x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Dobra recka
Re: mala uwaga
Wiele hałasu o nic
po skończeniu Soul Society arc...
NIE SPOILEROWAĆ!!!!
Moderatorus Rex
Tylko dla fanów, gdy chcą zobaczyć parę dodatkowych scen.
potrzeba dużo cierpliwości
Tak więć spoilery:
kliknij: ukryte Tina – księżniczka Grecji (w tym wypadku planety gigantów) pewnego dnia widzi grupę sabotażystów zmierzających do kwater jej ojca. Zawiadamia straż? Nie, postanawia sama rozwiązać problem i oczywiście prawie ginie w wybuchu bomby. Grupa naukowców przeprowadza eksperymentalną operację, będącą udoskonaloną postacią wybudzenia pacjenta ze śmierci klinicznej, a na życzenie króla zmieniają księżniczkę w bohaterkę Saikano. Rozmowy na temat specyfikacji technicznej księżniczki na tyle skutecznie utrzymują w tajemnicy, że równie dobrze mogliby napisać o tym w gazecie. Mogliby skłamać, że maszyna w ciele Tiny to np. rozrusznik serca, ale postanawiają się kompletnie pogrążyć. Zły brat króla zwabia podstępnie księżniczkę i zaczyna testować jej możliwości bojowe. Logiczne byłoby znajdować się w miarę daleko od broni, nad którą nie ma się pełnej kontroli, ale scenariusz pozwala mu przeżyć. Rozpętuje się piekło. Sesu poświęca rękę, by zyskać trochę czasu ekranowego i zwiększyć szansę na zostanie głównym bohaterem serii, Soran wykazuje się zdrowym rozsądkiem i doprowadza Tinę do naukowców. W ramach jej „ratowania” postanawiają ją zabić, a duszę przetransportować kilkaset milionów lat świetlnych – na Ziemię (gdzie z niewyjaśnionych powodów czas biegnie szybciej – już to wystarczy by ze science‑fiction zostawić samo fiction). Plan ten miałby może ręce i nogi, gdyby:
a)mieli przygotowaną możliwość powrotu
b)potrafili zlokalizować duszę Tiny
Niestety ani jedno ani drugie nie jest prawdziwe. W poszukiwaniach księżniczki mogli właściwie liczyć tylko na to, że kolejne wcielenie będzie wykazywać się talentem plastycznym (3 spośród 18, Christine i Seraphine zmarły zanim zdołali do nich dotrzeć). Gdyby odpuścili sobie opcje transferu, to do czasu znalezienia Helgi, normalna reinkernacja zdołałaby uzyskać pełnioletność.
Nad grafiką nie będę się pastwił. Pozbawione przejawów trójwymiarowości twarze bohaterów pewnie potrafią wywołać nostalgię wśród sympatyków Astroboya.
Muzykę dosyć starannie skomponowano, ale nie zawsze jest dobrze dobrana, więc na pewno nie wystawiłbym 10 punktów. Przykładowo pierwszą połowę ostatniego odcinka oglądałem jak w transie, ale użycie motywu z openingu sprawiło, że nastrój się ulotnił i nie wrócił aż do końca. A co do zakończenia, to kliknij: ukryte szkoda Thomy, że pomimo wyrzeczeń jego uczucia pozostały nieodwzajemnione. Kolejny przykład, że przyjaciel z dzieciństwa nie ma dużych szans. Ostatecznie dałbym tej serii jakieś 6‑7/10
zabijanie na ekranie
Zwolennicy mangi mogą mnie zblugać, ale pierwsza połowa serii prezentuje się lepiej w anime (postacie nie za tak bardzo papierowe). Niestety im dalej tym gorzej, a zakończenie pokazuje co się dzieje gdy się ekranizuje tasiemca. GONZO postanowiło odbiec w końcowych odcinkach od mangi i na koniec dostajemy trochę bełkotliwej filozofii+podróbkę Spike Spigiel'a z CB. Alternatywa byłoby urwanie fabuły, co pewnie też nie spotkałoby się z życzliwym podejściem.
Co do grafiki, to nie jest zła, ale renderingi użyto chyba w ramach cięcia kosztów, ponieważ wyraźnie na niekorzyść odróżniają się od reszty materiału.
Kurono jest raczej kimś kto gardzi ludźmi, niż typowym „zboczonym nastolatkiem”. Katou istotnie wykazuje się odpowiedzialnością, ale trudno powiedzieć by był do końca zrównoważony. Stara się unikać przemocy, bo ma problemy z kontrolowaniem własnej agresji (potrafią mu zupełnie puścić hamulce, co widać w paru scenach z anime). Trochę nie bardzo rozumiem zarzut, że seria jest „zbyt dramatyczna” jak i uzasadnienie jej oryginalności (akurat romans+dramat jest jednym z bardziej typowych połączeń). Co do dramatyczności to niektóre sceny potrafią wcisnąć w fotel. Trudno przewidzieć rozwój akcji, bo scenarzyści potrafią w niespodziewanym momencie uśmiercić zarówno lubiane postacie jak i te antypatyczne.
Gantz potrafi dostarczyć trochę przyjemności z oglądania, ale mimo wszystko pozostawia też pewien niesmak, bo żeruje na najniższych instynktach (czasem wręcz się kibicuje kosmitom, by szybciej wykonali swoją robotę). Jeśli dla kogoś 26 odcinków to za mało i nie podobało mu sie zakończenie, to zawsze może sięgnąc po mangę.
Pewne rzeczy z recenzji trzeba dokładniej wytłumaczyć.
kliknij: ukryte Jak naga Saber ucina sobie pogawędke z Shirou przed drzwiami łazienki jest to uzasadnione tym, że ma wyjątkowo ponętne kształty.
Kontrowersyjne postacie:
Saber – kliknij: ukryte parafrazując Seksmisję – „Król Artur była kobietą”
Shirou – samozwańczy obrońca sprawiedliwości i jednocześnie męska, szowinistyczna… – przez dłuższy czas upiera się, żeby walczyć zamiast Saber (ducha legendarnego wojownika), ponieważ walka nie jest zajęciem dla kobiet. Umiejętności magiczne i bojowe bliskie zeru (dopiero w dalszych odcinkach nabiera trochę szlifu).
Archer – zwolennik poezji w okaleczonym angielskim i kolekcjoner złomu; kliknij: ukryte Shirou po upgradzie
Ilya – łakomy kąsek dla loliconów, kliknij: ukryte przy byle okazji pcha się Shirou do łóżka (co pewnie też jest istotne dla fabuły)
Rin – Asuka z Evangeliona przefarbowała włosy
Ogólnie dosyć udana pozycja, tylko trzeba być przygotowanym, że w pewnej części odcinków zmienia się w komedię haremową, co dosyć skutecznie w moim przypadku zabiło mroczny nastrój z innych odcinków.
Re: Jak się ma recenzja do ocen recenzenta i redakcji? Jakoś nie
Czyli zważywszy na oceny
Fabuła 5/10
Grafika 5/10 itd.
mam rozumieć recenzję, że GW:EW jest tak samo beznadziejny jak GW? A tym „Polecam, gorąco polecam!” na samym końcu mam się nie przejmować? Dalej mam wrażenie, że na Anime Tanuki oceny sa wystawiane od czapy i recenzenci nijak nie starają się ich uzasadnić. Uważam, że zarówno pod względem przyjemności czytania i wiarygodności recenzji mają tutejsi autorzy wiele do zrobienia. Jak dla mnie wyznacznikiem jakości jest THEM Anime.
A co do tego, że jak komuś GW się nie podobał to nie należy oglądać Endless Waltz to też się nie zgadzam. Od GW wyjątkowo mnie odrzucało to, że poza Duo wszyscy „bohaterzy” zachowywali się jak psychopaci, natomiast wobec EW już nie mam takiego zarzutu i można było go obejrzeć z przyjemnością (choć są lepsze Gundamy).
Jak się ma recenzja do ocen recenzenta i redakcji? Jakoś nie
9/10 za postacie to nieporozumienie
-nieudacznik w okularach otoczony haremem dziewczyn
-obdarzona niezwykłymi zdolnościami dziewczyna z małymi piersiami (i kompleksem na tym punkcie – co często jest wiodącym tematem odcinkow)
-biuściasta nauczycielka nadużywająca alkoholu
-dziewczyna z sąsiedztwa
-brodaty, podstarzały dowódca tajnej organizacji walczącej z obcymi
Można by to przeżyć, gdyby interakcje postaci były interesujące, ale tak naprawdę sympatię wzbudza tylko Maho ( a i to głownie dzięki manipulacji twórców – na zakończenie każdego odcinka informują ile dni życia zostało bohaterce). Ogólnie – każdy element serii jest co najwyżej przeciętny, a zakończenie niezbyt szczęśliwe i jakby z innej bajki – kliknij: ukryte główny bohater traci dziewczynę, odlatuje z Ziemi i w zdegenerowanym świecie przyszłości zostaje Blade Runnerem (tudzież łowcą androidów)
nie ma co się sugerować recenzją
„całkem ciekawe utwory” – muzyka 5/10
Niektóre postacie na początku rzeczywiście mogą sie wydawać sztampowe, ale nawet biuściasta blondyna ze sklonnością do nadużywania alkoholu jest krwistą postacią i miło posłuchać jak się przekomarza ze swoją magiczną księgą. Odpowiadając na ostatnie pytanie autora – jak ktos oczekuje solidnej porcji rozrywki a nie awangardowego dzieła gruzińskiego poety, to seria będzie sie podobać, a że istnieje możliwość kontunuacji to tym lepiej (jakoś nie widać jeszcze tych 200 odcinków). Jak dla mnie 8/10