Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

Donia

  • Avatar
    Donia 1.07.2014 19:55
    Re: Podobne anime
    Komentarz do recenzji "Usagi Drop"
    Żeby było takie codzienne, wyjątkowe, ciepłe, wiadomo, te klimaty…


    To ja spróbuję z czymś mniej znanym :

    Chokotto Sister- historia studenta, który jak był dzieckiem poprosił Świętego Mikołaja o siostrzyczkę i po wielu latach faktycznie otrzymał ją na Gwiazdkę. Choć główni bohaterowie są w zupełnie innym wieku niż Rin i Daikichi, serial ogląda się przyjemnie i przy okazji poznaje się dużo kultury japońskiej, tak jak w Usagi Drop. I to nie prawda, co mówią, że jest tam pełno fanserwisu bo anime ma porządną cenzurę i w większości odcinków fanserwisu nie było wcale!

    Papa no Iukoto wo Kikinasai! – historia studenta, który przygarnął po śmierci siostry jej córke i dwie pasierbice. Całkiem podobna do Usagi Drop, tyle że zamiast sześciolatki mamy dwólatkę, dziesięciolatkę i czternastolatkę, a ich nowy tatuś ma ledwo 19 lat.

    Magical Nyan Nyan Taruto – historia, dzieje się w krainie gdzie zamiast zwykłych kotów żyją catgirl. Serial opisuje przygody, jednej z nich i dobrze pokazuje relacje miedzy nią a jej Panem. W przeciwieństwie do dwóch poprzednich serii w tutaj pojawia się magia, a anime jest bardziej podobne do Przygód Kota Filemona;-)
  • Avatar
    A
    Donia 1.07.2014 19:32
    Świetnie... A byłoby jeszcze lepiej jakby przewali mangę po 4 tomie...
    Komentarz do recenzji "Usagi Drop"
    Anime bardzo cieplutkie, sympatyczne i urocze. Można powspominać własne dzieciństwo. I faktycznie realistyczne. Chociaż twórcy trochę przesadzili z tym, że wszyscy bohaterowie tej serii (poza Masako)z radością poświęcali kariery zawodowe dla swoich dzieci. Nie lepiej byłoby jakby pokazano jak pogodzić jedno z drugim?
    Bohaterowie – bardzo dobrze zrobieni.
    Grafika? Troszkę do mnie nie przemówiła.
    Muzyka niezła, najlepszy moim zdaniem ending.


    Ale niestety jest jedna duża wada jaką posiada ta seria:
    Manga! A konkretniej jej druga połowa…
    Uwaga! Wszyscy, którzy nie chcą sobie popsuć radości płynącej z oglądania anime „Usagi Drop” Niech pod żadnym pozorem nie czytają tego spoileru!
     kliknij: ukryte 

    I jeszcze cały czas anime grozi oparta na podstawie mangi kontynuacja. Chociaż kto wie, może twórcy stworzą kiedyś jakieś alternatywne zakończenie. Np. kliknij: ukryte 

    PS. Jak ktoś chciałby obejrzeć coś równie ciepłego to polecam:
    Chokotto Sister – relacje brat – siostrzyczka (nieco starsza od Rin).
    papa no Iukoto wo Kikinasai! – relacje tatuś – przybrane córki.
    Magical Nyan Nyan Taruto – relacje kotka – Pan.

  • Avatar
    Donia 1.07.2014 17:13
    Komentarz do recenzji "Freezing Vibration"
    Chiffon to na zmianę ją lubiłam i nienawidziłam. Chociaż kim ona była to delikatnie nie ogarnęłam.


    To zostało wyjaśnia się w następnym wątku w mandze  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    Donia 1.07.2014 13:20
    Re: Nowy trailer
    Komentarz do recenzji "Kuroshitsuji: Book of Circus"
    Wow!
    Świetna oprawa audiowizualna! Zapowiada się sukces!
    A swoja droga, tak teraz pomyślałam ciekawe czy twórcy zrobią  kliknij: ukryte  Fajnie by było…
  • Avatar
    Donia 23.04.2014 22:09
    Komentarz do recenzji "Opowieści z Ziemiomorza"
    Ojej, Bardzo Przepraszam.
    Jak pisałam ten PS. byłam już zmęczona. Chciałam napisać raczej „jakimś innym dobrym fantasy” i wymienić kilka lubianych przeze mnie pozycji, które niekoniecznie są klasykami (jak np. „Gwiezdny pył”). A z tym „Zmierzchem”, to był wypadek, wiem że to horror, po prostu było już późno i napisałam to w pośpiechu.

    Domi­‑kun, Szarka, Dziękuję bardzo, że zauważyliście ten błąd. Zaraz poproszę moderatora o poprawę ;-)
  • Avatar
    A
    Donia 22.04.2014 02:06
    Komentarz do recenzji "Opowieści z Ziemiomorza"
    Oj Gorou, Gorou Miyazaki coś Ty najlepszego narobił…

    [Czytać z patosem]Splamiłeś cykl Ziemiomorze, nazwisko Miyazaki i studio Ghibli! Czy ty wiesz, że przez Ciebie jak kotś, kto sięgnie po ten film a nie zna książek może zniechęcić się do największej klasyki fantasy?! Czy wiesz, że jak ktoś obejrzy ten film i zapamięta, że robił go reżyser Miyazaki (a nie zapamięta imienia)?! Może zniechęcić się do filmów twojego ojca?! Czy wiesz, że przez ten film widz, który wcześniej nie wdział nic z Ghibli może zniechęcić się do filmów z tego studia?! Ja się pytam czy Ty to wiesz…?! Biedna Pani LeGuin, biedni fani Ziemiomorza, biena rodzina Miyazakich i Biedne studio Ghibli…[Koniec patosu]

    Uffff, no dobra wystarczy juz tych żartów z reżysera… A teraz do rzeczy. Wczoraj obejrzałam ten film i powiem tak. W życiu nie widziałam tak NUDNEGO filmu pełnometrażowego! I nie byłam tak zniesmaczona kinówką odkąd cała klasą poszliśmy na Babki są jakieś inne. I jeszcze nigdy i nie oglądałam nic równie niezrozumiałego! Nie czytałam pierwowzoru, tylko streszczenia książek, dzięki czemu mogłam się „trochę” połapać, ale to wciąż było za mało. Słyszałam o tym filmie dużo złego, ale n ie sądziłam, że aż tak mi się nie spodoba. Ale po kolei.

    Zacznę kwestii, której nikt tutaj jeszcze nie poruszył. Genezy powstania filmu.
    Hayao Miyazaki całe życie marzył o tym, żeby zrobić film na podstawie cyklu Ziemiomorze. Ursula LeGuin jednak początkowo nie wyraziła mu na to zgody i zmieniła zdanie dopiero jak zaczął odniosić spektakularne sukcesy z innymi filmami. Gdy Ghibli dostało zgodę na ten film, Hayao akurat pracował nad Ruchomym Zamkiem Hauru, więc projek Ziemiomorze powierzono jego synowi, cociaż ojciec się temu sprzeciwiał, bo uważał, że To za trudny projekt dla debiutanta.

    Po pierwsze: Jak mogli powierzyć tak poważmy i trudny projekt debiutantowi, który nigdy wcześniej nie robił filmów?! Przecież to było do przewidzeniea, że ten film oglądał będzie cały świat (skoro to ekranizacja największej klasyki fantasy), więc powienin zostać zrobiony przez jakiegoś doświadczonego reżysera i utalentowanego reżysera, bo taka produkcją powinna być perfettto.

    fm napisał(a):
    Z punktu widzenia reżyserów podstawową wadę wiernych adaptacji znanych i cenionych książek stanowi fakt, że wszystkie zalety (może poza muzyką) będą przypisywane oryginalnemu materiałowi, a wady autorowi filmu. Jedni się z tym pogodzą, inni podejmą ryzyko szargania świętości, gniewu fanów i wybitych okien w mieszkaniu.

    To jest bardzo mądre zdanie. Trzeba uważać zmieniając fabułę. Gorou wybrał drugą opcje i właśnie to go zgubiło. Był zbyt pewny siębie i swej krwi.

    Po drugie: Gdybym ja była na miejscu Gorou, to bym po prostu grzecznie podziękowała za tą propozycję. Jak pisałam wyżej to za trudny projekt dla debiutanta (Sama chcę zostać reżyserem i mam ochotę na sfilmowanie paru klasyków literatury, ale na pewno nie zamierzam zaczyanać od nich kariery). Jego tata też nie od razu Spirited Away nakręcił, zaczynał od przygód Sherlocka Holmesa). A poza tym przecież to Hayao zdobył zgode autorki, to na jego adaptację zgodziła się LeGuin i to było jego marzenie! Gorou­‑san jak mogłeś zachować się w ten sposób wobec ojca i okraść go z marzeń?! Wstydź się! ;-)

    Po trzecie: Sytuacja, o której wspomniał fm w recenzji. „To nie moja książka. To twój film. Dobry film” – zdanie które Gorou zacytaował na blogu jako reklamę.
    To można interpretować na wiele sposobów. Autorce, chyba chciała powiedzieć: „To dobry film, ale nie tak dobry jak moja książka”, albo „To dobry film, ale nie ma nic wspólnego z moją książką”. A on to pewnie zrozumiał: " To film lepszy od mojej książki”. Co nie zmiania faktu, że nie powinien cytowac tego bez jej wiedzy i robić z tego reklamy. Powienien to sobie zapiasć w pamiętniku, albo wydrukować i oprawić w ramkę, jeśli uważał to za komplement. Na marginesie, zdziwił mnie fakt, że jak weszłam na ten blog, okazało się że do tej pory tego usunięto.

    Po czwarte: Taka mała ciekawostka… Ludzie z Ghibli wcale nie musieli powierzać tego projektu Goro, bo według praw autorskich, kiedy autor książki daję zgodę na jej sfilmowanie, to ta zgoda jest ważna przez 5 lat. Więc mogli spokojnie poczekać aż Hayao skończy Ruchomy Zamek Hauru i dać mu ten projekt. Tak by było lepiej…


    Teraz zajme się moimi odczuciami z filmu.

    Cały czas nie mogłam się połapać o co ty właściwie chodzi.
    Wyobrażam sobie, że wszyscy widzowie którzy nigdy nie mieli styczności z cyklem, w trakcie seansu drapali się po głowie i mruczęli pod nosem; „Hę? O co tu chodzi?” ;-) W tym filmie praktycznie nic się nie wyjaśniło, a dziur jest tu tyle ile w serze szwajcarskim. Nic z tego nie zrozumiałam i nadal nie rozumiem.
    Dzięki streszczeniu domysliłam się, że  kliknij: ukryte .
    Nic się nie wiadomo, nic się nie wyjaśnia, wszystkiego trzeba się domyslać samemu… Chyba nawet Azel Seimaden był dla mnie bardziej zrozumiały.

    A teraz zadam parę pytań. Zna ktoś może na nie odpowiedzi?

     kliknij: ukryte 

    Co do fabuły, to wspomnę jeszcze o tym, że jestem zawiedzina, że Gorou tak ja pozmieniał. Nigdy nie lubiłam jak w adaptacjach dokonywano zbyt duzych zmian. Oczywiście czasami zmiany wychodzą na dobre jak choćby w filmowej werski Mary Poppins czy Koraliny, ale zawsze trzeba wprowadzać je Z WYCZUCIEM, a nie pomijać wszystko co ciekawe i ważne, zmieniać role postaci i całą fabułę! Pominęli cały wątek z grobowcem, uszczupili rolę Krogulca, zrobili z głównego bohater Arrena, dodali wątek romantyczny, którego nie zakończyli, nie pokazali tej wyspy Roke i rejs zamienili na wycieczkę na farmę… To nie Ziemiomorze… K­‑L-A­‑P-A-!

    Ponoć w książce poruszane były ważne tematy, narkotyków (ta scena jak mężczyzna z pieprzykiem na nosie chce sprzedać Arrenowi nasina tak?), handlu ludźmi i śmierci jako cześć istnienia. Ale jak napisał fm
    w filmie cała głębsza warstwa powędrowała do kosza

    Powiedzmy, że powędrowało 98%, a z pozostałych dwóch procentów zrobiono jednen wielki patetyczny bełkot. I tyle z tego zostało.

    Jak pisałam wyżej film strasznie mnie z nudził. Po prostu patrzyłam na czas i myślałm, ile jeszcze zostało do końca. A najciekawszy w seansie był  kliknij: ukryte .

    fm napisał(a):
    W trakcie montażu można by spokojnie wyrzucić pół godziny materiału.


    Oj z tym się nie zgodzę. Ja bym wyżuciła conajmniej półtorej godziny filmu! Bo po co te sceny w ze zwiedzaniem miasta, pracą w polu, snami Arrena, mężczyzną z jagodami (i tak nikt się nie kapnie, że to porównanie do narkotyków), jazdą Krogulca, kupowaniem płaszcza, chodzeniem po schodach w zamku, śpiewem Therru i patetycznymi bełkotami. Nudy, na podwójny pudy.

    Dalej, sens i logika w filmie.
     kliknij: ukryte 
    Po za tym dużo się nauczyłam z tego filmu…
    Jak do twojego domu trafia ranny i chory chłopic, który dopiero co został pobity i był więziony, to najlepiej zrobisz, jak już na drugi dzień karzesz mu prowadzić płóg na polu! I pamiętaj, ma pracować tak ciężko, żeby aż dostał odcisków, to mu dobrze zrobi!
    Kiedy obca osoba daje Ci picie i mówi, że to nie trucizna to możesz od rozu je wypić, bo „na pewno” nie kłamie…
    Jak zamierzasz opuścić dom, to nie bierz ze sobą konia, ani tym barzdzie placaka z prowianetem i mapy, po prostu ot tak sobie idź, gdzie nogi poniosą i sie nie przejmuj, że nie znasz drogi…
    [Drogie dzieci, wszystko to był sarkazm, nie bierzcie sobie tego przypadkiem do serca!]
    Nie sądziłam, że to napiszę, ale dodając do tego te wszystkie nieścisłości z porzedniego akapitu powstaje seria głupsza i bardziej bezsensowna niż Moetan!

    Kolejny problem – Postacie

    Therru – nieufna i bardzo niegrzeczna dziewczynka, która nie wzbudza za grosz sympatii. I jej postepowanie było wytłumaczne jedną krótka wzmianką Tenar o tym, że rodzice źle ja traktowali i spalili jej twarz. To za mało. Powinni bardziej to rozwinąć.
    Weźmy do porównania np. Seirę z Gen 'ei wo Kakeru Taiyou. Była zimna, nieczuła i pozbawiona współczucia, ale tylko przez pierwsze kilka docinków, potem był jeden epizod, który pokazał jej przyszłość i wystrczająco uzasadnił jej zachowanie. I w odpowiednim momencie było wydarzenie, gdzie Seira przezyła metmorfozę, ale nie było tak (jak to okreslił fm) pstryczka­‑elektryczka. Tamta przemiana trochę trwała, pokazano rozterki Seiry i trargające nią uczucia, tak że widz mógł spokojnie ją zrozumieć.
    A tutaj Therru zmienił aise po zaśpiewniu piosenki przy zachodzie Słońca, jak gdyby nigdy nic…

    Arren- raz nie chciał żyć, raz chciał, raz uciekał przed zagrożeniem, raz nie… Jak już reszty nie rozumiem, o co mu chodziło i  kliknij: ukryte  To po prostu kukiełka… Bez sensu

    Krogulec i Tenar, też nie wyróżniali się niczym niezwykłym. Ot tak mentor i opiekunka. A przecież w ogrinale on był głównym bohaterem…

    Cob – tutaj spróbuje wytłymaczyc cos o co pytał się ktoś poniżej – płeć. W orginale Cob był facetem, ale Gorou zmienił mu płeć, tak jak jego Ojciec zrobił to w Ruchomym Zamku Hauru z Madame Suliman (która w książce była mężczyzną. Ale niestety polski tłumacz się pomilił, bo za dużą wagę przywiązał do polskiej wersji książeki.
    A tak po za tym , to ta postać też się nie udała. I ten dziwaczny monolog o śmierci (z którego i tak nic nie zrozumiałam) pod koniec…

    Chyba jedyny bohater, który miał pożądny charakter i nie był kukłą to ten strażnik Hake.
    Wiem, że nie powinno się patrzec przez pryzmat ojca na syna, ale nie ma co porównywać tych kukiełek w trybach scenariusza z innymi postaciami z Ghibli. Gdzie im do Hauru, Calcifera, Sophie, Marka, Rzepa, Chihiro, Yubaby, Haku czy Kamajiego? Do pięt im nie dorastają… Nawet to ogromne niemowlę Yubaby miało więcej charakteru.

    Teraz napiszę o grafice.
    Jak na Ghibli przystało miasto jest piękne, statki i zachody słońca też. Ale postaci już niebardzo. Na początku było powiedziane, że Arren ma 17… Tak, a ja mam dopiero trzy… Przecież on wyglądał na jakieś 10, góra 12! Therru miała mieć spaloną twarz, a tymczasen jak napisał fm, zrobili jej operację plastyczną i ma tylko nierówną opaleniznę. Mogli jej chociaż trochę pomarczczyć skórę i uszkodzić oko, to by wyglądałoby bardziej naturalnie.
    Po za tym ona i Arren wyglądają jak bliźnięta. Projektanci nie mogli zaprojektować ich tak, żeby bardziej się różnili? I ci wszyscy niewolnicy z filmu też byli identyczni jak siostry Joy z Pokemon;-) I w dodatku wyglądali tak jakby byli krewnymi Arrena i Therru ;-)
    Smoki przypominają jakieś „porozciągane” gargulce. Haku ze Spirited Away wyglądał dwieście razy śliczniej! Czy to aby na pewno to samo studio…?
    Ale jest coś za co fm skrytykował grafikę, a ja się z tym nie zgodzę ;-)
    Próżno tu szukać traw kołyszących się na wietrze i latających ptaków z wcześniejszych filmów

    O wypraszam sobie. Już sam zwiastun zaczyna się od sceny lotu ptaka, i takich scen było w filmie kilka. Tak samo z trawą. Kołysała się na wietrze jak Therru śpiewała.
    Ale te realistyczne sceny przemocy i to ucięcie ręki też tu jakoś nie pasowało. Od kiedy w filmach Ghibli mamy sceny z Elfen Lied? I te mroczne sceny przemiany Cob… Za mroczne. To studio robi produkcje dla wszystkich, a nie takie, że dzieci nie powinny ich oglądać bo będą mieć koszmary.

    A właśnie podobno reżyser czerpał też inspirację z tej mangi [link][link][/link]

    Muzyka – Ok, była ładna. I ta piosenka Therru była śliczna. Nawet nie taka monotonna.

    I na konic ostatni minus ode mnie dla tego filmu – tytuł.
    Gedo Senki czyli „Wojenna Historia Geda”. Gratuluję. Pasuje jak ulał! W filmie ani razu nie było powiedziane, że prawdziewe imię Krogulca brzmi Ged. W dodatku nie był on głównym bohaterem i nie było żdnej wojny! I nie na to nic wspólnego z pierwowzorem…
    Dobrze, że polski tytuł przerobili na Opowieści z Ziemiomorza. Szkoda tylko, że ani razu nie padła informacja, że akcja dzieje się Ziemiomorzu…
    Posumowywując to był jeden z najgorszych filmów pełnometrażowych jakie widziałam, i coś mi się wydaje, że na długi czas pozostanie dla mnie najnudniejszą produkcją jaką było mi dane obejżeć. Nie dziwię się, że uchonorowano go japońską Złotą Maliną. Może to nawet dobrze, że nie czytałam książki, bo byłabym jeszcze bardziej zniesmaczona, zmianami względem orginału. Nie polecam tego filmu nikomu, absolutnie nie oglądać dla zabicia nudy, bo to ten seans tylko ja pogłębi. Mam nadzieję, że nie byłam zbyt czepialska. I chyba nigdy nie sięgnę po żaden film tego rażysera. Już współczuje śp. Astrid Lindren, bo teraz Gorou dobiera się do jej książki o rozbójniczce Ronji…
    Jak mawia mój tata o głupich sitkomach… „To jakiś Debilizm”...

    PS. Gorou Miyazaki, ostrazegam Cię! Spróbuj, kiedyś zrobić coś podobnego z jakąś inną klasyką fantasy np.Zmierzch, Harry Potter, Opowieści z Narnii, Władca Pierścieni, Kroniki Spiderwick, Gwiezdny Pył czy W.I.T.C.H. to osobiści przyjadę do Japonii spuszczę Ci takie manto, że skończysz gorzej niż Cob! I słuchaj się tatusia!
  • Avatar
    A
    Donia 9.04.2014 21:30
    Komentarz do recenzji "Pupa"
    Kolejna seria po School Days, która miała być Dramatem, a zrobiła się z tego czarna komedia ;-)
    Nie wiem już co głupsze i nienormalniejsze?
    Szósty odcinek Posladków, ( kliknij: ukryte ) czy też dwunasty odcinek School Days ( kliknij: ukryte ). Co powinno dostać Oskara za Debilizm i Obrzydlistwo? Oto jest pytanie…?

    Wracając do Pośladków, to jeżeli chodzi o tytuł, to raczej nie można mieć pretensji do twórców. W końcu skąd japończycy mogli wiedzieć, że gdzieś na drugim końcu świata, w Europie jest państo, w którym ten tytuł będzie oznaczał nie „poczwarkę”, a „pośladki”... Autorka Seimadenu, kiedy wymyślała imiona dla postaci, pewnie też nie wiedziała, że „Germ”, znaczy w języku angielskim „zarazek”. Amerykanie, którzy sięgnęli po tę mangę zapewne też mieli niezły ubaw z „romansu z zarazkiem…”.
    Grafika Tyłka, jest kiepska, przypomina trochę tą w najnowszej serii Rozen Maiden, a tła trzymają taki poziom jakby zostały wzięte z Książek Misiu Paddingtonie tylko pokryto je czernią (a przymajmniej tak, mi się wydaje, bo nie czytałam nic o tym Misiu odkąd skonczyłam osiem lat:-). Cenzura też dziwna, a ten potwór w którego zmieniła się Yume to był jakś różowy smok, który pasowałby świetnia do filmu z lalką Barbie w roli głównej, a nie do horroru ;-)
    Fabuły nie ma, odcinki kończą się zanim w ogóle się zaczną. Może to wszystko miałoby jeszcze jakiś sens gdyby trwały 8­‑10 miniut, a ni niecałe 4, z openingiem i endingiem!
    Postacie też są dziwaczne, to praktycznie kukiełki, z dziwacznymi skłonnościami.  kliknij: ukryte 
    Jedyną rzeczą jaka może przypaść do gustu to opening.

    Jeśli manga rzeczywiście jest lesza, to serdecznie współczuję autorce, za to że z jej komiksu zrobi tak głupitki i obrzydliwy serial, który zapewne zniechęci wielu ludzi do przeczytania pierwowzoru…

    Na koniec jeszcze dodam, że wymysliłam dowcip o Tyłku :-)
     kliknij: ukryte  ;-)

    PS. Apel do Japończyków: Stwórzcie jeszcze kontynuację o tytule Byusuto lub Pierushi, żebyśmy my polscy otaku mieli się z czego pośmiać ;-)
  • Avatar
    A
    Donia 9.04.2014 20:03
    Komentarz do recenzji "Kindaichi Shounen no Jikenbo Returns"
    Zaczynamy od sprawy, która była jak dotąd pokazana w mandze i filmie aktorskim. Dobry wybór, że postanowili w końcu przenieść ją do anime. Jak na razie jest ciekawa historia, jest tajemnica i intryga, ale oprawa audiuwizualna strasznie nie pasuje do tego anime. Openig za słodki, a grafika nawet ładna, ale trochę cukierkowa. Mam nadzieję, że twórcy szybko to poprawią, bo Kindaichiemu potrzeba więcej tego charakterystycznego mrocznego klimatu starych kryminałów.
    Co do sprawy zapowiada się obiecująco. Mam swojego podejżanego. Po za tym fajnie, że znowu pojawił się Saki (chociaż wolałabym pana Itsuki, albo Fumi). Czekam na nastepne odcinki.
  • Avatar
    A
    Donia 4.04.2014 22:38
    Czekaj Kindaichi!
    Komentarz do recenzji "Kindaichi Shounen no Jikenbo Returns"
    Już łapie notatnik i Cię lecę oglądać… To znaczy polecą jak już Cię znajdę w sieci z napisami… A przy okazji bądź tak miły i rozwiąż w tej sprawę Morderstw w wiosce cudzoziemskich rezydencji, bo to jedyne śledztwo z polskiego wydania mangi, którego nie było w anime. I przy okazji… Mogłbyś w nowej serii poderwać Miyuki? Przudałoby się tam u was trochę romansu ;-)

    Dalej pokaż detektywowi Conanowi, kto tu jest najlepszym detektywem w Japoni i czyim imieniem powinni nazwać stację kolejową! ;-)
  • Avatar
    A
    Donia 1.04.2014 22:23
    Sto lat Bia!
    Komentarz do recenzji "Bia - czarodziejskie wyzwanie"
    Uwaga wszyscy fani Bii!
    Dziś serial obchodzi czterdzieste urodziny!
    Dokładnie cztery dekady temu w Japonii został wyemitowany pierwszy odcinek!
    Wsztskiego najlepszego Bia!
    Dużo fanów, fanartów, żeby twórcy zrobili Ci kiedyś remake i żebyś znów wróciła do emisji na Polonię 1! :-)
  • Avatar
    Donia 29.03.2014 23:01
    Re: Dno i tona mułu
    Komentarz do recenzji "Evangelion 1.11 (Nie) jesteś sam"
    Ni to humoru

    Bo to dramat ;) Ale była jedna śmieszna scenka – z pingwinem w łazienace.
    Ja też zaczynałam znajomość z Evangelionem od tego filmu i potem nie mogłam zrozumieć niektórych rzeczy. Np. końcowej sceny z  kliknij: ukryte  Udało mi się więcej zrozumieć dzięki książeczce z opisami dołączonej do Blu­‑ray, ale potem i tak musiałam latać po internecie i wikipediach, żeby się we wszystkim połapać.
  • Avatar
    Donia 30.11.2013 23:47
    Komentarz do recenzji "Freezing Vibration"
    Ty nie czytałeś mangi, to pewnie o tym nie wiesz, ale jeżeli twórcy amine nie zmienią nieco fabuły pierwowzoru to prawdopodobnie  kliknij: ukryte .
  • Avatar
    Donia 20.11.2013 23:05
    Re: komentarz do recki.
    Komentarz do recenzji "Corrector Yui"
    Dziękuję!
    W porządku, nie martw się nie zraniłaś mnie tym. Dziękuję, za szczerą opinię.

    Primo – w „dwóch zdaniach o…” jest napisane coś, że Kod Lyoko przerobiono na anime medżikal gerls. Jak autorka sama stwierdziła w późniejszych akapitach recenzji, Kod Lyoko powstał później. Co za tym idzie zachodzą pewne nieścisłości.


    Ops! Przepraszam, nie zauważyłam tego :-) Mea culpa. Po prostu potrzebowałam rymu w tym wierszyku na początku i jakos tak wyszło… Ale ogólnie rzec biorąc to Yui powstała pierwsza…

    Sekundo – nie mam pojęcia dlaczego recenzentka w pierwszym akapicie (w zasadzie w każdej jej recenzji tak jest) napisała opowiadanko o tym jak ktoś stworzył przepis na coś­‑tam, a do garnuszka wrzucił to, tamto i sramto.


    Początkowo myslałam, że to będzie taki mój znak rospoznawalny, ale postanowiłam z tego zrezygnować. W następnej mojej recenzji już tego nie będzie. W recenzji Yui początkowo chciałam napisać na początku coś takiego:

    Drodzy Czytelnicy, proszę spójrzcie na główną bohaterkę (to ta szatynka) i nie patrząc na powyższy opis i odpowiedzcie: O czym może być ta seria?
    A) O elfiej muszkieterce z Krainy Wróżek pełnej kwiatków.
    B) O wirtualnej superbohaterce chroniącej komputerowy świat.
    Jeśli wybraliście B, gratulacje! Wygraliście bilety w pierwszym rzędzie na seans Corrector Yui. Jeśli wybraliście A, wygraliście nagrodę­‑pocieszkę: replikę broni.

    Ale pani redaktor uznała, że chociaż brzmi fajnie niektórzy czytelnicy mogą nie docenić poczucia humoru :-)

    Oprócz tego dziwi mnie, że autorka nie chce zauważyć wad postaci.


    To dlatego, że bardzo ich polubiłam. Oczywiście każdy ma jakieś wady, Yui nie zna się na komputerach, Controlowi brakuje charyzmy, Rescue i Peace czasami przesadzają z troską i pacyfizmem, Shun nie przypadł mi do gustu bo jest strasznie nudny… Właśnie dlatego nie postawiłam 10/10 za postacie.

    Pozdrwiam, buziaczki :-) i dziękuję za przeczytanie moich recenzji.
  • Avatar
    Donia 16.10.2013 17:36
    Re: lolikon
    Komentarz do recenzji "Kodomo no Jikan Special"
    Śmiejcie się z Grisznaka, śmiejcie, a ja się z nim w zupełności zgodzę (no może poza kastracją autorki :)! I z recenzentem też.
    Bardzo ostrożnie zajrzałam do tej OAV i już po paru scenach zwiałam z wrzaskiem. Najpierw zboczone jedzenie lodów, potem scena jak bohaterki w kąpieli bawią się, że są dorosłe bo  kliknij: ukryte ... Fuj… Aż mi się nie dobrze robi…
    Nie chodzi mi o to, żeby krytykować anime z gatunku lolicon, za to że zawiera lolicon, bo sama widziałam kilka seri z tego gatunku w których nie było nic pedofilkiego i można było spokojnie je obejrzeć do końca jak choćby Chocotto Sister czy Papa no Iukoto wo Kikinasai. Po prostu w loliconie ważne jest, aby pokazać wszystko tak żeby nigdy nie przekraczało dobrego smaku, a twórcy tej serii w ogóle o tym nie pomyśleli.
    Po za tym ta seria jest nie tylko zboczona, ale też nierealistyczna. Mogę jeszcze uwierzyć w to, że mała dziewczynka uważa, że ma za duży biust, bo podobno tak się dzieje jak dzieci dostają za dużo lekarstw, ale co do reszty… Przecież to nie możliwe, żeby 9­‑latki miały świadomość seksualną! Ja w ich wieku ledwo wiedziałam, że dzieci biorą się z brzucha matki, ale nie miałam bladego pojęcia jak tam trafiły i nawet nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak seks :) Dorosły mężczyzna nie może obdarzyć miłością partnerską 9­‑letniej dziewczynki. A już na pewno niemożliwe jest, żeby dzieci miały fantazje erotyczne, w dodatku lesbijskie…
    Co innego by było gdyby ta cała Rin kochała nauczyciela miłością ojcowską, taktowała go jak tatę i nie byłoby tu tego całego erotyzmu, ale wyszło jak wyszło i w efekcie powstała kolejna seria gdzie potencjał został zmarnowany przez fanserwis.
    A tak na marginesie to oprawa audiowizujalna (jak dla mnie) też jest raczej kiepska. Opening dopiro po jakimś czasie wpada w ucho, średni dobór kolorów i projekty postaci też są nie teges: Na profilach nie widać nosów, a tej całej Kuro źle z oczu patrzy…
    A jeśli chodzi o to, za co ta seria jest chwalona, czyli za sympatyczny klimat, poruszanie problematyki śmierci bliskiej osoby, czy aspekt komediowy, to tak się akurat składa, że to wszystko można znaleźć w wyrzej wspomninianych Chocotto Sister i Papa no Iukato wo Kikinasai, które też mają przyczepione metki lolicon, ale nie ma tam wcale takich obrzydliwych scen i podtekstów co tutaj.
    Podsumowywując, brawa dla Grisznaka i fm za trafne spostrzeżenia!
    Też wystawiłabym tej OAV 1/10 – porzucone, ale tego nie zrobię, bo nie chcę mieć takiego paskudztwa na liśćie obejrzanych anime…

  • Avatar
    A
    Donia 13.08.2013 00:46
    Błąd w recenzji
    Komentarz do recenzji "Papillon Rose: New Season"
    Anime, nie oglądałam, chciałam tylko zobaczyć to bieganie po budynkach bez grawitacji. I przypadkiem odkryłam, malutki błędzik. Owa walka miała niejsce w odcinku piątym, a nie trzecim.
  • Donia 5.01.2013 23:08:18 - komentarz usunięto
  • Avatar
    Donia 12.10.2012 20:52
    Komentarz do recenzji "Bia - czarodziejskie wyzwanie"
    Dobra przepraszam, coś mi się pomieszało z She­‑rą.

    Ale moi drodzy, spójrzmy prawdzie w oczy, Tenko, Mary Marvel itp, to nie są stuprocentowe magical girl, to są raczej superbohaterki w stylu Himana czy Capitana Ameryki. A przecież nie każda osoba płci żeńskiej, która posiada nadprzyrodzone moce może być uznawana za magiczną dziewczynę, bo wtedy do tej kategorii kwalifikowałaby się nawet  kliknij: ukryte 


    Z magicznymi dziewczynami jest tak jak z yuri i yaoi. Niektórzy fani kwalifikują tutaj tytuły, które tylko z pozorów wydają się opowiadać o magical girls. Dowodami na to są choćby Bokusatsu Tenshi Dokuro­‑chan, Miyu Vampire Princess, D.N.Angel, Witchblade, czy nawet Utena albo Rycerze Zodiaku. Jeden/na fan/ka powie, że tak, inny nie.

    A jakby wziąć pod uwagę tylko takie tytuły, których „magicalgirlsowatość” jest niepodważalna to tytuł pierwszych mahou shoujo powstałych poza Japonią przypada właśnie W.I.T.C.H.
  • Avatar
    Donia 7.10.2012 21:20
    Komentarz do recenzji "Bia - czarodziejskie wyzwanie"
    Magical girl to nie jest dziewczyna która się transformuje, tylko dziewczyna ukrywająca magiczny sekret!!! Przecież inaczej, to Sally, Bia i wiele innych nie mogłoby być zaliczane do tego gatunku. A She­‑ra sie nie liczy bo wszyscy o niej wiedzieli!

    Pierwsze magiczne dziewczyny powstałe poza Japonią to były W.I.T.C.H. na mur beton!!!
  • Avatar
    A
    Donia 22.06.2012 16:44
    Holmes od Miyazakiego?
    Komentarz do recenzji "Meitantei Holmes"
    Przygody Holmesa od Hayao Miyazakiego? Trzeba będzie to obejrzeć. Ciekawe czy to te same historie co z książek, czy coś nowego.
  • Avatar
    Donia 5.04.2012 22:11
    Komentarz do recenzji "Cosmic Baton Girl Comet-san"
    Elfen lied powstał 3 lata później, więc wniosek z tego jeden  kliknij: ukryte 
    Jeżeli chodzi o samo anime to ja powiedziałabym, że to nawet bardzo dobra seria, ale przeznaczona wyłącznie dla młodszych widzów. Świetna gragika, projecty postaci i opening. Ja już tego nie oglądam, bo to nie na mój wiek, ale gdybym była młodsza to na pewno bym, obejrzała to do końca.
  • Avatar
    A
    Donia 22.02.2012 00:28
    F-A-N-T-A-S-T-Y-C-Z-N-E-!
    Komentarz do recenzji "Corrector Yui"
    Mam jedno pytanie. Dlaczego tak wspaniała seria zdobyła tak niską popularność??? Podobało mi się dosłownie wszystko.
    Bohaterowie – świetni! Zarówno Correctorzy kliknij: ukryte  i jak i ich wrogowie  kliknij: ukryte  i postaci drugoplanowe.
    Pomysł na serię - genialny, ComNet podobał mi się z każdym odcinkiem, chciałabym żeby w naszych czasach też powstało coś takiego, żeby ludzi mogli przenosić się do wirtualnych światów.
    Humor – świetny, niemal w każdym odcinku można się nieźle uśmiać, moje ulubione sceny to: scena z wiadrem w łaźni, ,,wielka spadająca miska”, scena z odwróconą bombą, cały odcinek kiedy Freeze i Rescue zapisały się do szkoły, podróż do Krainy Fantazji i sytuacja z odcinka 16 kiedy Control podrywał Ante… :D
    Muzyka – Fantastyczna opening, ending i cała ścieżka dzwiękowa. A słuchanie jej w słuchawkach to już niebo dla uszu.
    Kreska – śliczna! Projecty postaci, transformacje, dobór kolorów, tła i w ogóle.

    To anime jest FANTASTYCZNE!!! Od razu znalazło się w mojej czołówce.

    Gorąco polecam je każdemu :-) Bardzo bym chciała aby opublikowano je w Polsce.
  • Avatar
    A
    Donia 28.06.2011 23:44
    Cztery litery...
    Komentarz do recenzji "Yatterman [2009]"
    ...CUDO!!!

    Ogólnie, nie widziałam zbyt wiele serii live action, poza Scoobym­‑Doo i kawałkami Sailor Moon (których twórcy przed zrobieniem Luny powinni obejrzeć ,,Siedem życzeń” i zobaczyć jaki powinien być mówiący kot), ale to musiałam zobaczyć.

    Świetne efekty, zwłaszcza walki i roboty. Uff, jak to dobrze, że Yatta­‑kan i Robbie nie byli komputerwi, bo dopiero byłby cyrk, a tak wyglądają całkiem realnie. I jeszcze te czaszki, które były dosłownie wszędzie od paznokci panny Dronio do kół roweru.Duże plusy dane za grzyb ,,czaszko­‑atomowy”, superkość i roboty­‑niespodzianki.

    Bardzo dobra obsada. Udało się uniknąć częstego problemu, aktorskich serii: postacie bez względu na sytuację wyglądają na te z orginału. . Bojjaki i Tonzler mają takie same nosy i zęby jak ich pierwowzory, Panna Dronio cały czas jest blondynką, a Yattamani mimo, że przed transformacją wyglądają jak normalni Japończycy, to i tak łatwo ich poznać.
    To wszystko to nie lada sztuka w dzisiejszych czasach, bo reżyserzy, często by zaoszczędzić, pomijają takie niuanse (zwłaszcza w Japonii gdzie wszyscy są tacy podobni), a potem np. jeden z bohatarów powinien być wysoki i chódy, a zrobił się mały i gruby.
    Na szczęście w tym filmie to mam nie grozi. Za to duże brawa.

    Bardzo dobrze dobrana muzyka. Zwłaszcza piosenka Dronio, ending i cała ścieżka dzwiękowa wzięta z orginału.

    Poza tym lekko zmienili fabułę, (w orginale ciut inaczej przedstawiły się sprawy z odnajdywaniem kawałków tego nieszczęsnego kamienia i cała historia z Dokuro­‑bei 'em) ale wyszło to na dobre.
    Fajnie, że pojawiła się nowa postać­‑Shoko, no i ten pomysł z czworokątem rommantycznym  kliknij: ukryte ]to już coś! W orginale też w pewnym sensie było widać, że między nimi coś jest : kliknij: ukryte 
    Ale w aktorskim filmie, świetnie to ukazano! Warte uwagi są też te śmieszne sceny zwłaszcza ta jak Shoko wyciągała (dosłownie!)swojego ojca z Dokuro­‑beia.

    Co do recenzji:
    1.Nie zgadzam się z tym, że nie pozbawiono panny Dronio ciuszków. Owszem tracili je główni Bojjaki i Tonzler, ale ona też je pary razy utraciła. A w tej scenie z kąpielą, to gdyby nie piana to film musiałby mieć w górnym rogu czerwoną kulkę (przed którą obroniła go także w dużym stopniu w innej scenie świnka Bojjakki 'ego).
    2.Dokuro­‑bei, to raczej nie bóstwo. Czasami tak mówi ale to chyba nie prawda.

    Podsumowując, gorąco polecam ten film. Moja ocena 9/10.
  • Avatar
    A
    Donia 28.05.2011 20:41
    Całkiem niezłe.
    Komentarz do recenzji "Ania z Zielonego Wzgórza"
    Oglądałam to jak byłam mała. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to anime. Całkiem niezłe, niektóre sceny do dziś mile wspominam.
    Np. kiedy Ania miała rocznicę przybycia na Zielone Wzgórze i zrobiła uroczyste śniadanie. Uznała, że ciasto będzie lepsze jak je podgrzeje i włożyła je do piecyka. Później, gdzieś po południu, Maryla się jej pyta  kliknij: ukryte .Tego to chyba nawet w książce nie było.
    Albo Ania jak miała katar i też robiła ciasto. Nie poczuła, że wanilia, którą dodoje to tak na prawdę kliknij: ukryte , ale to akurat było w książce.
  • Avatar
    A
    Donia 25.03.2011 22:22
    Extra!!!
    Komentarz do recenzji "Rozen Maiden: Ouvertüre"
    No całkiem nieźle.Dużo się wyjaśniło co do Sugintou i Shinku.
    Trzeba przyznać, że załamaniu psychicznemu pierwszej lalki przede wszystkim winne są kliknij: ukryte 

    Co do Mistycznej Róży Sugintou, to sprawa jest prosta.  kliknij: ukryte 

    Zastanawia mnie tylko jedno: Z tych odcinków wynika że lalki powstały jakieś dwa wieki temu, a przecież akcja całej serii dzieje się współcześnie.  kliknij: ukryte 

    Po za tym, świetna muzyka.
  • Avatar
    A
    Donia 18.03.2011 21:16
    Świetne anime
    Komentarz do recenzji "Rozen Maiden"
    Anime świetne. Muzyka bardzo dobra, postacie też, moja ulubiona to Hinaichigo.
    Jun to ma pecha do dziewczyn. Jak go nie spoliczkuje Shinku, to zrobi to Suiseiseki, a w jedynym odcinku w którym obie o tym zapomniały wyręczyła je Nori.Najlepszy odcinek to ten ze schodami, nieźle się przy tym uśmiałam.Z powodu jednej truskawki wybuchła wojna: Shinku&Suiseiseki kontra Jun&Hinaichigo (i detektyw Kun­‑kun oraz ,,Straszliwy” Krokodyl) :-)
    Podobało mi się, powinni to opublikować u nas w Polsce… Eh co ja gadam.
    Ponieważ, polubiłam te lalki, nie mam (chyba nie tylko ja) ochoty oglądać jak się zabijają. Jeżeli w ogóle obejżę 2 sezon to do pewnego momentu bo ciekawią mnie Kanaria, Megu, Micchan i to jak zmieni się Sugintou.Szkoda, że twórcy nie zrobili tak żeby lalki się nie zabijały tylko, razem z Mistyczną Różą odbierały sobie bronie czy moc, ale dalej żyły.
    Odcinek z Kun­‑kunem zrobiony świetnie.

    PS.W mandze pojawia się Kirakisho zamiast Barashishou.
    Imię pierwszej oznacza śnieżny kryształ, a ona pędami róż,
    zaś imię drugiej oznacz różany kryształ a walczy kryształami…
    Czy aby nie powinno być na odwrót…? :-)