Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

Grajek

  • Avatar
    A
    Grajek 28.01.2012 13:53
    i cała magia zepsuta... T_T
    Komentarz do recenzji "Ruchomy zamek Hauru"
    Jak dla mnie, jest to dobry film, ale oczywiście nie jeden z lepszych tytułów Studia Ghibli.

    Fabuła wydaje się być w porządku, chociaż w moim subiektywnym odczuciu, niektóre wątki były mocno naciągane np. wątek miłosny Sophie i Hauru, a momentami fabuła wydawała się być jakby wyciągnięta z kontekstu- bez żadnego „podłoża”.

    Muzyka…no cóż, może to ja jestem głucha (możliwe, i­‑pod robi swoje), ale było jej bardzo mało, a jak już się pojawiła, to raczej nie wpadała w ucho.

    Sprawę ratuje oczywiście grafika- czy jest coś lepszego od tła i detali w stylu Studia Ghibli? ;)


    Ale teraz coś, co w moim odczuciu było MASAKRĄ i można powiedzieć, że doszczętnie zniszczyło magię filmu. Włączam tv, zniecierpliwiona i „nabuzowana”, że zobaczę kolejne świetne anime, a tu już w pierwszej minucie dane mi jest słyszeć głos niewinnej i nieśmiałej „cnotki niewydymki” czyli dubbing w stylu serii „Barbie” (jak ma się 7 letnią siostrzenicę, to się takie rzeczy wie XD).
    Przepraszam za dość niestosowne słownictwo powyżej (wyrażenie przechwycone od kolegi), ale naprawdę, tak fatalnie dobranego głosu młodej Sophie nie dało się inaczej określić. Reszta aktorów dubbingowych jako tako sobie radzie (najlepiej wypada głos starej Sophie), ale bądźmy szczerzy- dubbing w anime to jest po prostu zbrodnia. Naprawdę, można powiedzieć, że obrzydziło mi to cały film i niejednokrotnie w trakcie oglądania miałam ochotę wywalić tv za okno.

    Mogę mieć tylko nadzieję, że nie zrażę się na dobre do tego tytułu ,bo w końcu film jest dobry. Postaram się wykreślić z pamięci tę wersję i zafunduję sobie terapię 'właściwym' „Ruchomym zamkiem Hauru”.
  • Avatar
    A
    Grajek 7.11.2010 17:41
    Czasami lepiej nie wracać.
    Komentarz do recenzji "Wojowniczki z Krainy Marzeń"
    Gdy miałam 10 lat i chodziłam do podstawówki, to MKR (razem z całym, znanym każdemu panteonem anime z RTL7: Slayers, Dragon Ball itd) było moją…hmm- wyrocznią. Dzień nie był udany, jeśli opuściłam jakiś odcinek któregokolwiek anime. Pamiętam wciąż te zabawy z koleżankami z klasy w „Wojowniczki” i kłótnie o to, która będzie udawała którą XD Byłam zapatrzona w to anime jak w obrazek.

    Ostatnio postanowiłam obejrzeć ponownie Magic Knight Rayearth, żeby móc z sentymentem powrócić do lat młodości ;p

    No i niestety. To już nie to samo. To, co kiedyś było dla mnie ideałem ,teraz często denerwowało. I nie chodzi tu o humor, kreskę, muzykę czy samą fabułę (chociaż momentami strasznie się dłużyło) bo to wciąż jakiś swój urok ma. Chodzi o wszechobecny patos. Ckliwe i dramatyczne monologi i hasła aż raziły. W jednym z odcinków haseł typu: „Musimy zostać Magicznymi Rycerzami, żeby uratować Cephiro i księżniczkę” albo „Nigdy się nie poddam i nie pozwolę skrzywdzić nikogo” naliczyłam 14. To jednak za dużo. Pod koniec serii 1 akcja sprowadzała się praktycznie tylko do wygłaszania wielkich haseł.

    Przyznaję, miło było przypomnieć sobie anime z lat młodości, ale też trochę żałuję. Ten niepowtarzalny nastrój i czar serii jaki zapamiętałam z dzieciństwa zderzył się z moim „dorosłym światopoglądem” i niestety prysnął. Chyba wolałabym nie wracać do tego anime i mieć o nim wciąż wyobrażenia 10- latki.