x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
4++/10
Minusy:
- Fatalne relacje w drużynie. kliknij: ukryte Same klisze, tragicznie słaby humor, wszystkie postacie płaskie. ZERO backstory, własnych problemów, rozwoju/nowych umiejętności, nowego wyposażenia. Absolutnie nic.
- Postacie może i płaskie, ale za to kliknij: ukryte są ogromne piersi u niemal każdej pobocznej postaci kobiecej, scenek „z łaźni” też nie brakuje. Pasuje to do głównego motywu serii jak pięść do oka.
- Nielogiczne kliknij: ukryte planowanie walk. Kilka przykładów:
1. Masz niby duży zapas zręcznych przywołańców z dużym zasięgiem ataku i odpornością na pociski/broń do dźgania (doskonała rzecz na gobliny), ale nie korzystasz na każdym kroku. Ehhhh…
2. Ponowne wejście do OGROMNYCH kanałów po łomocie? Po co komu posiłki, lepiej prawie umrzeć w starym składzie. Zero zwiadu, zabezpieczania lochu krok po kroku, korzystania z miejskich środków/ochotników. Nic, zero. A cywilizacja/zleceniodawca jest na wyciągnięcie ręki.
3. Walka krótkim mieczem z lepszymi goblinami mierzącymi na oko od 3 do 5 metrów. Za każdym kurde razem.
- Podejście całego świata do problemu potworów. kliknij: ukryte W tym goblinów i ginących podczas pierwszych potyczek nowicjuszy – a wszystko jest zarchiwizowane na piśmie w gildii. Niby w trakcie sezonu pojawia pomysł akademii, treningów z weteranami, ale przez większość serii nikt nie widzi problemów.
- Fatalny finał. kliknij: ukryte Oczywiście moc przyjaźni, solóweczka z bossem, powrót w blasku wschodzącego słońca…
Plusy:
+ Przedstawienie goblinów, szczurów, robali jako realne zagrożenie.
+ Fajna walka z kliknij: ukryte Beholderem. Przewidywalna, bez sensu bo nie skonsultowana z drużyną, ale fajna.
+ Brutalność. Szybka walka, intensywna. Trupów bardzo dużo.
+ Skala. kliknij: ukryte Ktoś inny uratował świat w momencie ratowania gospodarstwa.
Ehhhh, jeszcze film. A znieczulenia mi nie wolno :(
Dobre w swojej prostocie
Zabawne, że taki monotematyczny i małomówny protagonista wzbudza ogromną sympatię zarówno wśród pozostałych bohaterów, jak i osób oglądających. :D Ale coś w tym jest. Przede wszystkim jest konsekwentny i pracowity, a także rozwija się pod wpływem napotkanych osób, zwłaszcza Kapłanki. Na duży plus, że jest silny, ale wcale nie wszechpotężny i ma swoje ograniczenia. Fajnie też, że mimo iż jest bardzo prostolinijną postacią, to nadal wielu rzeczy się o nim nie dowiadujemy i wzbudza to dużą ciekawość.
Podobał mi się zabieg z używaniem nazw profesji/rasy zamiast imion bohaterów. W ogóle mi to nie przeszkadzało i fajnie podkreślało, że jest to w pewnym sensie typowe anime fantasy (choć z drugiej strony nie do końca).
Fajnie obejrzeć taką serię z trochę innej perspektywy. Jakaś tam drużyna bohaterki ratuje świat przed królem demonów, ale dzieje się to gdzieś totalnie w tle serii. My obserwujemy głównego bohatera, który dzień w dzień odwala brudną, ale potrzebną robotę, którą nikt inny za bardzo parać się nie chce. To rzemieślnik świetnie znający się na swoim fachu. Jego motywacje są przekonujące i nie sposób mu nie kibicować w codziennej, monotonnej pracy, za nic mając jakieś górnolotne misje i boskie rozgrywki. Super, szanuję tę koncepcję.
Brutalne sceny były prezentowane dość oszczędnie, zostawiając raczej pole do wyobraźni. Także dziwi mnie, że można z tego powodu porzucić serię, ale każdy ma swój próg wytrzymałości na takie rzeczy. Według mnie proporcje były tutaj dobrze zachowane.
Z tego co czytam w starszych komentarzach, kolejność wydarzeń w stosunku do pierwowzoru została zmieniona, tak aby kliknij: ukryte atak na wioskę był na końcu – uważam to za bardzo udany i przemyślany zabieg.
Graficznie jest mocno przeciętnie, ale bardziej na plus, choć razi miejscami CGI (i mam nadzieję, że w przyszłości będzie go tylko mniej). Opening przypadł mi do gustu.
Film ciut słabszy jako osobna pozycja, najlepiej obejrzeć od razu po pierwszej serii i potraktować jako jej dopełnienie. „Odcinek specjalny” to jedynie recap pierwszego sezonu.
Czekam zatem na zapowiedziany drugi sezon. Ocena 7/10 – zasłużona.
Re: Dobre w swojej prostocie
kliknij: ukryte
Mnie przykładowo odstręczyły od tej serii komentarze jak ten poniżej od Yeshu. I tu nie jest u mnie kwestia wytrzymałości, tylko mojej niechęci do oglądania takich akcji na ekranie. (czyli zero masochizmu ;))
Więc mnie to cieszy, gdy ludzie piszą szczerze, co im przeszkadza, bo oszczędzić to może komuś innemu nieprzyjemnych doznań.
Mnie oszczędziło ;)
Re: Dobre w swojej prostocie
Oczywiście te dwa zdania należą do mnie:
* w danym anime, czy mandze
Re: Dobre w swojej prostocie
W porządku, rozumiem.
W sumie źle się wyraziłam na początku, mój błąd. Chciałam bardziej zwrócić uwagę na to, że, moim zdaniem, wiele rzeczy nie było pokazanych bezpośrednio na ekranie. Ja (chyba) nie przypominam sobie np. widoku kliknij: ukryte zjadania kogoś żywcem, jak już to „kamera” padła gdzieś obok. Zastanawiałam się nawet czy nie oglądam jakieś ocenzurowanej wersji, względem tego co niektórzy piszą w komentarzach. Ale sprawdzałam i nie.
Natomiast, jeśli ktoś nie ma ochoty w ogóle oglądać tego typu rzeczy (niezależnie, czy coś bardziej widać, czy np. jest to tylko cień na ścianie i dźwięki), to faktycznie, lepiej sobie zaoszczędzić. :)
Tak samo jak czwarty sezon Danmachi.
manga lepsza
Poster cud miód:
[link]
Btw co jest z mangą? Autor zaczął jakieś spinoffy robić a główna seria wogóle nie idzie…
Do głównej mangi kilka dni temu był nowy rozdział ale fakt, wychodzą one raczej rzadko.
Spełniło moje oczekiwania
Przerywnikowe „okruszki życia” raczej kiepskie, ale były potrzebne do budowy innych elementów. Eksterminacja goblinów w pomysłowy sposób jak najbardziej na plus. Gwały tudzież inne kontrowersyjne sceny o dziwo nie rzucały się w oczy, ani razu nie czułem że twórcy chcą zagrać na taniej sensacji (jak np. w SAO), okrucieństwa był naturalną częścią świata przedstawionego, w którym niełatwo przyszło bohaterom żyć. Zakończenie niby otwarte, ale ładnie podsumowało pewien etap. Generalnie mocne 7 i z chęcią obejrzę hintowany drugi sezon.
Tak trochę porażka/nudne/słabi bohaterowie
Nie dla każdego. Dla mnei jednak solidny tytuł 8/10.
Mamy tu świat inspirowany uniwersami w Stylu D&D, z lekkim zastrzykiem brutalnego realizmu. Tak, mamy gildię bohaterów, gdzie ludzie idą „po kłesta”, jednak jest to wyraźnie przedstawione jako zawód jak każdy inny. Ot usługi ochroniarskie w wersji fantasy.
Nasz główny bohater, jest specjalistą od wybijania goblinów, które są postrzegane jako nie warta uwagi hołota, która nie dostarczy żadnej sławy, wiec ludzie dookoła nie mają o nim dobrego zdania a nawet ciągle jadą po nim bo taka robota jest najwidoczniej nie godna prawdziwych bohaterów.
I w tym moim zdaniem tkwi „urok” Goblin Slayera. Nie jest to wielka, epicka historia, a mała, wręcz osobista opowieść o człowieku, który podejmuje się zadania, za które nikt z kolegów po fachu mu nie podziękuje, bo uznają je za „niewarte ich uwagi”. Ciekawe jest to, że wiele komentarzy do tej recenzji ma podobne podejście: „Dlaczego nie walczy ze smokami?!”, „Dlaczego ma tak h*** ekwipunek” itd.
Co do rzekomo nielogicznego stylu walki Goblin Slayera, to on sam powiedział w jednym odcinku, że nie jest jakimś mega koksem, więc musi kombinować i korzystać z wyobraźni, której chyba niektórym widzom brakowało by ogarnąć sytuację bardziej złożoną niż „J*B z miecza!!!”.
MInusy:
- CGI w wielu momentach gryzie ostro po oczach.
- Sezon 1 jest adaptacją pierwszych dwóch nowelek, które zasadniczo robią za prolog, przez co jest taki lekki niedosyt.
- (nie koniecznie minus)Tematyka nie musi każdemu przypasować.
Crap
Czy naprawdę to wszystko było konieczne? Jako fan fantasy RPG (nie tylko DnD) czułem się OKROPNIE!
Przygoda w jaskini goblinów była niczym kupa rzucona prosto w moją twarz( GTA: Vc wink wink), naprawdę obraźliwe dla kogoś kto grał np. w Icewind Dale gdzie już w pierwszej misji masakrowałem zielonych jak leci! (misja z rybą i później jaskinia)
Podsumowując – ocena 0 za drop
Nie polecam i NIE WARTO na TYM sobie niszczyć nerwów.
Co do wiedzy i umiejętności, ot zwyczajnie większość z tych lat spędziła wśród swojej rasy, która jest dość zamkniętą społecznością, z szerszym światem ma styczność od stosunkowo niedawna, dopiero gdy zdecydowała się zostać podróżniczką.
Jeśli chodzi o gobliny… te zwykłe faktycznie nie stanowią jakiegoś wyzwania, jeśli mieli z nimi problemy to głównie w wyniku niesprzyjających okoliczności kliknij: ukryte (np: Ogra się przecie nie spodziewali :p to tak jakby podczas siekania mobów nagle jaki bos wyskoczył xD ).
Wolę sobie odpalić jakiegoś starego rpga, wybrać łowcę wyspecjalizowanego na walkę z goblinami i samemu je siekać.
Ale tak na serio myślę iż czy chce czy nie chce autor będzie musiał „iść w górę”. Seria podkreśla, że Orcbolg to nic nieznacząca dla losów świata postać. Jedynie, że jest poza sferą wpływu bogów i RNG :P, to jest „talent”. No ale nie oszukujmy się, w związku z tym pojawi się pewnie jakiś motyw że weźmie udział w queście ratującym świat (pomoże tym trzem yuusha?). Jeśli nie to sam Orcbolg stwierdził że chce bawić się w „adventuring”, więc pewnie coraz bardziej zaawansowane questy. Podziemne królestwo goblinów? Leże smoka? Zobaczymy. W sumie oglądanie dalszego rozwoju tej postaci nie byłoby głupie, tylko czy seria nie straci wtedy sensu? Czy autor planował aby ta seria była dłuższa?
Gdzieś jeszcze miałem to napisać, ale nie chciało mi się już 3 raz pouczać, że anime było na podstawie LN, a nie miernej, mangowej adaptacji. Jak każda kiepska mangowa adaptacja LN.
Poza tym w którymś odcinku ekranizowali poboczne historie z 4 tomu LN, gdzie manga chyba dopiero 3 zaczęła (przynajmniej skanlacje, nie wiem jak z rawami).
Tak że nie, na 100% pudło.
To jest z LN.
W sumie to są chyba 3 równolegle wydawane mangi:
1. Goblin Slayer – czyli to co głównie widzimy w anime
2. Year One – origin story czyli jak Goblin Slayer został Goblin Slayer‑em :P
3. Brand New Day – historie członków gildii Orcbolga. Tu właśnie jest ten motyw z Water Town i tą dwójką młodych poszukiwaczy jak walczą ze szczurami (w anime). Dalej mamy też losy tych Silver Ranked (wymiatacze którzy walczą z czempionami w ostatnich dwóch odcinkach anime).
Miasto Wody (jak Hydropolis, tak dopowiadam dla tych, którzy zapomnieli języka polskiego) jest normalnie w drugim tomie LNki, więc nie wiem, skąd wzięłaś tę bzdurę.
Szczury to czwarty tom LNki, historie poboczne. Tyle.
Co jest w szitowej mangowej adaptacji? A kogo to obchodzi?
Po drugie: kogo obchodzi polska nazwa tego miasta?
Po trzecie: motyw z „Water Town” – chodziło mi o „motyw” z dwójką poszukiwaczy w Water Town (czyli faktycznie „motyw poboczny”) nie o „przygodę Orcbolga i kompanii w Water Town”. Myślałem że wyraziłem się jasno, ale skoroś taki agresywny to widocznie wolisz się czepiać zamiast wczytać się i pomyśleć (jak już pisałem powyżej, mangę czytałem).
Po czwarte: kogo obchodzi manga? Pragnę zauważyć, że tłumaczenia LN to jedne z trudniejszych do znalezienia rzeczy w necie co dopiero w sklepach (tylko niektóre docierają do Polski w formie fizycznej). Ciężko jest nawet znaleźć streszczenia tomów, czasem ktoś wrzuci na Reedicie. Jeśli już ktoś łaskawie przetłumaczy takowy z japońskiego, to na ogół na angielski a co dopiero na polski. Googlowałem trochę w temacie Goblin Slayer LN i nie było mi łatwo znaleźć cokolwiek, szczególnie w kwestii późniejszych tomów. Także mogę sobie dać rękę uciąć, że większość naszej mangowo‑animowej braci raczej pierwiej zaliczy kontakt z mangą Goblin Slayer niż jej pierwowzorem (nie oszukujmy się, mangowych portali jest na pęczki). Dodam tylko że LN to naturalna ewolucja papkowych popularnych magazynów w japońskiej kulturze (popularność LN jako forma twórcza zaczęła zyskiwać w Japoni gdzieś w latach 70‑tych poprzedniego wieku), a manga ma dłuższą i bogatszą historię/rangę w kulturze japońskiej. LN tylko udają, że są czymś poważnym, zwłaszcza, że i tak większość z nich jest dodatkowo ilustrowana i to na dodatek fanserwisowymi obrazkami. Więc nie gloryfikuj LN jakby to było nie wiadomo co…
2) Kogo obchodzi polska strona? Typie, jak już jesteś na polskiej stronie, to staraj się pisać po polsku. Przecież to jest tylko głupia nazwa zwyczajowa z odpowiednikiem.
3) Ty chyba niepoważny jesteś. E‑booki Yen Pressu (z możliwością ograniczonego dostępu, legalnie) znajdziesz po pierwszym wpisaniu tego w Guuglach. Mangi zresztą to też nic innego jak rip z YP, bo oni przeważnie licencjonują równolegle i LNkę, i mangę.
LNka zawsze będzie wyżej, bo kilka czarno‑białych obrazków nie zastąpi ci literatury. Różnica u nas pewnie jest nawet większa, bo oficjalne angielskie wydania pisane są bardzo ładnym angielskim, zupełnie różnym od tych streamingowych wypocin z CR. Polskie wydania też potrafią pokazać pazur. Polecam np. Blask księżyca od Kotori. O, i to jest prawilnie przetłumaczona książka.
A w jakieś historyczne dywagacje nie chce mi się wdawać. Oryginał to LNka, manga to tylko adaptacja. Koniec. Kropka.
2) Widzę że chyba jesteś jednym z tych samozwańczych obrońców polskich wartości. Kreuj się na takiego, twój wybór nie będę ci tego zabierał, natomiast żyjemy w zglobalizowanym świecie i musisz się liczyć z tym że używa się zapożyczeń lub obcych słów powszechnie identyfikowanych. Ja czytam angielskie tłumaczenia dlatego operuje angielskimi nazwami. Większej filozofii tu nie ma. Wolę to niż interpretować nazwę na polski. Btw „hydropolis” to słowo pochodzenia greckiego. Zresztą nie wiem skąd twoje czepialstwo szczególnie, że mamy tu do czynienia z „głupią nazwą zwyczajową”. Śmieszna afera.
Swoja drogą jako że jest to polska strona o m.in. japońskiej sztuce animacji to chyba nie na miejscu jest wymaganie „pisania tylko po polsku”. Twoje zarzuty są dziwne zwłaszcza że używasz zwrotów typu „lol”. Daj se z tym spokój, bo będziemy wojować bez końca…
3) No widzisz a ja nie wiedziałem o Yen Pressie. Wciąż jednak twierdzę, że do mangi dostęp jest łatwiejszy + dochodzi krótszy czas „przerobienia” dzieła, co dla wielu osób jest atrakcyjne pod paroma względami. Skoro wolisz LN twój wybór, być może faktycznie jest lepsza. Ale chyba Goblin Slayer nie jest dziełem na tyle wybitnym i wielowarstwowym żeby różnica była aż tak znacząca między LN a mangą?
No to bardzo mało wiesz jak na fana tej kultury. Yen Press to jedno z największych zachodnich wydawnictw, więc to trochę tak, jakbyś mówił, że potrafisz tylko piracić skany z neta. Trochę smutne.
To że czegoś o niej nie wiem nie oznacza, że nie jestem fanem danej kultury. To tak jakbyś powiedział komuś z zagranicy, że jest fanem polskiej kuchni, a nie zna pierogów więc nim nie jest.
Z tego co czytam o Yen Press jest to amerykańskie wydawnictwo. W tym momencie to ty się pogrążasz bo zarzucasz mi niewiedzę na temat amerykańskiego wydawnictwa (powiązanego z Kadokawa ale współnależącego do Hachette). W kontekście japońskiej kultury co mnie obchodzi kto wydaje mangę w Stanach Zjednoczonych? Że jest to źródło dostępu LN i mang? Jedno z wielu… tak na marginesie wspomnę ci iż kupuję rzeczy wydawane przez Viz Media, również duże wydawnictwo amerykańskie. Zatkało?
A jeśli chodzi o twój zarzut, że umiem tylko piracić skany z neta to jest to „trochę tak” jakbyś był bezczelny i pokazuje twój niski poziom kultury. Trochę smutne.
Dlatego kończę już z tobą dialog bo szkoda mi już tracić czasu na takich „typów”.
Chyba po ukraińsku.
[link]
Masz i nie pisz głupot.
Jakoś amerykańskie streamingi interesują cię bardzo.
I ja nie mówiłem o mandze, tylko o LNkach, bo tutaj YP jest dużo bardziej rozpoznawalny.
Przecież ty piszesz jak typowy pirat od skanów, co papierowej książki na oczy nie widział, i wielce się dziwisz, że tak to odebrałem. A fakt, że nie znasz źródła tego, co czytasz, jest zwyczajnie podejrzany.
Okej, foch z przytupem. Chyba trafiłem w czuły punkt.
Już tak się nie stresuj, bo żyłka ci pęknie.
Pzdr.
Tłumaczyłem przez Google translate. Jestem niepoważny!
Widzę że coś nie doczytałeś, bo jak już mówiłem LN‑ki mnie nie interesują. Tu mnie akurat masz, brawo! Moja wiedza na temat LN Goblin Slayer nie jest większa niż fanowskie wiki (które często są ubogie w informację). Googlować zacząłem tylko żeby zobaczyć co jest w dalszym tomach. LN Goblin Slayer mnie ponad to nie interesuje…
Skąd wiesz jak pisze „typowy pirat”. Może sam nim jesteś? Bum 1‑0 dla mnie!
Brawo Sherlock‑u! Zapomniałeś jeszcze dodać, że „Water Town” którego tak ochoczo użyłem to tłumaczenie którego użył Lee Kowalski, znany w wielu kręgach ripper. Masz mnie! Będzie z ciebie detektyw.
Pewnie, trzeba być wyluzowanym jak ty Panie praworządny polonisto.
Pozdro!
Nie tak bardzo jak fandomowe wojny na MAL‑u, ale ujdzie.
Dobra tam, już nie przesadzaj, mordo.
Poirytowałem się, tłumacząc po raz 90430344 z czego to jest adaptowane, ale już wystarczy tych przepychanek. Nie irytuj się, ziom.
Pzdr.
Pozdro!
Dochodzi nawet do sytuacji, gdzie bogowie bezskutecznie starają sie go zaciągnąć do „głównego questa”.
1. niezłe walki – pojedynki z goblinami nie są złe. Fajnie się je ogląda.
2 czasami niezłe designy- design goblinów, design niektórych boahaterów wygląda naprawdę ok.
Minusy
1. realizm kuleje – to takie czepianie się, ale denerwuje mnie jak ktoś nie wie do czego służy pika, jak i dlaczego się ją stosuje. To trochę wina kodu kulturowego, ale to nie jest usprawiedliwienie.
2. Słabi bohaterowie. Główny bohater jest bezbarwny, ale przynajmniej swoją obsesję na temat goblinów. Reszta, to taka padaka bez wyrazu.
3. zero kreacji świata
4. brak jakiejś grubszego wątku fabularnego. To jest mały minus, bo taki wątek nie jest żadną koniecznością, ale biorąc pod uwagę jak pozbawione kontekstu są kolejne starcia, coś w ten deseń by się przydało.
Zasadniczo nie było to supertragiczne i nawet 5/10 mogę dać.
Nie zgodzę się z tym.
Chodzi ci o gościa, przypominającego gilgamesza z fate? Przecież to nie jest pika, szybciej powiedziałbym, że partyzana.
W kwestii sposobów użycia, to oczekiwanie realizmu (w anime) jest durne? Skoro potrafisz poruszać się w tak niesamowity sposób, to dlaczego chcesz używać daną broń tylko w taki sposób, w jaki potrafią inni? Skoro możesz wymyślić pierdyriant ruchów, efektownym, śmiertelnych, dających Tobie przewagę, to czemu z tego rezygnować?
Oni mogą robić mega skoki w pełnych zbrojach płytowych, więc to robią.
Tym samym zasadniczo nie bardzo rozumiem, o co w tym chodziło.
Tutaj dosłownie każdy z tych wilków specjalnie skacze, by się nadziać na pikę. Ba każdy osobno na jedną, tak żeby miejsca starczyło idealnie. :D
Mocne 7/10
Miło że okazuje się iż główny bohater w serii fantasy nie musi zawsze ratować świata czy pokonać kolejnego Mrocznego Lorda.
Także to chyba jedno z niewielu anime w którym zbroje działają jak trzeba.
Goblin Slayer po 12 odcinkach (koniec)
Dobre to było.
Z góry zaznaczę, że nie czytałam mang, nowelek itd.
Nie obejrzałam wszystkich anime na świecie, ale obejrzane dotychczas przeze mnie anime fantasy dotyczyły tematu Bohaterów Ratujących Świat. Rzadko zdarza się zwrócić uwagę na mniej istotnych wojowników, którzy walczą z mniej istotnymi potworami. A jest to w sumie całkiem istotna sprawa. Gdy Wielcy Bohaterowie Walczą ze Złem, mniejsze zło również rozsyła swoje macki. I tak na dobrą sprawę, to mniejsze zło jest może nawet bardziej niebezpieczne, przez ten prosty fakt, że jest niedoceniane… Tak wiem, było już Hai to Gensou no Grimgar, ale to opowiadało o ludziach radzących sobie z nową rzeczywistością, a w Goblin Slayer nacisk jest kładziony na dalszy zasięg macek Zła, co samo w sobie jest dla mnie ciekawą nowością.
Nie jest to anime idealne, bywały odcinki średnio ciekawe, ale zdarzały się również odcinki absolutnie bardzo dobre. Mam na myśli zarówno stronę techniczną jak i fabułę.
Dużą zaletą jest w moich oczach narracja. To anime mówi wprost, o czym jest. Niektórzy może odbiorą to jako chęć opowiedzenia czegoś bardzo głębokiego. Dla mnie byłaby to mylna myśl. Mam wrażenie, może według niektórych niesłusznie, że autorzy bardzo konsekwentnie opowiadają swoją historię. Historię niezwyczajnego członka Gildii walczącego z teoretycznie niegroźnymi potworami. I to mi się wydaje głównym aspektem popularności tej serii.
Zazwyczaj główną zaletą w seriach są dla mnie relacje między bohaterami. Tutaj są one zarysowane dosyć powierzchownie… Najwyżej poprawnie. A jednak poruszyły mnie relacje między Goblin Slayerem a Kapłanką oraz Koleżanką z Dziedziństwa, zwłaszcza że Goblin Slayer jest wybitnie socjalnie upośledzony i nie ma mowy o jakichkolwiek wątkach romantycznych. Z niewiadomych przyczyn jakoś właśnie przez to mnie te relacje ujęły…
Podsumowując, nie wiem do końca czemu, ale podobało mi się. Subiektywne 7/10, za opening i ending, których nie byłam w stanie przewinąć 8/10. Z niecierpliwością czekam na kontynuację.
Re: Dobre to było.
Tak, seria ma wabiki w postaci golizny. Tak, mamy fanserwis. Ale seria odniosła sukces na świecie, ponieważ można odnieść wrażenie że celuje bardziej w zachodniego odbiorcę. Naprawdę jest mało takich animców w stylu pen & paper RPG. Kombinowanie w questach, zwykli bohaterowie (no oczywiście w tle są jakieś super‑yuusha piękne dziewoje które pokonują zło, ale to bardziej jako kontrast). Ludzie po prostu poczuli, że to anime jest bardzo bliskie grom w które grają: Dark Souls czy wszelakie dungeon crawlery. Tak przynajmniej mi się wydaje.
8/10
No i bajka pożegnała nas również wiadomością – [link] – aczkolwiek mam wrażenie, że raczej skończy się na jakichś specjalach/ovkach, aniżeli lepszym, drugim sezonie.
Podsumowując za całą bajkę 6/10 – i właściwie tylko ze względu na cztery odcinki(1, 7, 11 i 12), bo reszta była zrealizowana co najwyżej przeciętnie.
11
Re: 11
ep 11
Fajnie, że bajka kończy się z przytupem(i zminimalizowaniem cgi, na szczęście) – ostatni odcinek ma szansę być bardzo dobry i dynamiczny, nie spodziewam się cudów ale mam jakieś oczekiwania.
Re: ep 11
Re: ep 11
Re: ep 11
Było wyjaśnione dlaczego akurat ta wieś.
Re: ep 11
Re: ep 11
Strzelam, że tak. Zapewne gdyby była lepsza opcja, to Goblin Lord wysłałby swoją hordę gdzie indziej.
Goby nie wiedziały jak mocno obrona została wzmocniona oraz na co stać samych awanturników. Zwróć uwagę, że mają w armii hobgoby, a nie tylko mięso armatnie.
Tak poza tym, to nie doszukuj się u goblinów logiki ludzi.
Uwielbiam takie generalizowanie… nie tylko „zna więcej sztuczek” ale też ma doświadczenie w walce i sam w sobie jako czempion jest potężny. Zwróć uwagę jak bardzo problematyczne były hobgoby, a teraz wyobraź sobie kogoś kilkakrotnie silniejszego i bardziej ogarniętego.
Re: ep 11
Fakt, że obrona została wzmocniona oznaczał, że obecność goblinów została zauważona. W ten sposób nici z ataków z zaskoczenia. Być może goblini lord nie kojarzy takich faktów, ale to czyni go łatwiejszym przeciwnikiem.
Generalizuję z tymi sztuczkami, bo na razie niczym więcej się nie wykazał. Może w ostatnim odcinku stoczą z Goblin Slayerem epicki pojedynek, ale wcześniej sugerowano, że ten typ jest groźny ze względu na zdolności przywódcze.
Poza tym wcześniejsze odcinki pokazywały, że miasto jest w odległości niezbyt długiego spaceru, więc nawet z krowami by się dało uciec. Rozumiem, czemu dziewczyna od krów chciała zostać, ale ojciec powinien jej przynajmniej próbować wybić to z głowy.
Re: ep 11
Nie bardzo rozumiem w jaki sposób ruiny mają wpływ na wybór punktu strategicznego lub po prostu miejsca do splądrowania.
Gobliny utworzyły hordę, nie muszą się kryć po jaskiniach – w takiej liczbie równie dobrze mogłyby zbudować twierdzę we wiosce i zdaje się, że taki był plan.
Po prostu lord uznał, że to najlepsze miejsce z okolicy. Widocznie miał ku temu powód – jaki? Nie wiem. Być może według niego to miejsce było najprostsze do splądrowania z okolicznych.
Zwyczajnie uznał, że z tym co ma jest w stanie sobie poradzić z obroną wioski – skąd miał wiedzieć, że obrona składała się z całej gildii awanturników i gościa, który profesjonalnie zajmuje się ich wybijaniem? Zieloni nie są na tyle przezorni, żeby przygotowywali się na najgorsze.
Sama akcja została przedstawiona trochę chaotycznie. Nie wiem jak w pierwowzorze ale w mandze wszystko było trochę sensowniej wyjaśnione(jeśli mnie pamięć nie myli), jak i również wydarzenia następujące po sobie.
Ponownie – nie doszukuj się ludzkiej logiki u humanoidalnych stworów. Był całkiem sprytny, jak na swoje możliwości. Nie spodziewał się jednak, że w obronie znajdzie się ktoś tak ogarnięty jak GS.
Zapewne nie na tyle, żeby zdążyli z całym bydłem.
_______________________
Tak w ogóle – ja nie mówię, że cała akcja to był wynik geniuszu taktycznego przywódcy zielonych i że każdy pojedynczy motyw miał swój sens(GS boryka się z różnymi problemami) ale inaczej wygląda walka z kilkoma przypadkowymi gobami w jaskini, a inaczej bitwa z hordą pod przywództwem czempiona. Zauważ, że gdyby nie GS, to cała akcja mogła by wyglądać o wiele gorzej dla ludzi – to GS poinformował obronę o możliwych taktykach zielonych.
Goblin Slayer po 10 odcinkach
Re: Goblin Slayer po 10 odcinkach
Bitch please
10+
[link]
ep 9
Szkoda tylko, że scena bitwy w podziemiach była o wiele słabsza, niż to czego oczekiwałem(spodziewałem się czegoś przynajmniej na poziomie 7 epizodu).
No to bajka dogoniła już mangę teraz i pytanie, czy jeszcze zekranizują bitwę we wiosce, czy pójdą dalej(tytuł następnego odcinka jest bardzo niejednoznaczny).
Re: ep 9
Ale kogo obchodzi manga? Adaptacja idzie równo z LN, które ma 8 tomów, z czego YP wydał 5. No, nie licząc jednego odcinka, które był zaczerpnięty z 4 tomu LN, więc chyba wiadomo, co jest podstawą do adaptacji.
Re: ep 9
Osoby, które są na bieżąco z mangą, a nie z LN – a trochę ich jest. Wiem, że bajka jest na podstawie nowelki(nigdy nie mówiłem inaczej, zauważ) ale przecież nie skreśla to możliwości porównywania również do mangowej adaptacji dla osób zainteresowanych. To zwykła dygresja, ot co.
Re: ep 9
A jedna linijka była w ogóle zmieniona, ale nie wiem dlaczego:
[link]
Re: ep 9
Re: ep 9
Już wcześniej wklejali historyjki z LN, drogi Watsonie.
8
Re: 8
ep 7
kliknij: ukryte 1. Dynamika i eksperymentowanie, tego trzeba jak najwięcej w bajce GS‑a.
2. Twarda muzyka przy okładaniu zielonych.
3. Tryb berserka może nie był epicki ale na pewno emocjonujący.
Był też piękny utwór na zakończenie odcinka wraz z klimatycznym kadrem.
Miałem wrażenie, jakby w ogóle kto inny był odpowiedzialny za ten odcinek. W porównaniu do poprzednich, to było czyste złoto.
Re: ep 7
Twórcy chyba zauważyli uwagę jaką seria zwróciła (choćby w Ameryce) i chyba zaczęli się ogarniać.
Ta seria wciąż mogłaby być lepiej zrobiona, ale widzę progres.
Re: ep 7
Ta scena kliknij: ukryte w oku kanarka była jak dla mnie ciut za długa. Aż tak bardzo mnie to nie poruszyło i jakoś nie spodziewam się, żeby kliknij: ukryte Goblin Slayer czy Kapłanka mogli zginąć w tej serii.
Re: ep 7
Docelowo miał to być ED tego odcinka z napisami końcowymi, ale wyszło jakieś zamieszanie.
Re: ep 7
Re: ep 7
Re: ep 7
Re: ep 7
Wychodziłoby raczej na to, że studio wprowadziło jakieś zmiany przed emisją, a CR dostał starą wersję.
Re: ep 7
Konkurencja jednak dość słaba w tym sezonie. Patrząc na inne serie z zestawienia: Ślimak, SAO, jeden z gorszych JOJO, Zombieland Saga. Meh.
Co nie zmienia faktu, że w tym sezonie są świetne, ale mało popularne animce. Pierwszy przykład z brzegu – Golden Kamuy.
U nas z jakiegoś powodu mało popularna jest też „świnia lecąca na dziewczyny króliczki”, chociaż na MAL‑u licznik rośnie z każdym tygodniem.
Ogólnie mam wrażenie, że fajniejsze serie popularne na zachodzie w tym polskim ciemnogródku się nie odnajdują. No bo jakim prawem prawie nikt nie oglądał tu Sora Yori mo Tooi Basho? Przecież to było arcydzieło w swoim gatunku, na TEUTATESA!!!
No właśnie. A ten gatunek akurat u nas popularny nie jest.
Przez właśnie takie serie mamy potem ludzi zamarzających w górach, bo wszystkim wydaje się, że to „takie niegroźne jak w telewizji”.
Bo napisałeś to tak, jakbyś sam opis przeczytał. Opisy to są akurat w 100% przypadków wzięte z tyłka.
Wtedy zrezygnowałem, z powodów powyższych.
Czyli w ogóle nie oglądałeś. To trochę jak z literaturą – jak się czegoś nie rozumie, to się za to nie zabiera.
Co ciekawe, nie oglądałeś, ale przyjść tu i bezczelnie kłamać, to cię nie przeszkadzało. N/C
To zdanie tak mija się z prawdą, że N/C.
Bezczelnie kłamać o czym? Że panie siedzą na Antarktydzie w kurteczkach lżejszych niż te jakich używa się zimą w Polsce i karmią pingwiny albo leżą sobie wieczorem na pokładzie i gapią się w niebo? Może Cię to zaskoczy, ale wiem że ta seria ma te sceny, ponieważ specjalnie się później upewniłem, czy moja wstępna ocena poziomu durnoty jakie chcą pokazać jest prawdziwa. Okazała się nawet gorsza niż sądziłem.
Pomijając fakt, że widać że nie czytałeś nic o wypadkach w górach ani nie rozmawiałeś z żadnym zawodowym przewodnikiem, to może.
Podstawowym problemem dotyczącym gór (i podobnych warunków) jest ich niedocenianie, brak szacunku i zrozumienia dla niebezpieczeństw jakie czekają na człowieka w tych warunkach. W znacznym stopniu powodowane przez powszechne ich pojmowanie poprzez popularne media, całkowicie umniejszające zagrożenie jakie te miejsca posiadają.
Fakt, że powyżej wspomniane przeze mnie sceny w serii zupełnie Ci nie przeszkadzały jest właśnie dowodem, że mam rację – tak przywykłeś do słodkich przedstawień owych warunków, że uważasz je za normalne.
Ubawiłeś mnie. To zdanie nie ma sensu z kilku powodów – po pierwsze, ta seria nie jest żadną złożoną historią wypełnioną alegoriami, którą trzeba jakoś specjalnie zrozumieć. Po drugie, jak człowiek ma się rozwijać, jeśli ogranicza się tylko do prostych rzeczy? No i po trzecie, skąd można wiedzieć że się czegoś nie zrozumie, póki się nie spróbuje?
Zero logiki.
Czytając twojego posta, czułem się jak podczas oglądania kolejnego bzdurnego reportażu pt. „gry komputerowe powodują agresję”. To, że w tej serii podróż na Antarktydę była ukazana jak jakaś sielanka, to jest zwyczajnie nieprawda. Nie oglądasz uważnie, oglądasz obrazki wyrwane z kontekstu i dorabiasz sobie do tego teorię. Przypomnę Ci tylko, że ta sama sytuacja miała miejsce pod Otaku ni Koi wa Muzukashii, więc nie pierwszy raz wyciągasz wnioski od czapy.
Przeklikując odcinek? W gruncie rzeczy nie pamiętam lekkich ubranek poza jedną sceną na statku, gdzie i tak było wyraźnie podkreślone, ze ten ubiór jest nieodpowiedni.
No to spoko, bo…
kliknij: ukryte Tam był pokazany ważny dla historii fragment, jak w trudnych warunkach pogodowych matka głównej bohaterki przez chwilę nieuwagi pożegnała się z życiem. To jest twoim zdaniem pokazywanie „górskiej sielanki”?
TBH, dla mnie to nie wygląda, jakbyś obejrzał więcej niż jeden odcinek. Piszesz o rzeczach, których w tej serii nie było. Ergo, zwyczajnie kłamiesz i jeszcze się do tego przyznajesz.
Oj, akurat motyw przewodni w tej serii był bardzo złożony i miał ciekawie przedstawionych kilka scen psychologiczno‑dramatycznych. Ale nie wiesz tego, bo nie oglądałeś.
O, bardzo dobrze, to się chwali. Szkoda, że cała reszta serii na to nie wygląda i wyraźnie zaprzecza tej tezie, ale może nawet obejrzę. Który to był odcinek, żebym najpierw sprawdził tę scenę?
W pierwszym odcinku było to fatalnie pokazane i wyglądało paskudnie, później (jak mógłbyś wywnioskować z mojej oceny, gdybyś sprawdził co sądzę o serii) się wyraźnie poprawiło, więc była to jednorazowa niezręczność twórców.
Skoro tak mówisz, to okej.
Sama scena w krótszych i dłuższych migawkach była pokazywana chyba jakieś trzy razy. Ale…
kliknij: ukryte Pełna scena i wszystkie okoliczności śmierci to druga połowa 12 odcinka.
A co do tych dramatów jeszcze – oficjalnie matka była jako „zaginiona”, więc część serii to takie oszukiwanie się bohaterki co do tego, że może coś tam, gdzieś tam. Brzmi może i banalnie, ale było to tak świetnie i przekonująco pokazane od początku do końca, że serię wywindowało do 8.61/10 na MAL‑u.
Zobacz sobie, jaki ruch na MAL‑u ma Seishun Buta Yarou, a jaki tutaj.
coś ty zrobił, nawet nie wiem czy masz pojęcie o czym piszesz, bo chyba nie o tym zombieland saga będącym najlepszą dotychczas serią o idolkach i analizą całego sektora popkultury w Japonii.
Seria jest popularna, bo LNka się ludziom podoba. Naprawdę nie trzeba rozumieć fizyki kwantowej, by domyślić się, że popularność książki przełoży się na popularność serialu.
GS zresztą ma całkiem fajny pomysł na siebie. Na pewno lepszy niż Berserk, który fabularnie był taką papką i sporo rzeczy w nim leżało. Za to był bardziej widowiskowy.
Popularnosc LNki oczywiscie, ze zawazy na popularnosci serii, ale ten argument w ogole ma sie nijak do tego, ktory ja podalem. Mi chodzilo o konkretne cechy produkcji, a nie to, ze ma juz wczesniej ustalony fanbase. A sama LNka pewnie jest popularna dokladnie dlatego, bo zawiera w sobie ten sam zestaw elementow, ktore gawiedz lyka jak rosol – ciekawe zalozenia, fikusne panienki, gorn i mhrok (chociaz to tylko na poczatku), dobry dizajn protagonisty, cala mase meta‑nawiazan do erpegow, itepede.
GS mial interesujacy pomysl na fabule, ktorego w ogole nie wykorzystuje, a do tego wykonanie jest koszmarne. Zreszta, odwaznie jest porownywac fabule GSa do czegokolwiek, skoro te fabule na razie ma tylko szczatkowa i nudna.
?????
Ludziom jednak wiele nie trzeba. Trochę krwi, cycek, tu jakiś gwałcik, tam trochę rasizmu i baja idealna.
GS porównałbym do ostatnio popularnych patostreamów.
Re: ?????
Ludzie byli/są tak samo zainteresowani serią, jak ty, więc Tobie również wiele nie trzeba.
A kwestia oceny, to już zupełnie inna sprawa i jak widać, czy to w komentarzach, czy ocenach na malu, top 1 sezonu to nie jest.
Re: ?????
Re: ?????
Re: ?????
Re: ?????
Naprawdę trudno wymienić jakiekolwiek cechy tej produkcji, które mogłyby być zaletami.
Re: ?????
Re: ?????
Natomiast chyba mimo wszystko nie doceniasz Lodossa. Właśnie jestem w trakcie powrotu do tej serii i jest to jednak zupełnie inna liga. Ogólnie rzecz biorąc anime, które oglądałem w przeciągu ostatnich 5 lat mogłyby się dużo od niej nauczyć. O worldbuildingu, dialogach, rozpoczęciu akcji. Widać różnice między przemysłem, a rzemiosłem.
Re: ?????
Re: ?????
Re: ?????
Taka ocena porównawcza będzie bardziej uczciwa, gdy ta seria się już jakoś rozwinie i przekonamy się, czy autor ma faktycznie jakiś większe ambicje.
Re: ?????
I zgadzam sie z Zegarmistrzem, Lodoss to zupelnie inna liga. Nie tylko jesli chodzi o te rzeczy, ktore wspomnial, ale przede wszystkim Lodoss wyglada milion razy lepiej. Kreska, dizajn, tla, animacja… no wszystko.
Popularnosc GSa (co potwierdzaja np komentarza tutaj) wynika tylko i wylacznie z niskich wymagan, gornu i bycia niestandardowym (chociaz niestandardowe mial tylko zalozenia, bo po pierwszym odcinku nie ma w nim nic oryginalnego). Owszem, odcina sie on na tle fantasy, ktorymi raczyli nas japonczycy ostatnimi laty, ale jak zazwyczaj inne =/= lepsze.
Re: ?????
Pzdr.
Re: ?????
Re: ?????
Niby z tego samego powodu dobry jest Berserk, ale tego ostatniego nigdy nie uważałem za jakąś wybitną produkcję. Jest fajny, OK, ale to wszystko. W takich elementach składowych to nawet bym stawiał na GS‑a, bo ma pomysłowe rozwiązania.
Ale to już trochę OT. Nie chcę wchodzić w dyskusję nt. „betonu” i różnych grzeszków tej strony, bo są one doskonale znane i pewnie były dyskutowane setki razy.
Re: ?????
Re: ?????
Ale tak w skrócie to jest kilka mogących się podobać rozwiązań, m.in. te związane z osobowością MC, masą szczegółów związanych z goblinami czy pomysłowym (w zasadzie nowatorskim) wykorzystaniem przedmiotów magicznych.
Seria ma pomysł na siebie i potrafi go rozwijać (np. trochę prychłem, kiedy GS w zwykłej rozmowie od razy zaczął sugerować coś nt. goblinów, ot, tak przekonująco to robią). Z całością też się nie śpieszą, co w dobie skrótowców LNek po 2 odcinki na książkę się chwali.
No i w sumie gdzie teraz jesteśmy? Ledwo 5 odcinków, a jednak stopniowo całość się rozwija. Na tym etapie to w Berserku Guts dalej bezsensownie machał mieczem. Chociaż może to nie jest dobre porównanie, bo Berserk poza sieczką jako taką miał raczej mało do zaoferowania. Postacie były jednowymiarowe, a fabuła prosta jak konstrukcja cepa. Tymczasem tutaj masz niby banalne założenie fabularne, a jednak wokół tego autor powoli to rozwija.
Re: ?????
Nowatorskie magiczne przedmioty: zwoje jednorazowego użytku. Dungeons and Dragons miało je już w 1974. Town Portal z Diablo…
Re: ?????
O magicznych przedmiotach wypowiedział się już Zegarmistrz.
Seria ma pomysł, ale w ogóle nie potrafi go wykorzystać. 5 odcinków to prawie połowa serii, a tępienia goblinów jakoś nie za dużo i co raz mniej spektakularnie i to wszystko wygląda. O budowaniu jakiegokolwiek napięcia już nie wspomnę… Kogo obchodzą jakieś dyskusje chodzących stereotypów o świecie, który jest kopią tysiąca innych miałkich światów fantasy? A to że z całością się nie śpieszą byłoby spoko, gdyby do tego dołożyli jakąś fabułę.
Naprawdę jestem pod wrażeniem tego, że tak usilnie próbujesz porównać Berserka do GSa i jakimś cudem wychodzi Ci, że Berserk to nic tylko sieczka i fabularna papka, a GS to coś lepszego. Nie mam pojęcia jakimi kryteriami trzeba by się kierować żeby dojść do takich wniosków… Berserk ma postaci jednowymiarowe i wielowymiarowe, w zależności od ich roli w fabule. GS ma bandę stworzoną według starych erpegowych formatów i stereotypów, w której postaci mażą żeby mieć jakikolwiek wymiar. W GSie nie ma postaci tak skomplikowanych jak Corkus czy Judeau, a o Casce czy Griffithie już nie ma co nawet wspominać. Po Golden Age'u jest gorzej, to prawda, ale wciąż nie aż tak dennie jak w GSie. Nie mam pojęcia co takiego ciekawego jest w postaciach z GSa, w ich relacjach, wewnętrznych dylematach czy ideologiach. GS nawet nie próbuje wejść tak głęboko w psychikę postaci. Fabuła Berserka zawiera w sobie elementy wojskowe, romantyczne, zdrady czy dojrzewania. W GSie tłuką gobliny, a i to nie zawsze. Gdzieś ta w tle jest jakiś Potężny Zły zagrażający światu, ale to jest najbardziej przerobiony motyw fantasy ever, a do tego pewnie w ogóle nieistotny dla fabuły. Nawet trauma z dzieciństwa w Berserku jest sto razy lepiej przedstawiona niż ta w GSie.
Nie wiem, widać, że coś Ci w Berserku nie pasuje. Mi też nie, bo po Golden Age'u jest stopniowo co raz gorzej i seria zmienia się w tę tępą rozwałkę, o której wspomniałeś, okraszoną kiepskimi zmianami w świecie przedstawionym i postaciach. Ale nawet tam przynajmniej sieczka jest jakoś ciekawie przedstawiona, a tutaj? I serio, nie obniżajmy poziomu tej dyskusji zbyt mocno i zgódźmy się, że GS oprócz sieczki nie ma i nigdy nie miał nic innego do zaoferowania. Może LNka miała, ale adaptacja na pewno nie. Nie przy 12 odcinkach i wyraźnym tworzeniu niczego więcej niż reklamy LNki/mangi.
Re: ?????
I bym zapomniał:
[link]
Re: ?????
Re: ?????
Re: ?????
Re: ?????
ep 5
Wygląda też na to, że dojdziemy jednak do wątku w mieście ale z kolei pominięto kompletnie bitwę we wiosce :\
Re: ep 5
Re: ep 5
Re: ep 5
Stopniowo coraz lepiej z odcinka na odcinek.
Re: ep 5
Re: ep 5
LNka jest dalej od mangi i stąd właśnie jest materiał. Połowa odcinka jest z czwartego domu. Wszystko dostępne Yen Pressu.
Swoją drogą, nie wiem po jaką cholerę każdy odcinek porównywać z książkami. Najlepsze są te autystyczne posty na reddicie. Dali fragment side story i już jakiś płacz o fillery.
Meh.
Re: ep 5
Słucham? Nie wiem czy cię dobrze zrozumiałem, jak co to mnie popraw, ale zarzucasz mi używanie „nowomowy” po czym piszesz np. LNka? Grubo. Powszechnie używanych słów „zapożyczonych” używa się, bo ludzie od razu rozumieją o co ci chodzi. Nie mówisz bułka z ciepłą parówką tylko hot‑dog.
Ja akurat porównuje z mangą, bo ją czytam na bieżąco.
Re: ep 5
Goblin... Goblin? Goblin?! Goblin! Goblin!!! Goblin arghhh~~
Z konkurencją (fantasy) w tym sezonie GS przegrywa, bo Slime (TenSura) i nowe SAO wypadają naprawdę dobrze kliknij: ukryte (I WSZYSTKIE MAJĄ GOBLINY w fabule), mimo to Goblin Slayer nadal dużo lepszy niż zapychacze z dolnej półki (jak na przykład Conception czy Ulysses) kliknij: ukryte BO NIE MAJĄ GOBLINÓW W FABULE :(
Btw. Lubię Orcbolga, szczędzi słowa, a jak wiadomo milczenie jest złotem. kliknij: ukryte (Chociaż nikt nie przebije Sakuty w tym sezonie, #BESTBOY)
Re: Goblin... Goblin? Goblin?! Goblin! Goblin!!! Goblin arghhh~~
- Gene Siskel
Re: Goblin... Goblin? Goblin?! Goblin! Goblin!!! Goblin arghhh~~
Re: Goblin... Goblin? Goblin?! Goblin! Goblin!!! Goblin arghhh~~
Re: Goblin... Goblin? Goblin?! Goblin! Goblin!!! Goblin arghhh~~
Re: Goblin... Goblin? Goblin?! Goblin! Goblin!!! Goblin arghhh~~
Cytat pachnący jakimś tępym elitaryzmem. Poza tym nie lubię przypisywania filmom jakichś wartości twórczych, bo to zwykła, tępa rozrywka dla mas.
Rozrywka ma to do siebie, że musi ciekawić. Żeby zaciekawić, trzeba trafić w grupę odbiorców. Jednak twierdzenie, że to już nie jest sztuka, jest tak błędne, że aż się nie chce wyjaśniać.
Przykładowo, ile masz głupich bajek z haremami i magicznymi szkołami? Ile masz „isekajów”? Tysiąc pięćset sto dziewięćset. O ilu się mówi? O zaledwie kilku, które się wyróżniają.
W każdym razie każda dobra bajka (precyzując – dobra w swojej kategorii) musi się czymś wyróżniać. I ja bym powiedział, że GS ten warunek jak najbardziej spełnia. Tu nie chodzi nawet o jakieś „mhroczne” sceny czy „kref”, tylko o zastosowane rozwiązania. Z takich fajnych dodatków mógłbym wymienić na tę chwilę przynajmniej cztery:
1) Sam pomysł na fabułę skupioną wokół zarzynania słabych potworów to coś świeżego (osobiście nie spotkałem się dotychczas z niczym takim). Poza tym wykonanie tego wątku (ilość szczegółowych dotyczących goblinów itp.) stoi na wysokim poziomie.
2) Ciekawie zrobioną postać głównego bohatera.
3) Pomysłowe wykorzystanie czarów w walkach (to trochę jak sesje RPG, gdzie uzdolniony mag nagina zasady).
4) To już smaczek, który może nie wszyscy zauważyli – postacie nie mają imion. Ogólnie to są bezimienne z trywialnego powodu – autor po prostu nie mógł wymyślić ciekawych nazw. Ale jednak to takie nietypowe rozwiązanie.
Odnosząc się jednak znowu do cytatu – przy Goblinie można się już czepiać tego absurdalnego założenia w pierwszym odcinku. To fakt. Problem w tym, że to nie ma żadnego znaczenia, bo seria nie oscyluje wokół budowy/mechaniki świata przedstawionego, więc w zasadzie o tym się szybko zapomina. Reasumując, w swojej kategorii jest po prostu dobra.
Gdyby tak rozbierać na pierwsze czynniki każdą serię, to połowę trzeba by wyrzucić do kosza. A drugiej połowy, czyli tych „dobrze” wykonanych filmów, nie dałoby się oglądać. Nie wiem, jak to się dzieje, ale nigdy nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w oczach krytyków im dany film jest nudniejszy, tym bardziej doceniany. Jednak te filmy nie posiadają najważniejszego elementu, dla które powstały – rozrywki.
I to jest po prostu słabe.
Re: Goblin... Goblin? Goblin?! Goblin! Goblin!!! Goblin arghhh~~
To, że Ty widzisz w filmach tylko i wyłącznie tępą rozrywkę nie znaczy, że tak właśnie jest. Swoim tokiem rozumowania kompletnie negujesz istnienie filmów z przesłaniem, „głębokich”, dających do myślenia, etc. A takie jak najbardziej istnieją, jest ich całkiem sporo, nawet wśród anime.
Ja bym powiedział, że coś rozrywkowego musi przede wszystkim bawić, niekoniecznie ciekawić, ale to już kłócenie się o drobiazgi. Ale z kolei wstrzelenie się w grupę odbiorców jest raczej proste niż trudne. Jeżeli coś ma być niszowe, to samo przez się musi zawierać elementy interesujące daną niszową grupę odbiorców, więc trafienie w takie gusta nie powinno być trudne dla kogoś, kto zna tę grupę. Natomiast żeby wstrzelić się w gusta ogólne, wystarczy prześledzić jakie produkcje są najbardziej popularne ostatnimi czasy i masz. Przecież sukces GSa (bo odnosi on sukces) mógł przewidzieć każdy głupi z samych trailerów. Tak samo łatwo można ocenić, które serie będą najbardziej popularne każdego sezonu, wystarczy tylko odrobina obycia. Tak więc trafienie w grupę odbiorców to naprawdę żadna sztuka, wystarczy tylko orientować się w temacie. A to czy seria będzie się rzeczywiście podobać i czy przetrwa próbę czasu zweryfikuje już jej wykonanie.
Założenia GSa owszem, są w miarę intrygujące i oryginalne, ale w zderzeniu z rzeczywistością mocno tracą. Twórca zdecydowanie nie przemyślał wielu aspektów swojego świata przedstawionego, a poza tym samo wykonanie jest po prostu kiepskie. I w tym momencie to czy założenia były ciekawe, czy nie, nie ma już żadnego znaczenia.
Kierując się słowami Theodore'a Sturgeona, można się pokusić o stwierdzenie, że nawet 90% serii są bezwartościowe i tylko te najlepsze 10% procent są warte uwagi. Tylko to czy coś jest „dobre” czy „słabe” zależy tylko i wyłącznie od odbiorcy i jego osobistych standardów. Nie którym wystarczy pod nos podłożyć byle co i będą zadowoleni. Innym nie będzie się podobać nic co nie spełniałoby ich najbardziej wygórowanych oczekiwań. Niektórzy nie zastanawiają się dlaczego tak naprawdę podoba im się dana seria, a inni spędzają kupę czasu na analizowaniu poszczególnych części składowych danego dzieła. To nie jest nic nadzwyczajnego, to są po prostu różne gusta.
A co do uwagi o krytykach, to wcale nie masz racji. Wystarczy poczytać wspomnianego przez mnie Gene'a Siskela albo Rogera Eberta by zmienić zdanie.
Re: Goblin... Goblin? Goblin?! Goblin! Goblin!!! Goblin arghhh~~
Skoro już przy tym jesteśmy, to podepnę się – z tego samego powodu nie rozumiem ludzi, którzy gloryfikują Berserka.
Podobnie jak GS, to tylko przeciętny fantasy. Bardzo przeciętne.
Nie wiem jak w nowelce ale w mandze zostało to przedstawione całkiem nieźle, reżyser widocznie nie zrozumiał tej sceny i jak powinna wyglądać.
Którą?
„Sieczki” nie zabraknie w przyszłości ale nie spodziewaj się bezmyślnego tłuczenia w stylu Berserka(tj. jeśli masz zamiar obejrzeć bajkę do końca) – kliknij: ukryte będzie może jedna większa taka akcja, reszta to przygody w stylu tej w ruinach.
1/3 serii już za nami, twórcy już zaprzepaścili szansę na zrobienie z tego czegoś ponad przeciętnego w swojej klasie, bo poświęcali czas na nudne pitu‑pitu i totalnie stonowali poziom brutalności. Po za tym, to się nie umywa do którejkolwiek z sieczek z Berserka, nawet tych z późniejszej, dużo gorszej części. Tam przynajmniej jest konkretna fabułą i te walki mają jakiś cel, a tutaj? Po za nieciekawą zabawą z nerdowo‑erpegową metą nic nie ma.
Berek miał fabułę na tym etapie? Nie przypominam sobie. To jednak dość dziwny zarzut, skoro ledwo w ogóle postacie przedstawili. Już nie przesadzaj, bo wybrzydzasz pan, że ja nie wiem, a na podstawach ortografii, to już wykładasz się jak dziecko.
Fabuła, z tego, co zorientowałem się na reddicie, jest. Bodajże od drugiego lub trzeciego tomu, bo z pierwszego zrobili sobie wprowadzenie i jakoś trudno mi dostrzegać w tym problem.
POZA tym, Berserk jak najbardziej miał już fabułę w 1/3 swojej serii.
No przecież wszystko się zgadza – to był zwój portalu, GS poprosił tylko czarownicę, żeby kierował na dno morza. Gdzie w tym łamanie zasady konkretnego działania?
Berserk jest klasą samą w sobie i to należy brać na poprawkę, to raz. Dwa – „sieczka” w mandze GS‑a jest o wiele bardziej wyrazista i w odróżnieniu od Berserka czytelnik ma szansę zrozumieć, co faktycznie się dzieje w danym kadrze.
Bajka to niestety zupełnie inna para kaloszy i jej akurat bronić nie będę – wcześniej się rozpisywałem co z nią jest nie tak.
Większość tak ale też nie wszystkie. Wynika to siłą rzeczy z przekleństwa, które rzucono na Gutsa ale to nie jest tak, że każda pojedyncza walka ma jakiś wyższy cel.
Oglądając bajkę na bieżąco mam wrażenie, że nigdy nie mieli takiego zamiaru.
________________________
Berserk vs GS
W czym natomiast GS jest lepszy od Berserka – Orcbolg planuje swoje działania, nigdy nie biegnie bezsensownie w szarżę. Guts jest silnym i dobrym wojownikiem ale często rzuca się na ślepo i przeciwdziałania stosuje na bieżąco, jak jest już do tego zmuszony – niestety same jego przemyślenia są „zbyt długie”, aby mieściły się w granicach dynamicznego ferworu walki, nierzadko zbijają imersję u czytelnika. Orcbolg z kolei tłumaczy wszystko albo przed zadaniem albo w dłuższej przerwie pomiędzy walkami w gniazdach zielonych. Nie niszczy to w żaden sposób ciągłości zdarzeń i czytelnik wie, czego się spodziewać po jego działaniach.
Oczywiście mówię tutaj cały czas o mandze – i żeby nie było, nie mówię, że GS jest jednoznacznie lepszy od Berserka, bo to byłaby po prostu nieprawda.
Niestety, mangi GS czytałem tylko kilka rozdziałów, więc nie mam jak o niej dyskutować.
No i w ostatnim punkcie jest pies pogrzebany – widać, że jest to seria robiona trochę na pół gwizdka, pewnie by poszerzyć grono odbiorców mangi i zarobić nieco grosza, bo zdaje się być popularna. Tylko czemu się męczyć z oglądaniem tego? Na Netflixie właśnie wyszedł drugi sezon Castlevanii, w której jest i sieczka, i ciekawe postaci, i piękne tła (kolejny problem z GSem), i wszystko czego można było chcieć od dark fantasy. Jest nawet bezpośrednio wzorowana na grze, chociaż tutaj wzorowali się na fabule (chyba, bo w sumie nigdy nie grałem), a nie na wciskaniu mechaniki i terminologii w świat przedstawiony.
Bo to był po prostu przykład nieszablonowego myślenia i wykorzystania potencjału czaru :)
O, a jakby ten krasnolud zamiast ciskać kamyczkami (co było trochę żałosne i trochę śmieszne) mógłby tak ukruszyć ziemię pod ogrem? Z powalonym łatwiej by im poszło. Szkoda, że niestandardowego myślenia starczyło tylko na GSa :'(
Nie mając z nią kontaktu? Gdzie tu logika.
Nie mając kontaktu z kim/czym? No nie bardzo rozumiem pytanie.
Natomiast jeśli chodzi o wodę wylewającą się z portalu – ciężko powiedzieć na ile to sensowne, jako iż nigdzie nie zostało określone na jakiej zasadzie działa zaklęcie portalu. To nie musi być 1:1 z systemów jak to kolega wcześniej określił opartych o „Vancian Magic”.
GS to dzieło inspirowane m.in. pewnymi systemami gier rpg ale nie widzę powodu, dla którego musiałoby się ich twardo trzymać. Zakładając, że odnosisz się do tej kwestii.
Ba, byłoby o wiele lepiej, jakby się ich nie trzymało też w innych kwestiach. Bo tandetne to w wielu aspektach, ale to Maxromem już o tym pisał.
Generalnie jeśli woda, miałaby być zapieczętowana, to dałoby się nałożyć uwarunkowania, żeby spełniało to ową zasadę. Można by się co najwyżej czepiać wyjaśnienia dotyczącego czystej fizyki. Tak btw. ta zasada nie istnieje bo tak, tylko dla utrzymania siły zaklęć konsekwentnie do ich poziomu/potrzebnego wysiłku/kosztu.
I tu się wszystko psuje. Takie coś tworzy mnóstwo problemów dla świata przedstawionego, poczynając od sensu istnienia większości czarów, po wręcz paradoks w gospodarce świata, a zapewne (bo w sumie nic nie wiadomo póki co) nachodząc też na założenia świata.
Koleś pracuje za grosze, co już nie raz zostało powiedziane. Jest w stanie kupić zwój teleportacji, który może zostać użyty na wszystkim bez potrzeby nawet chociażby widzenia tego czegoś. Akurat tu bym jeszcze pojechał autora, bo wykorzystanie wody w ten sposób ma jeden (nie tylko) szkopuł. Jeśli po teleportacji owa rzecz miałaby zachowywać działające na nią siły, to tym zaklęciem ktoś walnięty psychicznie mógłby zniszczyć bez problemu planetę. Dinozaury w grobach się przewracają. Można dodać jeszcze jakieś kreatywne zabawy, jak teleportowanie czyjegoś serca…
Generalnie gdyby nie to, że GS próbuje być poważny, to by mi to pewnie nie przeszkadzało. Ale to naprawdę z każdym odcinkiem stacza się coraz niżej.
Dalej nie rozumiem do czego pijesz – dlaczego mag nie mógłby ustalić miejsca docelowego dla zwoju portalu? W wielu grach, systemach rpg itd. jest to możliwe, oczywiście zabiera to sporo zasobów many/magii(czy czegokolwiek dany twór używa) ale jest to jak najbardziej możliwe. Tylko niektóre systemy ograniczają się do tworzenia miejsc docelowych na podstawie miejsc, w których się było lub konkretnych miejsc, które na to pozwalają(dajmy na to skupiska energii lub miejsca dużego przepływu magii).
Dwa – jakie problemy w świecie przedstawionym miałoby to tworzyć, konkretnie?
Wylewająca się woda z portalu może być wytłumaczona w prosty sposób – portale w GSie mogą działać na zasadzie tworzenia wyrwy pomiędzy miejscami, a nie portalu odgradzającego drugiej strony jakimś lustrem magicznym.
W takim razie nie kupuję tego już w ogóle. Na dodatek jeśli ma dużo sprzętu, to więcej kosztuje go jego konserwacja, poza tym zabiera na wyprawy przedmioty jednorazowego użytku. Więc zapewne dostaje mniej więcej tyle zapłaty, co wykorzystuje na kolejną misję. Pamiętam jeszcze, że jakieś słabiaki stwierdziły, że mają lepszą zbroję. To się w ogóle kupy nie trzyma. Druga sprawa. Jeśli był pewien skuteczności, musiał już wcześniej z tego korzystać. Trzecia. Po co nabywać to, żeby pozbyć się jednego gniazda, skoro już setki razy zrobił to taniej? A no tak. Bo autor chciał się popisać. To jest takie głupie. Dzięki, że dobiłeś mi to show. To jest jak Ousama Game w świecie fantasy.
Co żeś się tak przyczepił do gier. W grach z goblina, który bił Cię mieczem, wypada Ci sierp, często ekwipunek jest zawsze w perfekcyjnym stanie i jest wiele innych głupotek, które są po prostu uproszczeniem, żebyś miał przyjemność z grania, a nie odczuwał frustrację, albo żeby Cię to wybijało z wczucia się w fabułę. To inne medium. Podaj mi w jaki sposób, ma to być spójne, a nie że w jakiejś grze tak można lub nie.
Przecież napisałem. Po co Ci ofensywny czar, skoro możesz coś przeteleportować. Chociażby kula ognia – przeteleportuj lawę z wulkanu. Po co Ci defensywny czar, skoro możesz przeteleportować jakiś mur. Nie widzę powodu czemu czarodziejka miałaby korzystać z innych zaklęć (może poza wzmacniającymi). Druga to ekonomia, zwój – zwojem, teleportacja musiałaby kosztować dużo, dużo więcej niż większość innych czarów. Inaczej po co ktoś miałby kupować inne. Także jeśli same zwoje są drogie (to jeszcze gorzej btw.) i do tego dodasz teleportację, to nie zdziwiłbym się jakby to kosztowało tyle co jakiś zamek.
Do czego to się odnosi? Nie zmienia to w ogóle mojego zarzutu. O tu proszę bardzo:
Planowanie w GSie to jedna z jego najmocniejszych stron. To powie ci każdy ogarnięty weteran gier fabularnych.
Zapłata zależy od zlecenia – jeśli są to małe, przywioskowe gniazda to faktycznie może je robić za kilka groszy ale na większe(dajmy na to starożytne ruiny nieznanej konstrukcji) wynagrodzenie stosownie się powiększa. Gildia nakłada odgórne minimum, więc to nie jest tak, że przychodzi wieśniak ze srebrnikiem i żąda, żeby pozbyć się gobów.
Żółtodzioby nie mają zielonego pojęcia, dlaczego GS nosi, to co nosi. Bajka raczej nie zahaczy o tę kwestię, bo była przedstawiona w spin‑offie „Year One” ale sporo kosztowało Orcbolga, żeby doszedł do momentu, w którym się znajduje. Próbował wcześniej cięższej zbroi i innego ekwipunku – to wszystko, co ma przy sobie jest optymalnym uzbrojeniem przeciw zielonym(chociaż nie do końca przekonuje mnie zamknięty hełm ale to już jest oddzielna kwestia). Zresztą częściowo nawet wspominał o tym krasnolud w bodajże 3 odcinku.
To jak najbardziej ma sens – skórzana zbroja przeplatana metalowymi częściami, aby zachować mobilność oraz pod tym kolczuga, żeby nie wyłapał przypadkowej kosy. Krótki miecz, bo długim nie mógłby wymachiwać w jaskiniach. Magiczny również nie jest, bo przy walkach na ilość to zwyczajnie się nie kalkuluje. Mała tarcza również pozwala na większy manewr przy zachowaniu pełnego pola widzenia.
O przedmiotach jednorazowych nie będę się rozpisywał, bo to trwałoby zbyt długo, podlinkuję tylko kadr: [link]
Żadne gniazdo nie jest takie samo(umiejscowienie/układ korytarzy/liczba zielonych itd.) i nie wszędzie da się zastosować te same taktyki. To było jego koło ratunkowe na czarną godzinę.
Zwyczajnie przesadzasz.
Z tego co powiedział i było pokazane, można wywnioskować, że nie nosił zwoju cały czas, tylko nabył go przed wyprawą i postanowił, że użyje go na gnieździe. Zanim nawet je zobaczył.
Rozumiem, że jego metoda walki opiera się o mobilność, ale tu nie chodzi o to, że nie ma pełnej płytówki, tylko o jakość zbroi. Inaczej nie rozumiem w ogóle, co autor próbuje tu tworzyć.
Nie zaprzeczam temu (skoro innych mocnych stron nie ma heh), ale nie ma to nic wspólnego z tym co mi przeszkadza.
Tylko o te drugie konkuruje z innymi poszukiwaczami.
Co do Ousamy, jak najbardziej podobieństwa są. Brak logiki w podstawowych aspektach serii, sieczka oraz w pierwszym epie bohaterowie byli tak samo idiotycznie przedstawieni.
Niestety bajka może pominąć wiele istotnych kwestii ale to nie jest problem wyłącznie GS‑a. Nie mniej ten wymóg akurat rozumiem.
Czarodziejka zagaiła pristkę mówiąc, że „GS kiedyś poprosił ją o bardzo dziwną rzecz”. To było w bajce.
Jakość jest wystarczająca. Po prostu żółtodzioby widząc GS‑a wielokrotnie w tej samej, potłuczonej często zbroi myślą, że nosi na sobie szmelc i szkoda mu pieniędzy na cokolwiek lepszego. Brzydko mówiąc – żal im dupę ściska.
Autor próbuje pokazać jak widzą go inni koledzy z fachu. Zauważ, że żaden z doświadczonych awanturników(silverzy i wyżej) nie zwraca uwagi na jego ekwipunek, tylko po prostu gardzą nim samym.
Questów na goby nie bierze praktycznie nikt, oprócz samego GS‑a i innych, początkujących podróżników. Prawdę mówiąc GS nie ma w swoim fachu praktycznie żadnej konkurencji, zleceń na goby jest zawsze za dużo.
Nie oglądałem Ousamy. Co do reszty – szczerze nie mam ochoty się odnosić do tych zarzutów, zwłaszcza że za bajka nie jest jakoś wybitna.
I jest pokazane jak za plecami głównej bohaterki daje zwój GS'owi.
Pani rozdająca questy mówiła, że nikt nie weźmie misji, którą wieśniak zlecił ze względu na zapłatę, a nie to, że to gobliny.
To już nudne się robi, ile autor próbuje wcisnąć, jakie to nowicjusze głópi som i śe nie znajom. Tu już była dyskusja jaki sens ma takie podejście w świecie, gdzie zagrożenie czyha zaraz po wyjściu z wioski, a i w niej samej, jak potwory zaatakują.
Ok, rozumiem.
To pozornie tylko i wyłącznie kwestia fabularna, mająca na celu zamaskowanie twarzy GS‑a, ale jak się nad tym zastanowić, to wybór nie jest najgorszy. W ciemności, przy niskim wzroście i przebiegłości goblinów, najgroźniejsze są ciosy w kark/szyję, więc wiele bardziej wygodnych, oferujących lepsze widzenie/słyszenie hełmów nie daje równie dobrej osłony (jakikolwiek kapalin albo jemu podobne rozwiązania odpadają z miejsca).
Sam najpewniej zdecydowałbym się na barbutę, w której łatwo byłoby zorganizować kratownicę z kolczugą w okolicach uszu, dla poprawy orientacji. Wycięcie na twarz daje w niej większe pole widzenia, i choć odsłania część głowy, to jest to przód, który jest najmniej podatny na ciosy z zaskoczenia.
Przyłbica przemawia do mnie za to z jeszcze innego względu poza lepszą osłoną. Mogłaby teoretycznie pełnić rolę podobną do pirackiej opaski na oko, którą zdejmowano schodząc pod pokład, żeby oko nie traciło czasu na przystosowanie się do ciemności, ale to już taka bardziej naciągana koncepcja.
Najbardziej bawi w sumie fakt, że jego hełm jest otwierany( [link] ) ale on przesłony nie otwiera nawet do zjedzenia zupy w gospodzie/domu :)
Największy w sumie problem mam z tym, że o ile w jaskiniach, czy mniejszych pomieszczeniach wybór zdaje egzamin, o tyle na otwartych terenach ograniczony zakres wizji może być problematyczny(w głównej historii zazwyczaj ogarnia tylko jaskinie/ruiny ale w Year One walczył kilka razy na otwartym terenie). Nie mówię, żeby od razu musiał się posuwać do zakładania kapalinów(nawet wykładanych kolczugą) ale na pewno znalazłby się jakiś bardziej optymalny wybór.
Bo na nich jest w sporej części inspirowane, pewnie dlatego.
Spójne ma być co? Że portal działa tak, a nie inaczej? Mam tworzyć rozpiskę, ryciny i twierdzenia poparte zasadami fizyki usprawiedliwiające działanie zaklęcia w fikcyjnym uniwersum? Proszę cię.
Ponownie – pisałem, że to nie działa na zasadzie „teleportowania czegoś”, tylko w moim założeniu jest to tworzenie wyrwy(przejścia/korytarza) pomiędzy dwoma miejscami. To nie jest telekineza+teleport, mylisz pojęcia. Portal nie musi działać na zasadzie teleportacji.
Nie no Ty tak na serio? Po raz kolejny zarzucę to poniżej. Oraz ekonomia. Naprawdę nie chce mi się tworzyć listy problemów jakie to tworzy, ale tego można rozpisać od groma. Od tak dorzucę możliwość kradzieży bez ryzyka.
Czepiasz się nazewnictwa czy w jakiś sposób to blokuje stworzenie tej wyrwy w wulkanie czy innym miejscu?
Któryś raz z kolei ignoruję ten typ logiki, bo to po prostu bez sensu. To jest zakładanie, że zaklęcie działa i jest tworzone bez ograniczeń.
Reszta to czepianie się magii jako idei samej w sobie.
Nie jestem na tyle małostkowy, żeby czepiać się nazewnictwa. Czy miejsce docelowe mogłoby być środkiem wulkanu, to akurat nie wiem ale szczerze wątpię.
Ale dokładnie tak to pokazali. Czemu miałbym myśleć inaczej.
Bez sensu jest gdybanie, że w danym przypadku coś miałoby działać inaczej, jeśli autor na to nie wskazuje.
Analogicznie. Ktoś skoczy z wieżowca na ulicę i ginie. Ty mówisz, że jakby skoczył ze skały w przepaść, to wątpisz, żeby stało się to samo, bo nie wiemy co jest w tej przepaści. A może milion poduszek, by go uratowało. Ale dopóki się nie dowiesz, można śmiało stwierdzić, że też umarł. Tu tak samo. Dopóki autor nie powie, że jest inaczej, mogę założyć, że działa to tak samo w innym przypadku. Jeśli nie mówi tego, to jest tylko i wyłącznie jego błąd.
A no i w życiu. Jeśli by to wymagało kontaktu, to rozwiązuje mnóstwo problemów. Jeśli dodatkowo wymagałoby czasu, to już w ogóle ciężko by to było wykorzystać. Inna możliwość, to bycie oryginalnym i stworzenie własnego świata z własnymi prawami, a nie kalkowanie naszego i dodanie do niego magii i potworów, no ale cóż, to inna liga.
Jakbym chciał się czepiać, to bym stwierdził, że teleportacja tutaj przedstawiona ingeruje w prawa fizyki w sposób niszczący jej podstawy, tym samym tworząc paradoks istnienia tego świata.
Inna sprawa jeszcze, że magia to pojęcie bardzo ogólne. W takim Irozuku z tego sezonu jest przedstawiona w sposób bardzo odświeżający jak na anime.
Dlatego napisałem, że jakbym chciał się czepiać samej magii, co mi zarzucono.
I jakbym chciał dalej, to bym stwierdził, że portal za to jest problemem dla żywych istot, jako że nie da się objąć całości w jednej chwili. Ale już dajmy spokój. Nie zarzucam tego serii i schodzi to na off‑topic. Jedyne co zarzuciłem to, że zwykły człowiek mógłby wykorzystać to zaklęcie w celach niszczących porządek świata oraz problemy ekonomiczne z tym związane.
Muru czy innego takiego przenieść się takim czarem nie da, gdyż żaden z tych przedmiotów przez „drzwi” czaru zwyczajnie nie przejdzie sam z siebie. Ale woda siknie, owszem.
Generalnie, problem z magią teleportacyjną w fantasy polega najwyżej na tym, że nigdy nie jest określone, w jaki sposób mag ma dostęp do punktów docelowych. Tzn – czy musiał osobiście odwiedzić wcześniej miejsce, które chce odwiedzić, czy też wystarczy, że wie, gdzie się ono znajduje. Jeśli to drugie, to problemu nie widzę.
Nie ma już żadnych fansubów. GS leci normalnie z Crunchyrolla.
W tłumaczeniu jest użyte słowo „gate”, to zwykły zwój bramy.
Również problemu w tym nie widzę, woda sobie przeszła i tyle. Bo to woda.
Dałoby się asteroid bronić nawet i temu zarzutowi (prędkość i te sprawy) Ale rany. Naprawdę nawet ja już jestem tym tematem zmęczony.
Świństw… Lekko powiedziane, jak na to, jaki to ma potencjał.
Ale niech wam tam będzie. Czar jest przemyślany i nikt nie mógłby go wykorzystać w żaden sposób.
W tym wypadku akurat ciśnienie, nie grawitacja. Jak dobrze założysz zaklęcie, przeniesiesz i kamień, tylko to wymaga na tyle precyzyjnych koordynacji, że ciało stałe musi być stacjonarne. Więc jak postawisz bramę pod kamieniem, owszem, wpadnie w nią i wyleci… ale asteroida tym nie złapiesz.
Znaczy się, zadam dwa pytania: na serio na żadnej sesji nie mieliście czarodzieja dość pomysłowego, aby bawić się portalami? I drugie – na serio nie grałeś w Portal/Portal 2?
Co do reszty. Szkoda mi już nawet słów…
To oczywiste, że odnosiłem się do zaklęcia, a nie fizyki…
Jak mówiłem, czytanie ze zrozumieniem. Napisałem, że ciało stałe można spokojnie przenieść, ale musi być stacjonarne ze względu na złożoność położenia. Tym samym cały powyższy post w którym zachowujesz się, jakbym napisał że nie można nie ma sensu i sugeruje, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem.
Żeby ciało się poruszało, musi zadziałać na nie odpowiednia siła. Tym samym, żeby coś przenieść portalem musi być w ruchu (nie da się ustawić koordynatów odpowiednio nie widząc ciała), albo musi na nie zadziałać siła, zmuszająca ciało do przejścia przez portal. Np. ciśnienie jak w Goblin Slayer, albo grawitacja jeśli właśnie postawić portal pod głazem dla przykładu. Z tym że głaz nie osiągnie wtedy dużej prędkości i ledwo się wytoczy.
To oczywiście można by naprawić ustawiając dwa portale i wykorzystując przyspieszenie ziemskie… proponuję naprawdę pograć w Portal i Portal 2.
Ty weź już głupot nie opowiadaj, bo sprawdziłem tę scenę w mandze i to jest zrobione 1:1.
Rofl.
To słabo patrzałeś. Bajka to 3‑4 kadry‑mignięcia z cięciami, przy których trzeba by było zgadywać co się w ogóle dzieje, jeśli GS by nie powiedział.
Manga rozpoczyna akcję ze zwojem od kadru: [link] – widać bijące morze spod ogra i można zrozumieć dlaczego bestii urwało sporą część ciała.
Scena w mandze nie jest jakoś specjalnie „przeciągnięta” ale jest o wiele bardziej klarowna, niż to co pojawiło się w bajce.
Serio? Ja bym powiedział, że to pierwszy był właśnie dość nudny. W dodatku miał chybiony podkład (BGM).
Dalej (przynajmniej na teraz) to wybitne też nie jest, ale ja bym nie powiedział, że to strata czasu. Akurat walka z pierwszym bossem wypadła nawet ciekawie. Co prawda samo zawiązanie było trochę przegięte, ale jednak trzymało się kupy i były ku temu podwaliny w poprzednich odcinkach dość wyraźnie pokazane. Tak więc brak spójności jako takiej ciężko zarzucić.
Szczerze? Dla mnie to nawet lepiej wyszło. GS jest tu jednak logiczniej zrobiony od Berka – cała wyprawa to kwestia głównie przygotowań, planowania i egzekucji. W ogóle nie ma takiego bezsensownego wymachiwania mieczem i wstawania po 20 razy.
Uprzedzony jesteś pan i tyle.
Co do magii, to jak najbardziej łamie to zasady dedeków. „Teleportem” nie możesz przyzwać czegoś z miejsca docelowego, na tym polega idea magii Vance'a, której Gygax był wielkim fanem i którą wrzucił do dedeków.
Nie zarzucam GSowi braku spójności czy logicznego prowadzenia historii, tylko po prostu nudę. Dla mnie „walka z pierwszym bossem wypadła nawet ciekawie” to w ogóle nie jest komplement – wręcz przeciwnie. Taka walka (i każda kolejna, ale pierwsza szczególnie) powinna być ekscytująca, ładnie zrobiona, dynamiczna, trzymająca w napięciu, etc… Szkoda czasu na babranie się w czymś co po 4 odcinkach daje nam „nawet ciekawą” walkę z bossem. Można zająć się w tym czasie tysiącem lepszych rzeczy.
Dalej, Vancian Magic z kolei nie polega na tym co można zrobić teleportem, tylko na systemie zapamiętywania czarów. Co konkretny czar robi w każdej wersji systemu opartego na Vancian Magic to już inna kwestia.
Po trzecie, piszesz nieprawdę już w samych założeniach, bo nic nie zostało „sprowadzone” z miejsca otwarcia portalu, tylko samo przyszło. Otwarcie portalu do dna morza automatycznie sprawiło, że woda pod potężnym ciśnieniem z niego wyprysła. Ta sama zasada, jak przy powstaniu otworu w łodzi podwodnej, jeśli potrzebujemy analogii.
Niby masz rację, ale nie do końca. Gdyby rzeczywiście to by otworzyło portal, to woda pod tak ogromnym ciśnieniem rozprzestrzeniłaby się we wszystkich kierunkach, a nie tworzyła jakieś „ostrza”. Chyba, że GS miałby jakąś kontrolę nad czasem otwarcia, ale to w ogóle nie jest pokazane. Nie ważne z jakich założeń wyjdziemy im dłużej się myśli tym mniej się to trzyma kupy.
4 ep
- zrzuty z 5 rozdziału GS: Brand New Day, jakby kogoś interesowało.
Przy okazji warto wspomnieć, że to bardzo fajny spin‑off pokazujący, że uniwersum GS to nie tylko goby i ginący awanturnicy ale również ludzie, którzy próbują jak najlepiej żyć w świecie opanowanym przez potwory.
Nadinterpretacja
kliknij: ukryte Ten opening czasem nie sugeruje śmierci jednej z postaci?Ilekroć go oglądam, rzuca mi się na oczy widok kostek ustawionych na 4 oczka i wylewająca się z nich krew. Wcześniej jest zasugerowane, że oczko jeden to goblin slayer, a dwa to kapłanka. Tym samym można uznać, że bohaterowie otrzymali oczka w kolejności w jakiej spotkali się z goblin slayerem. Tym bardziej potwierdza to późniejszy pokaz twarzy w odpowiedniej kolejności oraz ustawienie na tarczy goblin slayera, gdzie zaczynając od kapłanki zgodnie z ruchem zegara, potwierdza kolejność.
Więc wygląda to następująco:
1.Goblin
2.Kapłanka
3.Elf.
4.Kraś
5.Jaszczór
Czyli co, pierwszy do wyautowania jest kraś :D?
Re: Nadinterpretacja
Kostki raczej mają sugerować co innego(nie przykuwałem do tego specjalnej uwagi prawdę mówiąc) – nie zdziwiłbym się, gdyby był to tylko ukłon w stronę entuzjastów gier fabularnych.
Re: Nadinterpretacja
Re: Nadinterpretacja
NB: Opening brzmiał jak marna podróba ALI Project.
Czemu jako połówkę? Bo to po prostu gorsza wersja AgK. Tam przynajmniej niektóre postacie miały charakter, motywy działań były miejscami nietypowe (acz czasami prześmiewcze, ale tak w pozytywnym sensie), no i walki były całkiem OK. Brutalność na podobnym poziomie, ale bez tanich baitów na gwałt międzyrasowy. Muzycznie znacznie lepiej niż tutaj (te rockowe brzmienia w Goblinie w ogóle mi nie pasują do dark fantasy).
Jest sobie „młoda” elfka – dobrze strzela z łuku, łatwo się upija, docina krasnoludowi; jest sobie krasnolud – lubi wypić i zakąsić, docina elfce; jest sobie lizardman – spokojny, ciekawy świata, głos rozsądku.
To jest w „Goblin Slayerze” piękne:
Tam jest goblin – trzeba go zabić, a nie zastanawiać się czy jakby go przygarnąć to może by się dało go udomowić.
Tam jest krasnolud – pewnie ma jakąś ciekawą historię do opowiedzenia przy mocniejszym trunku.
Tam jest elfka – pewnie przyjemnie by się z nią przemierzało świat.
Tam jest lizardman – pewnie wie o rzeczach, o których inni nie mają pojęcia.
Inna sprawa, że obawiam się, że nie zostaną za bardzo rozwinięte w ramach jakimi są.
Niestety to jest chyba przypadłość większości japońskich twórców – albo wymyślają rzeczy z kosmosu i dużo i wychodzi nietrzymająca się kupy głupota albo robią rzeczy normalne do bólu. Jakby w pierwszym przypadku poruszanie się w sensownych ramach przekraczało ich możliwości intelektualne, z kolei w drugim jakby zrobienie czegoś normalnego, ale nie nudnego przekraczało ich granice moralne.
Dla mnie to chyba tak nie działa. To, że znam te stereotypy z innego źródła nie sprawia, że całość ogląda mi się ciekawiej. Na widok „specjalnych elfich racji podróżnych” aż chciało się dopowiedzieć lembasy itd. Żeby nie było, nie wymagam czegoś nadzwyczajnego, wystarczyłby jakiś drobny element, który pozwoliłby poczuć, że mamy do czynienia z czymś więcej, niż oklepanym schematem (mam nadzieję, że w dalszych odcinkach coś się w tej kwestii zmieni). Tymczasem główny bohater wciąż sprawia wrażenie jedynego tak naprawdę dopracowanego i przemyślanego elementu całej historii. Może w oryginale większa dawka przemocy maskowała tego typu rzeczy?
Rozumiem, że „na bezrybiu i rak ryba”, ale nie zaniżajmy sobie standardów tak bardzo.
Wiadomo, że chodzi tu o zabijanie goblinów, ale pokazywanie młócki w wykonaniu jedynie Goblin Slayera byłoby zbyt monotonne.
Standardy i oczekiwania w gatunku fantasy przez ostatnie lata zostały tak zaniżone, że bardziej się chyba nie da. Głównie dlatego, że byliśmy karmieni erzacami w postaci zazwyczaj słabej jakości isekajów, a udane serie typu Made in Abyss, Mushishi, Shingeki no Bahamut, SukaSuka, Shingeki no Kyojin, Akatsuki no Yona czy Mahoutsukai no Yome to raczej typowe fantasy nie są.
3 ep
Re: 3 ep
Co dziwniejsze nie podkłada jej głosu amatorka tylko Yoko Hikasa czyli m.in. Rias, Mio, Kirigiri, Amakusa czy Stefa.
Chociaż jak spojrzeć na inne postaci to, w porównaniu do mangi, mam wrażenie jakby z dojrzałych osób z odrobiną dziecka w sobie zrobili dzieciaków silących się na bycie dorosłymi. Obawiam się, że to celowy zabieg.
Re: 3 ep
Re: 3 ep
Re: 3 ep
To zatwardziałe łibusy wmawiają całemu światu, że jest inaczej.
No i w Berserku potworami są ludzie. No dobra, są też Apostołowie ale mimo postaci i zdolności potworów mentalność dalej mają ludzką.
Sapek np. tak męczył tym ciągłym „człowiek to największe zuo”, że w końcu to zbrzydło.
Z wielowymiarowością Berserka też bym polemizował. Jednak Guts i Casca to byli prości jak konstrukcja cepa. Farnesse była zwykłą wariatką. Serpico był ciekawszy, ale jego motywacja? Mocno dyskusyjna.
Jedynym ciekawszym projektem postaci był Griffith, ale on z kolei to był też taki Lelouch. Sztucznie przekoksowany, wyidealizowany.
GS tymczasem leci Tolkienem, nie próbując w realiach świat niczego dekonstruować. Nic nowego nie dopowiada to znanych i utartych schematów wizji świata.
I niestety, „lecenie Tolkienem” w sensie schematami, kliszami i stereotypami fantasy to problem sam w sobie, mamy przecież rok 2018, a nie 1977… Nie mówiąc już o tym, że GSowi udaje się połączyć najbardziej schematyczne fantasy ze schematami z animowej mety. Niską sobie twórcy poprzeczkę narzucili.
A Maquia: When the Promised Flower Blooms może widziałeś?
A Griffith udowadnia że złol nie musi się śmiać i oblizywać warg. I nie musi być złu bo mu zabili pieska. Może być zły bo po prostu chce władzy bo tylko to go rajcuje.
Za to Mononoke Hime eksperymentuje na pełnej k****e bo tam nie ma prostego podziału na dobro i zło.
Ninja Scroll co prawda schemat praworządny badass vs zło ale klimatyczne i zajebiście zrobione.
Śmieszy mnie za to szok u ludzi co ewidentnie dla nich gore i erotyka w anime to nowość. Co oni? Przespali Berserka, Hellsinga, Elfen Leidy i inne higuraszi czy inne tokio gule?
zadawanie krytycznych obrazen – oczywiscie sprytnie poprowadzona kamera lub np. tyłki goblinów zasłaniają pokaz miazgi, jaki kolezkowie przeprowadzaja, albo jak slayer kliknij: ukryte morduje dzieciaczki, słychac tylko szlagi
erotyka – piersi zasłaniane np kosmykami włosów, sceny gwałtu oczywiscie nic nie pokazane, kliknij: ukryte widac z poczatku, ze gebelsy dobieraja sie do tyłka i juz hyc kamera odjezdza, jedynie najazd na twarz niewiasty i charakterystyczne ruchy posuwiste głowy sugeruja co tu sie własnie odjaniepawla
ogólnie ciekawe anime, czekam na kolejne odcinki, ale własnie cenzura odrzuca i zaniza efekt zajefajnosci
Wystarczy zapytać kogoś, kto poleca coś dla dorosłych to gwarantuję, że znajdzie się tam właśnie Elfen Lied, SnK czy inne bajki z dużą ilością krwwiiiii i rzezi.
Są też właśnie z tego powodu bardzo popularne, bo anime ogląda masa dzieci czy nastolatków, którzy w taki sposób chcą poczuć się doroślej. Nawet jeśli anime to fabularne dno, to wystarczy dodać latające flaki, tu i tam cycka i już ocena 9/10 ;)
Potwierdzają się początkowe domysły – oprócz gornu, ta seria nie ma nic. Na razie jest to po prostu Elfen Lied 2018 roku, a nikt tej serii nie oglądał z jakiegokolwiek innego powodu niż dla cycków i latających kończyn.
Zaspokajanie głodu na „zachodnie” fantasy poprzez oglądanie Claymore jest porównywalne do zaspokajanie fizycznego głodu kelikiem – niby można, niby działa, ale ani to smaczne, ani ładnie wygląda i bardzo szybko się nudzi. A męczyć po raz n‑ty Golden Age Arc tez już nie ma co… taki niestety nasz los, animowych fanów fantasy :D
Pisałaś o strojach dziewczyn. Miej też trochę współczucia dla facetów. Slayer do tej pory działał sam, a samodzielne założenie takiej zbroi nie jest możliwe.
Odcinek trochę opowiada o Slayerze z perspektywy wprowadzonej właśnie kolejnej postaci, ale nie wyjaśnia istotnej kwestii. Dlaczego legendarny awanturnik, znaczy: poszukiwacz przygód, postanowił współpracować z tą siksą, wobec której nie wykazuje raczej uczuć opiekuńczych (ani żadnych innych), a pomocą jest dla niego słabą. Gość rangi srebrnej i słynący ze skuteczności z pewnością miał wiele propozycji dołączenia do silnych drużyn. Pewien plus za fakt, że działają razem, a mieszkają osobno. Dziewczyna jednak nie musi się od razu pchać do łóżka facetowi z drużyny.
Ja w normanie z czepcem kolczym i czapą nie słyszę w zasadzie nic o ile ktoś nie jest ze 2 metry ode mnie, więc w pełnym hełmie z zasłoną musi słyszeć jeszcze mniej :D
Orcbolg zdaje sobie sprawę, że młoda kapłanka to nieoszlifowany diament. Z zasady również nie odmawiał nigdy pomocy, jeśli nie kolidowało to z jego zadaniem.
Niekoniecznie. GS postrzegany jest przez swoje otoczenie jako typ, który nabija sobie expa na low‑lvl mobach, podczas gdy reszta sukcesywnie walczy z coraz to mocniejszymi przeciwnikami. Bohaterem jest w oczach wieśniaków, koledzy z fachu w większości nim gardzą i jest naprawdę niewielu, którzy dostrzegają potrzebę tego, co robi Orcbolg.
Ewentualne prośby o dołączenie najczęściej odrzucał z prostego względu – działania grup nie były związane z eksterminacją zielonych. Kwestia zostanie zapewne wyjaśniona trochę szerzej w następnym odcinku(a przynajmniej powinna…).
W sumie jedzenie bez zdejmowania takiego hełmu też powinno być możliwe tylko przez słomkę albo małą łyżeczką. No, ale pewnie chodzi o jakąś tajemnicę związaną z jego wyglądem, choć lepiej by pewnie wyszło, gdyby zmontowano scenę wspólnego śniadania bez pokazywania twarzy głównego bohatera.
Jego sojuszu z kapłanką bym się nie czepiała. Sam przyznał, że w sumie nie potrzebuje pomocy, ale też wykorzystuje wszystkie okazje, jakie mu się trafiają. Więc jeśli dziewczyna jest zdeterminowana, żeby z nim zdobywać doświadczenie, to czemu miałby z tego nie skorzystać?
To nastawienie reszty poszukiwaczy przygód rzeczywiście trochę dziwne, ale pewnie coś się jeszcze w tej kwestii wyjaśni.
1. Bajka każe nam się przyzwyczaić do badziewnego CGI – będzie nieodzownym jej elementem, nawet w scenach nie zawierających zbyt wiele ruchu. Gardzę tym jak potraktowano samego Orcbolga.
2. Twórcy nie mieli zielonego pojęcia jak wykreować gobliny – skaczące wkoło małpy są słabym obrazem tego jakie zagrożenie stanowią w grupach. Tutaj naprawdę nie trzeba było daleko szukać, żeby zrobić rozeznanie.
3. Bajka nie jest wzięta do końca na poważnie – pojawiło się kilka tak głupich, statycznych scen, że zastanawiałem się przez chwilę, czy to faktycznie robili ludzie z doświadczeniem.
4. Całość zostanie na siłę ugrzeczniona. Pominięto w ogóle przykrą przygodę awanturników w ruinach. Nie, żebym specjalnie za nią tęsknił(bo zwłaszcza w nowelce była przesadnie brutalna) ale rzucanie 2 kadrów na biedne dziewczyny jest zupełnie odmienne od tego, co zaprezentowano w pierwszym odcinku.
OP był niezły ale prawdę mówiąc spodziewałem się czegoś w twardych dźwiękach metalu i z większą ilością krwi/groteski. ED za to raczej słaby, do tego ponownie z obleśnym cgi.
Fanserwis, głupawe wstawki i słaba grafika. Cóż, niektórzy autorzy po prostu nie mają szczęścia do adaptacji swoich dzieł. Przypomina mi się wręcz odcinek Imouto sae Ireba Ii gdzie przyjaciel głównego bohatera dostał adaptację która wszyscy zjechali. Tu może nie będzie tak tragicznie, ale dziełem sztuki GS nie jest…
Scena mordowania młodych goblinów była… na miejscu, chociaż trudno powiedzieć, że się podobała. Wojna ludzi z innymi gatunkami rozumnymi jest wojną o biologiczne przetrwanie. Fantasy zwykle tego unika, ale taka jest natura. Kiedy lwy znajdą młode hieny, załatwiają sprawę szybko i krwawo.
Tytułowy Goblin Slayer spodobał mi się. Zawsze słuchał młodej kapłanki i odpowiadał jej spokojnie i rzeczowo, uzasadniał swoje działania. Nie pozostawił wątpliwości, kto jest szefem. Dziewczyna jest mu posłuszna, ale nie czuje się krzywdzona czy zmuszana do czegoś.
Myślę, że osią fabuły będzie relacja między zimnym draniem, znaczy: doświadczonym weteranem, a młodą i uroczą kapłanką, która powoli będzie zmiękczać jego serce. Czekam, aż Slayer zdejmie hełm. No przecież będą w czasie dłuższej wyprawy jedli kolację przy ognisku?
Jakie to oryginalne, mądre i wyjaśnione…
Nie to co na prawdziwych uniwersytetach… Oh wait
Niektórzy twierdzili również, że Guild Girl powinna ich powstrzymać lub zabronić wyprawy na te gobliny.
Oczywiście, że nie powinna, jeżeli osoba, która zlecała tego questa nie zażyczyła sobie, że muszą to być poszukiwacze przygód z odpowiednią rangą. Zasugerowała im, że pójście w takim składzie osobowym może nie być najlepszym pomysłem, ale postanowili to zignorować i skończyło się tak jak się skończyło.
Autor mógł chociaż trochę spróbować ukryć, że ta wyprawa jest skazana na niepowodzenie, ale podobno najbardziej straszne i tragiczne z perspektywy widza jest to co wiadomo, że się stanie i nic nie można na to poradzić.
Tak przy okazji, czy tylko mnie irytuje zwłaszcza w tego typu średniowiecznych fantasy anime, że zawsze musi być jakieś rejestrowanie w gildiach, składanie raportów z wykonanych zadań i inna papierkowa robota? Szkoda, że nie wymagali jeszcze pisemnej zgody goblinów na zostanie zamordowanymi z klauzulą o możliwości przetwarzania danych osobowych oraz zgodą na pośmiertne wykorzystanie ich narządów do przeszczepów.
Goblin Slayer powinien wyłożyć panience głowę szefa goblinów na stół i po sprawie, a nie liczyć ile z nich ukatrupił.
Anime (i mangi) fantasy, szczegolnie te z 21 wieku, bazuja glownie na jRPGach a nie na literaturze, wiec naturalnie przenosza w swoje swiaty wszelkiego rodzaju glidie. Tylko ze to, co dziala w grach, w literaturze czy filmie juz kuleje, bo zazwyczaj nie pasuje albo jest kiepsko wprowadzone do swiata przedstawionego.
W prawie zadnym dobrym zachodnim fantasy nie uswiadczysz czegos takiego. A jak juz mamy cos podobnego, to jest to cos naturalnie wplecionego w swiat przedstawiony, np. Wiedzmini.
PS: Warto wspomniec, ze istnieja anime na podstawie japonskiej literatury fantasy. Guin Saga jest calkiem niezle, choc troche leciwe, ale za to Juuni Kokkuki jest naprawde bardzo dobre, acz miejscami niekompletne. Polecam oba.
Można liczyć na podobne sceny czy też zaraz zamieni się okruchy życia i nudę?
kliknij: ukryte Będą o wiele brutalniejsze walki, więcej gwałtów i golizny ale gdzieś od połowy zaczyna się uspokajać, gdy drużyna dostaje bardzo duże zlecenie. Wtedy zaczyna się przygoda typu DnD.
Okruch nie ma praktycznie wcale, na nudę w GS‑ie też nie można narzekać.
Nie no serio, nie można mieć świata gdzie często się zdarza iż nowe drużyny są mordowane kiedy próbują oczyścić jaskinię goblinów i jednocześnie mieć drużynę której wydaje się że nic nie może pójść nie tak. Albo gobliny mordują, zdarza się to i nowe drużyny powinny o tym wiedzieć, albo to się po prostu zdarza super rzadko. Głupie to to i tyle.
Dla jatki samej będzie pewnie się to całkiem nieźle oglądać. Lubię jak postaci w animcach spotykają różne nieszczęścia, więc liczę na więcej. Chociaż powiem, że Panienki monk trochę szkoda, widać że miała być taką starszą siostrą no i była chyba najmniej nierozsądna.
MG jak i gracze miewają ciekawe pomysły w GS‑ie ale to się okaże dopiero później :) Warto czekać.
Zwróć uwagę na to jak oddaje questa dziewczyna w gildii – robi to bardzo niechętnie i doradza, aby poczekać na inne, bardziej doświadczone grupy awanturników. Nie odmawia im odebrania questa, bo nie ma żadnego prawa, które by tego zabraniało.
Ludzie giną z rąk zielonych, bo ich bagatelizują. To nie jest tak, że wszystkie nowe grupy padają przy questach – dzieje się tylko tak z tymi, które kompletnie się nie przygotowują do zadania i nie są świadomi jak wielkim zagrożeniem są zieloni w większych grupach, a już w ogóle pod wodzą hobgoblinów lub szamanów.
Grupka, którą zobaczyliśmy w pierwszym odcinku po prostu źle trafiła i przy okazji w ogóle nie była przygotowana. To nie mogło się skończyć dobrze.
Problematyka zielonych jest bardziej rozpisana w mandze zarówno w oryginalnej historii, jak i spin‑offie(w tym drugim czasami nawet bardziej) – nie wiem niestety, czy bajka będzie rozwijać tę kwestię.
Nie będziesz zawiedziony.
Widzisz, tylko że gdyby traktować ten świat na poważnie to takich drużyn by po prostu nie było. Na pewno nie aż tak źle przygotowanych. Zastanówmy się kto szkolił tych młodzików, co im mówiono. Oni się zachowywali jak zieloni gracze w grze MMO co grają może drugi dzień w grę, a nie jak nastolatkowie którzy wychowywali się w świecie gdzie gobliny napadają na wioski, a oni od maleńkiego planują ruszyć w świat walczyć ze złem.
Zaakceptowałbym, że mieli po prostu pecha gdyby nie to że na końcu bohaterka mówiła, że takie sytuacje zdarzają się na tyle często iż nikt tego nie kwestionuje.
Dysonans między tym jak brutalny i „prawdziwy” jest świat, a faktycznie przedstawieniem postaci i zasad które obowiązują.
Podobny zresztą problem miał Grimgar, z tą że różnicą że przy okazji Grimgar był o niczym i nic się w nim nie działo.
To przynajmniej może być dobrą pornografią cierpienia i brutalności.
W tym rzecz – nikt. Kompletne żółtodzioby nie mają dostępu do bestiariusza, funduszy i ekwipunku. To są przeciętni ludzie, których ambicje sięgają wyżej, niż rozum i umiejętności. Goblin Slayer to powieść, która w dobitny sposób przedstawia jak wielka różnica byłaby pomiędzy rzeczywistością, a dobrymi chęciami.
Jeśli pochodzili z miejsca, którego problem nie dotyczył, to dlaczego mieliby być świadomi zagrożeń otaczającego ich świata? O humanoidalnych monstrach i władcy demonów mogli usłyszeć co najwyżej z opowieści i plotek.
Ponownie – cały problem wynika z bagatelizowania zielonych. Doświadczeni poszukiwacze olewają gobliny, bo questy z nimi związane są słabo opłacane(zakładane najczęściej przez wodzów ograbionych wiosek), władze królestwa są zajęte poważniejszymi problemami(w ich mniemaniu) i plaga zielonych spływa na niedoświadczonych, początkujących poszukiwaczy przygód. Gobliny same w sobie pojedynczo nie są groźne, problem zaczyna się w momencie, kiedy jest ich więcej, a już w ogóle, kiedy są pod kimś – wtedy nawet goldy i silvery mogą mieć z nimi problem, sam Orcbolg o tym później wspomni. To ma sens.
Grimgar to inna para kaloszy, plus to był isekai, więc należy na niego patrzeć w innych kategoriach.
Ogólnie jest to typowy przykład logiki która działa w próżni, jednak gdybyś skonstruował taki świat i pozwolił mu funkcjonować to szybko zasady by się zaczęły zmieniać. I głównym źródłem zmiany byłyby rodziny tych dzieciaków, które umarły w goblinich jaskiniach jak i świątynie wypełnione dziewczynami które przeżyły porwania goblinów. Taka jedna wioska straci jednego silnego chłopaka w kwiecie wieku, co zrobią? Pozwolą kolejnemu tak samo silnemu chłopakowi pójść i zrobić dokładnie to samo? W małych wioskach silny młody facet to skarb. Weźmy taką dziewczynę monk, miała ona podobno przejąć dojo swojego dziadka czy kogo tam, brzmi jak bardzo prominentna rola w społeczeństwie. Już samo to że jest teraz zniszczona psychicznie wywołałoby rozmowy i dyskusje pomiędzy ludźmi w zaciszu domowym. Można też spodziewać się, że z czasem dziewczyna poradzi sobie z traumą i co będzie robić? Zacznie pewnie mówić, udzielać się, a jak nie ona to jedna z wielu która przeżyła.
Widzisz taki jest problem w zdaniu, że te sytuacje dzieją się na tyle często iż stały się one normą. Jeżeli zdarzają się one bardzo często to zaczynają one kształtować percepcje społeczną. Pojawiają się legendy, zabobony (topielce, południce i inne) i ludzie zmieniają swoje zachowanie w oparciu o nową percepcję rzeczywistości.
Twórca wyraźnie chciał zderzyć lekkoduszne podejście z gier fantasy z bardziej brutalną rzeczywistością. Temu też wybrał na odstrzał grupkę typowych zielonych młokosów co pierwszy raz grają w grę rpg. Tylko, że to zderzenie idzie w zaprzeczaniu z dobrą kreacją świata. Nie ma w tym nic złego, można zawiesić logikę jeżeli Twoim celem jest podkręcenie emocji. Jednak tym też sposobem seria usadawia się raczej w kategorii belerystyki i ogólnie serii rozrywkowej, a nie stricte jako coś bardziej wysublimowanego.
Nie twierdzę, że jest bezbłędna :) GS nadal ma swoje problemy, czy to większe, czy mniejsze.
Nie apatię, a neutralność. W Year One albo ln było wytłumaczone z czego to wynika ale prawdę mówiąc nie pamiętam.
Najczęściej jest tak, że każdy opiera się na własnym doświadczeniu i jeden drugiemu za bardzo nie wchodzi w drogę. Będzie to zwłaszcza widoczne w jednym z arców, który powinien być zekranizowany. No ale prawda, gildia powinna mieć twarde wymogi przed oddaniem questa jak i również powinna oferować dostęp do bestiariusza lub spisu porad od weteranów. Wtedy może nie byłoby do czynienia z przykrą codziennością, jaka ma miejsce w GS‑ie.
Tworzysz założenia, które rzadko mają przełożenie w bajkach, czy powieściach od japończyków. Przypomnij sobie kiedy ostatnio widziałeś naprawdę sensownie skonstruowane uniwersum fantasy u nihonów, odporne na sukcesywne zmiany postrzegania rzeczywistości u mieszkańców owego świata :)
Tutaj należałoby najpierw określić jaki zakres czasu obejmuje historia GS‑a. Niestety nigdy nie dowiadujemy się jak długo trwa plaga zielonych. Wiemy tyle, że jest to przynajmniej kilkanaście lat i gobliny uderzają głównie na wioski, które nie mają możliwości się bronić.
No i tak w ogóle – bajka trochę inaczej przełożyła tę część: [link] – są delikatne różnice, jak widać.
Niekoniecznie. Nie chcę za bardzo rozpisywać się w ramach GS‑a ale nie rozumiem dlaczego twarde zderzenie z rzeczywistością nie miałoby występować na porządku dziennym w różnych częściach danego uniwersum.
Mój główny problem polega an tym, ze jak człowiek czyta Dungeon Meshi i Berserka, to ma wyższe wymagania.
Swoją drogą nie znam pierwowzoru, ale już kilka razy przeczytałam w odniesieniu do tego tytułu „isekai”. Czy to oznacza, że wkrótce się okaże, że najważniejsza część obsady to przeniesieni do innego świata japońscy nastolatkowie?
Nie, Goblin Slayer to w żadnym wypadku nie jest isekai.
Kogo masz na myśli? Jeśli kapłankę, to ona sama w sobie nie musi być mobilna – od ochrony ma GS‑a i później dochodzą jeszcze inni, bardzo kompetentni towarzysze(zwróć uwagę jak będą ubrani, raczej nie będziesz zawiedziona).
Ekwipunek i uzbrojenie GS‑a to też zupełnie oddzielna kwestia, bo to nie było tak, że biegał w pełnej płytówce od samego początku swojej „przygody”. Szkoda tylko, że anime raczej nie zahaczy o tę część historii(to już niestety ze spin‑offa Year One).
Uff, całe szczęście. Na isekaie jest ostatnio urodzaj, a dobrych serii fantasy jak na lekarstwo…
Uzbrojenia GS‑a się nie czepiam, wręcz przeciwnie – wygląda całkiem klimatycznie. Mam nadzieję, że zawartość zbroi też będzie ciekawa.
Co do kapłanki to nie chodzi mi o to, że też powinna mieć zbroję płytową i do tego topór na plecach, ale o to, że jej kostium bardziej przypomina strój z Meido Cafe, niż coś, co nadawałoby się na wyprawę do jaskiń w celu walki z goblinami. Coś takiego w serii typu „nastolatkowie przeniesieni do świata gry” byłoby łatwe do wytłumaczenia, ale trochę się kłóci z wizją realistycznego mrocznego świata fantasy. Na tle GS‑a i postaci w tle wyglądała trochę, jak wstawiona z innej bajki.
Zawsze można zwalić winę na karb małego doświadczenia. Ale pewnie strój będzie obecny przez całą serię, więc nie drążmy tematu ;P
Dlaczego kaplanka nosi stroj przypominajacy szkolny mundurek z anime 21 wieku? Dlaczego fighter nosi… zbroje z plastiku? Dlaczego czarodziejka nosi peleryne i kusy top? Nic z tego nie trzyma sie kupy, na dodatek wyglada oszalamiajaco kretynsko. Jedyna mniszka wyglada w miare okej…
No a wyglądają fikuśnie, czyli według dzisiejszych standardów, ale to daje fajny efekt w zestawieniu z wiernym oddaniem realiów początkującego poszukiwacza przygód w tych klasycznych systemach/światach.
Mi bardzo podobał się Grimgar, i wizualnie i fabularnie. Tam nie było tego rozdźwięku. Tu rozdźwięk jest, ale ciekawe czy to zderzenie nie było zamierzone – żeby uwypuklić konfrontację brutalnych realiów z głupkowatą ekstrawagancją. Efekt komiczno‑edukacyjny.
W każdym razie akcja rozwinęła się tak jak powinna, a fakt, że wyglądali jak wyglądali tylko spotęgował wrażenie.
To zderzenie, o ktorym mowisz, na 100% bylo zamierzone. Gawiedz lyka takie proste zagrywki majace wzbudizc szok w odbiorcy. Do tego wrzucic urocze dziewczynki i manga sprzedaje sie sama z siebie.
Jeszcze napomkne tylko o „realiach poczatkujacego poszukiwacza przygod w tych klasychnych systemach/swiatach”. Otoz w klasycznym dedeku czy mlotku, zadna druzyna nie bylaby tak nieprzygotowana. Nigdy by nie doszlo do sytuacji, w ktorej poszukiwacze przygod nie wiedzieliby, ze gobliny to nie sa prosci przeciwnicy, szczegolnie w grupie i na swoim terenie. Zadna druzyna by ich nie‑niedocenila. Owszem, klasycznie poczatkujacy awanturnicy to banda obdartusow, ale jest to banda, ktora idzie przez lochy z lotrzykiem na czele, ktory sprawdza kazdy metr korytarza trzymetrowa tyczka. Jest to grupa, ktora panicznie boi sie, ze zza kazdego zakretu wypadnie potwor, ktory pourywa im glowy. Grupa ktora sprawdza kazde drzwi i kazda skrzynie czy nie ma tam pulapek… Jest to banda, ktora doskonale wie czego moze sie spodziewac, bo zyje w swiecie, w ktorym takie rzeczy zdarzaja sie na okraglo, a zginac jest niesamowicie latwo. W GS nie mielismy do czynienia z „klasyczna poczatkujaca druzyna” z gier fabularnych zeszlego wieku, tylko z banda kretynow, ktora nigdy nie powinna zabierac sie za przygody, i ktora Gildia nigdy nie powinna wyslac na tego questa.
Ja na razie widzę konfrontację współczesnych standardów z przeszłością – na podstawie przebiegu wydarzeń można tworzyć całkiem rozsądne uogólnienia w ogóle dotyczące współczesności, jej odrealnienia nie tylko w świecie gier fantasy.
Zderzenie ładnie, ekstrawagancko wykreowanej postaci, przygotowanej do łatwego zdobywania doświadczenia na niskich poziomach, szybkiego awansu, z brutalną rzeczywistością fantasty rodem z XX wieku, gdzie napotkana grupka goblinów stanowiła śmiertelne zagrożenie dla początkujących poszukiwaczy przygód. Ci wychowani na grach z ostatniej dekady nie mają pojęcia o tym jak groźne są gobliny :D
Mistrzowie gry, z którymi się zetknąłem, to sadyści byli.
Przejście z poziomu pierwszego na poziom drugi to był wyczyn. Dopiero na drugim, trzecim poziomie doświadczenia (DnD) czuło się pewien margines bezpieczeństwa. Na poziomie pierwszym było się jednostrzałowym pętakiem, no wojownik był na 2‑4 goblińskie ciosy.
Skoro, jak mowisz, grasz w eRPeGi juz od dawna i miales doswiadczenie z eMGiekami, ktorzy za punkt honoru brali sobie TPK ciagu pierwszych pietnastu minut gry, to wiesz, ze po jednej‑dwoch sesjach zaczynalo sie grac z ostroznoscia podkrecona na maxa, zeby nie dac eMGiekowi szansy na totalna anihilacje. Teraz wyobraz sobie, jak wygladalby swiat przedstawiony jesli przenioslbys te growe realia w zycie – po pierwszej generacji poszukiwaczy przygod, ktora zostala wyrznieta na wszystkich sowich questach, kazda nastepna bylaby przygotowana co raz lepiej. Jest to naturalna kolej rzeczy. Owszem, zdazalyby sie druzyny arogancki i glupie, ale nie do tego stopnia jak ta, ktora uraczyli nas tworcy GSa. Oni sa po prostu za glupi. W swoim zachowaniu, w braku przygotowania i przede wszystkim w braku zrozumienia swiata, w ktorym zyja. To sie po prostu kupy nie trzyma.
Dyskutowanie z ludźmi od rzeczywistości odklejonymi, odrealnionymi, otumanionymi, skupionymi na sobie jest trudne, pisanie o tym, tak żeby zrozumieli (czy raczej żeby coś dotarło), tłumaczenie też jest ciężkie.
W sumie w pierwszym wpisie napisałem o komiczno‑edukacyjnym przesłaniu. Dla Ciebie przekaz jest bezwartościowy, bo o tym wiesz, ale wiele osób podpadałoby pod tę rozgarniętą jak kupka piasku drużynę, postacie są zresztą archetypiczne (co też pewnie było zamierzone).
W naszym świecie niezrozumienie rzeczywistości nie rodzi tak daleko idących konsekwencji, ale mechanizm jest ten sam. Tutaj zostało to mocno podkręcone, przez co lepiej widać.
W „rzeczywistości” takie gniazdo goblinów, które rabuje, gwałci i morduje zostałoby zapewne wyeliminowane przez kompetentną grupę, bo przecież władze (a wygląda, że władza jest nieźle zorganizowana) nie pozwoliłby sobie na taki horror, straty materialne i ludzkie.
Ale wydaje się, że historia jest o czym innym – co innego ma zostać przedstawione w sposób realistyczny, coś co trudniej uchwycić, ciężko wytłumaczyć, łatwiej pokazać.
Zobaczymy, na razie serie ratuje kreska, animacja i muzyka. Moze jeszcze cos z tego bedzie :D
Oczywiście mało które anime zwraca uwagę na takie drobiazgi, ale realizm włączany tylko na brutalne sceny z goblinami to jednak trochę mało…
A w sumie, to mogę się pokusić o obroną logiczności tej sytuacji z goblinami, poczynając od idiotycznych strojów i zachowań.
Przede wszystkim w naszej rzeczywistości ludzie zachowują się nielogicznie, działają nie posiadając wiedzy, mając błędne wyobrażenia co do rzeczywistości, a w tym co do swoich możliwości.
Przykłady można mnożyć, od codziennych chybionych, czasem niebezpiecznych działań, błędnych decyzji, które zasadniczo nie kończą się gwałtem i śmiercią, po takie które się kończą.
Mamy tu zdarzenia w rodzaju osób, które zapatrzone w smartphona wpadają na śmietnik, ławkę, a czasem pod koła samochodu, delikwentów, którzy w góry wybierają się w nieadekwatnych strojach w tym w klapkach i kończą na dnie przepaści konając godzinami. I Oczywiście jest cała masa głupich rzeczy, które ludzie robią – i tracą przy tym zdrowie albo życie.
Czy wyprawa na gobliny przez nieroztropnych początkujących poszukiwaczy przygód – nie mieści się gdzieś w tym standardzie. Fikuśne stroje i pyszałkowate zachowania będące sublimacją głupoty bohaterów dodatkowo ją podkreślają.
Czy możliwy jest świat fantasy, w którym jest taka dostępność strojów, gadżetów, a ludzie są głupi i stanowią zagrożenie dla samych siebie. Myślę, że tak oczywiście bardziej prawdopodobne i racjonalne jest „średniowieczne” fantasy.
Myślę też, że taki dobrobyt pozwala ludzkiej głupocie kwitnąć (zarówno w naszym świecie, jak i w świecie fantasy), skupienie się na sobie i wyrażanie siebie przesłania rzeczywistość, własne słabości i percepcję rzeczywistości.
I można ludziom tłumaczyć, przestrzegać ich – a oni i tak zrobią swoje, bo ich dotychczasowy kontakt z rzeczywistością był ograniczony, a ich psychika czyni ich odpornymi na wszelkie miękkie bodźce.
Gobliny mogą być plagą jak szczury, której praktycznie nie da się zwalczyć, nawet pomimo zaawansowania społeczeństwa, które takie fikuśne stroje są powszechnie dostępne.
A tak w ogóle to zobaczymy, co będzie dalej w anime :)
Patrząc tylko w ramach anime, to spoko, GS jest tym o czym mówisz. Nie czyni to od razu z niego czegoś dobrego, ale rozumiem argument o oryginalności. Jeśli chodzi zaś o gatunek bez względu na medium, to GS to wtórna kupa.
Wszystkie te książki miały podstawową cechę wspólną – miały się sprzedać dzięki popularności pierwowzoru wśród niszowych kręgów graczy (i również to, że były raczej niskiej jakości). Dzisiaj eRPGi są tak popularne, że schematy, język czy wszelkiego rodzaju klisze z gier są traktowane jakby od zawsze były częścią fantasy i nagminnie wdzierają się w literaturę czy też, jak w przypadku Goblin Slayera i wszelkiej maści Isekaiów, w mangę i anime.
Goblin Slayer to mokry sen jakiegoś sadystycznego nastolatka, który nie przeczytał ani jednej książki z klasyki dark fantasy, ale za to nagrał się w mnóstwo gier i zapomniał o tym, że te dwie rzeczy rządzą się innymi prawami. W grach systemy gildii czy klas funkcjonują po to by usystematyzować rozgrywkę i dać graczowi pewną funkcję w świecie gry, ale przenoszenie je w scenariusz czy książkę tylko tworzy stereotypy, a nie pełnokrwiste postaci czy ciekawe światy. Goblin Slayer jest własnie upchany takimi stereotypami, nie tylko ściągniętymi z gier, ale również wyrośniętych w ostatnich latach w mandze i anime – z kjutaśnymi dziewczynkami w kretyńskich kostiumach na czele. Ciężko brać takie coś na serio, a już w połączeniu z perwersyjną wręcz brutalnością, tworzy jakąś niesamowicie groteskową papkę, która zapewne spodoba się nastolatkom, ale wątpię żeby oferowała cokolwiek poważnego dojrzałym odbiorcom. Może po za prostą odmóżdżającą rozrywką.
I wygląda na to, że adaptacja będzie dokładnie tym – wlekącym się stereotypem pełnym błędnego wyobrażenia o tym, co czyni dark fantasy takim świetnym gatunkiem. Szkoda, bo oprawa audiowizualna jest zdecydowanie na plus i dizajn głównego bohatera i goblinów są całkiem niezłe (czego nie można powiedzieć o jakiejkolwiek innej postaci). Kiedyś doczekamy się nowego dobrego anime w stylu zachodniego fantasy, na razie polecam raczej sięgnąć po dobrą książkę.
Oferuje dokładnie to, o czym pisałeś wyżej w przypadku powieści na podstawie dnd/młotka, jednakże robi to dość późno… i nie tylko ale o tym za chwilę.
Jak mniemam nie jesteś na bieżąco z pierwowzorem(wnioskuję po tym, co wyczytałem z komentarza) – oryginalna historia idzie właśnie w typową przygodę z młotka, natomiast Year One tłumaczy trudną drogę do profesjonalizmu w fachu poszukiwacza przygód. Zaznaczam, iż obie z czasem ustępują z brutalności w formie gwałtów na płci pięknej. Nie zmienia to faktu, że pierwowzór często zahacza wręcz o sadystyczne perwersje(zwłaszcza w przypadku LN, która w opisach działań zielonych potrafi być momentami obrzydliwa) ale z czasem stara się „naprostować”(ciężko mi powiedzieć z czego to dokładnie wynika).
Dwa – ciekawe postaci. Sam Orcbolg nie jest nikim specjalnym, ot co apatycznym młodzieńcem z bardzo trudną przeszłością, która spędza mu sen z powiek. Natomiast pojawiają się okazyjnie takie postacie jak choćby Sword Maiden – kliknij: ukryte bohaterka o światowej sławie, która wraz z grupą innych herosów pokonała władcę demonów. Co odróżnia ją od typowej postaci – za młodu była porwana przez goblinów i więziona przez wiele miesięcy, brutalnie gwałcona i istnieje również prawdopodobieństwo, że poczęła zielone potomstwo; cudem jednak udało jej się wyrwać zielonym, żeby później zostać herosem. Na chwilę obecną służy w świątyni i cieszy się sporym uznaniem, jednak za kulisami dowiadujemy się, iż zmaga się z ciężką depresją i nienawiścią do zielonych. Z drugiej strony mamy krasnoluda‑tanka, elfią‑łuczniczkę, czy jaszczuroczłeka‑szamana. Ciężko naprawdę o bardziej klasyczny team w fantasy.
Trzy – rozwój postaci. Dość powolny, aczkolwiek widoczny. Praktycznie wszyscy w historii GS‑a się rozwijają, wraz z samym Orcbolgiem(u którego przemiana trwa najdłużej).
Cztery – rozwinięcie problematyki epidemii zielonych. Przeciętny isekai/rpg‑like/fantasy po prostu wrzuca widza w środek wydarzeń i rzadko tłumaczy dlaczego w ogóle istnieje problem plagi demonów/potworów/whatever – GS tłumaczy powoli z czego wynika sytuacja. Widać, że autor myśli o swoim uniwersum i starał się sensownie budować filary pod historię.
Tak więc Goblin Slayer to nie tylko brutalne gwałty i okładanie zielonych :)
- bohater nie dążący do chwały, wygrywający doświadczeniem i taktyką. Wyrachowany, nie używa 'OP' przedmiotów. Preferuje praktyczne, „zużywalne” bronie. Kiedy ostatnio widziałeś anime w którym bohater używa pułapek, otoczenia, alchemii, sprytu czyli „surowych umiejętności” a nie leci do przodu ze świetlistym mieczem wykrzykując angielsko‑niemieckie nazwy zdolności rodem z MMO? Tak, mamy tu koncept „zużywalnych” czarów ze schematycznymi nazwami (Heal od Priestess), ale nie można mieć wszystkiego
- historia kręci się wokół walki z goblinami, tradycyjnymi „mobami”, które są mięsem armatnim w każdym RPG/fantasy. Chyba jedynie wcześniej Grimgar poruszył kwestie że dla początkujących 'adventurers' mogą być już przeszkodą nie do przejścia.
- golizna zawsze przyciąga. Inna sprawa, że nie widziałem jeszcze dark fantasy bez krwi lub gwałtów, więc może nie tylko nastolatkowie się tym podniecają?
Powiem ci tak: nic lepszego nie dostaniesz. Żeby anime się sprzedało, musi operować znajomymi motywami, bo wielu potencjalnych widzów musi mieć bezpieczny „grunt pod nogami”. Takie mamy czasy. BTW oglądałeś Castelvanię od Netflixa? To nie do końca fantasy, ale może przypadnie ci do gustu? I tak, bez tego zostają już tylko książki albo co lepsze gry.
PS: kliknij: ukryte Lizardman i to jeszcze battle mage/summoner to dosyć oryginalna postać w drużynie. W tradycyjnych RPG rzadko można spotkać taką postać…
Napomknę tylko do „krwi i cycków” – jak najbardziej to podstawy dark fantasy, ale mi nie chodziło o samą tego obecność, a raczej prezentacje i kiczowy kontrast między tymi scenami, a resztą odcinka.
Też nie mogę się doczekać naprawdę dobrego anime dark fantasy, łapię się na tym że bronię jakiś serii, bo po prostu tak już obniżyłem próg oczekiwań, że zadowalają mnie drobne przejawy ponadprzeciętności.
Też wkurza mnie, że anime wpadają w schematy bo po n‑tym seansie już to po prostu nudzi, ale nie wiem co musiałoby się stać żeby powstało dzieło wracające „do korzeni”.
Ostatnia taką zajawką były pierwsze sceny Hataraku Maou sama… szkoda tylko że była to komedia (choć fajna).
Polecam raczej siegnac po stare pulpowe sword and sorcery w stylu Howarda czy Leibera – opowiadania lepiej sie czyta jak ktos cierpi na brak czasu.
Brutalne sceny okładania goblinów zostały na nieszczęście ugrzecznione ale krew się leje, więc nie ma tragedii.
Bajka jest całkiem ładna i ciężko mi narzekać ale w porównaniu do mangi sporo traci, doskonały styl na papierze tak mie rozpieścił, że nie mogę się przyzwyczaić do animacji :)
Co mnie natomiast poirytowało – już w pierwszym odcinku seria wspomaga się bardzo często cgi, w momentach wydawało by się niekoniecznie tego wymagających(choćby kadry, w których widać całego Orcbolga). Nie były to najgorsze sceny z wykorzystaniem cgi, które widziałem ale ruchy były zdecydowanie zbyt sztywne, jak na człowieka. Boję się trochę, że później mogą z tym przesadzić.
Pierwszy odcinek był całkiem dobrym odwzorowaniem początku pierwowzoru – jest tutaj wyraźnie nakreślony kontrast pomiędzy „wannabe” poszukiwaczami przygód, a rzeczywistością. Podejrzewam, że przez to straci w oczach przeciętnego widza, który stroni nadmiernej brutalności w bajkach ale jako fan mangi(ln‑kę sobie podarowałem) jestem zadowolony.
Myślę, że mamy do czynienia z poprawną adaptacją.
Tak, i tym razem mam podobne odczucia do ciebie. Ponadto byłem bardzo sceptycznie nastawiony, ale kazało się że nie jest tak źle. Oczywiście, kreska odstaje na tle mangi (np. Priestess wygląda bardzo dziecinnie w pierwszych scenach, później się to trochę poprawia), ale spodziewałem się większej taniochy (momentami jest dobrze, mam nadzieję że tradycyjny późniejszy spadek jakości nie będzie dotkliwy). Też zauważyłem CGI w dziwnych miejscach, ale to chyba znak czasów. Dziś taniej jest po prostu operować modelami 3D.
Twórcy znaleźli dobry balans pomiędzy brutalnością, a operowaniem kadrami tak żeby przypadkiem nie było za dużo widać. Seria ma niezły klimat (zasługa muzyki). Trochę nie pasuje mi głos Orcbolga, ale pewnie będę się musiał przyzwyczaić.
Najważniejsze, że nie będzie insta‑dropa, bo z takim podejściem do tej adaptacji podchodziłem po PV.
Same here. Koleś ze swoim głosem pasuje do roli poważnego okularnika na drugim planie.
Z drugiej strony to cholernie ciężka rola do obsadzenia – GS jest młody, apatyczny, pewny siebie ale w kwestiach towarzyskich nieogarnięty. Musiałbym się naprawdę porządnie zastanowić, żeby w ogóle znaleźć odpowiednich kandydatów. Umehara podkłada go „poprawnie” ale to na tyle – ja nie czuję od niego głosu zimnego mordercy zielonych.