x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: ep 3
Re: ep 3
O MÓJ BOŻE, TEN PAJĄCZEK BYŁ PIĘKNYYYYYYYYYYYYYYYYY~!! Z jakimż pietyzmem został narysowany! Te proste linie, ten awangardowy brak cieniowania, ta mroczna, czarna pajęcza nitka, po której się zsuwał…
Swoją drogą przez połowę odcinka myślałam, że mam zepsuty odcinek, bo nic nie słyszałam… Gdyby nie to, że dzisiaj byłam u dentysty i na razie boję się szerzej otwierac usta, pewnie wyplułabym własne zęby rycząc dziko ze śmiechu na widok udochowionego, roznamiętnionego bisza mówiącego: „Słuchaj tej perfekcji!” – że przepraszam, czego? Tej perfekcyjnej ciszy chyba. Wyimaginowana muzyka, no ja nie mogę… Na dodatek bisz odcinka to irytujący typ, najchętniej wepchnęłabym mu jego smyczek w tyłek.
Re: Ep 2
Ep 2
Pomysł idealny. Mogło być tak pięknie. Koles wyglądał tak sexy podczas openingu. A tymczasem… Twórcom niespodziewanie prawie udało się to, co zamierzali, czyli z nudów prawie zaryłam czołem w klawiaturę. Prawie udało im się mnie uśpić! xD
A co do tego odkrycia wszystkich kart i tego, że jego ojciec kliknij: ukryte był Second Seat w Elite Ten – w mandze jak na razie nie ma to dla Soumy większego znaczenia (poza początkowym szokiem z przyswojeniem zbyt wielu informacji jednocześnie), bo on i tak chciał zająć pierwsze miejsce. Większe znaczenie ma dla niego to, że jego ojciec ma znacznie większą wiedzę i szersze spojrzenie na świat i gotowanie, co pozwala mu niepostrzeżenie wprowadzać do japońskiej kuchni zagraniczne techniki – a tego Souma nie potrafi, bo do tej pory jego życie ograniczało się do jednej małej restauracji. I w związku z tym w jednym z nowszych rozdziałów Souma odkrywa coś innego, ważnego, czego mu jeszcze brakuje i co robi źle, ale nie będę aż tak spoilerować.
Bardzo niemerytoryczny komentarz do odc.2
W drugim odcinku pojawia się Kamiyaaaaaaan~!! Który chce pochwalić się zdjęciami kota na komórce. Matko jedyna, kupili mnie tym totalnie. Pozostaje mi tylko z cichą nadzieją czekać na Koyasu Takehito (ktory ostatnimi czasy pojawia się jako jakieś zupełnie poboczne, fazowe postaci, więc kto wie, kto wie…). Błagam.
Poza tym w anime jest pełno naprawdę fajnych ciekawostek z życia i pracy seiyuu, więc nawet ciut irytująca główna bohaterka mi nie przeszkadza.
Przykładowo Merry, którego opisałeś na blogu, u mnie nie wywołał żadnych skojarzeń z yaoi (chociaż po przeczytaniu twojej notki stwierdziłam, że owszem, pasowałby jak ulał), bo to naprawdę jeden z tych bardziej sztampowych typów facetów bredzących w drama CD (i otome game) iluśtam godzinne monologi udające dialogi ze słuchaczką. To typ takiej puchatej ciepłej kluchy (której osobiście nie znoszę), którą można się zaopiekować. Są kobiety, które to bardzo kręci. Nie wiem, co je może kręcić w szotach, bo przez, dajmy na to, takie „Brothers Conflict” nie udało mi się przejść, ale myślę, że za tydzień się dowiemy.
Nie oczekiwałam cudów, ale lekkiej i przyjemnej, dobrze oglądającej się opowiastki. A skończyło się na tym, że przewinęłam w zasadzie cały środek – czyli część, która teoretycznie wg twórców miała być najbardziej emocjonująca. Niezbyt to dobrze świadczy o tym odcinku, jak i (prawdopodobnie) o całej serii. Chyba tym, co najbardziej mnie rozczarowało, były postaci: kolejny klon Ayanami Rei, rudowłosa little goody two shoes, nieodpowiedzialny, hiperaktywny sensei, a jak już w końcu twórcy zdecydowali się nam pokazać protagonistę i zobaczyłam jego skrzywioną gębę, to miałam ochotę zrobić headdesk, bo już wiedziałam, że będzie łaził, marudził i jeździł po wszystkich. UGH, NOPE. Nie uważam tego ani za zabawne, ani zajmujące.
Ogólnie rzecz biorąc było tak mdło, nudno, nieśmiesznie, że pod koniec zrobiło mi się żal tego anime – widać było jak na dłoni, że twórcy starali się wprowadzić i ogromną dawkę napięcia, i lekkiego szkolnego humoru, ale och, jak bardzo im nie wyszło…
Re: Spoiler
kliknij: ukryte Podejrzewałam, że Reina ma coś do Taki‑senseia, kiedy tak emocjonalnie ujęła się za nim, gdy Kumiko i Shuuichi go obgadywali. Normalnie Reina to dziewczyna starająca trzymać się w ryzach, a tu taki wybuch… Wydało mi się to podejrzane.
„żyli długo i szczęśliwie i latali na rzygających tęczą jednorożcach” udzież „on przezył, bo miał ognioodporny kombinezon pod spodem”). Wydaje mi się, że ty widzisz takie sensowne rozwiązanie, więc jestem ciekawa.
Re: Pochwała Głupoty
Owszem, porozmnażajmy się jak króliki, naróbmy sobie po 10 dzieci – tylko z czego je wyżywisz? Za co ubierzesz? Za co kupisz artykuły szkolne? I gdzie je upchniesz? W wynajętej kawalerce? A jak nie będziesz dawała z tym wszystkim rady, bo nie zarabiasz nawet najniższej krajowej, to ci te dzieci i tak zabiorą.
Nie przeczę, że są osoby, które nie decydują się na dzieci ze względu na ambicję i karierę. Wydaje mi się jednak, że w dużej ilości przypadków stoi za tym, przynajmniej w naszym kraju, tak na przykład, prosty fakt, że młodych ludzi zwyczajnie na dzieci nie stać. Podam przykład, który mam na wyciągnięcie ręki, żeby daleko nie szukać – brat mojej współlokatorki, z wykształcenia i zawodu nauczyciel w przedszkolu, kocha dzieci. Własnych nie ma, bo ma jakąś śmieciową umowę i zwyczajnie nie jest aktualnie w stanie zapewnić dziecku godnych warunków życia. Ja zresztą uważam tak samo – pomimo tego, że mam 28 lat, nie zdecydowałabym się teraz na dziecko, bo cholernie bym się bała, że mu czegoś zabraknie. Tak więc nie potrzebne nam podejście: „upchnijmy kobiety z powrotem do kuchni i ewentualnie sypialni (a w następstwie sali porodowej), a wszystko znowu będzie cacy”, tylko „poprawmy warunki życia” – i wtedy może będzie więcej dzieci.
Noah's Circus Ark Arc to naprawdę najlepszy kawałek mangi. I ogólnie całej historii (włączając w to nawet te fanfikowe bzdury z 1 i 2 sezonu typu zoofilia czy lolitkowa królowa Frankenstein‑Wiktoria). Jest dobry. Na podstawie tego powstało bardzo wierne anime. Ergo – też jest dobre.
Nie ma nic wspólnego z połową pierwszej i całą drugą serią, bo połowa pierwszej serii i cała druga to wielka kupa niczego, bzdur i fanserwisu w natężeniu wyższym, niż to potrzebne, bez ładu i składu. Dlatego anime Kuroshitsuji powinno się oglądać: 1 sezon do 15 chyba odcinka, a potem Book of Circus.
Problem polega na tym, ze Ciel prawie nie ma skrupułów. Właśnie dopiero w Book of Circus widzimy prawdziwego Ciela – małego s***nsyna dążącego po tupach do celu. Ciel uśmiecha się słodko, gdy tego wymaga sytuacja, gdy ma z tego korzyści. Tak naprawdę do nikogo, oprócz Lizzy może, nie czuje prawdziwego przywiązania – swoich służących poświęciłby bez mrugnięcia okiem, są dla niego użytecznymi narzędziami (mnie uświadomiła to scena kliknij: ukryte zwerbowania Snake'a w szeregi służących rodu Phantomhive, uprzednio Ciel nakłamał mu ile wlezie, bo uznał, że Snake mu się przyda). Mały, słodziutki Ciel z przeszłości już nie istnieje, nawet do Lizzy to dociera, chociaż udaje przed sobą, że nic się nie zmieniło, strojąc go w fatałaszki jak lalkę.
Khy. Sebastian zawsze docinał Cielowi. Od samego początku ich znajomości (te początki pojawiają się dopiero w mandze, ale widać to też było w anime – mam wrażenie, że kiedy w 1 sezonie Ciel pojawił się ubrany w różową kieckę, Sebastian nie mógł powstzymać chichotu). A Ciel zawsze docinał Sebastianowi. Tak już wygląda ich relacja. Owszem, Sebastian zachowuje się poprawnie będąc w towarzystwie, ale nie należy zapominać, że to nie udomowiony piesek, jakiś yorkshire terier z kokardką czy ratlerek, tylko wilk, tyle że z kolczastą obrożą na szyi. Sebastian jest potężnym demonem i nigdy o tym nie zapomina. Cielowi zresztą nudziłoby się, podejrzewam, z wiecznie potakującym służącym.
I jakie „rzuca w niego kamieniami”? O_o Na Niebiosa, on strzelał w niego małymi kamyczkami, aby pomóc mu zachować równowagę. Nie wiem, czy by to zadziałało w rzeczywistości, ale na pewno nie próbował go ukamienować…
Też było mi cholernie smutno z powodu śmierci cyrkowców i cieszyłabym się, gdyby przeżyli – tyle że fabularnie to nie małoby sensu. Większa część bohaterów zginęła w walce. Owszem, czysto teoretycznie Sebastian mógłby ich wszystkich pojmać żywcem, zapakować do wozu i pokazać i, co zostało z tego sierocińca, o który tak walczyli. Ale czy nie byłoby to zbyt naiwne? Poza tym wtedy Ciel o tym jeszcze nie wiedział. Przypuszczał, że sierociniec prosperuje, a cyrkowcy, pozbawieni protektora, będą się mścić, jeśli zostawi ich przy życiu.
Poza tym wydarzenia u barona Kelvina i w posiadlości Phantomhive działy się w tym samym czasie. Sebastian był zajęty Jokerem i Kelvinem, nawet będąc demonem nie mógłby się rozdwoić, a mimo wszystko nie jestem pewna, czy pozostałym służącym udałoby się schwytać cyrkowców żywcem – walczyliby zawzięcie do ostatka.
(Na dodatek powiem, że nowe Marvele jakoś mnie nudzą, nie jestem w stanie obejrzeć żadnego do końca albo bez przewijania.)
Re: Rozczarowałam się :<
Re: Rozczarowałam się :<
Weiss Kreuz (1998) odcinek 1, ***pojedynek Ayi z jakimś villainem.
Slayers (1995), odcinek 1, ***pojedynek Gourry'ego z leśnymi zbójcami.
Zresztą nie do końca chodziło mi o cięcia budżetowe. Fakt, są to cięcia obecnie, wtedy walki po prostu tak wyglądały w większości tytułów AFAIR, a Bebop był chlubnym wyjątkiem – ale był. Dało się wtedy, powinno się więc dać i dzisiaj.
Zmoderowano.
Re: Rozczarowałam się :<
Odnośnie drugiego. Porównania do serii nasunęły mi się jakoś automatycznie. W SnM mamy księcia na wygnaniu, ukrywającego się, poza zasięgiem wrogów, bedącego pod opieką zdolnego wojownika, który obiecał go chronić. No a JK to m.in. historia młodej władczyni umacniającej swoja władzę, także poprzez wojnę. Poza tym powyższe przykłady to dwa kawałki naprawdę porządnego fantasy, rzadkiego w świecie anime, a wydaje mi się, że Arslan Senki też miał na to zadatki.
Z intrygami jest taki problem, że za duża ich ilość to błąd. Ale ich brak to też błąd. To wygląda nienaturalnie. Może w dzisiejszych czasach głupio by to wyglądało (spisek w pałacu Buckingham, khy, kto założył czapeczkę księżniczki Charlotte tyłem do przodu?!), ale zwyczajnie nie wyobrażam sobie dawnego dworu bez kowań i potajemnych sojuszy. Akcję też lubię, ale bez przesady. A jak na razie oni cały czas się naparzają, zwyczajnie oczekiwałabym zmiany tempa anime, bo zaczyna być monotonnie.
Duża różnica. Anime traci wtedy dla mnie na wiarygodności, nie jestem w stanie traktować go na poważnie. A wydaje mi się, że Arslan Senki to anime, które chciałoby być traktowane poważnie. Jakoś nikt nie widzi nic złego w wojowniczkach w zbrojach bikini, ale za to wszystkim wydawałoby się dziwne, gdyby do wojowniczek w pełnych, poprawnych zbrojach nagle dołączyło stadko wojowników (z kraju o takim samym stopniu cywilizacji, a nie dzikusów) świecących umięśnionymi klatami i kaloryferami, których zbroja składałaby się ze skromniutkiej przepaski na biodrach i skórzanych naramienników nabijanych ćwiekami. Coś tu jest nie tak w tym, jak odruchowo już, niestety, postrzegamy kobiety i mężczyzn, prawda? Wkleiłabym tutaj kilka linków do bardzo interesujących dyskusji i porównań typowych zbroi męskich i kobiecych w fantasy, które swojego czasu przewinęły mi się gdzieś na tumblrze, ale nie mam siły ich szukać, bo tumblr to ocean o niezmierzonej głębi.
Nie znam się na zbrojach, to przyznaję, ale już na zdrowy rozum – popatrz na postać Falangies. Jest ABSOLUTNIE NIEPRAKTYCZNY. Skopiuj obrazek z nią do Painta i czerwonymi kropkami zaznacz miejsca, gdzie mogłaby zostać zraniona. Śmiertelnie lub nie. Nawet głupim widelcem czy tępym nożem do masła. Wychodzi cały obrazek zamazany na czerwono.
Poza tym nie skrytykowałam Arakawy (za to zaznaczyłam na marginesie, że ucieszyłam się z jej udziału, chociaż może trochę nieczytelnie), bo osobiście uwielbiam jej żeńskie postaci. Gdzieś mi świtało, że na czymś się wzorowała, więc moje „desigerzy” odnosiło się bardziej do jej poprzedników.
Charakteru Falangies nie oceniłam zaś na podstawie wyglądu, zwyczajnie zajrzałam na MAL. Cytuję: Aloof, defiant, strong, and cool; Falangies is both a dedicated cleric to the goddess Misra, and the most‑skilled female fighter on the planet. (...) According to her own account, she was the most beautiful, intelligent and capable member of her order; when a prediction was made that a servant of Misra must protect Prince Arslan, the other clerics selected her to go, out of jealousy. Jak dla mnie brzmi bucowato.
Rozczarowałam się :<
Fabuła, jak na razie, to: bijemy się, pokazujemy, jacy to stratedzy są super zajebiaszczy, osoby z rodziny królewskiej mają gdzieś wszystkich poza nimi samymi, a niewolnicy po nie wiadomo ilu dniach w ciemnicy w podziemiach biegają i wymachują cepami aż miło. Serii dobrze by zrobiło trochę dworskich intryg i i mniej naparzanki, bo nudno jest.
Bohaterowie są tacy, że w zasadzie równie dobrze mogłoby ich nie być, pooglądałabym sobie spokojnie krajobrazy w tle. Żadna z postaci jak dotąd nie wzbudziła mojej sympatii: są albo płaskie i bez wyrazu (Arslan, Narsus, Daryun), przez co całkowicie mi obojętne, albo bucowate (Gieve, Andragoras, Garshasph), przez co mnie wkurzają. Ach, jest jeszcze Silvermask, który jest żałosny. A zarówno jedni, jak i drudzy (oraz, przede wszystkim, Silvermask) są sztampowi, bez polotu i całkowicie nieoryginalni.
Po zobaczeniu projektów postaci (FMAAAAAaaaaa~) oraz endingu spodziewałam się całkiem niezłej grafiki. Tu też jest bardzo tak sobie. Pomijam już to CG, dobra, spoko, przeżyłabym. Ale odcinek 4 był zwyczajnie straszliwie brzydki, każda z postaci była epicko wręcz krzywa i niesymetryczna na twarzy, nawet te ważne i pierwszoplanowe, jak Arslan czy Daryun. Z kolei w odcinku 5 zaczął nieznośnie dobijać mnie absolutnie wyprane z dynamizmu sposoby przedstawiania pojednyków: a) stopklatka, stopklatka, stopklatka, w tle szczęk oręża i okrzyki; b) najazd na czerwone od pożaru niebo i płonące chaty, w tle szczęk oręża i okrzyki; c) ciemno, ciemno, ciemno, dźwięk miażdżonej kości abo coś innego w tym stylu, rozbryzg krwi na ścianie/posadzce. Za każdym razem, jak to widziałam, przypominały mi się pojedynki Balsy w „Seirei no Moribito” i zgrzytałam zębami. Chciałam nawet napisać, że taki sposób przedstawiania walk był na porządku dziennym jakieś 10 lat temu, a nie teraz, ale mi się przypomniała krótka utarczka Spike'a z ulicznym gangiem w odcinku 12 „Cowboya Bebopa” (1998), która już wtedy była zanimowana o niebo lepiej, więc nawet ten argument kuleje.
Bida. Bida i tyle. Obejrzę do końca, bo cały czas mam nadzieję, że będzie lepiej. Zwłaszcza że główni bohaterowie w końcu wyruszają z tej jaskini. Aczkolwiek istnieje też możliwość, że w przyszłym odcinku zostanę zwyczajnie dobita postacią Falangies, która nie dość, że prawdopodobnie będzie bucowata, to jeszcze lata z cyckami na wierzchu – nie dość, że tani fanserwis, to jeszcze absolutnie nieprzydatny strój do walki. Zwłaszcza że prawie każdy bohater męski w tym anime popieprza w takiej bądź innej zbroi, jakoś tam jednak chroniącej niezbędne do przeżycia organy. Seksistowskie świnie, ci designerzy, niech sczezną…
Owszem, JJ grał na instrumencie dętym blaszanym (i nie tylko, o ile dobrze pamiętam). Więc chyba jednak wie, co pisze.
Poza tym dla części redakcji Tanuki JJ jest raczej średnio anonimowy i zapewniam cię, że gdyby zmyślał dla zdobycia argumentu (ha ha…), byłabym w stanie pójść i go za to zbić, bo wiem, gdzie mieszka :P
Dzięki temu wszyscy będą szczęśliwsi.