Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 5/10 grafika: 7/10
fabuła: 5/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 18
Średnia: 5,28
σ=2,08

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Gate Keepers

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2000
Czas trwania: 24×23 min
Tytuły alternatywne:
  • ゲートキーパーズ
Tytuły powiązane:
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Shounen; Postaci: Uczniowie/studenci; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Mechy, Supermoce
zrzutka

Co nowego można wymyślić w temacie „grupa nastolatków ratuje Ziemię”? Nic? Ano właśnie.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Rok 1969. Obcy są wśród nas. Tajemniczy wróg, znany tylko jako invaders, atakuje znienacka, przekształcając z pozoru zwyczajnych ludzi w idealnie posłuszne roboty i tworząc z nich tyleż dziwaczne, co niebezpieczne machiny zagłady. Znakomita większość ludzkości pozostaje jednak nieświadoma tego zagrożenia – ponieważ strzeże jej ogólnoświatowa organizacja AEGIS. Organizacja ta dysponuje nie tylko doskonałą siecią wywiadowczą i najnowocześniejszym sprzętem – ich najważniejszą bronią pozostają ludzie obdarzeni specjalnymi mocami, zwani gate keepers.

Skracając nieco wydarzenia powiem tylko, że taką właśnie moc odkrywa w sobie siedemnastoletni Shun Ukiya. Oczywiście natychmiast zostaje zwerbowany przez AEGIS i od tej pory będzie musiał godzić obowiązki licealisty z obowiązkami obrońcy Ziemi. Na szczęście nie będzie sam – dotychczas japoński oddział AEGIS dysponował tylko jednym gate keepers, ale teraz jakby rozwiązał się worek z supermocami i niebawem drużyna zacznie liczyć aż siedem osób. Dodatkowe kadry przydadzą się bardzo, bo wróg wzrasta w siłę, a jego kolejne ataki stają się coraz bardziej przemyślane i skuteczne…

Jeśli w szkołach dla przyszłych twórców anime istnieje podręcznik „jak zrealizować serię shounen, to anime wykonano, trzymając się ściśle jego wskazówek. Nie chodzi nawet o to, że fabuła jest jakaś przeraźliwie zła. Rozwija się dokładnie według schematu: bohater odkrywa moc, bohater po chwili wahania postanawia bronić świata, zostaje zebrana drużyna, drużyna walczy z kolejnymi przeciwnikami, poszczególni członkowie drużyny przeżywają chwile zwątpienia, wróg znienacka zyskuje miażdżącą przewagę, wydaje się, że wszystko jest stracone, drużyna zbiera siły i odwagę do walki, drużyna staje do ostatniego starcia, wielki finał. Właściwie wszystkie wydarzenia można przewidzieć z góry, a poza tym od pierwszego odcinka w czołówce możemy obejrzeć dokładnie zarówno ostateczny skład drużyny, jak i tożsamość szwarccharakterów, co rozwiewa już wszelkie wątpliwości w kwestii tego, jak potoczy się akcja. Przy tym wszystko to zrealizowane zostało sprawnie i bez poważniejszych dłużyzn czy zasadniczych wad konstrukcyjnych. Właściwie jedynym problemem było to, że moce poszczególnych bohaterów były ze sobą całkowicie niekompatybilne i w zasadzie nie mieli oni niemal okazji pracować jako drużyna – bo trudno wyobrazić sobie akcję, w której ich możliwości dałoby się z jakimś sensem zgrać w działającą całość.

Jak łatwo zgadnąć, postaci także nie zaskakują. Absolutnie standardowego bohatera otacza standardowy wianuszek dziewcząt, w skład którego wchodzić musi przyjaciółka z dzieciństwa, chłopczycowata sportsmenka, bujnie rozwinięta „pierwsza naiwna”, wyhamowana okularnica, słodka i dziecinna Chinka z Hongkongu, a wreszcie tajemnicza nieznajoma, wypowiadająca swe myśli słowami klasycznej poezji. Zespołowi mechaników przewodzi standardowy genialny dzieciak z manierami otaku mechanicznych gadżetów i zabawnym akcentem, a dodatkowy element komediowy stanowi standardowy wielki jak szafa były chuligan o złotym sercu. Nad wszystkim z ojcowską troską czuwa standardowy dobry dowódca, wspierany przez standardową sekretarkę, a standardowy główny zły ma tragiczną przeszłość. Też standardową. Nie zapominajmy jeszcze o mechu, który został wprowadzony chyba tylko dlatego, że bohater po prostu powinien mieć jakiegoś mecha.

Przynajmniej od strony technicznej trudno mieć poważniejsze zarzuty. Studio Gonzo nie błyszczy tu tak, jak w późniejszych wysokobudżetowych produkcjach, niemniej wykonuje dobrą rzemieślniczą robotę. Invaders są rozpaczliwie mało pomysłowi, ale akurat to jest do pewnego stopnia zamierzone – mieli być taką właśnie zunifikowaną masą. Projekty postaci są ładne, a ich animacja nie budzi zastrzeżeń – nie widać tu poważniejszych błędów anatomicznych. Do tego należy doliczyć przyzwoite tła i projekty pojazdów, a także dyskretnie wmontowane efekty komputerowe – i oto poprawna technicznie seria, która jeszcze długo się nie zestarzeje. Podobnie poprawna jest muzyka, dobrze podkreślająca poszczególne sceny, ale zdecydowanie nie przeznaczona do słuchania oddzielnie.

Jeśli miałabym wskazać jakąś cechę wyróżniającą Gate Keepers, byłby to czas akcji. Rok 1969, kiedy jeszcze nie wynaleziono telefonów komórkowych i Internetu, wyścigowe auta wyglądały rozpaczliwie staroświecko, a Japonia dopiero budowała swoją pozycję światowej potęgi gospodarczej… Niestety, niewiele z tego wynika. Owszem, obserwujemy na przykład, jak bohaterowie (niewidziani przez kamery) „ochraniają” lądowanie na Ziemi uczestników księżycowej misji Apollo 11, jednak tego typu smaczków jest może kilka na całą serię. Nieźle oddano też niektóre pojazdy, ale poza tym wyposażenie bazy AEGIS obejmuje standardowy zestaw komputerów, a i mech wygląda, jak każdy mech powinien (tyle, że kieruje się nim za pomocą kierownicy i pedału gazu).

Gate Keepers to seria, którą można spokojnie podsunąć osobom mało jeszcze w kwestii anime doświadczonym – przypuszczam, że o ile nie jest ona stricte dla dzieci, o tyle jej głównymi odbiorcami powinni być widzowie jedenasto­‑dwunastoletni. W przypadku pozostałych sprawa jest bardziej skomplikowana. Odbiór tego typu tytułów zależy bowiem wprost od tego, na ile sympatyczne wydadzą się im postacie. Jeśli więc ktoś – na przykład – znajdzie w otoczeniu bohatera jakąś faworytkę, na pewno bez wahania doda do oceny ogólnej co najmniej jeden punkt. Dla wielu widzów tego typu seria sprawdza się doskonale jako niewymagająca rozrywka. Ja niestety nawet od niewymagającej rozrywki wymagam oczko więcej.

Avellana, 30 września 2007

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: GONZO
Projekt: Keiji Gotou
Reżyser: Jun'ichi Satou, Kouichi Chigira
Scenariusz: Kouichi Chigira
Muzyka: Kouhei Tanaka