Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

2/10
postaci: 1/10 grafika: 4/10
fabuła: 2/10 muzyka: 4/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 5
Średnia: 4
σ=3,35

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Gin'iro no Olynssis

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2006
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 銀色のオリンシス
zrzutka

Kana Iriya przesiada się do Wielkiego Robota…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Czego potrzeba, żeby stworzyć dobre anime z mechami? Przydadzą się ciekawi bohaterowie, wciągająca fabuła, może jakaś zawiła intryga? Romans? Czemu nie. Przyjemna dla oka grafika i wpadająca w ucho muzyka? To też mile widziane. A co jeśli zabraknie tego, tego, tego i tego ostatniego też? Wtedy pojawia się problem w postaci takiej serii, jak ta…

Z Księżyca zostały wysłane tajemnicze biomaszyny, zwane Ogrodnikami, które miały za zadanie unicestwienie ludzkości i „uzdrowienie” środowiska naturalnego Ziemi. W roku 3567 zdziesiątkowana populacja nadal próbuje bronić się przed najeźdźcami. Do jednej z grup łowców, niszczących wrogie maszyny, należy nastoletni Tokito Aizawa, który podczas jednej z wypraw do miasta poznaje Tajemniczą DziewczynęTM imieniem Tea. Trzeba wspomnieć, że bohater często pakuje się w kłopoty i właśnie z tego rodzaju nieprzyjemnej sytuacji (bójki) wybawia go Tea. Dziewczyna bez problemu radzi sobie w walce z „bandziorami”, po czym rzuca się z płaczem w ramiona oniemiałego chłopaka, nazywając go Koichim. Nie pozostaje mu więc nic innego, jak zaopiekować się swoją obrończynią. Jest jeszcze bardziej zdziwiony, kiedy Tea daje mu do zrozumienia, że jest w nim zakochana i oburzona sugeruje, iż Tokito musiał stracić pamięć. Ich spokojny spacer przerywa nagłe pojawienie się Ogrodników. Dziewczyna zaczyna zachowywać się niezwykle tajemniczo i ze słowami „Koichi, obronię cię” aktywuje potężnego robota o imieniu Silver, który dotychczas spoczywał na dnie morza. Tak rozpoczyna się walka i niezapomniana(?) przygoda.

Wyżej opisane wydarzenia są zaledwie początkiem czegoś, co w ostatecznym rozrachunku przypomina zepsute sitko, podziurawione bardziej niż przewidzieli to producenci. Mamy świat dalekiej przyszłości, mamy roboty, „ekologiczne” przesłanie i tym podobne bzdury. Znalazło się również miejsce dla wielu tajemniczo brzmiących terminów pseudonaukowych, takich jak Olynssis czy Artie, jednak nie pofatygowano się, by bliżej je przedstawić i (być może) zainteresować widza „nowatorskim” podejściem do tematu. Wszystko doskonale znane, wałkowane tysiące razy, a tu przedstawione w wyjątkowo nierzeczywisty sposób. Cokolwiek nie wydarzyłoby się na ekranie na końcu i tak wszystko sprowadza się do szlachetnej walki o losy mieszkańców Ziemi (jeśli nie całego Wszechświata). Oglądając tę serię miałam wrażenie, iż scenariusz stworzył młodociany fan science­‑fiction, który obejrzał zbyt dużo pozycji z tegoż gatunku i postanowił dodać coś od siebie. Niestety, jako że był to bardzo młody osobnik, nie mający pojęcia o realiach świata (chociażby mu współczesnego) wyszło coś takiego, jak wyszło.

Podobnie postaci. Rzadko kiedy udaje się stworzyć bohaterów tak nieprawdziwych, jednowymiarowych i skrajnie głupich. Teoretycznie każdy ma swoją osobowość i jest oryginalny. No, niezupełnie. Każdy bohater to uosobienie pewnych stereotypów, których nawet nie sklejono tak, aby chociaż sprawiały wrażenie sympatycznych. Na domiar złego postaci zachowują się całkowicie irracjonalnie i nie po ludzku. To całkiem normalne, że do grupy przyjmuje się nową osobę, o której nic się nie wie i od razu obdarza się ją bezgranicznym zaufaniem; to prawda, że szalenie zazdrośni ludzie (tutaj również pasuje powiedzenie „kobieta zmienną jest”) zaczynają zachowywać się jak idioci i nie rozpoznają znajomych; strzelanie do hologramu z bazooki również nie powinno dziwić… Śledząc losy Tokito i Tei miałam wrażenie, że oglądam niezamierzoną parodię związku Iriya/Asaba. Prawdopodobnie twórcy po niezwykle udanej serii OAV Iriya no Sora, UFO no Natsu próbowali stworzyć coś podobnego (m.in. wątek kina), wpychając w to wszystko jeszcze nieśmiertelną prawdę o tym, iż przeznaczeni sobie ludzie będą zawsze razem.

Grafice można zarzucić niedokładność w oddaleniach, brak szczegółów w tle i mdłą kolorystykę. Postaci wyglądają i poruszają się w miarę znośnie, jednak to za mało, by dosięgnąć chociażby poziomu przeciętnego. Na przykład oczy Tei w różnych ujęciach zmieniają swoje położenie na twarzy, a z resztą bohaterów bywa podobnie. Wszystko jest nierówne i nieciekawe, nawet projekty mechów niczym się nie wyróżniają. Pomijając żałosne chórki śpiewające w kółko „Olynssis” z nadnaturalną szybkością, muzyka nie przeszkadza w oglądaniu serii, czasami nawet ku mojemu zaskoczeniu doskonale wtapiając się w tło.

Podsumowując: kolejna przewidywalna historia wielkiej miłości, walka o ocalenie świata, mechy i unikalna wizja świata dalekiej przyszłości, zamieszkanego wyłącznie przez idiotów. Jest to seria, która całkowicie niepotrzebnie ujrzała światło dzienne i zapewne nie zainteresuje nawet najbardziej zagorzałych zwolenników romansów science­‑fiction.

Enevi, 25 sierpnia 2007

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Projekt: Hisashi Hirai, Hitoshi Fukuchi, Masahiro Shimanuki, Yoshikazu Miyao
Reżyser: Katsumi Tokoro
Scenariusz: Yuuichirou Takeda
Muzyka: Yuugo Kanno