Komentarze
Kanata no Astra
- Dobre, ale uproszczone i ugrzecznione : Uratugo : 30.11.2019 02:07:59
- I tutaj też ocena całkowicie inna : Łowca czarownic : 26.10.2019 21:33:23
- Więcej niż pozytywne zaskoczenie : Sezonowy : 10.10.2019 09:55:43
- komentarz : imspidermannomore : 8.10.2019 18:08:07
- komentarz : yapi-kun : 8.10.2019 17:33:16
- Kanata no Astra po 12 odcinku (koniec) : MrParumiV18 : 28.09.2019 03:05:48
- komentarz : Patka : 21.09.2019 12:31:31
- było ciepłe lato, choć czasem padało : imspidermannomore : 19.09.2019 15:06:22
- komentarz : blob : 19.09.2019 00:48:12
- ocena ep10 : Weiter : 13.09.2019 18:56:01
Dobre, ale uproszczone i ugrzecznione
Przede wszystkim uważam, że to anime sprawdziłoby się znacznie lepiej, jako Seinen- albo bardziej rozbudowany i mocniejszy shounen. Szczerze? „Kanata no Astra” miało potencjał dorównujący „Fullmetal Alchemist”, ale z jakichś powodów postanowiono trochę zmarnować potencjał już w samym zarodku. Nie oznacza to, że seria jest słaba- nie jest. Nie jest jednak również wybitna. Czego zabrakło?
Zabrakło realnie zbudowanego kontekstu politycznego. Cała historia uniwersum była dość logicznie i dobrze zbudowana, ale rozwiązanie problemów historyczno‑politycznych było niezwykle infantylne i oderwane od realizmu. kliknij: ukryte Skoro światowy rząd postanowił wymazać prawdziwą historię, to dlaczego tak łatwo poszło naszej grupce upublicznienie wszystkiego? Przede wszystkim: w jaki sposób rządowi udało się tego dokonać? Ładnie prosząc ludzkość, żeby okłamała swoje dzieci? Nawet jeżeli 99% ludzi by się posłuchało, to jeden procent na pewno by się zbuntował, a w przypadku całej ludzkości, jest to liczba ogromna, powodująca, że plan nie mógłby się powieść. Aby plan był skuteczny, niezbędny był terror, a jeżeli światowy rząd byłby zdolny do użycia przemocy, na pewno tak łatwo nie udałoby się grupce nastolatków ujawnić prawdy.
Sprawa druga: kliknij: ukryte klonowanie ludzi było zakazane. Wszystko ładnie, pięknie, ale w sprawę było zamieszanych kilku wpływowych ludzi- dwóch wybitnych naukowców, polityk, trójka- zapewne zamożnych- artystów, a przede wszystkim król, którego rola polityczna została z jakiegoś względu spłycona i tak naprawdę niewyjaśniona. Można by pomyśleć, że w sprawę zaangażowanych było wiele osób, łącznie z rządem, jednak… okazało się, że klonowanie było kilkuosobowym spiskiem, który wystarczyło podać do mediów, żeby wszystkich pozamykać, łącznie z królem. Poza tym jakoś wątpię, żeby rząd nie był zainteresowany eksperymentami na klonach- to było oczywiście zakazane, ale mleko się rozlało, a przecież w sensie prawnym prawdopodobnie nie było żadnych regulacji nadających klonom statusu człowieka…
Wracając do króla- kliknij: ukryte jaką pełnił rolę? Jakie realne miał wpływy? Na czym polegałą jego władza? Co to za król, którego bez przeszkód może aresztować byle dzielnicowy? (tu pojawia się złośliwość, ale w gruncie rzeczy do tego się to sprowadza). Po fabule można było wywnioskować, że był on figurantem, ale ostatni odcinek wyraźnie zaznaczył, że Charce „zrzekł się realnej władzy”, więc jednak jakaś tam władza królewska była.
Sami bohaterowie, choć trochę uproszczeni, nie byli specjalnie płascy, ale nie wykorzystano do końca ich potencjału, wynikajacego chociażby z problematycznego dzieciństwa. Zupełnie natomiast pominięto rodziców głównych bohaterów, którzy prezentowali się bardzo dobrze, a jednak ich czas antenowy był właściwie marginalny.
To teraz: co mi się podobało?
Oczywiście sam pomysł był bardzo dobry: jak napisano w recenzji, wiele z pozornie infantylnych rozwiązań fabularnych miało swoje mocne wyjaśnienie w późniejszych odcinkach. Perspektywa podróży po planetach była bardzo ciekawa i nie przeszkadzało mi nawet uproszczenie różnych problematów z taką podróżą związanych. Podobali mi się bohaterowie, którzy choć trochę zbyt cukierkowi i mimo wszystko zbyt szablonowi, budzili sympatię. Podobały mi się ich historie i przeżycia emocjonalne. Podobało mi się uniwersum, które miało dobre bardzo dobre podstawy. Podobała mi się grafika oraz klimat. Podobała mi się sprawnie i spójnie poprowadzona fabuła, nawet jeśli na koniec ją zinfantylizowali.
Uważam, że „Kanata no Astra” mogłoby być wybitne, gdyby tych 12 odcinków stanowiło część pierwszą, zakończenie nie było cukierkowe, a wręcz przeciwnie i druga część serii polegałaby na kliknij: ukryte mierzeniu się „Grupy b‑5” ze światowym rządem, problemem masowego kłamstwa, cenzury i terroru, który nie tylko polega na fizycznej przemocy, a również na tym, co zrobiono z ludzkością- odebrano im religie, narodowości, rozbrojono ich, odebrano im wiele z wolności osobistych.
W sensie etycznym, zakończenie serii było niezwykle pesymistyczne, jeśli nie po prostu straszne- wnioski jakie można wyciągnąć z serii są takie, że kliknij: ukryte do zbudowania lepszej rzeczywistości niezbędne jest zniesienie narodów, religii, wartości wyższych i aksjomatów. Konkluzje- jeśli nie są stricte komunistyczne, to na pewno postmarksistowskie. Ale to temat na zupełnie inną kwestię…
I tutaj też ocena całkowicie inna
Niestety przygody okazały się niemal całkowicie odrealnione, ugrzecznione oraz w większości wyprane z emocji i nieklimatyczne. Kiepskie rozłożenie akcentów humorystycznych psuło nawet dobre epizody. Totalnie zignorowanie problemów takiej podróży nawet mocno zasugerowanych w anime jak brak żywności czy wody. Zawsze wszystkiego było pod dostatkiem a poszukiwania żywności sprawdzały się do przytykania urządzenia do różnych roślin. Byłem przekonany, że będą zmuszeni np. kliknij: ukryte zabić te ptaki które im towarzyszyły. Głodować, kłócić o racjonowanie porcji czy wręcz zwyczajnie martwić tym bardziej
Obawiam się, że na Ziemi w dużym mieście bez pieniędzy szybciej by zgłodnieli niż gubiąc się w kosmosie. Inna sprawa to totalnie przesadzone akcenty przygodowe i wyczyny Kanaty. Ja rozumiem, że to przygodowa seria ale nie spodziewałbym się tam supermena.
Postacie były różne – o ile niektóre są naprawdę ciekawe jak siostry, Aries czy Esposito to pozostała część dzieci była zdecydowanie gorsza. Nie za bardzo trawię niektóre archetypy użyte w tym anime. A postać kliknij: ukryte wybranka Quittorie to dla mnie całkowita enigma. Postać Poliny była świetnym motywem ale niewykorzystanym niestety Rozwinięcie fabuły było ciekawe ale całkowicie poza kilkoma zdaniami i kliknij: ukryte bardzo dobrze postawionego pytania przez artystę o to jak mogli wychowywać dzieci z taką myśląpominięto psychologię rodziców oraz dzieciaków. Sama konstrukcja świata i funkcjonowania świata pomimo dobrego pomysłu zdecydowanie zbyt naiwne.
Nie żałuję poświęconego czasu ale zdecydowanie nie trafili w oczekiwania po tej serii oraz gust. Zapewne kwestia doświadczeń i oczekiwań bo seria obiektywnie rzecz biorąc jest niezła, ma zamkniętą historię i dobrze wygląda. Po prostu nie dla mnie. Zbyt ponury i za stary jestem.
Więcej niż pozytywne zaskoczenie
Scenariusz przemyślany pod względem struktury i tempa, gdzie pojawiającym się z odcinka na odcinek wątkom dano wybrzmieć do końca, a bohaterom rzetelnie przedstawić się widzowi i dać poznać z więcej niż jedna strony. Nikogo nie pominięto, nikogo nie zepchnięto na boczny tor. I co już zupełnie niezwykłe, każdy z bohaterów (a jest ich tu dziewięciu, czy nawet dziesięciu, jeśli liczyć rosyjską kosmonautkę) ma swój arc i na koniec opowieści jest innym człowiekiem, niż w chwili, w której zaczynał podróż w nieznane. Tyle splatających się ze sobą osobistych wątków i historii, a mimo to żadnego większego zgrzytu, fabularnych dziur i cudów wziętych z kapelusza, żeby tylko scenariusz się nie posypał (z jednym istotnym wyjątkiem, o czym dalej). Przeciwnie: wszystko tu zostało przemyślane by działało precyzyjnie i niezawodnie jak szwajcarski zegarek.
Sposobu, w jaki odsłaniane są kolejne warstwy intrygi, nie powstydziłby się pierwszej wody kryminał. Raz, bo cały czas historia trzyma się kupy, a nowe wątki są porządnie umocowane w tym, co już nam opowiedziano i co do tej pory mogliśmy zobaczyć. Nie mogłem oprzeć się pragnieniu znalezienia na własną rękę odpowiedzi na dręczące bohaterów pytania „co, kto, dlaczego”, dając wodzić się za nos autorowi i będąc pozytywnie zaskakiwanym, gdy moje koncepcje brały w łeb jedna po drugiej.
Dwa, bo przez cały czas towarzyszy nam atmosfera czającego się gdzieś w tle nieustannego zagrożenia, świadomie zamaskowanego pozornie beztroską radością z eksploracji nowych planet, budowaniem przyjacielskich więzi, byciem nastolatkiem i cieszeniem się nieograniczona swobodą po raz pierwszy w życiu.
Trzy, bo kolejne etapy odsłaniania kulisów dramatu, który skazał bohaterów na kosmiczną poniewierkę, są jak puzzle. Nie tyle obalają i obracają wniwecz wcześniejsze hipotezy i wątki, co dołączają kolejne elementy do skomplikowanej układanki, powoli nabierającej intrygującego i zarazem złowieszczego kształtu.
W tym kontekście oczywistym kiksem fabularnym jest sposób, w jaki wprowadzono do gry rosyjską kosmonautkę z jej statkiem, bez których historia zakończyłaby się katastrofą. Tu szczęśliwe zbiegi okoliczności wyglądały tak, jakby tego akurat dnia i w tym właśnie miejscu urządziły sobie zjazd rodzinny. Całe szczęście, że akcja toczy się na tyle wartko, iż pozwala szybko zapomnieć o tym potknięciu. Mimo to, można było Polinę wprowadzić do gry w lepszy, bardziej przemyślany i wiarygodny sposób.
Satysfakcjonujące zakończenie. Przyjemnie było ujrzeć bohaterów po kilku latach, już w dorosłym, dobrze poukładanym, a jednocześnie dopiero się rozpoczynającym, nowym życiu.
Dobre kino, dobra historia. Oby takich pojawiało się więcej.
kliknij: ukryte Rozumiem, że cała załoga została wyrzucona na śmietnik kosmosu, ponieważ rząd wziął się za tyłki osobom próbującym procederu klonowania? Ten artysta coś tam wspominał, że szkoda, że nie dostanie jednak nowego ciała. Czyli zamierzali przenieść pamięć do nowego ciała, ale zarzucili plan, bo mogli trafić do paki? Tym samym wymyślili, jak pozbyć się niechciane klony i tadam, mamy wyjaśnione wydarzenia z pierwszego odcinka?
No, zdziwko na maksa, że nie są z Ziemi, tylko Astry.
Nie wiem, czy słabo pamiętam, czy to błąd w logice anime. Odcinek/ki wstecz Polina pytała się, który mamy rok i odpowiedzieli jej wedle kalendarza ziemskiego. Skoro mieszkają na Astrze, to jak liczą lata? Jeśli tak samo jak na Ziemi, to czemu robili wielkie oczy, jakoby nigdy nie słyszeli o takiej planecie?
Kanata no Astra po 12 odcinku (koniec)
Od tak piątego odcinka dało się tą serię oglądać, bo wcześniej… pisałam w pierwszym komentarzu.
5/10
było ciepłe lato, choć czasem padało
Najważniejsze, że seria jest zamknięta i ma swoją konkluzję, dlatego można ją spokojnie obejrzeć jako zamkniętą całość.
ocena ep10
Niestety jest to seria, która cechuje się uczuciem „ciągłego zagrożenia”, a co za tym powinno iść, to kliknij: ukryte zgony postaci. Nie kupuje tego, że przez 10 odcinków przetrwali absolutnie wszyscy. Bardzo szybko widz odkrywa, schemat planeta>zagrożenie>ucieczka. Efekt jest taki, że kompletnie nie przejmujesz się tym, co się dzieje. Zagrożenie z plaży, nie wywołało żadnego odczucia, bo doskonale już zdajesz sobie sprawę, że armor plot wybroni postacie.
Również po macoszemu potraktowano kwestie żywności i wody. Rozumiem bardziej rozwiniętą technologie, która umożliwiała na znacznie większe standardy niż my w obecnych czasach, ale sposób w jaki twórcy nam to ukazali był śmiesznie słaby. Tak bardzo podkreślają, że potrzebują, tyle i tyle wody/żywności, a i tak nijak to się miało do tego co nam ukazywali.
Zawsze jedzenia i wody mają pod dostatkiem, niezależnie od tego co się działo.
Nie do końca odpowiadały mi też relacje między postaciami. Choć same postacie są przyjemne, to ich relacje między sobą są zwyczajnie nudne i nieco sztuczne. Szacun dla samców, że żaden nawet nie pomyślał o drugiej stronie, prawdziwi mistrzowie samokontroli.
Jak dla mnie seria cierpi na zbyt dużą sielankowość. Wszelkie kryzysy czy konflikty nie mają żadnych przykrych następstw.
Mimo wszystko czekam na 2 kolejne odcinki i dziękuje za zachęcenie. ;p
info co do ep 12
[link]
Kanata no Astra po 10 odcinku
Ci co porzucili – zachęcam serdecznie wrócić.
Ci co zostali – mam nadzieję, że podzielają moje zdanie.
Sztos
Ja wiem, że można się tu uczepić wielu rzeczy, ale takich emocji przy oglądaniu nie miałem już dawno. Co odcinek to cliffhanger z plot twistem. Jak dla mnie sztos i mam nadzieję, że finał tego nie zepsuje.
ep3
trzeci odcinek
Może najpierw plusy – intrygujący pomysł wyjściowy; pierwsze dwie minuty anime; postać Zacka, jedyny bohater, którego da się słuchać (choć ten plus jest bardziej na zasadzie „bo reszta postaci jest do bani” niż że to jakaś bardzo ciekawa osóbka). Co jeszcze? Nic.
Cała reszta, począwszy od wykorzystania pomysłu wyjściowego, po bohaterów (poza wspomnianym Zackiem), prowadzenie fabuły, humor na razie nie prezentuje się najlepiej. Nie chcę omawiać wszystkich bolączek, bo nawet nie wiem, jak je ogarnąć (pewnie po drodze zapomniałabym połowy), napiszę tylko o dwóch największych: bohaterach i humorze. Tak, wiem, samemu przebiegowi dotychczasowej fabuły należałoby poświęcić spory akapit – na razie nie podejmę się tego zadania…
Postaci są okropne. Przeżyję, że seria nie okazała się robiona na poważnie, jak sądziłam, niech sobie będzie lekką serią o próbie przetrwania w kosmosie, z dala od domu, ciężko jednak będzie mi czerpać przyjemność z oglądania, jeśli niemal każdy bohater irytuje swoim zachowaniem, a razem już w ogóle tworzą mało sympatyczną paczkę. Dostaliśmy m.in. pana ponurego (oczywiście z głosem Kouki Uchiyamy), wstydliwą, ciągle przepraszającą okularnicę, uroczego i wesołego dzieciaka (wprowadzenie go do grupy to dla mnie nieporozumienie, może później odnajdzie się w tym większy sens), pana pięknisia, nie mówiąc o dwójce głównych bohaterów. Aries to typowa, wiecznie uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do wszystkiego, naiwna, chcąca się ze wszystkimi zaprzyjaźnić osóbka. Jej optymizm bywa o tyle wkurzający, że nie milknie nawet w przypadku znalezienia się bohaterów w nieznanym, z pewnością niebezpiecznym miejscu. Nosz… jak można czuć się podekscytowanym na tajemniczej planecie, pierwszej z iluś tam, która mają „pokonać”, by wrócić do domu? W sumie teraz piszę o większości postaci, nie tylko Aries. W drugim odcinku ledwo mogłam patrzeć na ich beztroskie zachowanie i niezdawanie sobie sprawy z powagi sytuacji. Rozśmieszył mnie zwłaszcza moment, kliknij: ukryte gdy zniknęła Quitterie, na co ktoś odparł, że jest dorosła i sobie poradzi – ja na ich miejscu martwiłabym się nawet o dorosłego faceta o posturze Pudziana, zwłaszcza że część z nich nie tak dawno znowu napotkała tajemniczą kulę. Nie oczekuję, by postaci leżały bez ruchu i czekały na śmierć lub cudowne ocalenie, po prostu ich lekkomyślność strasznie razi. Oni dalej myślą, że są na wycieczce czy co?
W drugim odcinku ponadto pojawił się wątek Quitterie i jej siostry kliknij: ukryte (przyrodniej…), czyli kolejna drama po dramie Kanaty. Quitterie oczywiście nie znosi dziewczynki, kliknij: ukryte ale gdy ta znajduje się w niebezpieczeństwie, nagle jej się odmienia. Znaczy wiem, co twórcy chcieli (chyba) pokazać, wyszło jednak sztucznie i za szybko, i nikogo to raczej nie wzruszy. Zobaczymy, jakie wątki szykują się dla pozostałych postaci – zgaduję, że równie mało oryginalne.
O humorze nie rozpiszę się tak jak o bohaterach, powiem jedynie, że jest zupełnie nietrafiony, a że zabawnych w założeniu twórców scen w anime nie brakuje, seans staje się męczarnią. Najgorzej, gdy gagi pojawiają się w najmniej odpowiednich momentach kliknij: ukryte (np. gdy Kanata nagle zaczął jeść zebrane owoce) Bez wciskania w co drugą scenę czegoś śmiesznego anime oglądałoby się średnio źle, a nie, jak obecnie, bardzo źle.
Ech… Spojrzę na trzeci odcinek, zwłaszcza po zachęcającej końcówce drugiego, raczej jednak nie zmienię zdania o anime i za tydzień wyląduje ono u mnie w porzuconych. Kwestie techniczne ni ziębią, ni grzeją – grafika nie razi, a muzyki nie pamiętam już minutę po odsłuchaniu.
Kanata no Astra po 1 odcinku
Graficznie jest naprawdę ok, 3D wrzucali tak, żeby nie kontrastowało z resztą animacji.
No i chinkę podkłada Hayami Saori!
Czekam na następne odcinki i zobaczę, jak sobie będą radzili z resztą problemów. Na pewno dobrym motywatorem jest fakt, że będziemy mieli zamkniętą historię.