x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
"Nadchodzi zima"... Chwila, to nie ten serial, chociaż w sumie...
To co najbardziej mnie w SnK uderza to nierówny poziom. Zdarzały się bowiem akcje, które wciskały w fotel i robiły naprawdę niesamowite wrażenie, ale niestety były też momenty, gdy czułam się zwyczajnie znudzona. Całe szczęście tej epickości było więcej, dlatego też SnK uznaję za serię zdecydowanie udaną. Szkoda jednak, że te słabsze momenty co jakiś czas się przewijały, bo przez to nie mogę nazwać jej wybitną, a chciałabym.
Zabawne jest to, że podczas głębszego wsłuchiwania się w muzykę w tle, zdała mi się ona dziwnie znajoma. No i sprawdziłam: Hiroyuki Sawano. Nic dziwnego, że po obejrzeniu Basary i Egzorcysty podniosła muzyka, chóry i piosenki po angielsku kojarzą mi się z tym facetem. No i openingi są tak fantastyczne, że można ich słuchać w kółko.
Ogólnie rzecz biorąc SnK na 8/10 zasłużyło, ale jeszcze trzy odcinki do końca, więc o ile tylko nie wsadzą w nie przynudnawych retrospekcji albo innych bezsensownych zapychaczy to taka ocena zostanie. Tak więc do tego momentu żyję w niepewności…
Kuroko jest naprawdę trafiony, stworzenie przeciwieństwa bohatera w stylu Naruto było genialnym pomysłem, a i reszta obsady to zgraja sympatycznych dziwaków.
Graficznie jest naprawdę ładnie, może nie jest to arcydzieło, ale oglądało się naprawdę przyjemnie.
Muzycznie również jest dobrze, w tle od czasu do czasu przewijało się echo epickości, a pierwszy opening zdecydowanie zapada w pamięć.
Rozpisywanie się nie ma sensu, bo specem od koszykówki nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę, ale trzymam kciuki za drugą serię, która oczywiście powstać musi! Ode mnie 9/10, dodaję jeszcze plusik za psa;)
Grafika jest nawet ładna, ale niezbyt bogata i urozmaicona. Co do muzyki to nie zwróciłam na nią zbyt wiele uwagi, choć trochę żałowałam, że w tle nie leciał soundtrack z Genji Monogatari Sennenki.
Elementem, który bardzo mnie irytował były dziwne, pseudo‑współczesne wstawki. Burzyły one klimat zanim jeszcze zaczął się budować. Może i dzięki temu seria jest oryginalna, ale czemu miałaby być skoro to pierwsze anime o starożytnych japońskich poetach. Samej poezji jest jak na lekarstwo, ale bardziej denerwuje marnowanie czasu ekranowego na wyścigi, czy „Rozmowy w toku”. Nie lepiej było rozwinąć jakąś postać albo pokazać losy kogoś zupełnie pominiętego.
Seria dostaje ode mnie 6/10, głównie dzięki pierwszym odcinkom i mojemu uwielbieniu dla tego okresu. Bardzo jednak boli zmarnowany potencjał.
"Time waits for no one"
Niestety...
Ogólnie klan Nura to zgraja ciekawych osobników i dlatego właśnie jestem zła, że zamiast opowiedzieć coś konkretnego o poszczególnych jego członkach twórcy uznali, że grupka nastolatków szwendająca się po wszelkich miejscach gdzie mogą być jakiekolwiek demony będzie dużo ciekawsza. Cóż… Nie. Najbardziej irytowała mnie Kana. Nic nie robiła tylko pakowała się nie tam gdzie powinna i wzdychała do nocnej wersji Rikuo. Jak tylko widziałam ją na ekranie zaczynałam się irytować. Jedyną ludzką (w pełni) postacią, która zdobyła moją sympatię jest Yura. Przykład na to, że ludzie też myślą i potrafią robić coś poza sprawianiem problemów. Szkoda, że tylko ona.
Grafiki nie będę się czepiać, jest ładna i kolorowa. Natomiast muzyka… Powiem tak, dla mnie ścieżka dźwiękowa jest niezła, słyszałam wiele lepszych, ale też dużo wiele gorszych, więc optymalnie jest na dobrym poziomie. Piosenki otwierające odcinki nie są wybitne, ale ujdą w tłoku. Problemem są endingi. Słodkie do bólu, a jak zobaczyłam tańczące panienki myślałam, że padnę. Ze śmiechu. Kto wie, może to było planowane…
Naprawdę chciałam dać serii tą 7, nawet słabą, ale niestety. Może miałabym mniejsze wymagania, gdyby nie był to gatunek, który tak lubię.
Dam jednak Rikuo i jego rodzince jeszcze jedną szansę, mam nadzieję, że kontynuacja będzie lepsza.
Cierpliwość jest cnotą, ponoć...
Nareszcie!
W filmie nie stracili nic ze swego uroku główni bohaterowie. Masamune to uosobienie fajności, więc sama jego obecność na ekranie i kilka wykrzyczanych linijek w języku miłośników burgerów sprawia, że ta produkcja skazana jest właściwie na sukces (dodam, że jego językowy repertuar robi się coraz bardziej niesamowity i nie zdziwiłabym się, gdyby zaczął krzyczeć „Pączki z dżemem!”, a jego druhowie wydaliby ten sam okrzyk co zwykle – ale właśnie za to go uwielbiam!). Na brawa zasługuje Yukimura, który powrócił do swojej emocjonalnej formy z pierwszej serii, ale i przyswoił sobie te kilka punktów doświadczenia z drugiej (co poskutkowało nowym strojem bojowym, w którym wyglądał świetnie. kliknij: ukryte Szkoda, że Masamune dostał tylko obrożę od swoich ziomków, by żądny zemsty emo nie odciął mu głowy.). Maeda był taki jak zawsze (czyli znowu wtrącał się w sprawy innych, ale i tak go lubię), Kojuurou był, ale głównie jako tło dla działań Masamune (chętnie obejrzałabym jakiś odcinek poświęcony tylko jemu). Pozostali też zostali potraktowani jak przysłowiowe pionki (mam tu na myśli japońskiego Jacka Sparrowa, zielonego szparaga z hula hopem, tygrysiego ojca chrzestnego, jego czarującego przeciwnika od czasów piaskownicy i placu zabaw, itd.), ale to także można tłumaczyć długością filmu. Dodatkowo Ichi snuje się po ekranie jak „królowa potępionych” i zachowuje jak ofiara terapii wstrząsowej, Mitsunari emuje, bo to mu wychodzi najlepiej (W dodatku wykrzykuje nie to imię, które powinien. Powinno być „Ieyasu!!!”, a nie „Date Masamune!!!”), a Ieyasu z kolei chce pokoju i zawiązywania więzi między ludźmi (człowieku, rozumiem ideę, ale jak będą pogodzeni to będzie koniec Basary, you see?). Pomijam kwestię motywów będących niczym deus ex machina i nowych bohaterów, o których niestety nie da się zbyt wiele powiedzieć, choć wypadli nie najgorzej.
Muzyka jest jak zwykle świetna, a piosenki, zwłaszcza ta końcowa, są fantastyczne. Grafiki nie oceniam, bo moja wersja była słaba, ale nie wątpię, że się postarano.
Podsumowując, film jest dobry, choć pozostawia uczucie niedosytu. Nie wydaje mi się, by była to ostania impreza urządzona przez twórców, zwłaszcza, że dalsze części gry nadal powstają i powstawać będą, bo rzesze fanów tylko na to czekają. Pozostaje mieć nadzieję.
No tak, jeszcze jedno: Co robią wojownicy po wielkiej, szalonej imprezie, która przypomina koniec świata?
kliknij: ukryte TAŃCZĄ!!!
Mocne 9/10
Re: Cudo!
Cudo!
Raz, dwa, trzy i po wszystkim,,,
Było miło, ale się skończyło...
Interesujący
Film naprawdę wciąga i nie nudzi ani przez moment (przynajmniej mnie), dlatego myślę, że mogą sięgnąć po niego nie tylko fani fantastyki.
Urocze, ale...
To tyle ode mnie, przyznam, że moje 7/10 podpieram częściowo sentymentem do JR, choć nie ukrywam, że będę niecierpliwie czekać na kontynuację;)
Re: Udany seans
Udany seans
Specyficzne, ale interesujące
Plusem jest grafika, widać, że studio się postarało. Muzyki nie jestem w stanie obiektywnie ocenić, bo jak już wyżej wspomniałam hip‑hopu nienawidzę, choć nie uprzykrzała mi oglądania.
Na koniec dodam, że główna bohaterka nie za bardzo przypadła mi do gustu, ale już dwaj towarzyszący jej panowie byli ciekawymi osobnikami.
Czyżby japońska wersja "Mody na sukces"?
Ja naprawdę nie znam przyczyny powstania czegoś takiego. Rozumiem, że taki „związek” (który i tak jest czystą pedofilią biorąc pod uwagę wiek tego pozbawionego osobowości delikwenta – chyba wiadomo o kim mowa) miał być dramatyczny, tragiczny, itd., ale ja jakoś tego tragizmu nie czułam. Właściwie to miałam zamiar wziąć patelnię i walnąć „tatuśka” w łeb, zadzwonić po policję, a dzieciaka odesłać do specjalisty w poszukiwaniu zagubionego rozumu. Skończyło się jednak na tym, że patelnią mogłam, co najwyżej, walnąć siebie za marnowanie czasu przed ekranem. Nie poddałam się, jako swoista weteranka tego gatunku, choć wydaje mi się, że w tym wypadku kapitulacja byłaby bardziej wskazana.
Jeżeli kogoś to kręci, niech ogląda, przecież mu nie zabronię, ale dla mnie to była to strata czasu.
Patologia w czystej postaci
„Wrzućmy brutalnego, egoistycznego barbarzyńcę, ubierzmy go ładnie i uczeszmy żeby wyglądał jak Apollo. Dla „rozrywki” damy mu niewinne stworzenie, które samo nic nie potrafi poza byciem ofiarą wyżej wspomnianego barbarzyńcy. W tło dodajmy jakąś tragiczną przeszłość (teraźniejszość i przyszłość też mogą być), podłych ludzi, którzy będą chcieli ten sadomasochistyczny związek rozbić, itd.”
Czy naprawdę nie ma lepszych pomysłów? Do licha, cały czas trafiam na naprawdę słabe serie tego gatunku. Czy jedyne dobre tytułu jakie istnieją to „Junjou Romantica” i „Gravitation”? Tam była ciekawa fabuła i sympatyczne postaci, a tu nie ma niczego. Mangę też czytałam i wcale nie jest lepsza (nawet gorsza, bo ta patologia ciągnie się dłużej).
Nie polecam nikomu, chyba, że wyżej zapisany „przepis” mu odpowiada.
Tlenu! Tlenu!!!
Dzięki niebiosom, że nie to pierwsze, bo wzrok jeszcze mi się na coś przyda, a ta seria…
Jeżeli ktoś nienawidzi yaoi i chce do tego gatunku kogoś innego mocno zniechęcić (w moim przypadku jest już za późno) niech poleci mu tę serię. To anime zadziała jak spray na yaoistki we wczesnym stadium rozwoju:P
Perła nieskażona fanserwisem i supermocami
Nie można traktować tego tytułu tylko jako krwawego widowiska, gdyż jest to bardzo krzywdzące dla samej historii i przedstawionego nam obrazu.
Rozczarowanie
Graficy chyba od miesięcy nie dostawali żołdu, bo obraz zamiast się poprawić (im nowsza seria tym lepsza grafika, tak?), pogorszył się. Nie powiem, że jest tragicznie, bo w tej chwili skłamię, ale było lepiej.
Natomiast muzyka, tu zgadzam się z recenzją, poprawiła się. Ma klimat, szkoda tylko, że to co się dzieje na ekranie cierpi na jego niedostatek. Piosenki są bardzo dobre, zwłaszcza ta wykonywana przez mój ukochany zespół Kalafina.
Nie wiem czy powstanie ciąg dalszy, o ile to w ogóle możliwe biorąc pod uwagę zakończenie. kliknij: ukryte Chyba, że będą to „Przygody demonicznego hrabiego Ciela i jego wiernego ps… to znaczy wiernego demona Sebastiasna”.
Bardzo przyjemne i ciepłe anime
Nie jest to seria wybitna, miało być po prostu słodko i uroczo. No i jest;)