x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Grafika i muzyka przepiękne. Zdecydowanie niektóre połączenia muzyki (Evan Call – The Voice in My Heart) i obrazu potrafią zeszklić wzrok. Ale jak się zastanowić, że to postać, która kliknij: ukryte dopiero uczy się emocji dokonuje co i rusz przełomów w życiach innych osób (weteran alkoholik, wdowiec autor, nieszczęśliwy skryba) to coś tu jest nie tak.
kliknij: ukryte Główny wątek mi się nie podobał. Postacie poboczne z poczty też są tylko po to by wspierać Violet.
Najgorsza chyba kliknij: ukryte ta epizodyczność i brak stopniowej przemiany u Violet. Podczas jednej historii jest jeszcze emocjonalnym robotem, a w następnej już powstrzymuje łzy przez całe zlecenie by się wypłakać w biurze jak wróci.
Ogromny minus za odcinki kliknij: ukryte „wojskowe”, czyli jak się zrzuca z samolotu czy walczy w pociągu tak by nikogo nie zabić… To już przesada.
Podobały mi się i wzbudziły emocje tylko dwa zlecenia: To z autorem powieści i ten z matką piszącą listy do córki. Kiepskie ratio zleceń.
Ocena surowa, ale grafika i muzyka to za mało.
Planowałem jeszcze filmy, ale sobie odpuszczę. Przez 14 epków postać Violet mnie do siebie nie przekonała.
Na twoim miejscu spróbowałbym filmy. Mają nieco lepszą fabułę, przepiękną animację i są bardziej znośne dzięki lepszej konstrukcji i reżyserii. Choć szczerze powiedziawszy z Violet dużo nie pamiętam, a filmy oglądałem z zerowymi oczekiwaniami, więc odczucia mogą być różne xd
A te filmy to sequele? W sensie po całej serii anime się dzieją? Bo np.: OVA kliknij: ukryte ze śpiewaczką była męcząca przez to, że znów cofnęliśmy się do Violet „mniej doświadczonej emocjonalnie”.
Kompletnie nie zgadzam się z opinią recenzenta. Uważam, że grafika jest przepiękna i dodaje uroku całej historii, która nie jest skomplikowana, ale przedstawiona w wzruszający i ujmujący sposób :)
Patrząc z perspektywy czasu być może i ja kiedyś oceniłbym takie anime podobnie. Ale teraz w wieku 30+ lat po ponad 10 latach hiatusu w anime – Evergarden jest prostą, ale piękną historią, opowiadającą o prostych rzeczach – okrucieństwie wojny, chęci bycia kochanym i akceptowanym, o nieludzkim traktowaniu innych oraz o życiu z poczuciem winy za to co się uczyniło innym. Jako osoba starsza nie uważam, że historia musi być oryginalna. Musi być dobra. Evergarden wycisnęło ze mnnie i mojej żony łzy oraz doprowadziło do satysfakcjonującego zakończenia gdzie widzimy jak bohaterka zmienia się na lepsze.
Dla mnie 9/10. Oglądnąłem już 3 raz w ciągu ostatniego roku. No i absolutnie przepiękna grafika.
Uczciwie powiedziawszy, mimo moich licznych zastrzeżeń do tej serii też do niej regularnie wracam, więc może coś w tym jest.
R
RGB
2.08.2020 00:33 Ehh
Jak byłem przemądrzałym 20to latkiem napisał bym pewnie dokładnie taką sama opinię co recenzent. Dziś po kolejnych 20 latach. Z których połowa na garnuszku MON gdzie zaliczyłem 3 wycieczki na koszt państwa, 64 patrole, 26 QRF, 36 kontaktów ogniowych. Rehabilitację. Powrót do cywila, Problemy małżeńskie, ciężką chorobę dzieciaka to… Powiem tak po obejrzeniu tej serii czułem się prawie jak po powrocie z Awgana. Niepokoił mnie tłum a powrót do domu samochodem kończył się najpierw kilkuminutowym siedzeniem w garażu po wyłączeniu silnika. A potem kilkuminutowym łapaniem oddechu na ganku domu patrząc w niebo. Nie znam się na mądrych słowach i ocenie .. „artystycznej” ale mam wrażenie że ten serial zupełnie inaczej odbiorą ludzie którzy coś przeżyli.
A
Anonimowa
24.05.2020 16:44 Odcinek drugi Violet Evergarden
Pierwszy odcinek potraktowałam jako wprowadzenie, natomiast drugi niezwykle mi się spodobał. Zwłaszcza ujęcie tematu komunikowania swoich uczuć i myśli.
Grafika postaci wyjątkowo przyjemna, malarska.
Dialogi i inne sekwencje zrealizowane podobnie jak w filmach aktorskich a nie animacjach.
Kici
1.06.2019 02:15 A kto powiedział że miało być realistycznie
Problemy głównej bohaterki są moim zdaniem metaforą i przerysowaniem poważnego problemu Japończyków z wyrażaniem i okazywaniem uczuć, brakiem spontaniczności i otwartości, stawianiem pracy, obowiązku i dobra ogółu ponad własne pragnienia i pptrzeby. To, co przez autora recenzji zostało uznane za zbyt marginalne by można się z tym utożsamić, jest w Japonii powszechnym i poważnym problemem. Przedstawione w sposób przerysowany i nierealistyczny, ale przecież to animacja a nie dokument, więc właściwie metaforyczność, przerysowanie i brak realizmu jest zaletą.
Jest już rok 2019 i miło zobaczyć jak anime, które jest wg. pana recenzenta jest zbyt ładne i przez to nie można się skupić na seansie oraz niezbyt lubiane przez redakcje w większości list top anime 2018 znajduje się w czołowej piątce :).
Łowca czarownic
31.01.2019 13:50
Miałem podobne wrażenia. Przez recenzję na Tanuki przez dłuższy czas odpuszczałem sobie oglądanie tej serii uznając, że skoro jest tak nisko oceniona na Tanuki a często te lepiej ocenione są średnie bądź słabe to ta musi być tragiczna. Bardzo się zdziwiłem jak okazało się to tak dobre. Seria miała to co mieć powinna seria w tych klimatach. Przede wszystkim świetne wykonanie graficzne – śliczne kolory, ciekawy desing oraz animacja. Sama historia w formie epizodów mi akurat pasowała – nie wiem czemu tu jest takie czepianie się. Najważniejsza jest sama postać Violet oraz jej zmiany. Każdy odcinek pokazywał inne formy uczuć ewentualnie przedstawiał zmiany jakie zachodzą u głównej bohaterce. Historie były w większości bardzo dobre i ciekawie opowiedziane. Jedyna dla mnie istotniejsza wada to niewykorzystanie nieco potencjału postaci drugoplanowych – kilka ich było i fajnie byłoby jakby wykorzystali nieco więcej. Recenzja się jednak przydała – warto sięgać do innych źródeł.
A
chou
13.10.2018 01:29 Tragedia
Slabizna – ocena z recenzji proporcjonalna do poziomu anime. Nie będę się za wiele rozpisywal, bo szkoda „strzepic ryja”, ale: dziewczynka wprawiajaca w strach zolnierzy z karabinami, zolnierze idioci walczący bagnetami podczas okazji do oddania ognia czy urwana z choinki kreacja glownej postaci jako ufo/robota, który „nie wie, co to uczucia” jak z jakiejś głupawej visual nowelki dla dzieci/zniewieściałych japońskich chlopcow… po prostu parodia, a to tylko niektóre z „perełek” logicznych – fabula ogolnie jest plytka, choc pomysl z poczta/listami jako motyw przewodni miał potencjal. Obejrzalem do końca glownie z powodu dość nostalgicznego klimatu „okruchow zycia” i milej dla oka nowoczesnej kreski.
Zgadzam się z tobą. To tragedia. Nie wiem, czy będę oglądać to do końca. Bo mnie właśnie irytuje mnie główna postać. Robot czy co? Jak na bogów chaosu nie można wiedzieć co to znaczy kocham cię czy inne takie słowa. Jedyna co mi się podoba to kreska, ale tylko to.
Zmoderowano wulgaryzmy. Rozumiemy irytację, ale prosimy o używanie niewulgarnych synonimów.
Moderacja
A
tajakjejtam_taka_ona
18.08.2018 20:31 Violet to nie cyborg?!
Obecnie jestem na 3 odcinku i aż do teraz byłam przekonana, że Panna Violet jest robotem, humanoidem z zaawansowanym Ai, który po wojnie ma być przystosowany do nowych realiów życia. Coś jakby mieszanka Chobits i Full Metal Alchemista. I dopóki tak myślałam, byłam zachwycona samym pomysłem i wykonaniem, nawet nowa praca Violet – Automatyczna Lalka Pisząca – doskonale pasowała do tej idei. A potem doszło do mnie, że to po prostu jakaś ex dziewuszka‑żołnierz i czar prysł. Dlaczego? Jestem w stanie wiele zrozumieć, że dziewczyna została przystosowana na wojaka, miała ciężko i niejedną traumę przeszła, ale na Boga, ona zachowuje się jak bezmyślny robot. Zamiast się witać to salutuje, zamiast normalnie opowiadać o sowim dniu spisuje raporty, zamiast wykazywać jakieś ludzkie problemy z uczeniem się nowych rzeczy, robi to jak robot, wertuje książki aż nie padnie na pysk i nie nauczy się wszystkiego z dokładnością co do przecinka. Wykazuje minimalne zrozumienie konwencji społecznych. Naprawdę trudno mi uwierzyć w tak bezmyślne przekładanie zachowań z wojska na życie poza wojskiem. To że ktoś jest żołnierzem, nawet do zadań specjalnych, nie znaczy, że wszelkie jego odruchy są wojskowe, że w ogóle nie wie jak się zachować poza wojskiem. Jej dziwaczne zachowanie jest uwypuklone aż do przesady, dlatego łatwo było mi uwierzyć, że Violet jest robotem. Główny wątek też potęgował to wrażenie. Było nie było Violet jest człowiekiem, w jaki sposób może nie rozumieć ludzkich uczuć? Nawet nie chodzi o brak empatii, ona po prostu nie rozumie jak myślą i czują ludzie. Jak może tego nie rozumieć, skoro sama jest jednym z nich? Kreacja tej postaci jest dla mnie całkowicie nieprawdopodobna, nie jest to postać jak Czarna Wdowa Marvella, zimna, wyrachowana, maszyna do zabijania, która kryje swoje uczucia, nie jest to nawet kobieta‑cyborg z Ghost in The Shell, która szuka swojej tożsamości. Nie. Violet to pusta lalka, która zaczyna orientować się w ludzkim świecie i się go uczy. Kolejny absolutnie dziwaczny wybieg, to osadzenie przepięknej kobiety w roli żołnierza, niewolnika* (?). Mało prawdopodobne, żeby jej właściciel po ujrzeniu jej uznał, że jest świetnym materiałem na żołnierza, a nie potraktował jak kochankę czy też w najlepszym wypadku jako materiał na żonę. Violet to nie babochłop co to 50 kg ekwipunku udźwignie, to mała i drobna kobietka. Na zdrowy rozum padłaby po tygodniu służby wojskowej z wycieńczenia.
Dodatkowo poza (jak dla mnie) dziwaczną kreacją postaci i wątku głównego, anime serwuje nam miejscami oczywiste klisze. Od razu widać kto w kim się kocha i czego spodziewać się później. Trochę drażni mnie też fakt, że wszystkie główne postaci są absolutnie piękne – zarówno kobiece jak i męskie. Aż do przesady.
O grafice nic złego nie powiem, bo to miód cud i orzeszki. Cudowne cieniowanie i operowanie światłem. Jednak fabuła mogła być lepiej przemyślana.
*niewolnika ponieważ kliknij: ukryte Violet została podarowana majorowi jako prezent przez brata
ZSRRKnight
18.08.2018 21:03 Re: Violet to nie cyborg?!
Z tym czy Violet to ostatecznie maszyna czy nie to kwestia sporna. Myślę, że w oryginale, tj. light novel, ta informacja jest podana w bardziej przejrzysty sposób. W anime jest to raczej pozostawione interpretacji widza.
tom45a
22.08.2018 20:21 Re: Violet to nie cyborg?!
Nigdy nie wiadomo jak zachowała by się osoba, która od dziecka jest uczona tylko walczyć, wręcz jest traktowana jak broń. Jednak postać jest zbyt ufna jak na byłego żołnierza.
Saarverok
22.08.2018 21:33 Re: Violet to nie cyborg?!
Z tym, kliknij: ukryte że ktoś próbował zgwałcić to się zgadzam, nawet się paru odważyło i ich pozabijała :) Więc mogę się tylko domyślać, że nikt więcej nie próbował. A tak to zgadzam się z całą resztą, kreacja początkowa bohaterki jest irytująca. W sumie końcowa też. W sumie w ogóle Violet jest irytująca :D a odnośnie tego, „czym jest” Violet to tutaj nie ma żadnej interpretacji – Wiki mówi wprost, że jest człowiekiem. Jako argumenty można podać np. to, że na początku była w szpitalu w bandażach – jakby była robotem, to by jej się rany nie goiły i najzwyczajniej w świecie by ją poskładali do kupy w jakimś warsztacie albo to, że w jednym odcinku dziewczynka ją dotyka i się dziwi, że jest ciepła, bo myślała, że to lalka.
Matsurika
3.04.2020 11:30 Re: Violet to nie cyborg?!
Ale wiecie, że małe dzieci walczą na wojnach? Biegają z pistoletami i karabinami? Przeprowadzają zamachy terrorystyczne? Tutaj jest to oczywiście mało realistycznie pokazane, ale to anime. Mogę sobie wyobrazić jednak że takie dziecko wyciągnięte z wojny i zmuszone funkcjonować normalnie też miałoby podobne problemy.
I, naprawdę, dajcie spokój, są na świecie ludzie którzy mają problemy ze zrozumieniem i nazwaniem ludzkich emocji, nawet jeśli sami je w jakiś sposób odczuwają. Może mieć to związek z zaburzeniami albo z wychowaniem. Więc nie dziwi mnie, że Violet – dziecko wychowane na wojnie – ich po prostu nie rozumie.
R
yasu
2.07.2018 20:59 Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Tak jak oczekiwałam, anime na wysokim poziomie, będzie niedocenione. Dlaczego? Bo ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem.
Wystarczy zerknąć na gatunek – „okruchy życia”. Niestety, ale ten gatunek ma to do siebie, że składa się głównie ze schematów mających doprowadzić do łez. Nie ma tu żadnej wielkiej filozofii. Mimo to Violet pokazała bardzo bogatą game kolorystyczną jeżeli chodzi o poruszaną problematykę. Sama gówna bohaterka na pewno zdaniem wielu będzie beznadziejna, wielbiciele psychologii zaś będą zachwyceni. Widać, że twórcy (czy to anime, czy pierwowzoru) wiedzieli nie mało. Raz po raz ukazywane były smaczki nawiązujące do największych autorytetów z zakresu psychologii. Nie były to bezpośrednie nawiązania, mowa tutaj o historii odkryć i przedmiotach, które bezpośrednio im towarzyszyły.
Co do recenzji. Nigdzie w opisach do tego anime nie znajduje określenia „realizm”, często „fantasy”. Stąd też krytyka w tej kwestii wydaje mi się znacząco przesadzona. Jak wcześniej wspomniałam schematy wliczone są w okruchy życia.
Przy omawianiu cudzej recenzji nie może zabraknąć zaznajomienia się z autorem. Tutaj jest to bardzo trudne. Ocenione raptem 10 pozycji…każda opatrzona recenzją. Podejrzewam, że autor nie udziela się zanadto na tym portalu w tym aspekcie. Nie przeczę jego argumenty w wielu kwestiach mają uzasadnienie, aczkolwiek są u podstawy przynajmniej w moim mniemaniu błędne. Ciężko mi ocenić znajomość i poziom oglądanych przez niego pozycji. Niemniej, nie wygląda mi wielbiciela tegoż gatunku…nie znaczy to jednak, że nie może się wypowiedzieć ;)
Seria moje oczekiwania spełniła. Nie jest nastawiona na akcje, a na przeżywanie, doświadczanie – jak to okruchy życia. Stanowczo przeznaczona dla dojrzalszych widzów, dla młodszych seria wyda się nudna. Mnie seria bardzo poruszyła, pomimo jej drobnych, większych niedociągnięć. Zaś grafika jak śliwka na torcie <3
yasu
2.07.2018 21:01 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Miało być śliwka na torcie <333
pozdrawiam słownik T9, zaś moderatorów proszę o poprawienie w przyszłości ^^
Klemens
2.07.2018 22:37 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Wystarczy zerknąć na gatunek – „okruchy życia”. Niestety, ale ten gatunek ma to do siebie, że składa się głównie ze schematów mających doprowadzić do łez.
Co?
Akawashi
3.07.2018 01:36 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Pomyliły się pani gatunki po prostu.
Dlaczego? Bo ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem.
A pani też człowiek.
yasu
3.07.2018 10:49 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Być może, się pomyliły, ale niemniej nie wydaje mi się by tak było ;)
Owszem, człowiekiem jestem, nie zaprzeczę.
Cierpienie można podzielić na emocjonalne i fizyczne. Fizyczne jest baaaardzo ograniczone.
W moim odczuciu liczba problemów życiowych jest bardzo ograniczona. W zasadzie można je bardzo szybko wyliczyć i podzielić na kategorie:
1. dotyczące relacji ogólnospołecznych (grupy społeczne)
2. bliskie relacje (rodzina, przyjaciele, obiekt/obiekty miłości)
3. kwestie indywidualne (np. dysfunkcje, choroby, emocje związane z którąś z powyższych kategorii)
Problematyka może być wewnątrz jednej kategorii jak i pomiędzy nimi.
W każdej wystąpić może problematyka ogólnie przyjętego cierpienia: poczucia winy, znęcania się, śmierci, kwestie moralne. Liczba tego co może wywołać cierpienie w danej kulturze zależna jest od aksjologi. Ta zaś w związku z praktycznym zastosowaniem nie może być zbyt obszerna (w naszej kulturze jest zaledwie 10 przykazań, zaś nie każdy zgadza się z niektórymi z zasadami – kwestie wiary – przykazania:1‑4. Ogólna liczba skraca skraca się do 6).
Przykro mi (i nie), ale liczba możliwych tragedii naprawdę jest ograniczona.
Ps. Nie ma jak dać dobry tytuł komentarza <3
Akawashi
3.07.2018 12:20 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Coś pani sobie za dużo dopowiedziała do mojego komentarza. Wszakże jedyne co stwierdziłem, to że temu opisowi najbliżej do dramatu.
I znowu pani cytat tu pasuje. Jaki zbieg okoliczności.
yasu
4.07.2018 00:37 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Odpowiadałam nie tylko na Pana komentarz, również na powyższy.
Pana wypowiedz nie była jednoznaczna, nie wynika z niej „co Pan miał na myśli” – słowo „dramat” nie pada, jest stwierdzenie, że pomylone zostały gatunki, ale wyszczególnienia brak – chciałabym czytać w myślach, naprawdę.
Z tego co mi wiadomo, „okruchy życia” to nazwa związana z tłumaczeniem pośrednim z języka angielskiego. Sam gatunek jako taki nie został uznany. Może po kolei, za pochodną uznać można „dramat naturalistyczny”. Później powstało określenie „dramat obyczajowy”. Dla wielu „okruchy życia” są synonimem tegoż dramatu. Dla innych z czasem (za sprawą filmu o owej wie z lat 70 ubiegłego wieku? Nie posiadam w tym zakresie wiedzy pewnej), termin „okruchy życia” miał oznaczać lżejszy – mniej poważny, dramat obyczajowy.
Nie twierdzę, że zawsze czytam ze zrozumieniem, oj nie…
Akawashi
4.07.2018 12:10 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Pana wypowiedz nie była jednoznaczna, nie wynika z niej „co Pan miał na myśli” – słowo „dramat” nie pada, jest stwierdzenie, że pomylone zostały gatunki, ale wyszczególnienia brak – chciałabym czytać w myślach, naprawdę.
Pomijając jak bardzo to było oczywiste, to nadal pani komentarz nie miał sensu jako odpowiedź na mój. Przynajmniej teraz wiem, że tu jest pies pogrzebany:
Odpowiadałam nie tylko na Pana komentarz, również na powyższy.
Jeżeli większość komentarza odnosi się do wypowiedzi kogoś innego, to może warto odpowiedzieć tej drugiej osobie (tym bardziej że powiadomienia tutaj działają tak, że inaczej ta druga osoba się nie dowie, dopóki nie sprawdzi osobiście)
Myślę, że wystarczy stwierdzić, że cgdct zalicza się do okruchów życia, żeby całkowicie zaprzeczyć poniższemu zdaniu:
Niestety, ale ten gatunek ma to do siebie, że składa się głównie ze schematów mających doprowadzić do łez.
Ale w razie co są też tytuły, skupiające się na pracy jak chociażby trójca od P.A. Works (Hanasaku Iroha, Shirobako, Sakura Quest) czy też ukazujące codzienność w jakiejś innej wariacji (Barakamon, Usagi Drop, Kuragehime). Bo właśnie o tą codzienność tutaj chodzi, co imo powinno być oczywiste z samej nazwy.
Inna sprawa, że owszem okruchy życia mogą zawierać takie schematy, ale najczęściej wtedy są też dramatem, gdyż koncentrują się na problemie czy konflikcie (Anohana, Clannad, Kure‑nai, True Tears, NANA). Czysty przedstawiciel gatunku, inaczej, sceny wynikające bezpośrednio z gatunku, sporadycznie doprowadzają do łez.
Z tego co mi wiadomo, „okruchy życia” to nazwa związana z tłumaczeniem pośrednim z języka angielskiego. Sam gatunek jako taki nie został uznany.
Uznany przez kogo? Ludzie powszechnie używają tego zwrotu.
Później powstało określenie „dramat obyczajowy”. Dla wielu „okruchy życia” są synonimem tegoż dramatu.
Muszą mieć bardzo problematyczne życie.
yasu
4.07.2018 00:41 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Nie twierdze też, że tutaj w 100% mam racje, tyle tylko mi się po głowie kołacze. Jak coś to z góry deklaruje, że chętnie uzupełnię braki w wiedzy z tegoż zakresu z Pana pomocą ^^
BlaXk Magic Mushroom
5.07.2018 12:56 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Luźna dygresja nie związana z anime.
Cierpienie można podzielić na emocjonalne i fizyczne. Fizyczne jest baaaardzo ograniczone.
Naprawdę zabolało mnie Twoje twierdzenie. Idź do pierwszej lepszej poradni leczenia bólu i powiedz to anestezjologom. Wykreśliłbym kilka „a” choćby z szacunku dla tych lekarzy i ich ciężkiej pracy. Takie organizacje jak IASP (Międzynarodowe Towarzystwo Badania Bólu) nie powstały bez powodu, a już na pewno nie dlatego że cierpienie fizyczne jest bardzo ograniczone. Nie ma paskudniejszej rzeczy niż uporczywy, oporny na leczenie ból, w tym kontekście – fizyczne cierpienie.
Anonimowa
17.04.2020 08:37 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Moja teściowa stwierdziła ostatnio, że jak człowieka nic nie boli, to nie wie, że żyje, to dzień później zaczęły mnie zęby nasuwać. Chyba żebym poczuła że żyję ;)
A co do cierpienia fizycznego, to często ma podłoże w psychice. Nieleczona depresją bardzo często tak się objawia.
Orzi
2.07.2018 22:42 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Cóż, argument „to jest slice of life dla dojrzałych widzów” słyszałem w odniesieniu do Violetki dość często i zawsze uważałęm go za nietrafiony. Osobiście bardzo lubię serie obyczajowe nastawione na powolny rozwój bohaterów, tylko niestety Violet jest kiepską serią z tego gatunku. Rzeczy typu 3‑gatsu no Lion, Natsume czy nawet Aria są o wiele lepsze.
Zaś co do tej psychologii – pomijając już elitaryzm odwołania do psychologii nie uratują dzieła. Np. Flip Flappers było wręcz nimi przesiąknięte, co nie zmienia faktu że ostatnie odcinki tej serii to był istny trainwreck. Rzucenie aluzji tu i ówdzie nie naprawi kiepskiego dzieła.
Easnadh
3.07.2018 05:43 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
yasu napisał(a):
Raz po raz ukazywane były smaczki nawiązujące do największych autorytetów z zakresu psychologii. Nie były to bezpośrednie nawiązania, mowa tutaj o historii odkryć i przedmiotach, które bezpośrednio im towarzyszyły.
Mogę prosić o przykłady?
Po pierwsze, bo jestem ich autentycznie ciekawa i zastanawiam się, co jeszcze mogło mi teoretycznie umknąć podczas seansu.
Po drugie, bo stwierdzenie „było wiele smaczków” bez podania przykładów jest takie trochę… mało przekonywające. Równie dobrze mogłabym napisać, że w „Violet Evergarden” było wiele smaczków nawiązujących do hodowli truskawek, koniec kropka, i nie rozwijać tematu, kto mądry, ten uwierzy mi na słowo.
yasu
3.07.2018 11:09 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Na szybko nawiązanie do biografii Elisabeth Kubler‑Ross, twórczyni teorii etapów śmierci. Zarówno parasolka jak i sadzawka bardzo często (aż do znudzenia) przewijały się w jej biografii – Zarówno w odniesieniu do jej teorii jak i codziennego życia.
Być może nad interpretuję. Być może przypadek, że odcinek z tą tematyką zawiera w sobie te dwa elementy, być może. Tylko takich „przypadków” jest więcej, aż dziw, żeby nie były celowe.
To tak na szybko, jako że wyjeżdżam. Później dopiszę więcej słusznych lub też i nie, spostrzeżeń :)
Karo
14.07.2018 09:22 Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Mógłbym prosić o polecenie jakiejś konkretnej publikacji? Kontekst brzmi bardzo ciekawie, ale przerobiłem Koło życia i Rozmowy o śmierci i umieraniu, i w tych najpopularniejszych pracach nie znalazłem dla niego wiarygodnego uzasadnienia.
A
Legionista
24.06.2018 11:04
Ta recenzja to kabaret. Anime jest genialne jedno z najlepszych i nic tego nie zmieni.
Kabaretem jest to, że od powstania recenzji, żaden komentujący nie podał ani jednego kontrargumentu. Jeszcze lepiej jak się czepiacie cyferek. Klauny…
Tak jak Maxromem napisał – recenzja jest bardzo dobrze napisana. Jasno przedstawia punkt widzenia recenzenta i podaje łatwe do zrozumienia argumenty, które jednocześnie nie są banalne.
Lina
24.06.2018 20:05
Cyferek najlepiej jest się czepiać, bo są łatwe do zrozumienia i łatwo je porównać do innych cyferek.
Dlaczego nazywasz kogoś kto się czepia cyferek klaunem?
Subiektywność oceny za całość można zaakceptować ze względu na mnogość możliwych argumentów i ich istotność, natomiast ocena za grafikę jest dużo prostsza, bo można to po prostu „zmierzyć” i autor to zrobił, i wyszło mu, że powinien dać 9 lub 10, ale:
a) niestety nie pasowało to do oceny, którą sobie od początku upatrzył bo mierziło go, że jest za ładnie, za dokładnie, za szczegółowo więc zaczął dorabiać własne teorie;
b) chciał czymś zabłysnąć;
c) po prostu mu się grafika nie podobała, ale głupio mu było to tak po prostu napisać więc trzeba było to jakoś uzasadnić.
...a można było zakończyć na technikaliach, a nie bawić się w osobiste filozofie, a tym bardziej nie uzależniać od nich oceny za coś tak mierzalnego jak grafika.
Dlaczego nazywasz kogoś kto się czepia cyferek klaunem?
Prosto ze słownika. „Osoba zachowująca się niepoważnie. Słowo używane z dezaprobatą.” Więcej chyba wyjaśniać nie muszę.
Resztę uważam za mocny troll, a nie mam ochoty na takie rzeczy, więc wybacz.
Lina
25.06.2018 13:21
Czyli, że cyferki mają jakiś immunitet i nie należy z nimi polemizować? Czyli albo:
a) są obiektywne (możliwie obiektywne ze względu na ograniczenia skali) – to bardzo dobrze, w końcu ich tanukowe opisy po coś są, natomiast jak pisała niżej tamakara – nie wynika to z recenzji;
b) są nieobiektywne, bo recenzent może stwierdzić np.
- „grafika jest piękna, tła szczegółowe, animacja płynna, ale podczas oglądania bolał mnie ząb/głowa więc patrzenie na bogactwo kolorów i kształtów było bardzo nieprzyjemnym doświadczeniem, dlatego 3/10”
- „grafika jest piękna, tła szczegółowe, animacja płynna, ale fabuła jest beznadziejna, tempo akcji wolne i wszystko w ogóle wydaje się puste, więc strona wizualna nie pasuje do fabuły i całej reszty, bo jest za dobra, za dużo poszło na nią pieniędzy, a dzieci w Afryce głodują, dlatego 6/10” – i znowu jak pisała niżej tamakara – jeśli strona wizualna jest dobra, ale np. nie współgra recenzentowi ze słabą fabułą to obniża się ocenę ogólną, a ocena grafiki pozostaje wysoka.
c) są bez znaczenia – „w sumie to nie wiem jaką ocenę wystawić/nieważne jaką dam, ale jakąś muszę, więc po prostu rzucę sobie dziesięciościenną kostką” – w takim razie po co są?
Jeśli oceny nie są obiektywne tam gdzie mogą być to niedobrze, bo cyfry to prosty, porównywalny przekaz, który powinien być wolny od subiektywnych odczuć, istotny zwłaszcza dla osób, które danego anime jeszcze nie oglądały, ale chciały sprawdzić na ile jest porządnie wykonane bez obaw o spojlery lub odczucia/opinie recenzenta, które mogą się pojawić w recenzji.
Jeśli strona wizulana jest dobra, ale nie współgra recenzentowi ze słabą fabułą, to – na tzw. chłopski rozum – powinno sprawić, że w dół leci ocena ogólna, a ocena grafiki pozostaje wysoka.
Decyzja recenzenta o takiej a nie innej ocenie wygląda na symboliczne ukaranie animatorów za to, że nie odwalili fuszerki.
6, to wg. tanukowych opisów – nieźle nieźle, ale do czołówki jeszcze daleko. co w oczywisty sposób kłóci się z użytym w tekście sformułowaniem „absolutnie bezkonkurencyjne”.
Nie jest to oczywiście pierwszy i jedyny taki przypadek, tutaj po prostu mamy do czynienia z bardzo jaskrawym tego przykładem. Równie łatwo ogólne wrażenie może sprawić, że animatorzy są za fuszerkę „nagradzani” (vide yoi). Czy ma to znaczyć, że recenzent nie ma prawa do swojego zdania? W żadnym wypadku! Znaczy to jedynie tyle, że osobna ocena za grafikę jest zwyczajnie pozbawiona wymiernej wartości. Zresztą, podobnie ma się sytuacja z pozostałymi ocenami „cząstkowymi”, wymaganymi przez system.
No i tu raczej można się przyczepiać o słuszność istnienia cyferek przy recenzjach. Jak już wspomniałaś, w samym tekście jasno jest stwierdzone, że grafika stoi na najwyższym poziomie, a tu każdy jak leci oburza się, że cyferka się nie zgadza. One są dla mas, tracąc jakąkolwiek wartość przy analizie tytułu. Poważnie – jeden powód ich istnienia, ktokolwiek?
Czy ma to znaczyć, że recenzent nie ma prawa do swojego zdania?
Tak tylko, recenzent ma takie samo zdanie na temat grafiki, tylko jego punkt widzenia jest inny. Jak widać wiele osób przy bronieniu tytułu (a raczej atakowaniu recenzenta) traci resztki empatii.
Powtórzę się – cyferki to prosty, porównywalny przekaz, który powinien być wolny (a już na pewno wolny tam gdzie to możliwe) od subiektywnych odczuć, istotny zwłaszcza dla osób, które danego anime jeszcze nie oglądały, ale chciały sprawdzić na ile jest porządnie wykonane bez obaw o spojlery lub odczucia/opinie recenzenta, które mogą się pojawić w recenzji czyli:
- zgoda, że cyferki są dla mas – nie tylko, ale również
- nie musi to oznaczać, że tracą jakąkolwiek wartość przy analizie tytułu
Ludzie się oburzają, że cyferki się nie zgadzają, bo cyferki powinny się zgadzać.
W tym wątku nikt nie atakuje recenzenta (co najwyżej recenzję, a w większości jej niezgodność z oceną za grafikę), a chyba powinien on zostać zaatakowany za to, że miesza mu się (świadomie lub nie) rola recenzenta, krytyka oraz widza tam gdzie nie powinna.
Recenzent oczywiście ma prawo do własnego zdania, ma prawo do spojrzenia na sprawy z różnych perspektyw, ma prawo do zamieszczenia tego w recenzji i powinien to zrobić.
Czego nie powinien robić to oceniać (w formie cyferki) rzeczy, które można ocenić obiektywnie w sposób subiektywny.
Kontrargumenty dał w recenzji sam recenzent – „jeśli chodzi o płynność czy liczbę detali, KyoAni po raz kolejny pokazało, że gra we własnej lidze i choć zdarzają się sceny lepsze i gorsze, to nawet w tych najbardziej oszczędnych Violet Evergarden, jako seria telewizyjna, pozostaje absolutnie bezkonkurencyjne.”
cyferki to prosty, porównywalny przekaz, który powinien być wolny (a już na pewno wolny tam gdzie to możliwe) od subiektywnych odczuć
No i właśnie dlatego przy aldnoah rzucałem kostką, bardziej obiektywnego 2/10 nie da się już zrobić.
A ogólnie to, co nie raz już powtarzałem, zrezygnowałbym z ocen liczbowych, ale wtedy nie byłoby tej całej soczystej kłótni.
Lina
25.06.2018 20:01
Jesteś pewien, że nie rzucałeś wtedy k4 :-)?
A może zrezygnować z recenzji, a zostawić same oceny liczbowe? Te, jak sam stwierdziłeś, są bardziej obiektywne, nawet gdy się rzuca kostką. Chociaż, rzeczywiście, wtedy nie byłoby tej całej soczystej kłótni :-).
Cyferki wolne od subiektywnych uczuć? Że co? Że jak? Jak można ocenić coś niesubiektywnie?
Po za tym, rola krytyka i recenzenta to w zasadzie to samo – nie ma recenzji bez krytyki.
Bez cyferek ludzie zostaliby zmuszeni do przeczytania recenzji i pewnie 3/4 tych komentarzy by się tu nie znalazło. Czy byłoby lepiej – pewnie i tak, i nie. Na pewno byłoby mniej burzliwie. Ale mniejszą burzliwość moglibyśmy też osiągnąć, gdyby ludzie na serio wiedzieli co to jest recenzja, dlaczego coś się recenzuje, dlaczego recenzja musi być subiektywna itepede.
Lina
25.06.2018 20:24
Nie uczuć tylko odczuć.
No wyobraź sobie, że można ocenić coś niesubiektywnie – od klasówek w szkole, przez grafikę w anime, po łyżwiarstwo figurowe. Da się? Da się. Chyba, że oceniający z jakiś względów bardzo nie chce żeby było obiektywnie, wtedy przy wystawianiu oceny z trybu recenzent przełącza się na tryb widz lub krytyk i jedzie z tym co mu podpowiadają odczucia albo wymyśla teorie (albo jedno i drugie).
Owszem są recenzje bez krytyki i to nawet na tanukach, ehm…studio…ehm…ghibli…ehm :-).
Klasówki w szkole – przedmioty ścisłe może jeszcze, czasami, ale humana zawsze ocenia się subiektywnie. Owszem, są jakieś kryteria, ale raczej są tylko szkieletem na którym nauczyciel opiera swoją ocenę. A przynajmniej powinien.
Grafika w anime – znowu, i tak, i nie. Komuś może się podobać konkretny styl, a komuś innemu nie. Jest mnóstwo serii z uproszczoną albo bardzo specyficzną grafiką, która mimo wszystko wychodzi świetnie i totalnie pasuje do klimatu serii. Weźmy np. Ping Ponga – nie wyobrażam sobie tego anime z inną kreską, jest idealna, ale jak mam porównać ją do np. kreski w Mushishi? Nie da się…
Jeśli ocena w łyżwiarstwie figurowym jest obiektywna, to czemu jest więcej niż jeden sędzia? W końcu przy obiektywnym ocenianiu każdy sędzia powinien wystawić dokładnie takie same oceny, nie?
„Krytyka” to nie jest tylko wypunktowanie tego co złe, to po prostu przeanalizowanie dzieła i powiedzenie co dobre, a co złe.
Próbuj dalej.
Lina
25.06.2018 21:50
Tylko właśnie ocena za grafikę w anime jest poniekąd odpowiednikiem oceny z przedmiotu ścisłego w szkole – to jest coś co można „zmierzyć”.
Oczywiście, że kreski w Ping Pongu nie da się obiektywnie przyrównać do tej z Mushishi. Nikt nie powiedział, że tak należy robić, ale oceny za grafikę w obydwu już jak najbardziej. Odmienne style, ale można, a nawet należy zadać sobie pytanie i sprawdzić czy w granicach danego stylu można byłoby coś zrobić lepiej: czy jakość w pewnych scenach nie odbiega znacząco od tych najbardziej szczegółowych, czy w dynamicznych nie ma zbyt wiele uproszczeń, czy kolorystyka jest zachowana, czy cienie jeśli są to czy padają sensownie,
czy zastosowana cgi nie rzuca się za bardzo w oczy, czy proporcje są zachowane, czy twarze nie są w niektórych ujęciach „krzywe”, czy animacja jest płynna, czy nie ma nienaturalnych wygięć ciała postaci, czy w danym stylu widziało się serie z lepszą, bardziej szczegółową grafiką… i na tej podstawie wystawić ocenę.
W łyżwiarstwie figurowym jest więcej niż jeden sędzia z kilku przyczyn – brak czasu żeby jeden wszystko odpowiednio szybko i dokładnie przeanalizował; jednego da się łatwo przekupić; żeby nie było podejrzeń, że np. swojemu rodakowi zawyżył ocenę itp.
Dlatego właśnie przykład tanuki i studia ghibli, gdyż jakoś przy filmach z tego studia (a ściślej przy filmach autorstwa pewnego dzia… rskiego choć nie najmłodszego już piewcy nie najmężniejszych głównych bohaterów) trudniej znaleźć recenzentom wady, a co dopiero o nich powiedzieć :-)
Czy to wystarczająco daleko :-)?
Diffie Hellman
25.06.2018 22:04
Chciałbym tylko zauważyć, że ocena z przedmiotu ścisłego jest łatwa i prosta tylko gdy wynik się zgadza i zdanie jest absolutnie banalne albo gdy ktoś oddał pustą kartkę.
A co jeśli niezachowana koloracja jest świadomym wyborem reżysera? Albo krzywe twarze czy wygięcia ciała? Nie zrozum mnie źle, da się dużo z tych rzeczy stwierdzić, ale tylko w kwestii czy te elementy są, czy ich nie ma. To czy jest to „dobre” czy „złe” to już jest nasza subiektywna ocena.
Gwarantuję Ci, że w łyżwiarstwie figurowym, tak jak w boksie, tańcu, zapasach, skokach narciarskich itd. jest więcej niż jeden sędzia, bo wszyscy wiedzą, że różni ludzie oceniają te same rzeczy inaczej. Czasami coś sędziom umyka, to prawda, ale w większości chodzi o możliwie maksymalne wyeliminowanie różnic w ocenianiu. Dlatego też zazwyczaj odrzuca się najwiekszą i najniższą notę. Zresztą, samo słowo „sędzia” to ktoś kto „osądza” – czyli wygłasza swoją opinię. A te jak wiemy, są subiektywne.
Jeżeli ktoś nie znalazł wad w jakimś konkretnym tytule, ale dogłębnie przeanalizował te dzieło i po prostu uznał je za idealne – to wciąż będzie to krytyka. Zresztą, chyba w każdej recenzji filmów Miyazakiego są jakieś wypisane jakieś wady. Nie wiem, nie mam czasu żeby sprawdzić.
Lina
26.06.2018 01:55
Jeśli jest ona uzasadniona np. zmieniającym się oświetleniem, pomalowaniem ściany budynku na inny kolor, nagłymi wypiekami na czyjejś twarzy itp. to normalne.
Każdy styl anime ma charakterystyczny kanon, jakąś spójność wewnętrzną zazwyczaj najbardziej widoczną w przedstawieniu i ruchach postaci, i tak długo jak np. wygięcia ciała postaci nie wykraczają poza te kanony w danym stylu to wszystko wygląda „naturalnie”. Czyli nie tylko czy są czy ich nie ma, ale jak zostały one narysowane.
Przypuśćmy, że zdecydowano, że poza odległymi ujęciami będą zaznaczane dokładne cienie rzucane przez oświetlone postaci – w porządku, trzymajmy się tego. Jest to na plus jeśli chodzi o szczegółowość grafiki.
To czy jest to „dobre” czy „złe”, czy się komuś podoba czy nie podoba oczywiście jest subiektywne i dlatego nie powinno być brane pod uwagę przy ocenie cyferkowej grafiki.
No dobrze, a co np. z zastosowaniem symboli, bo one niekoniecznie są kanoniczne ani realistyczne. W ocenie za grafikę nie powinno się oceniać ich zastosowania tylko jak dobrze zostały one narysowane.
Otóż, mylisz się. Przykład łyżwiarstwa figurowego bardzo dobrze ilustruje to, że nawet w tak „artystycznej” i dynamicznej dyscyplinie sportu sędziowie mają małe pole do własnej interpretacji (a i tu sprowadza się to jedynie do oceny jakości wykonania danego elementu) wszystko jest mierzone, wyliczone.
kliknij: ukryte W tańcach, o ile mi wiadomo, sędziowie przyznają parom miejsca, a nie oceny.
W skokach narciarskich sędziowie przyznają noty, ale nie są one zależne od ich widzimisię, a skrajne się odrzuca właśnie na wypadek gdyby któremuś przyszło do głowy zbyt „tendencyjne” ocenianie lub nie dostrzegł, że np. ktoś skok podparł, a i tak główną składową punktów stanowi długość skoku.
Sporty typu boks czy zapasy nie są dobrą analogią gdyż tam walczy się bezpośrednio z przeciwnikiem.
Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, oceny cyferkowe są wszędzie po to żeby możliwie obiektywnie ocenić to co było przedmiotem oceny.
Ale tu wcale nie chodzi o bronienie serii, tylko o dysonans poznawczy wywołany oceną. Recenzent, oceniając grafikę VE, nie ocenia grafiki jako takiej, ale patrzy na nią poprzez pryzmat fabuły, co sprawia, że osobna ocena grafiki jest pozbazwiona sensu i wprowadza te masy, o których wspominasz, w błąd. A jeśli do zrozumienia oceny potrzebne jest przeczytanie recenzji i wczucie się w tok myslenia jej autora, to osobna cyferka za jakiś element składowy produkcji tym bardziej nie spełnia żadnej wymiernej roli.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że w założeniu ma ona jakąś rolę spełniać. W teorii powinno być właśnie tak, jak pisze Lina, tylko że tak się nie da, bo wszystko sprowadza się do gustu i, jeszcze lepiej, samopoczucia/doświadczeń osoby oceniającej ;D a jeśli ktoś jest daltonistą, to już w ogóle…
Precz z osobnymi ocenami za grafikę/muzykę/bohaterów/fabułę! ;o
A to jest już twoje prywatne zdanie. Ja np. ocenę ogólną lubię i uważam, że jest potrzebna w tym sensie, że ode mnie, czytelnika, wymaga minimum czasu i wysiłku, wystarczy rzut okiem. Dajmy na to, szukam dobrej serii, patrzę na ocenę ogólną i wtedy teoretycznie mogę zacząć czytać reckę, czy serię opłaca się oglądać, czy nie. Oczywiście, jest pewien margines błędu, ale serio nie chciałoby mi się wyczytywać w każdą jedną reckę, żeby się przekonać, czy może to konkretne anime jest warte oglądania (podvzas gdy gwiazdki mi mówią, ze anime ma np. 2/10, czyli prawdopodobnie jest niezbyt dobre).
Można przyjąć kompromis, ze ocena ogólna jest streszczeniem recenzji, ale tylko w kontekście recenzji/znajomości gustu oceniacza ma sens. W innych okolicznościach jest dokładnie jak mówisz.
Z drugiej strony rozdawanie gwiazdek daje złudzenie władzy…
Rozdawanie gwiazdek japońskim bajkom na stronie internetowej, gdzie recenzje pisane są całkowicie hobbystycznie i za darmo, a na dodatek w zasadzie anonimowo, bo wszyscy publikujemy pod pseudonimami, daje poczucie władzy?
Mój Boże. Chyba jutro napiszę list do Putina, czy by się nie chciał zamienić; w końcu rządzenie wielkim krajem to przy tym pikuś, a facet jest ambitny…
Przepraszam, Tamakara, ale ten argument jest w moim odczuciu po prostu… śmieszny.
Lol tak, koniecznie napisz jak nie masz co robić. Do czasu, kiedy skończysz, moze cisnienie Ci spadnie i uświadomisz sobie, ze napisalam “złudzenie”, nie “poczucie”. A to bardzo przyjemne złudzenie, zwlaszcza kiedy te recenzenckie gwiazdki są na samej górze, najbardziej widoczne. Najbardziej haha opiniotwórcze. Jakiś użytkownik szukajacy potencjalnie ciekawej serii do oglądania rzuci okiem na recenzenckie 2/10 i wie, że seria jest najprawdopodobniej niezbyt dobra, nie musi nawet tracić czasu na czytanie recenzji ;)
btw rosyjskie strony o anime są bardzo sympatyczne, Putin może się na tanuka nie skusić.
Nie sądziłem, że istnieje człowiek który stwierdzi że to anime jest zbyt ładne i że jest to wada tej serii + wystawi ocenę za grafikę serii w której animacja i poziom detali (też wada wg. recenzenta) stoi na poziomie wyższym niż w jakiejkolwiek serii tv jaka powstała ocenę 6/10.
Sorry ale ta recenzja to parodia to tak jakby ktoś recenzował grę która miałaby najlepszą grafikę na rynku ale skupiała się na fabule i stwierdził, że te wszystkie detale są zbędne i go to rozprasza ta…. a potem jeszcze wystawił 6/10 za grafikę.. parodia.
Kolejna parodia to ocena ogólna 4 oznaczająca anime słabe, ja rozumiem, że to subiektywna opinia ale kiedy ktoś kto szuka anime do obejrzenia wchodzi sobie na stronkę i widzi ocenę od recenzenta 4 to pierwsze co myśli to że seria jest beznadziejna, a tymczasem pech chciał, że recenzję robił człowiek jedyny w swoim rodzaju, którego opinia kompletnie nie oddaje jakości anime.
3
21.06.2018 09:14
Najzabawniejsze jest to, że jak recenzentowi nie spodoba się dany tytuł, to z automatu obniża ocenę za technikalia (grafika, muzyka), żeby bardziej pasowało do jego zdania i odpowiednio zaniżyć ocenę końcową. Zgadzam się, parodia.
...a tymczasem pech chciał, że recenzję robił człowiek jedyny w swoim rodzaju, którego opinia kompletnie nie oddaje jakości anime
Tak się tylko zastanawiam – a czyja opinia oddaje faktyczną jakość tego anime? Osób, które z zachwytu nad grafiką wystawiają jej z miejsca ocenę 8+?
I nie, recenzent nie jest w swojej opinii o tej serii odosobniony, bo w sumie większość osób, które znam na Violetce się zawiodła. KyoAni zrobiło z tego taką piękną wydmuszkę – owszem, wizualnie prezentuje się ładnie, ale pod względem treści jest paskudnie puste w środku. To, że dla większości liczy się tu głównie grafika i to przez jej pryzmat patrzą na anime, to zupełnie inna sprawa…
Problem w tym, że ta seria poza oprawą audiowizualną nie posiada niczego dobrego. Z ciekawej historii robi nudny i naciągany dramacik, w którym wszystko przychodzi gładko, nieważne jak trudne by się początkowo nie wydawało. Jak mówię – Violetka jest strasznie pusta w środku. Nawet te okazjonalnie ciekawe motywy, zostają zaprzepaszczone sposobem, w jaki je rozwiązano.
Ok, mogło rozczarować, ale w takim wypadku należy się chociaż 6/10 bo tego anime nie można nazwać słabym, poza oprawą seria miała kilka naprawdę dobrych odcinków kliknij: ukryte np. odcinek gdzie violet przygotowywała listy dla dziewczynki od mamy, która będzie je otrzymywała każdego roku przez większość życiaten odcinek był świetny.
Zauważyłem, też że violet jest tak krytykowane głównie przez recenzentów w Polsce, za granicą oceny są dobre.
Ja postawiłam temu 5/10 i porzuciłam zanim się bardziej zniechęciłam, także całkowicie rozumiem recenzenta. Do tego ten hajp jeszcze przed wypuszczeniem 1 epka zrobił naprawdę wiele złego tej serii. OK, jeśli ktoś uważa, że oprawa wizualna jest bardzo ważną składową anime, pewnie podniesie za nią jakieś oczko w górę. Mnie ona znowuż aż tak nie ruszyła, bo była dość typowa jak na KyoAni, a stylistycznie raczej kiepska (te udziwnione ubrania „ważnych” bohaterek i tak strasznie nijakie tła). Detale – cudo, animacja – spoko, ale generalnie – bez szału. Choć to też trochę kwestia tego, że obraz nie zawsze dobrze współgrał z zawartością. Po prostu te sceny, które tak celebrowano wizualnie, same w sobie nie były szczególnie ekscytujące, stąd i odbiór grafiki na tym tracił.
Zauważyłem, też że violet jest tak krytykowane głównie przez recenzentów w Polsce, za granicą oceny są dobre.
Hm… nope. Zarówno w polskim jak i zagranicznym fandomie zdania są mocno podzielone.
8.60 na malu nie bierze się znikąd, hype pomógł z oceną, ale jest wiele anime które też miały średnią powyżej 8.5 dzięki hypeowi, a którym po zakończeniu serii ocena spadała, nie ma na malu serii z oceną powyżej 8,5 którą można byłoby nazwać słaba na 4/10.
Ale już najbardziej pomocna recenzja to tylko 6/10…
Branie pod uwagę jakiejś zbiorczej oceny internatów na serio kompletnie mija się z celem – przeciętny widz jest debilem, który nie ma zielonego pojęcia co tak naprawdę mu się podobało, a co nie. Nie jest w stanie wyjaśnić, dlaczego jednej serii dał 8 a innej 9 (po za banalnym „ta mi się bardziej podobała). Dlatego na MALu (na Tanuki też, ale w dużo mniejszym stopniu) wszystko ma w zasadzie średnią ocen od 6 w górę, a totalne gnioty dostają czwórki i piątki.
To niezła ta recenzja, nie powiem…
Całe szczęście, że to tylko subiektywna opinia.
Tylko jestem ciekaw czy jest on świadom tego, że recenzje powinny być obiektywne, ale co mi tam. Może żyje w swoim świecie hipokryzji. ;)
[link][link][/link]
[link][link][/link]
[link][link][/link]
[link][link][/link]
Recenzja jest oceną, a ocena jest opinią. Opinia jest poglądem. Pogląd jest sądem o czymś. A słowo sąd jest od czasownika osądzać…
2018 a ludzie nadal oczekują obiektywnych recenzji :D pikne :'D
Zgadzam się, że seria nie jest taka rewelacyjna, jak wielu normików twierdzi. Ale 4/10, no błagam cię chłopie xD Stosująć te zmoderowano skalę, gdzie 5/10 jest czymś przeciętnym, sugerujesz, że ta produkcja jest poniżej przeciętnej? Za same wykonanie nie można dać temu mniej niż 6/10. Ogarnij się.
Szkoda, że na tej zmoderowano stronie nie można edytować komentarzy. Sorry, ale jak ktoś twierdzi że Violet Evergarden stoi niżej niż większość z ponad 30 serii w sezonie, to musi mieć nieźle nas**ne we łbie.
Wszystkie pedantycznie wycyzelowane krajobrazy, powiewające wstążki i kosmyki włosów czy reagujące na światło źrenice nie pełnią żadnej funkcji narracyjnej, a jedynie rozpraszają uwagę i nie dają się skupić na opowieści.
Te powiewające wstążki i błyszczące oczka to charakterystyczny element wykorzystywany przez KyoAni. Tak tylko mówię.
Saarverok
20.06.2018 04:04
Też się nie zgadzam, chociaż moja ocena była zbliżona. Ale fakt faktem ktoś się napracował przy grafice i trzeba to oddać. A tu serio, 6/10?
Krakra
21.06.2018 01:59
No przecież recenzja wyraźnie przyblizyła problem, grafika była zbyt dopracowana i za ładna, żeby zasłużyć na wysoką ocenę xDD A tak serio, śmiechu warte.
wyjdz
24.12.2019 13:47
No i co że to u nich charakterystyczny element? To ich jakoś rozgrzesza czy co?
A
Secret
19.06.2018 21:25 GrafikA wow.
fabuła to dno.
Takie trochę growe Call of Duty fabularnie a graficznie seria Battlefield, wiecie o co chodzi;)
7/10 , 3/10 za fabułę 10/10 za zmoderowano cukierkowe grafiki.
Seria ma różne błędy, nie da się ukryć. I faktycznie jest mocno poszatkowanie i naciągane i w ogóle… Ale mnie fabuła tu mniej obchodziła. Cieszyłąm się śliczną kreską, widokami, Violet, która miała na twarzy coraz więcej emocji. Ścieżka dźwiękowa jest przesuper, zwłaszcza jak sie wysłucha jej osobno. Słychać w wielu kawałkach uderzenia maszyny do pisania. Cudne.
No i popłakałam sobie i jakoś tak okazywało się, że ostatnie odcinki poprawiły się.
Narzekajcie, mnie się podobało :)
A
Saarverok
7.04.2018 22:33 ehhhhhh...
Szczerze? Na początku w związku z niesamowitym hypem wykreowanym wokół tej serii miałem niesamowicie wysokie oczekiwania. Spadły już po pierwszych trzech odcinkach, kiedy historia zaczęła być zbyt fragmentaryczna i w zasadzie o niczym. Jedno trzeba KyoAnce przyznać, na animatorów i muzyków nie żałują. Naprawdę wizualnie piękne, uczta audiowizualna na najwyższym poziomie. Ale reszta – tragedia. Postacie poboczne wprowadzone po to, by zapełnić tło, bezcelowość fabuły – taka przemiana głównej bohaterki to dla mnie zerowy bodziec do oglądania. A jak dołożymy usilne wyciskanie łez i smęty, to w ogóle tragedia. I kaman, co z tym zakończeniem? Ryly? kliknij: ukryte Jakieś rezurekcje przez list w polu? W każdym razie – takie 5/10 ode mnie.
Zapewne pije do ostatniej sceny ale strzelam, że chodziło tutaj o kogoś innego, niż Major(może brat Gilberta?). Być może odcinek specjalny latem do tego nawiąże.
Pierwotnie chciałem dać 9/10 za wyciskanie łez i postać/rozterki głównej bohaterki, ale postaci drugoplanowe i świat przedstawiony conajwyżej na 7/10; technicznie bardzo dobrze, nie żałowali dolarów.
Przyznaję, chwilami seria była naiwna. Spodziewałam się czegoś innego, ale skłamałabym mówiąc, że mi się anime nie podobało. Grafice nic nie można zarzucić, a postać Violet i jej „podróż ku poznaniu emocji” odebrałam bardzo pozytywnie. Rozumiem niezadowolenie innych – nie jest ono bezzasadne. Ale ja bawiłam się dobrze i cieszę się, że miałam okazję obejrzeć to anime legalnie i w dobrej jakości na Netlfixie.
Ciężko tą serię polecić, bo pierwsze kilka odcinków może sporą część zniechęcić (głównie przez wolne tempo akcji), ale i tak to zrobię. Według mnie warto dać tej serii szansę.
Technicznie to oczywiście perełka i na każdym kroku zachwyca oko, udźwiękowienie też piękne, seiyu dali z siebie dużo ale niestety nawet jak na okruchy jest to po prostu przeciętna historia. Ładna błyskotka ot co.
Ze wszystkich odcinków najbardziej poruszył mnie epizod z matką, która pisała listy do swojej córki – bardzo poruszający i doskonale poprowadzony odcinek, który faktycznie poruszył potencjał serii, no ale to na tyle. Poza tym ładne, satysfakcjonujące zakończenie, to akurat trzeba przyznać.
Tak poza tym problemy serii zostały wypisane już wcześniej, więc nie ma raczej sensu się na tym rozwodzić więcej.
Ode mnie mocne 7/10 i głównie ze względu na stronę techniczną.
Ten odcinek mi się podobał, w sumie mogłoby to być niezłe zakończenie serii. Nie ukrywam, że nie jestem wielką fanką tego tytułu, ale ten odcinek jakoś to wszystko podsumował i nawet te mniej interesujące historie wydały się częścią całości. Tyle, że zastanawiam się co będzie dalej, bo jeżeli powrót do tego typu historii i życia wspomnieniami to obawiam się, że moje dobre wrażenie po tym odcinku może zniknąć.Żeby nie było, nie uważam że jest to dobre anime, ale uważam, że gdyby w tym momencie się skończyło, byłoby niezłe i możnaby uznać historię za zamkniętą.
Nie no, to nie może być koniec, bo mam przeczucie, że jeszcze kliknij: ukryte Major musi się odnaleźć – skoro Wioletka przeżyła utratę krwi po oderwaniu obydwu ramion, jakiś strzał w oko i bok też jest do załatania, a jego ciała nie odnaleziono; jakoś mi to rozwiązanie pasuje do tego rodzaju fabuły. Może w kolejnych historyjkach z różnymi ludźm Wioletka trafi na jakiś ślad czy coś.
Zanim ktokolwiek zacznie dyskusje na temat mojego komentarza, to zaznaczę, że to moja, subiektywna opinia (a w zasadzie jak opinia może być w pełni obiektywna?) i moje widzimisię na temat tego tytułu.
Może jestem za głupia, za mało wrażliwa itd, żeby docenić ten tytuł, ale po sześciu odcinkach wiem, że się poddaję. Seria jest dla mnie po prostu dobra, średnia i nic więcej. Jest jednym z największych rozczarowań w kwestii anime w życiu. Naprawdę czekałam, naprawdę wierzyłam, że to będzie dobre, a dostałam naiwną, źle rozłożoną między odcinki historię, która jedynie cieszy muzycznie i wizualnie.
Sytuacja z drugiego odcinka, gdy po kliknij: ukryte napisaniu jednego listu, przy czym wszystkie inne zawaliła, nagle dostaje odznakę lalki i pochwałę, że stanie się wyjątkową lalką po prostu powaliły mnie swoją dziecinną naiwnością i płytkością.. Z kolei odcinek o księciu i księżniczce kliknij: ukryte nie dość, że historia „miłosna” jest niemal doprowadza o zwrot obiadu. Przepraszam, ale tak płytkiej i pozbawionej jakichkolwiek uczuć historii miłosnej nie oglądałam. Poza tym wysyłanie lalki,
która ledwo co ukończyła kurs, nie radzi sobie z ludzkimi uczuciami do tak WAŻNEGO ZADANIA przekracza jakiekolwiek wyobrażenia. I przepraszam, ale co miała znaczyć scena z końca odcinka 4 czy 5? Wyrwana z kontekstu, która dała nadzieje na coś więcej i pozostawiła widza z niedosytem.
I zaznaczam, ja nie twierdzę, że ta seria to zło absolutne, ale nie jest to to czego oczekiwałam. Historie mnie nużą, nie wzruszają, bo jeden to odcinek to za mało, żeby wczuć się w sytuację danej postaci. Przyjemnie się ogląda, naprawdę przepięknie zrobione anime, ale sam wygląd nie wystarczy.
Alt_TruIsta
1.03.2018 20:13 Re: Dobre, ale nic więcej
Sytuacja z drugiego odcinka, gdy po
kliknij: ukryte Violet pomimo wcześniejszych porażek napisała list w którym to wywołała odpowiednia emocje u adresata, a które to oczekiwał nadawca. W tym przypadku nie ma znaczenia treść, czy długość listu. Zawsze na końcu liczy się po prostu efekt. Skoro coś takiego Violet potrafiła uzyskać, to zgodnie z logiką ta odznaka się jej należała.
Przykro mi, ale nikt mnie do tego nie przekona, że zasługiwała na tę odznakę. Jeśli nie była w stanie napisać kilkanaście listów i tylko jeden wszystko zmienił, to ja sie na to nie nabiorę. To jest po prostu nierealne, w prawdziwym świecie tak to nie działa. Kazaliby robić jej kurs od nowa i napisać kolejnych 10 tak dobrych listów.
Saarverok
2.03.2018 09:31 Re: Dobre, ale nic więcej
Po części się zgadzam – fabuła praktycznie nie istnieje, w zasadzie po drugim odcinku już wiedziałem, w jakim kierunku będzie się toczyć historia. Natomiast oglądam dla samej otoczki wizualno‑muzycznej i tutaj trzeba przyznać KyoAni, że ten aspekt wychodzi im perfekcyjnie.
Wie ktoś, kliknij: ukryte co się stało z tymi ludźmi z końca 5 odcinka?
Skrzywili się do Violet i poszli? To tak wygląda, jakby adaptacja i „fillery” przeplatały się w sposób nie do końca kontrolowany.
Też mnie to zastanawia. Odcinek 6 jest wyrwany z kontekstu, bo wygląda na to że w tym odcinku, po akcji z księżniczką, Violet jest już „wziętą” lalką i trochę już po świecie podróżowała. Trochę taki przeskok od czasu kiedy zaledwie uczyła się zawodu ze 3 odcinki temu…
Tutaj też chyba wychodzi największa wada serii. Z Violet próbuje się zrobić postać, która niby „uczy się” ludzkich emocji. Tylko po takim czasie, po spotkaniu tylu ludzi, napisaniu tylu listów, jej „lalkowość” wydaje mi się już bardzo mało wiarygodna… a fakt, że wciąż kliknij: ukryte nie wie co stało się z Majorem i nie próbuje się dowiedzieć jest tak naciągany, że nie wiem… kliknij: ukryte chyba, że mamy tutaj motyw, że ona tak naprawdę już wie tylko na swój sposób nie chce się z tym pogodzić, a jej opowieść to taka metafora o szukaniu znaczenia słów „kocham cię” i pogodzeniu się ze stratą.
O rany… Może to trochę na wyrost, ale jak na razie szykuje się dla mnie największe rozczarowanie sezonu. Nawet nie to, że „Violet Evergarden” jest złe, tylko takie… MEH *wzruszenie ramion*
W moim odczuciu to anime jest straszliwie… puste. Taka błyszcząca wydmuszka. Niby to okruchy życia, każdy odcinek zawiera jakieś ludzkie problemy, dramaty, melancholijne przemyślenia i podniosłe teksty – ale w tym wszystkim zwyczajnie nie ma serca.
Nie ruszają mnie te historie, wcale, nic a nic (no dobra, trochę ruszyła mnie historia tego irlandzkiego [ja wiem, że to świat alternatywny, ale jak dla mnie to był na 100% Irlandczyk] starszego brata, który wrócił z wojny i zapijał smutki). Może dlatego, że twórcy zbyt wiele chcą wcisnąć w jeden odcinek? Jak ma mnie wzruszyć historia postaci, której nie zdążę poznać, polubić, której motywy działania, problemy i przemyślenia generalnie zwisają mi i powiewają?
Poza tym jakie to anime jest idiotyczne naiwne. Żeby jeszcze było robione jak takie „K‑ON!”, dla zabawy, spoko, naiwność by uszła, ale „Violet Evergarden” towarzyszy taka ogromna aura powagi, twórcy robili to tak bardzo na serio. Jak dowiadujemy się z odcinka 6, Wioletka nadal nie do końca pojmuje uczucia. Jest sobą, która może i w teorii zna odczcia towarzyszące samotności, ale nie jest w stanie jej rozpoznać w normalnym życiu. I tak, właśnie taką osobę wysyłamy do pisania super ważnych (z PR‑owskiego punktu widzenia) listów miłosnych pomiędzy księżniczką a księciem dwóch państw, które do niedawna toczyły ze sobą wojnę. ŚWIETNY WYBÓR.
A ta cudowna przemiana chłopaczka z odcinka 6 – hm, czemu się dokonała? Bo nie wiem. Chyba coś przeoczyłam.
Poza tym mam zażalenia do grafiki. Serio. Połowa odcinka 6 jest ciemna, że choć oko wykol, a na dodatek jest cała masa ujęć, na których postaci niby rozmawiają ze sobą, ale np. są widoczne z bardzo daleka i tak naprawdę guzik widać albo siedzą skulone, zasłaniają dolną połowę twarzy ramieniem i nie widać ich ust, więc 2‑minutowy monolog to właściwie jedna długa stopklatka urozmaicana dwoma mrugnięciami oczu. Bida. Z rzeczy, które zauważyłam wcześniej – postaci męskie są trochę robione na jedno kopyto. Nie jestem w stanie odróżnić z wyglądu księcia Damiana od starszego brata ukochanego Wioletki.
A tak poza tym – w odcinku 6 ten krajobraz, który widzimy, gdy matka chłopaczka‑żaczka, jak mu tam było – a, Leona, odchodzi na poszukiwanie męża, niesamowicie skojarzył mi się z widokiem z doliny Glen Coe na szczyty Three Sisters. Łiii, Szkocja~ *^^*
Wytwór Twojej wyobraźni bardzo wysoko indeksowany jest w polskim Google (hasło „Violet Evergarden”); niestety, ale Twoja bardzo subiektywna i niesprawiedliwa opinia została przez Ciebie tak napisana, aby wyglądała jak próba jakiejś obiektywnej recenzji. Widząc to, nie potrafię się powstrzymać od paru docinek w stronę tych, hm, wypocin.
Fabuła nie jest ani za wolna, ani za szybka gdy przyrównamy do innych reprezentantów gatunku Slice of Life/Drama (Clannad, AnoHana, Kimi no Na wa, Toradora, Byosoku 5 Centimeter etc.). Fabuła przez zawód bohaterki, który zawiera w sobie podróże w najróżniejsze strony świata niejako wymusza szybką rotację bohaterów (nie jest to jakiś wyjątkowy konstrukt swoją drogą); może się to podobać, może się też nie podobać; rozumiem, że należysz do drugiego bastionu, co nie oznacza, że jest to automatycznie wada serii. Moim zdaniem to nie z tymi postaciami drugoplanowymi należy się tu zżywać, a z bohaterką i doświadczeniami, które dzięki tymże zdobywa.
Porównanie Keionu do Violet Evergarden jest tak niesamowicie z zmoderowano, że zwaliło mnie z nóg. To są dwa całkowicie odmienne gatunki; i zanim powiesz „NO ALE NA MALU PISZO” to dodam, że Slice of Life/Drama to całkowicie co innego co Slice of Life/Comedy (w przypadku Keionu dochodzi jeszcze „Cute Girls Doing Cute Things”, które co prawda gatunkiem nie jest, ale powinno być za takowy uznawane IMO – typowi przedstawiciele to np. GochiUsa czy inne Yuru Yuri). Polecam do tego porównania dodać Nichijou (Slice of Life/Comedy), Barakamon (Slice of Life/Comedy) albo Love Live (Slice of Life/Comedy/CGDCT). Mieszanie tych nurtów jest absurdem zakrawającym o ignorancję.
Tak – fabuła jest dziurawa i zawiera błędy logiczne w postępowaniu bohaterów. Gratuluję, odkryłaś gatunek Slice of Life/Drama. Większość, jeżeli nie wszystkie najpopularniejsze anime tego gatunku robią pannę lekkich obyczajów z logiki w bardzo podobny sposób, ich fabuły przypominają szwajcarski ser, a głębia sięga mniej‑więcej poziomu małego stawu przeciwpożarowego (bo mimo wszystko jakaś fabuła tam jest). Historia ma opowiadać o uczuciach? No to opowiada. Nie jest to może najlepsze SoL/Drama jakie wyszło spod rąk KyoAni, natomiast na pewno nie jest one tak złe, jak starasz się opisać.
Owszem, kolory są dość… specyficznie dobrane. KyoAni próbuje tutaj pokazać mroczną stronę bohaterki kolorami, ale to akurat kwestia gustu – chyba najbardziej obiektywna część komentarza, nie ma co za bardzo się rozwodzić. Natomiast dalekie plany i nietypowa praca „kamery” podczas dialogów? No, gdyby w całkowicie przegadanym anime SoL/Drama kamera zawsze pokazywała twarze rozmówców, to byśmy nic innego nie oglądali; to bardzo typowy zabieg w tym gatunku, gdzie podczas dialogu próbuje się pokazywać elementy scenerii odpowiednie dla panującego nastroju.
Rozumiem, że mogłaś nigdy nie widzieć bardzo podobnych do Violet Evergarden serii, to naprawdę jest wykonalne; chciałbym tylko zauważyć, że obiektywne podejście do sprawy jest możliwe – jestem osobiście gigantycznym fanem tego gatunku i mimo wszystko nie uważam go za największe arcydzieło, jakie w świecie anime kiedykolwiek powstało, bo mimo wszystko typowe produkcje reprezentujące ten gatunek mają „wady” (dla wielu właśnie zalety) wymienione powyżej. Zjechanie tej produkcji od góry do dołu w ten sposób jest kompletnie subiektywne i nie powinno być ubierane w płaszczyk obiektywnej recenzji.
PS „Przemiana chłopaczka” (a raczej pokazanie przez niego jego lepszej strony) nastąpiła, bo spotkał bratnią duszę, która potrafi zrozumieć jego problemy i nie szykanowała go z powodu „bycia sierotą, którą zostawili rodzice”, tak jak wyraźnie robili to jego koledzy. Wystarczyło, hm, uważnie obejrzeć odcinek i przemyśleć to, co się zobaczyło, żeby do tego dojść.
Jak znam Easnadh, to bardzo wątpię, aby jej komentarz był nawet próbą napisania obiektywnego tekstu, tym bardziej przemycenia czegoś pod pozorem obiektywizmu. Ale najbardziej podoba mi się, że opinia „niesprawiedliwa”, co chyba miało być zarzutem :)
Trochę mi nawet pochlebiło, że ktoś wyprodkował tak konkretną ścianę tekstu, żeby mnie zjechać.
A tak w ogóle to trochę nie wiem, czy śmiać się, czy płakać.
1) Opinie są subiektywne z natury, więc owszem, i moja taka była. Niesprawiedliwa? Dlaczegóż to? Pewnie dlatego, że ty oceniasz to anime inaczej i twoja opinia jest tą sprawiedliwą i prawą. Spoko, nie mam za złe, to bardzo powszechny sposób myślenia – „moja racja jest najmojsza, a jeśli myślisz inaczej, to się mylisz i zaraz podam argumenty ciężkie jak menhiry”.
2) Akurat opinie z MALa mam głęboko gdzieś, zaglądam tam tylko żeby sprawdzać seiyuu, a poza tym w życiu nie napisałabym „NA MALU PISZO”, bo nie znoszę błędów i jestem osobą, która dopisuje przecinek na pudełku po pizzy (już zresztą zjedzonej), bo powinien tam być, a go nie ma. Nie spłycaj więc, z łaski swojej, mojej inteligencji i wiedzy.
3) Wow, ten wykład o gatunku „okruchy życia”... *brawo*
4) Nie istnieje coś takiego jak „obiektywna recenzja”. Recenzje z samej swojej definicji są subiektywne, więc piszesz bzdury. Rozumiem, że mogłeś nie być tego wcześniej świadom, to naprawdę jest wykonalne.
5) I na koniec: Boże drogi, mój komentarz z żadnej strony nie pretendował do miana recenzji. Recenzje tej długości zwykły być (kiedyś, teraz nie wiem) właśnie na wyśmiewanym przez ciebie MALu, nie na Tanuki. To był po prostu komentarz – trochę o całym anime, trochę o ostatnich dwóch odcinkach, a głównie o tym, jak różne od trailera i rozczarowujące dla mnie (!) jest faktyczne anime.
Ja się z twoją opinią w pełni zgadzam. Upust podobnym odczuciom dałem w zajawkach, dalej wcale lepiej nie jest.
shinkobu
23.02.2018 01:54 Re: Po ep. 6 - MEH
Niesprawiedliwa =/= niezgodna z moją opinią; niesprawiedliwa to znaczy, że używa własnego widzimisię do uzasadnienia wszystkich zarzutów do ocenianego tworu i jest bezsensownym stekiem bzdur. Krytyczna analiza otaczającego nas świata i umiejętność uargumentowania swojego zdania to wydawałoby się jedna z podstawowych umiejętności dorosłego człowieka. Nie mam żadnego problemu z krytycznymi opiniami tak długo, jak są one uzasadnione w jakiś sensowny sposób; nie użyłbym tego słowa, gdybyś zjechała to anime od góry do dołu mając jakieś solidne argumenty.
Twój przytyk w moją stronę, jakobym krytykował Twoją wypowiedź tylko dlatego, że nie podoba mi się Twoje zdanie o tym anime jest błędny u podstaw; po pierwsze, sam przyznałem, że nie jest to żadne arcydzieło; po drugie, nie miałem oporów, by przyznać Ci rację, gdy udało Ci się naskrobać jeden jedyny obiektywny punkt pośród Twoich wypocin. Krytycznych opinii o VE widziałem mnóstwo i nie spędzam całych dni na uświadamianiu ludzi, że są w błędzie.
Na to czekałem: krytyczna analiza mojej argumentacji w punkcie trzecim. A nie, jednak nie… poważna argumentacja toczy się dalej. Tak, walnąłem wykład, bo niewątpliwie go potrzebowałaś; podałaś w końcu typowe cechy opisywanego gatunku jako wady produkcji tenże gatunek reprezentujący, ponadto porównałaś to anime do czegoś kompletnie niepowiązanego – równie dobrze mogłaś porównywać do Boku no Pico, wyszłoby na jedno. Pozwolę sobie Twoją niezwykle dojrzałą i poważną odpowiedź na moją argumentację pożyczyć, odpowiadając na Twoje absurdalne zarzuty dotyczące moich rzekomych przytyków w stronę Twojej inteligencji i wiedzy: *brawo*
W sumie to szkoda, że nie odniosłaś się do reszty argumentów (przytoczę w skrócie: odpowiedzi na rzekome błędy w reżyserii, prędkości rozwoju fabuły, uniosłego tonu i – jeju, jak ja kocham ten zwrot – „przemiany chłopaczka”), bo może zamiast toczyć kupoburzę o dwa słowa, których użyłem (i to słusznie!), wyniknęłaby z tego jakaś krytyczna, sensowna dyskusja. Powaga zmalała, nie urosła. Polski fandom w formie.
Rozumiem, że zawiodłaś się, oglądając trailer i otrzymując coś innego. Ciężko jest mi się do tego odnieść, bo trailera nie widziałem, ale jest to w sumie bardzo dobra lekcja – nie sugerować się tym, co przedstawiają trailery, bo zwykle mają tyle wspólnego z rzeczywistością, co ta dyskusja z dorosłą wymianą zdań.
Liczę, że zamiast śmiać się lub płakać postarasz się o jakąś uargumentowaną odpowiedź w następnej iteracji. Może się doczekam w tym stuleciu.
Fabuła nie jest ani za wolna, ani za szybka gdy przyrównamy do innych reprezentantów gatunku Slice of Life/Drama (Clannad, AnoHana, Kimi no Na wa, Toradora, Byosoku 5 Centimeter etc.).
>staraj się pokazac, że VE nie jest takie złe
>daj do porównania jako równie dobre mocno przeciętne SoL (co najwyżejmocno przeciętne).
Ech… żebyś ty chociaż z showa monogatari albo ningen kousaten wyskoczył, zwłaszcza to drugie jest bardziej porównywalne, ale nie… obejrzeli trzy anime i myślą, że wiedzą, jak dobre japońskie SoL wygląda, a nawet jednej średniej koreańskiej dramy nie widzieli.
Porównanie Keionu do Violet Evergarden jest tak niesamowicie z zmoderowano, że zwaliło mnie z nóg. To są dwa całkowicie odmienne gatunki;
Ja powiem więcej – K‑On był bardzo dobrą serią, zwłaszcza w zestawieniu z Violet.
Jednak zapowiedzi nie kłamały i moje obawy zostały rozwianie Violet Evergarden jest hicorem. Zdecydowanie dla mnie najlepsza seria którą w tym roku zacząłem oglądać. Ciekawe czy utrzyma tak dobry poziom do samego końca. Ładne to i cholernie wciągające, a sama Violet jest niesamowita. Rozwala mnie swoim żołnierskim zachowaniem i podejściem do każdego zadania z entuzjazmem. Pozostałe postacie są sympatyczne, choć(na razie) nie tak interesujące jak Violet czy jej szef. Czekam na więcej.
Przemilczę na razie całokształt i wyciągnę tylko dwa detale z odcinka czwartego.
Pociąg. Gdyby nawet był w stanie wykonać zakręt o takim promieniu, z pewnością by się wykoleił przy tej prędkości. No, chyba że, logiką Kabaneri, pasażerowie popychali go od środka w drugą stronę.
Rodzina Iris. Mają duży, urządzony i oświetlony dom z kamienną posadzką we wzory, są w stanie urządzić przyjęcie na kilkadziesiąt osób, żyją w czasach jeśli nawet nie w pełni zmotoryzowanych, to dość zaawansowanych technicznie, nawet poza miastami, a po córkę na dworzec przyjeżdżają w 6 osób dwukółką z kołami o drewnianych obręczach i zaprzężonym w nią wołem. Wsi spokojna, wsi wesoła.
Saarverok
2.02.2018 08:08 Re: Ach, szczegóły
Pendolino i hipsterska eko rodzina. Przy czym widać, że hipokryci, bo niby wege i proworld, a jednak woła do roboty zaprzęgli.
Okej, dobra, pooglądam sobie tę serię dla grafiki, co mi szkodzi. Nie mogłam się napatrzeć na postać rudowłosej dzieweczki z piegami i zielonymi oczami.
No bo chyba raczej nie da się tego oglądać dla fabuły. Ja rozumiem, okruchy życia i tak dalej, ale akcja w odcinku trzecim doprowadziła mnie do podwójnego facepalmu.
kliknij: ukryte Wysyłamy dziewuszkę o umiejętnościach społecznych na poziomie agorafobicznego homara, na dodatek nie umiejącą rozpoznać i nazwać najbardziej podstawowych ludzkich uczuć, na kurs ghostwritingu. Dziewuszka sobie ewidentnie nie radzi z najważniejszym aspektem kursu (odczytywanie emocji klienta i zgrabne zamienianie ich na słowa). Oblewa (razem z kilkoma innymi dziewczętami, bo nie widziałam, żeby były wywołane), zupełnie słusznie i zrozumiale. Nagle potem udaje jej się napisać jeden, JEDEN!!! niezwykle lakoniczny list, właściwie prawie słowo w słowo identyczny z tym, co bezpośrednio usłyszała od autora – i jeb!, zalicza kurs i dostaje elitarną (ha ha…) odznakę oraz zapewnienie (oparte NA CZYM?), że będzie wyjątkowym ghostwriterem. Serio, KyoAni? To jest bardziej naiwne niż ustawa przewiduje… A można było zrobić tak, że, kliknij: ukryte owszem, Wioletka oblewa, potem siada przy genialnej Cattleyi, kiedy ta wykonuje swoje zlecenia i uczy się powoli uczuć i jak je nazwać (od biedy można to ukazać w przyspieszonym tempie przez 1‑2 odcinki). Potem jeszcze raz idzie na kurs i zalicza. Nadal nieco naiwne, ale już do przełknięcia.
Zawiodłam się. Już mniejsza ten hajp, który omijałam, ale zwiastuny były tak poetyczne…
Seria nie jest wybitna przecie, ja to powiedziałem więc już ostateczny werdykt zapadł. Teraz osoby które jeszcze to oglądają muszą pogodzić się z faktem, że zmuszają się do lubienia czegoś co obiektywnie zostało stwierdzone, że jest „Eh”.
I tak jesteś łaskawy dla Fiołka Zawszogród. Jak dla mnie wszystko poza aspektami audiowizualnymi jest niestety poniżej przeciętnej.
Koogie
28.01.2018 12:51 Re: Po co tyle zamieszania
Zdradzę Ci sekret… nie oglądałem nawet drugiego odcinka. Moja opinia może nie była zbyt negatywna wtedy, ale autentycznie nic mnie nie ciągnie do tej serii. Czytając komentarze tutaj… chyba podjąłem dobrą decyzję. W tym sezonie są fajne serie do oglądania, nie ma co się zmuszać.
Tak chciałem napisać coś głupiego bo liczyłem że ktoś tego będzie bronił.
Esfokles
28.01.2018 22:25 Re: Po co tyle zamieszania
Ależ z ciebie spryciarz. Normalnie mistrz intryg.
Koogie
29.01.2018 08:44 Re: Po co tyle zamieszania
>bronienie evergarden
co najwyżej akademicka, jałowa dyskusja, chyba wszyscy się zgadzają, że jest 'meh, różnica polega na tym, że niektórzy dalej oglądają, a inni nie.
Wiecie, co mnie w tym mierzi? Chihara Minori. Bo do kolejnego klona Rei Ayanami (tym razem tylko emocjonalnego) trzeba koniecznie dać Chiharę Minori, ending też ma śpiewać Chihara Minori, ostatnio tyle Chihary Minori, jak po sukcesie Haruhi, że też z lodówki wyskakiwała. No super seiyuu, ale ja nie potrzebuję tu Nagato Yuuki.
Dwa, to projekty postaci. Żeńskie są super – ładne mordki (piegi w anime, coś niesamowitego), śliczne kiecki. I rzeczywiście są jakoś unikalne.
Ale faceci to jest po prostu Free 2.0. Wtedy to działało ze względu na target, ale tutaj mnie po prostu gryzie strasznie.
1. W sumie zabawna sprawa, bo to chyba postać na potrzeby animowanej adaptacji.
2. Przecież wiemy, że faceci na co dzień jeżdżą na swoich motorach w szpilkach.
Poza tym to KyoAni. Taki mają styl. Tacy ludzie zwyczajnie żyją w MoeBrytanii. Póki co jedynie nauczycielka jest undermenschem, która nie spełnia moich moe standardów.
Ja się zastanawiam, czy świat przestanie głaskać naszą bohaterkę po głowie i da jej jakiegoś kopa w tyłek. Zazwyczaj świat tak robi, ale tu chyba nie bardzo. Ogólnie główna bohaterka jakoś nie robi na mnie za dobrego wrażenia. Cóż zrobić…
Ja osobiście mam odczucia, że to anime próbuje wydusić z siebie coś głębszego, a póki co dostajemy melodramat na poziomie średniawych romansów historycznych (a la adaptacje książek na Romance TV) okraszonych ładną grafiką. Znaczy no nie wiem czy można nazwać to romansem, bo główna bohaterka wzdycha do kliknij: ukryte jak się wydaje, zmarłego „kochanka”.
Mało wiarygodne dla mnie jest to, że bohaterka w miarę normalnie funkcjonująca w społeczeństwie (w sensie potrafiąca wchodzić w interakcje z ludźmi) ma taką jakby na siłę włożoną blokadę emocjonalną kliknij: ukryte („nie rozumie słów kocham cię, jakież to poetyckie”). Jako bohaterka Violet jest próbą przedstawienia pewnej idei, zamysłu, a nie postacią „z krwi i kości”, gdyż owa „blokada” wydaje się być mało wiarygodna.
Pytanie brzmi tylko, czy opłaca się tworzyć tak kosztowny projekt (bo nikt mi nie powie, że tu nie poszło dużo 'surowców') żeby pokazać historię bez polotu. To już lepiej zrobić remake jakiegoś sprawdzonego dzieła sprzed lat (co Netflix też ostatnio robi). Z drugiej strony nie powiem żeby mi się to oglądało źle, a historia może się jeszcze rozkręci.
Mnie w przypadku VE cieszy fakt, gdyż widać tu już tego zalążki, że połączenie japońskiego przemysłu anime i budżetu Netflixa może nam w przyszłości dać naprawdę super anime.
Diffie Hellman
27.01.2018 22:01
Nie widzę żeby coś dobrego wyszło z współpracy z Netflixem. Tak jak studiu czasem jeszcze zależy na tym by ich produkt trzymał poziom, to taki Netflix patrzy jedynie na słupku oglądalności, które jak wiadomo nie mają nic wspólnego z jakością. Jak dla mnie jest spora szansa na to, że VE jest jakie jest właśnie z tego powodu: dobry scenariusz mógł został zmasakrowany poprzez Netflixowych speców od marketingu w celu zmaksymalizowania oglądalności.
Ależ szans nie ma na to żadnych. Netflix sobie to streamuje, najpewniej mają kogoś w komitecie od reklam i marketingu, inwestują swoją część, ale do twierdzenia, że mają choćby śladowy wpływ na to, co się dzieje w fazie produkcji serii, potrzebna byłaby jakaś przesłanka, a nie ma żadnej. Gdyby to była „Netflixowa” seria, emisja odbyłaby się tak jak przy Devilmanie, a nie jeszcze w 5 stacjach telewizyjnych (a i tak można mieć wątpliwości, czy Netflix pełnił przy tamtym tytule funkcję kogoś więcej niż zleceniodawcy). W ogóle samo dopuszczenie myśli, że obecne KyoAni pozwoliłoby sobą rządzić jakimś Amerykanom przy pracach nad projektem sprzedawanym jako flagowy…
Diffie Hellman
27.01.2018 22:51
Wystarczyłoby żeby KyoAni potrzebowało pieniędzy i zależało im na dalszej współpracy, ale tak, zgadzam się, jest to super naciągana teoria zahaczająca o jaszczuroludzi i iluminatii, godząca w wszytko co japońskie.
Ja szczerze chcę, żeby netflix wbił się w skośny rynek i w końcu wprowadził tam zachodnią jakość rodem z wysokobudżetowych seriali, bo właśnie komitety produkcyjne często zabijają serię poganiając prace albo działając w nieskoordynowany sposób, bo każdy chce swój kawałek tortu.
Mało wiarygodne dla mnie jest to, że bohaterka w miarę normalnie funkcjonująca w społeczeństwie (w sensie potrafiąca wchodzić w interakcje z ludźmi) ma taką jakby na siłę włożoną blokadę emocjonalną kliknij: ukryte („nie rozumie słów kocham cię, jakież to poetyckie”). Jako bohaterka Violet jest próbą przedstawienia pewnej idei, zamysłu, a nie postacią „z krwi i kości”, gdyż owa „blokada” wydaje się być mało wiarygodna.
Nigdzie nie mówi się o tym wprost ale podejrzewam, że od dziecka była wychowywana tylko do działań militarnych i nie miała zbyt wiele miejsca na interpretacje, czy kwestionowanie. To nadal trochę kliszowe, bo „odkrywanie uczuć i emocji” nie jest w końcu żadnym przełomowym motywem, zwłaszcza w opowiadaniach ale przy odpowiednim wprowadzeniu może być wiarygodne. Tutaj brak prawidłowego wprowadzenia, może to jest problemem.
blob napisał(a):
Pytanie brzmi tylko, czy opłaca się tworzyć tak kosztowny projekt (bo nikt mi nie powie, że tu nie poszło dużo 'surowców') żeby pokazać historię bez polotu. To już lepiej zrobić remake jakiegoś sprawdzonego dzieła sprzed lat (co Netflix też ostatnio robi). Z drugiej strony nie powiem żeby mi się to oglądało źle, a historia może się jeszcze rozkręci.
To chyba nie była kwestia bezpośrednio opłacalności z tej inwestycji – puścili kilka PV‑ek, wzniecali hype ale przecież musieli wziąć pod uwagę, że hypem nie przeciągną serii od początku do końca. Musieli wiedzieć, że tą historią nie dotrą do szerszego grona odbiorców. Tutaj mogłoby zdać egzamin skondensowanie historii(czyt. pełnometrażówka), z drugiej strony też nie obejrzałem całości i nie wiem, czy byłaby to opcja :P
Natomiast z tymi rimejkami może nie wychodziłbym na przód – za przykład może służyć nowy Soul Hunter, średnio zapowiadający się nowy sezon FMP, czy nowy FLCL, którego nikt nie potrzebował. Oczywiście przykłady te nie są w produkcji netflixowej(choć szczerze mówiąc nie pamiętam kto był odpowiedzialny za nowy FLCL) ale jeszcze przyjdzie nam zobaczyć jak sobie poradzą z nowymi Rycerzami Zodiaku. Devilman był zaskakująco dobry ale to na razie jeden przykład.
blob napisał(a):
Mnie w przypadku VE cieszy fakt, gdyż widać tu już tego zalążki, że połączenie japońskiego przemysłu anime i budżetu Netflixa może nam w przyszłości dać naprawdę super anime.
Nigdzie się specjalnie nie doszukiwałem ale czy to faktycznie jest sfinansowane przez netflixa, a nie mają tylko wyłączności na emisję na zachodzie? Pytam jawnie, bo nie mam pojęcia, a po 15 minutach szukania w googlach nic nie znalazłem na ten temat(może słabo szukam ;f).
Fakt, zostałem gdzieś wprowadzony w błąd. Wygląda na to że seria nie była tworzona we współpracy, tylko Netflix pozyskał prawa do jej emisji.
Devilman był dobry, a za udane dzieło uważam też animowaną Castlevanię. Podobno Netflix ma aktualnie około 30 oryginalnych anime w produkcji, z czego kojarzę np. B the Beginning.
Ale rozumiem obawy. Zbytnie zamerykanizowanie anime może nie wyjść gatunkowi na dobre… lepszą współpracą byłyby tu „amerykańskie pieniądze” i japońskie anime :P
Po pierwszym odcinku byłem dosyć sceptyczny wobec tej serii. Moje oczekiwania spowodowane hypem chyba za bardzo przerośnięte, stąd lekkie rozczarowanie po pierwszym odcinku. Inna sprawa, że denerwuje mnie motyw ładnej, wysportowanej i we wszystkim dobrej dziewuchy, która nie radzi sobie w wyrażaniu uczuć i interakcjach społecznych. Nie lubię też alternatywnych światów, które wyglądają jak Europa sprzed kilkuset lat. Japońce ze swoimi niektórymi interpretacjami historii potrafią pozostawić w człowieku długotrwałą traumę. Już nie mówiąc o pretensjonalnych designach postaci, chociażby tego blondyna. Wygląda przecież tak samo, jak ten typ z Kyoukai no Kanata, ale żeby nie byli podobni, to dorobili mu zwisający kędziorek nad okiem XD.
Muszę przyznać, że jednak po drugim odcinku moja opinia się zmieniła. To całkiem fajne okruchy życia są! Śmieję się z nieporadności Violet, nie mogę się doczekać jak odkryje prawdę o majorze (chusteczki już gotowe!) i chcę wiedzieć jak się zmieni w przyszłych odcinkach, a zakładam, że tak będzie. Też nie wiem, czego inni oczekiwali. Że Violet jak Genos z OPM zacznie strzelać w swoich wojennych wrogów laserem z rąk? Tutaj przynajmniej jasno widzę, że celem tej serii jest rozwój głównej bohaterki, przy okazji przybliżając sylwetki innych różnych postaci. To anime nie oszukuje mnie jak Mahoutsukai no Yome, które raz stara się być fantasy, raz wtórną dramą.
Uważam, że grafika jest śliczna co ujmuje mnie najbardziej i to jaki klimat to tworzy na spółkę z czasem i miejscem akcji.
Mam słabość do postaci jak Violet. Jak 13 z słynnego ostatnio serialu „Stranger Things”. Podoba mi się jej sposób myślenia, ej działania i uwielbienie dla Gilberta.
Oba odcinki jak na razie podobały mi się. Dostałam to, czego oczekiwałam.
Choć może trochę przeszkadza mi to, że mówią o Violet, że jest androidem, a ciało ma w pełni ludzkie. Trochę mi się miesza. Raczej przypomina idealnie wytresowanego żołnierza.
A
Matsurika
25.01.2018 14:49 Przecież to okruchy życia
Nie rozumiem narzekania co do wolnego tempa i „nieciekawych wydarzeń”, przecież to powolne slice of life. Ponadto świat jest alternatywny dlatego i alfabet i stroje są inne.
Rozumiem, że historia z czasów wojny byłaby może bardziej emocjonująca, ale chyba nie o to w tej serii chodzi.
Maxromem
25.01.2018 16:17 Re: Przecież to okruchy życia
Aha, czyli jak cos jest SoL to musi byc wolne i nieciekawe, co? :D
A tak bardziej serio, wystarczy porownac do inncyh swietnych SoL, ktore wychodzily ostatnio (m. in. Rakugo czy Snagatsu no Lion) i Violet Evergarden przegrywa w przedbiegach. Po prostu nie ta liga.
Daerian
26.01.2018 06:15 Re: Przecież to okruchy życia
Rakugo i Sangatsu no Lion to dramaty, nie slice of life…
Maxromem
26.01.2018 07:50 Re: Przecież to okruchy życia
1. „Rakugo i Sangatsu no Lion to też dramaty, nie tylko slice of life…”
2. W VE będzie tak samo.
Daerian
27.01.2018 00:48 Re: Przecież to okruchy życia
Proszę nie sugerować, że cytujesz moje wypowiedzi zmieniając je równocześnie.
Maxromem
27.01.2018 01:44 Re: Przecież to okruchy życia
Nie no, ja Cię tylko poprawiłem.
Daerian
27.01.2018 19:17 Re: Przecież to okruchy życia
Pisanie czyjejś wypowiedzi w nawiasie oznacza, że się kogoś cytuje. Sugerowanie, że się kogoś cytuje i zmienianie jego wypowiedzi jest bardzo niegrzeczne.
Maxromem
27.01.2018 19:34 Re: Przecież to okruchy życia
W cudzysłowie. Ale wybacz, nie zamierzałem Cię urazić.
`
25.01.2018 18:24 Re: Przecież to okruchy życia
Wiele osób zwyczajnie nie zamierza dać szansy Violet Evergarden, bo wcześniejszy hype i KyoAni. Problem z takim podejściem do bycia pod prąd jest taki, że stają się po prostu stadem owiec idącym w innym kierunku.
Saarverok
25.01.2018 19:58 Re: Przecież to okruchy życia
Zgadzam się. Po trzecim odcinku mogę stwierdzić, że seria ma potencjał, mnie osobiście scena z listem urzekła. Zresztą, ja kupuję podróż, w którą KyoAni nas zabiera – kontrast wojny i pięknych widoków świata żyjącego w pokoju. Dla mnie fabuła tutaj to sprawa drugorzędna, stanowi tło dla muzyki, grafiki i wykreowanego świata.
Maxromem
26.01.2018 01:43 Re: Przecież to okruchy życia
Albo, no wiesz, nie mają czasu na oglądanie czegoś co nie dało rady ich przekonać na początku?
The Beatle
26.01.2018 07:03 Re: Przecież to okruchy życia
To może być inne wiele osób.
tamakara
26.01.2018 08:29 Re: Przecież to okruchy życia
Ale zamiast, po wyrażeniu opinii, rzucić i przestać się interesować, mają czas i ochotę ciągle przypominać, że im się nie podobało ;)
Maxromem
26.01.2018 09:52 Re: Przecież to okruchy życia
A to nie wolno?
tamakara
26.01.2018 10:38 Re: Przecież to okruchy życia
Wolno, wolno, niech się nie krepują. Sprzeczki o gust są najlepsze <3
A
Weiter
23.01.2018 12:43
Jedyne, co mnie interesuje tutaj to okres z czasów wojny. Myślę, że relacje jej i majora, jak i czas na wojnie jaki spędzili byłyby znacznie ciekawsze dla widza, niż to co mamy obecnie.
I tak oto moje obawienia się spełniły. Piękne to, ale nudne jak flaki z olejem. Czas to porzucić – im szybciej tym mniej będzie boleć dalsze oglądanie :/
Matko jakie nudy. Nie ma w tym nic chociaż odrobinę interesującego, świat przedstawiony niby fajny, ale z drugiej strony w ogóle nie wykorzystano potencjału i jest kilka zgrzytów (np. strasznie nie pasujące ubrania), a postać głównej bohaterki (która chyba nie jest robotem tak jak mi się na początku zdawało) w ogóle nic mnie nie obchodzi. W dwa odcinki powinni mnie chociaż jakoś zaangażować emocjonalnie, a tu taki klops.
W czasie oglądania naszła mnie taka myśl – kliknij: ukryte czy klienci tej pseudo‑poczty naprawdę pozwalają na wysyłanie listów pisanych w ich imieniu, nie wiedząc jaka jest ich treść? Jeśli każdy z klientów kazałby przeczytać sobie to co napisały dziewczyny, to można by uniknąć większości nieporozumień.
Swoją drogą Ghostwriting to profesja stara jak świat i dziwi mnie trochę, dlaczego autor próbował nadać jej taką dziwaczną, mylącą nazwę.
A
Saarverok
18.01.2018 22:33
Dobra, po drugim odcinku stwierdzam, że nawet jeśli fabuła byłaby totalnym dnem, to muzyka i grafika i tak wygrywają. KyoAni w tym zakresie stanęło na wysokości zadania. I jeżeli te dwie wypadkowe się utrzymają, to będę się świetnie bawił niezależnie od opowiedzianej historii.
Zachowanie Violet (sposób mówienia, brak taktu i empatii) przypomina mi trochę Temperence Brennan z serialu „Bones”. Anime póki co sympatyczne, z piękną grafiką (nie dostrzegłam co prawda kurzu na butach, jednak widzę, że jest bardzo szczegółowa). Nie przeszkadza mi młoda dziewczyna pracująca w wojsku – świat jest fikcyjny, alfabet jest fikcyjny, ubrania nie pasują do epoki, łatwo mi tu uwierzyć we wszystko co mi przedstawią i po prostu dobrze się bawić przy seansie.
Mnie „hajp” ominął, ale odpowiada za to Kyoto Animation do których mam niejako słabość (jeszcze bardziej do obyczajówek), więc no :P Pierwszy odcinek imo bardzo dobrze poprowadzony. Poczta daje dobry zarys na kolejne odcinki (aczkolwiek wiadomo jak to z tym bywa), subtelny humor też mi przypadł do gustu. Lubię też takie smaczki jak własny alfabet, chociaż podobieństwo 3 do 9 imo nielogiczne. Graficznie to najbogatsze studio, mnie już przyzwyczaili do dbałej oprawy. Póki co przeszkadzało mi tylko, że seiyuu głównej bohaterki to Ishikawa, której głos niestety zapadł mi jako niezmiernie irytujący (tak, mówię o Mikasie). Mam nadzieję, że z kolejnymi odcinkami się przyzwyczaję, że nie będzie teraz wzywała imienia majora przez połowę jej kwestii (twoja szansa na odkupienie w moich oczach, a raczej uszach), i że historia postaci nie będzie przedramatyzowana, bo pasowałyby mi tu lekkie okruchy.
A
Impos
14.01.2018 06:09
Czekam na wyjaśnienia, co główna bohaterka robiła na wojnie. Migawki z pola walki pokazywały, że była tam jedynym dzieckiem, żadnych specjalnych zdolności na razie też nie wykazuje.
Mam nadzieję, że to nie jest historia w stylu „dziewczynka lepiej się sprzeda w roli weterana wojennego przepracowującego swoje traumy po wojnie”, bo poza tym wygląda obiecująco…
A
Saarverok
13.01.2018 12:07
Coś w tym jest, że to anime może być mocno ograne, zobaczymy po kolejnych odcinkach. Jest ładne, to mogę powiedzieć z czystym sumieniem, wkurzają mnie tylko refleksy na włosach, jakoś to dziwnie wygląda. Ale jak na cały hype jaki został rozkręcony wokół VE spodziewałem się troszkę więcej.
A
Diffi Hellman
12.01.2018 20:14 eh...
Nie, to był zdecydowanie za ambitny temat by to anime wypaliło. Potrzeba by do tej historii podejść inaczej niż do klasycznej chińskiej bajki, a Kyoani po prostu odcina pięknie narysowane kupony.
Typowa „cyberpunkowa” historia ubrana w wiktorianskie szaty… nie wiem, nie porwalo mnie jakos specjalnie, a juz jako projekt, na ktory hajp byl juz od paru lat to w ogole. Oczywiscie wykonanie jest bardzo dobre, ale mam wrazenie, ze nie bedzie w tym zbyt wiele do opowiedzenia.
Bardziej pasowałby termin steampunk, choć tak naprawdę nic oprócz samych lalek(robotów, androidów, kukieł – whatever) nie wskazywałoby na żaden z gatunków, z którego seria by czerpała.
Nie w sensie estetycznym, ale w sensie gatunkowym – sztuczni ludzie (roboty, androidy, etc.) próbujący zrozumieć ludzkie zachowania to domena sci‑fi, a w cyberpunku przewija się notorycznie.
J ♣
18.01.2018 21:41
„Yes, definitions!” – jakby powiedział Roy Batty ;)
A
Koogie
12.01.2018 09:21 1 ep
Trochę przydługie jak na prolog, lecz ostatnie sceny stanowczo rekompensują ślamazarny początek. Anime wyraźnie chce pójść w trochę bardziej zachodnią stronę, przynajmniej jeżeli chodzi o kinematografię. Prawdę mówiąc ten pierwszy odcinek mógłby spokojnie być serialem z żywymi aktorami, no ale cóż.
Nie zrzuciło mnie z krzesła, bo sam motyw „odkrywam uczucia i jak to być człowiekiem” jest mocno ograny. Szczególnie mnie konfunduje cała sytuacja, bo nie do końca wiemy czym/kim jest główna bohaterka. Tak naprawdę nie mamy też żadnych informacji o świecie po tym pierwszym odcinku. Tak szczerze, ten prolog był cholernie mierny w dostarczaniu informacji, a bez informacji to te emocjonalne sytuacje które rzucili na start po prostu stają się puste. Designy postaci też jakoś nie zapadały mi w pamięć… Wyglądają jakby były zrobione w studiu Kyoani i to jest jedyne co mogę o nich powiedzieć. Smutne.
Nie skreśla to produkcji, bo końcówka odratowała całą sprawę. Jak nie interesuje mnie w ogóle jak bardzo skrzywdzona jest główna bohaterka, tak interesuje mnie praca na poczcie i to jak po wojnie może to reflektować na ludzi tam pracujących. Jakby traktować bohaterkę po prostu jako dziecięcego żołnierza z PTSD, który będzie się uczył życia poprzez listy innych i emocje w nich zawarte. Tak, to jest stanowczo historia którą chcę zobaczyć.
Robi wrażenie. Poziom jak z kinówki, niesamowita dbałość o detale. Mimo, że mamy fikcyjne krainy, to realizm świata wydaje się spory.
Pytanie tylko o czym będzie seria? Wojna się skończyła, bohaterce pozostały wspomnienia. No i teraz pytanie, bo nawet jeśli oglądanie serii wydaje się być póki co czystą przyjemnością to jeżeli nie będzie się w niej nic działo, to może się ona znudzić. Nie oczekuje tu wartkiej akcji, ale same okruchy życia mogą nie wystarczyć.
Jedno z najbardziej wyczekiwanych i najlepiej zapowiadających się anime tego sezonu, które mogę legalnie oglądać na Netflixie – niech mnie ktoś uszczypnie, bo chyba śnię <3 Pierwszy odcinek bardzo klimatyczny, do tego ta animacja na poziomie filmu kinowego… Zapowiada się co najmniej dobrze! Czekam na dalszy rozwój wydarzeń :)
A
Rekt
11.01.2018 16:31
Pamiętajcie, że seria jest do obejrzenia na polskim Netflixie w każdy czwartek. Nie ma po co oglądać pirackich wersji.
Totalny Random
11.01.2018 16:48
Netflix inwestuje w anime co widać po zapowiedziach na 2018 rok więc mam nadzieje że dużo fanów anime wykupi abonament i będzie oglądał serie co tylko utwierdzi w przekonaniu Netflix by dalej w nie inwestować:D
Tylko że to jest zwykła licencja na emisję, nic poza tym – już kilka anime puścili w ten sposób(Nanatsu no Taizai, Tokyo Ghoul); w tym przypadku nie ma to raczej większego znaczenia, tego typu przesłanie bardziej pasowałoby przy Devilmanie, czy nadchodzącym B: The Beginning.
Tak poza tym Netflix ma zaklepane emisję 30 różnych serii anime na 2018 rok, także raczej nie ma się czym zbytnio przejmować. Inwestują grubo w anime i raczej szybko nie odpadną.
Totalny Random
11.01.2018 19:59
Szczerze mówiąc nie wydaje mi się by była to tylko licencja bo po w lewym rogu jest czerwony napis netflix co sugeruje oryginalną produkcję a np Musishi które nie miało tego znaczka już zniknęło z oferty więc podejrzewam że te filmy oznaczone czerwonym napisem netflix są stale przypisane do oferty i nie zniknął po czasie😁
VE nie jest produkcją netflixową(lub robioną bezpośrednio na ich zlecenie), tego jestem pewien. Być może mają prawo na wyłączność emisji na zachodzie(i pewnie wiele bym się nie pomylił, Crunchy i Funi nie mają VE w ramówce), nie wnikałem.
Mimo wszystko jednak fajnie, że streamują jedną z najbardziej wyczekiwanych adaptacji 2018. CR chyba dalej ma problemy z jakością i na pewno nie wyszłoby nikomu na dobre, jeśli oni mieliby wyłączność. Ciężko wypowiadać mi się na temat Funi, bo mają zablokowany ruch z Polski ;f
Ehem, bo szkoda co niektórym wydać grosza na legalne oglądanie. Nawet jeśli będzie to 0000000000000000000000,1 grosza, to i tak z czystą przyjemnością bym tego grosza wydał, by coś ci twórcy uzyskali. Choćby dla rysowników, którym rzucane są ochłapy.
Piękne… wiele produkcji mogłoby czerpać garściami z VE.
Kreska pozostaje na bardzo wysokim poziomie, oprawa muzyczna również doskonale komponuje się z tym(słychać zaangażowaną orkiestrę), co się dzieje na ekranie oraz seiyu też dali z siebie bardzo wiele. Zwrócono uwagę na bardzo wiele szczegółów(takie choćby jak zbierający się kurz na butach, czy różne kolory siodełek na motorowerach – to oczywiście tylko losowe przykłady), zresztą po rzucanych kadrach w czasie seansu doskonale to widać.
Nie wiem, jak będą wyglądać dalsze odcinki(a ma być ich ponoć 14 – informacja niepotwierdzona) ale póki co wygląda to na realizację stworzoną z pasją i nieograniczaną niskim/średnim budżetem, co jest naprawdę rzadkością.
Jeśli chodzi o postacie – więcej na razie pojawiło się tych pobocznych i ciężko mówić coś więcej, choć nie sprawiają wrażenia „sztucznych”, każdy ma z nich swój charakter, nawet przypadkowy klient poczty. Natomiast sama Violet cechuje się bardzo prostym myśleniem typu „wykonuję rozkazy, a jeśli nie jestem w stanie, to nadaję się do wyrzucenia”; początkowo zapewne może się wydać postawą irytującą ale podejrzewam, że uczy się ona dopiero ludzkich odczuć i pewnego taktu w dialogu, na wojnie ich nie potrzebowała(no i mówimy tutaj w końcu o sztucznym człowieku).
Co tu więcej mówić – nie ma naprawdę co się dużo zastanawiać nad oglądaniem, tylko od razu sięgać po VE, jeśli jest taka możliwość; dawno nie było tak atrakcyjnej wizualnie i dźwiękowo adaptacji okruch życia w wersji TV. Czekam na więcej.
Totalny Random
11.01.2018 09:51
Na Netflixie gdzie seria się również ukazuje z częstotliwością jeden odcinek na tydzień jest w zakładce odcinki miejsce na 9 ale może mieć to tyle wspólnego z rzeczywistością co nic.
a ile odcinków zdążyłeś już obejrzeć, pisząc, że kreska „pozostaje” na wysokim poziomie.
nie twierdzę, że nie pozostanie, w końcu mówimy o kyoani, ale serio…
Nah, trailery to zwyczajowo pokazówka z pierwszego, max kilku pierwszych odcinków, a w te pierwsze odcinki pakuje się przecież najwięcej pary, by złapać widza. Jak jednak napisałam, to kyoani, można oczekiwać, że strona wizualna nie zmieni się (jakoś drastycznie)...
4+/10
Grafika i muzyka przepiękne. Zdecydowanie niektóre połączenia muzyki (Evan Call – The Voice in My Heart) i obrazu potrafią zeszklić wzrok. Ale jak się zastanowić, że to postać, która kliknij: ukryte dopiero uczy się emocji dokonuje co i rusz przełomów w życiach innych osób (weteran alkoholik, wdowiec autor, nieszczęśliwy skryba) to coś tu jest nie tak.
kliknij: ukryte Główny wątek mi się nie podobał. Postacie poboczne z poczty też są tylko po to by wspierać Violet.
Najgorsza chyba kliknij: ukryte ta epizodyczność i brak stopniowej przemiany u Violet. Podczas jednej historii jest jeszcze emocjonalnym robotem, a w następnej już powstrzymuje łzy przez całe zlecenie by się wypłakać w biurze jak wróci.
Ogromny minus za odcinki kliknij: ukryte „wojskowe”, czyli jak się zrzuca z samolotu czy walczy w pociągu tak by nikogo nie zabić… To już przesada.
Podobały mi się i wzbudziły emocje tylko dwa zlecenia: To z autorem powieści i ten z matką piszącą listy do córki. Kiepskie ratio zleceń.
Ocena surowa, ale grafika i muzyka to za mało.
Planowałem jeszcze filmy, ale sobie odpuszczę. Przez 14 epków postać Violet mnie do siebie nie przekonała.
Re: 4+/10
Re: 4+/10
Re: 4+/10
Dla mnie 9/10. Oglądnąłem już 3 raz w ciągu ostatniego roku. No i absolutnie przepiękna grafika.
Ehh
Odcinek drugi Violet Evergarden
Grafika postaci wyjątkowo przyjemna, malarska.
Dialogi i inne sekwencje zrealizowane podobnie jak w filmach aktorskich a nie animacjach.
Na razie 7,5
A kto powiedział że miało być realistycznie
Tragedia
Re: Tragedia
Zmoderowano wulgaryzmy. Rozumiemy irytację, ale prosimy o używanie niewulgarnych synonimów.
Moderacja
Violet to nie cyborg?!
Dodatkowo poza (jak dla mnie) dziwaczną kreacją postaci i wątku głównego, anime serwuje nam miejscami oczywiste klisze. Od razu widać kto w kim się kocha i czego spodziewać się później. Trochę drażni mnie też fakt, że wszystkie główne postaci są absolutnie piękne – zarówno kobiece jak i męskie. Aż do przesady.
O grafice nic złego nie powiem, bo to miód cud i orzeszki. Cudowne cieniowanie i operowanie światłem. Jednak fabuła mogła być lepiej przemyślana.
*niewolnika ponieważ kliknij: ukryte Violet została podarowana majorowi jako prezent przez brata
Re: Violet to nie cyborg?!
Re: Violet to nie cyborg?!
Re: Violet to nie cyborg?!
Re: Violet to nie cyborg?!
I, naprawdę, dajcie spokój, są na świecie ludzie którzy mają problemy ze zrozumieniem i nazwaniem ludzkich emocji, nawet jeśli sami je w jakiś sposób odczuwają. Może mieć to związek z zaburzeniami albo z wychowaniem. Więc nie dziwi mnie, że Violet – dziecko wychowane na wojnie – ich po prostu nie rozumie.
Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Wystarczy zerknąć na gatunek – „okruchy życia”. Niestety, ale ten gatunek ma to do siebie, że składa się głównie ze schematów mających doprowadzić do łez. Nie ma tu żadnej wielkiej filozofii. Mimo to Violet pokazała bardzo bogatą game kolorystyczną jeżeli chodzi o poruszaną problematykę. Sama gówna bohaterka na pewno zdaniem wielu będzie beznadziejna, wielbiciele psychologii zaś będą zachwyceni. Widać, że twórcy (czy to anime, czy pierwowzoru) wiedzieli nie mało. Raz po raz ukazywane były smaczki nawiązujące do największych autorytetów z zakresu psychologii. Nie były to bezpośrednie nawiązania, mowa tutaj o historii odkryć i przedmiotach, które bezpośrednio im towarzyszyły.
Co do recenzji. Nigdzie w opisach do tego anime nie znajduje określenia „realizm”, często „fantasy”. Stąd też krytyka w tej kwestii wydaje mi się znacząco przesadzona. Jak wcześniej wspomniałam schematy wliczone są w okruchy życia.
Przy omawianiu cudzej recenzji nie może zabraknąć zaznajomienia się z autorem. Tutaj jest to bardzo trudne. Ocenione raptem 10 pozycji…każda opatrzona recenzją. Podejrzewam, że autor nie udziela się zanadto na tym portalu w tym aspekcie. Nie przeczę jego argumenty w wielu kwestiach mają uzasadnienie, aczkolwiek są u podstawy przynajmniej w moim mniemaniu błędne. Ciężko mi ocenić znajomość i poziom oglądanych przez niego pozycji. Niemniej, nie wygląda mi wielbiciela tegoż gatunku…nie znaczy to jednak, że nie może się wypowiedzieć ;)
Seria moje oczekiwania spełniła. Nie jest nastawiona na akcje, a na przeżywanie, doświadczanie – jak to okruchy życia. Stanowczo przeznaczona dla dojrzalszych widzów, dla młodszych seria wyda się nudna. Mnie seria bardzo poruszyła, pomimo jej drobnych, większych niedociągnięć. Zaś grafika jak śliwka na torcie <3
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
pozdrawiam słownik T9, zaś moderatorów proszę o poprawienie w przyszłości ^^
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Co?
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
A pani też człowiek.
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Owszem, człowiekiem jestem, nie zaprzeczę.
Cierpienie można podzielić na emocjonalne i fizyczne. Fizyczne jest baaaardzo ograniczone.
W moim odczuciu liczba problemów życiowych jest bardzo ograniczona. W zasadzie można je bardzo szybko wyliczyć i podzielić na kategorie:
1. dotyczące relacji ogólnospołecznych (grupy społeczne)
2. bliskie relacje (rodzina, przyjaciele, obiekt/obiekty miłości)
3. kwestie indywidualne (np. dysfunkcje, choroby, emocje związane z którąś z powyższych kategorii)
Problematyka może być wewnątrz jednej kategorii jak i pomiędzy nimi.
W każdej wystąpić może problematyka ogólnie przyjętego cierpienia: poczucia winy, znęcania się, śmierci, kwestie moralne. Liczba tego co może wywołać cierpienie w danej kulturze zależna jest od aksjologi. Ta zaś w związku z praktycznym zastosowaniem nie może być zbyt obszerna (w naszej kulturze jest zaledwie 10 przykazań, zaś nie każdy zgadza się z niektórymi z zasadami – kwestie wiary – przykazania:1‑4. Ogólna liczba skraca skraca się do 6).
Przykro mi (i nie), ale liczba możliwych tragedii naprawdę jest ograniczona.
Ps. Nie ma jak dać dobry tytuł komentarza <3
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
I znowu pani cytat tu pasuje. Jaki zbieg okoliczności.
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Pana wypowiedz nie była jednoznaczna, nie wynika z niej „co Pan miał na myśli” – słowo „dramat” nie pada, jest stwierdzenie, że pomylone zostały gatunki, ale wyszczególnienia brak – chciałabym czytać w myślach, naprawdę.
Z tego co mi wiadomo, „okruchy życia” to nazwa związana z tłumaczeniem pośrednim z języka angielskiego. Sam gatunek jako taki nie został uznany. Może po kolei, za pochodną uznać można „dramat naturalistyczny”. Później powstało określenie „dramat obyczajowy”. Dla wielu „okruchy życia” są synonimem tegoż dramatu. Dla innych z czasem (za sprawą filmu o owej wie z lat 70 ubiegłego wieku? Nie posiadam w tym zakresie wiedzy pewnej), termin „okruchy życia” miał oznaczać lżejszy – mniej poważny, dramat obyczajowy.
Nie twierdzę, że zawsze czytam ze zrozumieniem, oj nie…
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Pomijając jak bardzo to było oczywiste, to nadal pani komentarz nie miał sensu jako odpowiedź na mój. Przynajmniej teraz wiem, że tu jest pies pogrzebany:
Jeżeli większość komentarza odnosi się do wypowiedzi kogoś innego, to może warto odpowiedzieć tej drugiej osobie (tym bardziej że powiadomienia tutaj działają tak, że inaczej ta druga osoba się nie dowie, dopóki nie sprawdzi osobiście)
Myślę, że wystarczy stwierdzić, że cgdct zalicza się do okruchów życia, żeby całkowicie zaprzeczyć poniższemu zdaniu:
Ale w razie co są też tytuły, skupiające się na pracy jak chociażby trójca od P.A. Works (Hanasaku Iroha, Shirobako, Sakura Quest) czy też ukazujące codzienność w jakiejś innej wariacji (Barakamon, Usagi Drop, Kuragehime). Bo właśnie o tą codzienność tutaj chodzi, co imo powinno być oczywiste z samej nazwy.
Inna sprawa, że owszem okruchy życia mogą zawierać takie schematy, ale najczęściej wtedy są też dramatem, gdyż koncentrują się na problemie czy konflikcie (Anohana, Clannad, Kure‑nai, True Tears, NANA). Czysty przedstawiciel gatunku, inaczej, sceny wynikające bezpośrednio z gatunku, sporadycznie doprowadzają do łez.
Uznany przez kogo? Ludzie powszechnie używają tego zwrotu.
Muszą mieć bardzo problematyczne życie.
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
A co do cierpienia fizycznego, to często ma podłoże w psychice. Nieleczona depresją bardzo często tak się objawia.
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Zaś co do tej psychologii – pomijając już elitaryzm odwołania do psychologii nie uratują dzieła. Np. Flip Flappers było wręcz nimi przesiąknięte, co nie zmienia faktu że ostatnie odcinki tej serii to był istny trainwreck. Rzucenie aluzji tu i ówdzie nie naprawi kiepskiego dzieła.
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Po pierwsze, bo jestem ich autentycznie ciekawa i zastanawiam się, co jeszcze mogło mi teoretycznie umknąć podczas seansu.
Po drugie, bo stwierdzenie „było wiele smaczków” bez podania przykładów jest takie trochę… mało przekonywające. Równie dobrze mogłabym napisać, że w „Violet Evergarden” było wiele smaczków nawiązujących do hodowli truskawek, koniec kropka, i nie rozwijać tematu, kto mądry, ten uwierzy mi na słowo.
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Być może nad interpretuję. Być może przypadek, że odcinek z tą tematyką zawiera w sobie te dwa elementy, być może. Tylko takich „przypadków” jest więcej, aż dziw, żeby nie były celowe.
To tak na szybko, jako że wyjeżdżam. Później dopiszę więcej słusznych lub też i nie, spostrzeżeń :)
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Tak jak Maxromem napisał – recenzja jest bardzo dobrze napisana. Jasno przedstawia punkt widzenia recenzenta i podaje łatwe do zrozumienia argumenty, które jednocześnie nie są banalne.
Dlaczego nazywasz kogoś kto się czepia cyferek klaunem?
Subiektywność oceny za całość można zaakceptować ze względu na mnogość możliwych argumentów i ich istotność, natomiast ocena za grafikę jest dużo prostsza, bo można to po prostu „zmierzyć” i autor to zrobił, i wyszło mu, że powinien dać 9 lub 10, ale:
a) niestety nie pasowało to do oceny, którą sobie od początku upatrzył bo mierziło go, że jest za ładnie, za dokładnie, za szczegółowo więc zaczął dorabiać własne teorie;
b) chciał czymś zabłysnąć;
c) po prostu mu się grafika nie podobała, ale głupio mu było to tak po prostu napisać więc trzeba było to jakoś uzasadnić.
...a można było zakończyć na technikaliach, a nie bawić się w osobiste filozofie, a tym bardziej nie uzależniać od nich oceny za coś tak mierzalnego jak grafika.
Prosto ze słownika. „Osoba zachowująca się niepoważnie. Słowo używane z dezaprobatą.” Więcej chyba wyjaśniać nie muszę.
Resztę uważam za mocny troll, a nie mam ochoty na takie rzeczy, więc wybacz.
a) są obiektywne (możliwie obiektywne ze względu na ograniczenia skali) – to bardzo dobrze, w końcu ich tanukowe opisy po coś są, natomiast jak pisała niżej tamakara – nie wynika to z recenzji;
b) są nieobiektywne, bo recenzent może stwierdzić np.
- „grafika jest piękna, tła szczegółowe, animacja płynna, ale podczas oglądania bolał mnie ząb/głowa więc patrzenie na bogactwo kolorów i kształtów było bardzo nieprzyjemnym doświadczeniem, dlatego 3/10”
- „grafika jest piękna, tła szczegółowe, animacja płynna, ale fabuła jest beznadziejna, tempo akcji wolne i wszystko w ogóle wydaje się puste, więc strona wizualna nie pasuje do fabuły i całej reszty, bo jest za dobra, za dużo poszło na nią pieniędzy, a dzieci w Afryce głodują, dlatego 6/10” – i znowu jak pisała niżej tamakara – jeśli strona wizualna jest dobra, ale np. nie współgra recenzentowi ze słabą fabułą to obniża się ocenę ogólną, a ocena grafiki pozostaje wysoka.
c) są bez znaczenia – „w sumie to nie wiem jaką ocenę wystawić/nieważne jaką dam, ale jakąś muszę, więc po prostu rzucę sobie dziesięciościenną kostką” – w takim razie po co są?
Jeśli oceny nie są obiektywne tam gdzie mogą być to niedobrze, bo cyfry to prosty, porównywalny przekaz, który powinien być wolny od subiektywnych odczuć, istotny zwłaszcza dla osób, które danego anime jeszcze nie oglądały, ale chciały sprawdzić na ile jest porządnie wykonane bez obaw o spojlery lub odczucia/opinie recenzenta, które mogą się pojawić w recenzji.
Decyzja recenzenta o takiej a nie innej ocenie wygląda na symboliczne ukaranie animatorów za to, że nie odwalili fuszerki.
6, to wg. tanukowych opisów – nieźle nieźle, ale do czołówki jeszcze daleko. co w oczywisty sposób kłóci się z użytym w tekście sformułowaniem „absolutnie bezkonkurencyjne”.
Nie jest to oczywiście pierwszy i jedyny taki przypadek, tutaj po prostu mamy do czynienia z bardzo jaskrawym tego przykładem. Równie łatwo ogólne wrażenie może sprawić, że animatorzy są za fuszerkę „nagradzani” (vide yoi). Czy ma to znaczyć, że recenzent nie ma prawa do swojego zdania? W żadnym wypadku! Znaczy to jedynie tyle, że osobna ocena za grafikę jest zwyczajnie pozbawiona wymiernej wartości. Zresztą, podobnie ma się sytuacja z pozostałymi ocenami „cząstkowymi”, wymaganymi przez system.
Tak tylko, recenzent ma takie samo zdanie na temat grafiki, tylko jego punkt widzenia jest inny. Jak widać wiele osób przy bronieniu tytułu (a raczej atakowaniu recenzenta) traci resztki empatii.
Ludzie, serio, chcecie bronić serii? KONTRARGUMENTY.
- zgoda, że cyferki są dla mas – nie tylko, ale również
- nie musi to oznaczać, że tracą jakąkolwiek wartość przy analizie tytułu
Ludzie się oburzają, że cyferki się nie zgadzają, bo cyferki powinny się zgadzać.
W tym wątku nikt nie atakuje recenzenta (co najwyżej recenzję, a w większości jej niezgodność z oceną za grafikę), a chyba powinien on zostać zaatakowany za to, że miesza mu się (świadomie lub nie) rola recenzenta, krytyka oraz widza tam gdzie nie powinna.
Recenzent oczywiście ma prawo do własnego zdania, ma prawo do spojrzenia na sprawy z różnych perspektyw, ma prawo do zamieszczenia tego w recenzji i powinien to zrobić.
Czego nie powinien robić to oceniać (w formie cyferki) rzeczy, które można ocenić obiektywnie w sposób subiektywny.
Kontrargumenty dał w recenzji sam recenzent – „jeśli chodzi o płynność czy liczbę detali, KyoAni po raz kolejny pokazało, że gra we własnej lidze i choć zdarzają się sceny lepsze i gorsze, to nawet w tych najbardziej oszczędnych Violet Evergarden, jako seria telewizyjna, pozostaje absolutnie bezkonkurencyjne.”
No i właśnie dlatego przy aldnoah rzucałem kostką, bardziej obiektywnego 2/10 nie da się już zrobić.
A ogólnie to, co nie raz już powtarzałem, zrezygnowałbym z ocen liczbowych, ale wtedy nie byłoby tej całej soczystej kłótni.
A może zrezygnować z recenzji, a zostawić same oceny liczbowe? Te, jak sam stwierdziłeś, są bardziej obiektywne, nawet gdy się rzuca kostką. Chociaż, rzeczywiście, wtedy nie byłoby tej całej soczystej kłótni :-).
Po za tym, rola krytyka i recenzenta to w zasadzie to samo – nie ma recenzji bez krytyki.
Bez cyferek ludzie zostaliby zmuszeni do przeczytania recenzji i pewnie 3/4 tych komentarzy by się tu nie znalazło. Czy byłoby lepiej – pewnie i tak, i nie. Na pewno byłoby mniej burzliwie. Ale mniejszą burzliwość moglibyśmy też osiągnąć, gdyby ludzie na serio wiedzieli co to jest recenzja, dlaczego coś się recenzuje, dlaczego recenzja musi być subiektywna itepede.
No wyobraź sobie, że można ocenić coś niesubiektywnie – od klasówek w szkole, przez grafikę w anime, po łyżwiarstwo figurowe. Da się? Da się. Chyba, że oceniający z jakiś względów bardzo nie chce żeby było obiektywnie, wtedy przy wystawianiu oceny z trybu recenzent przełącza się na tryb widz lub krytyk i jedzie z tym co mu podpowiadają odczucia albo wymyśla teorie (albo jedno i drugie).
Owszem są recenzje bez krytyki i to nawet na tanukach, ehm…studio…ehm…ghibli…ehm :-).
Grafika w anime – znowu, i tak, i nie. Komuś może się podobać konkretny styl, a komuś innemu nie. Jest mnóstwo serii z uproszczoną albo bardzo specyficzną grafiką, która mimo wszystko wychodzi świetnie i totalnie pasuje do klimatu serii. Weźmy np. Ping Ponga – nie wyobrażam sobie tego anime z inną kreską, jest idealna, ale jak mam porównać ją do np. kreski w Mushishi? Nie da się…
Jeśli ocena w łyżwiarstwie figurowym jest obiektywna, to czemu jest więcej niż jeden sędzia? W końcu przy obiektywnym ocenianiu każdy sędzia powinien wystawić dokładnie takie same oceny, nie?
„Krytyka” to nie jest tylko wypunktowanie tego co złe, to po prostu przeanalizowanie dzieła i powiedzenie co dobre, a co złe.
Próbuj dalej.
Oczywiście, że kreski w Ping Pongu nie da się obiektywnie przyrównać do tej z Mushishi. Nikt nie powiedział, że tak należy robić, ale oceny za grafikę w obydwu już jak najbardziej. Odmienne style, ale można, a nawet należy zadać sobie pytanie i sprawdzić czy w granicach danego stylu można byłoby coś zrobić lepiej: czy jakość w pewnych scenach nie odbiega znacząco od tych najbardziej szczegółowych, czy w dynamicznych nie ma zbyt wiele uproszczeń, czy kolorystyka jest zachowana, czy cienie jeśli są to czy padają sensownie,
czy zastosowana cgi nie rzuca się za bardzo w oczy, czy proporcje są zachowane, czy twarze nie są w niektórych ujęciach „krzywe”, czy animacja jest płynna, czy nie ma nienaturalnych wygięć ciała postaci, czy w danym stylu widziało się serie z lepszą, bardziej szczegółową grafiką… i na tej podstawie wystawić ocenę.
W łyżwiarstwie figurowym jest więcej niż jeden sędzia z kilku przyczyn – brak czasu żeby jeden wszystko odpowiednio szybko i dokładnie przeanalizował; jednego da się łatwo przekupić; żeby nie było podejrzeń, że np. swojemu rodakowi zawyżył ocenę itp.
Dlatego właśnie przykład tanuki i studia ghibli, gdyż jakoś przy filmach z tego studia (a ściślej przy filmach autorstwa pewnego dzia… rskiego choć nie najmłodszego już piewcy nie najmężniejszych głównych bohaterów) trudniej znaleźć recenzentom wady, a co dopiero o nich powiedzieć :-)
Czy to wystarczająco daleko :-)?
Gwarantuję Ci, że w łyżwiarstwie figurowym, tak jak w boksie, tańcu, zapasach, skokach narciarskich itd. jest więcej niż jeden sędzia, bo wszyscy wiedzą, że różni ludzie oceniają te same rzeczy inaczej. Czasami coś sędziom umyka, to prawda, ale w większości chodzi o możliwie maksymalne wyeliminowanie różnic w ocenianiu. Dlatego też zazwyczaj odrzuca się najwiekszą i najniższą notę. Zresztą, samo słowo „sędzia” to ktoś kto „osądza” – czyli wygłasza swoją opinię. A te jak wiemy, są subiektywne.
Jeżeli ktoś nie znalazł wad w jakimś konkretnym tytule, ale dogłębnie przeanalizował te dzieło i po prostu uznał je za idealne – to wciąż będzie to krytyka. Zresztą, chyba w każdej recenzji filmów Miyazakiego są jakieś wypisane jakieś wady. Nie wiem, nie mam czasu żeby sprawdzić.
Każdy styl anime ma charakterystyczny kanon, jakąś spójność wewnętrzną zazwyczaj najbardziej widoczną w przedstawieniu i ruchach postaci, i tak długo jak np. wygięcia ciała postaci nie wykraczają poza te kanony w danym stylu to wszystko wygląda „naturalnie”. Czyli nie tylko czy są czy ich nie ma, ale jak zostały one narysowane.
Przypuśćmy, że zdecydowano, że poza odległymi ujęciami będą zaznaczane dokładne cienie rzucane przez oświetlone postaci – w porządku, trzymajmy się tego. Jest to na plus jeśli chodzi o szczegółowość grafiki.
To czy jest to „dobre” czy „złe”, czy się komuś podoba czy nie podoba oczywiście jest subiektywne i dlatego nie powinno być brane pod uwagę przy ocenie cyferkowej grafiki.
No dobrze, a co np. z zastosowaniem symboli, bo one niekoniecznie są kanoniczne ani realistyczne. W ocenie za grafikę nie powinno się oceniać ich zastosowania tylko jak dobrze zostały one narysowane.
Otóż, mylisz się. Przykład łyżwiarstwa figurowego bardzo dobrze ilustruje to, że nawet w tak „artystycznej” i dynamicznej dyscyplinie sportu sędziowie mają małe pole do własnej interpretacji (a i tu sprowadza się to jedynie do oceny jakości wykonania danego elementu) wszystko jest mierzone, wyliczone.
kliknij: ukryte W tańcach, o ile mi wiadomo, sędziowie przyznają parom miejsca, a nie oceny.
W skokach narciarskich sędziowie przyznają noty, ale nie są one zależne od ich widzimisię, a skrajne się odrzuca właśnie na wypadek gdyby któremuś przyszło do głowy zbyt „tendencyjne” ocenianie lub nie dostrzegł, że np. ktoś skok podparł, a i tak główną składową punktów stanowi długość skoku.
Sporty typu boks czy zapasy nie są dobrą analogią gdyż tam walczy się bezpośrednio z przeciwnikiem.
Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, oceny cyferkowe są wszędzie po to żeby możliwie obiektywnie ocenić to co było przedmiotem oceny.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że w założeniu ma ona jakąś rolę spełniać. W teorii powinno być właśnie tak, jak pisze Lina, tylko że tak się nie da, bo wszystko sprowadza się do gustu i, jeszcze lepiej, samopoczucia/doświadczeń osoby oceniającej ;D a jeśli ktoś jest daltonistą, to już w ogóle…
Precz z osobnymi ocenami za grafikę/muzykę/bohaterów/fabułę! ;o
Recenzja też oceny ogólnej nie potrzebuje. Naprawdę nie wiem co wy się tak ich trzymacie. Nie da się nimi przekazać nic wartościowego.
Poza tym serio… Napisałem wartościowego, a nie użytecznego.
Z drugiej strony rozdawanie gwiazdek daje złudzenie władzy…
Mój Boże. Chyba jutro napiszę list do Putina, czy by się nie chciał zamienić; w końcu rządzenie wielkim krajem to przy tym pikuś, a facet jest ambitny…
Przepraszam, Tamakara, ale ten argument jest w moim odczuciu po prostu… śmieszny.
btw rosyjskie strony o anime są bardzo sympatyczne, Putin może się na tanuka nie skusić.
Ocena za grafikę jak najbardziej kontrowersyjna, ale w miarę uzasadniona.
Czekam na więcej recenzji od tego Pana.
Sorry ale ta recenzja to parodia to tak jakby ktoś recenzował grę która miałaby najlepszą grafikę na rynku ale skupiała się na fabule i stwierdził, że te wszystkie detale są zbędne i go to rozprasza ta…. a potem jeszcze wystawił 6/10 za grafikę.. parodia.
Kolejna parodia to ocena ogólna 4 oznaczająca anime słabe, ja rozumiem, że to subiektywna opinia ale kiedy ktoś kto szuka anime do obejrzenia wchodzi sobie na stronkę i widzi ocenę od recenzenta 4 to pierwsze co myśli to że seria jest beznadziejna, a tymczasem pech chciał, że recenzję robił człowiek jedyny w swoim rodzaju, którego opinia kompletnie nie oddaje jakości anime.
Tak się tylko zastanawiam – a czyja opinia oddaje faktyczną jakość tego anime? Osób, które z zachwytu nad grafiką wystawiają jej z miejsca ocenę 8+?
I nie, recenzent nie jest w swojej opinii o tej serii odosobniony, bo w sumie większość osób, które znam na Violetce się zawiodła. KyoAni zrobiło z tego taką piękną wydmuszkę – owszem, wizualnie prezentuje się ładnie, ale pod względem treści jest paskudnie puste w środku. To, że dla większości liczy się tu głównie grafika i to przez jej pryzmat patrzą na anime, to zupełnie inna sprawa…
Mylisz się, nie liczy się tylko to.
Zauważyłem, też że violet jest tak krytykowane głównie przez recenzentów w Polsce, za granicą oceny są dobre.
Hm… nope. Zarówno w polskim jak i zagranicznym fandomie zdania są mocno podzielone.
Branie pod uwagę jakiejś zbiorczej oceny internatów na serio kompletnie mija się z celem – przeciętny widz jest debilem, który nie ma zielonego pojęcia co tak naprawdę mu się podobało, a co nie. Nie jest w stanie wyjaśnić, dlaczego jednej serii dał 8 a innej 9 (po za banalnym „ta mi się bardziej podobała). Dlatego na MALu (na Tanuki też, ale w dużo mniejszym stopniu) wszystko ma w zasadzie średnią ocen od 6 w górę, a totalne gnioty dostają czwórki i piątki.
Bardzo ciekawa i fachowa diagnoza. Jednak mam nadzieje, że o społeczności z Tanuka masz jednak lepsze zdanie ;>
Interesująca ocena recenzenta anime Violet Evergarden
Całe szczęście, że to tylko subiektywna opinia.
Tylko jestem ciekaw czy jest on świadom tego, że recenzje powinny być obiektywne, ale co mi tam. Może żyje w swoim świecie hipokryzji. ;)
Re: Interesująca ocena recenzenta anime Violet Evergarden
Re: Interesująca ocena recenzenta anime Violet Evergarden
Re: Interesująca ocena recenzenta anime Violet Evergarden
Re: Interesująca ocena recenzenta anime Violet Evergarden
Re: Interesująca ocena recenzenta anime Violet Evergarden
[link][link][/link]
[link][link][/link]
[link][link][/link]
Recenzja jest oceną, a ocena jest opinią. Opinia jest poglądem. Pogląd jest sądem o czymś. A słowo sąd jest od czasownika osądzać…
2018 a ludzie nadal oczekują obiektywnych recenzji :D pikne :'D
Re: Interesująca ocena recenzenta anime Violet Evergarden
Re: Interesująca ocena recenzenta anime Violet Evergarden
Te powiewające wstążki i błyszczące oczka to charakterystyczny element wykorzystywany przez KyoAni. Tak tylko mówię.
GrafikA wow.
Takie trochę growe Call of Duty fabularnie a graficznie seria Battlefield, wiecie o co chodzi;)
7/10 , 3/10 za fabułę 10/10 za zmoderowano cukierkowe grafiki.
ULTIMATE MADMAN
>budżet
oh boy we are doomed
Ale punkty ujemne to zawsze dobra idea.
duży budżet -> wysokie ryzyko -> tylko sprawdzone pomysły -> ładnie zaanimowany kolorowy kotlet
mały budżet -> małe ryzyko -> danie reżyserowi / scenarzyście
wolnej ręki -> szansa na ciekawą fabularnie i graficznie serię
?
No i popłakałam sobie i jakoś tak okazywało się, że ostatnie odcinki poprawiły się.
Narzekajcie, mnie się podobało :)
ehhhhhh...
Re: ehhhhhh...
Re: ehhhhhh...
Re: ehhhhhh...
Re: ehhhhhh...
Re: ehhhhhh...
8/10
Ciężko tą serię polecić, bo pierwsze kilka odcinków może sporą część zniechęcić (głównie przez wolne tempo akcji), ale i tak to zrobię. Według mnie warto dać tej serii szansę.
Technicznie to oczywiście perełka i na każdym kroku zachwyca oko, udźwiękowienie też piękne, seiyu dali z siebie dużo ale niestety nawet jak na okruchy jest to po prostu przeciętna historia. Ładna błyskotka ot co.
Ze wszystkich odcinków najbardziej poruszył mnie epizod z matką, która pisała listy do swojej córki – bardzo poruszający i doskonale poprowadzony odcinek, który faktycznie poruszył potencjał serii, no ale to na tyle. Poza tym ładne, satysfakcjonujące zakończenie, to akurat trzeba przyznać.
Tak poza tym problemy serii zostały wypisane już wcześniej, więc nie ma raczej sensu się na tym rozwodzić więcej.
Ode mnie mocne 7/10 i głównie ze względu na stronę techniczną.
Odcinek 9
Re: Odcinek 9
Re: Odcinek 9
Re: Odcinek 9
Dobre, ale nic więcej
Może jestem za głupia, za mało wrażliwa itd, żeby docenić ten tytuł, ale po sześciu odcinkach wiem, że się poddaję. Seria jest dla mnie po prostu dobra, średnia i nic więcej. Jest jednym z największych rozczarowań w kwestii anime w życiu. Naprawdę czekałam, naprawdę wierzyłam, że to będzie dobre, a dostałam naiwną, źle rozłożoną między odcinki historię, która jedynie cieszy muzycznie i wizualnie.
Sytuacja z drugiego odcinka, gdy po kliknij: ukryte napisaniu jednego listu, przy czym wszystkie inne zawaliła, nagle dostaje odznakę lalki i pochwałę, że stanie się wyjątkową lalką po prostu powaliły mnie swoją dziecinną naiwnością i płytkością.. Z kolei odcinek o księciu i księżniczce kliknij: ukryte nie dość, że historia „miłosna” jest niemal doprowadza o zwrot obiadu. Przepraszam, ale tak płytkiej i pozbawionej jakichkolwiek uczuć historii miłosnej nie oglądałam. Poza tym wysyłanie lalki,
która ledwo co ukończyła kurs, nie radzi sobie z ludzkimi uczuciami do tak WAŻNEGO ZADANIA przekracza jakiekolwiek wyobrażenia. I przepraszam, ale co miała znaczyć scena z końca odcinka 4 czy 5? Wyrwana z kontekstu, która dała nadzieje na coś więcej i pozostawiła widza z niedosytem.
I zaznaczam, ja nie twierdzę, że ta seria to zło absolutne, ale nie jest to to czego oczekiwałam. Historie mnie nużą, nie wzruszają, bo jeden to odcinek to za mało, żeby wczuć się w sytuację danej postaci. Przyjemnie się ogląda, naprawdę przepięknie zrobione anime, ale sam wygląd nie wystarczy.
Re: Dobre, ale nic więcej
kliknij: ukryte Violet pomimo wcześniejszych porażek napisała list w którym to wywołała odpowiednia emocje u adresata, a które to oczekiwał nadawca. W tym przypadku nie ma znaczenia treść, czy długość listu. Zawsze na końcu liczy się po prostu efekt. Skoro coś takiego Violet potrafiła uzyskać, to zgodnie z logiką ta odznaka się jej należała.
Re: Dobre, ale nic więcej
Re: Dobre, ale nic więcej
Re: Dobre, ale nic więcej
odcinek 6
Skrzywili się do Violet i poszli? To tak wygląda, jakby adaptacja i „fillery” przeplatały się w sposób nie do końca kontrolowany.
Re: odcinek 6
Tutaj też chyba wychodzi największa wada serii. Z Violet próbuje się zrobić postać, która niby „uczy się” ludzkich emocji. Tylko po takim czasie, po spotkaniu tylu ludzi, napisaniu tylu listów, jej „lalkowość” wydaje mi się już bardzo mało wiarygodna… a fakt, że wciąż kliknij: ukryte nie wie co stało się z Majorem i nie próbuje się dowiedzieć jest tak naciągany, że nie wiem… kliknij: ukryte chyba, że mamy tutaj motyw, że ona tak naprawdę już wie tylko na swój sposób nie chce się z tym pogodzić, a jej opowieść to taka metafora o szukaniu znaczenia słów „kocham cię” i pogodzeniu się ze stratą.
Po ep. 6 - MEH
W moim odczuciu to anime jest straszliwie… puste. Taka błyszcząca wydmuszka. Niby to okruchy życia, każdy odcinek zawiera jakieś ludzkie problemy, dramaty, melancholijne przemyślenia i podniosłe teksty – ale w tym wszystkim zwyczajnie nie ma serca.
Nie ruszają mnie te historie, wcale, nic a nic (no dobra, trochę ruszyła mnie historia tego irlandzkiego [ja wiem, że to świat alternatywny, ale jak dla mnie to był na 100% Irlandczyk] starszego brata, który wrócił z wojny i zapijał smutki). Może dlatego, że twórcy zbyt wiele chcą wcisnąć w jeden odcinek? Jak ma mnie wzruszyć historia postaci, której nie zdążę poznać, polubić, której motywy działania, problemy i przemyślenia generalnie zwisają mi i powiewają?
Poza tym jakie to anime jest idiotyczne naiwne. Żeby jeszcze było robione jak takie „K‑ON!”, dla zabawy, spoko, naiwność by uszła, ale „Violet Evergarden” towarzyszy taka ogromna aura powagi, twórcy robili to tak bardzo na serio. Jak dowiadujemy się z odcinka 6, Wioletka nadal nie do końca pojmuje uczucia. Jest sobą, która może i w teorii zna odczcia towarzyszące samotności, ale nie jest w stanie jej rozpoznać w normalnym życiu. I tak, właśnie taką osobę wysyłamy do pisania super ważnych (z PR‑owskiego punktu widzenia) listów miłosnych pomiędzy księżniczką a księciem dwóch państw, które do niedawna toczyły ze sobą wojnę. ŚWIETNY WYBÓR.
A ta cudowna przemiana chłopaczka z odcinka 6 – hm, czemu się dokonała? Bo nie wiem. Chyba coś przeoczyłam.
Poza tym mam zażalenia do grafiki. Serio. Połowa odcinka 6 jest ciemna, że choć oko wykol, a na dodatek jest cała masa ujęć, na których postaci niby rozmawiają ze sobą, ale np. są widoczne z bardzo daleka i tak naprawdę guzik widać albo siedzą skulone, zasłaniają dolną połowę twarzy ramieniem i nie widać ich ust, więc 2‑minutowy monolog to właściwie jedna długa stopklatka urozmaicana dwoma mrugnięciami oczu. Bida. Z rzeczy, które zauważyłam wcześniej – postaci męskie są trochę robione na jedno kopyto. Nie jestem w stanie odróżnić z wyglądu księcia Damiana od starszego brata ukochanego Wioletki.
A tak poza tym – w odcinku 6 ten krajobraz, który widzimy, gdy matka chłopaczka‑żaczka, jak mu tam było – a, Leona, odchodzi na poszukiwanie męża, niesamowicie skojarzył mi się z widokiem z doliny Glen Coe na szczyty Three Sisters. Łiii, Szkocja~ *^^*
Re: Po ep. 6 - MEH
[link]
Re: Po ep. 6 - MEH
Fabuła nie jest ani za wolna, ani za szybka gdy przyrównamy do innych reprezentantów gatunku Slice of Life/Drama (Clannad, AnoHana, Kimi no Na wa, Toradora, Byosoku 5 Centimeter etc.). Fabuła przez zawód bohaterki, który zawiera w sobie podróże w najróżniejsze strony świata niejako wymusza szybką rotację bohaterów (nie jest to jakiś wyjątkowy konstrukt swoją drogą); może się to podobać, może się też nie podobać; rozumiem, że należysz do drugiego bastionu, co nie oznacza, że jest to automatycznie wada serii. Moim zdaniem to nie z tymi postaciami drugoplanowymi należy się tu zżywać, a z bohaterką i doświadczeniami, które dzięki tymże zdobywa.
Porównanie Keionu do Violet Evergarden jest tak niesamowicie z zmoderowano, że zwaliło mnie z nóg. To są dwa całkowicie odmienne gatunki; i zanim powiesz „NO ALE NA MALU PISZO” to dodam, że Slice of Life/Drama to całkowicie co innego co Slice of Life/Comedy (w przypadku Keionu dochodzi jeszcze „Cute Girls Doing Cute Things”, które co prawda gatunkiem nie jest, ale powinno być za takowy uznawane IMO – typowi przedstawiciele to np. GochiUsa czy inne Yuru Yuri). Polecam do tego porównania dodać Nichijou (Slice of Life/Comedy), Barakamon (Slice of Life/Comedy) albo Love Live (Slice of Life/Comedy/CGDCT). Mieszanie tych nurtów jest absurdem zakrawającym o ignorancję.
Tak – fabuła jest dziurawa i zawiera błędy logiczne w postępowaniu bohaterów. Gratuluję, odkryłaś gatunek Slice of Life/Drama. Większość, jeżeli nie wszystkie najpopularniejsze anime tego gatunku robią pannę lekkich obyczajów z logiki w bardzo podobny sposób, ich fabuły przypominają szwajcarski ser, a głębia sięga mniej‑więcej poziomu małego stawu przeciwpożarowego (bo mimo wszystko jakaś fabuła tam jest). Historia ma opowiadać o uczuciach? No to opowiada. Nie jest to może najlepsze SoL/Drama jakie wyszło spod rąk KyoAni, natomiast na pewno nie jest one tak złe, jak starasz się opisać.
Owszem, kolory są dość… specyficznie dobrane. KyoAni próbuje tutaj pokazać mroczną stronę bohaterki kolorami, ale to akurat kwestia gustu – chyba najbardziej obiektywna część komentarza, nie ma co za bardzo się rozwodzić. Natomiast dalekie plany i nietypowa praca „kamery” podczas dialogów? No, gdyby w całkowicie przegadanym anime SoL/Drama kamera zawsze pokazywała twarze rozmówców, to byśmy nic innego nie oglądali; to bardzo typowy zabieg w tym gatunku, gdzie podczas dialogu próbuje się pokazywać elementy scenerii odpowiednie dla panującego nastroju.
Rozumiem, że mogłaś nigdy nie widzieć bardzo podobnych do Violet Evergarden serii, to naprawdę jest wykonalne; chciałbym tylko zauważyć, że obiektywne podejście do sprawy jest możliwe – jestem osobiście gigantycznym fanem tego gatunku i mimo wszystko nie uważam go za największe arcydzieło, jakie w świecie anime kiedykolwiek powstało, bo mimo wszystko typowe produkcje reprezentujące ten gatunek mają „wady” (dla wielu właśnie zalety) wymienione powyżej. Zjechanie tej produkcji od góry do dołu w ten sposób jest kompletnie subiektywne i nie powinno być ubierane w płaszczyk obiektywnej recenzji.
PS „Przemiana chłopaczka” (a raczej pokazanie przez niego jego lepszej strony) nastąpiła, bo spotkał bratnią duszę, która potrafi zrozumieć jego problemy i nie szykanowała go z powodu „bycia sierotą, którą zostawili rodzice”, tak jak wyraźnie robili to jego koledzy. Wystarczyło, hm, uważnie obejrzeć odcinek i przemyśleć to, co się zobaczyło, żeby do tego dojść.
Re: Po ep. 6 - MEH
Re: Po ep. 6 - MEH
Re: Po ep. 6 - MEH
Trochę mi nawet pochlebiło, że ktoś wyprodkował tak konkretną ścianę tekstu, żeby mnie zjechać.
A tak w ogóle to trochę nie wiem, czy śmiać się, czy płakać.
1) Opinie są subiektywne z natury, więc owszem, i moja taka była. Niesprawiedliwa? Dlaczegóż to? Pewnie dlatego, że ty oceniasz to anime inaczej i twoja opinia jest tą sprawiedliwą i prawą. Spoko, nie mam za złe, to bardzo powszechny sposób myślenia – „moja racja jest najmojsza, a jeśli myślisz inaczej, to się mylisz i zaraz podam argumenty ciężkie jak menhiry”.
2) Akurat opinie z MALa mam głęboko gdzieś, zaglądam tam tylko żeby sprawdzać seiyuu, a poza tym w życiu nie napisałabym „NA MALU PISZO”, bo nie znoszę błędów i jestem osobą, która dopisuje przecinek na pudełku po pizzy (już zresztą zjedzonej), bo powinien tam być, a go nie ma. Nie spłycaj więc, z łaski swojej, mojej inteligencji i wiedzy.
3) Wow, ten wykład o gatunku „okruchy życia”... *brawo*
4) Nie istnieje coś takiego jak „obiektywna recenzja”. Recenzje z samej swojej definicji są subiektywne, więc piszesz bzdury. Rozumiem, że mogłeś nie być tego wcześniej świadom, to naprawdę jest wykonalne.
5) I na koniec: Boże drogi, mój komentarz z żadnej strony nie pretendował do miana recenzji. Recenzje tej długości zwykły być (kiedyś, teraz nie wiem) właśnie na wyśmiewanym przez ciebie MALu, nie na Tanuki. To był po prostu komentarz – trochę o całym anime, trochę o ostatnich dwóch odcinkach, a głównie o tym, jak różne od trailera i rozczarowujące dla mnie (!) jest faktyczne anime.
PS Teukros – dzięki :D
Re: Po ep. 6 - MEH
Re: Po ep. 6 - MEH
Twój przytyk w moją stronę, jakobym krytykował Twoją wypowiedź tylko dlatego, że nie podoba mi się Twoje zdanie o tym anime jest błędny u podstaw; po pierwsze, sam przyznałem, że nie jest to żadne arcydzieło; po drugie, nie miałem oporów, by przyznać Ci rację, gdy udało Ci się naskrobać jeden jedyny obiektywny punkt pośród Twoich wypocin. Krytycznych opinii o VE widziałem mnóstwo i nie spędzam całych dni na uświadamianiu ludzi, że są w błędzie.
Na to czekałem: krytyczna analiza mojej argumentacji w punkcie trzecim. A nie, jednak nie… poważna argumentacja toczy się dalej. Tak, walnąłem wykład, bo niewątpliwie go potrzebowałaś; podałaś w końcu typowe cechy opisywanego gatunku jako wady produkcji tenże gatunek reprezentujący, ponadto porównałaś to anime do czegoś kompletnie niepowiązanego – równie dobrze mogłaś porównywać do Boku no Pico, wyszłoby na jedno. Pozwolę sobie Twoją niezwykle dojrzałą i poważną odpowiedź na moją argumentację pożyczyć, odpowiadając na Twoje absurdalne zarzuty dotyczące moich rzekomych przytyków w stronę Twojej inteligencji i wiedzy: *brawo*
W sumie to szkoda, że nie odniosłaś się do reszty argumentów (przytoczę w skrócie: odpowiedzi na rzekome błędy w reżyserii, prędkości rozwoju fabuły, uniosłego tonu i – jeju, jak ja kocham ten zwrot – „przemiany chłopaczka”), bo może zamiast toczyć kupoburzę o dwa słowa, których użyłem (i to słusznie!), wyniknęłaby z tego jakaś krytyczna, sensowna dyskusja. Powaga zmalała, nie urosła. Polski fandom w formie.
Rozumiem, że zawiodłaś się, oglądając trailer i otrzymując coś innego. Ciężko jest mi się do tego odnieść, bo trailera nie widziałem, ale jest to w sumie bardzo dobra lekcja – nie sugerować się tym, co przedstawiają trailery, bo zwykle mają tyle wspólnego z rzeczywistością, co ta dyskusja z dorosłą wymianą zdań.
Liczę, że zamiast śmiać się lub płakać postarasz się o jakąś uargumentowaną odpowiedź w następnej iteracji. Może się doczekam w tym stuleciu.
Re: Po ep. 6 - MEH
>staraj się pokazac, że VE nie jest takie złe
>daj do porównania jako równie dobre mocno przeciętne SoL (co najwyżejmocno przeciętne).
Ech… żebyś ty chociaż z showa monogatari albo ningen kousaten wyskoczył, zwłaszcza to drugie jest bardziej porównywalne, ale nie… obejrzeli trzy anime i myślą, że wiedzą, jak dobre japońskie SoL wygląda, a nawet jednej średniej koreańskiej dramy nie widzieli.
Ja powiem więcej – K‑On był bardzo dobrą serią, zwłaszcza w zestawieniu z Violet.
Re: Po ep. 6 - MEH
nooooooo
Ach, szczegóły
Pociąg. Gdyby nawet był w stanie wykonać zakręt o takim promieniu, z pewnością by się wykoleił przy tej prędkości. No, chyba że, logiką Kabaneri, pasażerowie popychali go od środka w drugą stronę.
Rodzina Iris. Mają duży, urządzony i oświetlony dom z kamienną posadzką we wzory, są w stanie urządzić przyjęcie na kilkadziesiąt osób, żyją w czasach jeśli nawet nie w pełni zmotoryzowanych, to dość zaawansowanych technicznie, nawet poza miastami, a po córkę na dworzec przyjeżdżają w 6 osób dwukółką z kołami o drewnianych obręczach i zaprzężonym w nią wołem. Wsi spokojna, wsi wesoła.
Re: Ach, szczegóły
Ep. 3
No bo chyba raczej nie da się tego oglądać dla fabuły. Ja rozumiem, okruchy życia i tak dalej, ale akcja w odcinku trzecim doprowadziła mnie do podwójnego facepalmu.
kliknij: ukryte Wysyłamy dziewuszkę o umiejętnościach społecznych na poziomie agorafobicznego homara, na dodatek nie umiejącą rozpoznać i nazwać najbardziej podstawowych ludzkich uczuć, na kurs ghostwritingu. Dziewuszka sobie ewidentnie nie radzi z najważniejszym aspektem kursu (odczytywanie emocji klienta i zgrabne zamienianie ich na słowa). Oblewa (razem z kilkoma innymi dziewczętami, bo nie widziałam, żeby były wywołane), zupełnie słusznie i zrozumiale. Nagle potem udaje jej się napisać jeden, JEDEN!!! niezwykle lakoniczny list, właściwie prawie słowo w słowo identyczny z tym, co bezpośrednio usłyszała od autora – i jeb!, zalicza kurs i dostaje elitarną (ha ha…) odznakę oraz zapewnienie (oparte NA CZYM?), że będzie wyjątkowym ghostwriterem.
Serio, KyoAni? To jest bardziej naiwne niż ustawa przewiduje… A można było zrobić tak, że, kliknij: ukryte owszem, Wioletka oblewa, potem siada przy genialnej Cattleyi, kiedy ta wykonuje swoje zlecenia i uczy się powoli uczuć i jak je nazwać (od biedy można to ukazać w przyspieszonym tempie przez 1‑2 odcinki). Potem jeszcze raz idzie na kurs i zalicza. Nadal nieco naiwne, ale już do przełknięcia.
Zawiodłam się. Już mniejsza ten hajp, który omijałam, ale zwiastuny były tak poetyczne…
Po co tyle zamieszania
Re: Po co tyle zamieszania
Re: Po co tyle zamieszania
Tak chciałem napisać coś głupiego bo liczyłem że ktoś tego będzie bronił.
Re: Po co tyle zamieszania
Re: Po co tyle zamieszania
Re: Po co tyle zamieszania
co najwyżej akademicka, jałowa dyskusja, chyba wszyscy się zgadzają, że jest 'meh, różnica polega na tym, że niektórzy dalej oglądają, a inni nie.
Dwa, to projekty postaci. Żeńskie są super – ładne mordki (piegi w anime, coś niesamowitego), śliczne kiecki. I rzeczywiście są jakoś unikalne.
Ale faceci to jest po prostu Free 2.0. Wtedy to działało ze względu na target, ale tutaj mnie po prostu gryzie strasznie.
Oj tam, oj tam...
2. Przecież wiemy, że faceci na co dzień jeżdżą na swoich motorach w szpilkach.
Poza tym to KyoAni. Taki mają styl. Tacy ludzie zwyczajnie żyją w MoeBrytanii. Póki co jedynie nauczycielka jest undermenschem, która nie spełnia moich moe standardów.
Ja się zastanawiam, czy świat przestanie głaskać naszą bohaterkę po głowie i da jej jakiegoś kopa w tyłek. Zazwyczaj świat tak robi, ale tu chyba nie bardzo. Ogólnie główna bohaterka jakoś nie robi na mnie za dobrego wrażenia. Cóż zrobić…
Mało wiarygodne dla mnie jest to, że bohaterka w miarę normalnie funkcjonująca w społeczeństwie (w sensie potrafiąca wchodzić w interakcje z ludźmi) ma taką jakby na siłę włożoną blokadę emocjonalną kliknij: ukryte („nie rozumie słów kocham cię, jakież to poetyckie”). Jako bohaterka Violet jest próbą przedstawienia pewnej idei, zamysłu, a nie postacią „z krwi i kości”, gdyż owa „blokada” wydaje się być mało wiarygodna.
Pytanie brzmi tylko, czy opłaca się tworzyć tak kosztowny projekt (bo nikt mi nie powie, że tu nie poszło dużo 'surowców') żeby pokazać historię bez polotu. To już lepiej zrobić remake jakiegoś sprawdzonego dzieła sprzed lat (co Netflix też ostatnio robi). Z drugiej strony nie powiem żeby mi się to oglądało źle, a historia może się jeszcze rozkręci.
Mnie w przypadku VE cieszy fakt, gdyż widać tu już tego zalążki, że połączenie japońskiego przemysłu anime i budżetu Netflixa może nam w przyszłości dać naprawdę super anime.
Netflix potrafi zrobić dobrze ale może też spartaczyć, a i czasami rzucić cancel na ciekawą produkcję, jeśli tort jest zbyt mały(choćby Marco Polo).
Nigdzie nie mówi się o tym wprost ale podejrzewam, że od dziecka była wychowywana tylko do działań militarnych i nie miała zbyt wiele miejsca na interpretacje, czy kwestionowanie. To nadal trochę kliszowe, bo „odkrywanie uczuć i emocji” nie jest w końcu żadnym przełomowym motywem, zwłaszcza w opowiadaniach ale przy odpowiednim wprowadzeniu może być wiarygodne. Tutaj brak prawidłowego wprowadzenia, może to jest problemem.
To chyba nie była kwestia bezpośrednio opłacalności z tej inwestycji – puścili kilka PV‑ek, wzniecali hype ale przecież musieli wziąć pod uwagę, że hypem nie przeciągną serii od początku do końca. Musieli wiedzieć, że tą historią nie dotrą do szerszego grona odbiorców. Tutaj mogłoby zdać egzamin skondensowanie historii(czyt. pełnometrażówka), z drugiej strony też nie obejrzałem całości i nie wiem, czy byłaby to opcja :P
Natomiast z tymi rimejkami może nie wychodziłbym na przód – za przykład może służyć nowy Soul Hunter, średnio zapowiadający się nowy sezon FMP, czy nowy FLCL, którego nikt nie potrzebował. Oczywiście przykłady te nie są w produkcji netflixowej(choć szczerze mówiąc nie pamiętam kto był odpowiedzialny za nowy FLCL) ale jeszcze przyjdzie nam zobaczyć jak sobie poradzą z nowymi Rycerzami Zodiaku. Devilman był zaskakująco dobry ale to na razie jeden przykład.
Nigdzie się specjalnie nie doszukiwałem ale czy to faktycznie jest sfinansowane przez netflixa, a nie mają tylko wyłączności na emisję na zachodzie? Pytam jawnie, bo nie mam pojęcia, a po 15 minutach szukania w googlach nic nie znalazłem na ten temat(może słabo szukam ;f).
Devilman był dobry, a za udane dzieło uważam też animowaną Castlevanię. Podobno Netflix ma aktualnie około 30 oryginalnych anime w produkcji, z czego kojarzę np. B the Beginning.
Ale rozumiem obawy. Zbytnie zamerykanizowanie anime może nie wyjść gatunkowi na dobre… lepszą współpracą byłyby tu „amerykańskie pieniądze” i japońskie anime :P
Sztos.
Muszę przyznać, że jednak po drugim odcinku moja opinia się zmieniła. To całkiem fajne okruchy życia są! Śmieję się z nieporadności Violet, nie mogę się doczekać jak odkryje prawdę o majorze (chusteczki już gotowe!) i chcę wiedzieć jak się zmieni w przyszłych odcinkach, a zakładam, że tak będzie. Też nie wiem, czego inni oczekiwali. Że Violet jak Genos z OPM zacznie strzelać w swoich wojennych wrogów laserem z rąk? Tutaj przynajmniej jasno widzę, że celem tej serii jest rozwój głównej bohaterki, przy okazji przybliżając sylwetki innych różnych postaci. To anime nie oszukuje mnie jak Mahoutsukai no Yome, które raz stara się być fantasy, raz wtórną dramą.
Uważam, że grafika jest śliczna co ujmuje mnie najbardziej i to jaki klimat to tworzy na spółkę z czasem i miejscem akcji.
Mam słabość do postaci jak Violet. Jak 13 z słynnego ostatnio serialu „Stranger Things”. Podoba mi się jej sposób myślenia, ej działania i uwielbienie dla Gilberta.
Oba odcinki jak na razie podobały mi się. Dostałam to, czego oczekiwałam.
Choć może trochę przeszkadza mi to, że mówią o Violet, że jest androidem, a ciało ma w pełni ludzkie. Trochę mi się miesza. Raczej przypomina idealnie wytresowanego żołnierza.
Przecież to okruchy życia
Rozumiem, że historia z czasów wojny byłaby może bardziej emocjonująca, ale chyba nie o to w tej serii chodzi.
Re: Przecież to okruchy życia
A tak bardziej serio, wystarczy porownac do inncyh swietnych SoL, ktore wychodzily ostatnio (m. in. Rakugo czy Snagatsu no Lion) i Violet Evergarden przegrywa w przedbiegach. Po prostu nie ta liga.
Re: Przecież to okruchy życia
Re: Przecież to okruchy życia
2. W VE będzie tak samo.
Re: Przecież to okruchy życia
Re: Przecież to okruchy życia
Re: Przecież to okruchy życia
Re: Przecież to okruchy życia
Re: Przecież to okruchy życia
Re: Przecież to okruchy życia
Re: Przecież to okruchy życia
Re: Przecież to okruchy życia
Re: Przecież to okruchy życia
Re: Przecież to okruchy życia
Re: Przecież to okruchy życia
2 odcinek
Swoją drogą Ghostwriting to profesja stara jak świat i dziwi mnie trochę, dlaczego autor próbował nadać jej taką dziwaczną, mylącą nazwę.
Mam nadzieję, że to nie jest historia w stylu „dziewczynka lepiej się sprzeda w roli weterana wojennego przepracowującego swoje traumy po wojnie”, bo poza tym wygląda obiecująco…
eh...
Klimat mocno przypomina powojenną europę.
1 ep
Nie zrzuciło mnie z krzesła, bo sam motyw „odkrywam uczucia i jak to być człowiekiem” jest mocno ograny. Szczególnie mnie konfunduje cała sytuacja, bo nie do końca wiemy czym/kim jest główna bohaterka. Tak naprawdę nie mamy też żadnych informacji o świecie po tym pierwszym odcinku. Tak szczerze, ten prolog był cholernie mierny w dostarczaniu informacji, a bez informacji to te emocjonalne sytuacje które rzucili na start po prostu stają się puste. Designy postaci też jakoś nie zapadały mi w pamięć… Wyglądają jakby były zrobione w studiu Kyoani i to jest jedyne co mogę o nich powiedzieć. Smutne.
Nie skreśla to produkcji, bo końcówka odratowała całą sprawę. Jak nie interesuje mnie w ogóle jak bardzo skrzywdzona jest główna bohaterka, tak interesuje mnie praca na poczcie i to jak po wojnie może to reflektować na ludzi tam pracujących. Jakby traktować bohaterkę po prostu jako dziecięcego żołnierza z PTSD, który będzie się uczył życia poprzez listy innych i emocje w nich zawarte. Tak, to jest stanowczo historia którą chcę zobaczyć.
Pytanie tylko o czym będzie seria? Wojna się skończyła, bohaterce pozostały wspomnienia. No i teraz pytanie, bo nawet jeśli oglądanie serii wydaje się być póki co czystą przyjemnością to jeżeli nie będzie się w niej nic działo, to może się ona znudzić. Nie oczekuje tu wartkiej akcji, ale same okruchy życia mogą nie wystarczyć.
Tak poza tym Netflix ma zaklepane emisję 30 różnych serii anime na 2018 rok, także raczej nie ma się czym zbytnio przejmować. Inwestują grubo w anime i raczej szybko nie odpadną.
Mimo wszystko jednak fajnie, że streamują jedną z najbardziej wyczekiwanych adaptacji 2018. CR chyba dalej ma problemy z jakością i na pewno nie wyszłoby nikomu na dobre, jeśli oni mieliby wyłączność. Ciężko wypowiadać mi się na temat Funi, bo mają zablokowany ruch z Polski ;f
Netflixowi PiR‑owcy ruszyli do ataku;)
Netflix
Kreska pozostaje na bardzo wysokim poziomie, oprawa muzyczna również doskonale komponuje się z tym(słychać zaangażowaną orkiestrę), co się dzieje na ekranie oraz seiyu też dali z siebie bardzo wiele. Zwrócono uwagę na bardzo wiele szczegółów(takie choćby jak zbierający się kurz na butach, czy różne kolory siodełek na motorowerach – to oczywiście tylko losowe przykłady), zresztą po rzucanych kadrach w czasie seansu doskonale to widać.
Nie wiem, jak będą wyglądać dalsze odcinki(a ma być ich ponoć 14 – informacja niepotwierdzona) ale póki co wygląda to na realizację stworzoną z pasją i nieograniczaną niskim/średnim budżetem, co jest naprawdę rzadkością.
Jeśli chodzi o postacie – więcej na razie pojawiło się tych pobocznych i ciężko mówić coś więcej, choć nie sprawiają wrażenia „sztucznych”, każdy ma z nich swój charakter, nawet przypadkowy klient poczty. Natomiast sama Violet cechuje się bardzo prostym myśleniem typu „wykonuję rozkazy, a jeśli nie jestem w stanie, to nadaję się do wyrzucenia”; początkowo zapewne może się wydać postawą irytującą ale podejrzewam, że uczy się ona dopiero ludzkich odczuć i pewnego taktu w dialogu, na wojnie ich nie potrzebowała(no i mówimy tutaj w końcu o sztucznym człowieku).
Co tu więcej mówić – nie ma naprawdę co się dużo zastanawiać nad oglądaniem, tylko od razu sięgać po VE, jeśli jest taka możliwość; dawno nie było tak atrakcyjnej wizualnie i dźwiękowo adaptacji okruch życia w wersji TV. Czekam na więcej.
nie twierdzę, że nie pozostanie, w końcu mówimy o kyoani, ale serio…