Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 3/10 grafika: 5/10
fabuła: 4/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 43
Średnia: 5,53
σ=2,28

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Hyakuren no Haou to Seiyaku no Valkyria

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2018
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Master of Ragnarok & Blesser of Einherjar
  • 百錬の覇王と聖約の戦乙女
Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Harem, Magia
zrzutka

Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle, czyli nieudana próba odświeżenia zużytych schematów.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

W roku 2012 premierę miało udane anime pt. Oda Nobuna no Yabou, w którym młody chłopak przeniósł się do równoległego świata, gdzie w realiach zbliżonych do tych z okresu japońskiego rozbicia dzielnicowego spotkał znane mu postacie historyczne w osobach uroczych dziewczyn. Wspominam o tej serii ze względu na podobieństwa i różnice pomiędzy nią a recenzowanym tytułem, przede wszystkim w osobie głównego bohatera, które decydują o ocenie i odbiorze obu tych tytułów przez widzów i stanowią pewnego rodzaju znak naszych czasów. Hyakuren no Haou to Seiyaku no Valkyria bazuje na bardzo podobnym, wyeksploatowanym już do granic możliwości pomyśle przeniesienia japońskiego nastolatka do innego świata, gdzie dzięki swoim umiejętnościom, technologii lub też odpowiednio dobranej gamie mocy nadnaturalnych świętuje triumfy jako bóg, bohater albo licho wie, kto jeszcze. Ewidentnie widać, że twórca oryginału nie chciał pójść w tym przypadku po linii najmniejszego oporu i nie wręczył głównemu bohaterowi całego arsenału mocy, wyposażając go jedynie w smartfon z dostępem do internetu i ładowarką solarną, co w realiach świata, do którego rzeczony bohater się przeniósł, i tak stawia go na prawie boskiej pozycji.

Pokuszę się o kilka słów komentarza i porównanie do przywołanej wcześniej serii, bo o ile w Oda Nobuna no Yabou główny bohater posługiwał się swoją wiedzą do budowania pozycji i wykorzystywania znanych mu sposobów, by obrócić sytuację na swoją korzyść, o tyle recenzowana seria idzie w tym temacie na łatwiznę, dając Yuuto całą wiedzę ludzkości na talerzu. Jak już pisałem, stanowi to pewien trend, który ukazuje bohatera jako bezsilnego bez technologii umożliwiającej mu dostęp do wiedzy. Chociaż po pierwszym odcinku byłem pełen optymizmu i liczyłem na wykorzystanie potencjału tego nielubianego przeze mnie rozwiązania, to im dalej, tym bardziej czułem się oszukany luźnym, zdawkowym i pozbawionym sensu podejściem twórcy do tematu dającego tak ogromne możliwości. Najgorsze jest to, że wszystko traktowane jest tu ze śmiertelną powagą, a kolejne próby przekonania widza o cudownych efektach zastosowania różnych taktyk na przebieg kolejnych bitew lub niesamowitym wpływie wdrażania nieznanych do tej pory wynalazków na życie mieszkańców tego świata wypadają karykaturalnie. Z tego powodu podkreślany na każdym kroku geniusz głównego bohatera jest sztuczny i wydumany, a wyciągane przez niego jak króliki z kapelusza pomysły wzbudzają raczej politowanie widza niż autentyczny zachwyt.

Co zaskakujące, sam główny bohater jest całkiem udaną postacią, której twórca oszczędził skrajnych cech charakteru, tak modnych jakiś czas temu, a mających na celu sprawienie, by z protagonistą­‑nieudacznikiem mogła identyfikować się pewna grupa widzów. Yuuto jest ogarniętym i trzeźwo myślącym chłopakiem, który za sprawą miejskiej legendy został przeniesiony do świata fantasy będącego mieszanką elementów zaczerpniętych z mitologii nordyckiej i starożytnych kultur Bliskiego Wschodu. Niestety twórca przesadził, próbując wynieść chłopaka na piedestał dzięki jego rzekomym umiejętnościom i bystremu umysłowi, a tak naprawdę dzięki wymogom scenariusza i fabularnym zabiegom mającym przekonać widzów o jego geniuszu. Yuuto miewa także gorsze momenty, kiedy twórca próbuje zrobić z niego twardego i pewnego siebie przywódcę, co kilkakrotnie owocowało nieuzasadnionymi wybuchami złości i manifestacją braku szacunku do otaczających go osób. Cieszy za to zdrowe podejście chłopaka do otaczającego go haremu, któremu, mimo usilnych prób ze strony dziewczyn, nie daje się omotać. Nie przekonuje jednak powód jego silnej woli, czyli uczucie, jakim darzy swoją przyjaciółkę z dzieciństwa, z którą przy każdej możliwej okazji rozmawia przez telefon dzięki magicznym właściwościom lustra będącego portalem łączącym dwa światy.

Niestety harem również klasyfikuje się poniżej średniej i jedynie rozsądna i stonowana Felicia wyróżnia się na plus spomiędzy obecnych w nim dziewczyn. Rozczarowuje brak pomysłu na postacie żeńskie, bowiem każda kolejna jest mniej interesująca i bardziej irytująca. Nie chciałbym żadnej z nich obrażać, ale reprezentują co najwyżej dwie podstawowe cechy charakteru i jedno powtarzalne zachowanie, więc żadnej z nich nie udało się wzbudzić mojej głębszej sympatii. Pod tym względem najgorzej wypada przyjaciółka Yuuto z dzieciństwa, Mizuki, choć inne dziewczyny nie okazują się od niej wiele lepsze. Nie inaczej jest z pozostałymi osobami pojawiającymi się na ekranie, ze szczególnym wskazaniem na głównego antagonistę, który mimo nie najgorszego początku okazał się postacią całkowicie nieciekawą i rozczarowującą.

Nieciekawa jest również wizja świata, który stanowi zlepek potrzebnych w danej chwili elementów, ale nie wykorzystuje potencjału żadnego z nich. Wątek osób obdarzonych nadnaturalnymi zdolnościami, tak zwanych Einherjarów był jedynie sposobem na podratowanie i uczynienie unikatowymi kobiet otaczających głównego bohatera i jego głównego przeciwnika, w przeciwnym razie okazałoby się, że nie reprezentują sobą absolutnie niczego. Bardzo kulało wprowadzanie nowych rodzajów wiedzy bądź umiejętności do tego prymitywnego jeszcze świata. Chociaż od przybycia głównego bohatera minęły zaledwie dwa lata, wprowadził on do powszechnego użycia na przykład stal, dzięki czemu klan wilka, któremu przewodził, zdobył przewagę militarną nad innymi. To nie jest jednak tak rażące, jak wprowadzane z dnia na dzień nowe taktyki wojskowe. Żadnej z nich nie dałoby się zastosować w ten sposób, ponieważ żołnierze potrzebują nieraz wielomiesięcznych treningów, aby wypracować odpowiednie zachowania na polu walki, szczególnie przy bardziej skomplikowanych formacjach. Osobnym problemem są hołdujące niektórym fetyszom specyficzne relacje w obrębie klanów, polegające na rytualnych przysięgach pokrewieństwa. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że w trakcie seansu widz ma wrażenie, że jest to wykorzystywane tylko w celach fanserwisowych, ponieważ większość dziewcząt nazywa bohatera „ojcem” lub „bratem”. Da się również zauważyć tworzenie kreacji kobiecych na podstawie typowych standardów, na przykład wspomnianej wcześniej przyjaciółki z dzieciństwa, ale to nie powinno dziwić nikogo, kto miał choć trochę styczności z gatunkiem.

Oprawa graficzna utrzymuje bardzo przeciętny poziom z tendencjami do spadków jakości i licznych deformacji. Tła są puste, a różnorodność miejsc, w których dzieje się akcja, jest bardzo niewielka. Walki odbywają się w większości na rozległych otwartych terenach, co samo w sobie nie jest niczym złym, ale oszczędności wymuszają bardzo ostrożne kadrowanie, przez które ma się wrażenie, że w bitwie między klanami bierze udział tylko kilkadziesiąt osób. Udźwiękowienie nie razi, ale też nie prezentuje niczego, co sprawiałoby, że zapadnie w pamięć widzom, choć uważam, że na tym tle najlepiej wypadł utwór zamykający odcinek. Praca aktorów głosowych nie razi, mimo że w zasadzie wszyscy poza doświadczonymi Aoi Yuuki (Albertina) i Ayaną Taketatsu (Christina) są początkujący w branży. Fanserwis wizualny, mimo że obecny w typowych dla gatunku ilościach, nie powinien nikogo zniesmaczyć, choć przyznaję, że niektóre postaci wyglądają na mocno nieletnie. Bardziej razi cała ojcowsko­‑braciszkowa nomenklatura, którą posługują się dziewczyny, zwracając się do Yuuto.

Hyakuren no Haou to Seiyaku no Valkyria mimo nie najgorszego pomysłu i prób zmodyfikowania utartych schematów okazało się porażką na całej linii. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest nieumiejętne wykorzystanie potencjału założeń fabularnych i stworzenie nijakich i nieinteresujących postaci, a także budżet niepozwalający na uzyskanie odpowiedniego poziomu oprawy technicznej. W tej serii rozczarowuje niemal wszystko, od początku aż po samo naciągane i sztuczne zakończenie. Anime nie ratują nawet takie pomysły, jak rozpoczęcie akcji dwa lata po przybyciu protagonisty do nowego świata, co oszczędziło twórcy trudu umiejętnego zaprezentowania początków tej historii. Tym samym seria dołącza do niechlubnego grona pozycji, które z czystym sumieniem można sobie odpuścić, przeznaczając czas na bardziej produktywne zajęcia niż śledzenie przygód Yuuto i jego haremu.

KamilW, 1 grudnia 2018

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: EMT Squared
Autor: Seiichi Takayama
Projekt: Mariko Itou, Yukisan
Reżyser: Kousuke Kobayashi
Scenariusz: Natsuko Takahashi