Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Bochen

  • Avatar
    A
    Bochen 5.04.2011 22:06
    Co mnie podkusiło?
    Komentarz do recenzji "Tsukuyomi -Moon Phase-"
    Zabrałem się za tą serię bo myślałem, że wyczaiłem wesołą komedyjkę na odmułe, a do tego wyszydzającą te wszystkie emo wampirki (delikatnie mówiąc, pozbyłbym się tego całego emo lamerstwa). Nie zastanawiając się zbytnio zapodałem sobie to anime. Kompletnie nie zwróciłem uwagi na ostrzeżenia recenzenta, że to seria nie dla wszystkich. Niestety muszę mu przyznać rację. Ta seria nie jest dla wszystkich, a szczególnie nie dla mnie. Niewiele po niej oczekiwałem, ale i tak na oczekiwaniach się niestety skończyło.
    Zacznę narzekanie od samej fabuły. Spodziewałem się, że będzie ona raczej szczątkowa, ale tak ekstremalnie słabej historii to nawet ja nie byłem w stanie sobie wyobrazić. Była do bólu schematyczna. Od początku do końca niczym mnie nie zaskoczyła, ani nawet nie zainteresowała. To bardziej wyglądało na wstęp do jakiejś ciekawszej historii  kliknij: ukryte 
    Ale co tam ciekawa fabuła. Przecież komedia ma śmieszyć, więc na fabułę przymknąłem oko. Zacząłem się za to zastanawiać, jak te wszystkie żałosne żarty mogą bawić. Czy spadająca miska na czyjąś głowę jest śmieszna? Może, ale na pewno nie tu. Inne gagi sytuacyjne też są niestety w przeważającej większości zwyczajnie nie śmieszne.
    Jeśli to anime nie miało zainteresować ciekawą historią, ani śmiesznymi scenami komediowymi, to może przynajmniej bohaterowie byli sympatyczni?
    Tutaj można dopiero powiedzieć, że wdepnąłem na minę. Tak denerwującą, tępą i irytującą postać widziałem tylko raz (Zero no Tsukaima) i miałem nadzieję już nigdy nie zobaczyć. No może przesadziłem, nie była aż tak zła jak tamta miernota Louise, ale też działała na nerwy. Chodzi mi oczywiście o Hazuki. Co najgorsze jest to jedna z głównych bohaterów (to jest już dość duży niefart:). Następna w kolejce jest upośledzona Kaoru.Jeśli byłby to dramat o zmaganiach niedorozwiniętej dziewczynki to nie pisałbym tego, ale to przecież komedia jest. Dlaczego więc dają tam chore dziecko? Nieładnie ze strony twórców. Jeśli chodzi o inne dobre i złe charaktery, to były raczej sztampowe i niczym szczególnym się nie wyróżniały.
    O samej koncepcji kocich uszek itp. itd. nie będę się wypowiadał, bo po pierwsze nie kręcą mnie małe dziewczynki, a po drugie nie czaje co w tym jest fajnego. Chyba to miało być słodkie. Tak mi się przynajmniej wydaje. No cóż, jeśli dla kogoś takie było, to już jego problem:)
    Grafika była całkiem niezła. W miarę szczegółowa i przyjemna dla oka. Według mnie produkcje ze studia SHAFT prezentują ładną i często niekonwencjonalną kreskę.
    No to żeby już dłużej nie przeciągać trzeba te wypociny jakoś zakończyć. Jeśli szukacie komedii,która nie śmieszy, lub tajemniczej/mrocznej historii, która tak na prawdę nie jest tajemnicza/mroczna z sympatycznymi bohaterami, którzy są tak naprawdę denerwujący jak mało kto, to gratuluje !!! Trafiliście na to, czego szukaliście.
    Myślę, że wystarczy już tego biadolenia.Seria dostaje w pełni zasłużone 4 na 10.
    Pozdrawiam
  • Avatar
    A
    Bochen 15.11.2010 15:36
    Miało być tak dobrze, a wyszło jak zwykle.
    Komentarz do recenzji "Rainbow: Nisha Rokubou no Shichinin"
    Zaczynając oglądać to anime miałem dość spore oczekiwania. Po pierwszym odcinku byłem w pełni usatysfakcjonowany. Świetny klimat i niespotykana w innych japońskich produkcjach tematyka sprawiła na mnie jak najbardziej pozytywne wrażenie. Niestety po kilku kolejnych odcinkach coś zaczęło zgrzytać. Poziom serii, która miała duży potencjał stoczył się na łeb na szyje. Później były lepsze i gorsze momenty, ale niesmak pozostał.
    Oczekiwałem, że postacie będą zmieniać się wraz z upływem czasu, z kolejnymi (najczęściej) traumatycznymi wydarzeniami ich psychika na tym ucierpi. Nie mówię tu o tym, że od razu mają ześwirować, ale przynajmniej u niektórych powrót do szarej rzeczywistości i zwykłe kontakty międzyludzkie powinny być, delikatnie mówiąc utrudnione. Najlepszym przykładem jest tu niejaki Jou.  kliknij: ukryte 
    Trzeba również powiedzieć, że w tym całym dramatyzmie i tragicznych historiach chłopaki mieli więcej szczęścia niż rozumu  kliknij: ukryte 
    Nie chce mi się specjalnie rozpisywać więc napisze jeszcze o jednej rzeczy, która mnie wyjątkowo denerwowała, a mianowicie o nadmiernej egzaltacji przyjaźni. Wiem, że cała seria miała za zadanie ukazanie jej wartości, ale wszystko powinno mieć swoje granice. Każda drugoplanowa postać musi chociaż raz wypowiedzieć słowa jakimi to nasi głowni bohaterowie nie są przyjaciółmi. To dobrze, że seria propagowała takie wartości jak koleżeństwo i braterstwo, ale tutaj dostawaliśmy tego takie dawki, że aż mdliło i do zarzygania monitora nie wiele brakowało.
    To teraz powiem o plusach bo te oczywiście są i to nie mało.
    Po pierwsze sama tematyka. Naprawdę ciekawy pomysł i miejscami wykonanie. Ukazanie japońskiego społeczeństwa i problemów z jakimi się borykało z innej strony.
    Kreska też nie była według mnie najgorsza, chociaż jakoś specjalnie też mnie nie urzekła.
    Na plus można również zaliczyć jedną z postaci, która według mnie wraz z rozwojem fabuły dynamicznie się zmieniała. Chodzi mi tu oczywiście o Ishihare. Oczywiście nie wzbudził we mnie sympatii, ale to była jedyna postać, na której bieżące wydarzenia zostawiają jakąś rysę na psychice. Oprócz tego w anime było wiele momentów, które zapadały w pamięć i robiły spore wrażenie.
    Jeżeli chodzi o muzykę to nie ma sensu żebym się rozpisywał bo po prostu ten gatunek muzyczny jaki nam w serii zaserwowano osobiście mi średnio odpowiada więc nie będę jej oceniał.
    Według mnie anime jest ekstremalnie chaotyczne i nierówne. Ma świetne, ale i daremne momenty. Pomimo mojego narzekania oceniam je całkiem wysoko, bo na takie mocno naciągane 7. Z pewnością może się ono podobać, ale moich oczekiwań nie spełniło. Jak dla mnie można obejrzeć, ale jakieś genialne to to na pewno nie jest.
  • Avatar
    Bochen 11.09.2010 01:56
    Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
    Komentarz do recenzji "Stalowy alchemik: misja braci"
    No fakt. Walnąłem głupotę (to rzeczywiście kobieta jest:D), mój błąd. Nigdy nie czytałem nic jej autorstwa i z tego wynika moje niedopatrzenie.Niby ignorancja sama w sobie nie jest usprawiedliwieniem, ale zawsze to jakieś wytłumaczenie:).
    Co do tego, że zazwyczaj adaptacje wiernie podążające z duchem oryginału (wszystko jedno czy to powieść, komiks czy inne badziewie) są lepsze, to zgadzam się w 100%. Tu mamy za to wyjątek potwierdzający tą regułę:) Jednak samo twierdzenie, że seria jest lepsza bo jest na podstawie mangi bez żadnego sensownego argumentu potwierdzającego to założenie jest delikatnie mówiąc idiotyczne (dlatego tak się tego czepiłem w poprzednim komentarzu).
    Jeżeli chodzi o Naruto to nie wiem co tam było/jest poruszane bo tego anime nie oglądam więc nie będę się na ten temat wypowiadał.
    Została jeszcze kwestia tej nieszczęsnej głębi. Jak najbardziej szanuje twoje zdanie na ten temat i nie będę się bezsensownie o to kłócił. Jeśli ją tam gdzieś dostrzegłeś to git. Ja tam nic takiego się nie doszukałem.
  • Avatar
    Bochen 10.09.2010 04:17
    Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
    Komentarz do recenzji "Stalowy alchemik: misja braci"
    Nie będę się tutaj szczególnie rozpisywał, bo nie chce powtarzać tego co wymęczyłem poniżej. Zamieściłem tam parę argumentów, które według mnie w jakiś sensowny sposób potwierdzają moją tezę o mierności tej serii. No właśnie – parę argumentów. Słowo „parę” jest słowem kluczem do mojej wypowiedzi ponieważ nie opierałem się wyłącznie na jednym argumencie, mówiącym o tym, że: „seria Fullmetal Alchemist: Brotherhood jest wierną adaptacją mangi i dlatego jest lepsza”. Mnie tym nie przekonałaś. Jak już wcześniej dość obrazowo zdążyłem zauważyć, średnio mnie interesuje co jest na podstawie komiksu, a co nie. Ważniejsza dla mnie jest fabuła danego tytułu, a nie co jest adaptacją mangi. Mi po prostu bardziej odpowiada opowieść ukazana w wersji alternatywnej.
    Co do porównania z ryżą czarodziejką, to masz racje. Zgadzam się z tobą w 100%. Obie postacie są równie płytkie:). No może tamta była trochę bardziej durna, idiotyczna i denerwująca, ale Ed jest tylko niewiele lepszy.W skrócie obie prezentują podobny poziom. Jeśli odpowiada Ci ich zestawienie ze sobą to znaczy, że doszliśmy w tej kwestii do porozumienia. Muszę Cie również niestety zasmucić – postacie nie są oryginalnie rozbudowane. No ,chyba że znowu porównamy je do anime traktującym o tej małej rozdartej wiedźmie. Wtedy rzeczywiście można o nich powiedzieć, że są wręcz genialne w swojej prostocie:).
    Ciekawi mnie czy jeśli dowiedziałabyś się, że twoja ukochana manga to jednak podróbka i w rzeczywistości nie napisał jej pan Hiromu Arakawa, a stado upośledzonych małp, za to pierwsza seria była tak naprawdę wierną adaptacją oryginału, to czy nadal obstawałabyś przy swoim? Moim zadaniem nie, bo nie miałabyś już tego swojego argumentu, na którym cały czas bazujesz.
    Jeśli zaś chodzi o soundtrack to pierwsza seria bije na głowę drugą i nie ma co do tego żadnych wątpliwości:D.
    Na koniec dodam, że nie chodzi mi wcale o to, że pierwsza wersja jest jakaś genialna. Ona też ma wiele wad i nie uważam jej za coś wybitnego.Obie serie to czyste shouneny i nie ma co się w nich doszukiwać jakiejś specjalnej głębi bohaterów. Dostajemy za to heroiczną walkę dobra ze złem z raczej prostą i miejscami infantylną fabułą. O to w sumie chodzi, bo takie serie służą do odpoczynku i relaksu bez przymusu wytężania przy seansie czerepu. Moim skromnym zdaniem pierwsza seria lepiej się z tego zadania wywiązuje od drugiej.
    Dzięki za uwagę.
    Pozdro
  • Avatar
    A
    Bochen 8.09.2010 01:46
    To teraz na poważnie
    Komentarz do recenzji "Yomigaeru Sora -Rescue Wings-"
    Mówiąc szczerze po obejrzeniu pierwszego odcinka miałem bardzo mieszane uczucia. Zapowiadało się według mnie wybitnie nudno, ale że jak już zacznę coś oglądać to zazwyczaj to kończę, więc zebrałem się w sobie, zapodałem jeszcze parę epków i naprawdę mnie wkręciło.
    Fabuła może nie jest jakaś odkrywcza, ale jak na realia anime niewątpliwie wprowadza powiew świeżości. Jak już się przetrwa jeden czy dwa odcinki, rozkręca się i robi naprawdę ciekawa. Mamy tu poważną historię o poważnych ludziach i co ciekawe historię realistyczną. Nie mówię tu o samych helikopterach czy o prowadzeniu akcji ratowniczych, bo się na tym nie znam, ale zachowanie postaci i ich portrety psychologiczne są według mnie jak najbardziej w porządku. To fakt, że czasami można odnieść wrażenie, że są delikatnie przerysowane, ale mi to zupełnie nie przeszkadzało.
    Co do grafiki to nie mam żadnych zastrzeżeń. Jest naprawdę szczegółowa i dopieszczona w najmniejszych detalach. Projekty postaci jak najbardziej mi odpowiadały. Nie były jak jakieś kolorowe lalki z wielkimi oczami tylko wyglądały całkiem naturalnie. Co ciekawe nawet efekty CGI bardzo ładnie komponowały się z tradycyjną kreską co jest rzadkością.
    Do muzyki też nie mam za bardzo jak się przyczepić bo po prostu była dobra. Bardzo dobrze wpasowywała się i podkreślała aktualnie dziejące się wydarzenia.
    Podsumowując, anime ma dobrą fabułę, ciekawych bohaterów, ładną kreskę i muzykę, a przy tym ogląda się je naprawdę elegancko. Ode mnie dostaje bardzo mocne i w pełni zasłużone 8.
    PS. Pozostaje tylko żal, że tak mało jest takich serii, a w zamian dostajemy tony lukru, majtek, wymuszonych dramatów i czerstwych dowcipów – co w cale nie znaczy, że od czasu do czasu takich anime też nie lubię sobie obejrzeć.
  • Avatar
    A
    Bochen 6.09.2010 00:01
    Kacowa seryjka
    Komentarz do recenzji "Sketchbook ~full color'S~"
    Zabierając się za to anime oczekiwałem czegoś na miarę Azumangi Daioh lub Lucky Stara i tak na dobrą sprawę dostałem podróbkę tych tytułów z tym, że nieporównywalnie gorszą.
    Mamy tu również grupkę znajomych o odmiennych charakterach i ukazane ich codzienne życie. Niestety w całej tej zgrai nie było ani jednej postaci, którą w jakimkolwiek sposób bym polubił. Główna bohaterka jest trochę opóźniona w rozwoju więc nie będę się nad nią pastwił bo to nieładnie:), ale reszta też nie była w żadnym wypadku interesująca czy też śmieszna. Miałem wrażenie, że dialogi jakie prowadzą bohaterki próbowały upodobnić się do tych z tytułów podanych powyżej, ale zupełnie twórcom one nie wyszły. Nie były ani ciekawe ani zabawne. Najbardziej denerwowały mnie dwie bohaterki, pojawiające się od czasu do czasu i próbujące być śmieszne (jeżeli kogoś one bawiły to gratuluje, ale według mnie był żałosne). A już czara goryczy się przelała gdy się okazało, że „do głosu” dochodzą również koty. Te zwierzaki już kompletnie nie miały nic ciekawego do powiedzenia.
    Jeżeli chodzi o grafikę to nie była taka najgorsza. Prezentowała raczej przeciętny poziom, chociaż mnie osobiście denerwowały projekty postaci.Takie chude postacie o wielkich głowach. W moim odczuciu efekty super­‑deformed były ekstremalnie eksploatowane, aż do przesady. Nie wiem po co ich tyle tam władowano, ale jedyny uśmiech jaki wywoływały to uśmiech zażenowania. Za to tła, a szczególnie krajobrazy były jak najbardziej ok (plus za to, że utrzymane były w spokojnej pastelowej nie rażącej po oczach tonacji).
    Co do muzyki nie będę się szczególnie rozpisywał bo jej zwyczajnie nie pamiętam. Z tego można wyciągną jeden wniosek: nie była specjalnie porywająca, ale też nie denerwowała. Co za tym idzie wydaje mi się że można ją ocenić jako średnio dobrą.
    Seria, która moim zdaniem miała być w zamierzeniach serią sympatyczną i nostalgiczną zarazem, zupełnie się z tego zadania nie wywiązała. Była za to zdrowo przynudnawa i nieciekawa. Jest to taka typowa kacowa seryjka. Polecam tym, którzy właśnie borykają się z tym problemem, ponieważ anime nie wymaga w czasie seansu wytężania szarych komórek, akcja leci sobie powoli, nie ma żadnych pościgów ani strzelanin czy też jakichś niespodziewanych głośnych wrzasków czy dźwięków,a jak się niechcący przy niej przykomaruje to i tak się wiele nie straci:)Pozostawia również po sobie taki pozytywny wydźwięk więc przy okazji na moralniaka też jest w sam raz:). W moim przypadku jak najbardziej się sprawdziła, a więc otrzymuje szóstkę. W normalnych okolicznościach moja ocena na pewno byłaby niższa.
  • Avatar
    A
    Bochen 4.09.2010 02:58
    O zwyczajnym życiu pewnego niezwyczajnego samuraja
    Komentarz do recenzji "Saraiya Goyou"
    Japońska animacja przyzwyczaiła nas walecznych i dzielnych samurajów, którzy bez mrugnięcia okiem ruszają w wir walki i podejmują się misji niemożliwych do wykonania.Za to po raz pierwszy spotkałem się z serią, która traktuje o samuraju, który nie jest ani specjalnie dzielny, ani waleczny. Co ciekawe nie podejmuje się on również zadania ratowania świata.Dostajemy natomiast anime ukazujące jego codzienne życie i problemy.Czy taka seria ma prawo okazać się ciekawą i wciągającą pozycją? Jak najbardziej.
    Fabuła ukazana w anime zdaje się mieć drugorzędne miejsce. Jest ona tylko pretekstem do zapoznania nas ze świetnie zarysowanymi postaciami, co nie znaczy, że jest nudna czy mało ciekawa. Chociaż historia toczy się bardzo wolno, a wydarzenia nie obfitują w wielkie dramaty, żarliwe romanse czy też heroiczne czyny to w ani jednym momencie się nie nudziłem, wręcz przeciwnie świetnie się przy niej bawiłem. Fabuła pokazuje nam codzienne życie grupki dorosłych i nie do końca zupełnie zwyczajnych ludzi. Wiele problemów z którymi się borykają jest bardzo przyziemnych np. poszukiwania jakiejś uczciwej pracy, ale zdarzają się też perypetie bardziej złożone.Miejscami akcja delikatnie przyspieszała, żeby za chwile znów wrócić do swojego leniwego tempa.
    Jak wcześniej wspomniałem, postacie są według mnie główną osią napędową serii. Mamy tu piątkę głównych bohaterów, których łączy ze sobą pewne wykonywane zajęcie i miejsce w którym się spotykają.Każdy z nich ma swoją historie, której kolejne karty odsłaniane są w poszczególnych odcinkach. Nie są to postacie kryształowe i nieskazitelne, ale właśnie dzięki temu wydają się być bardziej ludzkie.
    Bardzo ciekawie prezentują się też same ich projekty, które mogą odstraszać, natomiast mi od razu przypadły do gustu.Serwowane nam przez twórców tła i wnętrza budynków są po prosto świetne. Miejscami można zaobserwować takie nagromadzenie szczegółów, że aż ciężko uwierzyć, że jest to tylko seria telewizyjna, a nie film przygotowany z myślą o oglądaniu w kinie.
    Muzyka, którą słyszymy podczas seansu jest według mnie na wysokim poziomie.Bardzo dobrze podkreśla zdarzenia, których jesteśmy świadkami i jest świetnym dopełnieniem tego co widzimy na ekranie.
    Myślę, że warto dać tej serii szanse. Jest to pozycja inna od reszty i niewątpliwie wybijająca się jakością wykonania. Polecam wszystkim fanom spokojnych serii, w których na pierwszy plan nie wysuwa się mordobicie i majtki bohaterek tylko relacje między postaciami. Według mnie jest to anime pozytywnie wyróżniające się z nawału tytułów, którymi jesteśmy ostatnio karmieni. Ode mnie mocne 9.
  • Avatar
    A
    Bochen 2.09.2010 02:19
    O tym co było i o tym co dostaliśmy teraz
    Komentarz do recenzji "Stalowy alchemik: misja braci"
    Zacznę od tego że pierwszą serie oglądałem już dość dawno i pamiętam, że wtedy bardzo mi się podobała.Jakiś rok temu dowiedziałem się, że wychodzi alternatywna wersja (wierna adaptacja mangi, której przyznam się nie czytałem i nie mam zamiaru:), więc cierpliwie odczekałem aż się łaskawie skończy i zabrałem się za oglądanie. Oczekiwałem czegoś naprawdę dobrego (przynajmniej trzymającego poziom jedynki), a otrzymałem twór równie rzadki jak sraka armii niemowlaków. To teraz wyjaśnię czemu myślę tak, a nie inaczej.
    Anime jest tak naładowane wymuszonym dramatyzmem, patetycznymi monologami i wątpliwymi heroicznymi czynami, że aż scyzoryk w kieszeni sam się otwierał. Ten łamiący się krzyk Eda trwający przez większość serii aż bębnił mi w uszach. Co chwile znajdował jakiś powód żeby zademonstrować jaki to z niego nieskazitelny obrońca ludzkości, a tu taka wszechobecna niesprawiedliwość świata.
    Jego brat dzielnie mu w tym dorównywał.Jak by tylko mógł oddałby nerkę każdemu napotkanemu potrzebującemu. Reszta bohaterów również robiła co mogła żeby dotrzymać im kroku. Mamy tu typowych czarno białych bohaterów.
    W pierwszej serii byli oni bardziej niejednoznaczni  kliknij: ukryte 
    Żeby ktoś nie pomyślał, że jestem jednostronny to napisze o paru idiotyzmach pojawiających się w obu seriach.
    Po pierwsze samo prawo równoważnej wymiany czasem nie dotyczyło naszych bohaterów. Coś tam co pewien czas zwyczajnie nie trybiło. Postacie miejscami tworzyli przedmioty bez dania czegoś równowartego w zamian np. Ed transmutujący z ziemi broń bynajmniej nie glinianą:D Jeśli to było zgodne z tym głównym prawem alchemii to równie dobrze mógł na szybkości skołować z gleby samochód, a nie przez większość czasu naginać na piechotę. I nadszedł czas na największego idiotę wszech czasów, czyli niejakiego  kliknij: ukryte 
    Można by jeszcze trochę powymieniać, ale już mi się zwyczajnie nie chce.
    Jeżeli chodzi o grafikę to rzeczywiście nie była zła i nie będę się jej czepiał. Jak na tak długą serie to trzymała poziom, chociaż jak na mój gust było zbyt kolorowo.We wcześniejszej serii kolory były troche przytłumione(albo to tylko ja miałem taką upośledzoną wersje) co dawało trochę poważniejszy klimat.
    Muzyka za to do jedynki nawet się nie umywa i nie mówie tu o openingach czy endingach (ich z zasady staram się nie słuchać bo nie bawi mnie jpop), tylko o OST, który tutaj poprostu jest. Ani nie razi ani jakoś specjalnie nie powala.
    A więc w skrócie. Uważam, że pierwsza seria była zdecydowanie lepsza i nie ważne czy to jeden wielki filler czy nie (nawet jeśli stworzyłoby ją roczne dziecko walące w pieluche, moje zdanie na ten temat by się nie zmieniło). Oczywiście nie twierdze, że to anime nie może się podobać i że moja ocena jest jedyną słuszną i niepodważalną oceną. W gruncie
    rzeczy nie jest ono takie złe :P. Niepotrzebnie tylko zostało po brzegi naładowane dramatyzmem i dialogami
    parodiującymi (chyba niezamierzenie) bądź co bądź ciekawy materiał na dobrą historie. Wystawiam mocno naciągane sześć oraz dziękuje i gratuluje wszystkim tym którym chciało się te bzdety przeczytać.
  • Avatar
    A
    Bochen 20.08.2010 15:22
    Może i ciekawe ...
    Komentarz do recenzji "Otogizoushi"
    Może i ciekawe to miało być w założeniu, ale według mnie wyszło coś przeciętnego i sztampowego. W ani jednym momencie to anime mnie nie zaskoczyło, a wprost przeciwnie – czułem się jakbym miał podane coś co już nie raz widziałem i to w lepszej formie.Najbardziej mnie rozwalały historie, w których  kliknij: ukryte No czerstwe to było. Motyw z tym, że ta panienka zakłada czapkę i już jest git i nie do poznania od razu skojarzył mi się z supermanem, który zdejmował okulary i nikt go nie kojarzył.No i jeszcze o tym rzekomym wątku romantycznym.No mnie on wcale nie przekonał. kliknij: ukryte Jakieś to takie na siłe było. Historie z drugiej części były niestety jeszcze gorsze. Akcje w stylu  kliknij: ukryte  Co do kreski to nie była zła, ale wiecznie otwarte usta głównej bohaterki działały na nerwy, chyba że miała zajęczą warge to nie będę się czepiał bo do kaleki nie ma co mieć pretensji:)A więc w skrócie anime przeciętne, a spodziewałem się czegoś lepszego.Nie wiem skąd ten zachwyt, ale dla mnie to takie naciągane sześć na szynach,ale że mam kaca i boli mnie głowa to dam mocne pięć :P więc można obejrzeć, ale po co?
    ps. seiyuu, podkładająca głos temu Kintaro była tak denerwująca, że jak małolat pojawiał się na ekranie to chciało się rzygać.Ogólnie najczęściej dzieci pojawiające się w większości serii to bolączka japońskich produkcji.No nic kończe bo się ekstremalnie rozpisałem, a komu chce się czytać taką górę pierdół:D