x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
SAO/ALO znacznie bliżej systemem do GW2 – gra wymaga szybkiego refleksu, uników i bloków używanych w czasie rzeczywistym, nie opiera się na stosowaniu stałych rotacji tylko dynamicznym używaniu konkretnych skilli. Nie ma też tam do końca typowych ról tanka czy healera (w SAO), jest dynamiczne aggro oparte o zmianie osoby bijącej moba i wbijaniu go w kolejne delaye i opóźnienia, oraz fizycznym omijaniu ataków, aby nie otrzymać obrażeń. W ALO doszedł większy podział (więcej opcji używania klasycznego trinity), jednak nadal mamy tu uniwersalność w której każda postać może być zależnie od potrzeby tankiem, DPSem i healerem zależnie od konieczności.
Problemem jest to, że team Kirito ma fatalnie zaburzoną jakąkolwiek równowagę między dostępnymi opcjami – jeden ranged DPS, jeden pół healer, zero bunker/tank gracza do siwitchowania i odciągania aggro, stos melee DPS bez żadnej rezerwowej ranged opcji – a mimo tego pokazany jest jako epicko cool mega drużyna.
Btw. GW2 jest btp z gem shopem, ma dwa lata i jak na razie jest zaraz za WoWem na zachodzie ;-)
I dlatego powinni mieli mieć radosny wipe/tpk, a nie przejść sobie przez high end raid dungeon ot tak sobie ;-)
Po prostu o ile większość innych wydarzeń mocno narusza granice niewiary, to jednak często opierają się o coś więcej niż zwykłą mechanikę gry (uproszczenia w SAO, aby jednak ktoś przeszedł, wpływ na system gry w ALO itd) – natomiast w momencie, gdy postacie grają po prostu w klasyczną grę bez żadnych dodatkowych elementów, te naciągania fabuły pod ich korzyść są znacznie bardziej widoczne.
Żadne, w ALO i SAO rozwijasz skille, ich kombinacje dają Ci build jaki Ci pasuje. Problem w tym, ze bohaterowie mają jednego healera (który na dokładkę healing magic ma jako nie jako specjalność, w praktyce Asuna gra taką paladynką z mieczem i leczącą magią), praktycznie pure crafterkę (craft zajmuje sloty które mogłyby pójśc na bojowe skille), jedną sztukę ranged DPS i wyraźnie RPG rangerkę z minismoczkiem. Owszem, jest to klasyczne casual party i dla grupy przyjaciół to pasuje (sam tak gram), ale w serii pokazywani są jako epiccy, praktycznie najlepsi gracze na serwerze i w ogóle.
Nie wiemy, ale wędrujące niżej drużyny do zwykłego polowania na moby były liczniejsze, w pierwszym sezonie jeźdźców smoków w czasie szarży na mistyczne drzwi było chyba około setki ;-)
Ogólnie w ALO nie ma wyraźnie instancji, więc można iść niemalże dowolnie dużą grupą.
Niach, Tera Online czy GW2 są mocno zręcznościowe, nie ma to nic do rzeczy do cheatowania :P
ALO ma też dużo wspomagaczy ułatwiających poruszanie się.
Dodatkowo mi na wątrobie leży praktyczne chwalenie cheatowania (Yui jako bot dający dane o patterns świeżo spotkanych raid potworach i bossach, Kirito wykorzystujący praktycznie rzecz biorąc exploit dotyczący cooldownów skilli…) jako wielkiego skillu graczy. jak również koszmarna kompozycja party, które jest nie tylko zbyt mało liczne, ale też ma koszmarnie dobrany balans klas na długi i trudny rajd.
Ja akurat lubię prowadzić dyskusję z ludźmi, jak również nie wyzywam ich i nie staram się im udowodnić, że nie mają swojego zdania, tylko papkę z mózgu ;-)
Na RC też debatują sobie zwykli ludzie.
Odwołujesz się do tłumu, masz teraz wielkie pretensje, że ktoś odwołał się do większego tłumu. Odrobina konsekwencji?
twój za to jest dla mnie całkowicie zrozumiały, „ja mam rację i basta” ;-)
Fcale nie są jednym z najpopularniejszych pairingów w fandomie, fcale też co odcinek redaktor i całe komentarze na RC ich nie shippowały.
Oczywiście, przywidziało mi się.
Tak, zupełnie nie było tego widać w pierwszym sezonie. Przestaje mnie dziwić, że nie lubisz hintów w fabule, po prostu musisz mieć problemy z ich wychwytywaniem niestety,
Re: Spadajac na łeb na szyję...
Filozofii żadnej w tym nie ma, dobra narracja jest łatwa do rozpoznania.
W zasadzie nie, po tej dyskusji zupełnie mnie to nie dziwi.
Akame nie oglądam, zarzutów powyższych nie stawiam, ba, nie uważam ich za prawidłowe, ergo, możesz przestać o tym pisać.
Tak, niestety to widać.
Re: Spadajac na łeb na szyję...
Do tego praktycznie każdy gracz ma opcje wiedzieć więcej o świecie, niż jego mieszkańcy – ponieważ miał dostęp do całego „fluffu” opisującego historię świata gry.
Re: Spadajac na łeb na szyję...
Przerażające, a ja myślałem że to ja jestem hipsterem mam swoją opinię będąc tu jedyną osobą krytykującą serię, podczas gdy Ty idziesz razem z tłumem. Straszna różnica poglądów, nie sądzisz?
Co dopiero twierdziłeś, że nie ma czegoś takiego jak dobra i zła fabuła, myślę, że powinieneś zdecydować się w jaki sposób chcesz argumentować swój punkt widzenia ;-)
Re: Spadajac na łeb na szyję...
Owszem. Magiczne pojawienie się magicznego rozwiązania kiedy pojawia się problem to jest właśnie deus ex machina. Jeśli sam to widzisz, to czemu się ze mną nie zgadasz?
Re: Spadajac na łeb na szyję...
Obecnie pewnie będą musieli wsadzić do niego torby czy coś ;)
Re: Spadajac na łeb na szyję...
Akurat zajmuję się logistyką, więc pozwól że rozbiję Twój argument na czynniki pierwsze od tej strony. Mleczarnia nie produkuje magicznie mleka. Mleczarnia potrzebuje, aby mleko skądś do niej najpierw trafiło. Obecność mleczarni można wywnioskować z energii jaką zużywa, transportu do niej i z niej, oraz ludzi którzy tam pracują.
Innymi słowy, mleczarnia ma uzasadnienie i wcześniejsze wskazówki na jej istnienie w świecie, nie jest samonapędzającym się perpetuum mobile, jakim jest wprowadzone w Log Horizon magiczne nieskończone źródło złota. Które pojawiło się znienacka znikąd, wliczając w to nawet ważnych NPCów (cały klan!) z nim związanym – wszystko w jednym odcinku.
Być może załóżmy, że to dostrzegałem. Być może załóżmy, że oczekiwałem dobrego poprowadzenia fabuły tak jak z motywem dusz i wspomnień. Być może załóżmy, że były możliwe inne rozwiązania.
Załóżmy też, że wprowadzenie znikąd nieskończonego źródła złota w formie deus ex machina uważam za równie subtelne zagranie fabularne, jak walnięcie kogoś łopatą.
To nie jest „realny świat” teraz. To zawsze był realny świat, podpięty do naszego za pomocą gry komputerowej – obecnie zaś podpięcie się nasiliło. Tak przynajmniej wynika z opisów zawartych w pierwszym sezonie – People of the Land mieli samoświadomość i wiedzieli o Adventurers zanim nastąpiła apokalipsa, są też ich zapisy z tego okresu.
Re: Spadajac na łeb na szyję...
Wprowadzony inaczej byłby ciekawym elementem świata, który bohaterowie rozsądnie i sprytnie wykorzystaliby do swoich celów.
Problem tkwi w tym, że autor nie umie odpowiednio poprowadzić fabuły i plączę się we własnych pomysłach, które, nie ukrywając, są dobre same w sobie, tylko niewłaściwie użyte. Log Horizon ma ten sam problem, co Yuusha, jego poprzednia seria.
Re: Spadajac na łeb na szyję...
Problem tkwi w tym, że większość gier albo w ogóle nie porusza tego zagadnienia, albo porusza je w sposób w stylu „demony lubią świecidełka i je zbierają”. Inne, specjalne i ważne dla fabuły rozwiązanie jak w Log Horizon powinno być wcześniej zasugerowane.
Re: Spadajac na łeb na szyję...
Bohaterowie potrzebują kasy na gwałt i mają nóż na gardle – zanim kliknij: ukryte katedra w ich mieście i inne ważne budynki zostaną wykupione, zmuszając ich do podporządkowania się władzy Plant. Miłe, nagle wprowadzone rozwiązanie nieograniczonego źródła złota jest radosnym deus ex machina, które przy okazji ma budować teoretyczną wizję sprytu i kombinowania Shiroe.
Jak powinno to wyglądać? Prosty przykład – One Piece. Ludzie na etapie rozdziałów 600‑800 wyciągają nagle cytaty i screeny z rozdziałów 100‑300, sugerujące istnienie elementów wprowadzonych później. Dokładnie tego brakuje w Log Horizon na tę chwilę – wcześniejszego wprowadzanie elementów, zamiast ich zjawiania się jako deus ex machina dla shock value.
Re: Spadajac na łeb na szyję...
Potrzebna jest go jednak ilość niewiarygodnie wysoka – bez nieograniczonego źródła złota praktycznie niemożliwa do zebrania.
Tym samym danie im w prezencie nieograniczonego źródła złota jest deus ex machina, gdyż bez niego byliby w kropce. Nie byłoby deus ex machina, gdyby było wcześniej wspomniane i zasugerowane jego istnienie, czego autor nie dopilnował.