x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Dla fanów serii z tzw „epoki” w stylu Kenshina, Revengers to bardzo dobra pozycja.
Ale Matulu Vash to tak żałosny protagonista, że aż żeby zgrzytają. Nie dość że koleś faktycznie jest bezsilny to jeszcze każdy po koleii po nim jedzie i mu to uświadamia. Twórcy to jacyś masochiści?
Z serialu z lat 90‑tych pamiętam że Vash był pacyfistą i był wkurzający (robił z siebie błazna), ale jak trzeba było to potrafił się zachować, no i seria to był taki bardziej Western a nie depresyjne filozofowanie.
Szkoda że protag jest takim wielkim minusem, bo tak było by bardzo dobrze.
Zaczęło się jako standardowe anime przygodowe gdzie punktem zaczepienia były „postacie po przejściach” i stworzenie przez nich drużyny (a w tle gdzieś motyw że uratują świat?), ale myślałem że będzie to klasyczne fantasy. Momentami mamy jednak totalnie poboczne wątki (np. cały wątek z tygryso‑ludziem), a historie które mają potencjał (np. ta „kleryka”) są niechlujnie prowadzone. Jedne są banalne i nie bardzo uzasadniają motywacje bohaterów, a inne poważne. Idąc dalej w jednej chwili mamy wątek „żywych artefaktów” i „dungeon crawling”, za chwilę atak na kasyno czy wątek idolki. Tak jak poprzednicy wspomnieli tę motywy współczesne totalnie zbijają z tropu co do świata przedstawionego. A historia z porywaczem dzieci jak na tak poważny temat wydaje być się bardzo lekceważąco podchodzić do niego ( kliknij: ukryte dzieci giną a bohaterowie oglądają sobie zwłoki jakby to był eksponat a cała sprawa jakąś grą w łapanego). Całość sprawia wrażenie, że autor miał kilka pomysłów które upchnął w jeden niezbyt spójny ciąg historii.
Niestety fatalnie też momentami spada jakość grafiki, a kadrowanie/zbliżenia na twarz żeby maksymalnie ograniczać animacje są nagminne.
Jedno trzeba SnK przyznać – jeżeli autorowi chodziło o oddanie beznadziei konfliktu i złej strony ludzkiej natury, to seria jest w tym dobra.
Generalnie w pierwszym dwu‑odcinku mamy to samo co mieliśmy już wcześniej czyli patos, dramatyzm i filozofowanie, ale jednocześnie fajne sceny akcji (samo „Rumbling” jest dosyć obrazowo przedstawione, trzeba przyznać że nieźle to animatorom wyszło). No i końcowa scena to już w ogóle wymiata. Tak jak wspominałem – ta seria jest najmocniejsza kiedy mamy czystą akcję ale teraz już powinno być z górki myślę.
Natomiast trochę mnie przeraziliście w komentarzach, że AoT ma taki, hmm, „fandom”. To co w dzisiejszych czasach dzieje się z niektórymi fandomami lub częścią osób za takich się uważających to masakra, social media to jednak zuo.
Zgadzam się z przedmówcami, że historia potoczyła się w dziwnym kierunku (o ile jeszcze atak na Marley był ciekawy to te wątki w Paradis to już był bezsens), z drugiej strony autor na pewno nie był przygotowany na taką popularność i pewnie musiał powymysląć pewne rzeczy na poczekaniu (a manga ma ohydną kreskę, kto by pomyślał że takie coś stanie się hitem, z drugiej strony mamy też coś takiego jak One Punch Man :D).
Ja tam oglądam dla „momentów” bo trzeba przyznać że kiedy jest akcja to się dzieje. Mnie Shingek też trochę przestał interesować po kilku pierwszych sezonach, ale dalej twierdze, że to solidniak. Właśnie zacząłem „ostatni ostatni ostatni” sezon i póki ma wszystko to co dobre i złe w tej serii w ostatnich latach.
To wciąż doskonała i klimatyczna seria.
Ciekaw jestem jedynie czy inni maja podobne wrażenia (ktoś to w ogóle ogląda poza mną?)
ALE
Nie trzeba być jakimś szczególnym obserwatorem żeby zauważyć że pod płaszczykiem tej teen dramy jest jakieś mroczniejsze drugie dno kliknij: ukryte np. matka Suletty wyraźnie i wyrachowanie manipulująca swoją córeczką... i anime dopiero pod sam koniec (jakieś ostatnie dwa odcinki) zaczyna pokazywać kły – łącznie z dosyć zaskakującą końcówką kliknij: ukryte gdzie „wiedźma” Suletta pokazała swoją prawdziwą naturę? Czy to Aerial ją tak „odczłowiecza”?.
Albo chcieli spróbować czegoś innego, a przecież w tej franczyzie lubi się czasem eksperymentować (Orphans, Try, Reconguista), albo chcieli trochę uśpić czujność widza. Ale do ostatecznej oceny trzeba będzie poczekać na drugi sezon bo na razie te szkolne elementy za bardzo nie pasowały mi do mojego wyobrażenia o serii z Gundamami, a wszystko wskazuje na to że seria dopiero się rozkręciła na sam koniec pierwszego coura.
Re: Boku no Hero Academia 6 po 9 odcinku
Dlatego każdemu komu zdecyduje się to oglądać polecam zachować duży dystans – jeżeli myśli sobie wtf? to trzeba wziąć pod uwagę że to jRPG z dawnych lat, wtedy trochę inaczej pisano historie. Przy takim założeniu odbiór serii jest trochę łatwiejszy, a trzeba przyznać że warto ją zobaczyć choćby ze względu na bajkowy, unikalny design świata czy niesamowicie zróżnicowane postacie i lokacje.
Szkoda że nie zdecydowano się na adaptacje fabuły ze „Smoczymi Ryczerzami” bo z mojego punktu widzenia to najciekawsza historia mająca najciekawsze postaci.
Re: Ciężki temat
Re: Ciężki temat
Nie trać czasu na te bzdety i lepiej zaserwuj sobie seans Pokemon Generations, czyli krótkich web toonów – adaptacji poszczególnych gier z serii [link] oraz Pokemon Evolutions [link] plus Hisuian Snow. Nie pożałujesz i zobaczysz czym może być Pokemon gdy sypną kasą i nie są ograniczeni „serialową” ramówką. Zobaczysz zajawkę czegoś czym mógłby by seria Pokemon TV w innych okolicznościach :)
Re: 8/10
Bardzo fajny ED specjalny, już go sobie nucę, no ale muzyka zawsze była najmocniejszą stroną animca. Oby OP był udany.
Powód jest prosty – amerykańskie komiksy stały się chłamem, głównie z powodu decyzji żeby oddać je w ręce ludzi którym nie zależy na ich losie (albo kierują się jakąś dziwną chęcią niszczenia kultowych postaci), takich którzy mylą docelową grupę ludzi którzy faktycznie by je kupowali z oszołomami z Twittera którym wiecznie coś w komisach nie pasuje a i tak by ich nie kupowali. Ludzie nie chcą czytać tychże bo to parodia tego co było dawniej, przesiąknięte do bólu polityką lub osobistymi projekcjami/poglądami autorów. Nie będę się rozpisywał bo temat jest rozległy, wystarczy poszukać w necie jak sprzedają się amerykańskie komiksy – gdzieś tam pojawiają się na listach sprzedażowych, ale tylko dlatego że jadą na znanych markach (jak Batman). Albo jak durne stały się historie. W praktyce są „pożerane” przez mangę, bo skoro ludzie stwierdzili że są crapem, to lukę wypełniają czym innym. Manga skupia się na historiach a nie na polityce i ośmieszaniu kultowych bohaterów budowanych przez lata. Dodajmy też pandemiczne problemy z ze strategią sprzedaży, dramatem lokalnych sklepów komiksiarskich, łańcuchami dostaw i drukarniami (w USA jest bodaj jedna duża firma która drukuje komiksy), ale to inny temat. W sumie to podrzucę jeden link który to fajnie wyjaśnia: [link][link][/link]. Wspominam o tym w kontekście Boku bo to chichot historii – Japończycy przecież tyle zapożyczali z Zachodniej kultury, a teraz ich własne dzieła pożerają komiksy na ich własnej ziemi (a BnHA sprzedaje się lepiej niż Batmany czy X‑Meni).
Problem polega na tym, że ludzie dalej czytaliby amerykańskie komiksy (wystarczy spojrzeć na sukces „zbiórek” komiksów gdzie ludzie mieli dość tej sytuacji i zdecydowali się „wrócić do korzeni” i wydać coś na własną ręke np. Isom [link][link][/link]), ale firmy takie jak Marvel czy DC nie widzą potencjału w komiksach i skupiają się na swoich filmowych uniwersach.
Zdecydowanie warte polecenia, 9/10.
To za co cenię BnHA to to że nie jest to zwykły shounen. Oczywiście, mamy tradycyjny schemat „coraz silniejszy protag, coraz silniejszy złol”, ale siłą serii jest wdg mnie worldbuilding. Każde poprzednie wydarzenie wpływa na późniejsze ( kliknij: ukryte to jak All for One skrupulatnie buduje swój plan poprzez Shigarakiego i profesora, to jak „Pro Hero” uczą się ruchów złych, a ci nie pozostają dłużni, te wszystkie akcje i reakcje itd ). Moim zdaniem ten sezon rozpoczyna arc który jest kulminacją skrupulatnie budowanego przez autora świata, gdzie nawet teoretycznie jedna poboczna postać, która pokonała swoją traumę, stała się nagle atutem ( kliknij: ukryte Twice i jego Quirk, która zarówno może służyć jako nieskończone wzmocnienie sił jak i niewykrywalny doppleganger – w skrócie robi różnicę). Już nawet nie chce się po raz kolejny rozpływać nad tym ile jest tu fajnych postaci (waifu Mirko wreszcie ma swoje 5 minut!), która każda mimo wszystko ma coś do odegrania (niesamowite jak autor mangi to wszystko spina) i nie są zapominane jak w tylu różnych innych shounenach. Tu oprócz śledzenia samego protaga – Deku, mamy po prostu cały tętniący życiem i innymi świat. Cieszy też że sama adaptacja, nawet mimo słabszych momentów, staje na wysokości zadania.
I ten smaczek na początek, czyli OP zrobiony w klimatach amerykańskich komiksów. Po prostu uczeń przerósł mistrza (autor nigdy nie ukrywał fascynacji amerykańskim komiksem, a „Boku” to jego hołd dla tegoż), podczas gdy „mistrz” jest w coraz większej d*.
Dziwne wątki, wprowadzenie wielu niepotrzebnych i nudnych postaci (pewnie wina LN, ale w tym sezonie wybitnie chyba ciężko im było przenieść treść książek, gdzie liczą się też wewnętrzne monologii postaci i polityka, na anime, o czym reżyser/scenarzyści wielokrotnie wspominali zresztą wcześniej). Z upadłym szlachcicem na czele :/. Z koleii najfajniejsze wątki bardzo szybko przemknęły, jakby na odwal (smoki & krasnale, drużyny bohaterów czy uśmiercanie istotnych postaci).
No i do jasnej cholery, dlaczego tak popularna seria nie może się wreszcie doczekać wyższego budżetu!
Oj, takie -8/10
PS: Natomiast końcówka jest spoko, bo pokazuje bezwzględność Nazaricka – no, ale toż to w końcu „złole” i potwory.
Odcinek 10
No i jeszcze ten irytujący psychol i jego śmiech.
Odcinek 11