x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Spadajac na łeb na szyję...
Ale pomysł dobry, jak na fikcyjną bajkę o fikcyjnej grze, w której wbrew temu co znane jest nauce (póki co) uwięzieni zostali ludzie, to nawet fajnie tłumaczą mechanikę działania świata.
Re: sad
Re: Spadajac na łeb na szyję...
Człowiek odnosi wrażenie, że niektóre wątki w serii 2 powstały (być może) jako odpowiedź dla fanów chcących większego rozwoju postaci w sferach miłosnych np. kliknij: ukryte Naotsugu i Maryelle, których to „romansik” był ledwie zarysowany w pierwszej serii. Ale faktycznie, taka zmiana ni z gruchy ni z pietruchy. O a np. taka Raynesia zupełnie straciła swój „charakterek”, stała się wręcz lalką, która tylko się uśmiecha…
No nic to, końcówka odc. 4 daje nadzieję na coś ciekawszego…
Odc. 4
Bahamut raz jeszcze udowadnia, że jest niesztampową serią.
PS: No i oczywiście, z cyklu „czy te oczy mogą kłamać” Favaro: „rybie oczka” :P
Niemniej, choć jest momentami męcząca, całkiem przyjemnie mi się ją ogląda. Na plus na pewno to, że mamy tu bardzo rzadkie zjawisko: główny bohater ma żonę, czyli wybrankę serca, o którą (co niespotykane) nie musi zabiegać, tylko cieszyć się jej bezgraniczną (mimo wszystko) miłością. I to właściwie on ma z tym „okazywaniem” większy problem niż ona.
Coś niebywałego…
Apropos nazw, ilekroć słyszę imię „Titta” tylekroć na mojej twarzy pojawia się lekki uśmieszek :) (ciekawe czy to celowy zabieg autora)
Wracając do serii. Mimo że nie jest to fantasy najwyższych lotów, podoba mi się jego „skala”. Nie jest to może „kingdom building” ale mamy bitwy, „transfery polityczne” i ruchy wojsk. Czyli coś co lubię. Podobają mi się również tła, czyli ogólnie świat przedstawiony, łącznie z architekturą i krajobrazami i nie chodzi mi tu tyleż o warsztat (chociaż las w jesieni ładnie im wyszedł) co o klimat.
Uważam, ze jest to solidna seria i choć fanserwis niszczy trochę ogólne wrażenie, to zawsze powtarzam, że jest to coś na co powinno się przymykać oko bo tak to już z anime (z reguły) jest…
Odc. 16
Podobało mi się też, że wytłumaczono trochę mechaniki działania ALfheim (no i w sumie SAO, bo na tym „enginie” ALf przecież jest oparte). Pomysłowy system tworzenia questów (nawet jeśli owe questy są „zerżnięte”). No i też plus dla twórców za to że Klein zachował się realistycznie, bo chciał zawiadomić adminów odnośnie zaistniałej sytuacji.
Wiem, że SAO nie byłoby tym czym jest (bez względu na to czy wychodzi to serii na dobre czy złe, subiektywna rzecz) i po pewnym czasie stało by się nudne, ale nie miałbym nic przeciwko gdybyśmy dostali więcej takich odcinków…
Mnie oczarował odcinek o kotach, który już sam jeden tej serii powinien zapewnić wysoką ocenę. Drugi bardzo fajny odcinek to ten o wilku.
Pomijając drobne wkurzające motywy (np. prezes klubu paranormalnego) i wspomniane przez ciebie niezdarności bohaterki naprawdę jedna z solidniejszych tego typu serii jakie ostatnio oglądałem…
Re: Pozytywne zaskoczenie
Nikodemsky słusznie prawi na temat grindingu. Zwróć uwagę, że dużo tytułów japońskich wogóle nie trafia na zachodni rynek, a poziom grindu w niektórych z tych gier po prostu przeraża. Ale wynika to z ich mentalności (choć coraz więcej takich maniaków i w zachodnim społeczeństwie). Japończycy czy inni azjatyccy gracze lubią grinding, bo w ich naturze leży pewien „automatyzm” w wykonywaniu czynności. Potrafią do znudzenia i z wytrwałoscią godną podziwu mielić daną grę/wykonywać pewną czynność. Przykład? Seria Disgaea. Niby turówka, czyli mój ulubiony gatunek, ale zagrałem w jedną część, bo tam choć wątek fabularny jest całkiem niezły, odepchnęła mnie swoim grindingiem (nie lubię gdy w grach jest np. możliwość posiadania 9999 lvl bo lubię maksować postacie, no ale bez przesady, coś takiego mnie odstrasza). Poza tym pełno jest różnych post‑gamowych bossów, przedmiotów które mają horrendalnie długie metody zdobywania (konćzące się najczęsciej walką z bossem który ma milion hp) itp.
Każda gra jest inna i ja też cenię sobie takie w których nie muszę grindować (które są fajnei wyważone, tak ze bossowie są do przejścia, ale sprawiają trochę problemów), bo cenię sobię bardziej fabułę i system walki (który jaki by nie był i tak się w końcu znudzi), ale jest to pewne widoczne zjawisko w jrpg i tak jak mówi mój przedmówca trzeba podchodzić do jrpg specyficznie.
Prawda jest taka, że część moich ocen (o ile oczywiście ktoś na to patrzy, bo przecież kto by patrzył na oceny :D) może być trochę zawyżona/zaniżona w jedną lub drugą stronę, bo sporo z rzeczy, które ogladądałem jakiś czas temu, znajduje się już za mgłą sklerozy.
Natomiast te „szybkie recenzje” (bo dopiero teraz uaktywniłem konto) starałem się oprzeć o wrażenie jakie dana seria pozostawiła w mojej głowie (nawet jeśli po powtórnym seansie oceniłbym ja inaczej). Ale nie zdziwię się jeśli gdzieś tam wystawiłem notkę pod danym anime, która „trochę” różni się od tej w na mojej „blacklist”...
Poza tym mamy tu fajną opcje „kolekcjonowania” anime które się obejrzało, co mi się przyda w celach referencyjnych (oraz fajny licznik no‑life'a), bo już tyle tego badziewia obejrzałem, że się gubię :)
Amira przypomina mi troszkę kliknij: ukryte w swojej demonicznej formie Morrigan z Darkstalkers (te niebieskie włosy).
Z drugiej strony kojarzymy to wszystko z FF, a przecież mitologia nordycka, czy wszelkie inne europejskie/azjatyckie (rzadziej amerykańskie) mitologie są wykorzystywane praktycznie w każdym anime fantasy (czyli np. taki Odyn zawsze będzie jeździł na ośmionogim Sleipnirze), więc jesli już szukać plagiatów, to musieliby się wypowiedzieć np. tacy Wikingowie…
A poza tym tytuł Shingeki no Dragon byłby zbyt oklepany… Zresztą owy tytuł to nic innego jak chwyt marketingowy (żeby potencjalnych graczy przyciągnać do karcianki, bo kojarzy się z FF).
Odc. 3
Re: George R. R. R. Martin by się nie powstydził!
Zdaję sobie sprawę, że fanserwis jest tu wręcz nachalny, ale kto ogląda regularnie anime już dawno się powinien do tego przyzwyczaić, bo kwestia jest tu nie „czy” tylko „ile” fanserwisu w danej serii będzie…
Nie ma wierszy bez usterek,
To że słówko dziwnie zabrzmi,
Obserwator zaraz zagrzmi,
Nie oznacza zaraz przecie,
Że ma znaleźć się klozecie…
:)
Rzygasz przy niej jak najęty,
Doceń chociaż krajobrazy,
Co wycięte jak z obrazy…
Fajny klimat Skandynawii,
I postacie pełne magii,
Atmosfera prosto z knigi,
Toż to Lindgrenowej pióra drygi!
Wsłuchaj że się w lasu głosy,
Niech ci wiatr potarga włosy,
Usiądź sobie na kamieniu,
I podumaj w drzewa cieniu…
Takie tu są me odczucia,
Ronja wzbudza me uczucia,
To że grafa dla Waść pusta,
Może winna jest „kapusta”?
Natomiast, coś jest takiego nietypowgo w tej serii czego nie potrafię określić. Nie wiem czy to co widzimy to jakiś super zreformowany obyczajowo świat przyszłości, bo wszyscy tu zachowują się jakoś tak serdecznie, inaczej niż w „naszym świecie”. Niby mamy jakieś tam konflikty zbrojne, a tu zakładników traktuje się jak gości, cywile są bez problemu wpuszczani na obiekty wojskowe i wogóle są przez wojskowych traktowani na równi (no wiecie, nie ma żadnego „proszę usunąć stąd tych cywili!” itp.). Bohater lekkoduch rozmawia sobie z przełożonymi czy piratami jak z kolegami, oni zresztą też nie postępują według tradycyjnych schematów. Przypomina to kursantów i seniorów na jakiś szkoleniach z coachingu raczej. Jest to jakieś takie abstrakcyjne, wręcz chaotyczne, kakofoniczne. Doprawdy, czegoś takiego chyba jeszcze nie widziałem…
Re: Oda do Garości
Źródło inspiracji wiadome, toteż miło mi usłyszeć tak ciepłe słowa :)
Oda do Garości
Ja owijać tu nie będę,
Że się w Garo zakochałem,
Wilcze zbroje pokochałem,
Bo tu klimat jest i akcja,
W gardle staje mi kolacja!
Choć być może tu przesadzam,
To co tydzień się odradzam,
Oglądajac tę seryje,
Podziwiając wstrętne ryje,
Co grafikę sztuczną mają,
Anatomią rozbrajają!
Ja się tutaj czuję w domu,
Choć mi klaskać nie ma komu,
I oglądać toto będę,
I zachwalać w niebogłosy,
Bo wśród cyców, niedołęgów,
To anime na potęge!