x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Od strony technicznej wysoki poziom, ale… ten plot armor.
Może wynika to z faktu, że w drobiazgowych seriach oczekuje więcej, swoistego realizmu (tak wiem realizm w sci‑fi to ciekawy koncept, ale w Gundamach, tych lepszych, się jakoś udaje), ale no kurcze. Ilekroć coś tak stara się naciskać na realizm, nawet w space operach, po prostu nie mogę się nie czepiać. kliknij: ukryte Dowódca mówi „wygramy, to pewne!”. No i bach jedziemy: flota „Niemców” ok 20 tys vs 12 tys. Tarcze, komunikacja? Eee tam zablokujemy. Pierwsza dywizja bach zero strat. Następne 12 tys. Potrafimy namierzać flotę wroga z odległości lat świetlnych, ale ci drudzy nie są w stanie zauważyć, że właśnie rozpieprzono ich pierwszą dywizję. Tylko jakiś młody coś tam przeczuwa, ale nikt go oczywiście nie słucha (i ten nacisk na wyższość młodych dowódców ponad starymi prykami, autor ma chyba jakieś zboczenie). Eee tam walniemy wroga, a ich pociski magicznie ominą naszą flotę. Zero strat. Jeszcze se walniemy penetrującym wszystko pociskiem i pozamiatane (to po co te tarcze?). Bach, bach i po bólu. Zero strat. No to lecim dalej… Co za stek bzdur. Ja wiem, element zaskoczenia nie takie bitwy wygrywał. Ale w warunkach polowych gdzie są różne czynniki…. Tutaj mamy teoretycznie zbliżone proporcje, klocki kontra klocki. Zapewne też podobne technologie, a oni mi z czymś takim wyjeżdżają. No chyba że „Niemcy” mają lepszą technologię? No to po co ta szopka starych pryków? Toż to wiadomo było jak się to skończy! Ale zaraz!? Oto kliknij: ukryte pojawia się młody zdolny rywal, który wykona słownie „jeden” manewr taktyczny i ku zdumieniu blondasa, że kukły w polu potrafią się jednak ruszać, dojdzie to rozbicia jego śmiałej taktyki? O nie, jak to się mogło stać!.
Archaiczne i słabe. No i jeszcze to puszczanie oczka między admirałem a jego koch… znaczy prawą ręką. Ble. Na razie drop, może dam szansę jeszcze, bo słyszałem ze fajne są tu elementy world‑buildingu. Ale do tego potrzebuje bitew przy których nie będę przewracał oczami co 5 sek…
Tu mieliśmy prostą, ale zwartą historię (poza paroma niepotrzebnymi „skokami w bok” np. odcinek z tą okularnicą), dających się lubić bohaterów, w miarę utrzymany równy poziom i fajny klimat (pseudo Ameryka, bo brała inspiracje z różnych krajów i zadatki filmu „drogi”). Już za sam odcinek z walką na pustyni należy się tej serii solidna ocena.
Taki solidniak anime akcji z elementami horroru.
A to jest jakieś nieporozumienie. Jeżeli manga faktycznie tak wygląda (a to raczej pewne bo skąd autorzy braliby pomysły), nawet jeśli została spłycona na potrzeby anime, to jest to coś co zupełnie mi się nie podoba. Tabuny kretyńskich postaci, zarówno tych dobrych jak i złych, idiotyczne moce (bohaterowie niby pokonują przeciwników sposobem, ale mało przekonująco), szarpana fabuła, wątpliwy humor. Cała ta wojna „niebian” miała być epicka a jest debilna. Wzięli „genialnego” stratega Taikobo, który wymyślił plan oparty o wysłanie „komandosa” za linie wroga, nie wiedząc w ogóle co go tam czeka. „Może się uda”. Swoja drogą czemu chcą atakować Bunchu, który prawdopodobnie i tak ich wszystkich rozniesie.
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że anime zepsuło mi dobre wrażenie o Soul Hunterze, bo pierwsza seria wydawała się poważniejsza, sensowniejsza i o wiele bardziej dramatyczna. Ta wersja to jakiś kabaret.
PS: I te BUTY…
Odc. 11
Tak jak ty uważam, że twórcy mają pomysł na te serię, żeby tylko tego nie sknocili.
Na pewno na plus klimat, spotęgowany fikcyjną lokacją która była takim eklektycznym wariantem na Włochy (choć oczywiście lokacja miała wiele innych wpływów, biorąc jeszcze sporo ze Stanów Zjednoczonych, Japonii, Wlk. Brytanii czy choćby Indii). Wyszła ona intrygująco, może tylko niepotrzebnie owo fikcyjne państwo Cremony umiejscowili w realnym świecie i to jeszcze najwyraźniej gdzieś w Azji, co mi raczej nie pasowało do konceptu.
Czy wątki „magiczne” były potrzebne? Niekoniecznie, ale moim zdaniem dodały serii tajemniczości, swoistej intrygującej płaszczyzny. Oczywiście tajemnica ostatecznie okazała się być bez jakiegoś większego polotu, ale wydaje mi się, że zwykły kryminał byłby za mało wyrazisty bez tych fantastycznych elementów. Fabuła trochę cierpi na tym, że zawsze gdy tworzy się serię o geniuszach i ich pojedynkach to człowiek oczekuje nie wiadomo jakich zwrotów akcji. Twórcy niepotrzebnie tworzą w widzach duże oczekiwania skoro chcą przedstawić nomen omen w miarę prostą historię.
Wspomnę jeszcze raz o klimacie, bo to on de facto zbudował te serię. Jest to jedno z bardziej klimatycznych dzieł jakie ostatnio widziałem, podobają mi się takie miksy stylów. Grafika oczywiście też najwyższych lotów, pełna detali i pięknie animowana. A Lily była po prostu śliczna, to jedna z ładniej narysowanych postaci jakie ostatnio widziałem w anime, ale to oczywiście osobiste odczucia :P
Ostatecznie myślę, że wśród sporej grupy widzów seria traci tym, że chce być zbyt wieloma rzeczami na raz, a nie jest w żadnej wybitna (no może poza warstwą artystyczną). Może Netflix postawił na serię która zainteresuje większą grupę potencjalnych widzów, pokaże taki swoisty „sizzle reel” anime (bo było tu sporo różnych gatunków)? Może jeśli projekt okaże się sukcesem, będą pompować w anime więcej? Co ja gadam, oczywiście że będą, to żyła złota. Tak, obawy oczywiście są, ale pamiętajcie, że większe zyski to większe zaufanie do twórców i szansa na wymarzoną perełkę, która zwali wszystkich z nóg…
Re: To jest... nudne?
Tak czy siak o ile historia się nie poprawi przez te ostatnie odcinki, będę dosyć zawiedziony…
2. Co do kliknij: ukryte romansu protagonistów. Nie no, były przesłanki. Bardziej byłem zaskoczony postawą Theo, okazał się jednak bardziej ogarnięty (w sensie zauważył „sygnały”).
3. Moim zdaniem ostatnia scena odc. 9 była bardzo ważna. W poprzednim odcinku poznajemy historię kliknij: ukryte książąt i ich romansu. Zauważ, że uczucie między nimi wciąż było silne, nawet pomimo obecnej sytuacji gdy są po przeciwnej stronie barykady. Scena kliknij: ukryte seksu pokazuje determinację Marinne. Żeby osiągnąć swój końcowy cel, potrzebowała silnego sojusznika. Był to jej kliknij: ukryte „pierwszy raz”, który być może chciała przeżyć z Alexisem, swym bądź co bądź ukochanym. Poświęciła więc własne szczęście aby osiągnąć nadrzędny cel. Cała scena jest mocno emocjonalna, Marinne pokazuje, że kliknij: ukryte Milza jej nie posiadł, tylko „zawarł sojusz”. Pokazuje też jak kliknij: ukryte perfidnym człowiekiem jest Milza. On doskonale wiedział jakie uczucie łączy Marinne z Alexisem, a on zniszczył jaką część tego. Właśnie ta scena pokazała mi, że ta seria nie jest jakąś głupotką, tylko celuje wyżej. Mam nadzieję, że faktycznie będzie miała 24 odcinki i zobaczymy zamkniętą historię…
W odcinku 9, o dziwo, mieliśmy obustronną kliknij: ukryte deklarację miłości pomiędzy głównymi bohaterami, co mimo wszystko nie zdarza się tak często, zwłaszcza na tak wczesnym etapie anime. Z drugiej strony mamy zdeterminowaną Marrine, która pokazuje że nie cofnie się przed niczym by osiągnąć swoje cele. Przyznam szczerze, że scena „zawarcia” sojuszu mnie zaskoczyła swoja śmiałością. No i trzeba przyznać, że kliknij: ukryte Milza to jednak perfidny typ. Swoja drogą mamy ciekawy zabieg w ostatnich dwóch odcinkach, otóż fabuła niekoniecznie skupia się na dwójce naszych głównych bohaterów…
Moim zdaniem, nawet jeśli fabuła nie do końca trzyma się kupy tu i tam, mamy tu do czynienia z dojrzałą serią i to mi się chyba najbardziej w niej podoba.
Re: 10/10
Swoja drogą fajny jest motyw przewodni filmu: kliknij: ukryte słaba rasa, która nie miała szans w bezpośredniej walce użyła jedynego czego mogła: sprytu i manipulacji, aby zapewnić sobie szansę przetrwania w beznadziejnej sytuacji.
To czego mi tu brakowało, to żeby pokazali trochę więcej z wojny, która była jakby tłem dla historii przedstawionej w filmie. Chodzi mi o to, że widzieliśmy jej efekty (czyt. zniszczenie świata) i jakieś pojedyncze wymiany ognia, a historia skupiła się właściwie na niedoli ludzkości. Znaczy tak, mieliśmy konkluzję samej wojny, więc to chyba najważniejsze, ale mogli pokazać trochę więcej zajawek z samego konfliktu. Wybór twórców nie jest wadą w tym sensie, iż jest to i logiczny wybór fabularny i po prostu fajna historia, ale brakowało mi pokazania czegoś więcej, przede wszystkim mogli pokazać pozostałe rasy, które po raz kolejny są tylko wspominanie np. giganci (no chyba, że z z zamysłu są one systematycznie wprowadzane w LN/serii TV, sądząc nawet po zajawkach w napisach końcowych) itd.
Tak na marginesie podoba mi się motyw wojny totalnej i wyścigu zbrojeń w krainie fantasy, gdzie np. krasnoludy przodują w technologiach militarnych typu atomówki i wielkie niszczyciele powietrzne. Nawet jeśli zahacza to grubo o sci‑fi cenię takie epickie podejście do tematu, zamiast np. samego wymachiwania toporkami i łukami jak to zwykle bywa.
Grafika, muzyka, animacja, ekspresje postaci a nawet sam wątek kliknij: ukryte miłości głównych bohaterów były dograne (nawet się trochę wzruszyłem). Fajnie że w końcówce kliknij: ukryte pokazali też nasza wesołą ferajnę z dziwnie podobnym do „protoplastów” rodzeństwem. Ach, ostrze sobie apetyt na drugi sezon!
Dałbym pewnie z 10, ale właśnie to niewykorzystanie szansy na pokazanie troszkę więcej świata (plus parę drobnostek tu i tam) trochę ocenę obniża. Ale polecam, warto było czekać!
PS: Mnie też się podoba :P
Re: Odcinek 7
Siódmy natomiast był nudny i nie wniósł zbyt wiele do fabuły poza końcówką która zapowiada konflikt. Po prostu uważam, że to wszystko zmieściłoby się w krótszym czasie…
Odcinek 7
Na dodatek mieliśmy wyraźny spadek jakości grafiki, krzywe gęby i takie tam. Serio? Tak popularna seria a oni odwalają fuszerę bo „i tak będzie blu‑ray”? Nie przystoi…
Seria to perełka, nigdy nie widziałem czegoś takiego w anime. Mamy pełno serii o tematyce stricte kulinarnej lub takich gdzie wychwalane są lokalne smakołyki, ale takiej gdzie mamy połączenie dawniejszych bajek z okruchami życia i wcześniej wspomnianymi przeze mnie programami podróżniczymi chyba nie było. Fajny klimat i pełna detali grafika, sympatyczni bohaterowie i misz‑masz różnych kultur (Limoncello i Burrito w jednym odcinku :P) tworzy niespotykane dzieło.