x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
At last
Autor recenzji słusznie zauważył wyraźne inspiracje w historii, co jednak w żaden sposób nie pogarsza pozytywnego odbioru.
Anime koniecznie z późniejszym filmem, będącym bezpośrednią kontynuacją i uzupełnieniem fabuły.
Re: Fate/stay night: Heaven's Feel po 3 (ostatniej) części filmu (Spring Song)
Świat Nasuverse ugrzązł obecnie w okołoFate'owych apokryfach z Fate Grand Order na czele.
Tymczasem wierni fani czekają na remake Shingetsutan Tsukihime, adaptację anime Mahoutsukai no Yoru i crossovery Nasuverse, w których Saber przekona się, jak potężna jest Arcueid, a siostry Aozaki będą gonić legendę Kischura Zelretcha Schweinorga.
Ogromne rozczarowanie
kliknij: ukryte 1. Czemu służyło wycie syren z Kropli Księżyca (centralnej budowli a'la ul)?
2. Dlaczego mieszkańcom No.6 wszczepiono czerwie/poczwarki? Testowana metoda kontroli mieszkańców przy pomocy Elyurias? I dlaczego poczwarki wszczepiono jedynie niektórym?
3. Czy kurs specjalistyczny na którym był Shion i Safu miał na celu wyłonienie idealnej „próbki” Elyurias?
4. Ile wiedziała o prawdziwej naturze No.6 matka Shiona Karan? Czy naukowiec – twórca miasta był ojcem Shiona?
5. Dlaczego starcy (jak babcia Safu) byli mordowani w hospicjum – Domu Spokojnego Zmierzchu?
6. Czemu miały służyć masowe mordy Ministerstwa Pokoju No.6 na ludziach zamieszkujących Zachodni Blok? I czemu zwożono ich do Zakładu Karnego, by potem ich zwłoki zsypywać do podziemi?
7. Jakim cudem Shion zmartwychwstał po zastrzeleniu? I czemu z martwych nie powstali ludzie z których wykluły się osy?
Być może ktoś, kto czytał mangę będącą pierwowzorem anime będzie znał odpowiedzi na powyższe pytania. Ja jestem (znowu) zniesmaczony, człowiek liczy na ciekawą dystopię w stylu Shin Sekai Yori, a tymczasem otrzymuje setki niejasności i żadnych odpowiedzi.
Naprawdę, aby odnaleźć prawdziwą „perełkę” w tym ścieku współczesnych anime, trzeba się nieźle natrudzić, może jeden tytuł na dziesięć się broni.
Na plus No.6 jedynie ending: „Rokutsei no Yoru” w wykonaniu Aimer (w wersji Magic Blue jednak utwór ten brzmi lepiej).
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Slova
Podobnie jak w Charlotte pomysł na fabułę zasadniczo był ciekawy, ale z jego wykonaniem dużo gorzej. Z wiekiem dostrzegam, że naiwności niektórych wątków stają się coraz bardziej irytujące kliknij: ukryte (np. licealista udający menadżera restauracji czy lekarza, znana prawnik‑celebrytka telewizyjna szlajająca się z grupą małolatów itd.).
Widz nie ma szansy by przywiązać się bliżej do którejkolwiek z postaci drugoplanowych, mając jedynie 12 odcinków do wypełnienia należało wprowadzić mniej postaci, za to dać każdej z nich więcej czasu. Zwłaszcza Izanami było zbyt mało, w ogóle nie rozwinięto jej wątku romantycznego z Yotą, który to wątek, jak dla mnie, mógł być „drugą nogą”, na której mogłaby wesprzeć się fabuła tego anime.
Ostatnie odcinki miały momenty na siłę rzewne (bezskutecznie), jednak to nie Clannad czy Angel Beats (też zresztą 12‑odcinkowe), gdzie wzruszenie przychodziło niejako naturalnie, wraz z fabułą. Moim zdaniem również seiyu Yoty, Natsuki Hanae jakoś tak zbyt krzykliwie nagrał swoje dialogi, co mnie raziło (i pomyśleć, że to również on podkładał głos pod Arimę Kouseia…). A propos, chyba jedynie ten motyw muzyczny grany na pianinie w drugim odcinku zapadnie mi w pamięci na dłużej.
Tomoya i Nagisa wciąż czekają na godnych następców.
Odcinek 22 jako zapowiedź klęski... NASUVERSE w żałobie.
Ja do dziś mam sentyment do pierwszych produkcji z tego uniwersum w wykonaniu Studia DEEN. Oczywiście Ufotable przeniosło serię Fate na inny poziom, ale sentyment pozostaje.
Silver Link również całkiem udanie zrealizował Fate/Kaleid Liner Prisma Illya, aczkolwiek ta seria to już inny target widza.
Natomiast kolejne studia, które wyciągnęły łapska po Nasuverse już nie do końca spełniły oczekiwania. Oczywiście po ledwie jednym filmie Fate/Grand Order trudno Lay‑duce oceniać, chociaż moim zdaniem film ten wyszedł raczej jako promocja gry.
Fate/Apocrypha w wykonaniu A‑1 Pictures zawiodła. Co może dziwić, bo temu studiu nie brakuje budżetu na produkcję ani zdolnych rysowników – co świadczy o tym, że tą serię studio potraktowało jako produkt drugoplanowy, mammonę oszczędzają zapewnie na jakieś nowe SAO czy cuś…
Natomiast aż strach pomyśleć jak wypadnie Fate/Extra Last Encore od studia SHAFT – już widzę te eksperymentalne zabiegi graficzne…
Byle do stycznia, aż w Europie wypuszczą pierwszy film Heaven's Feel od Ufotable.
A potem niechaj zekranizują Tsukihime lub Mahou Tsukai no yoru!
Jun Maeda
Jun Maeda jest znany wszystkim jako świetny scenarzysta i kompozytor (Air, Kanon, Clannad etc.), jednak to właśnie Angel Beats nabrało szczególnego znaczenia.
Maeda na początku tego roku, w związku z coraz gorszym samopoczuciem, zawrotami głowy i dusznościami, trafił do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niego niewydolność serca. Mięsień sercowy jest na tyle uszkodzony, że potrzebna będzie transplantacja serca. Rokowania są złe.
Taka paralela do historii Otonashiego i Kanade, zrozumiała dla osób, które anime obejrzały.
Junowi Maedzie życzę zdrowia, licząc na kolejne świetne historie i kompozycje.
Każda postać jest dla Ciebie „mdła”, „irytująca”, „nudna” i gadająca „brednie”. W dodatku fatalnie narysowana. Serio?
Retrospekcje z życia sług? Polecam „Mitologię” Jana Parandowskiego.
_________________________________________________________
Dla mnie ta seria jest pozytywnym zaskoczeniem, pomimo początkowych wątpliwości.
I jeszcze jedno – nie odcinajmy Fate/Stay Night z 2006 r.
Dla mnie zawsze będzie to pierwsza część serii, co znajduje zresztą logiczne uzasadnienie.
Ścieżka Fate jest historią Shiro‑Archera, w wyniku tak toczących się zdarzeń Shiro ukształtował się jako Archer.
W Unlimited Blade Works zostaje przyzwany jako sługa i chce uchronić samego siebie przed losem nieszczęśliwego bohatera, dlatego rozpoczyna swoją „grę”.
Dlatego obie te serie należy traktować nie jako alternatywne, ale jako ciągłość.
Re: Czekamy do kwietnia...
Hahah, dobre, you made my day!
Re: Czekamy do kwietnia...
Offtopicując dalej, za nic się z Tobą nie zgodzę,Żuczku.
Zarówno Maiko Fujita i Nao Hiiragi są świetnie rozpoznawalne, Hiiro no Kakera i Tasogare Otome X Amnesia to tylko skrawki ich twórczości. Nie mówiąc już o tym, że ich warunki głosowe biją konkurencję na głowę.
Swoją drogą to od kiedy Ufotable tak skrupulatnie dobiera wokalistów do swoich produktów? Taka nie przymierzając Kalafina powstała dopiero z konieczności nagrania piosenek do Kara no Kyoukai, a wokalistki przeszły z poprzedniego zespołu.
Ale skoro trzeba trzymać poziom to zmieniam zdanie – niech zaśpiewają Lia i Chiaki Ishikawa albo chociaż jakiś Eufonius :)
Re: Czekamy do kwietnia...
Co do wokalistek, skrzekliwy głos LiSY jest urokliwy, nadawał temperamentu piosenkom tria w Angel Beats.
Jednak wykonanie Sachi Tainakai wygrywa, ma ona głos dużo czystszy i o szerszej skali.
Swoją drogą mogliby Panowie z Ufotable zaangażować kogoś innego niż LiSA czy Kalafina.
Tak na przykład spokojny ending a'la Maiko Fujita albo Hiiragi Nao byłby jak znalazł.
Re: Czekamy do kwietnia...
Dla żartu cytuję plotki z amerykańskich forów, a Wy urządzacie turniej wiedzy o Fate.
Spokojnie, doskonale znam fabułę, trochę dystansu.
Re: Czekamy do kwietnia...
Po drugie – logiczne myślenie: kliknij: ukryte o ile taki wątek się przewinie to dotyczył będzie wcześniejszych losów Shirou‑Archera (przyzwanego jako sługa przez Rin), a nie Shirou‑bohatera UBW i jego dalszej historii.
Nikt nie kwestionuje, że gra prowadzona przez Archera doprowadziła do zmiany przyszłości.
Czekamy do kwietnia...
Ufotable prowadzi fabułę całkiem zręcznie i pomimo moich wątpliwości co do UBW (patrz kilka komentarzy niżej) to w tym właśnie odcinku dało się odczuć klimat serii z 2006 r. w najlepszym tego słowa znaczeniu (chociaż moim zdaniem LiSA przegrywa w wykonaniu Disillusion z Sachi Tainaką).
Czekamy więc do kwietnia.
Jak donoszą forumowicze (UWAGA powtarzam plotki), w drugiej serii pojawi się odcinek lub dwa ukazujące historię spoza bieżących wydarzeń (podobnie jak historia Kiritsugu w Fate Zero), dotyczące kliknij: ukryte losów Shirou po V Wojnie o Świętego Grala, jego przemianie w Archera i posłudze kapłana shinto. Być może pojawią się epizodycznie Ciel i Touko Aozaki. :)
W wypadku Elfen Lied nie zgodzę się, że jest to bezsensowna siekanina –
wyróżniał się choćby wątek dr Kuramy – kliknij: ukryte jego świadomość odpowiedzialności za śmierć żony, a także strach przed zbliżeniem z biologiczną córką. Poczucie winy z porzucenia dziecka próbował zagłuszyć przelewając ojcowskie uczucia na Nanę.
Podobnie wątek Lucy – kliknij: ukryte od dzieciństwa poddawana bolesnym eksperymentom, będąca świadkiem ludzkiego sadyzmu sama znienawidziła ludzi i mordowała bez mrugnięcia okiem. Jej jedynym przyjacielem został Kouta, przyjacielem którego tak naprawdę pragnęła. Nie chciała ponownie zostać samotna, stąd jej zazdrość o niego.
Do tego klimatyczny opening „Lilium” z wplecionymi motywami malarstwa Klimta. GDZIE znajdę dzisiaj takie anime?!
*****
Bezmyślną „sieczką haremową” pozwoliłbym sobie za to nazwać Gokukoku no Brynhildr. Myśląc, że autor postanowił stworzyć dzieło doskonalsze sięgnąłem po tą pozycję i uświadczyłem nie trzymającej się kupy, groteskowej fabuły i mnóstwa wstawek dla hentajców. Naprawdę duże rozczarowanie.
Cóż, tak niestety często bywa, że po sukcesie przychodzi brak pomysłów i odcinanie kuponów od nazwiska (podobnie Hajime Segawa i jego: smaczne Ga‑Rei Zero i wymiotne Tokyo ESP).
Re: Podsumowanie
Nie ukrywam, że mam spory sentyment do DEEN'owskiego Fate z 2006 r. Moim zdaniem poradzili sobie oni dużo lepiej niż ekipa J.C.STAFF'a z Shingetsutan Tsukihime (nota bene prawdopodobnie kolejny target Ufotable).
Nasuverse rządzi.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Pisząc o przemądrzałych recenzentach nie wymieniłem ŻADNEGO imienia, zaznaczyłem też, że przepraszam, jeśli kogoś moje słowa urażą.
W żadnym miejscu nie napisałem, że chcę „pisania recenzji pod publiczkę”, widzę, że nie przeczytałeś mojego wpisu, a właśnie tylko te „wytłuszczone słowa”.
Zwracam jedynie uwagę, że w pisaniu recenzji potrzeba jest trochę pokory: jeśli większość osób ma inne odczucia wobec danego tytułu niż ja, to należy ich zdanie uszanować i swoją krytykę wplatać subtelnie. A nie szarżować z ostrymi słowami obliczonymi na szok i konfrontację.
Easnadh, takich „artystycznych recenzji” jestem w stanie wskazać przynajmniej z dziesięć, nie pamiętam takich sprzed 2010 roku.
Jeśli twierdzisz, że kontrowersyjna recenzja jest korzystna z punktu widzenia „marketingowego” czy innego, to, wybacz, inaczej rozumiemy zadania recenzji. Ja nie oczekuję felietonu satyrycznego czy osobistych wynurzeń, a profesjonalnego wartościowego tekstu.
A „skostniały konserwatysta wypchany trocinami” to dla mnie określenie pozytywne, „dopuszczanie nowości” czy „pójście na ustępstwa” z kolei kojarzy mi się z opuszczaniem poprzeczki.
O recenzowaniu słów kilka...
W czym rzecz? Otóż dawniej na pierwszym planie był cel informacyjny recenzji – miały one przede wszystkim stanowić wskazówkę dla widza odnośnie tematyki anime, jakości wykonania, ścieżki dźwiękowej i innych. Dzięki temu Tanuki.pl stanowiło de facto ogromną wikipedię anime i mangi. Rzut okiem na recenzję był obowiązkowym rytuałem przed seansem każdego anime.
Tymczasem obecnie na pierwszy plan wysunął się cel wartościujący recenzji polegający na przedstawieniu subiektywnych wrażeń recenzenta na temat danej pozycji, ocenie poszczególnych jego elementów i w konsekwencji wyrażenie postulatu (zachęta albo zniechęcenie).
Moim zdaniem taki trend trzeba ocenić negatywnie!
Recenzja w pierwszej kolejności powinna mieć wartość informacyjną, a osobiste odczucia recenzenta powinny być wplatane subtelnie.
W innym wypadku rychło ten portal zmieni się w śmietnisko pełne „artystycznych recenzji”, z których dowiedzieć się będzie można jedynie tego, jak bardzo dany autor męczył się przy seansie anime.
Być może kogoś urażą moje słowa, przepraszam.
Ale odnoszę wrażenie, że ostatnimi czasy mamy wysyp jajogłowych przemądrzałych recenzentów, stawiających się ponad szarą, głupią masą widzów. Bo niejednemu wydaje się, że skoro obejrzał X‑set pozycji anime to stał się kami anime i na pewno jemu zdaje się lepiej niż w opinii tysiąca pozostałych bałwanów („z pewnością gimnazjalnych otaku").
Przyjaciele, nie tędy droga! Recenzja anime to nie okazja do popisywania się elokwencją i zasobem słownictwa, do dawania upustu swoim grafomańskim zapędom! Recenzja nie służy temu żeby nabić komentarzy, prowokować, zyskać pogłosu i przy okazji pokazać „motłochowi”, co o nim się myśli.
Naprawdę, warto wrócić do korzeni solidnego recenzowania a'la Tanuki.pl. Więcej informacji, a mniej popisów. Szanujmy oceny widzów, jeśli kilkadziesiąt osób ocenia dany tytuł pozytywnie to chyba coś oznacza…
A jeśli ktoś koniecznie musi się wyszaleć w krytyce, czemu nie zrobić tego na prywatnym blogu. A na Tanuki zamieścić profesjonalną recenzję, wartościową dla czytelników.
Re: Olaboga...
Brawo Tanuki, jest jeszcze przyzwoitość na tym świecie!
Slova, wybacz, za wszelką cenę usiłujesz zabłysnąć, uderzając do moich komentarzy. Poprosiłeś bym wyjaśnił swoje stanowisko – wyjaśniłem.
Po co więc powyższy komentarz bazujący na schemacie: cytat ze mnie – „I co z tego?”.
OK, nie przemawiają do Ciebie moje argumenty, Twoja sprawa.
Ja inaczej postrzegam cel pisania i wartość recenzji. Np. nigdy nie napisałbym recenzji masakrującej dajmy na to Gundamy, tylko dlatego, by dać upust żółci wobec tej serii i jej fanów. Mnie się nie spodobało – niech inni obejrzą i sami ocenią – po co ubliżać osobom, które tą serię lubią? Po co wbijać kij w mrowisko i kłuć w oczy moją druzgoczącą recenzją?
Zakończmy tą dyskusję by nie narazić się na moderację.
Re: Olaboga...
Recenzja anime to nie popis grafomanii ani też zawody w dosadnej krytyce przy użyciu elokwentnych słów.
Recenzja ma za zadanie ukazać nie tylko minusy danej pozycji, ale i jej pozytywy. A przede wszystkim ma pomagać nowemu widzowi w zorientowaniu się, czy dany tytuł zasługuje na obejrzenie.
Zdecydowana większość widzów ocenia Clannad wysoko lub bardzo wysoko, jako zdecydowanie godny polecenia. Tymczasem jako recenzja domyślna pojawia się tekst, który ocenia ten tytuł niezwykle surowo, zniechęcając potencjalnych nowych widzów do obejrzenia serii.
I tutaj pojawia się pytanie o kryteria doboru recenzji.
Dla mnie logicznym jest, że jeżeli seria jest przyjmowana przychylnie przez zdecydowaną większość to logiczne jest przedstawienie jako domyślnej recenzji odnoszącej się pozytywnie do tytułu.
Natomiast recenzja krytyczna, jako przemawiająca do znacznie mniejszej ilości osób, oznaczona powinna zostać jako alternatywna. W innym wypadku mamy do czynienia z celową manipulacją widzami.
Jaka cenzura? Ja nie zabraniam pisania krytycznych recenzji, proszę bardzo. Ale nie można do popularnego tytułu ni z gruchy ni z pietruchy wklejać paszkwilu jako recenzji domyślnej, czyli jak rozumiem najbardziej zbliżonej z linią redakcyjną Tanuki!
Takie postępowanie bardzo mnie zbulwersowało, do tego stopnia, że postanowiłem założyć na nowo tutaj konto i bronić pewnych zasad.
Re: Olaboga...
Re: Olaboga...
Myślę, że w odniesieniu do anime, którego obie serie obejrzane zostały przez kilkadziesiąt milionów widzów na świecie i do dziś cieszącego się dużą popularnością to odpowiednie określenie.
Nie chodzi o to, aby nie pisać szczerych recenzji.
komill miał prawo napisać sobie taką recenzję.
Ale TA recenzja, będąca w opozycji do opinii znacznej większości osób może być CO NAJWYŻEJ recenzją alternatywną, a nie domyślną.