x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Co mnie podkusiło?
Zacznę narzekanie od samej fabuły. Spodziewałem się, że będzie ona raczej szczątkowa, ale tak ekstremalnie słabej historii to nawet ja nie byłem w stanie sobie wyobrazić. Była do bólu schematyczna. Od początku do końca niczym mnie nie zaskoczyła, ani nawet nie zainteresowała. To bardziej wyglądało na wstęp do jakiejś ciekawszej historii kliknij: ukryte (chodzi mi o motyw matki Kouheia i ojca Hazuki – kompletnie te wątki nie ruszyły z miejsca, albo ja akurat przekomarowałem odcinek je poruszający. Za to dostałem kolejnych nieciekawych przeciwników atakujących głównych bohaterów w jednym wiadomym celu. I tak do samego końca).
Ale co tam ciekawa fabuła. Przecież komedia ma śmieszyć, więc na fabułę przymknąłem oko. Zacząłem się za to zastanawiać, jak te wszystkie żałosne żarty mogą bawić. Czy spadająca miska na czyjąś głowę jest śmieszna? Może, ale na pewno nie tu. Inne gagi sytuacyjne też są niestety w przeważającej większości zwyczajnie nie śmieszne.
Jeśli to anime nie miało zainteresować ciekawą historią, ani śmiesznymi scenami komediowymi, to może przynajmniej bohaterowie byli sympatyczni?
Tutaj można dopiero powiedzieć, że wdepnąłem na minę. Tak denerwującą, tępą i irytującą postać widziałem tylko raz (Zero no Tsukaima) i miałem nadzieję już nigdy nie zobaczyć. No może przesadziłem, nie była aż tak zła jak tamta miernota Louise, ale też działała na nerwy. Chodzi mi oczywiście o Hazuki. Co najgorsze jest to jedna z głównych bohaterów (to jest już dość duży niefart:). Następna w kolejce jest upośledzona Kaoru.Jeśli byłby to dramat o zmaganiach niedorozwiniętej dziewczynki to nie pisałbym tego, ale to przecież komedia jest. Dlaczego więc dają tam chore dziecko? Nieładnie ze strony twórców. Jeśli chodzi o inne dobre i złe charaktery, to były raczej sztampowe i niczym szczególnym się nie wyróżniały.
O samej koncepcji kocich uszek itp. itd. nie będę się wypowiadał, bo po pierwsze nie kręcą mnie małe dziewczynki, a po drugie nie czaje co w tym jest fajnego. Chyba to miało być słodkie. Tak mi się przynajmniej wydaje. No cóż, jeśli dla kogoś takie było, to już jego problem:)
Grafika była całkiem niezła. W miarę szczegółowa i przyjemna dla oka. Według mnie produkcje ze studia SHAFT prezentują ładną i często niekonwencjonalną kreskę.
No to żeby już dłużej nie przeciągać trzeba te wypociny jakoś zakończyć. Jeśli szukacie komedii,która nie śmieszy, lub tajemniczej/mrocznej historii, która tak na prawdę nie jest tajemnicza/mroczna z sympatycznymi bohaterami, którzy są tak naprawdę denerwujący jak mało kto, to gratuluje !!! Trafiliście na to, czego szukaliście.
Myślę, że wystarczy już tego biadolenia.Seria dostaje w pełni zasłużone 4 na 10.
Pozdrawiam
Miało być tak dobrze, a wyszło jak zwykle.
Oczekiwałem, że postacie będą zmieniać się wraz z upływem czasu, z kolejnymi (najczęściej) traumatycznymi wydarzeniami ich psychika na tym ucierpi. Nie mówię tu o tym, że od razu mają ześwirować, ale przynajmniej u niektórych powrót do szarej rzeczywistości i zwykłe kontakty międzyludzkie powinny być, delikatnie mówiąc utrudnione. Najlepszym przykładem jest tu niejaki Jou. kliknij: ukryte Typ był wielokrotnie gwałcony, poniżany i bity, a on niby nigdy nic sobie radośnie śpiewa i pije brony w knajpie. Jego zachowanie wobec innych postaci też w żaden sposób się nie zmienia.
Trzeba również powiedzieć, że w tym całym dramatyzmie i tragicznych historiach chłopaki mieli więcej szczęścia niż rozumu kliknij: ukryte (nie licząc Sakuragiego, który zginął w moim odczuciu ekstremalnie głupio i daremnie – tak jakby na siłę). Z kolejnych kłopotów wychodzili bez większych problemów i nie jest to bynajmniej zasługa Baremoto bo jego kolejne „genialne” plany i pomysły były mówiąc szczerze proste jak budowa cepa.
Nie chce mi się specjalnie rozpisywać więc napisze jeszcze o jednej rzeczy, która mnie wyjątkowo denerwowała, a mianowicie o nadmiernej egzaltacji przyjaźni. Wiem, że cała seria miała za zadanie ukazanie jej wartości, ale wszystko powinno mieć swoje granice. Każda drugoplanowa postać musi chociaż raz wypowiedzieć słowa jakimi to nasi głowni bohaterowie nie są przyjaciółmi. To dobrze, że seria propagowała takie wartości jak koleżeństwo i braterstwo, ale tutaj dostawaliśmy tego takie dawki, że aż mdliło i do zarzygania monitora nie wiele brakowało.
To teraz powiem o plusach bo te oczywiście są i to nie mało.
Po pierwsze sama tematyka. Naprawdę ciekawy pomysł i miejscami wykonanie. Ukazanie japońskiego społeczeństwa i problemów z jakimi się borykało z innej strony.
Kreska też nie była według mnie najgorsza, chociaż jakoś specjalnie też mnie nie urzekła.
Na plus można również zaliczyć jedną z postaci, która według mnie wraz z rozwojem fabuły dynamicznie się zmieniała. Chodzi mi tu oczywiście o Ishihare. Oczywiście nie wzbudził we mnie sympatii, ale to była jedyna postać, na której bieżące wydarzenia zostawiają jakąś rysę na psychice. Oprócz tego w anime było wiele momentów, które zapadały w pamięć i robiły spore wrażenie.
Jeżeli chodzi o muzykę to nie ma sensu żebym się rozpisywał bo po prostu ten gatunek muzyczny jaki nam w serii zaserwowano osobiście mi średnio odpowiada więc nie będę jej oceniał.
Według mnie anime jest ekstremalnie chaotyczne i nierówne. Ma świetne, ale i daremne momenty. Pomimo mojego narzekania oceniam je całkiem wysoko, bo na takie mocno naciągane 7. Z pewnością może się ono podobać, ale moich oczekiwań nie spełniło. Jak dla mnie można obejrzeć, ale jakieś genialne to to na pewno nie jest.
Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Co do tego, że zazwyczaj adaptacje wiernie podążające z duchem oryginału (wszystko jedno czy to powieść, komiks czy inne badziewie) są lepsze, to zgadzam się w 100%. Tu mamy za to wyjątek potwierdzający tą regułę:) Jednak samo twierdzenie, że seria jest lepsza bo jest na podstawie mangi bez żadnego sensownego argumentu potwierdzającego to założenie jest delikatnie mówiąc idiotyczne (dlatego tak się tego czepiłem w poprzednim komentarzu).
Jeżeli chodzi o Naruto to nie wiem co tam było/jest poruszane bo tego anime nie oglądam więc nie będę się na ten temat wypowiadał.
Została jeszcze kwestia tej nieszczęsnej głębi. Jak najbardziej szanuje twoje zdanie na ten temat i nie będę się bezsensownie o to kłócił. Jeśli ją tam gdzieś dostrzegłeś to git. Ja tam nic takiego się nie doszukałem.
Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Co do porównania z ryżą czarodziejką, to masz racje. Zgadzam się z tobą w 100%. Obie postacie są równie płytkie:). No może tamta była trochę bardziej durna, idiotyczna i denerwująca, ale Ed jest tylko niewiele lepszy.W skrócie obie prezentują podobny poziom. Jeśli odpowiada Ci ich zestawienie ze sobą to znaczy, że doszliśmy w tej kwestii do porozumienia. Muszę Cie również niestety zasmucić – postacie nie są oryginalnie rozbudowane. No ,chyba że znowu porównamy je do anime traktującym o tej małej rozdartej wiedźmie. Wtedy rzeczywiście można o nich powiedzieć, że są wręcz genialne w swojej prostocie:).
Ciekawi mnie czy jeśli dowiedziałabyś się, że twoja ukochana manga to jednak podróbka i w rzeczywistości nie napisał jej pan Hiromu Arakawa, a stado upośledzonych małp, za to pierwsza seria była tak naprawdę wierną adaptacją oryginału, to czy nadal obstawałabyś przy swoim? Moim zadaniem nie, bo nie miałabyś już tego swojego argumentu, na którym cały czas bazujesz.
Jeśli zaś chodzi o soundtrack to pierwsza seria bije na głowę drugą i nie ma co do tego żadnych wątpliwości:D.
Na koniec dodam, że nie chodzi mi wcale o to, że pierwsza wersja jest jakaś genialna. Ona też ma wiele wad i nie uważam jej za coś wybitnego.Obie serie to czyste shouneny i nie ma co się w nich doszukiwać jakiejś specjalnej głębi bohaterów. Dostajemy za to heroiczną walkę dobra ze złem z raczej prostą i miejscami infantylną fabułą. O to w sumie chodzi, bo takie serie służą do odpoczynku i relaksu bez przymusu wytężania przy seansie czerepu. Moim skromnym zdaniem pierwsza seria lepiej się z tego zadania wywiązuje od drugiej.
Dzięki za uwagę.
Pozdro
To teraz na poważnie
Fabuła może nie jest jakaś odkrywcza, ale jak na realia anime niewątpliwie wprowadza powiew świeżości. Jak już się przetrwa jeden czy dwa odcinki, rozkręca się i robi naprawdę ciekawa. Mamy tu poważną historię o poważnych ludziach i co ciekawe historię realistyczną. Nie mówię tu o samych helikopterach czy o prowadzeniu akcji ratowniczych, bo się na tym nie znam, ale zachowanie postaci i ich portrety psychologiczne są według mnie jak najbardziej w porządku. To fakt, że czasami można odnieść wrażenie, że są delikatnie przerysowane, ale mi to zupełnie nie przeszkadzało.
Co do grafiki to nie mam żadnych zastrzeżeń. Jest naprawdę szczegółowa i dopieszczona w najmniejszych detalach. Projekty postaci jak najbardziej mi odpowiadały. Nie były jak jakieś kolorowe lalki z wielkimi oczami tylko wyglądały całkiem naturalnie. Co ciekawe nawet efekty CGI bardzo ładnie komponowały się z tradycyjną kreską co jest rzadkością.
Do muzyki też nie mam za bardzo jak się przyczepić bo po prostu była dobra. Bardzo dobrze wpasowywała się i podkreślała aktualnie dziejące się wydarzenia.
Podsumowując, anime ma dobrą fabułę, ciekawych bohaterów, ładną kreskę i muzykę, a przy tym ogląda się je naprawdę elegancko. Ode mnie dostaje bardzo mocne i w pełni zasłużone 8.
PS. Pozostaje tylko żal, że tak mało jest takich serii, a w zamian dostajemy tony lukru, majtek, wymuszonych dramatów i czerstwych dowcipów – co w cale nie znaczy, że od czasu do czasu takich anime też nie lubię sobie obejrzeć.
Kacowa seryjka
Mamy tu również grupkę znajomych o odmiennych charakterach i ukazane ich codzienne życie. Niestety w całej tej zgrai nie było ani jednej postaci, którą w jakimkolwiek sposób bym polubił. Główna bohaterka jest trochę opóźniona w rozwoju więc nie będę się nad nią pastwił bo to nieładnie:), ale reszta też nie była w żadnym wypadku interesująca czy też śmieszna. Miałem wrażenie, że dialogi jakie prowadzą bohaterki próbowały upodobnić się do tych z tytułów podanych powyżej, ale zupełnie twórcom one nie wyszły. Nie były ani ciekawe ani zabawne. Najbardziej denerwowały mnie dwie bohaterki, pojawiające się od czasu do czasu i próbujące być śmieszne (jeżeli kogoś one bawiły to gratuluje, ale według mnie był żałosne). A już czara goryczy się przelała gdy się okazało, że „do głosu” dochodzą również koty. Te zwierzaki już kompletnie nie miały nic ciekawego do powiedzenia.
Jeżeli chodzi o grafikę to nie była taka najgorsza. Prezentowała raczej przeciętny poziom, chociaż mnie osobiście denerwowały projekty postaci.Takie chude postacie o wielkich głowach. W moim odczuciu efekty super‑deformed były ekstremalnie eksploatowane, aż do przesady. Nie wiem po co ich tyle tam władowano, ale jedyny uśmiech jaki wywoływały to uśmiech zażenowania. Za to tła, a szczególnie krajobrazy były jak najbardziej ok (plus za to, że utrzymane były w spokojnej pastelowej nie rażącej po oczach tonacji).
Co do muzyki nie będę się szczególnie rozpisywał bo jej zwyczajnie nie pamiętam. Z tego można wyciągną jeden wniosek: nie była specjalnie porywająca, ale też nie denerwowała. Co za tym idzie wydaje mi się że można ją ocenić jako średnio dobrą.
Seria, która moim zdaniem miała być w zamierzeniach serią sympatyczną i nostalgiczną zarazem, zupełnie się z tego zadania nie wywiązała. Była za to zdrowo przynudnawa i nieciekawa. Jest to taka typowa kacowa seryjka. Polecam tym, którzy właśnie borykają się z tym problemem, ponieważ anime nie wymaga w czasie seansu wytężania szarych komórek, akcja leci sobie powoli, nie ma żadnych pościgów ani strzelanin czy też jakichś niespodziewanych głośnych wrzasków czy dźwięków,a jak się niechcący przy niej przykomaruje to i tak się wiele nie straci:)Pozostawia również po sobie taki pozytywny wydźwięk więc przy okazji na moralniaka też jest w sam raz:). W moim przypadku jak najbardziej się sprawdziła, a więc otrzymuje szóstkę. W normalnych okolicznościach moja ocena na pewno byłaby niższa.
O zwyczajnym życiu pewnego niezwyczajnego samuraja
Fabuła ukazana w anime zdaje się mieć drugorzędne miejsce. Jest ona tylko pretekstem do zapoznania nas ze świetnie zarysowanymi postaciami, co nie znaczy, że jest nudna czy mało ciekawa. Chociaż historia toczy się bardzo wolno, a wydarzenia nie obfitują w wielkie dramaty, żarliwe romanse czy też heroiczne czyny to w ani jednym momencie się nie nudziłem, wręcz przeciwnie świetnie się przy niej bawiłem. Fabuła pokazuje nam codzienne życie grupki dorosłych i nie do końca zupełnie zwyczajnych ludzi. Wiele problemów z którymi się borykają jest bardzo przyziemnych np. poszukiwania jakiejś uczciwej pracy, ale zdarzają się też perypetie bardziej złożone.Miejscami akcja delikatnie przyspieszała, żeby za chwile znów wrócić do swojego leniwego tempa.
Jak wcześniej wspomniałem, postacie są według mnie główną osią napędową serii. Mamy tu piątkę głównych bohaterów, których łączy ze sobą pewne wykonywane zajęcie i miejsce w którym się spotykają.Każdy z nich ma swoją historie, której kolejne karty odsłaniane są w poszczególnych odcinkach. Nie są to postacie kryształowe i nieskazitelne, ale właśnie dzięki temu wydają się być bardziej ludzkie.
Bardzo ciekawie prezentują się też same ich projekty, które mogą odstraszać, natomiast mi od razu przypadły do gustu.Serwowane nam przez twórców tła i wnętrza budynków są po prosto świetne. Miejscami można zaobserwować takie nagromadzenie szczegółów, że aż ciężko uwierzyć, że jest to tylko seria telewizyjna, a nie film przygotowany z myślą o oglądaniu w kinie.
Muzyka, którą słyszymy podczas seansu jest według mnie na wysokim poziomie.Bardzo dobrze podkreśla zdarzenia, których jesteśmy świadkami i jest świetnym dopełnieniem tego co widzimy na ekranie.
Myślę, że warto dać tej serii szanse. Jest to pozycja inna od reszty i niewątpliwie wybijająca się jakością wykonania. Polecam wszystkim fanom spokojnych serii, w których na pierwszy plan nie wysuwa się mordobicie i majtki bohaterek tylko relacje między postaciami. Według mnie jest to anime pozytywnie wyróżniające się z nawału tytułów, którymi jesteśmy ostatnio karmieni. Ode mnie mocne 9.
O tym co było i o tym co dostaliśmy teraz
Anime jest tak naładowane wymuszonym dramatyzmem, patetycznymi monologami i wątpliwymi heroicznymi czynami, że aż scyzoryk w kieszeni sam się otwierał. Ten łamiący się krzyk Eda trwający przez większość serii aż bębnił mi w uszach. Co chwile znajdował jakiś powód żeby zademonstrować jaki to z niego nieskazitelny obrońca ludzkości, a tu taka wszechobecna niesprawiedliwość świata.
Jego brat dzielnie mu w tym dorównywał.Jak by tylko mógł oddałby nerkę każdemu napotkanemu potrzebującemu. Reszta bohaterów również robiła co mogła żeby dotrzymać im kroku. Mamy tu typowych czarno białych bohaterów.
W pierwszej serii byli oni bardziej niejednoznaczni kliknij: ukryte np. homunkulusy miały tam jakiś cel (dla każdego indywidualny).Samo ich powstanie było tam lepiej, ciekawiej ukazane. Były zrodzone z ludzkich grzechów i niedoskonałości, zaś w dwójce są tworami jakiegoś czarnego bobka z kolby, który sprytnie sobie wykminił, że dzięki temu zbliży się do doskonałości. Irytował mnie też motyw kamienia filozoficznego, który to miał być czymś niemalże nieosiągalnym, a okazał się być łatwiej dostępny niż marchewka w warzywniaku.Nigdy nie było wiadomo, które z postaci za chwile wyjmie go zza pazuchy. Śmieszyło mnie również nawrócenie Scara, który wymordowawszy połowę populacji alchemików doszedł do wniosku, że nie tędy droga i teraz należy podążać ścieżką dobra i pokoju, żeby zmienić ten nikczemny świat:) Co ciekawe dzięki temu niewątpliwie cwanemu zagraniu uchylił się przed ciążącym nad nim wyrokiem i co więcej na koniec został niemalże mianowany ambasadorem dobrej woli. W pierwszej części dużo ciekawiej rozwiązano jego problem:)Jeszcze wspomnę o jednym z najbardziej czerstwych momentów serialu, a mianowicie o końcowej walce Eda z głównym antagonistą. Kiedy to wyglądał on jak zatwardziały anorektyk, nasz główny bohater lał go po pysku aż huczało, a reszta wykrzykiwała tylko imię naszego herosa. W tym stanie każdy wzięty z łapanki leśny dziadek spuściłby mu łomot, ale nie, zrobił to oczywiście nasz waleczny małoletni alchemik.Ta scena była ekstremalnie żałosna.
Sama końcówka również mnie jakoś specjalnie nie usatysfakcjonowała. To był w najczystszej formie happy end. Czekałem tylko aż wszyscy zbiorą się w kółko, złapią za ręce i zaczną wesoło śpiewać, co chwile radośnie przytupując. Nic nie mam do szczęśliwych zakończeń, ale to tu podane, było po prostu daremne. Oczywiście w alternatywnej wersji dużo bardziej mi się podobało:P.
Żeby ktoś nie pomyślał, że jestem jednostronny to napisze o paru idiotyzmach pojawiających się w obu seriach.
Po pierwsze samo prawo równoważnej wymiany czasem nie dotyczyło naszych bohaterów. Coś tam co pewien czas zwyczajnie nie trybiło. Postacie miejscami tworzyli przedmioty bez dania czegoś równowartego w zamian np. Ed transmutujący z ziemi broń bynajmniej nie glinianą:D Jeśli to było zgodne z tym głównym prawem alchemii to równie dobrze mógł na szybkości skołować z gleby samochód, a nie przez większość czasu naginać na piechotę. I nadszedł czas na największego idiotę wszech czasów, czyli niejakiego kliknij: ukryte Shou Tucker. Biedaczysko nie miał floty, to żeby dostać dofinansowanie z państwa skrzyżował swoją małą córeczkę z psem. Jak by nie mógł transmutować sobie pieniędzy (niby to było zabronione, ale chyba lepsze niż stworzenie himery ze swojego ukochanego dziecka). Ja tam bym transmutował kase ile wlezie:D Tucker skończył jak skończył, ale za jego kretynizm dostał ciekawszą karę w jedynce. Na koniec zostawiłem sobie Alphonsa. Hasał sobie pociesznie w tej zbroi po deszczu, nurkował w rzece i nic… No właśnie czemu ten znak trzymający jego dusze się nie rozmył? Nie ma to jak mieć farta.
Można by jeszcze trochę powymieniać, ale już mi się zwyczajnie nie chce.
Jeżeli chodzi o grafikę to rzeczywiście nie była zła i nie będę się jej czepiał. Jak na tak długą serie to trzymała poziom, chociaż jak na mój gust było zbyt kolorowo.We wcześniejszej serii kolory były troche przytłumione(albo to tylko ja miałem taką upośledzoną wersje) co dawało trochę poważniejszy klimat.
Muzyka za to do jedynki nawet się nie umywa i nie mówie tu o openingach czy endingach (ich z zasady staram się nie słuchać bo nie bawi mnie jpop), tylko o OST, który tutaj poprostu jest. Ani nie razi ani jakoś specjalnie nie powala.
A więc w skrócie. Uważam, że pierwsza seria była zdecydowanie lepsza i nie ważne czy to jeden wielki filler czy nie (nawet jeśli stworzyłoby ją roczne dziecko walące w pieluche, moje zdanie na ten temat by się nie zmieniło). Oczywiście nie twierdze, że to anime nie może się podobać i że moja ocena jest jedyną słuszną i niepodważalną oceną. W gruncie
rzeczy nie jest ono takie złe :P. Niepotrzebnie tylko zostało po brzegi naładowane dramatyzmem i dialogami
parodiującymi (chyba niezamierzenie) bądź co bądź ciekawy materiał na dobrą historie. Wystawiam mocno naciągane sześć oraz dziękuje i gratuluje wszystkim tym którym chciało się te bzdety przeczytać.
Może i ciekawe ...
ps. seiyuu, podkładająca głos temu Kintaro była tak denerwująca, że jak małolat pojawiał się na ekranie to chciało się rzygać.Ogólnie najczęściej dzieci pojawiające się w większości serii to bolączka japońskich produkcji.No nic kończe bo się ekstremalnie rozpisałem, a komu chce się czytać taką górę pierdół:D