Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

Avellana

  • Avatar
    Avellana 21.09.2015 09:58
    Re: Nie żebym chciała to odświeżać, ale...
    Komentarz do recenzji "Hidan no Aria"
    Miałabym ochotę (jako osoba, która to cudo oglądała oraz pisała zapowiedź AA) wdać się w polemikę z praktycznie każdym elementem tej wypowiedzi, poczynając od upiornego wręcz generalizowania… Ale odniosę się tylko do jednego fragmentu:

    Spróbujcie obejrzeć bajki, które lubiliście w dzieciństwie, a gwarantuję, że obecnie, gdyby nie sentymenty, też byście je zjechali równo.

    Gwarantuję, że spora część oglądanych przeze mnie wtedy „bajek” nadal wydawałaby mi się bardzo udana, acz teraz ze świecą ich szukać. Natomiast regularnie wracam do ulubionych książek mojego dzieciństwa i mam poczucie, że teraz dopiero potrafię w pełni docenić ich urodę i dostrzec jeszcze to, czego jako dziecko nie widziałam. Tylko jest jeden warunek: to muszą być dobre bajki i to muszą być dobre książki… A wtedy się zawsze obronią.
  • Avatar
    Avellana 20.09.2015 13:34
    Re: ogryzek do poprawki
    Komentarz do recenzji "Nurarihyon no Mago [2012]"
    1) Rok w tytule to oczywiście literówka. Dziękujemy, poprawione.

    2) Widownia wywodzi się z docelowej grupy demograficznej czasopisma, w którym ukazuje się manga.

    3) Gatunki i wyróżniki zatwierdzamy zgodnie z wyborem osoby, która dodała ogryzek; jeśli nie zaznaczyła żadnych (tak jak w tym przypadku), przenosimy je z rekordu serii. W znakomitej większości przypadków jest to uzasadnione. Metodą alternatywną byłoby nie przydzielać w takiej sytuacji żadnych gatunków i wyróżników lub nie przyjmować ogryzków do anime, których nie oglądał ktoś z redakcji lub zaufanej grupy recenzentów. Wydaje mi się, że obecna metoda ma jednak sens: ostatecznie nic nie stoi na przeszkodzie, by ktoś z użytkowników w takim przypadku dał nam znać, że coś jest do poprawienia. Wymaganie, by wykazał się wyrozumiałością i życzliwością jest, jak sądzę, nadmiernie wygórowane.
  • Avatar
    Avellana 17.07.2015 10:14
    Komentarz do recenzji "Digimon Tamers: Boukensha-tachi no Tatakai"
    Mniej nawet chodzi o to, co kto wiedział, a bardziej o to, że wydarzenia na taką skalę powinny zostawić jakiś ślad na bohaterach. To nie wakacyjna przygoda do zapomnienia po dwóch dniach, a tak musiałaby zostać potraktowana, żeby „zmieścić” się w kanonicznej serii. Chociaż nie czepiałabym się tego szczególnie, bo to stały problem kinówek wychodzących w trakcie emisji serii telewizyjnej.
  • Avatar
    Avellana 10.06.2015 09:16
    Re: Coś tu jest nie tak
    Komentarz do recenzji "Clannad After Story"
    Właśnie po to wprowadziliśmy „zwijanie” komentarzy… Wielokrotnie spotykaliśmy się z zarzutami, że tniemy interesujące (przynajmniej dla ich uczestników) dyskusje, jeśli odchodzą od tematyki serii. Dlatego teraz staramy się raczej nie interweniować, dopóki rozmowa nie schodzi już całkiem na poziom pyskówki (na podstawie indywidualnych decyzji moderacji!) albo jeśli uczestnicy nie zaczynają rzucać mięsem. Jeśli ktoś się zorientuje, że dany wątek dla niego nie jest ciekawy, może go jednym kliknięciem „zwinąć” i nie wracać do niego.
  • Avatar
    Avellana 8.06.2015 21:04
    Komentarz do recenzji "Digimon Adventure 02"
    Ja jestem systematyczna. Jeśli nic się nie wydarzy, planuję przekopać cykl do samego końca. Recenzja nie wiem, kiedy będzie, bo niby teraz kolejki nie ma, ale nie wiem, czy się od razu zbiorę do napisania.
  • Avatar
    Avellana 8.06.2015 20:38
    Komentarz do recenzji "Digimon Adventure 02"
    Qinglongmon & Co. też w pierwszej serii siedzieli chyba zaszyci w jakiejś dziurze fabularnej… Ale nic, kończę Tamers i szykuję już sztućce do zeżarcia.
  • Avatar
    Avellana 7.06.2015 12:56
    Komentarz do recenzji "Digimon Adventure 02"
    Miałam na myśli raczej przygotowanie tego „od strony technicznej” – jak pokazano w Digimon Adventure, zrobienie tych urządzonek i „wyhodowanie” odpowiednio dobranych do nich digimonów było długie i skomplikowane. Owszem, rozegrało się między tamtą walką z prequela a początkiem pierwszej serii, ale wtedy czas w obu światach płynął zupełnie inaczej. Teraz odwalili gigantyczne przygotowania do operacji na cały świat i dziesiątki (setki?) wybrańców w niecałe trzy lata – tyle, ile upłynęło od Bokura no War Game. Niezłej wprawy musieli nabrać, żeby to w takim tempie zorganizować (i jeszcze pytanie KTO, skoro w pierwszej serii Gennai wszystko odwalał osobiście? Kiedy zdążył swoich kumpli znaleźć/doprowadzić do pionu?). Nie, tego się nie bardzo da wybronić.
  • Avatar
    Avellana 18.05.2015 09:13
    Re: Rozczarowałam się :<
    Komentarz do recenzji "Arslan Senki [2015]"
    W portalu nie ma możliwości przenoszenia komentarzy pomiędzy tytułami. Jedyne, co możemy, to wydzielić odpowiedź na komentarz do danej serii jako „nowy” komentarz najwyższego poziomu (to się przydaje, bo czasem ktoś przez pomyłkę klika odpowiedź i dodaje ewidentnie niezależny od poprzedniego komentarz). Niemniej – ostatnio staramy się nie interweniować w takich przypadkach (vide absolutnie kuriozalna dyskusja po Ronją), tutaj natomiast chyba chodziło też o to, że temat zaczął za bardzo schodzić na przytyki osobiste. Chyba że dyskusja po prostu zaczyna dotyczyć jednego konkretnego tytułu, który nie jest tytułem, pod którym się toczy – wtedy zasadne jest skierowanie rozmówców we właściwe miejsce.
  • Avatar
    Avellana 6.04.2015 15:57
    Komentarz do recenzji "Digimon Adventure"
    Odwracalna zmiana czy nie, to w dalszym ciągu nie ma nic wspólnego z ewolucją w sensie biologicznym. Moooożna by domniemywać, że mowa tu o „ewolucji” w znaczeniu popularnym, czyli na przykład czymś takim jak projektowanie coraz doskonalszego oprogramowania, ale cała seria (z końcówką na czele) koniecznie próbuje w to wmieszać znaczenie biologiczne. Ewolucja to nie jest coś, co może zrobić pojedynczy organizm, tak samo jak jeden pływak NIE może dać pokazu pływania synchronicznego.

    Jeśli się trzymać biologii (i naciągnąć ją nieco za uszy), to jest inne słowo, które pasuje: przeobrażenie. To, czemu ulegają na przykład owady albo płazy. Albo takie pasożyty, które potrafią mieć po kilka form larwalnych. To by w sumie całkiem pasowało i nawet by mi się spodobało.
  • Avatar
    Avellana 6.04.2015 10:40
    Komentarz do recenzji "Digimon Adventure"
    Miałam długą listę uwag do każdego etapu fabuły, ale ostatecznie w większości je pominęłam. Po pierwsze, bo to by wymagało opowiedzenia ze szczegółami całej historii, a ona jednak MA zaskakiwać w kilku miejscach. Po drugie dlatego, że wyszłaby lista narzekań, która sprawiałaby nadmiernie negatywne wrażenie.

    Najmniej zastrzeżeń mam do pierwszej części ( kliknij: ukryte ), poza tym, co wyliczyłam w recenzji: liczba zbiegów okoliczności plus liczba razy, gdy dzieciaki dają się nabrać na jakąś pułapkę (serio, po KILKU wpadkach mogłyby się nauczyć elementarnej ostrożności). Część druga ( kliknij: ukryte ) jest przede wszystkim za bardzo rozwleczona jak na krótki czas, w którym się rozgrywa. Poza tym niby Zło przeszło do finalnej ofensywy i cały czas powtarza, że wystarczy wyeliminować jednego dzieciaka, żeby cała przepowiednia poszła się paść na zieloną trawkę, ale zamiast stuknąć skutecznie kogoś ze znanych dzieciaków, upiera się przy znalezieniu tego dzieciaka, którego nikt nie widział. To jest oczywiście zgodne z regułami gatunku, mówimy o serii dla dzieci, ale gdyby to wszystko zajęło mniej odcinków, to by się mniej rzucało w oczy.

    Część ostatnia ( kliknij: ukryte ) już rzeczywiście robiła wrażenie, jakby ktoś nieoczekiwanie kazał scenarzystom dorobić jeszcze kawałek. Była w większości monotonna (ile można kolejnych odcinków z motywem  kliknij: ukryte ?), a chociaż miała kilka ciekawych momentów, jeśli idzie o postaci, generalnie na tym etapie to oni już powinni wziąć się w garść, a nie właśnie wtedy zaczynać się bawić w rozterki wewnętrzne. W dodatku istnieją trzy w miarę sensowne metody poprowadzenia fabuły w przypadku, gdy mamy do czynienia ze Złem, które deklasuje bohaterów pod każdym względem i z którym przez większość czasu nie mają szans. 1) Zło nie wie o ich istnieniu, więc mogą działać do pewnego momentu swobodnie. 2) Zło wie o ich istnieniu, ale ich lekceważy (niby można uznać, że tutaj tak było, ale znowu: wszyscy wiedzą o przepowiedni…). 3) Zło poluje na bohaterów, ale mają dość dużo zaradnych sprzymierzeńców, by się skutecznie ukrywać („zaradność” sprzymierzeńców polegała na „dam się zabić, a wy uciekajcie”).

    Dalej idąc po uwagach: przeciwnicy deklasujący bohaterów pojawiali się oczywiście w ściśle określonych momentach i takich okolicznościach, żeby nikogo nie ubić, ale to jest oczywiste scenariuszowo, więc tego się nie czepiałam (acz w Tokio… Patrz: wystarczyłoby ubić dowolnego dzieciaka). Bardziej tego, że za bardzo było widać schemat „hmm… To kto z digimonów nie miał ostatnio indywidualnej walki? Znajdźmy przypadkiem idealnego dla niego przeciwnika!”. Oraz generalnie całe sterowanie fabuły, przede wszystkim polegające tych wszystkich momentach, gdy bohaterowie stwierdzają „Znajdźmy X” lub „Idźmy do Y” i… ruszają przed siebie, po czym znajdują to, o co chodziło.

    Co do kombinowania, ładnie to widać na przykładzie Koushirou, który teoretycznie ma być tym „bystrzakiem” komputerowym, a właściwie w każdym kluczowym momencie polega na informacjach/programach podetkniętych mu w gotowej formie przez Gennaia. Znowu, dokładne przykłady tego, o co mi chodziło, to już zaawansowane spoilery, ale dam Ci dwa (to nie wszystkie!).  kliknij: ukryte  Drugi przykład z samej końcówki,  kliknij: ukryte .

    Argumentu z SeaDramonem nie przyjmę, bo to jest wyciągnięte w serii z kapelusza. Dosłownie raz czy dwa razy ktoś nagle sobie przypomina o „specjalnych właściwościach” i coś z tego wynika. Gdyby bohaterowie wcześniej eksperymentowali z tymi mocami i atakami, to OK, ale nie w sytuacji, gdy „pojawia się wielki przeciwnik… o, a my przypadkiem mamy na niego idealną broń!”. Jeśli odliczyć te starcia z udziałem mocy światła (swoją drogą, trochę niepasującej do całej reszty, ale niech będzie), to zawsze wyglądają one w ten sposób, że digimony bohaterów ustawiają się (pojedynczo lub w gromadce) i piorą swoim popisowym atakiem do skutku (lub bez skutku). Nie pomaga także ostatnia część, gdzie jak mantra się powtarza „on jest na poziomie X, digimony na poziomie Y nic mu nie zrobią!”.

    Foka mi się podobała. Była uroczo absurdalna. Także w formie zająca.

    Ewolucja… Rany chomąta, ja jestem z wykształcenia biologiem. Ja rozumiem ewolucję w kategorii biologicznej: jako działanie doboru naturalnego na kolejne pokolenia, które to działanie sprawia, że lepiej się mają osobniki różniące się w określony sposób od innych. Troszkę wyższa prażyrafa może skubnąć niezjedzone przez innych listki z krzaka i być lepiej najedzona, a w efekcie urodzić silniejsze prażyrafięta. Natomiast nie działa to na zasadzie, że prażyrafa „chce” być wyższa (ewolucja w ogóle nie działa celowo!), a już na pewno nie na zasadzie, że prażyrafa chciała być wyższa, więc zrobiła się wyższa, a potem przekazała tę cechę prażyrafiętom.

    Co jest nie tak z „ewolucją” w Digimonach: wszystko. Pomińmy nawet to, że ewolucja działa na zasadzie drobnych zmian, a nie na zasadzie, że z żyrafy robi się wieloryb, bo miała ochotę popływać (ciekawostka: przodkowie waleni mieli kopyta!). Po pierwsze, ta „ewolucja” nie służy tu dostosowaniu się do czegokolwiek, ponieważ przebiega po ściśle określonych ścieżkach. W sensie, są jakieś wariacje typu dobra/zła, ale to nie jest tak, że ogniste ptaszysko może zrobić sobie formę wodną, nawet jeśli jej bardzo potrzebuje. Różnica jest tylko taka, że jeśli zmieni się z małego percyndla w wielkie ptaszysko, to będzie go trudniej zeżreć. W żadnym przypadku nie ma to związku z cechami środowiska – przemiana nie ułatwia zdobywania pokarmu ani partnera do rozmnażania. Ba! Pokazany tu sposób rozmnażania digimonów to całkowite zaprzeczenie zasad ewolucji! Nie ma znaczenia, czy są przystosowane, czy nie, bo ONE i tak się nie rozmnażają. Wszystkie startują w identycznych warunkach, jako tworzone z niebytu jajka w specjalnym żłobku i nie ma żadnego znaczenia, jak sobie później radzą. Stąd sam pomysł, że jakieś są „wymarłe” wydaje się idiotyczny, bo JAK tutaj miałoby działać wymieranie, skoro środowisko, w jakim żyją digimony, nie ma cienia wpływu na ich reprodukcję? I dlaczego cośtam miałoby być „lepiej” albo „gorzej” dostosowane w tych warunkach? Nie, naprawdę: powinni po prostu znaleźć jakieś inne słówko, żeby to nazywać. Na przykład „upgrade” ;)
  • Avatar
    Avellana 16.03.2015 09:15
    Re: nie najgorszy
    Komentarz do recenzji "Higurashi no Naku Koro ni [2008]"
    Moderacja do tej pory nie ingerowała w tę dyskusję. Teraz jednak muszę powiedzieć: dość. Jeszcze jeden komentarz kontynuujący wątek i dyskusja zostanie usunięta w całości, bo ten kierunek bardzo, ale bardzo mi nie odpowiada.
  • Avatar
    Avellana 12.03.2015 12:57
    Komentarz do recenzji "Psycho-Pass: New Edit"
    Długo się nad tym zastanawialiśmy – ale zdecydowało to, że jednak odcinki zostały połączone po dwa. Poza tym uznaliśmy, że w ten sposób czytelnikom będzie się łatwiej połapać, która wersja jest która. Zwracam uwagę, że właśnie ze względu na brak różnic fabularnych ten ogryzek nie będzie miał recenzji.
  • Avatar
    Avellana 11.03.2015 09:26
    Re: hmmm
    Komentarz do recenzji "Happiness Charge Precure!"
    Teoria dotycząca Blue jest bardzo ładna, ale tu rzeczywiście pojawia się problem „analityczny” – kiedy piszę recenzję, nie mogę brać pod uwagę moich własnych pomysłów na to, jak ubarwić fabułę; mogę za to (i nawet powinnam) brać pod uwagę warstwę „meta”, czyli to, co wiem o mechanizmach rządzących scenariuszami serii z tego cyklu. Nie mówię, że on był jako postać niepotrzebny, ale chyba rzeczywiście już lepiej by było, gdyby był „księciem z innego świata”, a nie „bogiem opiekunem”, bo w tej drugiej roli nie sprawdzał się w stopniu, który chyba scenarzystom nie przyszedł do głowy.

    Go! Princess Precure zamierzałam obejrzeć tylko do trzeciego odcinka, żeby napisać zajawki sezonu na naszym blogu, a potem przerwać i zaczekać do końca roku. Ale seria mnie ubawiła, rozbroiła i jakoś się okazało, że mam apetyt na cotygodniowy odcinek. Chociaż przyznaję, że to trochę utrudnia pisania potem recenzji.
  • Avatar
    Avellana 9.03.2015 20:58
    Re: hmmm
    Komentarz do recenzji "Happiness Charge Precure!"
    Fresh Precure, Splash Star i Smile Precure – mniej więcej w tej kolejności. Nie potrafiłam się nigdy przekonać do Heartcatch, mimo że podobało mi się wizualnie i podobała mi się część pomysłów; resztę mogę podzielić na serie nie wywołujące we mnie większych emocji oraz takie, które dla mnie skrobią o dno.
  • Avatar
    Avellana 9.03.2015 13:11
    Re: hmmm
    Komentarz do recenzji "Happiness Charge Precure!"
    No dobrze, spróbuję teraz rozmontować tę ścianę tekstu.

    1) Inni podwładni Mirage / epizod hawajski. Przyznam, że zapomniałam o tym jegomościu, więc tu mogę uznać swój błąd. Problem polega na tym, że on wydawał się akurat bardziej listkiem figowym niż faktycznym elementem świata. Od początku do końca serii były setki okazji, żeby jakoś zaznaczyć obecność tych innych „generałów”. Nie mówię o wprowadzaniu nowych postaci, po prostu w tych przebitkach na pałac królowej Mirage mogliby się pętać w tle, w tych przebitkach na inne Precure na świecie mogliby się pętać w tle… Ale nigdzie ich nie było, od początku do końca, z tym jednym hawajskim wyjątkiem. W dodatku, o ile pamiętam, ten epizod hawajski to był występ jakichś gwiazdeczek/idolek w rolach tych dwóch Precure, więc choćby dlatego chciano go trochę „podrasować”, dodając własnego przeciwnika. Tak więc nawet jeśli inni generałowie gdzieś byli, to seria i tak poniosła całkowitą porażkę z przekonującym (ba, jakimkolwiek!) pokazaniem tego, że w królestwie Zła pracuje ktoś więcej niż ta czwórka (plus królowa).

    2) Kwestia przywyknięcia do ataków. Ja się tego nie bardzo czepiałam, bo to element konwencji: w pogodnym świecie Precure ludzie nie mogą żyć w strachu i niepewności. Pokazywałam tylko, że jeśli próbujemy „uprawdopodobnić” działanie wojowniczek Precure i osadzić je jakoś w tym świecie (na zasadzie, że ludzie o nich wiedzą), to pojawiają się nowe problemy fabularne. Przywykanie… Czy można przywyknąć do ataków terrorystycznych? Z samego „cmentarza Precure” wynikałoby, że ofiar były już dziesiątki, jeśli nie setki; ale oczywiście tu można zakładać, że wszędzie zło było równie nieskuteczne jak w przypadku bohaterek i niemal 100% ataków to tylko chwilowa rozrywka w nudnym życiu zwykłych ludzi. Ale cykl Precure nigdy nie próbował być realistyczny w tym aspekcie.

    3) Phantom. Tu podkreślam to, co napisałam w recenzji: w jego przypadku najbardziej miałam za złe zakończenie tego wątku.  kliknij: ukryte  Nie zgodzę się co do jego roli „selekcjonera”. Skoro był w stanie „zdjąć” Marię, to był w stanie pojedynczo likwidować Precure sztuka po sztuce, i wygląda na to, że właśnie tym się zajmował. Jak by nie patrzeć, zakaz ataków na Pikarigaokę da się wyjaśnić tylko i wyłącznie potrzebą scenariusza. Blue: a) nie uczestniczy w normalnych okolicznościach w walce; b) jeśli się już do niej bierze, nie wydaje się zabójczo skuteczny (biorąc pod uwagę okoliczności, powinien deklasować każdego przeciwnika, z Phantomem włącznie). Jeśli już, to można by argumentować, że Mirage nie chce przedwcześnie ubić/uszkodzić Blue, więc okolica, w której mieszka, jest niejako „pod ochroną”.

    4) Blue. Nawet mnie nie irytuj, tak skrajnie denerwującej postaci to nie pamiętam… Realnie patrząc, mam wrażenie, że to nie jest problem „wewnętrzny” świata, tylko „zewnętrzny” problem ze scenariuszem. Blue nie mógł być za potężny, bo wtedy Precure nie byłyby potrzebne; jego wpływ na świat i relacje z ludźmi zmieniano chyba w trakcie serii.  kliknij: ukryte 

    5) Blue Sky. Zgadzam się, że magiczne i zaawansowane królestwo to logiczne (dla Blue) miejsce do przechowywania czegoś takiego jak Axia. Natomiast pisałam o tym, że to królestwo nie ma tu żadnego sensu. Mamy tu Ziemię i boga przypisanego do tej Ziemi (Blue). Można wnioskować, że inne planety mają swoich bogów­‑opiekunów ( kliknij: ukryte ). Po jakiego grzyba bóg Ziemi ma w ogóle nawiązywać kontakty z jakimś magicznym królestwem z innego wymiaru, nawet nie z tego samego wszechświata? Po jakiego grzyba to królestwo ma w ogóle z nim kooperować i przyjmować do siebie odpowiednik cieknących beczek z substancją radioaktywną? Przecież Mirage nic w zasadzie do Blue Sky nie miałaby, obchodzi ją tylko Ziemia i Blue. To także, jak wyżej, jest problem „obowiązkowych punktów” dla scenarzystów. Musiało być jakieś magiczne królestwo, to je wstawiono, a że w tym przypadku znacznie więcej sensu by miało, gdyby go nie było, to już inna sprawa.

    A poza tym uważam, że Go! Princess Precure zeżarło Happiness Charge na śniadanie i wypluło kosteczki. Trzymam kciuki, żeby się utrzymało, bo jeśli wszystko pójdzie dobrze, będę miała czwartego faworyta w tym cyklu.
  • Avatar
    Avellana 9.03.2015 12:01
    Komentarz do recenzji "Happiness Charge Precure!"
    W zasadzie to nie miejsce na dyskusję o DokiDoki, ale tylko szybko jedno dopowiem: w całym cyklu Precure ze świecą szukać realistycznych postaci, wszystkie bohaterki są skrajnie wyidealizowane i nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością – takie prawa gatunku. Natomiast mnie po prostu bardziej odpowiada taki typ bohaterki jak Mana – chce pomagać całemu światu, ale idą za tym faktyczne umiejętności i możliwości (czyli po prostu faktycznie może pomóc/przydać się) niż taki typ, którego reprezentantką w skrajnej postaci była Nozomi z Yes! Precure 5 – czyli chce wszystkim pomagać, ale nic nie umie, więc trzeba mimo to doceniać jej serce i dobre chęci. Niestety Megumi bliżej było do tego drugiego; mimo stałych deklaracji pomocy światu jej faktyczna przydatność (szczególnie jeśli odliczymy przypadki, gdy podpierała się magicznymi kartami uczącymi ją potrzebnych rzeczy) była raczej niska.
  • Avatar
    Avellana 22.02.2015 18:40
    Komentarz do recenzji "Ore, Twintails ni Narimasu"
    Polecam link z tego komentarza i mogę zaręczyć, że nie jest to pojedyncza, złośliwie wybrana scena. Całe partie niektórych odcinków tak wyglądały.
  • Avatar
    Avellana 8.02.2015 12:12
    Re: 3 7
    Komentarz do recenzji "Trinity Seven"
    O to, że recenzent zamienił miejscami te oceny w przysłanej do mnie tabelce, a ja tego nie zauważyłam. Powinno być 6 za postaci i 4 za fabułę.
  • Avatar
    Avellana 27.01.2015 17:11
    Re: Bayonetta
    Komentarz do recenzji "Bayonetta: Bloody Fate"
    To już trzecia wersja, jaką dzisiaj słyszę… Jak się zdecydujecie, dajcie znać.
  • Avatar
    Avellana 25.01.2015 19:24
    Re: afterparty
    Komentarz do recenzji "Happiness Charge Precure!"
    Żebym ja to jeszcze dobrze pamiętała… Jedno jest pewne: nigdy więcej oglądania Precure na bieżąco, bo wtedy za bardzo miesza mi się, co widziałam w tej serii, a co w poprzednich. Mam nadzieję, że główne punkty za i przeciw udało mi się zapamiętać na tyle, żeby oprzeć na nich recenzję.
  • Avatar
    Avellana 25.12.2014 21:58
    Komentarz do recenzji "Sengoku Basara: Judge End"
    Biorąc pod uwagę podobieństwo stylu, czasu i opinii, pozostawimy chyba komentarz tam, gdzie obecnie jest…
  • Avatar
    Avellana 25.12.2014 20:57
    Komentarz do recenzji "Sengoku Basara: Judge End"
    Podłączyłam komentarz pod właściwe konto…
  • Avatar
    Avellana 11.12.2014 23:39
    Re: Co do tej grafiki...
    Komentarz do recenzji "Yozakura Quartet ~Hana no Uta~"
    Nie, bo ja na przykład (i nie tylko ja) ni diabła nie oceniam tylko animacji… To ocena za stronę wizualną, animacja jest jej składową, nie zawsze nawet najważniejszą.
  • Avatar
    Avellana 11.12.2014 18:22
    Re: Co do tej grafiki...
    Komentarz do recenzji "Yozakura Quartet ~Hana no Uta~"
    W zasadzie jest – to znaczy, ja mogę zmienić, sam recenzent nie, tylko potem nie będzie jasne, o co taka afera poniżej, skoro ocena jest inna niż wynika z awantury :D
  • Avatar
    Avellana 6.12.2014 23:12
    Re: Ile odcinków to ma?
    Komentarz do recenzji "Kyousougiga [2013]"
    Sama seria liczy 10 odcinków. Dodatkowe odcinki to odcinek 0 (powtórzenie ONA z 2011 roku), odcinek 5,5 (dokument o produkcji tego anime) i odcinek 10,5 (streszczenie wydarzeń).