x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Natomiast seria leży w kwesti fabularnej. Co z tego, że to piaskownica, jak dostajemy same, potwornie oklepane, schematy. Jestem wyznawcą zasady, że jak coś bawi może być nawet wtórne (np. wszelkie shouneny), ale tutaj de facto widziałem może z jeden, dwa ciekawsze odcinki, a reszta to coś co równie dobrze mogłoby się dziać Ziemi i nie trzeba tej całej kosmicznej otoczki, bo otoczka ta poza zdeformowanymi postaciami kosmitów i ew. przedstawicieli fantazyjnej flory/fauny nic nie wnosi.
Najnowszy odcinek? Dziadek dziwak i gbur, który czeka lub/i wierzy w cośtam (1000‑letni krabi bóg, gejzer z legendy, legendarna małpa z Plutona), przez co jest obiektem drwin i jego wnuczka/wnuczek, która go kocha i w niego wierzy i zaprzyjaźnia się z głównym bohaterem. Na koniec oczywiście okazuje się, ze to prawda. Ileż razy to już było? Konwencja i założenia Dandy'ego są dobre, ale jest tu zbyt dużo irytujących i niedopracowanych rzeczy abym serię polubił…
Poziom tej serii jest niski, a z sezonem drugim obniżył się chyba jeszcze bardziej. Dandy ma przebłyski, ale jako całość jest po prostu nie do strawienia. Gdyby rozpatrywać go przez pryzmat pojedynczych odcinków, może i miałby u mnie lepszą prasę, ale niestety każdy z nich łączy szereg irytujących mnie elementów m. in. główny bohater i jego „paczka”, bliżej nieokreślony klimat i styl (lub jego brak) oraz postać, która doprowadza mnie wręcz do napadów agresji, czyli prawdopodobnie najbeznadziejniejszy niby‑antagonista w historii anime (nie wiedzieć czemu wciskany do każdego odcinka) czyli Dr. Gel…
W przeciwieństwie do mojego przedmówcy, odcinek czwarty był dla mnie dnem totalnym, ostatecznie ukazującym „potencjał” tej serii. Jak usłyszałem śpiew tej niby‑gwiazdy szkoły to myślałem, że wyskoczę przez okno. Nie mówiąc już o „Viva all”. Żeby chociaż twórcy udali, że się starają, wykazali chociaż mikroskopijną chęć bycia orginalnym. Albo, jeśli już przyjęli taktykę zabawy różnymi konwencjami (nawet oklepanymi), to chociaż robili to conajmniej solidnie…
Natomiast są i plusy. Odcinek czwarty utwierdził mnie ostatecznie w jednym: Japończycy nie potrafią tańczyć. Znaczy na pewno potrafią, ale te wywijasy, ruchy rąk i układy japońskich idoli (na których rzecz jasna wzorują się animatorzy praktycznie każdego anime), które oni uważają za „fajne”, są tak głupie, że aż żałosne. No ale co kraj to obyczaj, ważne, że im się podoba…
Space Dandy zaczyna mi przypominać bohaterów amerykańskich filmów/kreskówek lat 70‑tych, którzy gościnnie występowali w różnych serialach/uniwersach owych czasów. I tak samo jak wiele tych serii raziło tandetą, tak też w moich oczach wygląda SD. Po prostu seria próbuje być zbyt wieloma rzeczami na raz, taką chyba telewizyjną wersją „składanek” typu Animatrix, czyli grupa animatorów o różnych stylach, próbuje „ugryźć” jakiś temat, w tym wypadku wesołe podróże po kosmosie pewnego przygłupa… jaki jest tego efekt, przy takim budżecie (bo sądząc po jakości animacji, ot choćby w ww odcinku czwartym, wysoki nie jest), można zobaczyć samemu…
PS: Po co było dzielić serię na dwie części? Nawet nowego OP im się nie chciało robić…
Over and out!
Czego ja oczekuje od Dark Fantasy? Patrz: Berserk. Czy ktoś wogóle jeszcze kiedykolwiek stworzy taką serię?
I Kamiyan. Nie, nie brakuje mi w anime ciągłej deprechy, natomiast mam już naprawdę dość kiedy po raz n‑ty w takiej dajmy na to serii o zabójcach, opresyjnym rządzie i wszechobecnej śmierci bohater dostaje po pysku od laski którą zobaczył w samych majtkach. Ileż można Japonio?
Trochę mnie wkurza ta schematyczność, że w 95% serii te elementy komediowe muszą być (mówię o fantasy konkretnie). Pod tym względem Shingeki do mnie przemawia bo tam „dowciepy” są ograniczone do minimum…
Ciągle tęsknie za dark fantasy z prawdziwego zdarzenia… (no ale moda na takie anime przeminęła jakieś 20+ lat temu :/). Dark fantasy można znaleźć w grach, ale w anime? Just roll over and die already…
Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale AgK ma momentami taki klimat, jakiego oczekuje po serii fantasy (wyłączajac oczywiście tzw. sceny rozluźniające) i którego już daaawno nie widziałem w anime (ostatnio chyba jedynie w pierwszym odcinku Maou‑sama). Za to plus.
Natomiast haremem bym tego nie nazwał, przynajmniej nie teraz (mangi nie czytam)...
Nie mówię, że pierwszy sezon był wybitny, ale przynajmniej miał jakiś sens i trochę Fate‑owski klimat.
A „dwójka” to totalny, wręcz niesmaczny (nawet jak na japońskie standardy), loli‑fanserwis. A właściwie to ta seria sprawia wrażenie robionej całkowicie na siłę i bez wyraźnego pomysłu.
Odcinanie kuponów nigdy nie było tak oczywiste…
Interesujące jest jak zrealizowano tu „unaukowienie” magii, czyli coś co w sumie rzadko kiedy się udaje. To jak bohaterowie tłumaczą działanie magii z wykorzystaniem CAD‑ów sprawia wrażenie czegoś co ma sens. Sprawia, bo jedank wciąż jest to sci‑fi…
Największym atutem jest tu główny bohater. Wiem że taki omnipotentny bohater wielu ludzi odpycha, ja akurat lubię takich protagonistów (na dodatek takich, którzy ukrywaja swój prawdziwy talent).
Anime niby nie jest niczym nowym (ile to już było magicznych szkół przyszłości), natomiast patrząc na nie mam wrażenie jakbym oglądał coś oryginalnego, świeżego.
Reasumując, ogladanie tej serii po prostu sprawia mi przyjemność i cieszę się, że trwa te 26 odcinków, bo ostatnio coś dużo tych jedenastko- i trzynstkowców…
Re: Trzyma poziom...
Re: Trzyma poziom...
A ty co? Nie masz nic lepszego do roboty tylko łapać ludzi za słówka :P
Idź Pan oglądać jakieś Yowamushi Pedal czy cuś :D
Trzyma poziom...
Re: Coś nowego
Natomiast pierwszy odcinek naprawdę przypominał jakiegoś sima pracy w kolejii, dopiero drugi odcinek dobitnie pokazał, że jednak nie…
Re: Coś nowego
Cofam moje słowa. To nie jest seria obyczajowa typu Silver Spoon. To pełna fanserwisu i abstrakcji seria, która wykorzystuje pociągi, aby przyciągnąć tych paru otaku i tym samym zwiększyć zdeczka oglądalność…
Pomyślmy...
Cóż mogę rzec. Lekka, fanserwiśna i wtórna seria jakich wiele, ale nie jest tak źle, nawet przyjemnie się toto ogląda, oczywiście jeżeli ktoś ma czas i ochotę na n‑tą serię tego typu. Przynajmniej główny bohater jest w miarę ogarnięty.
Na marginesie w PV serii leciał dosyć fajny skoczny kawałek muzyczny, ciekawe czy wykorzystają go w serii…
Re: Zgodnie z przewidywaniami
Szkoda tylko, że nikt wcześniej nie wpadł na taki pomysł, a przynajmniej nie zrealizował go w taki sposób jak w SAO i można mówić, że n motywów już gdzieś tam było, ale tak naprawdę SAO nie ma żadnej konkurencji, bo seria hack// jest jednak czymś innym. Daleki jestem od zaciętego bronienia SAO (już mi przeszło) natomiast swego czasu anime naprawdę trafiło w moje gusta (po okresie długiej posuchy) i tego mu nie zapomnę. Drugi sezon ma juz trochę inne klimaty, mniej mi pasujące, natomiast anime gwarantuje mi pewien poziom rozrywki, na który mogę liczyć.
I nie, dwa pierwsze odcinki nie były nudne jak flaki z olejem…
I dziwię ci się Kamiyan, że tak SAO krytykujesz, bo zachwycałeś się już seriami, które wielu mocno krytykowało za to samo, za co ty krytykujesz SAO. Ja podzielam twoją opinie w wielu kwestiach, natomiast tutaj zaskakują mnie twoje reakcje :)
Re: To jakiś crossover?
Re: Zgodnie z przewidywaniami
Trza to mieć na oku...
Od razu widać jakość w wykonaniu tego anime. Dopracowana grafika, fajna kreska. No i klimat, na który m. in. składa się ciekawa muzyka. Fabuła też wydaje się nietuzinkowa, mamy intrygujące postacie głównych bohaterów, dwie przeciwności (których od razu polubiłem), tylko ta dziewczyna wydaje się nijaka, ale pewnie ma być taką przeciwwagą. Twórcy wzbudzili moją ciekawość, ciekawe czym kierują się bohaterowie i jaki mają cel?
Seria nie wydaje się być nadto sci‑fi, chociaż mamy tajemniczą przeszłość bohaterów (retrospekcje wskazuja na to, że przebywali w jakimś ośrodku zamkniętym) i pewną zagadkową broń.
Naprawdę warto przyjrzeć się temu anime, bo jeśli twórcy utrzymają poziom z pierwszego odcinka, to szykuje się hit.
Brzoskwinka
Fajni zwierzęcy kompanii glównej bohaterki (i tutaj właśnie najlepiej wypada kreska moim skromnym zdaniem).
Niestety, liczyłem na coś więcej…
A od początku ten design postaci wydawał mi się podejrzany.
Nie dziękuję…
Wow
Super muzyka (instrumentalna), krew, rzeźnia, dużo akcji, fajna grafa, mhroczny klimat itd. Znaczy może nie taki mroczny, bo trochę tu za dużo wygłupów (wolałbym żeby było poważniej), ale i tak jest git. Oj miałem od początku na tę serie oko i póki co się nie zawiodłem. W trakcie oglądania pierwszego odcinka zacząłem mieć uczucie deja vu i faktycznie, przypomiało mi się, że czytałem gdzieś parę pierwszych chapterów mangi i myślałem sobie wtedy, że fajne by było z tego anime. No to mam :D
Wiadomo, jest to seria z gatunku „wszystko to już gdzieś było”, ale nawet jeśli jest wtórne, to nigdy nei pogardze takim anime akcji…
SAO II, Akame i ta adaptacjo‑interpretacja mitu o Momotaro to moje trzy „koniki” tego sezonu i jak na razie dwa z ww mnie nie zawiodły…
Coś nowego
RW! z chęcia będe oglądał dalej, choćby z ciekawości jakimiż to motywami uraczą nas twórcy. Katastrofa kolejowa, pociąg z zepsutymi hamulcami, czy może coś innego? Ciekawi mnie też czy seria pójdzie w kierunku rozwoju relacji międzyludzkich, czy raczej standardowo dostaniemy jakiś tam rys sfery uczuciowej i nic pozatym.
Jedyne co mnie zdziwiło w pierwszym odcinku, to czemu nasi bohaterowie nie wezwalali posiłków/powiadomili służb na następnej stacji, bo mogli chyba opisać wygląd napastników. Jedyne wytłumaczenie, to to że jako świeżaki nie znali numerów kontaktowych, a musieli szybko działać…