Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

1/10
postaci: 1/10 grafika: 6/10
fabuła: 1/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

1/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 1,25

Ocena czytelników

2/10
Głosów: 12
Średnia: 2,42
σ=1,32

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Zegarmistrz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Limeiro Senkitan

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2003
Czas trwania: 13×25 min
Tytuły alternatywne:
  • Lime-Colored History of War
  • らいむいろ戦奇譚
zrzutka

Wojna japońsko­‑rosyjska z majtkami na pierwszym planie jako dowód na to, że oryginalność w anime nie zanika. Patriotyczne ecchi: tego jeszcze nie było!

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Czy zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby Liga Polskich Rodzin zamiast zajmować się polityką zaczęła kręcić anime? Cóż, studia Soft Garage i KSS postanowiły udzielić nam odpowiedzi na to palące pytanie.

Na początku XX wieku na Dalekim Wschodzie zderzyły się imperialistyczne zapędy dwóch państw: carskiej Rosji oraz Japonii, która dzięki podjętym na szeroką skalę transformacjom zaczynała właśnie wchodzić na międzynarodową arenę polityczną. Jako że w Rosji istniało silne stronnictwo dążące do zbrojnego rozstrzygnięcia sporu, a Japonii także nie można było odmówić ambicji, doszło do wojny, będącej chyba najzabawniejszym konfliktem XX wieku, jeśli pominąć podjęte przez Włochy próby podboju Etiopii.

Fabuła przenosi nas w trudny dla Japonii okres. Generalnie uderzenie powiodło się i Rosjanie zostali zmuszeni do odwrotu: broni się tylko niezdobyty fort Port Artur, chroniony przez niewyżytego seksualnie Grigorija Rasputina i wezwane przezeń złe moce (notka historyczna: w rzeczywistości obroną Port Artur dowodził admirał Stiepan Osipowicz Makarow, a nie Rasputin). Sytuacja z każdym dniem pogarsza się, gdyż na odsiecz Rosjanom zdąża już flota bałtycka. Sztab japoński jeszcze nie wie, że utraciła ona zdolność bojową w sztormach u wybrzeży Afryki. Czy nasi bohaterowie zdążą uratować Japonię, nim przybędą okręty nieprzyjaciela i zatoną same z siebie / zostaną zatopione w bitwie pod Cuszimą, jak to miało miejsce w historii?

Tego heroicznego zadania (w slangu graczy komputerowych to się nazywa „grać na easy”) podejmie się grupa niebagatelnych i bardzo pomysłowych bohaterów. Pierwszoplanową rolę gra w tej serii bielizna bohaterek, której poświęcono większość czasu ekranowego i która swymi dokonaniami deklasuje pozostałe postaci. Bohaterowie drugoplanowi – gapowaty nauczyciel Shintaro Umakai i stanowiące japoński oddział do zadań paranormalnych jego podopieczne (energiczna Momen Sanada, wychowana w wojskowej rodzinie Asa, zafascynowana zachodnią kulturą Sarasa, kapłanka Kinzu), a także liczni wojskowi i marynarze z obsady okrętu, nie posiadają nawet połowy charakteru i osobowości majtek. Nic dziwnego więc, że poświęcono im odpowiednio mniej uwagi.

Fabuła Limeiro Senkitan raczej nie zdobyłaby nagrody w żadnym konkursie. Seria opowiada bowiem o przygodach łazęgi, któremu powierzono rolę nauczyciela żeńskiej części załogi latającego okrętu wojennego, biorącego udział w walkach z Rosjanami. Połączenie, jakiego ośmielono się dokonać, jest dość karkołomne. Z jednej strony mamy walki na froncie, z drugiej – zespół panienek przywołujących duchy zwane renji i walczących z ciemnymi siłami. Otrzymujemy więc mieszankę serii haremowej z magical girls (z bardzo silną domieszką ecchi) oraz osadzoną w historycznych realiach wojenną przygodą. Kolejne odcinki najczęściej skupiają się jednak albo na majtkach, albo na wziętych z kosmosu problemach dziewczyn z trocinami zamiast mózgu. Przyjdzie nam śledzić życiowe kataklizmy w rodzaju stłuczenia lusterka, obrażenia się na kogoś albo bycia o kogoś zazdrosnym. Jakby z boku żyje sobie samotny i niekochany wątek główny, mający wprawdzie większy potencjał, ale traktowany po macoszemu. Niemniej jednak nie to jest najgorsze.

Najgorsze jest przesłanie. Seria ta bowiem jest propagandowym manifestem. Opowiada o walce młodych dziewcząt, które poświęcają się dla dobra swego kraju, walcząc z wrogiem i marząc o tym, że kiedyś Japonia będzie wielka i silna. Twórcy nie stracili chyba ani jednej okazji, by przypomnieć nam, że powinniśmy marzyć o oddaniu życia za Wyspy Japońskie. A wszystko to w różowiutkim jak bielizna bohaterek, słodkim, hurraoptymistycznym sosie, od którego zęby bolą. Naprawdę aż się niedobrze robi… Także umieszczenie akcji serii akurat w tym momencie historii nie jest najlepszym pomysłem. Może jest to spaczenie zawodowe, ale po prostu pamiętam, jak wyglądała wojna japońsko­‑rosyjska i co Rosjanie w jej trakcie robili, żeby tylko nie wygrać. Raczej nie pomagało mi to traktować fabuły poważnie. Zresztą nie trzeba studiować historii, żeby wiedzieć, jak skończyło się to w nieco dalszej perspektywie.

Grafika składa się z dużej liczby żywych barw i wywołuje skojarzenia z kolorowymi cukierkami, które czasem sprzedaje się w supermarketach. Właściwie trudno jej coś zarzucić, ale pod tym lukrowanym tłem bardzo trudno znaleźć coś naprawdę wartościowego. Liczne walki wyglądają marnie, a wykorzystane w nich efekty komputerowe są naprawdę bardzo słabej jakości. Co więcej, twórcy raczej się nie wysilali i zdarzało im się wycinać i powtarzać w kolejnych odcinkach całe sceny… Efekty dźwiękowe natomiast to uczciwe rzemiosło. Raczej trudno coś tu skrytykować, lub też piać peany. Owszem, zarówno aktorzy podkładający głosy, jak i muzyczka w tle są całkiem nieźle dobrane, niemniej jednak zdarzało mi się słyszeć o wiele lepsze ścieżki dźwiękowe. Niestety oprawa techniczna daje się sprowadzić do jednego wspólnego mianownika: przemysł.

Szczerze mówiąc, anime to mi się wyjątkowo nie spodobało. Drętwa fabuła, zdominowana przez bardzo schematyczne bohaterki, których rola ogranicza się do młócenia kolejnych wrogów i pełnienia funkcji wieszaków na bieliznę, oraz patriotyczne zapędy twórców doprowadziły do powstania niesamowitego połączenia. Jest ono tak zabójcze, że obejrzenie do końca nawet jednego odcinka jest testem wytrzymałości i siły woli. Jedynka, którą otrzymuje ta seria, jest całkowicie nieuzasadniona. Prawdę mówiąc, żeby zasłużyła ona na 1, musiałbym podnieść o 2­‑3 punkty oceny wszystkim innym ocenianym tytułom.

Zegarmistrz, 11 lutego 2007

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: KSS, Softgarage
Autor: Satoru Akahori
Projekt: Mayumi Watanabe
Reżyser: Akira Suzuki
Scenariusz: Satoru Akahori, Takao Yoshioka
Muzyka: Toshiyuki Oomori