Komentarze
Katsugeki: Touken Ranbu
- 5/10 z rozważaniem na 4/10 : anmael : 19.04.2019 23:42:47
- Cukierek dla fan..ek, i tych kilku fanów : Jamara : 21.06.2018 21:25:15
- komentarz : damn : 21.08.2017 14:12:14
- komentarz : Maxromem : 17.08.2017 20:45:45
- komentarz : chi4ko : 22.07.2017 21:24:43
- komentarz : chi4ko : 11.07.2017 21:42:24
- komentarz : chi4ko : 11.07.2017 21:39:35
- komentarz : Maxromem : 3.07.2017 10:38:03
5/10 z rozważaniem na 4/10
Zaczęło się bez wyjaśnień a skończyło ckliwie i bez żadnej finezji fabularnej.
Co do scen walk były one średnie a różnorodność przeciwników hmmmm powaliła mnie na kolana – młócenie zboża, które warczy i pojękuję. Nie przypominam sobie abym na jakiejkolwiek produkcji usnął przy scenach walk, a tutaj proszę anime mnie zaskoczyło (i to było chyba jedyne zaskoczenie, niestety negatywne)
Rozwój postaci, alb chyba ich uwstecznianie co do umiejętności było porażające. kliknij: ukryte Scena na statku gdzie teleportuję się cały na biało ubrany z białymi włosami bishonen (nie pamiętam imion, nie utkwiły w pamięci) Wpadł zaczął ciachać demony po głowach od wejścia, ale tylko gdy światła reflektorów opadły, zaczyna się martwić jak pokonają kilku przeciwników, gdzie sekunde zajęło mu zdjęcie 2`óch. Tak samo oddział 1`szy pierwsze spotkanie z tą grupą i widać że ronicy z Sandomierza młócą siano jak ta lala. W ostatnim odcinku szefa pierwszego oddziału ranią jakieś dwa pachołki pszeniczne :)))).
Jeszcze nie wiem czy ktoś zauważył że w odcinku kliknij: ukryte z pierwszym oddziałem, szefa zaczęło rwać oko, no mówię albo jakieś złe moce w nim siedzą albo tyle mocy że sianokosy będzie robił niczym ursusowski kombajn. A tu okazała się rwa kulszowa w oku hahahaha.
A tak na poważnie świadczy to że wiele w produkcji jest niedopowiedziane albo niepotrzebnie zaczęte – ktoś z ekipy tworzącej miał pomysł, wstawili coś a później albo zapomnieli że coś takiego zrobili albo osoba, która wymyśliła jakiś pomysł podczas jego rozszerzenia była na urlopie, czekać nie można było trzeba było lecieć z produkcją i mamy misz masz nie wiadomo po co.
I tak moim zdaniem wyszła cała produkcja.
Nie rozpisuję się o grafice bo jest ok, muzyka również bez narzekania.
Na odchamienie się po tej produkcji polecam bardzo dobrą pozycję, która nie wiadomo czy doczeka się kontynuacji :( DRIFTERS !!!! :)
Mimo nie dokończonej fabuły pozycja bardzo mocna.
Cukierek dla fan..ek, i tych kilku fanów
Pierwsze i bardzo ważne‑nie mamy nawet takiego wstępu, jaki zaoferowało Hanamaru, mimo że w obydwu przypadkach witamy się z akcją razem z najnowszym TouDanem- to jest wystarczająco zniechęcające dla nowych fanów. W Hanamaru mieliśmy przynajmniej jojczącego Hasebe robiącego nam ekspozycję na temat tego, po co w ogóle tylu bishów zostało zebranych w jednym miejscu. Tutaj nie ma nawet tego, najwcześniej pojawia się to w drugim odcinku, zostaje NIECO rozszerzone w szóstym.
Po drugie, ja naprawdę wiem że trudno wywnioskować charakter postaci z kilkunastu linijek w grze (z czego trzy czwarte dotyczy pomocy innym) i projektu postaci, ale Horikawa zupełnie nie uderza mnie jako totalne emo, nawet jeśli jest podłamany swoją „bezużytecznością”, którą w sumie dostrzega tylko on (lol, tryb Wakizashi on). Plus, jest starszy od obydwu pozornie bardziej ogarniętych (i większych) panów w swojej drużynie (czego nie widać, mimo że z Yagenem już wyszło…). Po drugie i pół, cały finałowy kryzys wewnętrzny i próba jego rozwiązania nie ma sensu dla każdego, kto chociaż przeczytał kilka ciekawostek na temat historii mieczy Japońskich po drugiej wojnie światowej, albo po prostu zna +/- historię Shinsengumi. Przynajmniej Konnouske i jego (ich?) miłość do tofu jest stabilna i ma się dobrze.
Z tym z głowy, OPRAWA <3 Soma Saito ma głos! Kalafina jakimś cudem wpasowuje się we wszystko co ufotable! Seiyuu z gry potrafią podkładać pod anime! Potrafią nawet śpiewać, więc nie wyrzucamy pieniędzy w błoto, jeśli kupujemy single! Oprawa muzyczna pasująca do sceny wlki i całkiem całkiem broniaca się na własną rękę!
No może Ufo powinno może skupić się na utrzymywaniu poziomu graficznego… w ciągu jednego odcinka dostawaliśmy cudowne fajerwerki w punktach akcji, techniki kamerowania lepsze niż hollywood (pierwszy odcinek i bieg przez ogień!!), dopracowane sceny walki, zabójcze oświetlenie (dosłownie…Horikawa lśni w scenach nocnych, jak przystało na personifikację narzędzia używanego w nocnych, eeee, sprawach policyjnych), piękne tła w panoramach…i zdeformowane postaci w trakcie nieco spokojniejszych scen rozmów w dzień.Już nie wspomnę o Cg które w jednej scenie sprawia że się zastanawiasz „a może to jednak narysowane?” a w drugiej próbuje ci wydłubać oczy, no ale. Nie narzekam (tak mocno), bo gdzie trzeba było tam już gify przyznają, że graficy nie szczędzili talentu, ale może udałoby się te dołki trochę spłaszczyć?
kliknij: ukryte I już nota finałowa, niech Saniwa się do cholery zdecyduje czy to jednak HoriKane czy IzuMutsu jest, bo mię szlag trafia jak w jednej scenie mam sportretowaną tą instynktowną znajomość partnera który został dla ciebie stworzony, tylko po to żeby w drugiej ją totalnie zignorować na rzecz typowego rival pairingu wziętego nie wiadomo skąd.
kliknij: ukryte I wonder why Saniwa teamed me up with you? – bo lubi ten pairing. >P
Niestety już widzę, że fabuła będzie cierpieć na jedną zasadniczą wadę serii o podróżach w czasie – kompletne olanie „efektu motyla”. Tutaj niestety boli to podwójnie, bo nasi bohaterowie przenoszą się w czasie, by powstrzymać jakąśtam organizację przed zmianą biegu historii, przy czym nieodwrotnie sami przyczyniają się do zmiany historii. Chyba ten element należy zignorować już na starcie.
Po za tym reszta wypadła bardzo dobrze, no może z wyjątkiem jednego koszmarnego projektu postaci – nożownika w mundurku z szortami… smh…