Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

9/10
postaci: 9/10 grafika: 9/10
fabuła: 7/10 muzyka: 9/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 8 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,75

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 153
Średnia: 7,22
σ=1,7

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Azag)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Blue Gender

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1999
Czas trwania: 26×23 min
Tytuły alternatywne:
  • ブルージェンダー
Tytuły powiązane:
Postaci: Obcy; Rating: Przemoc, Seks; Czas: Przyszłość (postapokaliptyczna); Inne: Mechy
zrzutka

Ziemię opanowały potwory, ale skąd przybyły i jaki jest ich cel? Po co żołnierze umierają za śpiące w komorach relikty starego świata? Dlaczego ludzie nie postępują po ludzku? Wciągające science­‑fiction w dobrym wydaniu – tylko dla starszych widzów.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Rok 2031. Ludzkość staje przed groźbą całkowitej zagłady. Inwazja tajemniczej formy życia, zwanej Blue, spowodowała globalną katastrofę. Ludzie są uśmiercani przez potężne stworzenia, przed którymi – wydawałoby się – nie ma żadnego ratunku. Miasta wymierają i jako opustoszałe rumowiska zamieniają się w siedliska potworów. Jedynym sposobem na przeżycie staje się opuszczenie powierzchni planety.

W przeszłości, jeszcze w czasach pokoju, u niektórych ludzi wykryto pewną mutację genetyczną. W ich organizmach pojawiły się tzw. komórki B, a nauka nie znała lekarstwa na to zjawisko. Dlatego nosicieli poddano hibernacji z nadzieją, że w przyszłości będzie istniał sposób na ich wyleczenie. Yuji Kaido jest jednym z nich. Budzi się jednak w pędzącej ciemnym korytarzem komorze, eskortowany przez wielką machinę. Budzi się w brutalnej rzeczywistości świata, w którym dominuje okrutna śmierć.

Pomysł świata science­‑fiction, w którym człowiek walczy z potworami, jest, jak myślę, znany większości fanów tego gatunku. Mimo to na pewno są jeszcze ludzie (jak ja), dla których temat ten ciągle pozostaje interesujący. W przypadku Blue Gender okazuje się, że z dobrym rezultatem można tę historię przedstawić jeszcze raz. Po początkowych scenach, utrzymanych w stylu Starship Troopers, widz szybko orientuje się, że chodzi tu o coś więcej, niż zwykłą nawalankę z robalami. W skrócie można powiedzieć, że Blue Gender jest wojenno­‑przygodową opowieścią o losach dwójki ludzi. Istotne są także wątki dramatyczne i mroczne, często łapiące za serce jak w mało której serii. Wszystkie razem tworzą ciekawą, często zaskakującą i wyraźnie przemyślaną kompozycję.

Niestety fabuła zawiera także pewne luki i niedopowiedzenia, brakuje jasnego i bezpośredniego wyjaśnienia niektórych kwestii. Pozostaje pytanie, czy jest to wpadka autorów, czy też (co jest bardziej prawdopodobne) celowo zostawiono pole do domysłów dla widza? Większość z nich da się wytłumaczyć w sensowny sposób, na przykład szybkie zwycięstwo Blue można przypisać brakowi doświadczenia walczących z nimi żołnierzy (co w każdej prawdziwej wojnie ma kolosalne znaczenie) – ale już sposób walki tychże żołnierzy pozostawia wiele do życzenia. Brak efektów ostrzału z karabinów maszynowych można wytłumaczyć naturalnym rozrzutem naboi (a w przypadku Blue liczy się celność), ale jednak dziwnie wygląda, kiedy w innej scenie wielki potwór jest powalany kilkoma (nawet celnymi) strzałami z broni krótkiej. Odniosłem wrażenie, że autorzy tworzą czasami sztuczny tragizm i celowo pokazują „głupie” postępowanie niektórych postaci. Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć te wątpliwości – z pewnością niektóre potyczki mechów z Blue są „akcją dla akcji” – pokazane tylko po to, by zauroczyć widza kunsztem i pomysłowością grafików (inna sprawa, że jest na co popatrzeć). Czasami jednak są one „wzięte z niczego” – brak jest racjonalnych przyczyn. Za pokazaną w Blue Gender pieszą wędrówkę, bohaterom należy się tytuł pielgrzyma dekady – ten wątek będzie wiarygodny tylko dla tych, którzy nie mają zielonego pojęcia o geografii. Autorzy zapomnieli też chyba o barierze językowej, dzielącej Japończyków od reszty świata (o ile może to być bez znaczenia w przypadku mieszkańców Seulu, to w przypadku Afrykańczyka raczej mieć je powinno). Warto wspomnieć też o bezsprzecznie dobrych elementach. Wymienię tu pokazanie kontrastu pomiędzy starym i „nowym” światem ludzi, dopracowane realia starego świata (ikonki Windows na monitorze starego komputera) i wojny (na przykład krótkie przyjaźnie, kończące się śmiercią).

Yuji Kaidou i Marlene Angel jako główni bohaterowie serii prezentują się naprawdę bardzo dobrze – szczególnie podobało mi się uwzględnienie warunków społecznych podczas ich prezentacji. Widać to zwłaszcza w przypadku Marlene, w której pod wpływem kontaktu z Yujim (człowiekiem ze starych czasów, żyjącym w innych realiach) zapoczątkowuje się wewnętrzna przemiana. Pojawiają się emocje i uczucia, których, przyzwyczajona do ich braku, Marlene nie rozumie. Przyjemnie obserwuje się jej naturalne reakcje w odpowiedzi na sposób myślenia Yujiego. Autorzy przyłożyli się też i do głównego bohatera. W ocenie jego charakteru ważne jest jego odmienne uwarunkowanie biologiczne. Yuji też przechodzi przemianę, choć skrajnie odmienną od przemiany Marlene. Odpowiadało mi także naprzemienne kierowanie uwagi na tę dwójkę bohaterów. W porównaniu do niej znaczenie innych postaci jest raczej marginalne. Nie ma tu bohaterów stricte drugoplanowych, umiejscowiłbym ich raczej na pograniczu planu trzeciego i czwartego. Nowe postacie pojawiają się i znikają po tym, jak spełnią swoją rolę w fabule – często wywrą odpowiedni wpływ na głównych protagonistów.

Podobała mi się również kreacja społeczeństwa Drugiej Ziemi, które cechuje zatracenie wartości oraz odczłowieczenie, będące wynikiem surowego szkolenia wojskowego. Wydają się być pozbawieni (często jakichkolwiek) uczuć. Mają też osobliwy stosunek do kontaktów seksualnych, sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli co robią, jakby pod wpływem impulsu zaspokajali swoje cielesne potrzeby, w ogóle ich nie rozumiejąc – wizja człowieka, który prezentuje sobą tylko część człowieczeństwa. Niektóre postaci tak pod względem wyglądu, jak i charakteru, kojarzyły mi się z Neon Genesis Evangelion. Niewielkie mankamenty postaci wynikają raczej z błędów fabuły, ale zarówno Yuji, jak i Marlene, pozbawieni są jednak pewnego charakterystycznego blasku, który pozwoliłby ich zaliczyć do najlepszych.

Również grafika zasługuje na pochwałę. Jest to jedna z serii, która ma ciekawszą szatę graficzną niż wiele tytułów od niej nowszych. Interesujące są projekty mechów, a także militariów – bardzo podobała mi się na przykład strzelba z bagnetem, często widać zresztą dbałość o pozornie mało znaczące detale. Projekty postaci są specyficzne, ale oceniam je pozytywnie. Dobra jakość cechuje także staranne i dopracowane animacje. Oczywiście zdarzają się też sporadyczne wpadki, niektóre obrazy są narysowane pospiesznie (trójkątne cienie), a w niektórych animacjach rzucają się w oczy uproszczenia (na przykład robale, które zamiast iść, suną po niewidzialnym taśmociągu). W serii często pojawia się krew – zwracam na to uwagę, gdyż sposób jej przedstawienia odstaje poziomem od całości – na przykład zakrwawiona ręka zmienia po prostu kolor na jaskrawoczerwony. Krwi często jest też za dużo – tak jakby Blue precyzyjnie trafiały w newralgiczne punkty układu krążenia. Autorzy na szczęście oszczędzili nam szczegółowych obrazów „flaków” potworów – z ich wnętrza wypływa tylko bezkształtna papka. Same monstra zaś są powiększonymi i zmodyfikowanymi wersjami rozmaitych zwierząt, jak choćby chrabąszcz, latająca mrówka, modliszka, świetlik, wąż czy słoń, ale w większości przypadków prezentują się ciekawie.

Muzyka, na którą składają się wyłącznie utwory instrumentalne, jak najbardziej pasuje do serii, cechuje ją duża różnorodność i oryginalność. Na uwagę zasługują też alternatywne kompozycje, które w skrócie mogę określić jako szarpano–jęczące – nigdzie indziej takich utworów nie słyszałem. Bardzo dobrze wyszły też wszystkie dźwięki tła.

Moja wysoka ocena wynika przede wszystkim z tego, że w trakcie oglądania wartkiej akcji nie ma czasu na rozważanie jej mankamentów, które omówiłem powyżej. Niemalże każdy odcinek ma urwane zakończenie, zachęcając do sięgnięcia po następny. Chociaż takie serie są złodziejami czasu, to jednak chyba każdy, kto angażuje się w fabułę, wysoce ceni sobie ten charakterystyczny głód dalszego ciągu. Ja usiadłem do Blue Gender późnym wieczorem z zamiarem obejrzenia kilku odcinków, a skończyłem zarywając nockę na odcinku czternastym. Seria pod wieloma względami przypomina Gasaraki i myślę, że każdy, kto ją oglądał, może spokojnie sięgnąć i po opisywane tu dzieło Ryousuke Takahashiego. Trzeba też pamiętać, że z uwagi na znaczną brutalność oraz na elementy erotyczne (zaznaczę tu, że wielbiciele animowanej pornografii na pewno nie będą zadowoleni – bo nie o to tutaj chodzi) z pewnością nie jest to tytuł dla widzów młodszych. Pomimo pewnych wad seria powinna podobać się przede wszystkim wielbicielom science­‑fiction. Ja jestem zadowolony, że mój połów na morzu animowanych przeciętniaków okazał się tak udany.

Azag, 24 marca 2007

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: AIC (Anime International Company), Toshiba EMI
Autor: Ryousuke Takahashi
Projekt: Fuminori Kizaki, Kouji Watanabe
Reżyser: Masashi Abe
Scenariusz: Katsumi Hasegawa
Muzyka: Kuniaki Haishima

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Blue Gender na forum Kotatsu Nieoficjalny pl