Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Easnadh

  • Avatar
    Easnadh 4.08.2010 08:59
    Re: muahahahaha :D
    Komentarz do recenzji "Okane ga Nai"
    kuroioni napisał(a):
    Tak sobie pomyslalam, ze nasz odbior tego rodzaju postaci, moze byc spowodowany – przynajmniej po czesci (bo niektorych rzeczy juz naprawde nie da sie usprawiedliwic) – pewnymi Roznicami Kulturowymi (TM).
    Być może. Ale nie uważałabym tego za argument tłumaczący wszystko. Jest masa mang (nie anime, bo yaoi ma pod tym względem wybitnego pecha – anime robi się w większości przypadków na podstawie takich mang, na które porządna fujoshi z wyrobionym gustem może co najwyżej napluć), w których obaj bohaterowie wyglądają jak faceci, a i rozgraniczenie seme/uke nie jest aż tak widoczne na pierwszy rzut oka; ładnie to widać np. w tytułach stworzonych przez Naono Bohrę, którą uwielbiam.
    Poza tym wydaje mi się, że sprawa homoseksualizmu jest jednak w Japonii inaczej postrzegana niż u nas, na Zachodzie, i przerabianie uke na babę, żeby było poprawniej, wcale nie jest aż tak potrzebne.
  • Avatar
    Easnadh 6.07.2010 11:22
    Re: ?!
    Komentarz do recenzji "Kuroshitsuji II"
    Nie zgadzam się. Dla mnie pierwszy odcinek pierwszej serii (w przeciwieństwie do pierwszych rozdziałów mangi, które były dość nudne) miał klimat wywołujący dreszczyk wzdłuż kręgosłupa, który to klimat powstał dzięki: grze planszowej, błądzeniu i ucieczce tego Włocha (plus komentarze Ciela w tle), śledzącemu go Sebastianowi, a wszystko to przy dźwiękach świetnego utworu „Nigram Clavem”, który chyba najbardziej ten nastrój niepokoju budował. A na koniec piecyk, „Mamma mia!” i śmieszek Ciela. Mru!
    Tymczasem w pierwszym odcinku Kuroszka II dostaliśmy… to co dostaliśmy (stepujący Kłodek, na litość boską…). Zostawię to jednak bez komentarza, bo aż żal.
  • Avatar
    Easnadh 28.06.2010 23:24
    Komentarz do recenzji "Hakuouki: Shinsengumi Kitan"
    Jeśli chodzi o fryzury, to wszyscy z dłuższymi włosami (Toshi, Heisuke, Harada) wraz z europejskimi ubrankami dostają w grze krótsze włosy. Heisuke wyszło to zdecydowanie na dobre (jego design „japoński” jest koszmarny), reszta też nie wygląda tak źle.
  • Avatar
    Easnadh 31.05.2010 00:47
    Re: Ehh..
    Komentarz do recenzji "Vampire Knight Guilty"
    Spoilery się ZAZNACZA.
  • Avatar
    A
    Easnadh 10.01.2010 10:46
    Montaż, miraż...
    Komentarz do recenzji "Miracle Train ~Ouedo-sen e Youkoso~"
    Bo twórcy mieli miraż… tfu, przywidzenie, że montaż… tfu, połączenie bandy teoretycznie przystojnych bishounenów i dziko szarmanckiej chęci pomagania zagubionym pasażerkom da w efekcie cudo. A wyszedł im Pociąg Cudaków. Dosłownie.

    Anime było nudno­‑fazowe. To znaczy nudne z fazowymi momentami. Fabuła była schematyczna i płaska, ale to można było jeszcze przecierpieć, w końcu chyba nikt nie oczekuje od anime z bandą bishounenów w roli głównej dzieła nie wiadomo jak ambitnego. Gorzej, że próba nadania płytkiej fabule głębi i powagi pogorszyła sytuację i w efekcie wyszło coś wyjątkowo durnego i nie trzymającego się kupy. Jeśli chodzi o momenty fazowe, to anime trzymało poziom. Na przykład opening. Jak nie lubię piosenek śpiewanych przez seiyuu, tak wystarczyło tylko kilka początkowych dźwięków, żebym zaczęła się szeroko uśmiechać i kiwać do rytmu. Opening, wraz z animacją, był tak radośnie głupi, że nie sposób się mu było oprzeć. W ogóle anime biło rekordy fazowego absurdu. Pomijając już elementy tak oczywiste jak personifikacje stacji, zamaskowanego konduktora, przewodniczkę bez orientacji w terenie czy brak rozsądnej, realistycznej reakcji pasażerek („Co to za banda cudaków?! Muszę wiać! Jak najszybciej!”), w każdym odcinku pojawiała się swoista perełka fazowatości. W moim osobistym rankingu pierwsze trzy miejsca zajmują: pociąg spokojnie śmigający po ulicach miasta, pan stacja, który ma dwójkę dzieci (z kim?! z czym?! O_o') oraz na miejscu pierwszym – niezapomniane Strzelce i Skorpion z odcinka z wróżką (łiii, moshi, załączyłaś z tego zrzutkę xD).

    Pod względem animacji – cóż, jest dość nędznie. Pociągi w 3D strasznie kontrastowały z tradycyjną animacją. Teoretyczni bishouneni wcale mi się nie podobali, byli zwyczajnie… nijacy (chociaż nie aż tak straszni jak główni bohaterowie anime Yamato Nadeshiko Shichihenge). Największą sympatię wzbudzili u mnie Tsukishima (tylko i wyłącznie ze względu na głos) i Tochou (bo chyba tylko on został nam przedstawiony jakoś tak dokładniej; pod przykrywką obowiązkowości ukrywał się całkiem uroczy, czasami rozbrajająco nieporadny facet). Ale faktycznie, muszę przyznać – do projektów pasażerek twórcy się przyłożyli, bohaterki nie wyglądały jak kalki jednego szablonu i miały naprawdę ładne ubrania.

    Jako anime z haremem przystojniaków „Miracle Train” prezentuje się dość biednie. Więcej charakteru niż bishouneni miał już nawet pies Tokugawa. I żadną miarą nie porównywałabym tego do „Ouran High School Host Club”, bo to niezwykle krzywdzące zarówno dla samego „Ourana”, jak i dla każdego hosta z osobna. A za propozycję zakochania się w stacji podziękuję. Patrząc na stan polskich pociągów aż strach bierze, gdy się pomyśli, jak miałyby one wyglądać…