x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Moje pierwsze anime Osamu Tezuki, które obejrzałam – zachęcona recenzją, zdecydowałam się zapoznać z serią Hi no Tori właśnie od tego filmu.
Grafika jest nie pierwszej młodości i w porównaniu do dzisiejszych anime dość specyficzna – aczkolwiek jak dla mnie bardzo pasuje do klimatu Hi no Tori. Jest też na swój sposób piękna – zwłaszcza urzekła mnie przyroda – kliknij: ukryte scena jak w lesie Oguna przytula zapłakaną Kajikę była przepiękna. To właśnie niektóre kadry zwróciły moją uwagę na ten film. Jeśli chodzi o postaci, to kreska Osamu Tezuki jest wyróżniająca się i charakterystyczna – oglądając kadry z jego anime, od razu można poznać Autora. Osobiście nie jestem fanką jego stylu rysowania, ale powtórzę się jeszcze raz – moim zdaniem pasuje do tytułu i czasu rozgrywania się historii – bardziej nowoczesna grafika byłaby nie na miejscu.
Historia jest ciekawa, można się wciągnąć – pomimo tematyki Hi no Tori: Yamato Hen ogląda się dobrze, nie jest to jedno z tych anime, których sposób prowadzenia historii jest trudny w odbiorze. Dzieje się dużo, ale mimo że film nie jest długi, nie miałam wrażenia by coś stało się za szybko, by coś zostało skrócone – tempo opowieści jest odpowiednie.
Główne postacie, ich rozterki, emocje są bardzo dobrze przedstawione. Naturalnie i bez żadnego idealizowania – popełniają błędy, mają chwile zwątpienia, są rozdarci wewnętrznie, między kliknij: ukryte miłością a byciem wiernym swojemu krajowi. Naprawdę współczułam Kajice i Ogunowi.
Zgadzam się z recenzentką, że film sprawdza się jako romans – kliknij: ukryte zwłaszcza dla wielbicieli opowieści o tragicznej miłości. Historia Kajiki i Oguna przypominała mi trochę Romea i Julię (zwaśnione rody, śmierć obojga bohaterów), opowiedzianą w nieco innej, bardziej przygnębiającej formie. Zakopanie ludzi żywcem „w ofierze” zmarłemu władcy było dla mnie naprawdę wstrząsającą sceną. Z reszty postaci wyróżnia się jeszcze brat Kajiki, kliknij: ukryte choć jego postaci nie poznaliśmy aż tak dobrze, gdyż zostaje zabity w połowie filmu. Bracia Oguna są dość schematycznymi złymi postaciami – i takimi miały chyba być w zamierzeniu. Budzą w widzu odrazę swoim postępowaniem i taka jest ich rola.
W anime bardzo podkreślony był fatalizm. Feniks popychał Ogunę do działań, decyzji, które miały przybliżyć go do wypełnienia swojego przeznaczenia, kliknij: ukryte kiedy trzeba go ratował, bo jeszcze nie teraz miał umrzeć, jeszcze ma coś do zrobienia. Do Hi no Tori: Yamato Hen pasuje określenie „baśń”, użyte w recenzji – film jest właśnie ponurą, specyficzną baśnią. Zabrakło tego ukarania „zła”, lecz zawiera przesłanie – kliknij: ukryte „każde życie jest tak samo ważne”, które zostało ukazane w dość mocny sposób. Hi no Tori: Yamato hen był dla mnie w pewien sposób niepokojący – to uczucie towarzyszyło mi zwłaszcza pod koniec seansu.
Polecam film obejrzeć, choćby dla spróbowania czegoś innego. Zwłaszcza, że film trwa niecałe 50 minut – to naprawdę niewiele. Historia skłaniająca do przemyśleń, różna od wielu dzisiejszych anime.
8/10
Warto obejrzeć
Grafika jest nie pierwszej młodości i w porównaniu do dzisiejszych anime dość specyficzna – aczkolwiek jak dla mnie bardzo pasuje do klimatu Hi no Tori. Jest też na swój sposób piękna – zwłaszcza urzekła mnie przyroda – kliknij: ukryte scena jak w lesie Oguna przytula zapłakaną Kajikę była przepiękna. To właśnie niektóre kadry zwróciły moją uwagę na ten film. Jeśli chodzi o postaci, to kreska Osamu Tezuki jest wyróżniająca się i charakterystyczna – oglądając kadry z jego anime, od razu można poznać Autora. Osobiście nie jestem fanką jego stylu rysowania, ale powtórzę się jeszcze raz – moim zdaniem pasuje do tytułu i czasu rozgrywania się historii – bardziej nowoczesna grafika byłaby nie na miejscu.
Historia jest ciekawa, można się wciągnąć – pomimo tematyki Hi no Tori: Yamato Hen ogląda się dobrze, nie jest to jedno z tych anime, których sposób prowadzenia historii jest trudny w odbiorze. Dzieje się dużo, ale mimo że film nie jest długi, nie miałam wrażenia by coś stało się za szybko, by coś zostało skrócone – tempo opowieści jest odpowiednie.
Główne postacie, ich rozterki, emocje są bardzo dobrze przedstawione. Naturalnie i bez żadnego idealizowania – popełniają błędy, mają chwile zwątpienia, są rozdarci wewnętrznie, między kliknij: ukryte miłością a byciem wiernym swojemu krajowi. Naprawdę współczułam Kajice i Ogunowi.
Zgadzam się z recenzentką, że film sprawdza się jako romans – kliknij: ukryte zwłaszcza dla wielbicieli opowieści o tragicznej miłości. Historia Kajiki i Oguna przypominała mi trochę Romea i Julię (zwaśnione rody, śmierć obojga bohaterów), opowiedzianą w nieco innej, bardziej przygnębiającej formie. Zakopanie ludzi żywcem „w ofierze” zmarłemu władcy było dla mnie naprawdę wstrząsającą sceną.
Z reszty postaci wyróżnia się jeszcze brat Kajiki, kliknij: ukryte choć jego postaci nie poznaliśmy aż tak dobrze, gdyż zostaje zabity w połowie filmu. Bracia Oguna są dość schematycznymi złymi postaciami – i takimi miały chyba być w zamierzeniu. Budzą w widzu odrazę swoim postępowaniem i taka jest ich rola.
W anime bardzo podkreślony był fatalizm. Feniks popychał Ogunę do działań, decyzji, które miały przybliżyć go do wypełnienia swojego przeznaczenia, kliknij: ukryte kiedy trzeba go ratował, bo jeszcze nie teraz miał umrzeć, jeszcze ma coś do zrobienia.
Do Hi no Tori: Yamato Hen pasuje określenie „baśń”, użyte w recenzji – film jest właśnie ponurą, specyficzną baśnią. Zabrakło tego ukarania „zła”, lecz zawiera przesłanie – kliknij: ukryte „każde życie jest tak samo ważne”, które zostało ukazane w dość mocny sposób. Hi no Tori: Yamato hen był dla mnie w pewien sposób niepokojący – to uczucie towarzyszyło mi zwłaszcza pod koniec seansu.
Polecam film obejrzeć, choćby dla spróbowania czegoś innego. Zwłaszcza, że film trwa niecałe 50 minut – to naprawdę niewiele. Historia skłaniająca do przemyśleń, różna od wielu dzisiejszych anime.
8/10