x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Jako fan serii sportowych i sportu w ogóle (a lekkoatletyki w szczególności) z wielką chęcią przystępowałem do oglądania, zwłaszcza, że seria ta jest wychwalana niemal wszędzie i w zestawieniach najlepszych serii sportowych zajmuje czołowe miejsca. Niestety szybko okazało się, że oceniać ją muszą jakieś nastolatki czy inni niedojrzali widzowie, bo zarówno bohaterowie jak i sama fabuła są debilni. Dorośli faceci mieszkają razem w jakimś akademiku, pozwalają by zajmował się nimi jakiś inny chłop, a gdy okazuje się, że wszystko ma swoją cenę, po początkowych oporach (i to mocno nieprzekonujących) robią dokładnie to co im ten gościu każe.
Nie chce mi się tutaj robić analizy poszczególnych postaci i podawać masy przykładów, za dużo tego, grunt że zdecydowanie nie zgadzam się z recenzentką co do oceny w tym aspekcie i właśnie postacie uważam za najsłabszy punkt tego anime. A gdy postacie są nieudane to automatycznie cała seria jest do skreślenia, bo poza nimi nie ma nic do zaoferowania. Sfera sportowa jest potraktowana po macoszemu i nierealistycznie, sama fabuła jest niedorzeczna, a przesłanie powiedziałbym wręcz toksyczne no i oczywiście głupie. „Rzuć wszystko i biegaj, a reszta sama się ułoży” – taki morał objawia się w tym anime. Nieważne są praca, dziewczyna czy codzienne obowiązki, liczą się tylko trening i czasówka, lol.
Zdołałem zdzierżyć połowę odcinków, resztę przeleciałem pobieżnie i niestety straciłem czas przy tej serii. Kurahara jest dla mnie nie do zdzierżenia, strasznie irytujący typ, który psuł każdą scenę. Ciągle sfrustrowany i zestresowany odbierał całą przyjemność z oglądania. Co gorsza reszta nie była wiele lepsza i brakowało im wielowymiarowości. Każdego z dziesiątki można podsumować w kilku słowach za to pełnokrwistych, złożonych postaci tutaj brak.
Podsumowując: przereklamowana seria, która skierowana jest raczej do dzieci, choć bohaterami są studenci (naiwni do bólu, powierzchownie przedstawieni, każdy z jedną cechą wyróżniającą). Paradoksalnie, wiele serii shounen ma dojrzalszych i bardziej złożonych bohaterów niż tutaj (np. Hikaru no Go, Ashita no Joe, Baby Steps czy nawet Haikyuu!!).
„Niestety szybko okazało się, że oceniać ją muszą jakieś nastolatki czy inni niedojrzali widzowie”
Fajnie, że masz swoje zdanie na temat serii, ale miło by było, gdybyś wyrażał je bez obrażania tych widzów, którym anime się spodobało. Tak, nie jestem nastolatką (w chwili oglądania czy pisania recenzji też już dawno nie byłam), z dojrzałością też u mnie wszystko w porządku.
Do reszty nie chce mi się nawet odnosić, bo i tobie nie chce się podawać konkretów, tylko rzucasz ogólnie „za dużo tego”. Inna sprawa, że sam przyznajesz, że drugą połowę serii oglądałeś pobieżnie…
Tak czy siak, ja się oczywiście nie zgadzam z krytyką. :D Do tej pory, a zdążyłam obejrzeć sporo sportówek, uważam Biegaczy za jedną z najdojrzalszych i ogólnie najlepszych serii w swoim gatunku, z pięknym przesłaniem i świetnymi bohaterami. W sumie tylko Bakuten i SK8 mi się bardziej podobało – nie, nie radzę oglądać, bo jeśli to anime uznałeś „dla dzieci”, to tamte tym bardziej ci nie podejdą. :D
Podałem jeden przykład, który powinien wystarczyć, ale oczywiście mogę podać ich więcej. Nie widzę jednak sensu tracenia czasu na elaboraty o serii, która mi się nie podobała (gdyby naprawdę mi się nie podobała być może bym to zrobił, ale ta jest po prostu przereklamowana).
W każdym razie tak jak ja nie podałem wystarczającego uzasadnienia dla mojej oceny tak i ty tego nie zrobiłaś. Nie wprost napisałaś dokładnie to o czym wspominałem, tzn. że każdego z bohaterów da się podsumować w kilku słowach i to by było na tyle. Zresztą przy niewiele ponad 20 odcinkach trudno żeby dobrze nakreślić ponad dziesiątkę postaci, problem polegał na tym, że były one przerysowane i zachowujące się debilnie. Zmoderowano bliźniacy, którzy rzekomo interesowali się dziewczynami, otaku, który myślał jedynie o mangach i były one dla niego wyznacznikiem postępowania, murzyn który świetnie gadał po japońsku i był niepewnym siebie „miękkiszonem”, itd. itd.
Żadna z tych postaci nie zachowywała się racjonalnie i np. taki Yuki, który najwięcej krzyczał i tak codziennie stawiał się żeby pobiegać. Postaciom brakuje konsekwencji i przekonującej motywacji, większość biegała tylko dlatego, że tego wymagała fabuła, a nie dlatego, że autor scenariusza odpowiednio pokierował postaciami i dał jakąś sensowną wymówkę by większość czasu spędzali na hobby. Te sposoby Haijiego na wyperswadowanie im swojej racji były dziecinadą i nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Zacznijmy od tego, że nie wiadomo jakim cudem nagonił ich do tego akademika i czemu nie poszukał sensowniejszych kandydatów niż osoby kompletnie niezainteresowane bieganiem (albo które nie miały formy).
Zmoderowano wulgaryzm. Uprzejmie prosimy o nie używanie tego typu słownictwa.
Moderacja
Zmoderowano bliźniacy, którzy rzekomo interesowali się dziewczynami, otaku, który myślał jedynie o mangach i były one dla niego wyznacznikiem postępowania, murzyn który świetnie gadał po japońsku i był niepewnym siebie „miękkiszonem”, itd. itd.
Po takim opisie już wiem, że nie warto z tobą dalej dyskutować.
A czytając resztę komentarza, zastanawiam się, jak ty oglądałeś serię? Bo chyba nie tylko drugą połowę obejrzałeś pobieżnie… Bo wyciągasz jakieś dziwne wnioski (że np. seria narzuca przesłanie „albo sport, albo nic”, co jest kompletną nieprawdą) czepiasz się pierdół (np. że dorośli faceci mieszkają razem – serio? to cię oburza?)
W każdym razie tak jak ja nie podałem wystarczającego uzasadnienia dla mojej oceny tak i ty tego nie zrobiłaś
Podałam – w recenzji. :) A że każdemu bohaterowi nie poświęciłam osobnego akapitu… cóż, pani redaktor by mnie udusiła za długość tekstu. :D
Dlaczego biegają? Zaczęli w ogromnej większości dlatego, że zostali zaszantażowani albo na swój sposób przekupieni (głównie bliźniacy, obietnicą zwrócenia na siebie uwagi dziewcząt) przez Haijiego. Yuki włącza się do tych zaszantażowanych – ja wiem, że to była jedna scena, podobnie jak inne sceny szantażu, ale to było pokazane. W trakcie pierwszego treningu pojawia się dziewczyna, więc bliźniacy są tym bardziej przekonani, a i część pozostałych zaczyna się bardziej starać, bo nagle mają menadżerkę (bawi mnie ta scena, kiedy panowie z błyskiem w oku zaczynają przykładać się do rozciągania). Również wtedy pojawia się dawny kolega z drużyny Kakeru, co najpewniej też ma znaczenie dla pozostałych, bo widzą konflikt, którego nie rozumieją, a jedną ze stron jest ich kolega z drużyny i współlokator w dodatku, co z tego, że taki, który wyraźnie chce, żeby dać mu święty spokój. A potem jest ten moment, kiedy przepracowany Haiji ma kłopoty, co zdecydowanie pomaga drużynie lepiej się zintegrować, zbliżyć się do siebie, a przede wszystkim do niego; większość mieszkańców tego akademika znała się zresztą od dość dawna, Haiji mieszka tam czwarty rok, pozostali różnie, ale jedynymi pierwszorocznymi są bliźniacy i Kakeru. Po tej sprawie z przepracowanym Haijim różne osoby mają wzloty i upadki, osobiste i sportowe, ale pozostali członkowie drużyny starają się im pomóc w ten czy inny sposób. Typowo dla anime, szczególnie shounenów, gdzie pomaganie sobie nawzajem jest jedną z zasadniczych kwestii, na które kładzie się nacisk.
Co do japońskiego Musy, to po pierwsze facet uczęszcza na japoński uniwersytet, gdzie wykłady prawie na pewno są po japońsku, więc musi znać ten język, szczególnie, że to nie jest pierwszy rok jego studiów w Tokio; pewnie chodził wcześniej do szkoły językowej. A po drugie to nie jest to ani jedyna, ani pierwsza postać w anime, która pochodzi z zagranicy, a mówi po japońsku. Czasem jest tak dlatego, żeby nie wprowadzać zamieszania, bo nie dość, że japońscy seiyuu mówią dość kiepsko po angielsku, nie wspominając o innych językach (Musa w swoim kraju posługuje się pewnie suahili (choć angielski pewnie też zna); żal by mi było jego seiyuu, gdyby miał mówić w suahili przez cały serial…), to jeszcze widzowie by nie rozumieli, więc trzeba by wprowadzić napisy, a do tego japońscy widzowie anime nie są przyzwyczajeni i raczej by się im to nie podobało. Jak ktoś oglądał np. „Dr. Stone”, to pragnę zauważyć, że na MSK/ISS był słownie jeden Japończyk, a wszyscy mówili po japońsku – i nie dlatego, że ich postaci znały ten język, bo go nie znały (jedna, mówiąc po japońsku, wspomniała nawet, że chciałaby się japońskiego nauczyć…), ale tak było łatwiej i dla studia, i dla widzów. Więc czepianie się akurat Musy, którego postać prawie na pewno mówiła po japońsku (przypomnę, że on nie tylko studiował w Tokio, ale również pracował w sklepiku przy obsłudze klienta, również w Tokio), sprawia wrażenie, jakby nie znało się innych anime, w których występują postaci spoza Japonii.
Nie wszystkie, a jeśli nawet to albo bohaterowie są na takim etapie życia, że mogą sobie na to pozwolić albo odnoszą tak duże sukcesy, że widać tu potencjał na spory zarobek. Natomiast tutaj mamy dorosłych facetów, którzy mają zawalić studia albo życie osobiste tylko po to by sobie trochę pobiegać na poziomie trochę wyższym niż amatorski, lol.
Nie, żeby się chciała jakoś kłócić, albo bronić akurat tego anima lol ale mówiąc o tym, że „bohaterowie (innych sportówek) są na takim etapie życia, że mogą sobie na to pozwolić” nie masz chyba na myśli gimnazjalistów/licealistów, których podstawowym obowiązkiem jest nie zawalić szkoły? :D
No właśnie w tym okresie życia ma się mnóstwo czasu wolnego (na pewno uczą się mniej jak 40 h tygodniowo, do tego z 4 miesiące wolnego w roku) i jeśli nie jest się debilem to bez problemu można połączyć hobby ze szkołą. W czasach studenckich już nie bardzo, chyba że to są jakieś pseudo‑studia.
w tym okresie życia ma się mnóstwo czasu wolnego (na pewno uczą się mniej jak 40 h tygodniowo
Ale w Japonii? :D
No nie wiem, nie wiem…
W sportówkach nie chodzi o realizm, tylko o nakama power i o to, żeby widz patrząc na pot, krew i łzy bohaterów sam poczuł motywację do wzięcia własnej dupy w troki. kliknij: ukryte No i o fanserwis oczywiście. Świecące piłki, nazwy dla ataków specjalnych, skakanie na dwa metry i tęczowe fryzury. No i do szkoły chodzi się tylko dlatego, że tam jest boisko/hala/basen. Gdzie tu realizm? Bo mają, na papierze, po 15 lat? :D A bohater, który ma 22, musi być już poważny i nie ma prawa tracić czasu na coś, co nie daje mu wymiernej korzyści?
No ja nie wiem, nie wiem…
Ci tutaj, poza jednym, i bez biegania dość wyraźnie marnowali czas. Mam wrażenie, że zachowywali się dość typowo jak na studentów, ale może się nie znam.
Ponieważ w międzyczasie zaczęłam sobie to anime oglądać, przestałam być bezstronna i mogę poczuć wenę do bronienia go, ups! Tak więc myślę, że w tym miejscu skończę ;)
Wyskoczyłaś z tym Kappeiem… Dobrze, że nic nie piłam, bo byłby zgon przez zachłyśnięcie.
Bez zalogowania
2.02.2023 22:53
Tzn?
A
Gizmo
6.02.2021 16:57 Jedno z najlepszych sportowych anime, jakie widziałam
Lubię sportowe anime, to tak naprawdę mój ulubiony rodzaj japońskiej animacji. Z drugiej strony nie jestem znawcą, bo anime oglądam stosunkowo rzadko, a i sportem w sumie się nie interesuję, więc trudno mi ocenić podczas oglądania, co jest realistyczne, a co nie (z wyjątkiem wyczynów w stylu bliźniaków Tachibana, to wiem, że realistyczne zdecydowanie nie jest). Nie to jest zresztą dla mnie najważniejsze, cenię bardziej postaci i ich relacje oraz ogółem historię, a nie realizm. I w Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru są to zdecydowanie mocne elementy, nawet jeśli Kakeru ma prawie zawsze minę zdziwioną albo uduchowioną, Haiji bywa dość mocno kontrowersyjny (przynajmniej do czasu, kiedy już nie musi zmuszać innych do biegania podstępem i szantażem, bo sami zaczynają lubić ten sport), styl biegania Księcia jest przerysowany do granic możliwości, Jouji i Jouta są typowymi animowymi bliźniakami itd. itp. Grupa głównych postaci jest ludzka i zróżnicowana, prawdopodobna psychologicznie i łatwo się do nich przywiązać. Inni bohaterowie podobnie. Zauroczyli mnie, pokochałam to anime i… zaczęłam się zastanawiać nad bieganiem. Ten typ tak ma.
Co do seiyuu: to nie tak, że z Haikyuu!! mamy w tym anime jednego Daichiego – po przejrzeniu obsady wyszło mi na to, że około połowy to aktorzy, którzy w Haikyuu!! grali mniejsze i większe role. Z samego Karasuno jest jeszcze Suga i Kei, a poza tym jeszcze kilku innych bohaterów, których większość kojarzę z imienia. Z jednej strony żałuję, że Kakeru nie miał głosu Tobio, bo to by dopełniło podobieństwa tych postaci, z drugiej jego seiyuu zrobił tak dobrą robotę, że trudno sobie wyobrazić innego aktora w tej roli. Bardzo mi się podobało, pewnie będę śledzić jego karierę.
A
Tenessy
18.04.2020 01:30 Kaze ga Tsuyoku Fuite Iru
Miałam całkiem sporą przerwę od oglądania anime i po kilku średnich seriach… Nareszcie trafiła mi się perełka. Już od dłuższego czasu chciałam obejrzeć ten tytuł, ale z racji paru komplikacji udało mi się dopiero teraz i jestem zachwycona. Chciałabym wymazać sobie dwie ostatnie noce z pamięci i obejrzeć go jeszcze raz.
Zaczynając od ogólnego zarysu – bardzo się cieszę, że tym razem nie mieliśmy znowu do czynienia z typowym licealnym klubem sportowym, a ze starszymi studentami, fajna odmiana. Do tego pierwszy raz miałam do czynienia z anime o bieganiu, więc było to coś czego wcześniej nie doświadczyłam, co jest dla mnie bez wątpienia zdecydowanym plusem. Tempo akcji było dla mnie odpowiednio zrównoważone, nie czułam, by seria się ciągnęła, ale także nie czułam by wydarzenia leciały na łeb na szyję. Mogę się trochę jedynie przyczepić do tego, że nie poczułam za bardzo by minęło kliknij: ukryte aż 10 miesięcy od pierwszego odcinka do Hakone Ekiden, ale zdaję sobie sprawę, że to może być kwestia mojego dosyć szybkiego obejrzenia serii. Pory roku się zmieniały, więc możliwe, że to po prostu moja nieuwaga.
Grafika także była bardzo ładna, dopracowana, chociaż niektóre sceny mogły wydawać się karykaturalne, jak np. biegnący Książe. Zastanawiam się czy to nie celowy zabieg, bo przyznam, że ja na tych scenach płakałam ze śmiechu (dosłownie). Do tego nie wiem, czy to tylko ja, ale… Projekty postaci bardzo przypominały mi postacie z Haikyuu. Jak pierwszy raz zobaczyłam Kakeru, to miałam takie… „To teraz Kageyama będzie biegał?!”. Miałam takie wrażenie podobieństwa aż do ostatniego odcinka. Tak samo Haiji… Może to przez fryzurę, kształt twarzy? Hmm, nie wiem. Możliwe (a nawet najbardziej prawdopodobne), że to tylko moje subiektywne wrażenie.
Muzyka była po prostu ok. Właśnie sobie słucham drugiego endingu, który mi się chyba najbardziej podobał z całego soundtracku.
Technicznie wszystko było dla mnie bardziej niż dobre i za samo to seria zyskuje u mnie parę punktów więcej, jednak największym plusem tego anime są postacie.
Mamy 10 facetów z własnym unikalnym charakterem i każdego jakimś cudem dało się fajnie przedstawić w zaledwie 23 odcinkach. Wiadomo, że to na Kakeru i Haijim skupiała się największa uwaga, ale nie było to po prostu nachalne. Często w sportówkach jest tak, że główni bohaterowie kradną całą akcję, a poboczni są, bo są i tworzą jakieś tam tło.
Tutaj tego aż tak nie odczułam. Cała grupa była super, każda postać była inna, z własną historią, co najważniejsze nieprzedramatyzowaną, więc dla mnie jak najbardziej na plus. Moimi ulubionymi postaciami byli chyba Haiji i Prince. kliknij: ukryte Mega mi przykro było, kiedy w ostatnich scenach widziałam, jak ten pierwszy utykał, wiedząc, jak bardzo kochał biegać… Ale przynajmniej spełnił marzenie ;) Co do fabuły, to uważam, że to anime jest serio realistyczne, jak na sportówkę. Nie znajdziemy tu jakiś super dziwnych skillów, jak w chociażby Kuroko no Basket. Widziałam niżej kilka komentarzy, że jak ktoś się zna na bieganiu, to nie weźmie go na poważnie. Ja się nie znam i nie neguje, że faktycznie niektóre zabiegi fabularne mogły być nierealne, bo sama wręcz uznałam, że progres Księcia chociażby był zbyt szybki, ALE w porównaniu do innych serii sportowych, ta się cechuje moim zdaniem odpowiednim balansem pomiędzy realizmem, a takim zdrowym nienachalnym popychaniem akcji do przodu, poprzez właśnie postępy poszczególnych postaci.
kliknij: ukryte Bardzo podobało mi się jak wszyscy członkowie klubu się ostatecznie zaangażowali w bieganie, nawet jeśli na początku Haiji musiał się uciekać do manipulacji i szantażu. Kilka ostatnich odcinków było wręcz wzruszających i nie będzie zaskoczeniem, jak przyznam, że po zakończeniu zwyczajnie się poryczałam z emocji.
Podsumowując – bardzo ujął mnie ten tytuł. Na tyle, że chciałabym w przyszłości jeszcze do niego wrócić. Było po prostu przyjemnie. Odpowiednia mieszanka okruchów życia i sportu zawsze znajdzie miejsce w moim serduchu.
Ode mnie ocena 9/10. Choć mocno się wahałam, czy nie dać 8, bo jednak parę wad widziałam, ALE jako, że oceniam na podstawie ogólnego wrażenia, to 9 jest jak najbardziej zasłużona.
Polecam serdecznie obejrzenie, jeśli ktoś by się wahał. Jakiekolwiek by ktoś miał preferencję, to myślę, że akurat na tym tytule się nie zawiedzie.
Minusy: - Trochę mało sportu/emocji sportowych w sportówce. Wyszły takie bardziej „okruchy” dookoła sportu – ale wyszły super.
Plusy: + Bohaterowie. W ciągu raptem 2 czy tam 3 pierwszych epków udało się przedstawić dziesięcioosobową paczkę świetnych postaci i trzymać wysoki poziom aż do końca. Czapki z głów.
Mało wyszło plusów i minusów, ale to w sumie tyle. 23 odcinki jak paczka kumpli mierzy się z prywatnymi problemami jednocześnie biegając razem. Warto!
Zgadzam się z Kamenem poniżej. Realizmu w tym tyle, co kot napłakał. Ze zdechlaka‑ektomorfika nie da się zrobić biegacza w pół roku. Trudno powiedzieć, czy da się w ogóle. W zasadzie tylko chyba Ping Pong mówi o tym wyraźnie – ćwiczyć sobie można, ale wyniki niekoniecznie muszą przyjść.
Aspekt sportowy na bok.
Według mnie to anime jest zrobione właśnie bardzo podobnie do wspomnianego wyżej Ping Ponga, czyli bieganie jest tu pewnym pretekstem dla pokazania warstwy obyczajowej związanej z amatorskim bądź półamatorskim uprawianiem sportu. Jak dla mnie to się nawet udało. Oglądałem to anime po emisji w sekwencjach po parę odcinków. I cóż… jest trochę rozwleczone na potrzeby produkcji. W każdym razie takie odnoszę wrażenie. Manga znając życie jest szybsza i bardziej skondensowana (nie wiem, bo nie czytałem). To jest spory problem wielu ekranizacji. Kończąc jednak narzekanie muszę powiedzieć, że całą historyjka jest nawet ok. Nie ma tu wielkich emocji i wielkich dramatów, ale moim zdaniem to niepotrzebne. Obejrzałem, a zazwyczaj takich anime nie oglądam.
Jak dla mnie to takie trochę naciągnięte 7/10. Naciągnięte, bo nie było moe dziewuszek robiących moe rzeczy (a to przecież ostatnio trzon tego typu produkcji). Zawsze oceniam wyżej tytuły idące pod prąd istniejącym trendom.
Anime jest na podstawie powieści. Manga też jest, ale nie sądzę, by studio brało ją pod uwagę (wystarczy spojrzeć na zupełnie różne projekty postaci w mandze a w serii). Pierwowzoru nie znam, nie ocenię więc anime jako adaptacji, czytałam jedynie o paru drobnych różnicach (np. w powieści chyba wyjaśniono, kliknij: ukryte kogo woli Hana - jak się mylę, niech ktoś poprawi).
Moe dziewuszki są… ;>
Kamen
23.09.2019 18:47
Z tego, co wyczytałem na MAL‑u, to w powieści inaczej te pairingi w ogóle szły.
Z adaptacji wywalili np. kliknij: ukryte podchody hany do MC.
Też o tym czytałam. I się cieszę, że to wywalili, jakoś by mi kliknij: ukryte wątek romantyczny do Kakeru nie pasował.
A
Kamen
21.09.2019 22:03 Zabawny opis
Kaze ga Tsuyoku Fuite Iru powinno przypaść do gustu przede wszystkim widzom lubiącym zgrabne połączenie sportówki (w realistycznym wydaniu)
Widzę, że recenzentka tak się zna na sporcie jak ja na asteroidach.
Ta bajka ma w sobie całe 0% realizmu, ale okej.
Nie mówię, że to źle, ale nawet dla laika wygląda to na sci‑fi. A mój kolega (który już nawet ostatnio wygrał coś w bieganiu) śmiał się tylko, jakie to głupie.
Trudno się z tym nie zgodzić. Niektóre rzeczy były w tej bajce OK, ale sukcesy bohaterom przychodziły zbyt łatwo, nawet mając na uwadze włożony wysiłek.
Absolutnie nie odniosłam takiego wrażenia, że zbyt łatwo. Mówimy tu o wielomiesięcznym przygotowaniu, wiadomo, że wszystkiego nie pokażą. Zdobywanie czasów do kwalifikacji trochę im zeszło, a i kwalifikacje ledwo im poszły. I o jakich sukcesach mówimy? Mieli jakieś? Bo chyba nie chodzi o kliknij: ukryte dziesiąte miejsce w Hakone? A pisząc o realizmie, chodziło mi głównie o ukazanie biegania (tak jak np. w Kuroko no Basket czy Haikyuu!! ocenia się mecze, czy mają realistyczne zagrania itp.). Nikt mi nie powie, że w Kaze… były jakieś supermoce, przyspieszenia nie z tej ziemi czy bieganie 100 metrów przez piętnaście minut. Oceniając bardziej całościowo, rzeczywiście dałoby się powątpiewać w pewne rzeczy, w ten sposób jednak nawet takie Giant Killing, chwalone w końcu za realizm, można podpiąć pod fantastykę.
Kamen
22.09.2019 16:11 Re: Zabawny opis
Absolutnie nie odniosłam takiego wrażenia, że zbyt łatwo.
To tylko znaczy, że nie masz żadnego pojęcia o tej dyscyplinie.
Żaden z ich czasów nie był możliwy do zrealizowania.
O szczegóły tych zawodów można się spierać, ale już w założeniach to nie miało prawo tak działać, niezależnie od włożonego wysiłku. Zwykła fikcja literacka, dość daleka od realizmu.
nadal nie wierze, by w kilka miesięcy dało się z nikogo, nawet sprawnego fizycznie, zrobić wyczynowego biegacza długodystansowego.
Samo bieganie zaś jak najbardziej ok.
Re: Zabawny opis
5.06.2022 16:29
W półtora miesiąca z osoby notorycznie (zawodowo i nie tylko) przywiązanej do komputera i z zadyszką po 300 metrach pierwszego biegu – przygotowałam się w owe półtora miesiąca do półmaratonu. . Myślę że w takim razie w kilka miesięcy spokojnie da radę przygotować się do pełnego maratonu.
kliknij: ukryte Oj, ale przecież wszyscy wiemy, że ona polubiła ich obu, więc po studiach będą żyć w poligamicznym związku xD Przynajmniej taki jest mój headcanon xD
Porządna seria. Co prawda bardziej mi się spodobała strona okruchowa niż sportowa, cieszy mnie jednak, że w tej drugiej nie przesadzili z dramatyzmem i wszystko skończyło się dość spokojnie, mimo że kliknij: ukryte Haiji'emu kolano oczywiście musiało się odezwać przed metą. Ostatni odcinek był jednym z lepszych; wahałam się, czy dać 6 czy 7, ale dzięki niemu wystawiłam tę wyższą ocenę. Świetna była scena, gdy kliknij: ukryte ojciec Haiji'ego ściskał mocno stoper, słuchając informacji o biegnącym synu. Tyle emocji w tych kilku sekundach!
Końcówka, już po Hakone, mnie rozbroiła. Twórcy okazali się okrutnikami, kliknij: ukryte nie wyjawiając nam, kogo lubi Hana.
Hakone czas zacząć!
Kakeru jest uroczy z tym swoim nieogarnięciem w niektórych sytuacjach. Fajnie było znów zobaczyć Fujiokę.
kliknij: ukryte Biedny Shindo. Chociaż nie mogłam odgadnąć, kliknij: ukryte czy to on, czy Haiji zachorował, dopiero po komentarzach innych i zwróceniu uwagi na scenę wspólnego świątecznego posiłku, gdzie brakuje Shindo przy stole, zorientowałam się, co i jak.
Cieszy mnie, że kliknij: ukryte nie wylecieli z jakąś słabą kliszą typu „śmiertelnie chory, teraz musimy dla niego się postarać” itd. To mogłoby bardzo łatwo wykoleić całą serię.
No, no, Kakeru, fajno, że wyjąłeś kijek z tyłka i kliknij: ukryte ofiarowałeś pomoc koledze. Pięknie się na to patrzyło, nawet mimo wciąż bardzo pokracznego biegania Księcia.
Mam nadzieję, że za tydzień któryś z chłopaków zdoła uzyskać odpowiedni czas w kolejnym biegu.
Spodziewałam się, że wkrótce dojdzie do czegoś podobnego. Zobaczy jak z tego wybrną, w końcu jest to kolejny ważny punkt dla fabuły, który może wyznaczyć poziom dramatu na przyszłość (a także sposób jego prezentacji).
A
wumulec
15.11.2018 21:21 Odcinek 7 - refleksje
Bieganie zawsze wydawało mi się czymś, co się robi w piekle, a dyżurny diaboł smaga nieszczęsnych bacikiem. Jednak miłość do sportówek przemogła (uwielbiam siedzieć i jeść, kiedy bohaterowie się pocą! Niedawno odświeżyłam sobie całego, tak, CAŁEGO Tsubasę!)i zasiadłam do Run with the wind. Na wysokości odcinka nr 7 mogę śmiało stwierdzić, iż jest to najlepiej napisane psychologiczne anime, z jakim miałam do czynienia od bardzo dawna. Kolejne odcinki spływają rozwścieczająco powoli, zatem w międzyczasie dmuchnęłam całe Ballroom e youkoso. Muszę powiedzieć, że różnica w jakości jest drastyczna. „Kaze ga…” opowiada o na oko straszliwie nudnym sporcie, ale tak naprawdę sport jest tylko pretekstem do wglądu w dziesięć skrajnie różnych dusz. Scenariusz robi to z taką subtelnością i wdziękiem, że czapki z głów. Główny bohater nieco za bardzo przypomina mi Kageyamę z Haikyuu – te jego deficyty społeczne i ogólna skłonność do ataków szału prędzej czy później staną się problemem dla drużyny. Poważniejszym być może niż skrajny rozrzut zdolności oraz ogólny brak ogaru. Moim ulubionym bohaterem pozostaje Książe (tak bardzo się identyfikuję!) ale najbardziej intrygujący wydaje mi się Haiji. Nie trzeba wielkiej wnikliwości, by dostrzec płomienną desperację, przeglądającą spod jego maski Pollyanny. Co z tego wyniknie?! P.S. Główny przeciwnik nie dość, że emanuje rozsądkiem i klasą, to jest najpiękniejszym animowanym mężczyzną jakiego można sobie wyobrazić – te nogi bez końca, te kości policzkowe niczym noże. Bałam się, że obsadzą w tej roli kolejnego Ushiwakę, który umówmy się – jest po prostu pół‑olbrzymem, jak Hagrid.
kliknij: ukryte Uśmiechnięty Kakeru – to coś, na co warto było czekać. Choć odcinek wygrała scena z koszulkami, kliknij: ukryte gdy Kakeru szybko próbował założyć swoją.
Stwierdzam też wszem i wobec, że Haiji ma świetne podłożony głos. Ten jego pozorny brak emocji, prawie że lekceważący ton głosu np. gdy rozmawiał z Kingiem czy Kakeru – Toshiyuki Toyonaga robi to po prostu wspaniale. Innych też się bardzo dobrze słucha, moimi innymi ulubieńcami są Książę i Takashi (nie wierzę, że tego pierwszego „gra” aktor od Chizuru z „Kimi to boku”; zresztą, także Takashi i Haiji brzmią zupełnie odmiennie od postaci z wyżej wymienionej serii – seiyuu bywają niesamowici).
Jeśli dalej będzie tak dobrze, pierwsze miejsce „Haikyuu!!” wśród moich ulubionych sportówek będzie zagrożone. A na pewno już darzę większą sympatią ekipę biegaczy niż siatkarzy, choć przecież i ekipa Hinaty jest wspaniała.
Na razie jest naprawdę bardzo dobrze. Tempo póki co mamy odpowiednie, z niczym się specjalnie nie spieszą a jednocześnie nie czuć dłużyzn. Miło, że dostaniemy 23 odcinki, bo pozwoli to na dokładne przedstawienie fabuły.
Generalnie Haiji jest genialny, już uwielbiam gościa. Z jaką gracją on tam wszystkimi manipuluje, a jak przy tym jest jednocześnie sympatycznym gościem, to się nie da wręcz opisać. Pozostaje tylko kwestia dlaczego tak mu zależy na tym wyścigu. Patrząc po tej jego kontuzji obstawiam, że kliknij: ukryte to dosłownie jego ostatnia szansa na takie wyścigi będzie. Możliwe, że czeka go operacja, bądź lekarze prognozują, że stan jego nogi będzie się pogarszał. No coś w tym stylu w każdym razie.
Jeśli chodzi o Kakeru, to teraz powinniśmy dostać ważny moment dla rozwoju tej postaci, bo zostanie nam pewnie przedstawiona cała historia, przez którą nabawił się takiej traumy. To będzie też pierwsze poważne wyzwanie dla fabuły – czy przedramatyzują to, czy nie. Jeśli uda się z tego dobrze wybrnąć, zapewne będzie można też spać spokojnie o całą resztę.
Poza tym jestem zakochana w endingu. Obok tego do Merc Storia jest to na razie mój ulubiony utwór z tego sezonu. O grafice nie muszę chyba wspominać, bo jest świetna. Animacja biegów jest płynna, krzywizn brak, do tego stylistycznie dobrze to dopracowano. Miodzio.
Ja póki co jestem tym zachwycona i jest to na razie mocny kandydat do mojej sezonowej topki (ba, nawet na no. 1). Z niecierpliwością czekam na więcej!
Będzie się oglądało, oj będzie. Pierwszy odcinek bardzo mi się spodobał pod każdym względem, zwłaszcza wizualnym – fajnie, że kreska jest zwykła i że postacie wyglądają zwyczajnie, a nie jakieś wymuskowane chłoptasie. Na razie zobaczyliśmy tylko sceny obyczajowe, które wyszły przyjemnie, mam nadzieję, że podobnie będzie, jak już dojdziemy do biegania z prawdziwego zdarzenia.
Jest to zdecydowanie jeden z moich jesiennych faworytów. Wygląda na ciekawą serię sportową w realistycznej odsłonie. Na pewno brak super mocy, o tym nie ma co mówić nawet. Na ile realistyczne będzie tempo biegania, to się zobaczy, ale znowuż przy tej dyscyplinie trudno naciągać jakoś szczególnie rzeczywistość. Co najwyżej mogą przedstawić super czas, ale to by niczego nie dodało do atrakcyjności sportu, a popsuło realizm, więc byłoby rozwiązaniem całkowicie bezsensownym. Ja wiem, że Japończycy mają bujną wyobraźnię, ale tutaj chyba nie ma nawet jak zadziałać. Poza tym umówmy się – Shion Miura to nie jest osoba, którą kojarzyć można z brakiem realizmu, patrząc na jej ostatnią zekranizowaną w formie anime pozycję (czyli Fune wo Amu)
Na razie pierwszy odcinek zaczął się dobrze. Przede wszystkim miło, że mamy do czynienia ze studentami, nie uczniami liceum. To zawsze fajna odmiana a wydaje mi się, że zaprezentują się oni stosownie do wieku. Podoba mi się też charakter głównego bohatera. W końcu nie jest to super energiczny dzieciak, który się wszystkim jara, ale też nie można go nazwać sztywniakiem. Ma fioła na punkcie biegania i czasami mu pod tym względem naprawdę odbija. Z drugiej strony jest Kakeru, który wydaje się bardziej poważny. Ale np. jego mina w łazience daje nadzieję, że nie będzie to kolejny nudny, wiecznie milczący typ. Poza tym skoro zaczęło się od tego, że coś ukradł, to już go to wyróżnia z grona podobnych postaci, którzy raczej by się na coś takiego nie zdobyli. Reszta bohaterów to… cóż… zbieranina różnych typów osobowości. Na razie żaden jakoś szczególnie nie rzucił mi się w oczy, mam nadzieję, że z czasem ich charaktery zostaną trochę rozbudowane. Nie chciałabym, żeby poprzestali na budowaniu ich kreacji wokół tej jednej cechy przedstawionej w pierwszym epku.
Wizualnie było świetnie, choć momentami miałam wrażenie, że animacja nie była taka płynna, jak być powinna. Mimo wszystko zostało to odpowiednio zamaskowane i nie rzucało się bardzo w oczy. Za to pod względem stylu, nie mam temu nic do zarzucenia. Fajny op i ed, pewnie będzie mi się ich dobrze słuchało.
Także jestem nastawiona bardzo pozytywnie. Dodatkowo 23 epki dają nadzieję na dobrze rozbudowaną historię a pierwowzór książkowy – na jej zakończenie.
Część okruchowa wydaje się być ok, jest sporo bohaterów – każdy ma swój charakter, zainteresowania, no i mamy tutaj do czynienia ze studentami, którzy piwkują na przywitanie nowego kolegi, czy razem się śmieją z głupot.
Graficznie prezentuje się również bardzo dobrze, przynajmniej na razie.
Nie jest to jeszcze dostatecznie dużo, aby utrzymać mnie przy ekranie ale chętnie poczekam jeszcze na część sportową i zobaczę, jak wygląda współzawodnictwo.
Bardziej jaram się na Tsurune: Kazemai Koukou Kyuudou‑bu(łucznictwo brzmi ciekawiej, no i KyoAni) ale zapowiada się na całkiem fajną sportówkę.
Rozczarowujące anime
Nie chce mi się tutaj robić analizy poszczególnych postaci i podawać masy przykładów, za dużo tego, grunt że zdecydowanie nie zgadzam się z recenzentką co do oceny w tym aspekcie i właśnie postacie uważam za najsłabszy punkt tego anime. A gdy postacie są nieudane to automatycznie cała seria jest do skreślenia, bo poza nimi nie ma nic do zaoferowania. Sfera sportowa jest potraktowana po macoszemu i nierealistycznie, sama fabuła jest niedorzeczna, a przesłanie powiedziałbym wręcz toksyczne no i oczywiście głupie. „Rzuć wszystko i biegaj, a reszta sama się ułoży” – taki morał objawia się w tym anime. Nieważne są praca, dziewczyna czy codzienne obowiązki, liczą się tylko trening i czasówka, lol.
Zdołałem zdzierżyć połowę odcinków, resztę przeleciałem pobieżnie i niestety straciłem czas przy tej serii. Kurahara jest dla mnie nie do zdzierżenia, strasznie irytujący typ, który psuł każdą scenę. Ciągle sfrustrowany i zestresowany odbierał całą przyjemność z oglądania. Co gorsza reszta nie była wiele lepsza i brakowało im wielowymiarowości. Każdego z dziesiątki można podsumować w kilku słowach za to pełnokrwistych, złożonych postaci tutaj brak.
Podsumowując: przereklamowana seria, która skierowana jest raczej do dzieci, choć bohaterami są studenci (naiwni do bólu, powierzchownie przedstawieni, każdy z jedną cechą wyróżniającą). Paradoksalnie, wiele serii shounen ma dojrzalszych i bardziej złożonych bohaterów niż tutaj (np. Hikaru no Go, Ashita no Joe, Baby Steps czy nawet Haikyuu!!).
Re: Rozczarowujące anime
Fajnie, że masz swoje zdanie na temat serii, ale miło by było, gdybyś wyrażał je bez obrażania tych widzów, którym anime się spodobało. Tak, nie jestem nastolatką (w chwili oglądania czy pisania recenzji też już dawno nie byłam), z dojrzałością też u mnie wszystko w porządku.
Do reszty nie chce mi się nawet odnosić, bo i tobie nie chce się podawać konkretów, tylko rzucasz ogólnie „za dużo tego”. Inna sprawa, że sam przyznajesz, że drugą połowę serii oglądałeś pobieżnie…
Tak czy siak, ja się oczywiście nie zgadzam z krytyką. :D Do tej pory, a zdążyłam obejrzeć sporo sportówek, uważam Biegaczy za jedną z najdojrzalszych i ogólnie najlepszych serii w swoim gatunku, z pięknym przesłaniem i świetnymi bohaterami. W sumie tylko Bakuten i SK8 mi się bardziej podobało – nie, nie radzę oglądać, bo jeśli to anime uznałeś „dla dzieci”, to tamte tym bardziej ci nie podejdą. :D
Re: Rozczarowujące anime
W każdym razie tak jak ja nie podałem wystarczającego uzasadnienia dla mojej oceny tak i ty tego nie zrobiłaś. Nie wprost napisałaś dokładnie to o czym wspominałem, tzn. że każdego z bohaterów da się podsumować w kilku słowach i to by było na tyle. Zresztą przy niewiele ponad 20 odcinkach trudno żeby dobrze nakreślić ponad dziesiątkę postaci, problem polegał na tym, że były one przerysowane i zachowujące się debilnie. Zmoderowano bliźniacy, którzy rzekomo interesowali się dziewczynami, otaku, który myślał jedynie o mangach i były one dla niego wyznacznikiem postępowania, murzyn który świetnie gadał po japońsku i był niepewnym siebie „miękkiszonem”, itd. itd.
Żadna z tych postaci nie zachowywała się racjonalnie i np. taki Yuki, który najwięcej krzyczał i tak codziennie stawiał się żeby pobiegać. Postaciom brakuje konsekwencji i przekonującej motywacji, większość biegała tylko dlatego, że tego wymagała fabuła, a nie dlatego, że autor scenariusza odpowiednio pokierował postaciami i dał jakąś sensowną wymówkę by większość czasu spędzali na hobby. Te sposoby Haijiego na wyperswadowanie im swojej racji były dziecinadą i nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Zacznijmy od tego, że nie wiadomo jakim cudem nagonił ich do tego akademika i czemu nie poszukał sensowniejszych kandydatów niż osoby kompletnie niezainteresowane bieganiem (albo które nie miały formy).
Zmoderowano wulgaryzm. Uprzejmie prosimy o nie używanie tego typu słownictwa.
Moderacja
Re: Rozczarowujące anime
Po takim opisie już wiem, że nie warto z tobą dalej dyskutować.
A czytając resztę komentarza, zastanawiam się, jak ty oglądałeś serię? Bo chyba nie tylko drugą połowę obejrzałeś pobieżnie… Bo wyciągasz jakieś dziwne wnioski (że np. seria narzuca przesłanie „albo sport, albo nic”, co jest kompletną nieprawdą) czepiasz się pierdół (np. że dorośli faceci mieszkają razem – serio? to cię oburza?)
Podałam – w recenzji. :) A że każdemu bohaterowi nie poświęciłam osobnego akapitu… cóż, pani redaktor by mnie udusiła za długość tekstu. :D
Dalszy wywód sobie odpuszczam.
Re: Rozczarowujące anime
Dlaczego biegają? Zaczęli w ogromnej większości dlatego, że zostali zaszantażowani albo na swój sposób przekupieni (głównie bliźniacy, obietnicą zwrócenia na siebie uwagi dziewcząt) przez Haijiego. Yuki włącza się do tych zaszantażowanych – ja wiem, że to była jedna scena, podobnie jak inne sceny szantażu, ale to było pokazane. W trakcie pierwszego treningu pojawia się dziewczyna, więc bliźniacy są tym bardziej przekonani, a i część pozostałych zaczyna się bardziej starać, bo nagle mają menadżerkę (bawi mnie ta scena, kiedy panowie z błyskiem w oku zaczynają przykładać się do rozciągania). Również wtedy pojawia się dawny kolega z drużyny Kakeru, co najpewniej też ma znaczenie dla pozostałych, bo widzą konflikt, którego nie rozumieją, a jedną ze stron jest ich kolega z drużyny i współlokator w dodatku, co z tego, że taki, który wyraźnie chce, żeby dać mu święty spokój. A potem jest ten moment, kiedy przepracowany Haiji ma kłopoty, co zdecydowanie pomaga drużynie lepiej się zintegrować, zbliżyć się do siebie, a przede wszystkim do niego; większość mieszkańców tego akademika znała się zresztą od dość dawna, Haiji mieszka tam czwarty rok, pozostali różnie, ale jedynymi pierwszorocznymi są bliźniacy i Kakeru. Po tej sprawie z przepracowanym Haijim różne osoby mają wzloty i upadki, osobiste i sportowe, ale pozostali członkowie drużyny starają się im pomóc w ten czy inny sposób. Typowo dla anime, szczególnie shounenów, gdzie pomaganie sobie nawzajem jest jedną z zasadniczych kwestii, na które kładzie się nacisk.
Co do japońskiego Musy, to po pierwsze facet uczęszcza na japoński uniwersytet, gdzie wykłady prawie na pewno są po japońsku, więc musi znać ten język, szczególnie, że to nie jest pierwszy rok jego studiów w Tokio; pewnie chodził wcześniej do szkoły językowej. A po drugie to nie jest to ani jedyna, ani pierwsza postać w anime, która pochodzi z zagranicy, a mówi po japońsku. Czasem jest tak dlatego, żeby nie wprowadzać zamieszania, bo nie dość, że japońscy seiyuu mówią dość kiepsko po angielsku, nie wspominając o innych językach (Musa w swoim kraju posługuje się pewnie suahili (choć angielski pewnie też zna); żal by mi było jego seiyuu, gdyby miał mówić w suahili przez cały serial…), to jeszcze widzowie by nie rozumieli, więc trzeba by wprowadzić napisy, a do tego japońscy widzowie anime nie są przyzwyczajeni i raczej by się im to nie podobało. Jak ktoś oglądał np. „Dr. Stone”, to pragnę zauważyć, że na MSK/ISS był słownie jeden Japończyk, a wszyscy mówili po japońsku – i nie dlatego, że ich postaci znały ten język, bo go nie znały (jedna, mówiąc po japońsku, wspomniała nawet, że chciałaby się japońskiego nauczyć…), ale tak było łatwiej i dla studia, i dla widzów. Więc czepianie się akurat Musy, którego postać prawie na pewno mówiła po japońsku (przypomnę, że on nie tylko studiował w Tokio, ale również pracował w sklepiku przy obsłudze klienta, również w Tokio), sprawia wrażenie, jakby nie znało się innych anime, w których występują postaci spoza Japonii.
Re: Rozczarowujące anime
Re: Rozczarowujące anime
Re: Rozczarowujące anime
Re: Rozczarowujące anime
Re: Rozczarowujące anime
Ale w Japonii? :D
No nie wiem, nie wiem…
W sportówkach nie chodzi o realizm, tylko o nakama power i o to, żeby widz patrząc na pot, krew i łzy bohaterów sam poczuł motywację do wzięcia własnej dupy w troki. kliknij: ukryte No i o fanserwis oczywiście. Świecące piłki, nazwy dla ataków specjalnych, skakanie na dwa metry i tęczowe fryzury. No i do szkoły chodzi się tylko dlatego, że tam jest boisko/hala/basen. Gdzie tu realizm? Bo mają, na papierze, po 15 lat? :D A bohater, który ma 22, musi być już poważny i nie ma prawa tracić czasu na coś, co nie daje mu wymiernej korzyści?
No ja nie wiem, nie wiem…
Ci tutaj, poza jednym, i bez biegania dość wyraźnie marnowali czas. Mam wrażenie, że zachowywali się dość typowo jak na studentów, ale może się nie znam.
Ponieważ w międzyczasie zaczęłam sobie to anime oglądać, przestałam być bezstronna i mogę poczuć wenę do bronienia go, ups! Tak więc myślę, że w tym miejscu skończę ;)
Re: Rozczarowujące anime
To „sprawy sercowe” stanowiły motywację dla uprawiania sportu.
Bohater filmu Wibledon też ma podobną motywację, aby się bardziej starać (tak, wiem, to nie jest anime)
A w Taisho Zamurai jest w zasadzie pokazana krytyka takiej pracoholiczno‑nieustępliwej postawy. I jej konsekwencji dla życia osobistego i zdrowia.
Re: Rozczarowujące anime
Jedno z najlepszych sportowych anime, jakie widziałam
Co do seiyuu: to nie tak, że z Haikyuu!! mamy w tym anime jednego Daichiego – po przejrzeniu obsady wyszło mi na to, że około połowy to aktorzy, którzy w Haikyuu!! grali mniejsze i większe role. Z samego Karasuno jest jeszcze Suga i Kei, a poza tym jeszcze kilku innych bohaterów, których większość kojarzę z imienia. Z jednej strony żałuję, że Kakeru nie miał głosu Tobio, bo to by dopełniło podobieństwa tych postaci, z drugiej jego seiyuu zrobił tak dobrą robotę, że trudno sobie wyobrazić innego aktora w tej roli. Bardzo mi się podobało, pewnie będę śledzić jego karierę.
Kaze ga Tsuyoku Fuite Iru
Zaczynając od ogólnego zarysu – bardzo się cieszę, że tym razem nie mieliśmy znowu do czynienia z typowym licealnym klubem sportowym, a ze starszymi studentami, fajna odmiana. Do tego pierwszy raz miałam do czynienia z anime o bieganiu, więc było to coś czego wcześniej nie doświadczyłam, co jest dla mnie bez wątpienia zdecydowanym plusem. Tempo akcji było dla mnie odpowiednio zrównoważone, nie czułam, by seria się ciągnęła, ale także nie czułam by wydarzenia leciały na łeb na szyję. Mogę się trochę jedynie przyczepić do tego, że nie poczułam za bardzo by minęło kliknij: ukryte aż 10 miesięcy od pierwszego odcinka do Hakone Ekiden, ale zdaję sobie sprawę, że to może być kwestia mojego dosyć szybkiego obejrzenia serii. Pory roku się zmieniały, więc możliwe, że to po prostu moja nieuwaga.
Grafika także była bardzo ładna, dopracowana, chociaż niektóre sceny mogły wydawać się karykaturalne, jak np. biegnący Książe. Zastanawiam się czy to nie celowy zabieg, bo przyznam, że ja na tych scenach płakałam ze śmiechu (dosłownie). Do tego nie wiem, czy to tylko ja, ale… Projekty postaci bardzo przypominały mi postacie z Haikyuu. Jak pierwszy raz zobaczyłam Kakeru, to miałam takie… „To teraz Kageyama będzie biegał?!”. Miałam takie wrażenie podobieństwa aż do ostatniego odcinka. Tak samo Haiji… Może to przez fryzurę, kształt twarzy? Hmm, nie wiem. Możliwe (a nawet najbardziej prawdopodobne), że to tylko moje subiektywne wrażenie.
Muzyka była po prostu ok. Właśnie sobie słucham drugiego endingu, który mi się chyba najbardziej podobał z całego soundtracku.
Technicznie wszystko było dla mnie bardziej niż dobre i za samo to seria zyskuje u mnie parę punktów więcej, jednak największym plusem tego anime są postacie.
Mamy 10 facetów z własnym unikalnym charakterem i każdego jakimś cudem dało się fajnie przedstawić w zaledwie 23 odcinkach. Wiadomo, że to na Kakeru i Haijim skupiała się największa uwaga, ale nie było to po prostu nachalne. Często w sportówkach jest tak, że główni bohaterowie kradną całą akcję, a poboczni są, bo są i tworzą jakieś tam tło.
Tutaj tego aż tak nie odczułam. Cała grupa była super, każda postać była inna, z własną historią, co najważniejsze nieprzedramatyzowaną, więc dla mnie jak najbardziej na plus. Moimi ulubionymi postaciami byli chyba Haiji i Prince. kliknij: ukryte Mega mi przykro było, kiedy w ostatnich scenach widziałam, jak ten pierwszy utykał, wiedząc, jak bardzo kochał biegać… Ale przynajmniej spełnił marzenie ;)
Co do fabuły, to uważam, że to anime jest serio realistyczne, jak na sportówkę. Nie znajdziemy tu jakiś super dziwnych skillów, jak w chociażby Kuroko no Basket. Widziałam niżej kilka komentarzy, że jak ktoś się zna na bieganiu, to nie weźmie go na poważnie. Ja się nie znam i nie neguje, że faktycznie niektóre zabiegi fabularne mogły być nierealne, bo sama wręcz uznałam, że progres Księcia chociażby był zbyt szybki, ALE w porównaniu do innych serii sportowych, ta się cechuje moim zdaniem odpowiednim balansem pomiędzy realizmem, a takim zdrowym nienachalnym popychaniem akcji do przodu, poprzez właśnie postępy poszczególnych postaci.
kliknij: ukryte Bardzo podobało mi się jak wszyscy członkowie klubu się ostatecznie zaangażowali w bieganie, nawet jeśli na początku Haiji musiał się uciekać do manipulacji i szantażu. Kilka ostatnich odcinków było wręcz wzruszających i nie będzie zaskoczeniem, jak przyznam, że po zakończeniu zwyczajnie się poryczałam z emocji.
Podsumowując – bardzo ujął mnie ten tytuł. Na tyle, że chciałabym w przyszłości jeszcze do niego wrócić. Było po prostu przyjemnie. Odpowiednia mieszanka okruchów życia i sportu zawsze znajdzie miejsce w moim serduchu.
Ode mnie ocena 9/10. Choć mocno się wahałam, czy nie dać 8, bo jednak parę wad widziałam, ALE jako, że oceniam na podstawie ogólnego wrażenia, to 9 jest jak najbardziej zasłużona.
Polecam serdecznie obejrzenie, jeśli ktoś by się wahał. Jakiekolwiek by ktoś miał preferencję, to myślę, że akurat na tym tytule się nie zawiedzie.
8+/10
- Trochę mało sportu/emocji sportowych w sportówce. Wyszły takie bardziej „okruchy” dookoła sportu – ale wyszły super.
Plusy:
+ Bohaterowie. W ciągu raptem 2 czy tam 3 pierwszych epków udało się przedstawić dziesięcioosobową paczkę świetnych postaci i trzymać wysoki poziom aż do końca. Czapki z głów.
Mało wyszło plusów i minusów, ale to w sumie tyle. 23 odcinki jak paczka kumpli mierzy się z prywatnymi problemami jednocześnie biegając razem. Warto!
Aspekt sportowy na bok.
Według mnie to anime jest zrobione właśnie bardzo podobnie do wspomnianego wyżej Ping Ponga, czyli bieganie jest tu pewnym pretekstem dla pokazania warstwy obyczajowej związanej z amatorskim bądź półamatorskim uprawianiem sportu. Jak dla mnie to się nawet udało. Oglądałem to anime po emisji w sekwencjach po parę odcinków. I cóż… jest trochę rozwleczone na potrzeby produkcji. W każdym razie takie odnoszę wrażenie. Manga znając życie jest szybsza i bardziej skondensowana (nie wiem, bo nie czytałem). To jest spory problem wielu ekranizacji. Kończąc jednak narzekanie muszę powiedzieć, że całą historyjka jest nawet ok. Nie ma tu wielkich emocji i wielkich dramatów, ale moim zdaniem to niepotrzebne. Obejrzałem, a zazwyczaj takich anime nie oglądam.
Jak dla mnie to takie trochę naciągnięte 7/10. Naciągnięte, bo nie było moe dziewuszek robiących moe rzeczy (a to przecież ostatnio trzon tego typu produkcji). Zawsze oceniam wyżej tytuły idące pod prąd istniejącym trendom.
Moe dziewuszki są… ;>
Z adaptacji wywalili np. kliknij: ukryte podchody hany do MC.
Zabawny opis
Widzę, że recenzentka tak się zna na sporcie jak ja na asteroidach.
Ta bajka ma w sobie całe 0% realizmu, ale okej.
Nie mówię, że to źle, ale nawet dla laika wygląda to na sci‑fi. A mój kolega (który już nawet ostatnio wygrał coś w bieganiu) śmiał się tylko, jakie to głupie.
Re: Zabawny opis
Re: Zabawny opis
A pisząc o realizmie, chodziło mi głównie o ukazanie biegania (tak jak np. w Kuroko no Basket czy Haikyuu!! ocenia się mecze, czy mają realistyczne zagrania itp.). Nikt mi nie powie, że w Kaze… były jakieś supermoce, przyspieszenia nie z tej ziemi czy bieganie 100 metrów przez piętnaście minut. Oceniając bardziej całościowo, rzeczywiście dałoby się powątpiewać w pewne rzeczy, w ten sposób jednak nawet takie Giant Killing, chwalone w końcu za realizm, można podpiąć pod fantastykę.
Re: Zabawny opis
To tylko znaczy, że nie masz żadnego pojęcia o tej dyscyplinie.
Żaden z ich czasów nie był możliwy do zrealizowania.
O szczegóły tych zawodów można się spierać, ale już w założeniach to nie miało prawo tak działać, niezależnie od włożonego wysiłku. Zwykła fikcja literacka, dość daleka od realizmu.
Re: Zabawny opis
Samo bieganie zaś jak najbardziej ok.
kliknij: ukryte [link] wal się Musa -_-
kliknij: ukryte Oj, ale przecież wszyscy wiemy, że ona polubiła ich obu, więc po studiach będą żyć w poligamicznym związku xD Przynajmniej taki jest mój headcanon xD
koniec biegania
Końcówka, już po Hakone, mnie rozbroiła. Twórcy okazali się okrutnikami, kliknij: ukryte nie wyjawiając nam, kogo lubi Hana.
odcinek 18
Kakeru jest uroczy z tym swoim nieogarnięciem w niektórych sytuacjach. Fajnie było znów zobaczyć Fujiokę.
kliknij: ukryte Biedny Shindo. Chociaż nie mogłam odgadnąć, kliknij: ukryte czy to on, czy Haiji zachorował, dopiero po komentarzach innych i zwróceniu uwagi na scenę wspólnego świątecznego posiłku, gdzie brakuje Shindo przy stole, zorientowałam się, co i jak.
ep 10
odcinek 10
Mam nadzieję, że za tydzień któryś z chłopaków zdoła uzyskać odpowiedni czas w kolejnym biegu.
Odcinek 9
Odcinek 7 - refleksje
odcinek 6
Stwierdzam też wszem i wobec, że Haiji ma świetne podłożony głos. Ten jego pozorny brak emocji, prawie że lekceważący ton głosu np. gdy rozmawiał z Kingiem czy Kakeru – Toshiyuki Toyonaga robi to po prostu wspaniale. Innych też się bardzo dobrze słucha, moimi innymi ulubieńcami są Książę i Takashi (nie wierzę, że tego pierwszego „gra” aktor od Chizuru z „Kimi to boku”; zresztą, także Takashi i Haiji brzmią zupełnie odmiennie od postaci z wyżej wymienionej serii – seiyuu bywają niesamowici).
Jeśli dalej będzie tak dobrze, pierwsze miejsce „Haikyuu!!” wśród moich ulubionych sportówek będzie zagrożone. A na pewno już darzę większą sympatią ekipę biegaczy niż siatkarzy, choć przecież i ekipa Hinaty jest wspaniała.
Po 3 epkach
Generalnie Haiji jest genialny, już uwielbiam gościa. Z jaką gracją on tam wszystkimi manipuluje, a jak przy tym jest jednocześnie sympatycznym gościem, to się nie da wręcz opisać. Pozostaje tylko kwestia dlaczego tak mu zależy na tym wyścigu. Patrząc po tej jego kontuzji obstawiam, że kliknij: ukryte to dosłownie jego ostatnia szansa na takie wyścigi będzie. Możliwe, że czeka go operacja, bądź lekarze prognozują, że stan jego nogi będzie się pogarszał. No coś w tym stylu w każdym razie.
Jeśli chodzi o Kakeru, to teraz powinniśmy dostać ważny moment dla rozwoju tej postaci, bo zostanie nam pewnie przedstawiona cała historia, przez którą nabawił się takiej traumy. To będzie też pierwsze poważne wyzwanie dla fabuły – czy przedramatyzują to, czy nie. Jeśli uda się z tego dobrze wybrnąć, zapewne będzie można też spać spokojnie o całą resztę.
Poza tym jestem zakochana w endingu. Obok tego do Merc Storia jest to na razie mój ulubiony utwór z tego sezonu. O grafice nie muszę chyba wspominać, bo jest świetna. Animacja biegów jest płynna, krzywizn brak, do tego stylistycznie dobrze to dopracowano. Miodzio.
Ja póki co jestem tym zachwycona i jest to na razie mocny kandydat do mojej sezonowej topki (ba, nawet na no. 1). Z niecierpliwością czekam na więcej!
Re: Po 3 epkach
Re: Po 3 epkach
Re: Po 3 epkach
Po 1 epku
Na razie pierwszy odcinek zaczął się dobrze. Przede wszystkim miło, że mamy do czynienia ze studentami, nie uczniami liceum. To zawsze fajna odmiana a wydaje mi się, że zaprezentują się oni stosownie do wieku. Podoba mi się też charakter głównego bohatera. W końcu nie jest to super energiczny dzieciak, który się wszystkim jara, ale też nie można go nazwać sztywniakiem. Ma fioła na punkcie biegania i czasami mu pod tym względem naprawdę odbija. Z drugiej strony jest Kakeru, który wydaje się bardziej poważny. Ale np. jego mina w łazience daje nadzieję, że nie będzie to kolejny nudny, wiecznie milczący typ. Poza tym skoro zaczęło się od tego, że coś ukradł, to już go to wyróżnia z grona podobnych postaci, którzy raczej by się na coś takiego nie zdobyli. Reszta bohaterów to… cóż… zbieranina różnych typów osobowości. Na razie żaden jakoś szczególnie nie rzucił mi się w oczy, mam nadzieję, że z czasem ich charaktery zostaną trochę rozbudowane. Nie chciałabym, żeby poprzestali na budowaniu ich kreacji wokół tej jednej cechy przedstawionej w pierwszym epku.
Wizualnie było świetnie, choć momentami miałam wrażenie, że animacja nie była taka płynna, jak być powinna. Mimo wszystko zostało to odpowiednio zamaskowane i nie rzucało się bardzo w oczy. Za to pod względem stylu, nie mam temu nic do zarzucenia. Fajny op i ed, pewnie będzie mi się ich dobrze słuchało.
Także jestem nastawiona bardzo pozytywnie. Dodatkowo 23 epki dają nadzieję na dobrze rozbudowaną historię a pierwowzór książkowy – na jej zakończenie.
Graficznie prezentuje się również bardzo dobrze, przynajmniej na razie.
Nie jest to jeszcze dostatecznie dużo, aby utrzymać mnie przy ekranie ale chętnie poczekam jeszcze na część sportową i zobaczę, jak wygląda współzawodnictwo.
Bardziej jaram się na Tsurune: Kazemai Koukou Kyuudou‑bu(łucznictwo brzmi ciekawiej, no i KyoAni) ale zapowiada się na całkiem fajną sportówkę.