Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Crossboy

  • Avatar
    Crossboy 4.01.2013 11:07
    Re: Prośba do redakcji Tanuki
    Komentarz do recenzji "Kidou Senshi Gundam Unicorn"
    Dlatego pisałem, że „trudno” się patrzy na nieswoje babole, podpisane własnym nickiem. Na własne łatwiej ;)

    Dzięki za korektę :)
  • Avatar
    R
    Crossboy 4.01.2013 10:09
    Prośba do redakcji Tanuki
    Komentarz do recenzji "Kidou Senshi Gundam Unicorn"
    Jak już bierzecie się za redagowanie kogoś opisów, to postarajcie się nie tworzyć nowych błędów gramatycznych czy stylistycznych (dwukrotne użycie słowa „która” w jednym zdaniu, zła forma „wojny”). Ciężko się patrzy na nieswoje babole, podpisane własnym nickiem ;)
  • Avatar
    Crossboy 12.09.2012 19:42
    Re: karygodny babol na wstępie
    Komentarz do recenzji "Mobile Suit Gundam: Odwet Chara"
    Pytanie tylko, czy relacja Amuro z Charem jest głównym wątkiem pierwszego uniwersum Gundama? Moim zdaniem ani trochę. Tematem 0079 jest Wojna Jednoroczna, w szerszej perpektywie UC to konflikt (Neo) Zeonu i Federacji Ziemskiej, a jeszcze ogólniej władz Ziemi i kolonii. W Zecie mamy Chara, ale jego relacje z Amuro nie są tak wyeksponowane jak w pierwszej serii, za to w ZZ nie ma żadnego z nich, za to swoją rólkę ma przecież główny bohater Zety. Dlatego nie uważam, aby stosunki wzajemne Amuro i Chara były głównym watkiem UC. Są interesujące, ale wydarzenia zbyt często rozwijają się bez ich udziału.

    Dla mnie na dzień dzisiejszy wielkim finałem UC jest Gundam Victory, bo to szczyt wrogości obydwu stron, narastającej od dekad, a objawiających się otwarcie po raz pierwszy w serialu z 1979 roku.

    I wiem, że to czepialstwo, ale cholernie kuje w oczy te zdanie. Lepiej pasowałoby „Finalne rozstrzygnięcie znajomości dwóch czołowych bohaterów pierwszego świata Gundam”.
  • Avatar
    A
    Crossboy 22.09.2011 17:14
    Zadowolony po anime, zniemaczony po mandze.
    Komentarz do recenzji "Usagi Drop"
    Nie ma co ukrywać. Najjaśniejszy punkt sezonu letniego (w którym za bardzo nie było czego oglądać). Historia prosta, sympatyczna, może przesłodzona, ale dzięki temu nie było żadnego nadmuchanego dramatu, jakie często próbują wciskać nam Japończycy.

    Niestety po kilku odcinkach postanowiłem przeczytać mangę. Był to wielki błąd, bo wypaczył moje zdrowe podejście do anime. Naprawdę jestem „pod wrażeniem”, jak autorka oryginału zmarnowała cały potencjał swojej historii i zredukowała jej poziom do tych durnych japońskich komiksów klasy C.

    Mam nadzieję, iż twórcy animacji oszczędzą nam przykrego drugiego sezonu. Czy naprawdę warto niszczyć widzom ojcowski obraz typową japońską psychozą?
  • Avatar
    Crossboy 7.04.2011 16:27
    Macross =/ Robotech
    Komentarz do recenzji "Macross"
    Niestety obejrzałeś amerykańską przeróbkę Carla Macka , która wyraźnie różni się od oryginalnego Macrossa. Polecam prawdziwy SDF Macross, bo idea i historia obydwu serii jest nieco inna (m.in. protokultura to dwa różne pojęcia w obydwu światach). Poza tym Lynn Minmay lepiej brzmi od jej bliźniaczki Linn Minmei ;)
  • Avatar
    Crossboy 10.07.2010 21:55
    Re: Pół metra wyżej, czyli tam, gdzie pomieszkują uczucia...
    Komentarz do recenzji "B Gata H Kei"
    Zwykle bohater ecchi anime otrzymuje wraz z pierwszą miłością GRATIS:
    a) zgraję innych dziewczyn
    b) zostaje przynajmniej uwikłany w trójkąt miłosny

    Realizm polega na tym, że Kasuda nie ma takich „radości”, zupełnie jak statyczny licealista (w zamian dostał dziewczynę, która chce coś od niego i nie jest to na początku miłość). Yamada „wyrabia normę”? To tylko podkreśla niezamierzenie twórców :)

    „są one schematyczne i spełniają marginalną rolę”
    A jaką rolę mieliby sprawować w wątku seks/miłość Yamada­‑Kosuda, skoro nie ma haremu/trójkąta? Mamy do czynienia z ecchi serią o jednym wątku, niegłęboką historią.
  • Avatar
    Crossboy 10.07.2010 15:48
    Re: Pół metra wyżej, czyli tam, gdzie pomieszkują uczucia...
    Komentarz do recenzji "B Gata H Kei"
    Yamada to zlepek kilku różnych charakterów, żeby było więcej erotyczno­‑śmiesznych sytuacji, z tsundere, napalonym nastolatkiem i kawaii głupią panienką na czele.

    No trudno, aby uciec od typowych schematów ecchi, ale można stworzyć odskocznie. Ja bym powiedział: „Yamada to zlepek kilku różnych charakterów, żeby było więcej erotyczno­‑śmiesznych sytuacji, z tsundere, napalonym nastolatkiem i kawaii głupią panienką na czele”, która postawiła sobie za cel przespać się z 100 facetami. Wstydzi się swojego niepowodzenia, więc wybrała prawiczka na swoją pierwszą ofiarę, aby go wykorzystać i porzucić Ile głównych bohaterów ecchi ma takie postanowienie na początku?

    A Kosuda? Zwykły licealista, na którego nagle zwraca uwagę najpiękniejsza dziewczyna w szkole… Taaak, niesamowicie oryginalne.
    Bardzo oryginalne… bo po raz pierwszy ta dziewczyna nie jest w nim zakochana, nie zaimponował jej niczym.

    cycata przyjaciółka w dzieciństwa
    która nawet nie próbuje zdobyć Kosudy (bez męczącego schematu „wyznanie – odrzucenie” innej dziewczyny)

    blond piękność, która dochodzi do szkoły po jakimś czasie
    Niezainteresowana Kosudą (jak miło – postać nastolatka nie ma swojego haremu).

    Poza tyn, ta seria miała śmieszyć, a nie odzwierciedlać prawdziwe życie, więc po co na siłę dodawać jej głębi?

    Nie dodaje jej głębi. Po prostu w swojej głupocie jest bardziej realistyczna niż niejedna komedia romantyczna (i mówię tylko o ecchi).
  • Avatar
    Crossboy 10.07.2010 13:44
    Re: Pół metra wyżej, czyli tam, gdzie pomieszkują uczucia...
    Komentarz do recenzji "B Gata H Kei"
    Z tą normalnością chodziło mi o to, że bohaterowie nie przejawiają żadnych nadzwyczajnych umiejętności. Taką Yamadę można porównać do polskiego głupiego blondwłosego lachona, co jest zaletą.

    „Z miłości romantycznej przechodzimy w „miłość”, której zamiennikiem i istotą jest „seks”.”

    Często znajomości zaczynają się od tego, co nie trzeba. Na początku celem Yamady był seks w sobie, potem zainteresowanie Kosudą było już większe. Najpierw napięcie seksualne, następnie miłość. Tak jest często w życiu i miło, że twórcy powyższego anime z tego motywu korzystały. Moim zdaniem dużo to ciekawsze niż kolejne zauroczenie pod kwiatami wiśni lub w czasie „przypadkowego spotkania pod prysznicem”, a potem oświadczenie w klimacie „zakochałem się od pierwszego wejrzenia”.
  • Avatar
    A
    Crossboy 10.07.2010 12:56
    Spostrzeżenia dotyczące Tanuki/recenzji
    Komentarz do recenzji "B Gata H Kei"
    Na początek odbiegnę trochę od tematu.

    Zawsze mnie to zastanawiało. Skoro uważacie, że recenzje na tanuki są „subiektywnym zdaniem autora” to dlaczego oceny piszących są ważniejsze niż średnia użytkowników. Skoro pomału przechodzicie w stronę społeczności typu myanimelist wypadałoby, żeby w bloku „Ocen” pierwszą oceną była średnia użytkowników (za pomocą gwiazdek), a nie ocena recenzenta lub redakcji. No chyba, że ludzie odpowiedzialni za Tanuki uważają się za guru i wasze zdanie jest najważniejsze ;)

    O recenzji powiem nie za wiele, bo to nie pierwsza taka i nie chce mi się. Mam wrażenie, iż autor nie wiedział, jaki gatunek recenzuje i że wynika z niej powtarzalność. A B Gata H Kei naprawdę wyróżnia się na tle innych tego typu produkcji. Twórcy nie próbują nam wmówić, że miłość jest „od pierwszego wejrzenia”, co jest nagminne w tego typu produkcjach. Serial przedstawia realistycznie miłość, która zaczyna się od napięcia seksualnego, nie szelestu liści drzewa sakury i innych tego typu bzdur. Główna bohaterka chce się za przeproszeniem „rżnąć”, a nie chodzić za rączkę.

    Muzyka fakt nie najlepsza. Za to idealnie obrazuje zachowania Yamady (zwłaszcza opening), co oznacza, że jest dobrze wkomponowana. Animacji co prawda brak nowoczesności, ale z jakiego powodu miałaby być. W końcu to seria romantyczna, a nie akcji, więc nie potrzebuje ŻADNYCH wodotrysków.

    Cytat:
    „o warto wspomnieć o bohaterach, na których jedna i druga się opiera. Tutaj różowo nie jest, ponieważ niestety niemal wszyscy bohaterowie tego anime są beznadziejni. Yamada – piętnastoletnia dziewczyna, uchodząca za wielką piękność w szkole, mająca fioła na punkcie seksu, sprawia wrażenie niedorozwiniętej. Zero jakiegokolwiek charakteru,"

    Ocenianie w stylu „bohaterowie mi się podobają = są świetni / nie podobają są = beznadziejni”. Czyli kolejny plus dla serii: główne postacie są bezwartościowymi nastolatkami. Nie grają na pianinie, nie są gwiazdami zespołów baseballowych, nie są prymusami. Są po prostu normalni, co niestety jest mało eksponowaną rzeczą w romantycznych seriach, gdzie część postaci musi zawsze mieć (ukryty) wielki talent.

    Autor czepia, że są postacie loli, a te przecież występują w 90% dzisiejszych seriach. Gdyby spojrzeć na inne podobne motywy to w B Gata H Kei nikt nie krzyczy słodziutko kwestii typu „onichan” i nie ma osób z irytująco wytrzeszczonymi oczami.

    Dlatego ja dałbym serii 8, bo wyróżnia się w swojej „głupocie” wśród komedii romantycznych, a w pewnych kwestiach jest bardziej realistyczna (pewnie nieumyślnie, ale jednak).
  • Avatar
    R
    Crossboy 28.03.2010 16:14
    Dobra, różnorodna seria 9/10. "Listen to My Song!"
    Komentarz do recenzji "Macross 7"
    No cóż spodziewałem się takiej recenzji. Macross 7 albo się lubi albo nie lubi.

    Naiwny Basara wspaniałe wpisuje się w uniwersum Macrossa jako „pierwszy wariat chcący podążyć śladem Lynn Minmay”. Może jest wkurzający, ale bardzo oryginalny na tle setek postaci z anime. Podoba mi się ta obsesyjna wiara w muzykę (mam wrażenie, że autorzy zakpili sobie sami z siebie, czyli oryginalnego Macrossa).

    Walka może nie jest realistyczna, ale taka miała być: komponować z nieposkładaną rock'n'rollową muzyką. Jak dla mnie muzycy z tej serii są najlepszymi z uniwersum Macrossa. Poza soundtrackiem warto posłuchać pozostałych albumów związanych z tym zespołem, w tym ostatnim z 2009 roku. Tak dla ciekawostki realni członkowie nigdy nie tworzyli zespołu Fire Bomber, spotykają tylko na jubileuszowych koncertach / przy nagrywaniu płyt i nie zawsze w pełnym składzie.

    no i nawiązania :). W Macrossie 7 wreszcie czuje pełny smak uniwersum i to mimo innego klimatu. Można dowiedzieć, czym był DYRL, by za paręnaście odcinków być świadkiem kręcenia remake'u. Piosenki z Macrossa 2 i Macross Plus to przeboje radiowe. Nawet tabloidy mają swój udział („Czy Basara jest synem…? " :). Nie wspominając o Maxie i jego żonie :)To wszystko sprawa, że czuje że tam gdzieś w kosmosie jest Hikaru, Isamu i reszta postaci :).
    Odpowiedz moderuj

    Co do niepotrzeby oglądania.
    „dlatego nie zachęcam specjalnie – ominięcie tej części nie przeszkadza w oglądaniu nowszych i starszych produkcji z uniwersum Macrossa.”

    No nie powiedziałbym. Seria ma 50 odcinków, 4 OAV­‑ki… czyli jest najdłuższa, a tym samym ma duży wkład w uniwersum. Gdy oglądasz Macross Frontier, czyli serial powstały na 25­‑lecie SDF, nie zrozumiesz połowy żartów i smaczków.

    Macross Plus jest starszy od Macrossa 7 o dwa miesiące.
    A w zasadzie to mają tyle samo lat, jeśli spojrzymy na datę wydań kolejnych OAV­‑ków Plusa. Taka informacja wzgledem tego:
    „ale osoby spodziewające się czegoś podobnego do wcześniejszego o dwa lata Macrossa Plus mogą się poczuć zawiedzione.”


    Scalono komentarze. Dziękuję za zwrócenie uwagi na daty, poprawione. Moderacja
  • Crossboy 28.03.2010 16:10:23 - komentarz usunięto