x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
No i masz racje, bo mnie cały ten ich pojedynek przypominał trochę ten ostatni jaki Theo stoczył z jednym z synów Rossiniego. No i całą tą szermierkę w wykonaniu Milzy można określić jako „waść machasz jak cepem”. Milza był interesująca postacią która niestety dzięki autorom w ostatniej fazie swoich występów w Grancrest Senki wszedł w jakiś proces degradacji. No i na końcu Theo go po prostu odhaczył i jest teraz super bossem.
No nic, to teraz szybko będzie ślub Marrine z Alexsisem, a zaraz potem wszyscy razem pokonują chaos i kuniec.
Nauczycielka która na początku wydawała się być osobą sympatyczną dość szybko okazała się być wrednym babsztylem. Która nie wiem czy ma jakiś teraz brak wiary w siebie i w swoje umiejętności, czy tez jakieś spore kompleksy względem Tanisa. Mimo wszystko postanowiła się wyładować na bogu ducha winnym dzieciaku. Czym sprawiła mu straszną przykrość. Na szczęście w sukurs przyszła Suishi, która w całej tej rozmowie wcześniej do tej pory milczała. Poznała myśli nauczycielki, więc wiedziała tez jakie w jej stronę skierować słowa by jej dość szybko podnieść ciśnienie.
W drodze powrotnej Tanis płakał, siostra próbowała go pocieszyć, ale nie za bardzo jej to wychodziło. Na szczęście po drodze napatoczyła się dziewczynka, którą to Tanis spotkał już gdzieś wcześniej. Dziewczyna widząc smutnego Tanisa zaoferowała mu swoją przyjaźń. Dała mu nawet swój nr tel i poszła. Suishi na koniec odcinka zdążyła jeszcze potwierdzić, ze to wszystko co mówiła ta dziewczynka było szczere. Na koniec warty do odnotowania jest fakt, że nauczycielka twierdziła, ze Tanis jest taki zdolny, bo był zmodyfikowany przez rodziców – on stanowczo tej „rewelacji” zaprzeczył.
Krótkie te odcinki i w sumie są one o pierdołach… Ale ma coś w sobie ta seria co sprawia, że już ją do końca obejrzę. Nie nudzi mnie przynajmniej
Re: 16
Ostatnio mamy w niektórych seriach potęgę miłości, to w tej dla odmiany dostaliśmy potęgę nagości.
Swoją drogą co do tej wiedzmy co przegrała to nie rozumiem po kija ona się tam do walki z Theo pchała? No chyba, że chodziło o to by te dwie wilcze bliźniaczki coś pokazały, bo do tej pory w tej serii nic praktycznie sobą nie wnosiły. No nic wiedźma znikła… W sumie to brakuje mi w tej serii kogoś takiego jak Karla z Record of Lodoss War.
Dalej tam u Mirzy, jemu chyba za bardzo we własnej kampanii nie idzie, bo widzę jak mu ciśnienie skacze. Doradca co się cały czas przed nim płaszczy doradza mu mam wrażenie jakieś same oczywistości. Potem Mirza ma spotkanie z księżniczką i podobają mi się jego dialogi między nimi. Są wobec siebie uprzejmi i chyba Marrine jest jedyną osobą przed którą Mirza jest się w stanie się przyznać do błędów i nawet za nie przeprosić. Szkoda, ze parą nie są bo byłoby to nawet ciekawe ;p. No i mam jeszcze cichą nadzieje, że ta cała Priscilla okaże się później agentem chaosu.
Cały czas się toczy bezpardonowa walka, więc pilot i tak nie ma za bardzo na to czasu by się jakoś temu wnikliwie przyglądać.
Re: Po 1 epku
Masz racje jest coś na rzeczy z tym skrywaniem. kliknij: ukryte Wszak rodzice sprowadzali mu prywatnego nauczyciela co oznacza, że tak samo jak reszta rodzeństwa z domu on chyba nie wychodził.
Historia piątki rodzeństwa, dwóch braci i trzech sióstr na których to ich właśni „kochani” rodzice przeprowadzali różne nielegalne doświadczenia i eksperymenty. W wyniku tych eksperymentów dzieci posiadają teraz super moce, albo zmieniają się w zwierzęta. Jedna z sióstr czyta w myślach, druga potrafi na swoim ciele sprawić tak, że wyrosną na nim roślinki, a ostatnia z sióstr jest drapieżnikiem z kończynami jakiegoś owada. Bracia natomiast to tak, najstarszy zmienia się w psa, a drugi brat o imieniu Tanis(główny bohater) jest najmłodszym w tej całej rodzinie i jako jedyny jest normalny. Ale pewnie tylko dlatego, że rodzice nie zdążyli przeprowadzić na nim eksperymenty, bo zostali aresztowani przez policje. Tak więc ten najmłodszy stara się teraz rodzinkę poukładać i doprowadzić ją do normalności. Ale po pierwszym odcinku po kliknij: ukryte dramacie jakim jego rodzeństwo odstawiło w restauracji mogę stwierdzić, że będzie mu ciężko.
Dalej tam Theo pogadał sobie z Marrie i nic z tego nie wynikało, a potem wrócił na swoje ziemie i spotkał dawną koleżankę. Za długo nad tą nową postacią się nie musiałem zastanawiać, bo ją kurde dość szybko jakiś Salvador pchnął nożem. Teraz będą walki Theo z rodzinką Rossini – w której to chyba tylko jeden z synów głowy rodu nie wydaje się być głupi. Ogólnie fajne jest Grancrest Senki, zawsze się tam coś dzieje i seria dzięki temu nie nudzi. Szkoda tylko, ze nawalili już w niej tyle postaci, które za wiele tam nie wnoszą.
Poza postacią Mari Inomaty, która zresztą i tak za dużo czasu nie dostała w tej serii nic ciekawego dla mnie nie było.
Re: Pierwsze dwa odcinki
Dnia 30.03.2018 mój ship Nomoto X Hitomi kliknij: ukryte poszedł na dno, a szalupy ratunkowej niestety nigdzie nie widać.
Trzydzieści minut wcześniej.
No czyli żadnego twistu z tymi kameleonami Ninja nie będzie. Chłopaki zostali szybko spacyfikowani, niepotrzebnie więc chowali się przez tyle odcinków po tych krzakach. Pewnie autorzy wprowadzili ich tylko po to, żeby otagować serie ninjami. W pokoju Vipow za to się niezłe jaja dzieją. Jeden z bossow co chciał innych wygryźć, sam został wygryziony i to dosłownie przez lwa. Najwidoczniej to wygryzanie bossów się lwu spodobało, bowiem postanowił wygryźć głównego bossa swojego pana i zarazem dziadka Youko. A wiec zdradził? No co za niespodzianka… Lew wyglądał jak knuj, zachowywał się jak knuj, gadał jak knuj i jak się okazało na końcu był tym knujem. Potem do pokoju wpadła Youko i zażądała wyjaśnień, w sumie się jej nie dziwie. Też bym raczej ich zażądał widząc zwłoki swojego dziadka na podłodze. No to jej wyjaśnili, że od teraz będzie wspaniałym trofeum u Lwa w pościeli – bardzo ją brutalnie na końcu potraktowali.
Wielki powrót do domu, a w nim Nomoto dostaje SMS‑a od Hitomi. Ona chcę się z nim spotkać w miejscu, gdzie się poznali. A czyli pewnie tam, gdzie lwa uklepała. Czyli Hitomi chce tam wyznać swoją miłość do Nomoto – wnika mi to z mojej szybkiej analizy. Kurde późna pora, a jakieś kwiaty by mu się przydały… Wątpię, że są jakieś kwiaciarnie czynne 24h. Czyli on tam pewnie pojedzie bez kwiatów, bo jest za grzeczny by z ogrodu u sąsiada ukraść.
Dobra jest na miejscu i nawet się ładnie ubrał. Hitomi natomiast założyła spódniczkę, bluzkę, ale mogłaby się lepiej uczesać… Pokazałaby chociaż raz wtedy, że jej serio na Nomoto zależy. Hmm, ale jak tak jej przyjrzeć, to sumie w tym świetle księżyca nawet ładna jest. Chyba by nawet dobrze wyglądała ze spiętymi włosami. Szkoda tylko, że się za cienko ubrała na ten zimny wieczór. Nomoto mógłby pomyśleć i okryć ją swoją kurtką… Dobra kij z tym niech choć raz w ostatnim odcinku wyjdzie z jakąś inicjatywą. Więc rozmawiają sobie i chyba idzie im dobrze. Nomoto patrz jej w oczy, bo co ty chłopie masz teraz do stracenia? Ale jednak mimo wszystko będzie dobre zakończenie. Hitomi nawet zaczęła się rumienić wodząc palcem po jego klatce piersiowej.
Podsumowując mam nadzieje, że powstanie drugi sezon anime, a jak nie to sobie po mangę sięgnę by zobaczyć jak… zaraz, zaraz coś chyba przegapiłem. Nomoto lezy na ziemi, Hitomi nad nim stoi… Co on się przewrócił w takim momencie? Az cofnę sobie odcinek troszkę do tyłu. O tutaj właśnie ok, eee… OMG!!!
Po pogodzeniu się z tym co było powyżej
Tassadar napisał obejrzawszy pierwszy odcinek, że ta seria jest głupia jak but – i w zasadzie ciężko z tym zdaniem polemizować. Ale czy to oznacza, że ta seria jest słaba? No w moim odczuciu nie jest. Czy na jej korzyść może przemawiać dobra muzyka, walory edukacyjne oraz lejące się po mordzie postacie – no niekoniecznie, ale można się nad tym zastanowić. Mnie w tej serii najbardziej fascynował duet głównych bohaterów, albo raczej połączenie ich w dziwną parę. Zestawienie razem dziewczyny która idealnie pasuje do serii o mordobiciu jakim jest Killing Bites z gościem który do tej serii kompletnie nie pasuje wydawało mi się czymś absurdalnym, a zarazem czymś bardzo interesującym. Aczkolwiek wiem, ze ta seria nie jest o tym i jest głownie o bijatyce. Ale jeśli nawet autorzy po macoszemu potraktowali rozwój relacji między parą głównych bohaterów, to ten rozwój wyszedł im o niebo lepiej od większości serii, które głównie na takich rozwojach relacji miedzy bohaterami się opierają ;p
Tak sobie żartując jeśli autor Killing Bites specjalnie chciał stworzyć postać która nie będzie pasować do koncepcji własnego dzieła, to Nomoto wyszedł mu idealnie. Smutny facet, który jest pasywny przez całe życie nie wykazując w nim żadnej inicjatywy. Dodatkowo pozwalający kierować swoim życiem innym. Nagle wyrwany ze swojej stagnacji trafia do świata jakiś krwawych i bezwzględnych walk biznesowo‑klanowo‑hybrydowych. No i sobie tam nie radzi. No ale jak miał sobie poradzić, skoro z własnym życiem nie wiedział do końca co zrobić? Co prawda jest świadomy własnych możliwości i na każdym kroku uczciwie to podkreśla dając do zrozumienia, ze jego tutaj nie powinno być. Najlepszym przykładem jego zachowania jest moment jego „chwały”. W którym to Nomoto zastanawiając się nad tym, czy powinien wycofać raną Hitomi wstaje nagle oznajmiając, że jego decyzją będzie nie podejmowanie żadnej decyzji i zwalenie wszystkiego na Hitomi – co prawda ona w sumie takich decyzji od niego oczekiwała.
Hitomi to natomiast stworzona z DNA hybryda człowieka i ratela, kochająca walki zakapior pełną gębą. Zabicie w walce nie stanowiło dla niej żadnego problemu, nawet nie wahała by się zabić kogoś bezbronnego. Dziewczyna, która do każdej osoby nawet tej dla niej przyjaznej, nastawiona jest jeśli nie wrogo, to bardzo nieżyczliwie. Niepewny siebie Nomoto był dla niej idealnym spełniającym jej zachcianki partnerem. Mogła przy nim robić co chce – zwłaszcza, ze w ich „związku” to on miał raczej status zakładnika. Ale pomimo jej trudnego charakteru Nomoto udało się Hitomi jakoś choć w małym stopniu oswoić. Co prawda dalej mu sprzedawała kuksańce, czy liczne kopnięcia – no, ale w zasadzie ona zawsze ze swoimi bliskimi budowała relacje trochę przy użyciu przemocy
Co do antagonistów w Killing Bites to tym głównym, choć bardziej pasuje napisać, że rola pełnienia obowiązków antagonisty przypadła Youko, ambitnej wnuczce szefa najważniejszego klanu oraz jej pionkowi Pangolinowi Kido. W skrócie Youko jest nadętym bucem z zadatkami na komediantkę. Ona jak tylko mogła, to uprzykrzała życie Nomoto złośliwymi komentarzami podczas turnieju. A jej złowrogiego spojrzenia przestraszyłoby chyba nawet najbardziej zatwardziałego szefa Yakuzy. Drugi z antagonistów Pangolin Kido to wzbudzający grozę przepak nad przepakami i w odróżnieniu od pozostałych uczestników turnieju nie mający słabych punktów. Jak wynikało z jego krótkiej historii był chory psychicznie, większość swojego życia spędził w izolatce – dlatego Youko mogla nim manipulować jak chciała.
Jak na głupią serie Killig Bites ma dobre zakończenie. Bo w podobnych tego typu seriach w ich kulminacyjnym momencie bohaterka rzuciłaby białą chustę na głowę partnera ratując go krzycząc „mój ci on” Albo stanęła przy jego boku dobywając broń opuszczając tym samym swoich złych kompanów. W Killing Bites takich cudów nie było. Hitomi zdradziła i zabiła(ewentualnie poważnie zraniła) Nomoto z polecenia Shidoh, bo usłuchała gościa którego zna od dziecka. Choć nienawidziła tego polecenia i płakała zaraz po nim, to jednak je wykonała. W zasadzie Nomoto był jej pierwszą ofiarą, która wzbudziła w niej te przykre emocje. Co też pokazuje, że na swój sposób go lubiła.
Co do samych walk, to w tej serii są ok, choć się trochę powtarzały, to pomimo tego zwierzątka ze swoimi umiejętnościami stanęły na wysokości zadania. Jeszcze dobra muzyka towarzysząca walkom dodawała im niezłego klimatu. Ogólnie Killing Bites mi się podobało, seria do niczego nie aspirowała i po której sobie nic nie obiecywałem okazała się na swój absurdalny sposób być czymś interesującym. Czasami miałem wrażenie, że jej autorzy świadomie robią jaja z własnego dzieła – o czym tez świadczy zwycięstwo królik w całym turnieju. Nic idę wystawić notę.