Komentarze
Tenki no Ko
- komentarz : Erin Aishiteru : 26.09.2021 12:17:29
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika :) : :) : 18.09.2021 06:01:18
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika :) : MrParumiV18 : 11.09.2021 15:24:15
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika :) : :) : 11.09.2021 03:52:45
- Odpowiedź na komentarz użytkownika :) : MrParumiV18 : 7.09.2021 12:35:26
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika :) : :) : 7.09.2021 02:30:06
- Odpowiedź na komentarz użytkownika :) : MrParumiV18 : 4.09.2021 15:31:05
- Re: Grafika : :) : 4.09.2021 06:40:42
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Ancietejka : Patka : 31.08.2021 09:00:09
- Odpowiedź na komentarz użytkownika Ancietejka : Re: Grafika : 31.08.2021 00:29:18
Grafika
Faktycznie „miłość pokona wszelkie przeciwności” zostało tu trochę „dosłownie” potraktowane. Chyba że jest tu jakieś przesłanie (ekologiczne?) którego nie dostrzegam…
Tenki no Ko - subiektywna opinia, nie recenzja
Naiwny za sprawą przeciętnej, nielogicznej i sztucznej na wielu płaszczyznach historii w której na pierwszy rzut oka sympatyczne, ale ostatecznie puste, kompletnie nam nieznane poza imieniem oraz nazwiskiem i nie rozwijające się postaci zachowują się irracjonalnie, zmieniają zdanie co chwilę, wszystko przychodzi im zbyt łatwo i bez większych konsekwencji, a to wszystko po to aby pokazać nam o dziwo bardzo intrygujące, zaskakujące i jednocześnie chyba satysfakcjonujące, przynajmniej dla mnie, zakończenie całej opowieści, bo nie spodziewałem się, że pójdzie to w kierunku, a zatopmy całe Tokio i miejmy wywalone na przeogromne straty oraz problemy dla milionów mieszkańców. Po prostu nie wpadłbym na to, że Shinkai pójdzie w aż tak bezsensowne rozwiązanie w imię miłości. Tak głupie, że aż fajne i ekscytujące. Nie zmienia to jednak faktu, że w pewnym stopniu rozumiem postępowanie protagonisty. Gdy ktoś w tak młodym i niedoświadczonym wieku jest zakochany, jest w stanie zrobić dosłownie wszystko dla swojej wybranki i nie myśli racjonalnie o konsekwencjach, tylko zwyczajnie przechodzi do działania.
Piękny natomiast dzięki znakomitej oprawie audio‑wizualnej. Oczywiście nie może to dziwić, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, kto za tą produkcję jest odpowiedzialny, ale wydaje mi się, że tutaj Makoto Shinkai podniósł jeszcze bardziej swój poziom pod tym względem. Szczególnie biorąc pod lupę eksperymentalną w jego przypadku grę kamery w niektórych momentach i muzykę, która myślałem, że po Kimi no Na wa nie może już być lepsza, a tutaj RADWIMPS wskoczył na jeszcze wyższy poziom. Nawet nie z powodu emocjonalnych i bezbłędnie wkomponowanych w film piosenek, które jeszcze bardziej podnosiły pozytywne wrażenia z seansu, ale ze względu na sam tekst tych utworów. Niby proste i niewyszukane, ale jakże prawdziwe oraz nie pozostawiające złudzeń. Po prostu genialne.
Rzecz jasna trzeba sobie jedno wyjaśnić. Żeby bawić się świetnie przy tym filmie, trzeba niestety wyłączyć myślenie i ja to z pełną świadomością zrobiłem już po kilkunastu minutach, nie zapominając o wadach jaki ten film w kwestii prowadzenia fabuły i zachowań postaci posiada. Nawet jeśli produkcja zawiera symbolikę i odwołuje się do kultury, a także historii aby w pewnym stopniu wyjaśnić elementy nadprzyrodzone, tak tutaj uważam, że to po prostu nie działa. Gdy Shinkai skupia się tylko i wyłączenie na elementach fantasy, to mu to po prostu nie wychodzi. Widać wtedy niedopracowanie fabularne pod tym względem, przez co ludność Tokijska, a w sumie i nie tylko, może zostać odebrana jako zwyczajne bezmózgi, no chyba, że wyłączyli go na czas prezentacji niemożliwych zjawisk tak jak ja podczas seansu, wtedy wybaczam. :D
Podsumowując,
Czy jest to najlepszy film jaki widziałem? Zdecydowanie wykluczone.
Czy jest to najlepszy film Makoto Shinkaia? Absolutnie nie.
Czy jest to najgorszy film jaki widziałem? Znowu pudło.
Czy jest to najgorszy film Makoto Shinkaia? ... chyba tak. Oczywiście biorąc pod uwagę, to ile produkcji z pod jego ręki było mi dane do tej pory obejrzeć. Nie oznacza to jednak, że jest to film całkowicie zły i nie warty uwagi, bynajmniej, jest on dla mnie naprawdę bardzo dobry, ale niezaprzeczalnie jego ostateczna ocena wzrasta z powodu perfekcyjnej jakości technicznej.
Czy polecam? Oczywiście. Jak kompletnie nie warto dla fabuły oraz postaci, to na pewno trzeba dla doznań audio‑wizualnych, których nie uświadczymy w wielu miejscach na tak wysokim poziomie wykonania.
Do trzech razy sztuka
Drugi po Narzeczona dla kota film który mam problem dokończyć z tym, że tutaj przynajmniej grafika cieszy moje oczy.
Budżet wywalony w kosmos, ale treści kompletnie brak.
Co prawda wszystkie elementy z listy „romans dla nastolatków z elementami nadprzyrodzonymi” odhaczone, ale jakoś tak… bez pomysłu, polotu i ducha. Bardziej wyglądało jakby scenariusz był właśnie naciągany tylko po to, żeby te elementy zawierać.
Z żadnym z bohaterów nie dało się zżyć, bo po prostu nie mamy pojęcia kim jest nawet para MC.
O kompletnych absurdach, teleportacji, i robieniu damy lekkich obyczajów z fizyki w drugiej połowie filmu nawet nie wspomnę, bo nie to zaważyło na ocenie. Po prostu było bardzo ładnie, ale… meh, 5/10
Publiką docelową pewnie jak w poprzedniej produkcji są ludzie przedziału 13‑17 bo starszej publice to ciężko jest się przemęczyć przez seans…
7/10
Zakończenie
Smutek
Dość długo czekałem na możliwość obejrzenia tego filmu, bardzo lubię Your Name i mimo że nie jest to moja ulubiona animacja to film pod wieloma względami mnie zachwycił. Więc czekałem na Weathering With You I miałem nadzieję że będzie on na poziomie wspomnianego wyżej filmu. I cóż, w pewnym sensie był, aż za bardzo. Your Name to przede wszystkim dobry film w samym sobie, natomiast Weathering With You to raczej bardziej jego kalka niż coś co stoi na własnych nogach. Sukces jaki osiągnął poprzedni film Makoto na pewno w dużym stopniu wpłynął na to jak wygląda Tenki no Ko. Tyle że zamiast stworzyć dobry film od podstaw, zapatrzono się tu właśnie na Kimi no na wa, i stworzono ten sam film po raz drugi. Fabuła opiera się na tym samym schemacie, chłopiec i dziewczyna spotykają się i łączy ich tajemnicze zjawisko. Same zwroty fabularne również nie wybiegają tu poza to co już widzieliśmy. Film oczywiście zaczyna się wesoło z doborem odpowiedniej muzyki i utrzymuje swój ton mniej więcej do połowy by później przybrać cięższy klimat, a w pewnym momencie wręcz pokazać rozpacz i na samym końcu determinację bohaterów. Tyle że to dokładnie tak samo jak Your Name. Może się czepiam, bo film reżyserował ten sam człowiek, bo to samo studio odpowiadało za animacje więc oczywiście są podobieństwa. Tyle że w tym przypadku to wygląda dosłownie jak by ktoś nie miał pomysłu na scenariusz więc pozmieniał kilka rzeczy z poprzedniego filmu tak żeby wyglądał na nowy i świeży pomysł. Oczywiście to co powiedziałem to tylko ogólniki, ale to nie jedyne problemy.
Bohaterowie są tu płytcy, i o ile w Kimi no na wa to właśnie para głównych bohaterów była zawsze na pierwszym planie, i postacie drugo planowe pełniły jedynie rolę rozwijające relacje między bohaterami, tak tutaj dostają one obszerne tła fabularne i wątki które mają nas zaciekawić. Tyle że nie ciekawią, są nudne i równie dobrze mogło by ich tam nie być. Po pierwszych minutach filmu gdzie chodziażby Keisuke pełni rolę tego który uratował głównego bohatera i dał mu pracę, dach nad głową itd. To potem film kompletnie to olewa, postacie pojawiają się, mają tworzone zaplecze fabularne by coś znaczyć i robić tylko po to żeby zniknąć i moc zapchać film rzeczami które mam gdzieś. Jakiś wątek o trudnej relacji rodzinnej i tragicznej śmierci ukochanej z którą nie możesz się pogodzić? Poświęć na to 5 minut i robota skończona. Serio, naprawdę niektóre wątki aż proszą się o rozwinięcie. Chodziażby pokazanie relacji Keia z Hodakom, coś na wzór rodzica czy bardziej rozwinąć wątek Hiny i jej brata. Ale po co? Komu by się chciało, film też nie trwa wiecznie więc lepiej dodawać nowe wątki i ich nie rozwijać zamiast skupić się na najważniejszym, bohaterach. Sama Hina rownierz nie błyszczy, o ile Hodaka pokazuje trochę swojego charakteru to Hina jest kompletnie pustą i nudną bohaterką. Przez cały film w żaden sposób się nie rozwija (nie żeby reszta postaci to robiła), cały czas jedynie patrzy tymi oczyma i zdaje się nie mieć problemów. Jedynie na końcu płacze przez minutę bo jej smutno ale oczywiście książę na ratuję. Dobra powiedzenie że jest całkiem posta może nie jest trafne, ale bohaterowie hentai potrafią mieć więcej charakteru od niej.
Wszystko jest tu naiwne i sklejone od tak żeby wyglądało, chodziażby to jak Hodaka załatwia sprawy z policją. Otóż uciekł z domu prawda? Więc został uznany za zaginionego a policja go szuka, mało tego, znalazł pistolet w śmieciach więc co robi? Zatrzymuje go, i w ogóle nie myśli że ma kurde broń w kieszeni i chodzi z nią po mieście xd. No więc raz ratuję pistoletem Hine bo chyba chciała ciało sprzedawać bo ją zwolonili z McDonalda czy coś. Prawie kogoś zastrzelił i ta zabrała go do opuszczonego budynku, wkurzona wrzeszczy i w ogóle, normalna reakcja co nie? Ale Hina wybacza i zapomina po minucie (jak by typiarz przed chwilą prawie nie zabił człowieka tak w ogóle) po czym nikt nie myśli że dobrze było by coś zrobić z tą bronią. (Oczywiście tak musi być bo broń przyda się na finał) Tak w ogóle to Hodaka jest ścigany więc stara się nie wychylać powiedzmy, tyle że zamiast stawić się na posterunku i nwm wsiąść odpowiedzialność i wyjaśnić co się właściwie odwala to ma wywalone. W pewnym momencie jednak zostaje złapany razem z bratem Hiny jeśli dobrze pamiętam, tyle że mówi o nadprzyrodzonych zjawiskach i wszyscy traktują go jak dziwoląga, (co za tragedia nikt by się nie spodziewał że ludzie traktują rzeczy typu magia za wymyślone co nie?) No to co dalej? Hodaka nie za bardzo myśli o współpracy z policją więc ucieka z posterunku, tak ucieka z posterunku policji i absolutnie nikt go nie zatrzymał, na posterunku policji, POSTERUNKU POLICJI. No więc leci poniżej uratować Hine bo ta se zniknęła w chmury żeby odpędzić deszcz. W ostatnich scenach spotyka Keia i policję w opuszczonym budynku zanim zdołał dostać się do Hiny. Więc Kei na początku mówi mu odwaliło ci typiarzu ale miłość Hodaki to Hiny sprawia że Kei odzyskuje zdrowy rozsądek, chyba? I zaczyna bić się z policją. A i tutaj gdzieś Hodaka wziął broń żeby zastraszyć policję i kompletnie nic mu to nie dało właściwie. Kiedy Kei nawalał się z jakimś detektywem przyleciał brat Hiny żeby też pomoc i kogoś tam chyba popchnął. Na koniec Hodaka leci do nieba, ratuję Hine i mamy happy end. Tyle że nie do końca, Tokio wzięło i zatopiło bo Hina nie jest w niebie i tak wygląda teraz sytuacja.
Więc jak kończy się ten film? Hodaka ratując Hine zatopił Tokio. Zatopił prawie dziesięcio milionowe miasto rujnując życie masie osób i jaka jest jego konkluzja? Ma wyjebane, zmienił kształt świata czy coś i jest ze swoją ukochaną. Serio, ja wiem że to tylko romantyczny film animowany ale ten człowiek zrobił coś tak wielkiego i właściwie pewnie i dla wielu złego, a mimo to nie ma żadnych przemyśleń na ten temat. Babcia mu powiedziała że tak kiedyś teren Tokio wyglądał i jest ok bo wróciło tylko na stare śmieci. I tyle mu wystarcza, ja nie mogę po prostu.
Mógł bym pisać więcej o tym jak nie podoba mi się że relacja między Hina a Hodaką właściwie się nie rozwinęła, jak to że kompletnie olali to czemu Hodaka wyruszył do Tokio i powiedzieli jedynie że człowiek nie lubił domu a światło kurde z chmur kazało mu wyjechać czy coś. Jak to że bohaterowie robią rzeczy niebezpieczne i nie raz są bliscy śmierci po czym mają na to wywalone i nic z tym nie robią. Czy chodziażby to że druga połowa filmu nie ma sensu, jest chaotycznie a rzeczy dzieją się tylko po to żeby pchać ten niezgrabny wątek fabularny do przodu.
Jednak mimo wszystko dobrze oglądało mi się ten film, czy się zawiodłem? Tak, ale to raczej dlatego że miałem znacznie większe oczekiwania. To samego Your Name podchodziłem bez hajpu i wiedzy na temat filmu. Tutaj miałem już oczekiwania o były całkiem wysoko, pewnie aż za bardzo. Strona wizualna to oczywiście perełka i nawet tylko przez wzgląd na to film ogląda się fantastycznie. Animacja to mistrzostwo a projekty postaci są z grubsza całkiem ok. Fajnie że tym razem nie chodzą w mundurkach szkolnych przez większość filmu. Muzyka też spełnia swoją rolę jednak w pamięć zapadł mi tylko jeden kawałek, miałem wrażenie że nie bardzo wiedzą gdzie co upchać ale sama ścieżka dźwiękowa jest dobra i słucha się przyjemnie. Więc cóż, film mi się podobał, z grubsza. Tyle że nie spełnił oczekiwać, traktuje go przez to pewnie zbyt surowo a wydźwięk mojej wypowiedzi może być bardziej negatywny. Nie jest to dla mnie film dobry ale coś przy czym mimo wszystko dobrze się bawiłem. Ale nie ukrywam że gdyby nie wizualia to film nie był by średni lecz po prostu zły.
Upiłam się, deal with me
Nie mówię, że to kiepskie filmy – techniczne są majstersztykami. Ale scenariusz jakoś mi nie odpowiada. Szczególnie w tym filmie, decyzje bohaterów są moim zdaniem kiepsko uzasadnione (mowa oczywiście głównie o kliknij: ukryte narażeniu całego miasta na zatopienie, bo chłopak chciał zaliczyć…to znaczy się ZAKOCHAŁ. Do tej pory Shinkai przedstawiał historie o rozstawaniu i ruszeniu dalej z życiem, co było miłą odmianą i dość dojrzałym i realistycznym podejściem, a teraz kompletnie zmienił nastawienie. Nie mówię, że to złe podejście, w końcu czasem dobrze jest obejrzeć happy end. Ale on to robi dość nieumiejętnie. Zwłaszcza w tym filmie.
Z innych moich czepialstw, to brakowało mi zgłębienia wątku ucieczki głównego bohatera z domu. Samo „I feel breatheless at home” to dla mnie trochę za mało. Serio, wystarczyłoby kilka klatek, że jest prześladowany w szkole albo ma kiepską sytuację w domu – bo tak to jak dla mnie zachował się jak kompletnie nieodpowiedzialny, rozkapryszony dzieciak, któremu się „przygód zachciało”, więc postanowił popłynąć do Boskiego Tokyo, bo tylko tam można cokolwiek osiągnąć w życiu. To, że za wszelką cenę nie chciał wracać do domu, że kliknij: ukryte notorycznie i zaciekle uciekał przed policją, musi mieć jakiś powód – ale że tego nie widziałam, trudno mi było w to uwierzyć.
I to w zasadzie tyle. Mogłabym się bardziej wgłębić w poszczególne wątki ( kliknij: ukryte chociaż tak naprawdę najbardziej mnie denerwował sam finał – czyli bezmyślne uciekanie przed policją, MIERZENIE DO NIEJ Z BRONI, atakowanie jej (zwłaszcza ojciec tej małej z astmą) itd.), ale już mi się nie chce i nikogo to nie obchodzi. Czekam na komentarze, jak bardzo się mylę i nie znam się na niczym. PEACE!