Komentarze
Karas
- komentarz : Nigihayami : 3.10.2013 17:23:27
- komentarz : Subaru : 14.02.2013 14:13:43
- Czemu nie? : Byczusia : 20.01.2012 15:28:10
- czysta rozrywka : blue : 31.05.2010 18:35:53
- a jednak recenzja mnie nie zraziła ;) : ericdraven : 30.03.2008 14:59:07
- Złe nie było : Pazuzu : 17.02.2008 21:34:54
- Mahō shōjo bez mahō shōjo, ale za to ze scenami gore! : Filippiarz : 27.12.2007 01:47:15
- Trza obejrzec : Grisznak : 25.12.2007 15:13:22
- A mi się podobało. : Qidin : 15.05.2007 20:00:40
- hmmm : miś_uszatek : 10.05.2007 17:44:56
Klasyczny przerost formy nad treścią.
Dużo animacji komputerowej, momentami tylko ona jest na ekranie, ale walki są bardzo efektywne i dynamiczne.
Tylko nudno je oglądać bez znajomości bohaterów… jak to?
Tak to, że o postaciach widz wie tak niewiele, że są mu obojętne. Nie da się ich polubić, mając tak mało informacji. Fabuła w pierwszych odcinkach zdaje się być bardzo skomplikowana, jakby wstęp do czegoś naprawdę dużego, tak powoli odsłaniane są kolejne fragmenty. Niestety tak nie jest i jakiegoś głębszego sensu nie ma co tu szukać.
Atutem tej serii są walki, i tylko one. Na innych polach bardzo średnio, ale jeśli ktoś szuka czegoś widowiskowego, to obejrzy zapewne z ciekawością.
Czemu nie?
czysta rozrywka
a jednak recenzja mnie nie zraziła ;)
Złe nie było
Animacja i grafika stoją na naprawdę wysokim poziomie. Cud, miód i orzeszki. Sceny walk zatykają pięknem i dynamiką. Naprawdę dawno nie widziałam tak eleganckiej choreografii, choć mój zachwyt nad nimi może wynikać z faktu, że „Karasa” oglądałam zaraz po beznadziejnym pod tym względem „Devil May Cry”.
Muzyka również przypadła mi do gustu, jest co prawda kiczowata, ale mam słabość do patetycznych chórków i orkiestr.
Niestety, jak zwykle wszystko popsuły postacie i fabuła. Główny bohater dla mnie był niemal niestrawny, kliknij: ukryte jego przemiana z bezlitosnego zabójcy na nieskalanego herosa oraz Bolesna i Tragiczna przeszłość pozbawiły go resztek prawdopodobieństwa. Oraz mojej sympatii. Główny zły również jest niewiele lepszy kliknij: ukryte (klasyczny przykład złego‑nie‑do‑końca‑złego‑dążącego‑do‑ratowania‑planety‑przed‑złymi‑ludźmi; patrz Fuma z X’a). Jeszcze jeden Nue wzbudzał moją sympatię kliknij: ukryte (choć już zdwojony motyw z braćmi wzbudził moją irytację). Pozostałe postacie nie zapadły w pamięć, może poza tym, że były boleśnie sztampowe.
Fabuła jest najeżona deux ex machina oraz „nagłymi” zwrotami akcji. Nie jestem pewna, czy choćby dwie sceny mnie zaskoczyły… Na domiar złego przesłanie serii kliknij: ukryte (kochajcie swoje Youma; nie ma to jak Shinto) zostało podane tak łopatologicznie, jak to tylko możliwe. Szczególnie słabo wypadły ostatnie dwa odcinki; nie zrozumcie mnie źle, są efektowne, ładne, chwilami nawet trzymają w napięciu, ale jednocześnie są tak sztampowe, że aż śmieszne.
No, ale w tego typu produktach nie chodzi o głębię postaci czy niuanse scenariusza. Póki na Karasa patrzy się jak na widowiskową rozwałkę i nie zastanawia się nad sensem, to całkiem przyjemna seria. Po prostu – oglądając wyłączcie myślenie, włączcie MTV!
7/10 ; 5/10 jak zaczniecie się zbytnio zastanawiać.
Mahō shōjo bez mahō shōjo, ale za to ze scenami gore!
Fabuła i bohaterowie – nieskazitelnie szlachetny i dobry wojownik zmaga się z niewyobrażalnie zuym osobnikiem i hordą jego pomagierów, którzy to knują okrutnie przeciwko nieświadomym i bezbronnym istotkom. Co by nie było absolutnie sztampowo dorzucono kogoś, kto jest niby zuy ale jest jednak dobry, statystów mających ze dwa razy jakiś wpływ na fabułę lub będących triggerami jednorazowego użytku odpowiedzialnymi za zwroty akcji, oraz istoty wprowadzające wątki komediowe, robiące klimat, lub po prostu fajnie wyglądające. Z całej tej hecy mamy wynieść morał w stylu i jakości „pij mleko, nie depcz trawy i słuchaj mamy”.
Co do ekipy – skrypciarz znany jest przede wszystkim z tej samej funkcji w „Naruto”, a reżyseria debiutującego w tej roli Keiichi Satou jest potwornie nierówna – czasami potrafi on wykrzesać całkiem fajne sceny, ale potrafi też popełniać szkole błędy jak np. użycie „rybiego oka” w scenie o zupełnie neutralnym przekazie emocjonalnym.
Wszystko co dobre w tym animcu leży w świetnej oprawie audio‑wizualnej, efektownych scenach walki i zabijania, oraz okazjonalnemu mrocznemu klimatowi, choć w sumie ten klimat wynika z już wspomnianej oprawy audio‑video.
Podsumowując: zmarnowany potencjał na naprawdę niezłe mahō shōjo – gdyby zamiast leszcza udającego karasia wcisnąć tu jakąś mahō nastolatkę z mahō kataną, to IMHO byłoby dużo ciekawiej ;P
Ta OVA na pewno spodoba się wszystkim ceniącym efektowny i krwawy wygrzew, bo obrazki, muzyczka i flaki są tu naprawdę wysokiej jakości. Oprawa audio‑wizualna jest w sumie na tyle oczoj..na, że i miłośnikom ambitnych pozycji nie mogę tego odradzić – da się to obejrzeć ze względną ciekawością, choć oczywiście przyjemność w takim przypadku będzie średnia – wbrew intencjom twórców sporo się tu naziewałem i nachichotałem.
A więc: polecam miłośnikom akcji i nie odradzam nikomu, no może poza skrajnymi przeciwnikami krwawych wygrzewów.
Moja ocena subiektywna (nie jestem targetem tego anime): 6/10
Trza obejrzec
Szczegolne brawa nalezą sie autorom za sceny walki i dramatyzm dwóch ostatnich odcinków.
A mi się podobało.
hmmm
zgadzam się autorem rezenzji który słusznie zauważył że jest tu wprowadzany mętlik u widza ale jak dla mnie jest to zachęta do obejżenia kolejnych odcinków (oczywiście jak tylko wyjdą) co do muzyki i oprawy graficznej niemożna mieć żadnych zarzutów, czepić się można jedynie fabuły ale ja tego robić nie będe bo narazie może to akutrat zaplanowali autorzy
p.s.
wie ktoś może kiedy ukarzą się kolejne 3 odcinki ??
póki co efektowna graficznie wydmuszka
Jednak gdy Karasa obedrze się z jego grafiki, to tak naprawdę niewiele pozostaje. Twórcy cały czas dorzucają nowe elementy układanki, żeby potęgować mętlik w głowie widza. Mimo wszystko od pewnego momentu anime stało sie dla mnie na tyle przewidywalne, że łapałem się na myślach typu „Tam będzie czekał Karas.” albo „Czas na deux ex machina. 1..2..3..Pojawia się Nue.”
Na domiar złego bohaterzy są na tyle enigmatyczni, że trudno któregoś darzyć jakąś wyjątkową sympatią (może poza Yurine, która ma podobne wibracje co C.C. z innej serii). Nie można zarzucić Karasowi złego smaku, ale pozostaje gumą do żucia dla oczu. Być może druga połowa coś zmieni, ale nie czuję się szczególnie zobligowany do oglądania.