x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: a jednak doczekałem...
Nie spodziewałem się kontynuacji i mam nadzieję że nie wyjdzie z tego jakaś twórcza wariacja na temat mangi, patrząc po tym co robią jak dotąd z fabułą może być różnie. Rzadko kiedy wynika coś dobrego z przekształcania materiału źródłowego, szczególnie że manga nadal nie została ukończona więc twórcy anime mogą pokusić się o jakieś autorskie zakończenie.
Po co fabuła adaptacji ma odbiegać od fabuły pierwowzoru, przecież manga Sidonia no Kishi ma dobrą fabułę. O jakie dłużyzny konkretnie chodzi? Niektóre ważne wydarzenia pominięto, zmieniono przebieg bitew, po co? Moim zdaniem 24 odcinki wiernej ekranizacji, tak jak to zrobili w przypadku Shingeki no Kyojin, byłyby lepszym rozwiązaniem.
Re: a jednak doczekałem...
Z jednej strony to bardzo dobre anime, z drugiej szkoda że nie doczekałem się „pełnokrwistej” adaptacji mangi Niheia. Czegoś musiało zabraknąć (funduszy? popularności?) skoro nie pociągnęli projektu dalej, materiału spokojnie wystarczyłoby na 24 odcinkowe anime. Tak powstała jedynie 12 odcinkowa reklamówka mangi.
Myślę że sama włosiennica wystarczy, odpuść sobie to biczowanie.
Re: a jednak doczekałem...
Czekoladowy smalec wędzony w śmietanie
Ale kochani Japończycy zawsze potrafią zaskoczyć, zwłaszcza jak próbują stworzyć coś oryginalnego. Mianowicie zaskoczyli mnie osiągając takie dno. Pomysł wydawał się intrygujący, mimo że wariacja na temat Ody Nobunagi to nic nowego, w końcu miały tu występować także liczne postacie historyczne z kręgu kultury zachodniej. Tylko dlaczego zasiadały one przy okrągłym stole (brakowało mi tam tylko Kiszczaka i Wałęsy ;), zaraz to nie ten okrągły stół) pod wodzą mitycznego Króla Artura? To był pierwszy zgrzyt wywołujący pewien niesmak, po raz pierwszy pojawiło się wrażenie że ten miszmasz poszedł trochę za daleko. Ale jak to brzmi – Generał Gajusz Juliusz Cezar, rycerz okrągłego stołu, brat Króla Artura! Brzmi podobnie jak plastikowy kocyk na korbkę, czyli potwornie kiczowato, czyli mniemam że Japończycy byli zachwyceni. Jeżeli chodzi o postacie – kompletna klapa. Jedynie Da'Vinci daje się polubić, pozostali albo zachowują się zbyt przewidywalnie, albo zaczynają się miotać chaotycznie co doskonale widać w dziwacznej końcówce anime. Nie wiadomo do końca co kierowało głównym antagonistą czyli Królem Arturem, protagonista, czyli Nobunaga, zachowuje się na końcu… co najmniej dziwnie. Fabuła jest momentami równie niezrozumiała co zakończenie, ciężko nadążyć za dziwnymi pomysłami którymi twórcy sypią jak z rękawa (magiczne portale, Słupy Heraklesa, Cezar władający Excaliburem O_o), zupełnie jakby nie zdołali dokładnie zapoznać widza ze światem fantasy który stworzyli. Sporo efektownych walk mechów, ładna animacja, znośna muzyka. Górę nad pozytywnymi aspektami biorą niestety negatywne, czyli chaos, bezsensowne szafowanie nazwiskami słynnych historycznych postaci, równie bezsensowne nawiązania do legend które tylko potęgują wrażenie bezładu.
Osobna sprawa to ostatnie odcinki wobec których ciężko być obojętnym. Co? Jak? Dlaczego? Gorzej niż w End of Evangelion, tutaj żaden pseudofilozoficzny bełkot nie pomoże. Chyba brakowało pomysłu na sensowne zakończenie tego bezsensu, tak skopanego finału dawno nie widziałem. Nobunaga the Fool to takie egzotyczne danie które z wierzchu ładnie wygląda, ma swojskie europejskie składniki zmiksowane w podejrzany sposób – pewnie stąd ten paskudny (nie)smak. 2/10
Re: >tanuki
O jeden punkcik w dziesięciostopniowej skali. To nawet nie hardkor, toż to zbrodnia iest!
Re: Fail
Dlaczego 1/10
Nareszcie to skończyłem. Seans wymęczył mnie niemiłosiernie, ciągnąc się w nieskończoność. To anime jest po prostu nudne. Denne. Nie sprawdza się jako seria obyczajowa. Rozwój postaci z pierwszej części zastąpił jakiś niedorozwój. Oni mają amnezję? Wydarzenia przedstawione w pierwszej serii, nawet „dramatyczna” końcówka widać niezbyt zbliżyły parkę głównych bohaterów do siebie. Są „razem a jednak osobno”. Ich związek denerwująco drepcze w miejscu. W ogóle cała fabuła jest pretekstowa, okraszona idiotycznymi dialogami. Właśnie te dialogi pomiędzy osobami tkwiącymi w swoim chuunibyou irytowały mnie najbardziej, ja rozumiem że można mieć bujną wyobraźnie, ale żeby aż tak pogrążyć się we własnym wyimaginowanym świecie? W dodatku z całych sił bronić się przed powrotem do rzeczywistości? Tak jakby twórcy anime kreowali chuunibyou na pozytywne zjawisko, pytanie tylko czy takie zachowanie bohaterów w wieku licealnym jest normalne? Uciekanie przed rzeczywistością, obowiązkami, problemami, nawet przed własnym związkiem z drugą osobą w wykreowany we własnej głowie świat jest zjawiskiem pozytywnym? Nie. W dodatku w takim wieku kompletnie n i r e a l i s t y c z n y m, chyba że ktoś jest obarczony chorobą umysłową. Tyle na temat niedorozwoju postaci.
Nie sprawdza się jako komedia. Głównie przez powtarzalność gagów która z czasem niemiłosiernie męczy, zamiast bawić. Wykorzystano ku temu wszelkie oklepane motywy typu pojawienie się dawnej koleżanki głównego bohatera, jakaś wycieczka szkolna, jakiś festiwal na który należy wybrać się w yukatach, nie brak oczywiście wisienki na torcie upieczonym z moeblobów – odcinka plażowego. Normalnie Cukier! Słodkości! I różne śliczności! tylko że ja nie jestem miłośnikiem KyoMoeBlobów więc przesłodzenie całej serii to dla mnie też minus. Zabrakło widocznie jakiegoś związku X do całej mieszanki, którego w całkiem podobnej części pierwszej najwyraźniej nie brakowało.
Muzyka jest dobra, nie zaprzeczam, tylko plumkający w tle fortepian, rzępolące skrzypce (zwłaszcza w końcowych odcinkach) bardziej pasują do zalewania się w trupa na smutno niż szkolnej komedii. Lub powiedzmy komedii obyczajowej z dużym przymrużeniem oka, bohaterki wykrzykujące jakieś absurdy, w deszczu, na tle takiej muzyki… najpierw to bawi (prawdopodobnie niezamierzenie), potem męczy. Znowu mnie coś w tym anime męczy. Pewni dlatego napisałem że dla mnie jest denne. Umęczonym po tym seansie pierońsko, jak po harówce w polu, w upalne letnie żniwa. Zaraz napiszę że dopracowana, często dynamiczna animacja męczy oko… grafika to jedyny plus tej produkcji, raczej cieszy a nie męczy oko. Jednak ani ze względu na dobrą część pierwszą, ani ze względu na grafikę, ani ze względu na piszczące moebloby (jeden rżący, tak ihhhahaha, nowy gatunek – moekobyła) nie dam więcej niż 1/10.
Po co więc to oglądałem, męcząc się niemiłosiernie? Zacząłem od pierwszej serii z przychylną recenzją, żeby zobaczyć co aż tak jest nie w porządku z serią drugą, że ma recenzję diametralnie różną i skąd takie oburzenie na bardzo niską ocenę sequela. Czyli z ciekawości. I z tej ciekawości obejrzałem serię pierwszą z przyjemnością w jakieś trzy dni, a w drugiej serii ugrzęzłbym na długie tygodnie gdyby nie upór i odwracanie uwagi innym animowanym tworem (Tonari no Seki‑un). Sprawdziło się – od głupoty gorszy jest tylko upór (mogłem rzucić to w diabły) a ciekawość to pierwsze stopień do piekła (po cóż w ogóle zaczynałem).
Coś musiało ów stan wywołać. Najprawdopodobniej „sytuacja bezpośredniego zagrożenia życia” :) Też uważam postawę głównego bohatera za mało wiarygodną, trudno, taki urok tego anime.
Re: O fali krytyki słów kilka
Bez przesady. NGE widziałem około roku 2002‑2003. Większość moich rówieśników od bardzo dawna miała już wtedy własne PC, co bogatsi w miarę szybkie łącze internetowe. Właśnie od znajomego z szybkim internetem dostałem parę płytek z Anime (NGE, GiTS, GiTS SAC, Hoshi no Koe, Perfect Blue…) – jednym słowem „jakieś dwanaście lat temu” było już w czym wybierać.
To jest bełkot. Festiwal latających krzyży w End, to zdecydowanie nie dla mnie. Zamiast „dojść do zrozumienia co ostatecznie autor zamierzał nam przedstawić” na różnych EvaGeeks forach snute są teorie o jakich autorowi anime prawdopodobnie się nie śniło. Setki tych teorii na temat o co w tym wszystkim chodzi, to jak interpretacja sztuki nowoczesnej, lub taki animowany Sokal Hoax.
Podsumowując Sam serial był naprawdę dobry, wyłączając pseudoreligijny bełkot. End to już przegięcie, „kultyści” Evy tylko pogarszają sytuację, aż tak zagłębiając się w symbolikę, „na każdą tajemnicę i niedopowiedzenie pisząc długie referaty”. Kultowy – owszem, tylko nie popadajmy w przesadę. Trochę rozsądku, bo te dyskusje, kilkanaście lat po emisji anime nie tylko wydają się śmieszne, to niemal szaleństwo.
Re: I co dalej?
Re: ???
Re: ???
Re: Odcinek 22
Re: Odcinek 22
Re: Odcinek 22
Re: Po 16 odcinkach
Nie przesadzasz aby z tą guębją przekazu? To zwykła haremówka. Dałem się na to skusić jak na mangi Mayu Shinjou – śmieciowa rozrywka.
Półprodukt
Grafiki do zalet też bym raczej nie zaliczył, mimo że akurat do tej historii pasuje, ładnie potęguje psychodeliczny klimat, to ma zbyt wiele niedoróbek. Raczej przeszkadza w odbiorze całości, może większy budżet wyłożony na animację uratowałby sprawę, jednak efekt końcowy jest taki jaki jest – kolejna wada tego anime.
Główny bohater niesamowicie mnie irytował, niezdecydowany i tchórzliwy to mało powiedziane, (między innymi ze względu na jego seiyuu) tych emo jęków i płaczów momentami już nie mogłem słuchać. Antyspołeczna Nakamura (moja muza i femme fatale wszelkiej patologi) i Saeki (muza i femme fatale tego frajera) wypadają o wiele lepiej. Zwłaszcza Sawa Nakamura, chociaż od początku miałem wrażenie że z drugą bohaterką też jest coś nie tak, co tylko potwierdziły migawki z zakończenia.
Jako miłośnikowi cięższych klimatów, fabuła bardzo przypadła mi do gustu, niestety „Kwiaty Zła” Baudelaire'a znam słabo, może dlatego że ogólnie nie przepadam za poezją. Zakochałem się w endingu – uwielbiam takie eksperymenty muzyczne, ten akurat wyszedł pierwsza klasa. Opening i pozostała oprawa muzyczna – dla mnie bez zarzutu.
Moim zdaniem jeżeli już brać się za ekranizację Aku no Hana, to tylko za całokształt, wtedy kiedy manga zostanie ukończona, w przypadku użycia techniki rotoskopowej, z większymi nakładami na stronę graficzną.
Powinienem dać jakieś 5/10, daję 7/10 – za ending i postać Nakamury.
kliknij: ukryte Nakamurcia, bądź moją łajfu, dopóki patologia nas nie rozłączy :P
Re: Dobre... o.O
I w dodatku bardzo oryginalny!
Re: double
Kim Irrrr Seeeen!
Wam się to może podobać, dla mnie brzmi (i wygląda) jak propagandowy kicz rodem z KRLD. Cóż, kwestia gustu. Pierwsze wrażenie jeśli chodzi o anime SnK – negatywne.
Re: Duże zaskoczenie
Co do tej tajemnicy kliknij: ukryte nie została ona wyjaśniona nawet w mandze, która jak dotąd liczy bagatela 11 tomów.
Co do transformacji w olbrzyma… kliknij: ukryte gratuluję przenikliwości. W mandze co prawda, ludzie nie dysponują własną armią olbrzymów, ani „gumisiowym sokiem”. Kto będzie potrafił zmieniać się w tytana nie trudno zgadnąć… Walki są krwawe, pełne brutalności – ludzie nie mają wielkich szans w starciu z tytanami, zwłaszcza że mają one nieprzyjemny zwyczaj atakowania (dużymi) grupami.
Mam złe przeczucia, twórcy anime być może nie będą wzorowali się na mandze i wpadną na tak wspaniały pomysł jak ten „gumisiowy sok”.