Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Komentarze

B: The Beginning

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    A
    Madt 11.08.2019 14:54
    Przeciętne anime, w którym poszczególne wątki fabularne nie współgrają ze sobą. Zwłaszcza wątki fantastyczne kłócą się z pozostałymi. Sprawiają one również, że wizja świata nie jest spójna. Do tego czyny i motywacje bohaterów, zwłaszcza „tych złych” są niezrozumiałe. Zapowiadany ciąg dalszy sobie daruję.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Sakakibara 22.02.2019 22:08
    Zbrodnia, Szarość, Obłęd podkreślane ,,wyrafinowaną", wyraźną linią rysunku.
    „B: The Beginning”, to okryta szarością, obłędem zbrodni, niejasnym łańcuchem powiązań plątającym na tysiące sposobów swą fabułę, animacja, która w bardzo uwydatniający dramat i sprzeczność wewnętrzną niektórych postaci, sposób rysunku: ostry kontur, detale w zbliżeniach twarzy i intymnych kadrach, przetarte, zbyt jednostajne barwy, podkreśla atmosferę i klimat dzieła. Można odnieść wrażenie, iż historia anielskich istot, Królestwa, eksperymentów genetycznych i cała reszta fabuły tu ukazana, została zamknięta w zbyta małej ilości epizodów. Temu anime potrzeba drugiego sezonu, aby przemyć ,,osad” nieścisłości wydarzeń i informacji. Dlatego „B: The Beginning” oceniam na: 7/10.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Windir 13.05.2018 17:58
    7/10
    Solidnie. Sztampowy i zniechęcający początek, prześliczna grafika z mnóstwem detali, zgrabne ale mocno przyspieszone zazębianie się wątków: tych z przeszłości, tych aktualnych, tych politycznych i tych magicznych. W sumie największy minus, że za dużo na raz chcieli zmieścić w 12 epkach, domknęli to nie najgorzej ( kliknij: ukryte ), ale mogło być dużo lepiej jak dać więcej czasu antenowego. Kolejny sezon? Chętnie, nawet jak znowu ma być zbieranina ogranych pomysłów, bo polubiłem całą jednostkę królewską i to prześliczne małe fikcyjne państwo.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    blob 19.03.2018 22:50
    Dobra seria. Może mogła być czymś więcej, ale i tak obejrzałem ze sporym zainteresowaniem, rozrywka była przednia.

    Na pewno na plus klimat, spotęgowany fikcyjną lokacją która była takim eklektycznym wariantem na Włochy (choć oczywiście lokacja miała wiele innych wpływów, biorąc jeszcze sporo ze Stanów Zjednoczonych, Japonii, Wlk. Brytanii czy choćby Indii). Wyszła ona intrygująco, może tylko niepotrzebnie owo fikcyjne państwo Cremony umiejscowili w realnym świecie i to jeszcze najwyraźniej gdzieś w Azji, co mi raczej nie pasowało do konceptu.

    Czy wątki „magiczne” były potrzebne? Niekoniecznie, ale moim zdaniem dodały serii tajemniczości, swoistej intrygującej płaszczyzny. Oczywiście tajemnica ostatecznie okazała się być bez jakiegoś większego polotu, ale wydaje mi się, że zwykły kryminał byłby za mało wyrazisty bez tych fantastycznych elementów. Fabuła trochę cierpi na tym, że zawsze gdy tworzy się serię o geniuszach i ich pojedynkach to człowiek oczekuje nie wiadomo jakich zwrotów akcji. Twórcy niepotrzebnie tworzą w widzach duże oczekiwania skoro chcą przedstawić nomen omen w miarę prostą historię.

    Wspomnę jeszcze raz o klimacie, bo to on de facto zbudował te serię. Jest to jedno z bardziej klimatycznych dzieł jakie ostatnio widziałem, podobają mi się takie miksy stylów. Grafika oczywiście też najwyższych lotów, pełna detali i pięknie animowana. A Lily była po prostu śliczna, to jedna z ładniej narysowanych postaci jakie ostatnio widziałem w anime, ale to oczywiście osobiste odczucia :P

    Ostatecznie myślę, że wśród sporej grupy widzów seria traci tym, że chce być zbyt wieloma rzeczami na raz, a nie jest w żadnej wybitna (no może poza warstwą artystyczną). Może Netflix postawił na serię która zainteresuje większą grupę potencjalnych widzów, pokaże taki swoisty „sizzle reel” anime (bo było tu sporo różnych gatunków)? Może jeśli projekt okaże się sukcesem, będą pompować w anime więcej? Co ja gadam, oczywiście że będą, to żyła złota. Tak, obawy oczywiście są, ale pamiętajcie, że większe zyski to większe zaufanie do twórców i szansa na wymarzoną perełkę, która zwali wszystkich z nóg…
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 2
    chi4ko 14.03.2018 22:30
    Bigos, czyli przegląd dekady
    B to niestrawna mielonka gatunków, 'głębokich' dialogów i zapożyczeń z innych serii (czego tu nie ma! – Psycho Pass, Guilty Crown, Zankyou no Terror, Tokyo Ghoul…). Spożycie grozi niestrawnością bądź zatruciem.
    Sam pomysł połączenia dwóch historii w całość (starożytne latające istoty i zagadka kryminalna) uważam za chybiony. Te dwie linie fabularne nie przecinają się prawie wcale i żadna nie jest dostatecznie rozwinięta ze względu na brak czasu. Na co to komu było? Seria próbuje chwycić kilka srok za ogon i w rezultacie pozostaje z niczym. Masa dziur w fabule. Bohaterowie – sztampowi. Końcówka mnie rozwaliła:  kliknij: ukryte 

    Ponieważ jest to oryginalne anime od Production IG, które stoi za takimi seriami jak Psycho Pass czy GITS: SAC, liczyłam na coś znacznie lepszego. Żeby tak schrzanić dobry koncept to trzeba mieć wybitny antytalent.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 1
    t3000 5.03.2018 22:24
    Kiedy chcesz coś zrobić ala „monster” i coś sf, i nie wiesz dokładnie, w którą stronę iść… Każde ze stron byłaby dobra, gdyby w jakąś stronę zmierzała. A tak to masz uj wie co. Po prostu nie wiem.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Jackass 4.03.2018 21:26
    No, skończyłem 12 odcinków od 17 do teraz. Oglądałem nie na Netflixie, tylko z napisami od HorribleSubs :P

    Co do samej serii, coś musiało w niej być takiego, że obejrzałem je bez zmuszania się. Chociaż te „wstawki komediowe” były strasznie uciążliwe i rozwiewały poważniejsze momenty serii. Zwłaszcza wybryki Lily, która dopiero na końcu nabierała jakichś kolorów. W obsadzie policjantów na plus również wyróżniał się Keith. Niestety, nasi „magiczni wojownicy”, których to sobie nazwałem, to był niestety lekki dramat.
    Animacyjne to jest majstersztyk, pan od wstawek anime od Kill Billa pokazał kunszt. Walki robiły na mnie wielkie wrażenie. Muzyka również ekstra, zwłaszcza to krótkie intro, które kojarzyły mi się z melodiami hiszpańskimi, brazylijskimi (chociaż sam nie wiem, pewnie palnąłem gafę :D) i ending, śpiewany przez Martiego Friedmana. To była dopiero moc.
    Całość dla mnie to takie mocne 6+, ale podwyższę i dam 7. Może, kiedy Netflix przedłuży serię, to chłopaki z Production I.G wyciągną kilka wniosków i usprawnią ją w kontynuacji.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 1
    Jackass 4.03.2018 14:40
    Jak Netflix pozwala obejrzeć to anime? Dubbing, lektor, napisy, nałożone na angielski dubbing?
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 1
    GLASS 4.03.2018 12:05
    Sama nie wiem
    No mnie w sumie to nie powaliło. Od strony technicznej jest dobrze, nawet bardzo dobrze, ale fabuła jest – krótko mówiąc – do zapomnienia. Było ciekawie dopóki nie widziałam Koku i całą resztę tej kolorowej ferajny. Zdecydowanie lepiej by się ta seria sprawdziła jako normalny, przyziemny kryminał, bez tych magicznych wątków.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 8
    Uratugo 4.03.2018 02:17
    Ciekawe
    Z tego, co zrozumiałem, to B: the beginning jest produktem (nie bójmy się tego słowa) Netflixa. Wydaje mi się, że pierwszym (choć nie jestem pewien), więc można powiedzieć, że jest to swego rodzaju dzieło eksperymentalne. Jakie są tego efekty?

    Generalnie jestem zadowolony, ale nie do końca usatysfakcjonowany. Mam przed sobą jeszcze ostatni odcinek, ale już na tym etapie wyszło parę wad.

    Przede wszystkim problemem jest uniwersum. Bardzo lubię, kiedy widz jest wrzucany w sam środek historii, ale sprawdza się to tylko w przypadkach, w których świat przedstawiony jest dla widza jasny i zrozumiały. Tutaj zabrakło tego elementu, przez co ma się wrażenie, jakby oglądało się drugi sezon jakiejś serii i nie za wszystkim się nadąża.

    Problematyka jest dość oklepana, ale mogłaby się sprawdzić, gdyby była wcześniej podbudowana jakąś mitologią. Tę dostajemy gdzieś po drodze, trochę mimochodem, w biegu, jakby było to dla twórców zbędne marnowanie czasu, który można by było poświęcić na super akcje.

    Same sceny akcji prezentują się świetnie. Kreska i animacja są bardzo ładne i z estetycznego punktu widzenia jest to dzieło naprawdę bardzo dobre. Nie wybitne, ale dobre. Do tego równe, bo nie ma tu gorszych momentów, w których unaocznia się oszczędność budżetu.

    Nie można powiedzieć tego samego o ścieżce dźwiękowej, która jest miła dla ucha i dobrze wkomponowuje się w obraz, ale praktycznie rzecz biorąc nie daje się wciągnąć i się nie wyróżnia.

    Bohaterowie są przyzwoici. Nie stronią od schematów i szablonów, ale z drugiej strony nie są płytcy i jakaś tam psychologizacja zastała zawarta. Choć nie jest to oszałamiające.

    Generalnie jestem na tak. Gdyby lepiej rozpisano scenariusz, dokładniej przedstawiono uniwersum i trochę posiedziało nad postaciami, to mielibyśmy coś naprawdę, naprawdę dobrego. A tak mamy fajną serię, którą miło się ogląda, ale w pamięci na długo raczej nie pozostanie. Mam nadzieję, że Netflix dopiero się rozkręca i oprócz genialnych seriali, będziemy również dostawać genialne anime.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 7
    Weiter 4.03.2018 00:25
    Brak realizmu.
    Jak w tytule, brak realizmu w tej serii ją zabija.. Ja rozumiem, że mogą być moce nadprzyrodzone, jak w przypadku death nota czy tutaj bliżej do darker than black.

    Durne stawki komediowe typu rozpędzony samochód uderza bohatera, a temu nic się nie staje.

    Jazda na deskorolce z szczytu apartamentowca po jego ścianach, okey tutaj jeszcze można przymknąć oko, bo posiadacz miał jakieś moce.

    Zeskoki samochodem przez kaniony, góry inne tego typu badziewia bez żadnych szkód.

    Seria buduje powagę i natychmiastowo ją rozładowuje debilnymi zachowaniami policjantów.

    Po 3 odcinkach raczej rozczarowanie, zobaczymy co dalej.
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime