temu zaprzeczyć, ale należy dodać kolejną cechę – brzydką. Nie wiem, być może to subiektywna opinia, ale od strony graficznej anime prezentuje się słabo. Przez cały czas dręczyły mnie wszędobylskie zatrzymywania klatek i animacji, dziwne pauzy, totalnie nijakie tła. Ponadto, sceny tańca, które okropnie mnie drażnią: 5sek miernego, w ogóle nie szczegółowego ruchu, i 20sek retrospekcji bohaterów nad tym, jak cudowne i wspaniałe jest to. Śmiech na sali (dosłownie). A już kończąc na animacji, kreska sama w sobie daje radę. Bohaterowie wykonani dość solidnie, z jednym, bardzo ważnym wyjątkiem – szyja. Nie wiem co mieli na myśli tworząc je takie długie, ale wygląda to nie dość, że w cholerę nierealistycznie, ale miejscami śmiesznie a nawet obrzydliwie. Podobnie pot, który dosłownie wylewa się z ekranu – owszem, jest obecny w tańcu, ale po co aż tak go ukazywać? O muzyce nie mam zdania, ale wydaje mi się że nie ma z nią problemu (chociaż nadal nie wiem jak można tańczyć do 5'sekudnowych kawałków lol)
Główny bohater lekko irytujący, dziwny (czasami pewny siebie, czasami nie, dziwne to) ale jest to sprawa zmienności jego charakteru – zgaduje że taniec zmieni jego światopogląd, i w czasie trwania anime będzie można zaobserwować jakąś pozytywną metamorfozę. Podoba mi się Sengoku, konkretny człowiek na konkretnym stanowisku nauczyciela, mentora i autorytetu.
Prawdopodobnie obejrzę do końca, bo oprócz kreski, historia zapowiada się wbrew pozorom ciekawie.
Aaa szkoda mi jednak na to czasu. Strasznie to słabe! Taniec w formie typowo shounenowo sportówkowej traci właściwie wszystko ze swojego uroku. Jest to sztuczne i naciągane do granic możliwości, a same występy – zwyczajnie brzydkie. Poza tym, choć wreszcie była szansa, by przedstawić jakiś sport zarówno z męskiej, jak i kobiecej perspektywy, to tutaj partnerkę sprowadza się tylko do roli jakiegoś dodatku, którym wymachuje partner i to od niego głównie zależy, czy para wypadnie dobrze. Blah, cóż za idiotyzm.
No i bohater‑geniusz, który nie zna podstaw, nie jest zbyt wysportowany, ale potrafi ślicznie zatańczyć (tyle chociaż, że nie idealnie) bo podpatrzył ruchy innego gościa? To już Tsukushi z Days ze swoim bieganiem był lepszy i bardziej naturalny.
Pierwszy odcinek był fajny, naprawdę mi się podobał. Od drugiego zaczęła się jazda w dół i to niestety w każdym aspekcie. Bo abstrahując od poziomu sportowego, nawet humor zaczął był mocno niestrawny…
Nic mnie przy tym nie trzyma, więc nie mam zamiaru się nadal z tym męczyć. Po tych wszystkich zachwytach osób znających mangę, liczyłam na znacznie więcej niż kolejną przeciętną shounenową sportówkę z irytującym bohaterem, który (za)szybko robi się ponadprzeciętnie dobry.
J ♣
30.07.2017 10:51 Re: Po 3 epkach
No i bohater‑geniusz, który nie zna podstaw, nie jest zbyt wysportowany, ale potrafi ślicznie zatańczyć
To zupełnie jak Rafał Mroczek… albo Marcin Mroczek -,-? Zresztą ja tam ich nie rozróżniam ;P
*szeptem* Chwalenie mangi to chwalenie mangi. jeśli ktoś napalał się na to anime przed sezonem ponieważ czytał mangę, to robił reklamę mandze i to po mangę wypadałoby sięgnąć. *jeszcze bardziej szeptem* Z tego co wiem, manga jest super. *szeptem na granicy słyszalności* obrażania się na sportówkę dlatego, że jest sportówką i rzuca w twarz sportówkowymi schematami nie bardzo rozumiem.
Niestety, ale pierwszy odcinek nie rozemocjonował mnie pod żadnym względem, wykluczając jakże wspaniałą postać Sengoku oczywiście. Jedyne co zapowiada pierwszy odcinek to boleśnie sztampową i przewidywalną fabułę, i typowe dla sportówek rozwinięcie wątku miłosnego, co zniechęca jeszcze bardziej. Kreska nie jest zła, nie jest ona fenomenem, ale mimika twarzy postaci jest jak najbardziej na tak. Proporcje im się nieco posypały, ale CLAMPa nic jednak nie pobije. Mangi nie czytałam, słyszałam, że świetna, ale jak już się zabrałam za anime, to nie będę sobie samej fundować spojlerów.
Mimo wszystko, czekam na drugi odcinek, a jak po nim będzie jeszcze gorzej, to podziękuję za kontynuację.
No cóż, zaczyna się dosyć standardowo jak na sportówkę, by nie powiedzieć „sztampowo”. Na szczęście postaci wydają się dosyć sympatyczne i pełnokrwiste, więc mam nadzieję, że to pociągnie całość. Potencjał zapewne gdzieś jest, ale super‑optymistycznie nie jestem nastawiony.
8=/10
Dlaczego "sportówka"? Bo kliknij: ukryte dotyczy sportu: tańca towarzyskiego. Co ciekawe MOCNO skupia się na jednej postaci, więc niemal wszystko w rękach głównego bohatera, który ma predyspozycje, ale jest turbo amatorem i powoli się rozwija. Klasyczna zmiana samego siebie, dążenie w końcu do czegoś dla siebie, chęć poprawy, kombinowanie po swojemu. Z motywów sportówkowych oczywiście jest np: przejścia od rywali do kumpli którzy wspierają. Jest nawet wyjazd na obóz treningowy z gorącymi źródłami. Bardzo krótki i skromny wyjazd no i ciągle skupiający się na głównej parze, ale być musi! Co ciekawe, główny bohater to gimbus/licealista, a wątków szkolnych prawie, że nie ma. Nie ma zapuszczonego klubu szkolnego czy ostatnich zawodów dla starszych roczników – NIC TAKIEGO! Świetna decyzja!
Dlaczego "okruszki"? Bo kliknij: ukryte cała reszta obsady – trenerzy, „rywale”, partnerki – wszyscy w jakimś stopniu wspierają głównego bohatera. A oprócz tego mają swoje życie, swoje prywatne kariery, swoje problemy – cała obsada super!
Bardzo mi się niedowidząca babcia głównego bohatera podobała. Już nie widziała zawodników sumo podczas transmisji, więc wnuczek musiał komentować walki specjalnie dla niej.
Okruszki to mamy nawet do kwadratu bo w drugiej części serii, gdzie sportu/zawodów niby sporo, ale przyćmiewa wszystko problematyczna partnerka. Takie trudne sprawy wyszły niestety. Nowa postać jest wiarygodna w tym jaka jest, ale całość wypadła męcząco.
Druga cześć serii i te problemy kliknij: ukryte z dopasowaniem nie podeszła. Naprawdę byłem zmęczony ilością dramy/kłótni/łez. Ale z drugiej strony pokazano takie niuanse jak ważne są stroje, podstawy, ile błędów się ciągle popełnia – twarde zejście na ziemie, a to niskiej rangi zawody.
Dodatkowy minusik za bardzo obszerne flashbacki o Akirze (partnerka Chinatsu z młodości) i Kugimiyamie (rywal z tej części sezonu). A jak już się zgrali to niemal metafizyka wjechała w umyśle głównego bohatera… Przedobrzyli ;)
Zakończenie. kliknij: ukryte Wygrali to wygrali, dopasowali się w końcu, nie ma co drążyć tematu.
Graficznie wyjątkowo mi siadło od samego początku. Powyginane do przesady sylwetki, rzęsy bujne, sporo grymasów na twarzy, dużo mimiki. Oryginalnie i ładnie!
Pierwszej części nawet 9 bym dał, ale całościowo wychodzi naciągane 8. Mimo zjazdu pod koniec szkoda, że to już koniec.
Do odcinka11ego i później
Po drugie wpływ, jaki jeden człowiek ma na życie innych ludzi – niczym sieć naczyń połączonych.
Samo anime dzieli się dla mnie na część do 11ego odcinka i później. Pomijając kreskę, do której długo się przyzwyczajałam, oraz przesadną ekspresję mimiczną/ułożenia i rysunki ciał – to sympatyczni bohaterowie sprawili, że w momencie zakończenia odcinka 11ego chciałam wystawić aż 8‑9/10
Wprowadzenie kolejnej postaci wzbudziło we mnie niestety sporo irytacji, która towarzyszyła mi niemal do końca.
A jednak nadało to serii wymiar bardziej realistyczny.
Stąd jedna zaleta (przyjemność z oglądania historii) zmieniła się w inną (docenienie realizmu).
Jedynie zakończenie nie spodobało mi się. Wolałabym drugą wersję zdarzeń.
Ogólnie polecam, szczególnie tym osobom, które docenią tu warstwę obyczajową. A użyte środki wyrazu (niestandardowa grafika i artystyczne przedstawienie stanów wewnętrznych) nie będą przeszkodą.
Ciekawa seria, której realizm i artyzm dojrzewa z czasem.
Czy to jest seria sportowa?
Re: Czy to jest seria sportowa?
Zresztą tag okruchy życia jest tu podany jako pierwszy.
A jednak bardzo dobre
Fabularnie anime proste – taniec towarzyski jako nowy sens życia bohatera i jego stopniowa ewolucja, ale przyjemnie było w to brnąć i poznawać kolejne mini‑historię. Postaci sporo, o ile Tatary nie znosiłem za jego pipkowatość, to w ciągu trwania odcinków wiele się zmieniło. Chi‑chan irytowała mnie prawie do końca, ale postać wiarygodna i to się ceni.
Anime ma mnóstwooo flasbacków, retrospekcji, wywodów różnych osób, przemyśleń, opowieści, itp. i to dzięki nim można było przeciągnąć sezon aż do 24 odcinków. Niby nadało to klimat i pozwoliło dłużej cieszyć się historią, a także wczuć się w bohaterów, w ich wnętrza, niemniej chwilami strasznie nudziło.
Ale Ballroom e Youkoso zrobiło przede wszystkim coś wyjątkowego – zrobiło z dość niszowego tematu tańca towarzyskiego dzieło, które bardzo przyjemnie się oglądało.
Ballroom e Youkoso
Dziękuję ;)
Ode mnie 8/10, choć przyznam, że wahałam się czy by nie dać 7, ale ostatnie sceny mnie bardzo rozczuliły.
walcem...
Dobra sportówka ma dla mnie ten szczególny element, który sprawia, że nie obchodzi mnie cała reszta… albo nie tyle „nie obchodzi”, co przechodzi na drugi plan. Otoż dobra seria sportowa w moim przypadku zachęca mnie do spróbowania tego co główny bohater. Przy „Baby Steps” miałam ochotę pójść na kort i popróbować jak to się robi. Gdy oglądałam znienawidzoną przez siebie siatkówkę w „Haikyuu” nagle miałam ochotę wziąć do ręki piłkę i nakłonić jakichś ludzi by ze mną zagrali…
Co by nie mówić o BeY… zapisałam się na kurs tańca towarzyskiego. Tak jakoś wyszło ^///^
Główny bohater jest trochę wkurzający, rysunek postaci jest specyficzny… mnie najbardziej przeszkadzały usta – te krechy… Wygięte do granic możliwości ciała nie były zbyt piękne ani realistyczne. Przebitki artystyczne (czworonożne wrażenie Tatary) były paskudne.
Ale fabuła była nawet niezła. Zawody, taniec… Nic zbędnego. Odrobina pobocznych historii. Jakoś tak się działo, że i tak cieszyłam sie na każdy odcinek i nie miałam poczucia ani dłużyzn, ani że jest nudno. Do końca mi się podobało.
Jak to się stało? To ja nie wiem. Ale mimo, że od początku miałam do tej serii jakieś ale, to podobało mi się :)
Postaci były całkiem fajne i na ich relacje (zwłaszcza pod koniec) patrzyło się z sympatią.
Jakby poszedł II sezon – oglądałabym
Po 11 odcinkach
Re: Po 11 odcinkach
I ogólnie śmieszy mnie niesamowicie, że bronię sportówki, ale ponieważ jestem jedyną osobą na tanuku, której się to podoba… Poziom skomplikowania fabuły i głębia osobowości bohaterów o kilka stopni przewyższa inne serie tego typu.
Re: Po 11 odcinkach
Re: Po 11 odcinkach
Re: Po 11 odcinkach
Re: Po 11 odcinkach
Re: Po 11 odcinkach
A przecież pisałem o tym, że anime ma więcej narysowanych klatek toteż ukazanie występu jakby się go widziało na żywo przez symulowanie ruchów prawdziwej kamery spowoduje, że widz wsłucha się w muzykę i odgłosy widowni, a oczami skupi na akcji. Powstanie imersja, która zachwyciła w Yuri!!! on Ice, choć również przyznaje, że widowisko trochę zostało zakłócone przez decyzje o oszczędności animacji. Jednak najważniejsze jest to, iż jest to przykładem, że sportówki powinno się tworzyć jak wydarzenia sportowe w telewizji, a nie oddawać trochę animacji pomiędzy klatkami wyciągniętymi z mangi, gdyż tak zatraca się dynamizm i imersję. Natomiast Haikyuu to tylko momenty animacji, które są brutalnie przezwane, co jest sporą wadą. Ślepe pożądanie za pierwowzorem mangowym szkodzi anime.
Mikagura Gakuen Kumikyoku to bardzo skromne pod względem kreski anime, a jednak ma ponad przeciętną animacje, czyli nie budżet jest przeszkodą, co poniekąd udowadnia Ballroom e Youkoso w scenach tańca animowanego, kiedy rzeczywistość ustępuje, a pojawia się ekspresjonizm. Dlatego sądzę, że to mangowy pierwowzór był powodem pokazu slajdów, a nie budżet.
Ballroom kręci się wokół tańca, i to widać przez zamykanie relacji między bohaterami w chwili, gdy wątek się kończy i nic dalej z niego nie wynika. Brak pomysłu na rozwinięcie, bo trzeba by zboczyć z schematów lub jeszcze bardziej się w nie zagłębić? To już lepiej nie komplikować i skupić się na tańcu? Ależ słaby ten taniec, to i anime jest słabe :)
Re: Po 11 odcinkach
cóż, nie zgadzam się, że anime powinny być realizowane jako wydarzenia sportowe. głównie dlatego, że sport w anime ma być elementem fabuły, a nie celem samym w sobie. w ogóle czy oglądanie anime dla sportu może skończyć się czymś innym, niż rozczarowaniem? dla mnie, wielkiej fanki łyżwiarstwa, yoi było pod tym względem rozczarowaniem wręcz niewymownym. Uważam, że stawianie tej serii jako wzoru jest niepoważne, gdyż naszpikowana jest ona błędami, na slajdy z ballroom zaś można chociaż patrzeć. Zwłaszcza, kiedy się wie, że w prawdziwych zawodach tanecznych też pełno psycho uśmiechów i pozowania. mogło być więcej ruchu? mogło być, ale przynajmniej bohaterowie nie mają chronicznie jednej nóżki krótszej…
swoją drogą to zabawne, bo identyczne zarzuty o „wierność pierwowzorowi” stawiam anime, które w tym sezonie trafiło mi się recenzować. Niemal słowo w słowo tak samo, ale tamta seria jest naprawdę brzydka…
Re: Po 11 odcinkach
Nie czytam opinii przed obejrzeniem anime, gdyż chcę ją stworzyć sam. Nie czytam recenzji po obejrzeniu anime, gdyż chcę zapisać opinie nie zachwianą o inne przemyślenia. Nie czytam tanuki, albowiem nie piszę komentarzy i recenzji. I nie wiem jakie anime przyszło Ci recenzować :)
Re: Po 11 odcinkach
Zważywszy, że w animu taki dwuminutowy taniec potrafi trwać pół odcinka, towarzyszą mu komentarze dziesięciu osób i jeszcze rozmyślania tancerzy… jak to zrobić bez rozciągania w nieskończoność? Może w jakiejś innej historii, gdzie nie będzie sportówkowej narracji?
Argumentów z komentarza wyżej nie rozumiem. Znaczy nie czytasz mangi, ale masz opinię na jej temat. Ok, spoko. Dziwią mnie trochę te śmiałe proroctwa nie wiadomo na jakich podstawach, zwłaszcza, że kłóci się to z filozofią życiową Tatary, ale co tam :D poza tym może przecież tańczyć z Chinatsu, a prywatnie mieć dziewczynę (albo chłopaka?)
i eghem… nie napisałam tamtego ostatniego akapitu w poprzednim komentarzu, żebyś poszedł czytać moją recenzję _‑___ ot, zwróciłam uwagę na to jak można użyć argumentu, a w innej sytuacji właśnie z takim samym argumentem się nie zgodzić.
MakoxTatara
Re: MakoxTatara
Re: MakoxTatara
Re: MakoxTatara
Tatara ogólnie jest szipowalny, można go szipować w wielorakich konfiguracjach i zawsze będzie pasować. Poczytaj fanfiki na otarcie łez ;p
Re: MakoxTatara
Re: MakoxTatara
Ballroom e Youkoso is not a romance manga but they all have nice moments between them that you can ship everyone x everyone and is ok, because the only canon love is their love for dance.
kliknij: ukryte mam nadzieję, że chinatsu się pojawi ;_; dwa sezony są
Re: MakoxTatara
Re: MakoxTatara
+ do postaci
Dość słabe
Może zacząć od strony technicznej? Cóż, na forach twierdzili, że anime ma ciekawą, dynamiczną i bardzo 'kreskówkową' grafikę. W zasadzie nie można temu zaprzeczyć, ale należy dodać kolejną cechę – brzydką. Nie wiem, być może to subiektywna opinia, ale od strony graficznej anime prezentuje się słabo. Przez cały czas dręczyły mnie wszędobylskie zatrzymywania klatek i animacji, dziwne pauzy, totalnie nijakie tła. Ponadto, sceny tańca, które okropnie mnie drażnią: 5sek miernego, w ogóle nie szczegółowego ruchu, i 20sek retrospekcji bohaterów nad tym, jak cudowne i wspaniałe jest to. Śmiech na sali (dosłownie). A już kończąc na animacji, kreska sama w sobie daje radę. Bohaterowie wykonani dość solidnie, z jednym, bardzo ważnym wyjątkiem – szyja. Nie wiem co mieli na myśli tworząc je takie długie, ale wygląda to nie dość, że w cholerę nierealistycznie, ale miejscami śmiesznie a nawet obrzydliwie. Podobnie pot, który dosłownie wylewa się z ekranu – owszem, jest obecny w tańcu, ale po co aż tak go ukazywać? O muzyce nie mam zdania, ale wydaje mi się że nie ma z nią problemu (chociaż nadal nie wiem jak można tańczyć do 5'sekudnowych kawałków lol)
Główny bohater lekko irytujący, dziwny (czasami pewny siebie, czasami nie, dziwne to) ale jest to sprawa zmienności jego charakteru – zgaduje że taniec zmieni jego światopogląd, i w czasie trwania anime będzie można zaobserwować jakąś pozytywną metamorfozę. Podoba mi się Sengoku, konkretny człowiek na konkretnym stanowisku nauczyciela, mentora i autorytetu.
Prawdopodobnie obejrzę do końca, bo oprócz kreski, historia zapowiada się wbrew pozorom ciekawie.
Po 3 epkach
No i bohater‑geniusz, który nie zna podstaw, nie jest zbyt wysportowany, ale potrafi ślicznie zatańczyć (tyle chociaż, że nie idealnie) bo podpatrzył ruchy innego gościa? To już Tsukushi z Days ze swoim bieganiem był lepszy i bardziej naturalny.
Pierwszy odcinek był fajny, naprawdę mi się podobał. Od drugiego zaczęła się jazda w dół i to niestety w każdym aspekcie. Bo abstrahując od poziomu sportowego, nawet humor zaczął był mocno niestrawny…
Nic mnie przy tym nie trzyma, więc nie mam zamiaru się nadal z tym męczyć. Po tych wszystkich zachwytach osób znających mangę, liczyłam na znacznie więcej niż kolejną przeciętną shounenową sportówkę z irytującym bohaterem, który (za)szybko robi się ponadprzeciętnie dobry.
Re: Po 3 epkach
To zupełnie jak Rafał Mroczek… albo Marcin Mroczek -,-? Zresztą ja tam ich nie rozróżniam ;P
Re: Po 3 epkach
Re: Po 3 epkach
Re: Po 3 epkach
Re: Po 3 epkach
Re: Po 3 epkach
Re: Po 3 epkach
no właśnie, lepiej bym tego nie ujęła. To jest takie brzydkie…. dlaczego zatem nie mogę się jakoś oderwać XD
Mimo wszystko, czekam na drugi odcinek, a jak po nim będzie jeszcze gorzej, to podziękuję za kontynuację.