x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Po takim komentarzu aż musiałam zerknęłam na ostatni odcinek :D
Już nawet pomijając absurdalny poziom mocy członków grupy Joujina, to niemal wszystko tutaj jest przekombinowane… Niby rozrzut między pięć (wtedy przerwałam seans) a dwadzieścia cztery jest duży, ale wystarczyła ta jedna rozmowa z początku tego epizodu, żeby wiedzieć jaka sieczka mnie (szczęśliwie) ominęła. Widać wyraźnie, że twórcom tej części przyświecała tylko jedna idea: bardziej i więcej. To było tak niesamowicie durne… Swoją szosą, ostatni odcinek Basiliska był pełen emocji i łatwo było się wczuć w tamtą atmosferę. Tym razem dostajemy scenariusz wyjałowiony do granic możliwości – to było tak niesamowicie płaskie i nudne. I jeszcze ta scena na sam koniec? Serio? Czy każdy z Tych Złych musi upatrywać sobie w głównej bohaterce kliknij: ukryte klacz rozpłodową? W pierwszej serii ten motyw jeszcze miał ręce i nogi, ale tym razem wzięło się to zupełnie znikąd – jakby trzeba było odhaczyć obowiązkowy punkt fabularny (chyba że zdarzyło się też w kliknij: ukryte alternatywnej rzeczywistości…). Nie oglądałam całości, więc nie ocenię, ale podejrzewam, że po seansie zdania bym nie zmieniła: głupie to i zupełnie nikomu niepotrzebne.
W tej serii zawalili wszystko, co można było nazwać mocną stroną części poprzedniej:
- wyrównana walka pomiędzy stronami w „jedynce”. W sequelu „nasi” dostawali takie wciry, że żal było patrzeć i kliknij: ukryte umarli bo tak. kliknij: ukryte A już szczytem było jak pancernik i Pani snajper dali się załatwić przez sterowanego Pana od robali. Wogóle ich moce i walki to taki facepalm, że się płakać chciało…
- wiecznie naburmuszony protagonista – Hachirou
- główny zły, który był chyba jednym z najbardziej ambiwalentnych charakterów jakie ostatnio widziałem: chcieli przedstawić wyrachowanego „fałszywego‑mnicha” psychola, a wyszedł rzeźnik i fanatyk
- BEZNADZIEJNY montaż scen
- pod koniec dodali ze 3 różne wątki kliknij: ukryte nie dający się zabić antagonista karaluch, którego trzeba było dobijać ze sześć razy, duchy oraz naginanie czasoprzestrzeni i alternatywne rzeczywistości.
- rola protagonistki jako kliknij: ukryte klaczy rozpłodowej, choć w to niestety jestem w stanie uwierzyć, bo tak w dawnych czasach nieraz patrzono na kobiety. A już jej „poświęcenie” było jedną z bardziej naciąganych i idiotycznych decyzji ever
- przesadzona niby‑poetyckość. W sumie to jedynie muzyka dawała radę…
Niemiłosiernie rozwleczone. W pierwszej serii działo się więcej, może dlatego, że mieliśmy dwa duże klany? Tutaj ciągle tylko jakieś podchody…
Z każdym odcinkiem zastanawiam się czemu to oglądam, bo nudzi mnie oglądanie jak nasi bohaterowie ciągle dostają wciry od „tych złych”, a ich ninjutsu jest w sumie śmiesznie słabe (oczywiście poza potomkami Gena i Oboro). No ale chce już to dociągnąć do końca…
Powiedzmy, że robi się coraz bardziej absurdalnie…
A
coś
9.01.2018 12:41
Nie dość, że dzieciaki to jeszcze naburmuszone.. Oryginał może arcydziełem nie był ale miał fajny orientalny klimat i niezłe tempo. Widać oszczędności na animacji i mimo że nie znam japońskiego to mam wrażenie że kwestie są jakoś od czapy modulowane. Nie kupuję tego.
Więc tak jak się wszyscy spodziewali, jest to naciągane.
Więc:
1) Wstęp jest dość chaotyczny i średnio pomaga w zrozumieniu sytuacji.
2) Oryginalny Basilisk(w sensie adaptacja anime) jak na tamte lata był naprawdę ładny, nie szczędzono na animacji i kreska trzymała jakość – tutaj natomiast oszczędza się na prostszych kadrach i nie raz krótki dialog jest zawarty w jakimś CG albo namalowanym z grubsza obrazie; jak rozumiem, zapewne miało to dać jakiś efekt klimatu i przy okazji zrobić głupa z widza(już drugi raz), że niby wszystko ok.
3. Nie jestem specjalistą od broni palnej i zbrojeń w historii ale czy przypadkiem broń palna na współczesny typ pocisku to nie trochę za wcześnie jak na XVI wiek? Przekonany byłem, że jeden z młodziaków ładuje właśnie taki typ pocisków do swojego pistoletu. No i ani dosypuje prochu, ani nic w ten deseń.
Jeśli przymknąć oko na to wszystko, to oglądało się całkiem nieźle, tylko w takim układzie zapewne wielu ludzi będzie miało do twórców pretensje. Cóż, skłamałbym mówiąc, że sam ich nie mam.
Tak, czy siak czekam na dalsze odcinki do czasu, jak młodzi dorosną i ciekaw jestem w jaki sposób rodzeństwo zostanie ze sobą skłócone. A nóż będzie to całkiem oglądalne.
A
Venedi
9.01.2018 00:05 Sequel czy prequel?
Z tego co znalazłem w necie, to akcja dzieje się 10 lat po wydarzeniach ze starego Basiliska, więc dlaczego znowu w anime widzimy tak podobnych do siebie bohaterów? Zarówno ten „przywódca” dzieciak z morderczymi oczami, jak i jego siostra są bliźniaczo podobni do głównych bohaterów ze starej wersji, a przecież niemożliwe jest, by oni mieli dzieci? Albo może już czegoś nie pamiętam.
a przecież niemożliwe jest, by oni mieli dzieci? Albo może już czegoś nie pamiętam.
Em, zdecydowanie sequel, a z Twoją pamięcią na jakieś 99% wszystko w porządku, bo Ouka Ninpou Chou jest ekranizacją książki człowieka, który z oryginałem nie ma nic wspólnego i zaprzągł do fabuły jakąś szemraną „magię”, jakoby Gennosuke i Oboro wrócili z zaświatów i spłodzili potomstwo… Jakimś cudem… Czy coś. Tak czy siak, naciągane to straszliwie. A że krewni i znajomi królików (Hachirou i Hibiki) są bardziej pragmatyczni i chcą, żeby młodzi poszli tropem chowu wsobnego, zabezpieczając w ten sposób „czystość” ich magicznych genów. Och welp…
Już nawet pomijając absurdalny poziom mocy członków grupy Joujina, to niemal wszystko tutaj jest przekombinowane… Niby rozrzut między pięć (wtedy przerwałam seans) a dwadzieścia cztery jest duży, ale wystarczyła ta jedna rozmowa z początku tego epizodu, żeby wiedzieć jaka sieczka mnie (szczęśliwie) ominęła. Widać wyraźnie, że twórcom tej części przyświecała tylko jedna idea: bardziej i więcej. To było tak niesamowicie durne… Swoją szosą, ostatni odcinek Basiliska był pełen emocji i łatwo było się wczuć w tamtą atmosferę. Tym razem dostajemy scenariusz wyjałowiony do granic możliwości – to było tak niesamowicie płaskie i nudne. I jeszcze ta scena na sam koniec? Serio? Czy każdy z Tych Złych musi upatrywać sobie w głównej bohaterce kliknij: ukryte klacz rozpłodową? W pierwszej serii ten motyw jeszcze miał ręce i nogi, ale tym razem wzięło się to zupełnie znikąd – jakby trzeba było odhaczyć obowiązkowy punkt fabularny (chyba że zdarzyło się też w kliknij: ukryte alternatywnej rzeczywistości…). Nie oglądałam całości, więc nie ocenię, ale podejrzewam, że po seansie zdania bym nie zmieniła: głupie to i zupełnie nikomu niepotrzebne.
- wyrównana walka pomiędzy stronami w „jedynce”. W sequelu „nasi” dostawali takie wciry, że żal było patrzeć i kliknij: ukryte umarli bo tak. kliknij: ukryte A już szczytem było jak pancernik i Pani snajper dali się załatwić przez sterowanego Pana od robali. Wogóle ich moce i walki to taki facepalm, że się płakać chciało…
- wiecznie naburmuszony protagonista – Hachirou
- główny zły, który był chyba jednym z najbardziej ambiwalentnych charakterów jakie ostatnio widziałem: chcieli przedstawić wyrachowanego „fałszywego‑mnicha” psychola, a wyszedł rzeźnik i fanatyk
- BEZNADZIEJNY montaż scen
- pod koniec dodali ze 3 różne wątki kliknij: ukryte nie dający się zabić antagonista karaluch, którego trzeba było dobijać ze sześć razy, duchy oraz naginanie czasoprzestrzeni i alternatywne rzeczywistości.
- rola protagonistki jako kliknij: ukryte klaczy rozpłodowej, choć w to niestety jestem w stanie uwierzyć, bo tak w dawnych czasach nieraz patrzono na kobiety. A już jej „poświęcenie” było jedną z bardziej naciąganych i idiotycznych decyzji ever
- przesadzona niby‑poetyckość. W sumie to jedynie muzyka dawała radę…
Z każdym odcinkiem zastanawiam się czemu to oglądam, bo nudzi mnie oglądanie jak nasi bohaterowie ciągle dostają wciry od „tych złych”, a ich ninjutsu jest w sumie śmiesznie słabe (oczywiście poza potomkami Gena i Oboro). No ale chce już to dociągnąć do końca…
Więc:
1) Wstęp jest dość chaotyczny i średnio pomaga w zrozumieniu sytuacji.
2) Oryginalny Basilisk(w sensie adaptacja anime) jak na tamte lata był naprawdę ładny, nie szczędzono na animacji i kreska trzymała jakość – tutaj natomiast oszczędza się na prostszych kadrach i nie raz krótki dialog jest zawarty w jakimś CG albo namalowanym z grubsza obrazie; jak rozumiem, zapewne miało to dać jakiś efekt klimatu i przy okazji zrobić głupa z widza(już drugi raz), że niby wszystko ok.
3. Nie jestem specjalistą od broni palnej i zbrojeń w historii ale czy przypadkiem broń palna na współczesny typ pocisku to nie trochę za wcześnie jak na XVI wiek? Przekonany byłem, że jeden z młodziaków ładuje właśnie taki typ pocisków do swojego pistoletu. No i ani dosypuje prochu, ani nic w ten deseń.
Jeśli przymknąć oko na to wszystko, to oglądało się całkiem nieźle, tylko w takim układzie zapewne wielu ludzi będzie miało do twórców pretensje. Cóż, skłamałbym mówiąc, że sam ich nie mam.
Tak, czy siak czekam na dalsze odcinki do czasu, jak młodzi dorosną i ciekaw jestem w jaki sposób rodzeństwo zostanie ze sobą skłócone. A nóż będzie to całkiem oglądalne.
Sequel czy prequel?
Re: Sequel czy prequel?
Em, zdecydowanie sequel, a z Twoją pamięcią na jakieś 99% wszystko w porządku, bo Ouka Ninpou Chou jest ekranizacją książki człowieka, który z oryginałem nie ma nic wspólnego i zaprzągł do fabuły jakąś szemraną „magię”, jakoby Gennosuke i Oboro wrócili z zaświatów i spłodzili potomstwo… Jakimś cudem… Czy coś. Tak czy siak, naciągane to straszliwie. A że krewni i znajomi królików (Hachirou i Hibiki) są bardziej pragmatyczni i chcą, żeby młodzi poszli tropem chowu wsobnego, zabezpieczając w ten sposób „czystość” ich magicznych genów. Och welp…