Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

Czajuś

  • Avatar
    A
    Czajuś 1.05.2015 16:14
    Komentarz do recenzji "Log Horizon 2"
    Muszę przyznać, że LH2 było największym moim rozczarowaniem poprzedniego sezonu. Już mniejsza z lekką zmianą grafiki – to akurat było mi obojętne, bo szczerze ogólnie oprawa wizualna Log Horizon nigdy nie była jakąś mocną stroną. To co leżało i kwiczało w drugim sezonie to jakakolwiek ciekawa ciągłość fabularna. To czym nas zasypano w tych 24 epach to czasem było diabelnie rozwleczone, a czasem ultra skrócone. Co jednak najgorsze, wyglądało jak kilka serii OVA skleconych w całość. Serio, nie mam nic przeciwko wielowątkowości fabuły, natomiast tutaj, nawet w tle nie czuć było co w ogóle jest osią wydarzeń. Jakkolwiek świat dalej jest interesujący a bohaterowie sympatyczni, tak niestety ten właśnie brak głównej, nurtującej fabuły mocno zmuszał mnie do ziewania i „dawkowania” sobie serii. Co prawda pod koniec zaczęło się robić ciekawie – niestety za późno. Tak jak pierwszy sezon miał 8/10, tak ten kończy z 6/10. Liczę, że w trzecim sezonie jednak autorzy troszkę zmądrzeją.
  • Avatar
    A
    Czajuś 29.04.2015 13:35
    Komentarz do recenzji "Kekkai Sensen"
    Kto by pomyślał, że można mieć aż tak odmienne odczucia! Z tego co widzę, opinie są pozytywne, mimo wszystko jednak traktujące Kekkai z rezerwą. Mnie zaś seria urzekła już od pierwszych minut! Oprawa audiowizualna przywołuje od razu skojarzenia bardziej filmowe. Widać świetne dopracowanie, naprawdę cudowny styl i dobór barw trafiający do mnie jak ulał. Całej zresztą stronie technicznej (a więc i animacji) nie da się powiedzieć ani jednego słowa. Postaci również, na tyle, na ile zostały wstępnie wykreowane póki co nie budzą we mnie żadnego sprzeciwu. Póki co obejrzałem dopiero dwa pierwsze epizody, z których pierwszy był typowym wstępniakiem, drugi zaś krótką historią, dlatego też raczej nie będę ryzykował jakiejkolwiek oceny fabuły. Tutaj zresztą upatruje główne ryzyko Kekkai. Jeśli sobie poradzą z ciekawym i dobrym „main story”, a nie będą serwować jedynie może i przyjemne, ale mało znaczące jednoodcinkowce, to przynajmniej u mnie jest spora szansa na sięgnięcie po jedną z najwyższych not ;).
  • Avatar
    A
    Czajuś 14.04.2015 11:33
    Komentarz do recenzji "Shigatsu wa Kimi no Uso"
    To jest ten typ anime romantycznych, który rzeczywiście do mnie trafia. Umówmy się – romansów, które nie są stricte shoujo (a właściwie josei), praktycznie nie ma. Nie wliczam oczywiście wszystkich shonen ecchi, bo one z romansem wspólnego nic nie mają. Tak zaś by dostać męskiego protagonistę i jednocześnie damskie postaci, które by uwieść serce wybranka, nie wskakują mu do wanny – takich serii to na palcach jednej ręki można policzyć. Gdzieś tam Suzuka czy Clannad, gdzieś Golden Time (które też zresztą troszkę zawiodło)...
    Shigatsu na pewno nie jest anime idealnym. Bywało przeciągnięte na tyle, że aż kusiło skipnąc te kilka minut w niektórych odcinkach, wiele scen dało się łatwo przewidzieć, czasem bywała nierówna grafika. Nie zmienia to jednak faktu, że sama historia była interesująca a bohaterowie w miarę zbliżeniu do rzeczywistości. Postaci wykraczały poza swoje rolę.  kliknij: ukryte  Grafika, mimo kilku drobnych potknięć, zwykle stała na wysokim poziomie. Muzyka i w odcinku, i jako op/end zdecydowanie mnie satysfakcjonowała. Ba, nawet kilka razy udało im się mnie wzruszyć. Nie, nie płakałem – po prostu zaczęło pylić!
    8/10i gotów jestem serię polecić.
  • Avatar
    A
    Czajuś 14.04.2015 11:20
    Komentarz do recenzji "Shinmai Maou no Testament"
    Gdyby chociaż główny bohater był twardy, jak przystało na samca zniewalającego – to jeszcze można by się kłócić czy kobiety jednak nie lubią być zniewolone ;). Tutaj zaś, gdy autor nam zaserwował „Bohatera takiego jak Ty, o bardzo dobrym i wstydliwym serduszku” to już ciężko było go postrzegać jako zniewalającego kobiece serca ;). Tak czy inaczej recenzja trafna i zabawna.

    @T80NC31
    Oj, recenzja była bardzo rzeczowa. W każdym żartobliwym akapicie przy okazji wypunktowywane są cechy. Bez problemu można było się dowiedzieć, że postaci są płytkie i niekonsekwentnie kreowane. Do tego durnowate i irracjonalne. Grafika była nieatrakcyjna i animacja szczątkowa. Muzyka kiepska. Mięsko (sadełko?) ecchi, czyli nasze kochane cycuchy nawet nie były miłe dla oka, zaś sama fabuła po prostu głupkowata. Czegoś Ci tu brakuje?

    Sam serię obejrzałem. Jak wiele innych ecchi – takie proste próbowanie sobie wmówić, że wcale nie jestem starym koniem i dalej mogę się ślinić na wianek uległych i porządnie wyposażonych rysunków. Ponownie dowiedziałem się, że ni cholery to nie działa :(.
    Sam rzeczywiście rzadko sięgam po oceny 1 czy 2. Głównie dlatego, że przy takiej jakości zwyczajnie serie po drodze odpają. Testament dostaje ode mnie porządne 3, ale bez atestu „would fap”, niestety.
  • Avatar
    A
    Czajuś 7.03.2015 22:56
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    Serio? Opening, który jest dla mnie jednym z najlepszych jakie słyszałem w historii? Pal licho czy pasuje do serii – pod względem muzycznym jest świetny! Ten moment, zanim wchodzi wokal (który jest mi rzeczywiście obojętny – za bardzo śmierdzi radiowym rockiem) jest na tyle dobry, że nie jeden zespół stricte metalowy by się nim nie powstydził. Jeszcze rozumiem, gdyby recenzentce się stylowo nie podobało,natomiast sugestia, że jest melodyjnie kiepska? Faus pax
  • Avatar
    A
    Czajuś 9.01.2015 20:53
    Komentarz do recenzji "Daiya no Ace"
    Co ciekawe, mam odczucia trochę innę niż Kamiyan. To co najbardziej mnie boli, to właśnie tendencja spadkowa. Początek serii oglądało mi się genialnie. Szybko dało się polubić postaci występujące w serii, nawet tego głośnego acz poczciwego bohatera. Akcja była sensownie prowadzona i co ważne, w dynamiczny sposób. To co najbardziej mnie później zaczęło boleć, to właśnie przeciągnięcie do granic absurdu długości meczów.Rekordzistą oczywiście jest ostatni mecz  kliknij: ukryte , który trwał chyba 8 odcinków. W pewnym momencie zamiast uzyskania dramatyzmu, mnie jako widza kusiło by przewijać. Samo zresztą zakończenie meczu z 63 odcinka akurat mnie specjalnie nie dziwi.  kliknij: ukryte . Na ten moment ocena waha się w okolicach 7/10, czas pokaże co dalej.
  • Avatar
    Czajuś 5.11.2014 21:24
    Re: Było, było, i się skończyło
    Komentarz do recenzji "Bleach"
    Villandra napisał(a):
    Jednak jeśli przyjmiemy, że tasiemiec to każde anime powyżej 50 odcinków (tak jak ja to sobie założyłam), wówczas Bleach to dla mnie jedynie kiepski bitewniak z dużą ilością schematycznych postaci, którym zmieniają się co najwyżej fryzury i nazwy coraz bardziej „wykoksowanych” (czy istnieje w ogóle takie słowo?) ataków.
    Wtedy bowiem dochodzą chociażby takie tytuły jak Monster (74 odc.)czy Ginga Eiyuu Densetsu (110 odc. głównych i masa tytułów powiązanych) – moje osobiste dwa numery 1 wśród dłuższych serii.

    I tutaj rzeczywiście nie umiem się zgodzić właśnie z takim progiem 50 odcinkowym. Generalnie, zasada jest prosta – im więcej odcinków i arców, tym gorzej wypada składność fabuły. Dlatego Bleach wypadnie blado przy Monsterze, Rurouni Kenshinie, FMA:B czy seriach z pogranicza odcinkowego jak Gundam Seed.Dlatego dalej uważam, że ilość odcinków ma jednak znaczenie i powinna być sobie bliższa. Nawet od biedy te 100. Generalnie wszelkiego rodzaju porównania, mają tak naprawdę wartość dopiero gdy duża ilość cech wspólnych się zgadza. Gdyby więc dać ograniczniki: ilość epów, gatunek, walka, widownia, supermoce (...) to właściwie tylko zostaje Dragon Ball i Naruto i FT.

    Tak czy inaczej cała dyskusja, o ile ciekawa, nosi znamiona 'burzy w szklance wody'. Podsumowując moje skromne trzy grosze: Yuki durnie przedstawiła swoje zdanie, dodając ten zwrot na zasadzie „nic innego nie widziałam, ale to jest najlepszy tasiemiec”. Z drugiej strony, jeśli już się czepiać to co najwyżej formy wypowiedzi i może jakiejś tam tendencji do formowania imperatywów (dobrze, że nie kategorycznych Kanta :P) – znajomość bowiem wszystkich serii , których podobieństwo jest cokolwiek wątpliwe, jest naprawdę niepotrzebne. I ile z jednej strony zgodzę się – ilość oglądanych serii wyostrza gust, daje pole porównawcze i wyrabia krytyczne spojrzenie (och, gdy tak patrzę jak oceniałem pierwsze 50 serii widzianych w karierze, a te 300+ to przynajmniej 2­‑3 oczka w dół wsio poleciało :P), o tyle często od razu wiadomo czy coś się spodoba czy nie. I tak właśnie posługując się opinią Antychrystki – wiedząc, że się uwielbia baseball, zawziętych bohaterów oraz delikatne romanse, a jednocześnie nie znosi piłki nożnej, wiadomym jest, ze Major czy Ace of Diamond bardziej podejdzie komuś niż Are no kishi i Giant killing
  • Avatar
    Czajuś 5.11.2014 10:30
    Re: Było, było, i się skończyło
    Komentarz do recenzji "Bleach"
    Ej, czemu aż tak się rzucacie? W wypadku tasiemców, to jest naprawdę kwestia gustu. A to, że ktoś jeszcze nie oglądał reszty, nie oznacza, że w tym momencie można coś uważać za najlepsze. Sam zresztą, obok One Piece'a, Wybielacza traktuje jako chyba dającego mi najwięcej radości (3 rewatche też coś znaczą). Owszem, zgodzę się, że jej wypowiedź była ciut, za tendencyjna, ale w tym układzie gryźcie forme przekazu, a nie samą treść;). Zresztą powołując się na Villandre:
    One Piece był dla mnie rzeczywiście lepszy, ale gdzieś tam do arcu związanego z bitwą o Ace'a. Póżniej równia pochyła i ryzyko dropa. Full metal alchemist stary był mocno średni, brotherhood – zgodzę się, świetny. Czy jednak FMA:B, można wrzucać do worka tasiemców? Chyba troszkę naciągane. Gintama, to kompletnie inny typ serii, o charakterze stricte komediowym, mający jakiś mainplot, ale tworzący się raczej z mozaiki odcinków – mnie aż tak nie przykuł, jakkolwiek go lubie. HxH, jest zdecydowanie nie dla każdego i aspekt dzieci bohaterów może przeszkadzać. Inuyasha – cóż, na pewno jest sympatyczny, oglądałem gdzieś tak do 120 odcinka, ale znów, może się znudzić. O przehypowanym Naruto można to samo napisać, podobnie z Fairy Tail. Prawda jest też taka, że wszystko to, można opisać w inny sposób – decyduje tutaj kwestia gustu.
    Ja Bleacha jednak będę bronił, bohaterowie, jakkolwiek są dalecy do bycia dojrzałymi, to zdecydowanie sensowniej się zachowują niż w innych seriach, same walki były bardzo ładne i dynamicze, a plot do wątku Fullbringu, interesujący. Nawet te znienawidzone fillery bywały ciekawe (wątek Bounto chociażby)
  • Avatar
    A
    Czajuś 26.10.2014 22:02
    Komentarz do recenzji "Madan no Ou to Vanadis"
    Ja zaś przyjmuję tą serię nad wyraz dobrze. Wynikać to może od samego podejścia na starcie. Przede wszystkim wiem, że dostaje serię harem ecchi w klimatach fantasy za naciskiem na humor bardziej niż powagę. A pamietając jaki gatunek ma ta seria oraz jakie są jej wyróżniki, to spełnia je bardzo dobrze. Nie rozumiem dlaczego jak tylko pojawi się aspekt ecchi, to ludzie z zasady trzaskają niską notę i mają przygotowaną schematyczną wypowiedź dlaczego jest złe. To troszkę tak jakby zakładać, że każdy kurczak z ryżem i warzywami jest gorszy od wysmakowanej potrawy z łososia. Bo mniej wykombinowanej i nie ta głębia…smaku? Co z tego, skoro w wielu sytuacjach jednak ma się ochotę na tego kurczaka?
    Nawet jeśli moje porwanie jest cokolwiek chaotyczne i wyjątkowo durnowate, chodzi mi o jedno – nie oceniać całego gatunku (wyróżnika) z zasady jako gorszego. Owszem, Ergo Proxy będzie zawsze głębsze, a Katanagatari bardziej artystyczne, ale na takim Madan no ou jednak częściej się pośmieje lub chętniej sięgnę w wolnej chwili, gdy nie chce specjalnie angażować percepcji czy kręgosłupa moralnego. Ten typ serii ma być łatwy i przyjemny, a przy okazji spowodować u młodszych męskich odbiorców ślinotok. Jak się na tej posadzie sprawuje? Bardzo dobrze. Mnie udało się parę głównych bohaterów szybko polubić. Jego – bo nie jest kolejnym słodkim ćwokiem, który co chwila się rumieni lub łeb mu pęka z braku umiejętności podejmowania decyzji. Oraz uwaga, nie wygląda, jak skończony mięczak. Ją zaś bo nie wpisuje się w schemat władczej tsundere. Nie sugeruje, aby byli nie wiadomo jak rozbudowani, tak czy inaczej – nie jest źle. Sam klimat fantasy – w to mi graj, mój ukochany. Biorąc pod uwagę też w miarę przyjemną fabułe i znośną ilość fanserwisu (acz rozumie, że dla niektórych za dużą – ale przynajmniej są tu duże oppai, a więc widz nie czuje się jak typowy japoński otaku z syndromem loli i mającym na karku 2 wyroki za pedofilie) ;). Jeśli ma się więc ochotę na lekkiego shonena w klimatach fantasy i nie jest się uczulonym na ecchi – warto spróbować.
  • Avatar
    Czajuś 19.10.2014 11:25
    Re: Zankyou no Terror
    Komentarz do recenzji "Zankyou no Terror"
    Zgadzam zdecydowanie z osobą na górze. Można mieć sporo zarzutów, mieszane uczucia do sensowności fabuły czy kreacji postaci, ale czepianie się muzyki? Nie lubie j­‑popów, i ogólnie ichniejszej muzyki, dlatego zwykle skipuje wszystkie openingi i endingi. W samym zaś anime zwykle wiem, że coś gra i…tyle. W Zankyou zaś słuchałem KAŻDY op i ending i co i rusz w zauważałem nową ciekawą melodię (a przede wszystkim zróżnicowaną i dopasowaną do sytuacji) w czasie seansu. Żadna seria w okolicach 12 epów nie zrobiła na mnie tak dużego wrażenia pod względem muzyki. Grafika – kwestia gustów, to prawda. Ja osobiście nie przepadam za tą paletą barw, ale nie mogę odebrać twórcom jej dopracowania. Dlatego też na pewno w moim odczuciu nie działa ona na niekorzyść. Sami bohaterowie wyszli rzeczywiście średnia (damskie postaci zaś były po prostu beznadziejne). Co do fabuły – byłoby dobrze, gdyby autor gdzieś tam w środku serii nie zgubił resztek logiki i sensowności. Tutaj najbardziej kulały sceny na lotnisku oraz pościgu na autostradzie.
    Zakończenie zaś wypadło jak dla mnie świetnie. Dobre zwieńczenie serii, które potrafiło gdzieś tam ugryźć w serducho.
    Ogółem żałuję, że troszkę skaszaniono środek i gdzieś tam nie postarano się o większą charyzme bohaterów (a właściwie bohaterek). Z czystym jednak sumieniem mogę dać 7+/10, gdyż Zankyou było jedna z niewielu serii, na których airing odcinków czekałem.
  • Avatar
    A
    Czajuś 15.10.2014 18:03
    Komentarz do recenzji "Barakamon"
    Barakamon należy do tych serii, które mnie jest zwykle naprawdę ciężko ocenić. Seria bowiem, patrząc na nią na sucho jest bardzo dobra: sympatyczni bohaterowie, bijące ze scen ciepło, lekki humor, świetna oprawa audiowizualna (ending <3)... brzmi na tyle fajnie, że aż chce się dać 8 bądź 9, co? I tutaj rodzi się mój problem – sezon leciał, o Barakamonie w rozmowach wyrażałem się ciepło, ale za Chiny ludowe nie miałem ochoty oglądać odcinka. Jak dla mnie zwyczajnie zabrakło tego nieuchwytnego „czaru”. Wszystko jest ciepłe, urocze, sympatyczne, lekkie…miałkie.W tym układzie sama seria się skończyła dawno temu, a ja byłem do wczoraj w połowie. No, ale że nie przepadam za porzucaniem serii to szybciutko nadgoniłem i ku mojemu zadziwieniu, drugą połowę połknąłem już bez problemu. Nie umiem sprecyzować, cóż takiego się zmieniło – może wprowadzenie jakiegoś „celu” bohatera, może czynione postępy społeczne, nie wiem. Ostatecznie więc wystawiam 7/10 i żałuję, że twórcy nie pokusili się o delikatną fabułę od początku (coś jednak konkretniejszego niż „złapanie muzy i wyciszenie się”). Nadal byłaby to przyjemna i ciepła obyczajówka, za to łatwiej by przyciągała do następnych odcinków takie osoby jak ja :).
  • Avatar
    Czajuś 14.10.2014 21:16
    Komentarz do recenzji "Haikyuu!!"




    Hmm, ale teraz zaś ja nie rozumiem – ktoś pisał Ci w tej konwencji i narzucał zdanie? Ja sobie tego ze swojej strony nie przypominam, ba wręcz zaznaczałem, że nie śmiałbym tego robić. Wracając może do samej genezy dyskusji – czyli widowni sportówek – bo troszkę odbiegliśmy i niejako zaczęliśmy czepiać się poszczególnych zwrotów i słówek ;). Teze postawiłeś na temat zawężonej publiki s. W gruncie rzeczy w dużym stopniu się zgodzę – osoby nie przepadające za kibicowaniem mają problem się do nich przekonać (z zaznaczeniem, że jeśli już raz spróbują to zwykle będą chcieli sięgnąć po następne ;) ), zaś kibice jako znawcy danego klimatu zdecydowanie będą preferować normalne rozgrywki niźli te animowane. Daje zresztą nacisk na kibiców, bo samo zainteresowanie sportem nie wyklucza przyjemności z anime (uwielbiam siłownie, poznawałem podstawy boksu i mimo abstrakcyjności wielu scen Hajime no Ippo dawało mi sporo radochy). I to jest chyba właśnie najważniejsze. Cała zaś dyskusja w pewnym stopniu wyniknęła z nieporozumienia obu stron. Jedni uznali to za przytyk wobec prawdziwych kibiców i próbę narzucania im swojej wizji a inni dokładnie odwrotnie.
  • Avatar
    Czajuś 14.10.2014 20:12
    Komentarz do recenzji "Haikyuu!!"
    Misiaki, bardzo ciesze się, że pojawiła się tutaj dyskusja. Niejako, komentując tutaj, na to właśnie liczyłem – może uda się co nieco spopularyzować. Jednak proszę, ostudźcie troszkę emocję, nie warto ;). IKa bardzo ładnie podsumowała problem. Każdy inaczej postrzega emocje i co innego może go stymulować bardziej lub mniej. I o ile w pewnych kwestiach się zgodzę z Tobą zmrolu, o tyle za bardzo próbujesz mieć monopol na rację. Twoje zaś doświadczenie w kibicowaniu, niewiele tu zmienia. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że nawet jakbym zaczął teraz przez najbliższy rok oglądać mecz po meczu w telewizji czy nawet na żywo – moje emocje niewiele by się zmieniły. I znów, nie próbuję ani deprecjonować kibicowanie ani Twoje emocje – po prostu, mnie to nie stymuluje. Przechodząc do meritum mojej myśli. Tak jak ja nie mam szans zakładać i narzucać, że Twoje odczucia w czasie meczu muszą być równorzędne w czasie anime, tak samo nie zakładaj, ze laika sportowego (a raczej kibicowego ;P) dane anime nie może poruszać mocniej niż realna rozgrywka.
    Peace
  • Avatar
    Czajuś 14.10.2014 15:34
    Komentarz do recenzji "Haikyuu!!"
    Już szykowałem argumenty by Ci odpisać, gdy się okazało, że dwie dziewoje zrobiły to za mnie. Mówiąc w skrócie – za bardzo się ograniczasz w aspekcie „sportówki”. Sam jedyny sport jaki uznaje jest oparty na rozwoju fizycznym czyli siłownia/crossfit/fitness i o ile czasem lubie pośmigać na snowboardzie czy pograć w ultimate frisbee, to nigdy audycje z tego (nie mówiąc już o piłce nożnej czy siatkówce) mnie nie interesowały. O tyle też ustrzegałem się swego czasu samych sportówek (i w tym aspekcie mogę się z Tobą zgodzić – osoby nie lubiące sportów mogą mieć opory by się przełamać). Gdy jednak raz ich posmakowałem – przestałem je traktować stricte jako sportowe. Wszystko co najważniejsze jest dla mnie oparte na emocjach i innych aspektach towarzyszących czy to komediowych(haikyuu) czy slice of life (major). Sam mecz baseballa czy siatki miał dla mnie mniejsze znaczenie – liczyło się oglądanie jak w pocie czoła trenowali, jakie mieli wyrzeczenia, jak reagowali na wygraną a jak na przegraną. To wszystko zaś może cechować każdą inną serie czy to akcji czy to tasiemcowego anime walki. Także jeśli trafił tu ktoś nie przepadający za sportem – nie zrażajcie się, bo dużo stracicie ;).
  • Avatar
    A
    Czajuś 14.10.2014 13:29
    Komentarz do recenzji "Haikyuu!!"
    Naprawdę nie jestem w stanie pojąć jakim cudem seria taka jak Haikyuu może przejść bez większego echa? Raptem stówka czytelników wystawiła ocenę, zaś w wypadku redakcji tylko jedna osoba i dwie następne są w czasie oglądania. O tyle niezrozumiałe, że seria ta zdecydowanie zasługuje na miano jednej z najlepszych sportówek ostatnich lat. Od czasów pierwszych sezonów Majora (i początków Diamond no Ace, które niestety z czasem stało się nużące), nic mnie w tym gatunku aż tak nie przykuło do monitora. Bawiłem się wręcz nieziemsko i co najważniejsze – nie jestem w stanie wyszczególnić ŻADNEGO naprawdę poważnego błędu. No, chyba że przenikające twarze przez siatkę (co oczywiście było celowym zabiegiem, jednak mnie wyjątkowo denerwującym) ;). Co jednak uważam za największą zaletę? Niesamowicie fajne postaci i ogrom bijącego ciepła. Dodając do tego ładną grafikę, świetną acz nie natarczywą muzykę oraz równość odcinków (a to jest ciężkie do osiągnięcia) daje nam to wspaniałą serię. W tym momencie mam świadomość, że ocenę zawyżę i pewnie za kilka dni tudzież tygodni „na chłodno” spadnie ona o jedno oczko, jednak nie mogę się powstrzymać 10/10 i czekam z wywalonym jęzorem na następny sezon!

  • Avatar
    A
    Czajuś 29.09.2014 00:43
    Komentarz do recenzji "Zankyou no Terror"
    Dziwi mnie aż tak niskie ocenianie tej serii, a już w szczególności atakowanie samego zwieńczenia. Oczywiście, tak jak większość również uważam, że potencjał został zmarnowany w dużym stopniu, a potknięć jest bez liku, to niskie noty są zdecydowanie zbyt surowe. Fabuła bowiem mimo wszystko była interesująca, a do oprawy audio­‑wizualnej (szczególnie audio!) nie można kompletnie się przyczepić. Najbardziej kulał środek  kliknij: ukryte , jednak ostatni odcinek spowodował, że w moim gardle coś stanęło a do oka coś wpadło (prawdziwi mężczyźni NIGDY nie płaczą!). Ostatecznie 7 jest chyba sprawiedliwą oceną.
  • Avatar
    A
    Czajuś 16.08.2014 13:58
    Komentarz do recenzji "Tokyo ESP"
    Seria, która chyba w tym sezonie najczęściej powodowała u mnie wahanie co przyjemności oglądania. Pierwszy odcinek zdecydowanie zainteresował, postaci z Gai­‑Rei uznałem za zaletę, a sam pomysł z interesujący. Później pojawia się drugi odcinek, który kompletnie wywraca do góry nogi odczucia, zmienia sam styl prowadzenia fabuły i klimatu (z raczej cięższego, na słodki i miły). Po tym epizodzie nawet wahałem się na odpuszczenie ESP. Następne odcinki znów ciut ciekawsze – mija ten lekki szok zmiany klimatów i człowiek znów może się nieźle bawić. Jak więc będzie ostatecznie – ciężko ocenić, liczę tylko, że będą jednak się trzymać jednego ustalonego zamysłu, a nie konfundować widza ;).
  • Avatar
    Czajuś 28.07.2014 22:50
    Komentarz do recenzji "Akame ga Kill!"
    Nie dojdziemy do żadnego konsensusu, bo zawzięcie nie próbujesz zrozumieć tego co się do Ciebie pisze. Nie, nie chodzi o to, że film/książka/seria ma być jednostajna w klimacie, musi być cały czas dramą/komedią/akcją czy czymkolwiek. Chodzi o to, że jak się dodaje jakiś aspekt, to wypada by się z całością nie gryzło. Jakbym miał wygłosić referat na uczelni, przed całym rokiem i profesorami, to w pewnym momencie wypadałoby opowiedzieć zabawną anegdotkę czy żart, ale nie koniecznie może o Hansie i żydach. Tak samo tutaj, warto dodać humor czy nawet aspekty ecchi – romantyczne, ale ten humor niech nie będzie głupkowaty. Bo taki żarty też lubie, ale cholera nie w tej konfiguracji.
    I fakt, nagromadzenie patosu w SnK było głupie i dobrze obrazują to speciale (autokrytyka?).
    Powtórzę się więc po raz któryś. Nie oczekuje by Akame ga Kill zalewało mnie problemami egzystencjonalnymi, było ciężkie i poważne, bez rozluźniających scen – uważam (uważamy? Chyba mogę zaryzykować uogólnienie, bo z autopsji wiem, że takie zarzuty ma kilka osób z którymi rozmawiałem), że nie ten typ humoru powinni zastosować.

    Uff, tyle ode mnie. Inaczej już wyrazić swojego zdania nie umiem, więc już raczej ciągnąć tego nie będę.

    Pozdrawiam
  • Avatar
    Czajuś 28.07.2014 20:20
    Komentarz do recenzji "Akame ga Kill!"
    Nie wnikam jak jest w mandzę – nie widziałem jej, nie będę oceniał po kilku stronach na szybko przejrzanych. Porównywanie jednak aspektów dowcipnych z Wiedźmina i z Akame ga kill ... c'mon. Humor kreowany w nim nie odbiega dalej od klimatów dark fantasy. Jest zimny, brudny, czarny. Aspekty rozluźniające są często i tak opatrzone goryczą, a żartom rzadko nie towarzyszy ironia czy sarkazm. Gdyby ten typ dowcipu był w Akame, to bym od razu dodał je do ulubionych. Sama bowiem krwistość serii, sceny walki czy sam klimat nie jest zły. Leży humor – który znów, też nie jest zły, ale pasuje bardziej do właśnie komedii ecchi, z preferowaną nastoletnią widownią, a nie do krwistego dark fantasy.
  • Avatar
    Czajuś 27.07.2014 16:32
    Komentarz do recenzji "Bokura wa Minna Kawaisou"
    Bo i wypowiedź jest konkretna. Mamy wypowiedzi z poziomu imperatywu. Z drugiej strony bardzo się dystansując można zwyczajnie zauważyć, że Piotrek po prostu nie lubi takiego humoru i tego typu postaci. Niestety, w samej recenzji tego nie czuć i trzeba przejrzeć kilka jego wcześniejszych, szukając zasady. Tylko znów, osobiście nie znoszę niczego, co jest „super moe”, pisząc jednak recenzję, nie uznawałbym tego za samą w sobie wadę. Co najwyżej wypunktował, że nie trafia to do mnie. Tak jak mówię, tanuki, jako największym polskim portalu recenzenckim i informacyjnym o anime jednak upatrywałem swoistą „misję”. Biorąc zaś taki ładunek, rzeczywiście trzeba brać większą odpowiedzialność i może próbować się dystansować pisząc („Czy to rzeczywiście jest kiepsko zrobione, czy po prostu nie lubię takiego motywu?”). Znów, ja to jedynie tak postrzegam i o ile nie mam prawa nikomu tego narzucać, o tyle przynajmniej mogę wyrazić moją opinię.
    P.S. Co do wartości opinii. Też bym nie przesadzał. Owszem, typowi niedzielniacy rzeczywiście oscylują na poziomie „słabe anime, 7/10”, ale też nie wskazywałbym, że dopiero opinia osoby, która widziała 1000 serii z całego przekroju czasowego, ma na tyle doświadczony i wysublimowany gust, by móc dać wartościową opinię. Sam widziałem ze 350 animców, z których dobre 70 zostało w cholerę porzuconych. Stawia mnie to powyżej „niedzielniaka”, jednak daleko mi do ostrości opinii dużej części recenzenckiej. W tym układzie ocenia nie niesie żadnej wartości?
  • Avatar
    Czajuś 27.07.2014 12:49
    Komentarz do recenzji "Bokura wa Minna Kawaisou"
    Z tym, że do uogólnienia też powinno się mieć jakieś podstawy. Mnie również niejako ugodziła ta generalizująca wypowiedź,szczególnie gdy Bokura… jest stosunkowo ciepło przyjęta. Owszem, zmrol troszkę przegiął pod wpływem emocji, ale tak czy inaczej tym zwrotem Piotrek też deprecjonuje resztę widzów. Ogółem troszkę burza w szklance wody. Warto by jednak czasem przemyśleć czy recenzja sama w sobie powinna być aż tak subiektywna (bo to, że w jakimś stopniu subiektywna będzie jest nie do uniknięcia). Czasem warto by troszkę się zdystansować, bowiem wiele osób jednak w dużym stopniu patrzy na Wasze oceny. Sam jako początkujący oglądacz te kilka lat temu własnie na ich podstawie wykluczałem bądź też zaczynałem się interesować daną serią.
    I coby nie było nieporozumień – nie jest to z mojej strony forma wylewania wiader żalu, a zwyczajne luźne spostrzeżenie.
  • Avatar
    Czajuś 26.07.2014 23:46
    Komentarz do recenzji "Akame ga Kill!"
    Widzisz, tutaj w ocenie mamy rzeczywiście konfilkt tragiczny. Patrzymy na te same kwestie, fundamentalne zresztą, kompletnie odwrotnie ;). Co do głównego bohatera i jego odczuć – kto powiedział, że ma zanosić się łzami czy lamentować? Ja chciałbym po prostu by było pokazane, że jakkolwiek to odczuł. Albo wpadł rzeczywiście w bardziej melancholijny nastrój czy wręcz nihilistyczny (cała wizja świata się dla niego zawaliła). Jeśli zaś trzymamy się wersji zemsty – okay, ale niech będzie tutaj wtedy zimny i cyniczny nastrój. Bohater co nie ma nic do stracenia i chce tylko zemsty a nie psiapsiół z wesołej gromandki morderców ;).
    Teraz zaś co do samej grupki. Owszem, oceniam tylko po 3 epizodach – niestety tylko taki materiał mam i czuję, że zbyt wiele się nie zmieni (oprócz dodania jakichśtam życiorysów i problemów poszczególnych osób). Tylko widzisz, mordowanie zawsze ma impakt na osobowości. Zwykli snajperzy wracający z Iraku, muszą przez wiele lat odwiedzać psychologów. Po Wietnamie zaś, gdzie wojna była dużo straszliwsza i bardziej bezpośrednia, Ameryka miała baaardzo duży problem ze złamanymi młodymi ludźmi. (full metal jacket – dobrze oddana psychoza wojenna) Jak myślisz – skoro ludzie mordując karabinami i granatami często się psychicznie łamią, to co by było, gdyby osobiście rozszarpywali ciała rękoma  kliknij: ukryte , za pomocą linek czy wielkiej halabardy? Nawet jeśli uwzględnimy znieczulice, ze względu na brutalniejsze czasy, gdzie śmierć ciągle towarzyszyła człowiekowi, to pewne rzeczy są nie do przeskoczenia. I tutaj rodzi się pytanie czy ktoś zrzuci to na garb „To jest anime i nie musi zagłębiać w psychikę” czy też jednak wymaga czegoś więcej. Zresztą za sztandarowy tytuł odważnego fantasy w klimatach średniowiecza dalej będę preferował Berserka.

    P.S Oceny jako takiej nie mam rzeczywiście wyrobionej, bo na to jest za wcześnie. Może jeśli klimat zaostrzą, a bryzgi krwi i odpadające kończyny zaczną nieść jakikolwiek ładunek emocjonalny, to i moje odczucia się zmienią ;).
  • Avatar
    Czajuś 26.07.2014 23:07
    Komentarz do recenzji "Akame ga Kill!"
    Troszkę czytasz bez zrozumienia Kamiyan. Tu nie chodzi o śmierć na porządku dziennym. Owszem, takowa rzeczywiście istniała, szczególnie do XIV wieku (chociaż, nie w aż tak abstrakcyjnych ilościach i nie w tej formie :> ). Cały czas mówię o nielogicznym dysonansie jaki jest nam serwowany. Mówiąc już 100% dosadnie:  kliknij: ukryte 
    I na koniec, Kamiyan – wyluzuj. Mało osób nazywa to cienizną, mielizną czyczymkolwiek. Piszą co najwyżej swoje zarzuty, oparte głównie na tym nieszczęsnym dysonansie gatunkowym, zaserwowanym przez autorów. Dla mnie, nie do pogodzenia. Dla Ciebie widać nie przeszkadzającym. Jak patrzę jednak na Twoje komentarze, to bronisz Akame ga kill jak cnoty siostry ;).
    Pozdrawiam.
  • Avatar
    A
    Czajuś 26.07.2014 13:10
    Komentarz do recenzji "Akame ga Kill!"
    Od pierwszego odcinka miałem mieszane uczucia. Siedzenie na płocie i wahanie się od „gore” do „gimnazjalnej komedii” nie może przecież przynieść nic dobrego. Oglądnąłem jednak te dwa następne epizody…i utwierdziłem się w przekonaniu. Głupota i brak logiki jest napędzana sama przez siebie. Główni bohaterowie są super mili, z psychiką nastolatków, ot lubią sobie czasem poprzecinać grdyki i obryzgać się krwią. Bohater  kliknij: ukryte , jednak bez problemu aklimatyzuje się z nową sytuacją  kliknij: ukryte . Nie, zdecydowanie wychodzi to źle. Jedyna opcja by dobrze się tutaj bawić, to traktować to jako 100% komedię obryzganą krwią.
  • Avatar
    A
    Czajuś 8.07.2014 13:48
    Komentarz do recenzji "Akame ga Kill!"
    Oglądając Akame ga Kill! szczerze mówiąc czuję dysonans. Z jednej strony mamy ostre i krwawe sceny, aspekty fabularne niosące raczej duży ładunek emocjonalny np  kliknij: ukryte , z drugiej zaś strony sama w sobie seria zdecydowanie reprezentuje poziom gimnazjalny, z lekkim humorem, sztampowymi shonenowymi bohaterami i delikatną, kolorową kreską. Zgodze się z Maxromem, co do niezdecydowania autorów. Pytanie teraz, co zrobią, bo długo nie da się siedzieć okrakiem na płocie.